Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2PM. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2PM. Pokaż wszystkie posty

piątek, 11 stycznia 2013

Kulisy k-popu: presja


Zapewne oglądanie reprezentacyjnej strony k-popu jest dużo bardziej przyjemne. Na scenie i zdjęciach wszyscy są uśmiechnięci, zadowoleni z życia i piękni jak polarne zorze. Aż miło popatrzeć. Gdy jednak zajrzy się za kulisy, cały ten czar pryska jak bańka mydlana. Pozostaje jednak podziw i ogromny szacunek, bo skoro są jednostki zdolne przetrwać w tak ekstremalnych warunkach, nie ma niczego, czemu gatunek ludzki nie mógłby podołać.

 [eh, nie łatwe jest życie bożyszcza tlumów... 
Rain]

Jak już zdążyliśmy sobie wcześniej stwierdzić (tutaj), koreański show-biznes to nie jest miejsce dla mięczaków. Poza nadludzką odpornością fizyczną, niezbędna jest równie silna (jeśli jeszcze nie większa) odporność psychiczna. Bo jakkolwiek nie byłoby się uzdolnionym i pracowitym, wg managerów, szefów wytwórni, choreografów, trenerów i nauczycieli śpiewu, zawsze jest to za mało. Próżno wyczekiwać choć jednego dobrego słowa, a co lepsze, to wszystko ponoć dla naszego dobra.

Rain wie najlepiej, co to znaczy wymagający nauczyciel. Gdy w roku 2000 udało mu się wygrać casting zorganizowany przez JYP Entertainment, myślał, że właśnie złapał pana Boga za nogi. Pełen werwy i zapału rzucił się w objęcia swojego mentora: Parka Ji Young. Zamiast ciepła ojcowskich objęć spotkało go jednak spotkanie z glebą, gdyż pan Park ani myślał tulić młodocianego artysty do piersi. Cokolwiek Rain by nie robił, niezależnie jak bardzo by się starał i wypruwał sobie żyły, by zadowolić „trudną miłość” (jak to w branży zowie się JY Parka), jedyne co słyszał, to wieczne utyskiwanie i gromy.

[wirtuoz k-popu, trudna miłość, JYP]

Przez dwa lata Jung Ji Hoon (prawdziwe nazwisko Raina) występował jedynie w charakterze tancerza tła u boku swojego mentora Ji Young Parka. „Pamiętam, jak Ji Young Park zmuszał mnie do powtarzania w kółko fragmentów choreografii.” Wspomina Rain. „Jeśli nie wykonywałbym jego poleceń, jego rozkazów co do joty, nie mógłbym zadebiutować jako piosenkarz.”

Nie tylko Rain wiedział, że szefowie agencji gwiazd są dla młodych artystów jak panowie i władcy feudalni. Wszystkim trenującym pod szyldem wytwórni doskonale wiadomo, że muszą być posłuszni, jeśli chcą dostać szansę zaistnienia na upragnionej k-popowej scenie. Bo wbrew pozorom JY Park nie wytrząsał się nad Rainem wyłącznie dla sadystycznej przyjemności. Jeśli przyszły idol nie wykształci w latach swojego treningu skóry twardszej niż ta u nosorożca, marne ma szanse na przetrwanie w show-biznesowym buszu po debiucie.


O tym, jak ciężko być idolem, przekonał się nie jeden nasz skośny ulubieniec. Od ciągłej krytyki mediów, poprzez nigdy nie kończące się żądania i oczekiwania fanów, utyskiwania „znawców gatunku”, na atakach anty-fanów i sasaeng-fanów skończywszy. A niech tylko ktoś przyłapie cię na czymś nieprzystojnym! Cała, budowana przez wiele lat kariera może w ciągu jednego dnia legnąć w gruzach. I nawet nie ma co się łudzić, że fani wesprą. Jak jasno pokazuje przykład T-ARY (więcej tutaj), droga od fanatycznego fana do anty-fana jest bardzo krótka. Jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo jak w przypadku Block B i ludzie wypisują petycje, byś popełnił samobójstwo (więcej tutaj), jedna niesprawdzona plotka i kontrahenci zrywają z tobą umowy o promowaniu jakiegoś produktu (więcej tutaj). No i jeszcze te ciągłe komentarze, porównania i plebiscyty na tego naj… Gdy pojawisz się w miejscu publicznym bez uśmiech na twarzy i z lekko podkrążonymi oczyma, następnego dnia będzie aż huczało, jak to masz depresję i umierasz z przepracowania (to akurat może być prawda :P). Nieustannie porównują cię do tej czy innej gwiazdy i zazwyczaj to nie ty jesteś na szczycie listy. Wścibscy fani i dziennikarze wyśledzą choćby jeden milimetr więcej na twojej talii i nie omieszkają ci tego wypomnieć.

 [SNSD czyli Girls' Generation
zagrajmy w grę pt: "Znajdź grubasa"
zwycięzcy przywiozę z Korei jego ulubionego celebrytę pod pachą.
Powodzenia!]
 
Doskonale wie o tym Tiffany z SNSD, która w czasie promocji singla „Gee” została dosłownie zmiażdżona falą krytyki za to, że ma nadwagę. Bo podczas jednego z koncertów kostium nieco mocniej wpił jej się w ciałko. Wiele razy, po zakończonych występach, zdarzało jej się płakać z tego powodu, bo każda kobieta wie, jaka to przyjemność wysłuchiwać uwag pod adresem własnej wagi. A dla Tiffany życie i próba dostosowania się do koreańskich realiów była wyjątkowo trudna. By realizować swoje marzenie o zostaniu piosenkarką, wyjechała ze Stanów w wieku lat 15-tu, zostawiając za sobą całą rodzinę. Podczas jednego z wywiadów, gdy zapytano ją, jak sobie radziła sama w obcym kraju, powiedziała ostrożnie: „Jest w porządku, przyzwyczaiłam się już do presji, ale myślę, że powinnam była zostać odrobinę dłużej w domu z moją rodziną.

 [Jay Park]

Jay Park również nie wspomina najlepiej swoich k-popowych początków. Jego kariera zaczęła się w 2004 roku, kiedy JYP Entertainment whaczyło utalentowanego b-boya w amerykańskiej grupie tanecznej Art of Movement. Jak się okazało, Park Jeabeom (znany obecnie jako Jay Park) potrafił nie tylko tańczyć, ale również nieźle śpiewać. Szybko podpisano kontrakt i młody artysta wsiadł do samolotu z biletem w jedną stronę w ręku. Tak jak Tiffany, zostawił za sobą rodzinę i wieku 17-tu lat, postanowił podążać śladem swoich marzeń. Niestety, wychowany w Stanach młodzieniec nie mógł się odnaleźć w koreańskiej rzeczywistości. Bez rodziny i przyjaciół, zmuszany do pracy po 16-cie i więcej godzin na dobę, w okresie burzy i naporu, nie ma co się dziwić, że trudno było mu dławić w sobie narastającą frustrację. Któregoś dnia wylał wszystkie swoje żale na koncie na Myspace, wyznając, że nienawidzi Korei, że kraj jest „gejowski” (mówiąc o czymś „gay” po angielsku, oprócz oczywistego ma to inklinacje bardziej w stylu „durny i beznadziejny”) i „popieprzony”… Wtedy owe komentarze przeszły bez echa. Do czasu.

Do czasu aż 2PM, którego liderem stał się Jay Park pod jakże czułymi skrzydełkami JY Parka, zaczął odnosić sukcesy. W 2009 roku fani (tudzież anty-fani) dokopali się do starych wpisów na Myspace i rozpętało się piekło. Koreańczycy dość czuli są na punkcie swojego niewielkiego, a pięknego kraju i wszelkiego typu krytyka nie jest mile widziana. A już na pewno ze strony młodocianego „wlozka*” z Ameryki, któremu się wydaje! Reakcje łatwo sobie wyobrazić. Wszystko, co żyw, naskoczyło na Jay Parka, gromiąc, kopiąc i opluwając. Media, fani, niektórzy producenci muzyczni i „netizeni” nawoływali do wydalenia go z 2PM, niektórzy posunęli się nawet do pomysłu wygnania chłopaka z granic Korei. Były też petycje, by popełnił samobójstwo (widać taki trend w Azji…). Umęczony Jay Park przeprosił:

Gdy przyjechałem do Korei byłem (jeszcze) w liceum. Nie wiedziałem wiele o Korei ani o języku, nawet jedzenie było inne. […] Komentarze, które napisałem, były emocjonalnym wyrazem niezadowolenia z mojej ówczesnej sytuacji… Szczerze za nie przepraszam.
 
