czyli o cenzurze w k-popie
Myślę, że w życiu każdego nie-koreańskiego miłośnika k-popu przychodzi taki moment, kiedy zadaje sobie pytanie: „what the f**k!?”. I bynajmniej nie jest okrzyk zaskoczenia po obejrzeniu kolejnego, przesłodzonego do granic klipu jakiegoś girls bandu. Nie, nie… Nie-koreański fan k-popu jest już zbyt wgryziony w temat, by tego typu rzeczy miały robić na nim wrażenie. Owo wołanie o pomstę do nieba adresowane jest do koreańskiego Ministerstwa do spraw równouprawnienia i rodziny, które to raz na jakiś czas postanawia wciągnąć kilka piosenek na listę utworów zakazanych.
Nasz wytrwały nie-koreański fan k-popu nie jest jakoś bardzo zszokowany faktem istnienia cenzury w korańskim show-biznesie. Owszem, może z początku był nieco zaskoczony, ale skoro namiętnie słucha muzyki z najodleglejszych krańców świata, możemy założyć, że ma szerokie horyzonty i nie utrzymuje, że jego własny sposób patrzenia na świat i standardy, do których się przyzwyczaił, są jedyne i obowiązujące. Koreańczycy postanowili, że będą filtrować treści pokazywane w telewizji i chronić wrażliwe, młodzieńcze umysły? Dlaczegóż by nie? Patrząc na to, co pokazuje się w zachodnich mediach, ma się ochotę przyklasnąć koreańskim pomysłom. Jednak nasz gorliwy fan w pewnym momencie zauważa pewne rozbieżności w logice wciągania piosenek na zakazaną listę. Jedni artyści zostają „zbanowani” za używanie młodzieżowego slangu, podczas gdy innym pozwala się błyskać gaciami i miziać się w niedwuznaczny sposób, tudzież promować zdradę w związku. I tak wracamy do podstawowego i inaugurującego ten post pytania: what the f**k!?
Pierwszy raz zetknęłam się ze „zbanowaniem” piosenki przy okazji wydania przez duet G-Dragon i T.O.P. z Big Bang ich drugiego singla „Ppeogi gayo”. Ministerstwo stwierdziło wtedy, iż tekst piosenki jest „szkodliwy dla narodowej psychiki” i zakazano pokazywania klipu w tv i emitowania go w radiu. GD i TOP (tudzież ich agencja) nie ugięli się wtedy pod presją i mimo sugestii, nie zmienili tekstu. Jak nie trudno się domyślić, cała afera tylko pomogła promocji singla, a ilość wyświetleń klipu w internecie w przeciągu kilku dni osiągnęła astronomiczny wymiar.
Cóż takiego „szkodliwego dla narodowej psychiki” kryje się w tekście piosenki? Nie tylko dla mnie do dziś pozostaje to zagadką uniwersum. Chłopaki śpiewają sobie jacy to są wspaniali i popularni, jak to wszyscy chcą ich naśladować i generalnie, że są the best. Nie jest to może zbyt skromne i zgodne z koreańskimi normami dobrego wychowania, ale jakoś nikomu nie przeszkadzało wypuścić na rynek singiel 2NE1 „I’m the best”, gdzie dziewczęta również pokorą nie grzeszą. Podobno całe zamieszania z piosenką GD i TOP polegało na tym, że panowie używają w niej slangowego wyrażenia „ppeogi gayo”, które w angielskim tłumaczeniu zostało przełożone na „knock out”. Znaczy ono mniej więcej tyle, co określenie czegoś genialnego, niesamowitego, super cool. Wydaje się, że może polskim odpowiednikiem byłby przymiotnik „zajebisty”, z tym, że koreańskie „ppeogi gayo” nie ma w ogóle charakteru „brzydkiego słowa”. Ciężko więc orzec, czego tak strasznego Ministerstwo doszukało się w „Ppeogi gayo”.
Innym kwiatkiem na „zakazanej liście” jest singiel DBSK „Before you go”. Pamiętasz zapewne dobrze owy klip. Fajna piosenka, genialny teledysk, który ogląda się jak film akcji. Changminek ze spluwą w ręką, wyglądający jak skośnooka, lepsza wersja Bonda, Yunho robiący porządek z bandziorami i załatwiając ich z półobrotu… Może i nam, zdeprawowanym ludziom zachodniej cywilizacji, wideo się podobało, ale Ministerstwo orzekło autorytatywnie, iż klip jest „szkodliwy dla młodzieży”. Ponoć nasze boskie chłopaki promują przemoc i hazard. Jeśli chciałabyś sobie kupić album z ową piosenką, to trzeba się będzie wylegitymować, bo ma oznaczenie, że przeznaczony jest dla osób powyżej 19-tego roku życia, a piosenkę obejrzeć/posłuchać w koreańskich mediach można jedynie po 22:00. A to, że we wspomnianym wyżej „I’m the best” dziewczyny na koniec piosenki robią totalną rozpierduchę na planie, używając bejsboli i kałachów? Oj tam, oj tam…
Co będę z resztą odwoływać się tylko do jednej piosenki. Weźmy na przykład taki zespół Teen Top. Jak sama nazwa skazuje, chłopaki śpiewające w tym bendzie nie mają więcej niż 17 lat, a ostatni teledysk, który pokazywany jest w telewizji, „No more pefrume on you” pokazuje historię lidera zespołu, który to z uśmiechem na ustach zdradza swoją dziewczynę z duuuużo starszą kobietą.
Morał piosenki jest taki, że gdy dziewczyna zaczyna coś podejrzewać, bo zwąchała na twojej koszuli zapach nie znanych jej perfum, należy kupić obu takie same, żeby każda myślała, że to jej perfumami pachnie jej chłopak… Na koniec zaś, gdy podły oszust zostaje nakryty przez swoją młodszą dziewczynę, cóż się dzieje? Obie kobiety strzelają mu w twarz i wychodzą? Skruszony, usiłuje błagać którąś o wybaczenie? A gdzie tam! Chłopak uśmiecha się słodko, z miną „och ty, głupiutka gąsko, co robisz w miejscu, w którym nie powinno cię być” i koniec. Kurtyna i oklaski. Taki model traktowania kobiet nie jest szkodliwy dla młodzieży, no gdzież by…
Omówmy jeszcze jeden singiel Teen Top. Uwielbiam ich piosenkę „Supa Luv”, ale przyznaję, że teledysk jest nawet dla mnie nieco przerażający.
Około trzydziestoletni facet siedzi sobie sam w mieszkaniu, popija poranną kawkę w rozchełstanym szlafroczku, włącza swój super-wypaśny komputer przyszłości, wybiera sobie chłopców, wpisuje „Supa Luv (= Super Love)” i do zamkniętego, odizolowanego pomieszczenia bez okien i drzwi wpadają mocno nieletni chłopcy, którzy to zaczynają tańczyć (mniemam, że dla pana w rozchełstanym szlafroczku) śpiewając o wspaniałej miłości. Gdy już nieco popatrzymy sobie na pląsających młodzianów pojawia się szybkie ujęcie pana od szlafroczka, tyle, że już bez szlafroczka i pod prysznicem, wspartego niedbale o szybę, z miną zboczeńca-podglądacza typu "chcę cię tu i teraz". Nie wiem jaki morał płynie z tego teledysku, ale moje skojarzenia mocno mnie niepokoją. Ale widać, tutaj Ministerstwo do spraw równouprawnienia i rodziny nie doszukało się niczego podejrzanego…
Skoro jesteśmy już przy tematach około seksualnych… Jak myślę, trudno zapomnieć klip i piosenkę Junsu z DBSK „Intoxication”.