… i wrócił do rodzinnego Edmonds w Stanach.

 [Jay Park jeszcze jako lider 2PM]

Przed wyjazdem Jay Park zapowiedział jednak swoim kolegom z 2PM, że „wróci jako lepsza osoba”. I najwyraźniej słowa dotrzymał.

Nie zdążył nawet dobrze ochłonąć po całej aferze, gdy w Korei nastroje jak szybko rozgorzały, tak i szybko opadły. Ci, którzy jeszcze kilka dni temu nawoływali do chwycenia za widły i pogonienia Jay Parka za morze, nagle zatęsknili za utalentowanym liderem 2PM. Sieć zalała fala komentarzy w stylu „Tęsknimy” i „Jay, wróć!”, znów pojawiły się petycje i nawoływania, tym razem jednak w zupełnie innym tonie. Ten i ów walnął się w piersi, przyznając do winy, że chyba go nieco poniosło. A Jay Park siedział sobie w swoim domku i unosił brew w niedowierzaniu coraz wyżej…

Najwyraźniej szczerość przeprosin i nawoływań ruszyła Jayowe serce, bo zdecydował się na powrót do branży. Nie podjął się już jednak występów w zespole. Rozpoczął solową karierę i jak zapewne większość czytelników wie, radzi sobie całkiem nieźle.

 [fani Jay Parka zrobili nawet ściepę, żeby wynając samolocik z taką oto wiadomością
przytroczoną do maszyny. Samolot przeleciał nad Seattle o 1:59 pm]

W świetle przedstawionych faktów, metody wychowawcze „trudnej miłośc” JY Parka przestają być aż tak nieludzkie. Wrażliwe psychicznie jednostki nie mają szans odnaleźć się w brutalnym świecie show-biznesu. Dla ich własnego dobra lepiej, żeby odpadli w przedbiegach, niż później mieli skończyć smutną śmiercią, jak stało się np. w przypadku Park Yong Ha, gwiazdy serialu „Winter Sonata”. Aktor popełnił w 2010 roku samobójstwo, gdyż nie potrafił poradzić sobie z wybuchłą nagle sławą.

Rain również nie narzeka, wspominając swoje debiutanckie lata w JYP Entertainment. Agencja gwiazd, którą założył pod patronatem swojego mentora, J. Tune Entertainment, ma pod skrzydłami boys band MBLAQ. Poczynając od stylu w tańcu, poprzez muzykę i sposób promocji, chłopcy są wiernymi kopiami swojego mistrza. Trenując ich, Rain odwołał się do doskonale mu znanej metody „trudnej miłości”. Tu nie ma miejsca na komplementy i klepanie po pleckach. Jest pot i łzy. Rain potrafił nie odzywać się do swoich podopiecznych przez tydzień, by zmotywować ich do jeszcze większego wysiłku. No i najwyraźniej się opłaciło, bo MBLAQ z roku na rok zyskuje na popularności.

 [Rain w wydaniu "trudna miłość"]

Bo jak już mówiłam, koreański show-biznes to nie jest miejsce dla mięczaków…

Poprzednie części cyklu o kulisach k-popu:

Więcej na temat:
Muzyka/Idole (w dziale „Z życia azjatyckiego celebryty”)

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

* wlozek – imigrant, dla niezaznajomionych z dialektami ;)

poniedziałek, 30 lipca 2012

K-pop nie zawsze jest kolorowy

Ktokolwiek zagląda na portale z k-popowymi nowinkami, nie mógł przeoczyć wieści dnia, a mianowicie tego, iż Hwayoung została wyrzucona z T-ARY. Niespodziewane ogłoszenie agencji dziewcząt, Core Contents Media (CCM), wstrząsnęło zazwyczaj spokojnym k-popowym światkiem, odsłaniając przy okazji tę stronę show-biznesu, której pewnie nie chcielibyśmy oglądać.

[T-ARA jeszcze w komplecie]

Oglądając teledyski, variety shows i inne programy z udziałem naszych ulubieńców, nie trudno ulec złudzeniu, że świat k-popu to jedna wielka kochając się rodzina, a członkowie zespołów bliżsi są sobie, niż rodzone siostry i bracia i wszyscy są skromnymi i cudownymi ludźmi, którzy dają z siebie wszystko, by zrealizować swoje marzenia. Wszyscy są dowcipni i dobrze wychowani, szanują swoich przełożonych i pałają niegasnącą wdzięcznością i miłością do swoich fanów.

Jednak to, co możemy oglądać na naszych monitorach, zapewne średnio ma się do prawdy. Od razu przypomina mi się sławetna hetera, „cudownego charakteru” wschodząca gwiazda popu z dramy „You’re beautiful”, która pokazywała swoje prawdziwe oblicze dokładnie w tej samej sekundzie, gdy odwracały się od niej obiektywy kamer*. Nie twierdzę oczywiście, że wszyscy celebryci to wilki w owczej skórze, ale pewnie ten i ów nie jest takim rozkosznym młodzieńcem, tudzież przesłodką panieneczką, na jakich chcieliby pozować.

[w BIGBANG też nie zawsze było tak wesoło]

Ta farsa musi jednak trwać, ponieważ koreański show-biznes to nie rozpasane Hollywood, gdzie obsceniczne wysoki w stylu Miley Cyrus czy Lindsay Lohan przechodzą niemal bez echa. Koreańczycy wyszli ze słusznego założenia, że skoro pląsająca w girls bandach i boys bandach młodzież jest idolami ich dzieci, to owi idole nie mogą promować złych wzorców jak branie narkotyków (więcej tutaj), czy nieodpowiednie prowadzenie się (więcej tutaj). Koreańczycy są też dalecy od prania publicznie brudów, uważając, że nieporozumienia i brudne sprawki powinny pozostać w rodzinie albo w firmie.

Stąd ogłoszenie, jakie wydało CCM jest bardzo stonowane:

Szanując skargi wniesione przez 19-tu pracowników współpracujących z T-ARA (5 stylistów, 7 fryzjerów i wizażystów, 5 managerów oraz 2 bezpośrednich managerów grupy), kontrakt Hwayoung zostanie niezwłocznie rozwiązany bez żadnych dodatkowych konsekwencji. 

Przepraszamy za wydarzenia, które mogły zaniepokoić i zmartwić wszystkich tych, którzy kochają T-ARA, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wyrazić, jak jest nam przykro, że musimy ogłosić taką wiadomość w trzecią rocznicę powstania zespołu. Przepraszamy jeszcze raz wszystkich fanów Hwayoung i życzymy jej wszystkiego najlepszego, jako wspaniałej raperce. […] Z uwagi na to, iż Hwayoung posiada wielki potencjał jako raper, zadecydowaliśmy rozwiązać z nią kontrakt bez żadnych dalszych konsekwencji i wierzymy, że będzie dalej się rozwijać jako artystka.

 [Hwayoung]

Teoretycznie powodem wyrzucenia dziewczyny z grupy było jej niestosowane zachowanie. Sprawa wydaje się być jednak dużo bardziej skomplikowana i nieprzyjemna. Wszystko zaczęło się od feralnego występu w jednym z programów muzycznych 22.07.12, gdy Hwayoung skręciła sobie nogę i mogła poruszać się tylko o kulach albo na wózku. Wydarzenie było szczególnie feralne, ponieważ dziewczęta 25 i 26.07 miały w planach pierwszy samodzielny koncert w Tokio, na sławnej arenie Budokan. Przez kontuzjowaną Hwayoung, T-ARA musiała szybko przeorganizować i skrócić show, a Hwayoung wystąpiła w kilku piosenkach, wspierając się na kulach albo siedząc na krześle.


Po tym występie, koleżanki z zespołu zamieściły na tweeterze kilka złośliwych komentarzy, wyraźnie sugerując, że „komuś” brak determinacji i woli, by dać z siebie wszystko, przez co cierpi reszta grupy. Odpowiedź Hwayoung była mocno stonowana („Czasami nawet determinacja nie wystarcza. W chwilach takich, jak ta, czuję się przygnębiona, ale wierzę, że wszystko co się dzieje, to błogosławieństwo niebios. Boże, Ty wiesz wszystko, prawda?”), ale internauci i tak od razu wysnuli teorie, że w grupie musi źle się dziać, a Hwayoung jest pewnie podle traktowana przez swoje koleżanki.

Agencja CCM wyraźnie zaprzecza, ażeby w zespole były jakieś nieporozumienia.

Chcielibyśmy zapewnić, że ten fakt [zerwanie kontraktu z Hwayoung] nie ma nic wspólnego z doniesieniami o „znęcaniu się”, jakie rzekomo mają miejsce w T-ARA. Pomimo iż pracownicy Core Contents Media długo obradowali z członkiniami T-ARA, które chciały, by Hwayoung została w zespole, z przykrością musimy stwierdzić, iż nie mogliśmy nie uwzględnić argumentów naszych innych współpracowników.”

By słowa rzecznika CCM zabrzmiały bardziej wiarygodnie, przytoczono kilka przykładów „nieodpowiedniego zachowania się” Hwayoung. Po powrocie dziewcząt z Japonii 27.07, zespół przygotowywał się do nagrania dla programu „Music Bank”. W momencie, gdy było już tylko dwóch wykonawców przed T-ARA i dziewczęta były gotowe wkroczyć na scenę, Hwayoung nagle stwierdziła, że nie ma ochoty występować tego dnia. Jej zadaniem było tylko zaśpiewanie swojej rapowej kwestii, ponieważ w związku z uszkodzoną nogą, podczas występu miała siedzieć na krześle. Nie dała się jednak przekonać i by ratować sytuację (wstępy emitowane są na żywo), Eunjung i Hyomin musiały w ekspresowym tempie nauczyć się rapowej części. Niestety, ze stresu dziewczyny pomyliły się podczas nagrania.


Jakby tego wszystkiego było mało, w drodze do domu, Hwayoung, nie bacząc na obecność fanów i mediów, odrzuciła swoje kule i usiadła na podłodze, wrzeszcząc na swojego managera. Ponoć już wcześniej dziewczyna miewała podobne napady złości, pokazując je swoim fanom i reporterom. Rzecznik CCM stwierdził jednak wspaniałomyślnie, że „nie będziemy ujawniać więcej podobnych zachowań Hwayoung […], ponieważ chcemy ją chronić.

A jak na to wszystko zapatruje się sama zainteresowana? W 40 min po tym, jak w mediach pojawiło się ogłoszenie CCM, lapidarnie napisała na swoim tweeterze „Fakty pozbawione prawdy”.

Póki co zbyt wcześnie jest, by wyrokować, kto w tym wszystkim ma rację, bo z każdą minutą w sieci pojawiają się nowe artykuły i doniesienia o tym, co naprawdę działo się w T-ARA. Istnieją jednak przesłanki, że rzeczywiście dziewczyna mogła być szykanowana przez swoje koleżanki z zespołu. Pomijając tweetowy napad na Hwayoung, fani wygrzebali inne dowody popierające ich teorię. Podczas jednego z nagrań dla japońskiej telewizji przed ich występem, możemy oglądać, jak Eun Jung zwraca się lekceważąco do swojej młodszej koleżanki i wpycha jej na siłę do ust ryżowe ciasteczko. Sądząc z wyrazu oczu Hwayoung, nie jest sytuacją zachwycona.


Kilka godzin temu internauci wykopali też stary wpis na jednym z koreańskich forów kogoś, występującego pod pseudonimem Suk Ryu (Ryu to nazwisko Hwayoung). Jest to wiadomość z 6.11.2011r. zatytułowana „Być wyrzutkiem… To naprawdę męczące i trudne.”:

Cześć. Zastanawiałam się, czy powinnam zamieszczać ten post, czy nie, ale zdecydowałam napisać o kilku sprawach…
Zespół, do którego należę… To grupa, którą wszyscy rozpoznaliby nawet po inicjałach.
Jestem nową członkinią, i jest to dla mnie bardzo niezręczna [sytuacja], bo jestem bardzo nieśmiała.
Nie mogę się do nich zbliżyć… To jeden z powodów, dla którego zostałam wyrzutkiem.
Dziewczyny, które są w grupie od początku, musiały silnie protestować przed moim przyłączeniem się do zespołu.
Generalnie traktują mnie, jakbym była powietrzem, gdy jesteśmy we wspólnym mieszkaniu.
Ale gdy pojawia się kamera, nagle zarzucają mi ramiona na szyję.
Podczas treningów… Naprawdę czuję, jakbym miała za chwilę umrzeć.
Kiedy zrobię jakiś mały błąd, krytykują mnie, rzucając „Nie możesz nawet tego zrobić?” i przeklinają na mnie.
Nawet teraz, jestem sama, ponieważ one poszły na zakupy beze mnie.
Będą tu za kilka godzin, ale ja mam ochotę zapomnieć o mojej karierze i rzucić wszystko.
Jednak to jest droga, którą zdecydowałam się obrać, ja jestem tą, która zdecydowała się przyłączyć, więc nie mogę tego zrobić.
Czuję się nieco lepiej, kiedy to napisałam.
Dziękuję wam.


Hwayoung nie jest pierwszą, która z hukiem wyleciała ze swojego zespołu. By wspomnieć choćby takie słynne przypadki jak Jaejoong, Yoochun i Junsu z DBSK. Oni co prawda sami zdecydowali się opuścić swoją agencję, ale kulisy sprawy były tak samo grząskie i nieprzyjemne. Kim Kibum oraz Alexander z U-KISS również w tajemniczych okolicznościach pożegnali się z zespołem. Oh Won Bin też miał nie po drodze z FT Island, tak samo jak HyunA i Sunmi z Wonder Girls. Brawurowe rozstanie zaliczył również Jay Park z 2PM. Internauci znaleźli jego niepochlebny komentarz o Korei i Koreańczykach, który zamieścił niedługo po swoim przybyciu do kraju (wychował się w USA), pewnie jako wyraz swojego zagubienia w nowym kraju. Niestety, branża i fani są bezlitośni i po wielu przeprosinach i sypaniu głowy popiołem, Jay Park zadecydował (tudzież ktoś mu pomógł), że wyjedzie z Korei do Stanów, by ucichła burza wokół niego i by on mógł zastanowić się nad sobą. Gdy wrócił, rozpoczął solową karierę i radzi sobie nie gorzej niż 2PM.

[DBSK]

Ciekawa jestem, czy będzie nam dane dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się w T-ARA. Śmiem wątpić, ale może kiedyś dowiemy się prawdy. Póki co trzeba poczekać, aż burza wokół zespołu się nieco uspokoi. Na razie sytuacja T-ARY nie wygląda zbyt wesoło, bo oburzeni fani hurtem wypisują się z oficjalnego fanklubu i zwrócono masę biletów na najbliższy koncert zespołu.

A Was obeszła cała ta historia?

_______________________
* w związku z licznymi kontrowersjami co do tej wypowiedzi: miałam na myśli tylko dramową postać k-popowej idolki, granej przez Uee (jeśli mnie pamięć nie zawodzi), która to była słodka i urocza, gdy występowała przed kamerami, ale gdy tylko nagranie danej programu się kończyło, pokazywała pazurek :) Nie w realnym świecie, ale w tym przedstawionym w dramie, skoro był to serial o k-popowych idolach!
Wybaczcie zamieszanie. Mea culpa! -___-`


UPDATE z 31.07.2012
Tak jak można było przewidzieć, to co się obecnie dzieje wokół T-ARY to jedno wielkie piekło. Współczuję, niezależnie od tego, kto zawinił (a pewnie nikt tam bez winy nie jest).