Wirujące klaty, szorowanie podłogi kolanami, przeciągłe dotknięcia wargi (generalnie duuuużo dotykania samego siebie to tu to tam) i do tego niedwuznaczny tekst, by nikt nie miał wątpliwości co chodzi: „I know that you want me…”, „Kiss and touch me taste and touch me baby” (Wiem, że mnie pragniesz… Pocałuj i dotknij mnie, skosztuj i dotknij mnie, kochanie). Nie powinno zatem dziwić, że twórcy piosenki od samego początku celowali w japoński rynek wydawniczy, gdyż w Korei piosenka nie miała szans na ukazanie się w mediach. OK, ja rozumiem, dbanie o umysły młodzieży, chronienie ich młodych, wrażliwych umysłów przed atakiem rozbuchanego przesadnym erotyzmem, perwersyjnego idola Junsu. Spoko. Ale z jakieś dwa miesiące temu moje oczęta cóż zobaczyły na youTube i przeczytały, że Ministerstwo nawet nie mrugnęło przy wypuszczaniu klipu na rynek? „Bubble Pop” Hyuny pomimo błyskania bielizną spod przykrótkiej spódniczki i obmacywanie się tu i ówdzie jest wg władz totalnie w porządku i piosenka jak gdyby nigdy nic króluje na listach wakacyjnych hitów.
Przykładów tego typu pokrętnej logiki można by mnożyć w nieskończoność. Jak to możliwe, że niektóre piosenki zostają „zbanowane” za dwie linijki w tekście takie jak: „Ponieważ jestem pijany” oraz „Między rozpiętością dymu papierosowego” (Kim Hyun Joong „Please”) a inne otwarcie śpiewają o tym jak fajnie iść na imprezę i się ubzdryngolić i nikt nie widzi w tym niczego niestosowanego? No cóż. Pozostaje tylko mało elegancko zapytać „what the f**k!?”.
EDIT: Małe sprostowanie. Właśnie wyczytałam na allkpop.com, że HyunA doczekała się jednak upominającego machania palcem wskazującym od strażników koreańskiej moralności. 4-tego sierpnia bieżącego roku Korea Broadcasting and Communications Review Committee (Koreańska komisja do spraw telewizji i mediów*) wydała oświadczenie, iż występy Hyuny (zarówno klip jak i taniec na koncertach), promujące piosenkę „Bubble Pop” są „seksualnie zbyt agresywne”. W odpowiedzi wytwórnia Cube Entertainment, która opiekuje się piosenkarką, niemal natychmiast zaprzestała promocji piosenki i odwołała występy Hyuny w zaplanowanych programach telewizyjnych.
Więcej na temat:
Potwór spod łóżka
Na podstawie:
www.eatyourkimchi.com
www.allkpop.com
Myślę, że w życiu każdego nie-koreańskiego miłośnika k-popu przychodzi taki moment, kiedy zadaje sobie pytanie: „what the f**k!?”. I bynajmniej nie jest okrzyk zaskoczenia po obejrzeniu kolejnego, przesłodzonego do granic klipu jakiegoś girls bandu. Nie, nie… Nie-koreański fan k-popu jest już zbyt wgryziony w temat, by tego typu rzeczy miały robić na nim wrażenie. Owo wołanie o pomstę do nieba adresowane jest do koreańskiego Ministerstwa do spraw równouprawnienia i rodziny, które to raz na jakiś czas postanawia wciągnąć kilka piosenek na listę utworów zakazanych.
Nasz wytrwały nie-koreański fan k-popu nie jest jakoś bardzo zszokowany faktem istnienia cenzury w korańskim show-biznesie. Owszem, może z początku był nieco zaskoczony, ale skoro namiętnie słucha muzyki z najodleglejszych krańców świata, możemy założyć, że ma szerokie horyzonty i nie utrzymuje, że jego własny sposób patrzenia na świat i standardy, do których się przyzwyczaił, są jedyne i obowiązujące. Koreańczycy postanowili, że będą filtrować treści pokazywane w telewizji i chronić wrażliwe, młodzieńcze umysły? Dlaczegóż by nie? Patrząc na to, co pokazuje się w zachodnich mediach, ma się ochotę przyklasnąć koreańskim pomysłom. Jednak nasz gorliwy fan w pewnym momencie zauważa pewne rozbieżności w logice wciągania piosenek na zakazaną listę. Jedni artyści zostają „zbanowani” za używanie młodzieżowego slangu, podczas gdy innym pozwala się błyskać gaciami i miziać się w niedwuznaczny sposób, tudzież promować zdradę w związku. I tak wracamy do podstawowego i inaugurującego ten post pytania: what the f**k!?
Pierwszy raz zetknęłam się ze „zbanowaniem” piosenki przy okazji wydania przez duet G-Dragon i T.O.P. z Big Bang ich drugiego singla „Ppeogi gayo”. Ministerstwo stwierdziło wtedy, iż tekst piosenki jest „szkodliwy dla narodowej psychiki” i zakazano pokazywania klipu w tv i emitowania go w radiu. GD i TOP (tudzież ich agencja) nie ugięli się wtedy pod presją i mimo sugestii, nie zmienili tekstu. Jak nie trudno się domyślić, cała afera tylko pomogła promocji singla, a ilość wyświetleń klipu w internecie w przeciągu kilku dni osiągnęła astronomiczny wymiar.
Cóż takiego „szkodliwego dla narodowej psychiki” kryje się w tekście piosenki? Nie tylko dla mnie do dziś pozostaje to zagadką uniwersum. Chłopaki śpiewają sobie jacy to są wspaniali i popularni, jak to wszyscy chcą ich naśladować i generalnie, że są the best. Nie jest to może zbyt skromne i zgodne z koreańskimi normami dobrego wychowania, ale jakoś nikomu nie przeszkadzało wypuścić na rynek singiel 2NE1 „I’m the best”, gdzie dziewczęta również pokorą nie grzeszą. Podobno całe zamieszania z piosenką GD i TOP polegało na tym, że panowie używają w niej slangowego wyrażenia „ppeogi gayo”, które w angielskim tłumaczeniu zostało przełożone na „knock out”. Znaczy ono mniej więcej tyle, co określenie czegoś genialnego, niesamowitego, super cool. Wydaje się, że może polskim odpowiednikiem byłby przymiotnik „zajebisty”, z tym, że koreańskie „ppeogi gayo” nie ma w ogóle charakteru „brzydkiego słowa”. Ciężko więc orzec, czego tak strasznego Ministerstwo doszukało się w „Ppeogi gayo”.
Innym kwiatkiem na „zakazanej liście” jest singiel DBSK „Before you go”. Pamiętasz zapewne dobrze owy klip. Fajna piosenka, genialny teledysk, który ogląda się jak film akcji. Changminek ze spluwą w ręką, wyglądający jak skośnooka, lepsza wersja Bonda, Yunho robiący porządek z bandziorami i załatwiając ich z półobrotu… Może i nam, zdeprawowanym ludziom zachodniej cywilizacji, wideo się podobało, ale Ministerstwo orzekło autorytatywnie, iż klip jest „szkodliwy dla młodzieży”. Ponoć nasze boskie chłopaki promują przemoc i hazard. Jeśli chciałabyś sobie kupić album z ową piosenką, to trzeba się będzie wylegitymować, bo ma oznaczenie, że przeznaczony jest dla osób powyżej 19-tego roku życia, a piosenkę obejrzeć/posłuchać w koreańskich mediach można jedynie po 22:00. A to, że we wspomnianym wyżej „I’m the best” dziewczyny na koniec piosenki robią totalną rozpierduchę na planie, używając bejsboli i kałachów? Oj tam, oj tam…
Co będę z resztą odwoływać się tylko do jednej piosenki. Weźmy na przykład taki zespół Teen Top. Jak sama nazwa skazuje, chłopaki śpiewające w tym bendzie nie mają więcej niż 17 lat, a ostatni teledysk, który pokazywany jest w telewizji, „No more pefrume on you” pokazuje historię lidera zespołu, który to z uśmiechem na ustach zdradza swoją dziewczynę z duuuużo starszą kobietą.