Na chwilę obecną sytuacja wygląda tak:

  1. T-ARA się nie rozpadają, tylko po koncercie 1.08. bezterminowo zawieszają działalność, by dać ochłonąć opinii publicznej i sobie (http://www.soompi.com/2012/07/31/t-ara-to-indefinitely-suspend-activities)
  2. powstała w sieci petycja, by rozwiązać grupę. Jej twórcy mierzą w zebranie 100 tys. podpisów. Na razie mają ich 36,281 (przynajmniej na dziś, na godziny południowe koreańskiego czasu). Nie znaczy to jednak, że faktycznie grupa zostanie rozwiązana, nawet jeśli jakimś cudem znalazłoby się tyle chętnych do podpisania się. To tylko pobożne życzenia zakładających petycję. Ostateczna decyzja i tak leży w rękach władz CCM (http://www.soompi.com/2012/07/30/a-petition-for-t-aras-disbandment-has-started-online/)
  3. Co chwilę pojawiają się nowe doniesienia i rewelacje o tym, że dziewczęta jednak znęcały się nad Hwayoung. Co do ich wiarygodności…
  4. Szef CCM, Kim Kwang Soo, napisał wczoraj na swoim tweeterze (po angielsku!):
Ostatnie zachowanie Hwayoung postawiło Core Contents Media trudnej w sytuacji. Z tego powodu byłem zmuszony rozwiązać z nią kontrakt. Jednakże, jeśli Hwayoung przeprosi za swoje zachowanie, będę rozmawiał z moimi współpracownikami i dziewczętami z zespołu o możliwości jej powrotu do T-ARA. Jednak nim to się stanie, jest ważne, by [Hwayoung] wzięła na siebie odpowiedzialność za swoje czyny.(http://www.soompi.com/2012/07/31/core-contents-media-ceo-tweets-if-hwayoung-apologizes-i-will-discuss-the-possibility-of-her-return-to-t-ara/)

Jedyne co mogę radzić na tę chwilę, to nie zagłębiać się za mocno w temat i nie śledzić wyskakujących z każdą sekundą nowych doniesień, bo na razie to jedno wielkie szaleństwo pogoni za sensacją. Trzeba poczekać, aż się co nie co sprawa uspokoi. T-ARA odniosły zbyt wielki sukces, by tak łatwo się rozpadły, więc spokojnie.

P.S. Jak się czegoś sensownego dowiem, to dam znać!

Update3: Daję znać. Popełniłam kolejny artykuł: wnioski końcowe i rozrachunek zysków i strat w poście:

Więcej na temat:Obraz po burzy

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

poniedziałek, 23 lipca 2012

WTF (Wielce To Frapujące) momenty w k-popie. Speszyl edyszyn

Kurcze, mój wpływ na k-popowy świat zaczyna mnie coraz bardziej przerażać! Ponabijałam się co nieco z różnych śmiesznych momentów w teledyskach i od tego czasu… posucha! Wszyscy się pilnują, żeby nie dostarczać mi materiału na kolejne wydanie WTF Moments… A tak było pięknie! Co klip to ciekawostka! Eh… Ciężkie życie.

Nie znaczy to jednak, że w ogóle Wielce To Frapujące Momenty nie mają już miejsca w k-popie! Co to, to nie! Dzisiaj będzie coś, na co ostrzyłam ząbki już od dłuższego czasu, czyli nazwy k-popowych zespołów!
 
[widać, nie tylko ja się dziwuję. 
Taecyeon z 2PM też nie ogarnia]

Przyznam, że sprawdzanie genezy i znaczeń nazw przeróżnych grup to moje, swego rodzaju, hobby, bo nic nie poprawia humoru tak, jak rozszyfrowywanie skrótów typu U-KISS czy MBLAQ! Jasne, że zdarzają się też normalne i sensowne (tudzież prawie sensowne) nazwy, jak Infinite, Wonder Girls, Big Bang czy Miss A, albo nawet całkiem kreatywne i błyskotliwe (jak 2NE1, EXO, 2PM i 2AM), ale przeważająca większość bawi mnie nieraz do łez! Na potrzeby dzisiejszego wydania WTF Moments podzieliłam nazwy zespołów i pseudonimy solistów na pięć kategorii, z czego pierwszą z nich:  
1. Normalne, albo prawie normalne, nie będę się zajmować, bo i co tu gadać. Bez dalszych wstępów przystąpmy zatem do mojej kolejnej pogłębionej analizy:

2. Mistrzowie skrótów:

Spoglądając na nazwy koreańskich zespołów, można odnieść wrażenie, że to niemal wyłącznie niezidentyfikowane ciągi literek, cyferek i innych szlaczków. Boys bandy szczególnie się w tym specjalizują, bo większość girls bandów, jeśli nie ma sensownych nazw, to chociaż w miarę normalne i nie prowadzające człowieka w stan głębokiej zadumy pt. „co twórca miał na myśli”. Choć i tu zdarzają się wyjątki…

[1/3 B.A.P.: Zelo i Bang Yong Guk]

Wiele zespołów ma nazwy, które wydają się być przypadkowym zlepkiem najbardzie „cool” angielskich słów, jakie przyszły na myśl podstarzałym panom w garniturkach, siedzących za biureczkiem tej czy innej agencji gwiazd. Taki B.A.P. to skrót od Best Absolute Perfect, czyli najlepszy, absolutny, perfekcyjny. Nie wiem jak to wygląda w Korei, ale mnie w szkole zawsze gonili za tautologię, czyli tzw. „masło maślane”. Żeby im tylko takie zagęszczenie doskonałości na 6 członkach zespołu nie wyszło bokiem…

[MBLAQ]

Ale bez dwóch zdań, jedna z najlepszych nazw EVER! to MBLAQ. Jest to skrót od Music Boys Live in Absolute Quality (muzyczni chłopcy żyją w absolutnej jakości). Nie wiem, kto co brał, tworząc ten epicki skrót, ale powinien się był podzielić!

[Całuśny Kevin z jeszcze bardziej całuśnego U-KISS]

Inny, niemniej lichy pomysł miał ktoś, wymyślający nazwę U-KISS. Tym razem oznacza ona Ubiquitous Korean International idol Super Star (wszechobecni koreańscy międzynarodowi idole (i) super gwiazdy). Twórca zapewne uznał za szpanerski plan, by skrót tak ambitnej grupy, układał się w angielskie „ty całuj/całujesz”, czyniąc tym samym z chłopców najbardziej całuśną grupę na świecie. Dodajmy do tego jeszcze nazwę fanklubu „Kiss Me” (odpowiedź na pytanie grupy, kogo mają pocałować), a tworzy nam się wielogodzinna sesja wymiany buziaczków. Czy tylko ja mam w tym momencie jakieś nieprzystojne myśli… :>

[SS501]

Pamiętacie jeszcze zespół SS501, gdzie pląsał Kim Hyun Joong? Chłopcy od dłuższego czasu mają przerwę w działalności. Dzisiaj widziałam na soompi, że Kim Kyu Jonga  na dwa lata porwała armia, a wspomniana wcześniej gwiazda „Boys Over Flowers” poświęca się solowemu wymachiwaniu bioderkami. Zespół się jednak oficjalnie nie rozpadł, bo nazwa do czegoś zobowiązuje! SS to bynajmniej nie jest nawiązanie do Schutzstaffel, ale znaczy tyle co Superstar Singers. Cyferki również nie są przypadkowe, bo mają znaczyć: „pięć członków (zespołu, zespołu!) złączonych (@___@) jako jedność (omo!) na zawsze…”. Myślę, że to już czas dla mnie, by w tym miejscu zamilknąć…

[Wyspa Pięciu Skarbów :>]

FT Island też miało przebłysk nieskrępowanej twórczości, wymyślając nazwę, gdyż FT to „Five Treasure” (ktoś zeżarł „s”, ale nie bądźmy małostkowi), co w całości można odczytać jako Wyspa Pięciu Skarbów. Domyślam się, że ilość chłopców w zespole nie jest przypadkowa… A skromność to ich drugie imię!

I na koniec coś świeższego, czyli NU’EST. Początkowo nawet nie zastanowiła mnie ich nazwa, bo myślałam, że pisownia to po prostu kolejne dziwactwo bez głębszego znaczenia w stylu F.CUZ, ale nie!  NU’EST to skrót od New Established Style and Tempo, co znaczy tyle co: nowo ustanowiony styl i tempo. Biorąc pod uwagę styl… Hmmm… No niech im będzie. Ren bez dwóch zdań wyznacza nowe standardy bycia kkotminamem, ale to tempo? Mam nadzieję, że nie mają na myśli tempa zniknięcia w odmętach niepamięci swoich fanów, bo innych innowacji to ja nie widzę.