Morał piosenki jest taki, że gdy dziewczyna zaczyna coś podejrzewać, bo zwąchała na twojej koszuli zapach nie znanych jej perfum, należy kupić obu takie same, żeby każda myślała, że to jej perfumami pachnie jej chłopak… Na koniec zaś, gdy podły oszust zostaje nakryty przez swoją młodszą dziewczynę, cóż się dzieje? Obie kobiety strzelają mu w twarz i wychodzą? Skruszony, usiłuje błagać którąś o wybaczenie? A gdzie tam! Chłopak uśmiecha się słodko, z miną „och ty, głupiutka gąsko, co robisz w miejscu, w którym nie powinno cię być” i koniec. Kurtyna i oklaski. Taki model traktowania kobiet nie jest szkodliwy dla młodzieży, no gdzież by…
Omówmy jeszcze jeden singiel Teen Top. Uwielbiam ich piosenkę „Supa Luv”, ale przyznaję, że teledysk jest nawet dla mnie nieco przerażający.
Około trzydziestoletni facet siedzi sobie sam w mieszkaniu, popija poranną kawkę w rozchełstanym szlafroczku, włącza swój super-wypaśny komputer przyszłości, wybiera sobie chłopców, wpisuje „Supa Luv (= Super Love)” i do zamkniętego, odizolowanego pomieszczenia bez okien i drzwi wpadają mocno nieletni chłopcy, którzy to zaczynają tańczyć (mniemam, że dla pana w rozchełstanym szlafroczku) śpiewając o wspaniałej miłości. Gdy już nieco popatrzymy sobie na pląsających młodzianów pojawia się szybkie ujęcie pana od szlafroczka, tyle, że już bez szlafroczka i pod prysznicem, wspartego niedbale o szybę, z miną zboczeńca-podglądacza typu "chcę cię tu i teraz". Nie wiem jaki morał płynie z tego teledysku, ale moje skojarzenia mocno mnie niepokoją. Ale widać, tutaj Ministerstwo do spraw równouprawnienia i rodziny nie doszukało się niczego podejrzanego…
Skoro jesteśmy już przy tematach około seksualnych… Jak myślę, trudno zapomnieć klip i piosenkę Junsu z DBSK „Intoxication”.
Wirujące klaty, szorowanie podłogi kolanami, przeciągłe dotknięcia wargi (generalnie duuuużo dotykania samego siebie to tu to tam) i do tego niedwuznaczny tekst, by nikt nie miał wątpliwości co chodzi: „I know that you want me…”, „Kiss and touch me taste and touch me baby” (Wiem, że mnie pragniesz… Pocałuj i dotknij mnie, skosztuj i dotknij mnie, kochanie). Nie powinno zatem dziwić, że twórcy piosenki od samego początku celowali w japoński rynek wydawniczy, gdyż w Korei piosenka nie miała szans na ukazanie się w mediach. OK, ja rozumiem, dbanie o umysły młodzieży, chronienie ich młodych, wrażliwych umysłów przed atakiem rozbuchanego przesadnym erotyzmem, perwersyjnego idola Junsu. Spoko. Ale z jakieś dwa miesiące temu moje oczęta cóż zobaczyły na youTube i przeczytały, że Ministerstwo nawet nie mrugnęło przy wypuszczaniu klipu na rynek? „Bubble Pop” Hyuny pomimo błyskania bielizną spod przykrótkiej spódniczki i obmacywanie się tu i ówdzie jest wg władz totalnie w porządku i piosenka jak gdyby nigdy nic króluje na listach wakacyjnych hitów.
Przykładów tego typu pokrętnej logiki można by mnożyć w nieskończoność. Jak to możliwe, że niektóre piosenki zostają „zbanowane” za dwie linijki w tekście takie jak: „Ponieważ jestem pijany” oraz „Między rozpiętością dymu papierosowego” (Kim Hyun Joong „Please”) a inne otwarcie śpiewają o tym jak fajnie iść na imprezę i się ubzdryngolić i nikt nie widzi w tym niczego niestosowanego? No cóż. Pozostaje tylko mało elegancko zapytać „what the f**k!?”.
EDIT: Małe sprostowanie. Właśnie wyczytałam na allkpop.com, że HyunA doczekała się jednak upominającego machania palcem wskazującym od strażników koreańskiej moralności. 4-tego sierpnia bieżącego roku Korea Broadcasting and Communications Review Committee (Koreańska komisja do spraw telewizji i mediów*) wydała oświadczenie, iż występy Hyuny (zarówno klip jak i taniec na koncertach), promujące piosenkę „Bubble Pop” są „seksualnie zbyt agresywne”. W odpowiedzi wytwórnia Cube Entertainment, która opiekuje się piosenkarką, niemal natychmiast zaprzestała promocji piosenki i odwołała występy Hyuny w zaplanowanych programach telewizyjnych.
No cóż… Jak widać i HyunA nie uciekła przed wnikliwym okiem koreańskiego Wielkiego Brata, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że podwójne standardy nadal obowiązują w ojczyźnie kimchi.
No i gdzie ja miałam głowę, żeby nie wspomnieć o tak sztandarowym przykładzie jak „Mirotic” DBSK. Chłopcy na gwałt musieli coś kombinować, bo linijka „I’ve got you under my skin” („mam cię pod skórą”) w mniemaniu obrońców moralności była bardziej niż nieodpowiednia. Szczerze – nie wiem kto tam pracuje w tych koreańskich biurach, ale pewnie jakieś niezłe zboczuchy, bo jakkolwiek na brak wyobraźni nigdy nie narzekałam, nie wiem co w tym tekście jest takiego nieprzyzwoitego. Trzeba by spytać fachowców… :>
Więcej na temat:
Potwór spod łóżka
* niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę. Nie bardzo wiem jak przetłumaczyć to „Communications Review”
Na podstawie:
www.eatyourkimchi.com
www.allkpop.com
fakt
OdpowiedzUsuńzastanawiające
może w Korei po części jak u nas - kult silnego samca i uległych kobiet gotowych zawsze i wszędzie a jak ktoś chce odwrócić to zaraz wielkie halo :/
P.S.
kawał dobrej roboty! Ktoś to jeszcze czyta poza mną? szkoda by tyle dobrej pracy marnowało się na jedną matkę polkę :p
oj tam, jedna matka polka ważniejsza niż zastępy gamoni! :D
OdpowiedzUsuńaczkolwiek obawiam się, że jesteś moją jedyną (i najlepsiejszą!) czytelniczką. temat dość niszowy, a ja za bardzo nie wiem jak się spopularyzować :/
Czyta czyta ;] ale nie komentuje ;]
OdpowiedzUsuńA wiesz może jaki tytuł nosi najnowsza (chyba chińska) drama z Siwonem?
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie czy już pojawiła się z polskimi napisami gdzieś w sieci :D
ojej, mam czytelnika! @_@
OdpowiedzUsuńjuupi! ;D Dzęki za odwiedziny i komentarz.