[Ren. I tak, to JEST chłopak. Chyba :>]

3. Nazwy, by skomplikować życie:

Są też nazwy, które nie mają jakiegoś głębszego znaczenia, ale zapisane są w taki sposób, by najwyraźniej zamieszać w głowie potencjalnym fanom. Może twórcy wychodzą z założenia, że jeśli zafrapują odbiorcę, to ten będzie chciał poświęcić moment na zastanowienie się, jak należy prawidłowo przeczytać nazwę zespołu i tym samym zakocha się w którymś z wykonawców? Albo uważają, że zamiana literek na cyferki i wrzucenie kilku kropek do środka sprawi, że nazwa będzie wyglądać bardziej szpanersko? Wspomniany wcześniej F.CUZ, choć mnie kojarzy się z kimś, kto właśnie dostał czkawki, to po prostu „cool” wersja słowa „focus”. B2ST również nie czyta się jak „batoost”, jak niektórzy sugerują, ale po prostu „beast”, bo po koreańsku 2 to [i], więc wychodzi, co ma wyjść. 5tion to mniej znany boys band starszej generacji, który dłuuuugo frapował mnie tajemniczością wymowy swojej nazwy. Okazało się, że czyta się to jak angielskie słowo „ocean”, bo 5 po koreańsku to [o], a reszta jakimś magicznym sposobem ma się wymawiać jak „szyn”. Idąc tym tropem, nie dziwota, że Simon z eatyourkimchi.com wykoncypował sobie, że B1A4 powinno czytać się jako „bilasa”. No bo 1 to[il], 4 to [sa], dodać literki i BILASA jak w pysk! Rewelacyjna nazwa, swoją drogą! Tym razem jednak trop okazał się zwieść wszystkich na manowce, bo twórcy mieli na myśli, że w zespole jest jeden chłopak z grupą krwi B i czterech z grupą A i winno się wszystko czytać, jak jest napisane czyli „bi łan ej for”. Ech… Takie rozczarowanie…

[B2ST]

Niekwestionowanymi mistrzami wodzenia na manowce są jednak chłopaki z DBSK, albo Dong Bang Shin Ki, albo TVXQ, albo Tohoshinki. Bo to wszystko jeden zespół! O mamuniu, ile to czasu zajęło mi połapanie się o co w tym wszystkim chodzi! Niezły test inteligencji jak na początek przygody z k-popem! Twórcy zespołu pewnie nie przewidzieli, że chłopaki staną się czołowymi gwiazdami koreańskiej fali i szybko okazało się, że nazwa zespołu Dong Bang Shin Ki (co znaczy tyle, co „wschodzący bogowie wschodu”. Ambitna nazwa, tak na marginesie), skracana często do DBSK, średnio pasuje do międzynarodowych zakusów grupy. Rozwiązaniem okazało się być dokładne przetłumaczenie nazwy na chiński 東方神起 [Tong Vfang Xien Qi], co z kolei zwykło skracać się do TVXQ. W Japonii zaś, jako, że podstawowe znaki kanji mają takie samo znaczenie w kraju kwitnącej wiśni i w Chinach, a różni ich tylko sposób odczytywania, pozostawiono zapis grupy w niezmienionej formie, tyle, że po japońsku czyta się je „Tohoshinki”. Banalnie proste, prawda?

 [DBSK, TVXQ...]

4. Pomysłowe i z sensem:

Trzeba oddać sprawiedliwość, że i agencjom gwiazd zdarzają się kreatywne przebłyski na nazwy swoich zespołów. JJ Project, gdzie dwie litery „J” to po prostu inicjały imion występujących w grupie chłopców, JB (Im Jae Bum) i Jr. (Park Jin Young), albo proste acz zrozumiałe JYJ, utworzone na tej samej zasadzie (JaeJoong, Yoochun, Junsu), nie wprowadzają zamieszania i są na tyle łatwe do zapamiętania, że nie trzeba godzinami medytować, w którym miejscu postawić kropkę albo wmontować cyferkę, żeby wygooglować nowy zespół…

[JJ Project]

JYP Entertainment miało też ciekawy pomysł na zespoły 2PM i 2AM, które pierwotnie były jedną grupą, występującą pod nazwą One Day. Podział na zespoły, gdzie jeden miał być gorący i duszny jak środek dnia, a drugi sączyć senne ballady na dobranoc, jest naprawdę błyskotliwy!

[2PM i ich wyimaginowana kanapka]

Żeby nie było, SM Entertainment również ma swoje momenty twórczego geniuszu. SHINee swoją nazwę wzięło od angielskiego słowa „shine” (błyszczeć, lśnić) oraz koreańskiego sufiksu „ee”, który oznacza osobę, która (w tym przypadku) otrzymuje światło, lub znajduje się w świetle jupiterów. Bardzo odpowiednia i pomysłowa nazwa!

[EXO-K]

EXO też nie jest jakimś głupkowatym zlepkiem przypadkowych superlatyw, ale to skrót od słowa „exoplanet”, czyli planety spoza Układy Słonecznego. Jakkolwiek cała ta historia z drzewem życia i przybyszami z kosmosu, zaprezentowana we wstępie do piosenki „Mama” była dość pokrętna (więcej tutaj)… Całość ma sens i widać, że ktoś chwilkę dłużej zastanowił się nad tym, jak nazwać nową grupę.

5. Mistrzowie pokrętnej logiki:

 [IU]

I na koniec najlepsze, czy odpowiedź na pytanie, co się dzieje, gdy ludzi poniesie fantazja. Niemalże ułańska… Utajone znaczenie niepozornych nazw może onieśmielać swoim głębokim przesłaniem. Weźmy np. taką IU. Jest to skrót od I and You („ja i ty”. Za skromna to panienka nie jest, stawiając siebie na pierwszym miejscu ;), co w teorii ma oznaczać, iż „ja i ty możemy stać się jednością przez muzykę”. Pomijając frapującą tendencję koreańskich gwiazd do łączenia się w jedność, nazwa może sugerować równie dobrze rozdwojenie jaźni albo inną wewnętrzną niespójność. Albo można sobie poczytać dosłownie jako „ijuuuu”, inną wersję poczciwego „fuj”, gdy zobaczy się coś niesmacznego. I to wcale nie ja wymyśliłam tą interpretację! Simon jest dużo bardziej kreatywny niż ja :P

[4minute]

4minute też błysnęły kreatywnością (a dziewczyn w zespole 5, o ironio), gdyż ich nazwa to „cztery minuty, podczas których uwiodą publiczność swoim urokiem” albo (wersja nr 2) z racji tego, że „4” można odczytać literalnie jako cyfrę cztery („four”) albo angielskie „for”, które brzmi dokładnie tak samo, co z kolei tłumaczy się jako „for minute (przez minutę) dziewczyny dadzą z siebie wszystko”. Nie mam pytań… Nie byłam co prawda nigdy na koncercie 4minute, ale średnio zachęcają mnie do zainwestowania kasy w bilet, bo obietnica jednej minuty dobrej zabawy jakoś średnio mnie nie nęci… Chociaż, czy one aby na pewno miały na myśli koncerty?

[f(x)]

To jeszcze nie koniec matematyczno-lingwistyczno-frapujących zagadek. f(x) poszły w swojej filozofii jeszcze krok dalej. Odczytując nazwę wprost, jako matematyczną funkcję, gdzie pod „x” można podstawić dowolną wartości i otrzymać za każdym razem inny wynik, producenci wywiedli teorię, że dziewczęta, analogicznie, potrafią dostosować się i poradzić sobie w każdych warunkach (wow! Głębokie!). Jest jednak i drugie dno! „f” oznacza „flower” a „x” to symbol damskiego chromosomu X, więc nazwa daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z girls bandem, gdzie niewiasty piękne są i eteryczne niczym polne kwiatuszki… Odnoszę wrażenie, że twórca tej nazwy wciągał to samo, co kreatywny ojciec (matka?) nazwy MBLAQ.

[CN Blue]

Do chłopców z CN Blue najwyraźniej doleciały opary pomysłowości wspomnianych wyżej autorów, bo również się twórczo nie oszczędzali. Zaczyna się niezobowiązująco, bo CN to skrót od Code Name, czyli kryptonim Blue, ale BLUE, to bynajmniej nie niewinny, niebieski kolorek, a kolejny skrót pochodzący od pierwszych liter „indywidualnego wizerunku” każdego z członków. I tak mamy B od „Burining”, a więc płonąco-gorącego Lee Jong Hyuna, potem L od „Lovely”, uroczego Kang Min Hyuka, U od „Untouchable”, nietkniętego (LOL!), albo nie lubiącego, gdy się go dotyka (jeszcze lepiej) Lee Jung Shina oraz E od „Emotional”, uczuciowego lidera Jung Yong Hwa. Jestem pod wrażeniem pomysłowości, chłopaki.

Z resztą, nie tylko waszej…

Pozostałe WTF Moments:

Więcej na temat:
„Ju dzium dzium maj halt lajk e laket”, czyli o angielskim w k-popie

sobota, 30 czerwca 2012

Zatańcz ze mną

Co zwróciło Waszą uwagę przy pierwszym spotkaniu z k-popem? Chwytliwy bicik? Odbierająca rozum uroda wykonawców? Dziwaczne stroje? Głębia tekstów? (ma się ten żarcik, nie?) Czy może niewiarygodne układy taneczne? Pewnie wszystko po trochu, ale ja przyznaję szczerze, że właśnie taniec był czymś, co kazało mi obejrzeć kliknięty przez przypadek filmik do końca. A potem jeszcze z jakieś 10 tys. razy… Miałam szczęście zaczynać swoją koreańską przygodę do „Mirotic” DBSK, więc sami rozumiecie…


Taniec jest nieodłączną częścią k-popu i kolorowy, koreański świat popularnych przyśpiewów nie byłby tym samym, gdyby odarto go z tego aspektu. Słaby taniec może i nie zepsuje piosenki, ale rewelacyjny może wywindować na szczyt listy przebojów nawet przeciętny kawałek. Oglądając z rozdziawioną buzią owo idealne połączenie muzyki i ruchu, trudno nawet zastanawiać się nad czymś innym, jak mistrzostwem wykonania poszczególnych sekwencji tańca. Warto jednak wiedzieć, kto stoi za większością tych uzależniających pląsów, które każą nam oglądać dany teledysk po raz tysięczny i co gorsza, samemu próbować różnych podpatrzonych ruchów w zaciszu domowym!

Oby tylko w zaciszu domowym…

Są trzy taneczne instytucje, których nazwy wypada znać: Movement Lifestyle, Rino Nakasone Razalan i PREPIX.



Pod tym szyldem występuje aż 9-tka choreografów, jednak najbardziej znanym i cenionym jest Shaun Evaristo, dyrektor generalny całego przedsięwzięcia. To on stoi za niemal każdą choreografią największych gwiazd YG Entertainment: Big Bang, 2NE1 i Se7en. Jednymi z jego najgłośniejszych dokonań były tańce dla Taeyanga w „Wedding dress” i „I need a girl” oraz słynny G-Dragonowy „Heartbreaker”. Jego styl to fuzja jazzu, hip-hopu, funk, a nawet stepowania! Problem z nazwaniem owego stylu ma nawet sam zainteresowany. Udało mi się znaleźć taką ciekawą wypowiedź pod jego adresem: „Trudno jest zamknąć w słowach styl Evaristo. Jest bardziej złożony niż tradycyjny hip-hop, jest w nim i precyzja, i gładkość, i intensywność ruchów, które wymykają się wszelkim definicjom.”

[Shaun Evaristo]

Jeśli ktoś jest ciekaw, jak to jest pracować z taką sławą, polecam 20-minutowy odcinek „Adventures with YG Entertainment”, gdzie można prześledzić proces powstawania choreografii dla hitu 2NE1 „Clap your hands”. Do obejrzenia tutaj: część I i część II

Rino Nakasone Razalan

Rino, mimo swojego młodego wieku (33 lata, chociaż pewnie dla niektórych młodocianych czytelników, to już pewnie jest wiek co najmniej emerytalny ;), jest prawdziwą legendą w świecie k-popu. Od dłuższego czasu związana jest z SM Entertainment. Lista jej dokonań jest długa i imponująca, by wymienić tylko dla przykładu:

  • SHINee: Replay”, Love Like Oxygen”, Juliette”, Hello”, Lucifer” (przy współpracy z Simem Jaewon)
  • Girls’ Generation: Tell Me Your Wish” (Genie”), Oh!, Hoot
  • Super Junior: No Other” (przy współpracy z Maryss z Paris)
  • BoA: Dangerous”, „Copy and Paste
  • f(x): Chu (song)”, Nu ABO
  • DBSK: Before You Go”,Maximum”, Keep Your Head Down
  
[Rino Nakasone Razalan]

A gdzie narodził się owy talent? Gdzieś w prefekturze Okinawa w Japonii. Jej nazwisko nie jest znane tylko w Azji, gdyż razem z grupą taneczną Beat Freeks wzięła udział w trzeciej edycji programu „America’s Best Dance Crew”, gdzie finalnie zajęła drugie miejsce. To dokonanie otworzyło przed nią drzwi do tanecznej kariery! Występowała z takimi gwiazdami jak: Britney Spears (dla niej stworzyła też choreografię do „Toxic”), Missy Elliott, Chris Brown, Janet Jackson, czy Justinem Bieberem. Przez jakiś czas była też członkinią amerykańskiego girls bandu The Pussycat Dolls. Jednak to namiętny romans z Koreą przyniósł jej awans do grona tanecznych bogów.

Zapytana o to, czym kieruje się przy tworzeniu choreografii do konkretnych piosenek, odpowiedziała: „Zawsze biorę pod uwagę styl i możliwości poszczególnych artystów, ale w większości po prostu słucham piosenek – chcę, by muzyka ożyła dzięki choreografii”.

PREPIX

PREPIX to kolejna firma założona przez zespół profesjonalnych tancerzy i choreografów, którzy szczególnie upodobali sobie współpracę z Jay Parkiem (polecam klip „Tonight”, który wspaniale obrazuje styl grupy) oraz B2ST. Dla tych ostatnich stworzyli takie choreografie jak: Fiction”, Breath”, Shock” czy Beautiful”. Poza tym są odpowiedzialni za oprawę taneczną kilku piosenek G.Na oraz występów scenicznych chłopaków z 2PM z ich trasy koncertowej z singlem „Only You”.


Styl PREPIXu określany jest jako jazz-funk z elementami hip-hopu i poppingu. Jest on na tyle charakterystyczny i unikatowy, że grupa zyskała uznanie w tanecznych kręgach. Wygrali niemal wszystkie możliwe konkursy w Korei i zabłysnęli w programie „Urban Dance Showcase”. To, co odróżnia tę grupę od innych podobnych jest fakt, że nie zadowoliła ich wątpliwa sława k-popowych choreografów i tancerzy tła, a postanowili poświęcić się własnemu projektowi. Nagrali dwie piosenki „Love’s Little Helpers” z udziałem G.Na i rapera Dok2 oraz „Magic Glasses” z Yong Jun Hyungiem z B2ST, Beenzino, Esna i gościnnym występem Jay Parka. Piosenki może nie są najwspanialszym dokonaniem muzycznym na świecie, ale nie taka ich rola. Są one tylko tłem do wspaniałego układu tanecznego. PREPIX szczyci się tym, że w ich występach została zachowana idealna równowaga pomiędzy wypracowaną choreografią, a freestylem, co doskonale widać zwłaszcza w „Magic Glasses”. Siłą rzeczy, tworząc tańce dla k-popowch grup, nie ma mowy o tym, by pozostawić wykonawcom miejsce na nieskrępowane pląsy. Pewnie dlatego tancerze PREPIXu postanowili dać sobie możliwość pełni artystycznego wyrazu.

 
Choć może się wydawać, że większość tancerzy i choreografów pozostaje w cieniu k-popowych gwiazd, nie da się zanegować ich ogromnego wpływu na ludzkie umysły. Mniemam, że nie tylko ja, oglądając kolejny klip, mam ochotę zerwać się z fotela i zacząć wymachiwać rękoma razem z DBSK czy Big Bang! Czasem nawet pokuszę się o nauczenie się tego i owego ruchu, a co gorsza, nawiedzają mnie okresowe i coraz silniejsze pokusy, by podjąć wyzwanie i nauczyć się danej choreografii w całości. No bo skoro ajumy mogą, to ja mam być gorsza?!


Powyższy klip to nagranie z zajęć tanecznych, jakich wiele w Korei. Na tym konkretnym możemy oglądać efekty wysiłków koreańskich matek. Myślę, że filmik doskonale podsumowuje taneczne szaleństwo, jakie ogarnia miłośników k-popu. Nie ważne ile ma się lat, z jakiego jest się kraju, taniec jest czymś tak uniwersalnym i ponadkulturowym, że przemawia do każdego. Sam Shaun Evaristo powiedział, że „by się zrozumieć, wystarczy tylko taniec. Musimy tylko sobie zaufać.

Ilość naśladowców i „coverów” poszczególnych piosenek, które można znaleźć w internecie, jest onieśmielająca! Tańczą wszyscy: uczniowie podstawówek i liceów, studenci, pracownicy wielkich korporacji, matki karmiące, fani miejscowi i zagraniczni… Niektóre grupy zdołały nawet przebić się do świata show-biznesu i tańczą razem ze swoimi idolami. W Korei odbywają się internetowe oraz tradycyjne konkursy tańca do k-popowych hitów, niezliczona jest ilość warsztatów i szkół tanecznych, które się w tym gatunku specjalizują. Z cyklem warsztatów do Północnego Hollywood w zeszłym roku zawitali m.in. Evaristo i Mari Martin, ucząc chętnych najsłynniejszych k-popowych ruchów (fuksiarze!).

 [B.A.P. "Warrior"]

Na czym polega magia owych układów? Rino Nakasone Razalan chyba najlepiej podsumowała ten fenomen: “Myślę, że k-pop ma w sobie wiele elementów, które były typowe dla przemysłu rozrywkowego minionych lat, z MJ, Janet Jackson, TLC i MC Hammer na czele. Sprawiali, że chcieliśmy robić, to co oni, bo wyglądało to tak wspaniale.”

A teraz chwila prawdy. Kto oprócz mnie pląsa po pokoju, usiłując załapać o co chodzi w tych długich podskokach SHINee z „Sherlocka”? :>


Więcej na temat:Muzyka/Idole

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 26 czerwca 2012

Przebieranki

Doskonale pamiętam, jak któregoś pięknego dnia, przeglądając zdjęcia w poszukiwaniu tapetki z G-Dragonem na pulpit, moje oczy po raz pierwszy ujrzały… G-Dragonię… Bardzo nie zszokowało mnie to odkrycie, bo Japończycy już wcześniej przyzwyczaili mnie do tego i owego. Wzruszyłam więc ramionami, stwierdzając, że G-Dragonia urodą nie grzeszy (o moja ignorancji tamtych lat!), po czym powróciłam do swoich poszukiwań.

 [wybacz mi, G-Dragonio! Wtedy jeszcze nie występowałaś w tej niepowtarzalnej 
wersji "Secret Garden"!
No skąd miałam wiedzieć?!]


Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że odkryte przeze mnie zjawisko, bynajmniej nie jest jednostkowym wyskokiem szalonego fashonisty, a obowiązującym trendem w k-popie. Czy jest choć jeden boys band, który nie ma na koncie przeróbki jakiegoś girls bandowego hitu albo sesji w spódniczkach? Super Junior są bezapelacyjnymi mistrzami przebieranek i ich wykonanie hitu SNSDHow Gee” stało się jednym z klasyków w k-popowej historii.


Przebieranie się mężczyzn w damskie stroje nie jest oczywiście niczym nowym ani typowo azjatyckim. W mojej podstawówce dzień wagarowicza uznany byłby za niebyły, jeśli w szkole nie pojawiłby się choć jeden chłopak w pończochach i z wypchanym stanikiem. To samo działo się na karnawałowych balach przebierańców, a z tego co widziałam i w Ameryce nie brak podobnych kostiumów z okazji Halloween. W naszej telewizji nie widzi się jednak zbyt wiele podobnych „wyskoków”, bo słusznie uznawane są za tandetne. Dlaczego więc w Korei przebieranki urosły do rangi k-popowego musu?

Mam nadzieję, że nie zostanę zlinczowana za to, co zaraz powiem, ale spójrzmy prawdzie w oczy: k-pop to nie jest bardzo ambitna dziedzina kultury i ciężko nazywać większość pląsających dziewczyn i chłopców „artystami”. Zdarzają się wyjątki, ale w większości są to po prostu uzdolnieni muzycznie i tanecznie ludzie, których głównym zadaniem jest dostarczanie rozrywki tłumom. I na tym polu nie mają sobie równych, nie ma nawet co dyskutować! Każdy element ich występów jest dokładnie przemyślany i wyćwiczony, a wszystko w trosce o to, byśmy się świetnie bawili (a oni zarobili przy okazji trochę kasy). Boys bandowe covery dziewczyńskich hitów nie mają zapewne innego celu, niż właśnie rozbawienie publiczności. Wystarczy posłuchać reakcji tłumu, gdy chłopcy pojawiają się na scenie z perukami na głowach. Nie będę też przeczyć, że i mnie bawią te przebieranki i przerysowane aegyo. Trudno nie uśmiechnąć się, gdy znani ze swojego buchającego testosteronu chłopcy z 2PM wyskakują nagle z różem na policzkach i kokardami na włosach, większymi niż ich głowy.


Jakkolwiek dla wielu takie przebieranki to niewinna rozrywka, należy zdać sobie sprawę, że istnieje też i ciemniejsza strona medalu. Może dziwić, że w patriarchalnej Korei, gdzie role związane z płcią są ściśle wyznaczone, nikt nie widzi niczego zdrożnego w tym, że idole młodzieży przebierają się w damskie ciuszki. Zwróćmy jednak uwagę na kontekst, w jakim te występy mają miejsce. Gdy panowie zakładają wysokie obcasy i fikuśne peruki, wyginając się figlarnie do kamery, już na pierwszy rzut oka wiemy, że dzieje się tak dla żartu. Wystarczy spojrzeć na rozbaraszkowane miny występujących chłopców, by wiedzieć, że nie podchodzą do tego poważnie i chcą jedynie rozbawić publiczność. Sami często ledwo tłumią śmiech. Tylko dlaczego mężczyzna w damskich strojach, naśladujący choreografię girls bandów jest tak śmieszną postacią? Czyżby jakakolwiek próba wyjścia mężczyzn poza ich kulturowo narzucony wizerunek skazana była na śmieszność? Czy może to stereotypowa kobiecość i przypisywany jej manieryzm jest obiektem kpin?

[Donghoa z U-KISS 
ładniejsza, niż oryginalny Dongho! @__@]

Najłatwiej zauważyć ten fenomen porównując przeróbki „męskich” hitów w wykonaniu girls bandów. Przebieranki nie są bowiem wyłączną domeną panów. Gdy dziewczęta zakładają na siebie garnitury i peruki z krótkimi włosami, ich pojawieniu się na scenie bynajmniej nie towarzyszą salwy śmiechu. Boys bandowe piosenki w ich wykonaniu są dokładnie dopracowane, wykonywane ze skupieniem i poważną miną, a skomplikowane choreografie mają wyćwiczone do perfekcji. Zupełnie, jakby chciały udowodnić, że mimo iż są kobietami, potrafią śpiewać i tańczyć równie dobrze, jak ich koledzy. Takiej powagi i precyzji wykonania próżno szukać w coverach poprzebieranych chłopców.

 [dziewczyny wykonują piosenki boys bandów]

[i chłopcy bawią się grils bandowymi hitami]

Uczciwie trzeba przyznać, że niemal w 99% przypadków choreografie boys bandów są dużo bardziej skomplikowane, niż te tworzone na potrzeby grup dziewczęcych. Tak na szybko przychodzi mi na myśl tylko BoA, której układy taneczne zawsze robią na mnie duże wrażenie. Grupowe tańce reszty pań są miłe dla oka, ale… szału nie robią. Dużo w nich machania nogami (czemu od razu stają mi przed oczyma łydki Sistar?!), przeciągania dłońmi wokół twarzy, kręcenia pupą i wypychania klatki piersiowej. Ktoś mądrzejszy ode mnie (Sonyeo) przeanalizował nawet sposób, w jaki oko kamery pokazuje nam występy na żywo śpiewających chłopców i dziewcząt. Sama wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale gdy na scenie występują chłopcy, mamy dużo więcej zbliżeń na ich twarze i ujęć całej grupy, by lepiej pokazać tanecznych kunszt, niż w przypadku dziewczyn. Gdy na scenie pojawiają się girls bandy, zdecydowanie częściej oko kamery koncentruje się na erogennych częściach ich ciał (biodra, twarz ale od razu z dekoltem w pakiecie). Niezbyt często możemy oglądać je w całej krasie, nie rozczłonkowane przez ciasne kadry. Najwyraźniej dziewczyny jako takie, nie są aż tak interesujące, jak każda z ich idealnych części ciała. Niezbyt skomplikowane układy choreograficzne ułatwiają więc kamerzystom zadanie wychwycenia tych fragmentów, które ich zdaniem, są najciekawsze.

Sądzę, że właśnie z tego powodu girls bandy podejmują się wykonywania „męskich” piosenek, by udowodnić sobie i całemu światu, że też potrafią tańczyć i nieźle śpiewać. Co ciekawe, przy takich występach kamerzyści stosują techniki, jak przy popisach boys bandów.

[Kevinia (z U-KISS)! Twoja uroda mnie onieśmiela! Poważnie! @__@
To nie fair, żeby faceci byli tak ładni!!]

Inna rzecz, że dziewczyny nie mogą sobie pozwolić na wygłupy w męskich strojach, bo przecież naśmiewać się z mężczyzn nie wypada. Działacze stowarzyszenia na rzecz ochrony praw koreańskich mężczyzn jak nic dostaliby ataku apopleksji, gdyby panie ośmieliłby się robić sobie żarty z dostojnych i godnych najwyższego szacunku żywicieli rodzin. Kobieta, okazjonalnie zakładająca na siebie garnitur, nie jest ani trochę zabawna. Taki strój dodaje jej powagi i drapieżności, ma sprawić, by publiczność potraktowała ją bardziej serio.

Członkinie SNSD w 2011 roku wzięły udział w sesji fotograficznej dla Vogue Korea, w której wystąpiły w białych garniturach, przyjmując męskie pozy. Sesja była jednocześnie materiałem promocyjnym Diora, więc możemy być w 100% pewni, że wybór takiej a nie innej stylizacji dla tak uznanej marki nie był przypadkowy. Dziewczyny z SNSD często stawiane są jako ideały damskiej urody w Korei, jednak w tej sesji to nie kobiecość znajduje się w centrum uwagi, a właśnie ich męski pierwiastek. Kobiecość zdaje się być jedynie dodatkiem do męskich póz, które mają wzbudzać szacunek tak dla samych modelek, jak i dla promowanej przez nie marki.


Co ciekawe, z tak pozytywnymi reakcjami na damskie przebieranki spotykamy się tylko w przypadku, gdy są to sporadyczne występy. Fani SNSD pokochali ową sesję w bieli, bo była czymś tak różnym od tradycyjnego wizerunku zespołu. Z podobnym entuzjazmem nie spotyka się już Amber, członkini zespołu f(x), która znana jest ze swojego konsekwentnego, chłopięcego stylu. Nie trudno jest znaleźć w sieci komentarze potępiające jej brak kobiecości. Fanki Amber często nazywają siebie „noonami” (zwrot, jakim posługuje się chłopak w stosunku do starszej siostry/dziewczyny), co tylko podsyca dwuznaczności, krążące wokół tej dziewczyny.

[Amber z f(x)]

Panowie również nie mają w życiu łatwo, bo ci, którzy znani są ze szczególnie częstych występów w damskich strojach, nie raz muszą tłumaczyć się przy okazji różnych wywiadów i variety shows ze swojej orientacji seksualnej. Kim Heechul z Super Junior mógłby zapewne sporo o tym opowiedzieć.

[Heechula w jednym ze swoich występów]

Jak łatwo zatem zauważyć, mężczyźni mogą przebierać się w sukienki pod warunkiem, że nie prokurują przy tym sytuacji, które poddałyby w wątpliwość ich seksualne preferencje. Przy okazji omawiania fenomenu yaoi pisałam, że homoseksualizm wciąż nie jest w Korei akceptowany (tutaj). Może i Koreanki kręci widok obściskujących się dwóch przystojnych panów na ekranie, ale taka sama scena w życiu (a nie daj Bóg, we własnej rodzinie) nie znalazłaby takiego samego poklasku. Heteroseksualni mężczyźni bardzo często uważają gejów za psychicznie chorych (transwestyci bynajmniej nie są traktowani lepiej), dlatego wszelkiego typu żarty pod ich adresem nie są uważane za nietakt. Wielu przedstawicieli starszego pokolenia jest święcie przekonanych, że w Korei w ogóle nie ma takiej „zarazy” jak homoseksualizm, a jeśli już się jakiś przypadek zdarzy, to wirus tego choróbska na pewno został przywieziony przez tych straszliwych obcokrajowców (więcej o postrzeganiu białych ludzi w Korei tutaj)!

Chociaż podobna postawa jest bardzo krzywdząca i powinna oburzać, nie chcę zabrzmieć zbyt ofensywnie w stosunku do Koreańczyków. Byłoby skrajną hipokryzją i ignorancją potępiać koreańskie społeczeństwo i nazywać ich zacofanym ciemnogrodem, bo gdy sami spojrzymy na nasze polskie podwórko, zauważymy, że i u nas wcale nie jest tak różowo. Poza tym należałoby spojrzeć szczerzej na problem i uświadomić sobie, że demokracja oraz wolność słowa jest zupełnie młodym tworem na ziemiach półwyspu. Za jej początek można by mniej więcej uznać czasy prezydentury Roh Tae Woo, który sprawował rządy na początku lat 90-tych. Przez te niespełna 20 lat demokratycznych rządów dokonały się niewyobrażalne zmiany i gwałtowny rozwój kraju. Biedne, wyniszczone wojnami państwo przeobraziło się w gospodarczą potęgę, ale ekonomiczne zmiany nie idą w parze z równie szybkimi przemianami w umyśle i kulturze narodu. Moim zdaniem i tak trzeba doceniać ogrom pracy, jaki włożono na rzecz równouprawnienia kobiet oraz swobód obywatelskich. By zajmować się takimi górnolotnymi tematami jak tolerancja, równouprawnienie i wolność, trzeba mieć najpierw podstawy do godnej egzystencji. Tylko tych, którzy na co dzień nie muszą walczyć o to, by mieć co włożyć do garnka, mogą pozwolić sobie na taki luksus.

[JaeJoonga z JYJ]

A w Korei do dziś nie wypada wyśmiewać się z wielu tematów. Polityka, kultura korporacyjna i możni ich świata to dość śliskie tematy, których rozsądniej jest nie ruszać. Nigdy nie wiadomo z której strony, rzucone słowa krytyki, mogą ugryźć mówiącego w cztery litery… Zawsze znajdzie się jakiś pociotek albo znajomy, który pracuje w rządowym biurze, czy oddziale korporacji X, którym nasze żarty mogą pośrednio zaszkodzić. A honor i zachowanie twarzy to cnoty najwyższe w koreańskim społeczeństwie.

Dlatego łatwiej jest odwołać się do tematów mniej drażliwych, nie czyniących (teoretycznie) nikomu szkody. Bo co złego może być w dziewiątce chłopaków, uśmiechających się słodko i biegających po scenie z umalowanymi żęskami?

Na pocieszenie mogę dodać, że i na tym polu pojawiają się pierwsze jaskółki pozytywnych zmian, których próżno by szukać w niby naszym zachodnim, „postępowym” świecie. Junsu w klipie do „Tarantallegra” pojawia się przez moment wystylizowany na przecudnej urody panienkę (bez żadnej ironii tym razem, serio!), a dziś natknęłam się na te zdjęcia promujące najnowszy singiel Super Junior „Sexy, Free & Single”.

[Siwona z Super Junior (z prawej)]

[Junsa z "Tarantallegry"]

Jak widać, w tych ujęciach nie ma nic z żartu ani kpiny. Powstały one tylko po to, by cieszyć oko, pokazując, że kulturowe role narzucone płciom nie są absolutem, i że mężczyzna w damskich strojach, może być tak samo piękny, jak kobieta w męskim ubraniu.



P.S. Jeśli macie ochotę na większą dawkę poprzebieranych panów, polecam ten post

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...