Co do dramy, to chyba masz na myśli "Skip Beat!". Obawiam się, że na polskie napisy przyjedzie jeszcze trochę poczekać, bo dopiero wyszedł pierwszy odcinek na MySoju.com. Generalnie w Tajwanie weszła na ekrany dopiero w grudniu i będzie ciągnąć się jeszcze przez pierwsze miesiące nowego roku, tak więc serial jeszcze "ciepły", że tak powiem ;)
Ale jeśli chcesz poćwiczyć swój angielski, to tu proszę link: http://www.mysoju.com/taiwanese-drama/skipbeat/
Wesołych! :D
No właśnie mój angielski jest za słaby, ale mogę spróbować jeden odcinek. A jak nie pójdzie to poczekam na coś polskiego. Dziękuję :D
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego Siwon gra w Tajwanie? Tak dobrze zna chiński? Myślałam, że śpiewać to co innego niż mówic :)
No więc pobieżnie zbadałam sprawę i wygląda ona następująco:
OdpowiedzUsuńSiwon pochodzi z obrzydliwie bogatej rodziny (ojciec jest szefem farmaceutycznego potentata), więc na pewno rodzice zadbali o właściwą edukację synka. Sinwon był na wymianie studenckiej w Pekinie w 2004 roku, więc mniemam, że już wcześniej z mandaryńskiego był niezły, a do tego bardzo przyjaźni się z Han Gengiem, członkiem Super Junior, który jest Chińczykiem. Poza tym, wiesz jak jest, popyt rodzi podaż, a Super Junior jest niesamowicie popularny w Chinach a Siwon jest jednym z tych "najgorętszych" w zespole. chyba to był dla niego wystarczający powód, by odświeżyć tudzież doskonalić swój chiński ;) Z ciekawostek znalazłam, że Siwon jako pierwszy koreańczyk w historii doczekał się wypuszczenia na chiński rynek swojego znaczka pocztowego. Oprócz niego takim dokonaniem mogą pochwalić się jeszcze tylko trzy osoby :)
Mam nadzieję, że to jakoś zaspokaja Twoją ciekawość. W razie pytań, wal śmiało. Nawet jak nie będę wiedzieć, to z chęcią się dowiem :D
Dzięki :D
OdpowiedzUsuńCzęść z tych informacji znam - a właściwie tylko tę, że był przyjacielem HanGenga :}
W jednym z nowszych postów pisałaś, że informacje czerpiesz również z książek? Są to ksiażki o popkulturze azjatycjkiej? Jakieś polskie?
btw
chwyciłam się za ten jeden i jedyny obecnie odcinek dramy na MYSOJU..i niespodzianka - MA JUŻ NAPISY POLSKIE :D
Minusem jest tylko to, że teraz nic mnie nie zmusi do przećwiczenia angielskiego ];->
Cieszę się, że mogłam jakoś pomóc :D
OdpowiedzUsuńI nie miałam pojęcia, że ludzie tworzą polskie napisy do azjatyckich dram i do tego jeszcze w takim tempie! Wow! Jak ja zaczynałam moją przygodę z dramami, to naprawdę tylko kilka tytułów miało polskie napisy i chcąc nie chcąc, musiałam się męczyć z angielskimi. Z początku było ciężko, ale teraz już mi w sumie nie robi różnicy po jakiemu oglądam. Wolę nawet angielski, bo przynajmniej mam mniejsze wyrzuty sumienia, że tyle czasu spędzam na oglądaniu seriali ;p
Co do książek, faktycznie nie ma tego za dużo, a głównie i tak dotyczą one Japonii. Ostatnio czytałam super książkę "Tatami kontra krzesła" Rafała Tomańskiego, w książkach Bruczkowskiego też można sporo ciekawych rzeczy wyczytać (polecam szczególnie "Bezsenność w Tokio", ukazał się też dwutomowy "Leksykon manga i anime" Agnieszki Lech, ale póki co jeszcze nie szarpnęłam się na jego kupno (łażę za to co jakiś czas do księgarni, gdzie jest i go sobie głaszczę :D) Tak to jednak informacje głównie czerpę z internetu i z anglojęzycznych stron, bo u nas słabo z informacjami :(
Czytałam 'Tatami kontra krzesła". Momentami bardzo zabawnie opisuje zachowania Japończyków. Słyszałam też o 'Bezsenności w Tokio" ale nie miałam nawet okazji pogłaskać ;)
OdpowiedzUsuńTak tak, polskie napisy potrafią pojawić się niemal równo z premierą (czy to drama czy jakiś pouplarny amerykański srial). Dlatego pytałam, czy może wiesz gdzie znajdę tę najnowszą z Siwonem. Na razie jest tylko jeden odcinek, ale pewnie po okresie świątecznym ruszą z kopyta z tłumaczeniem i dodawaniem odcinków.
Trochę schizowa ta drama, ale zapowiada się ciekawie. Lubię takie lekkie głupkowate dramy. Choć na forach wiele też słyszałam o tych wyciskających łzy. Chyba Summer Scent (czy jakoś tak) jest jedną z nich - przyjaciel mi polecał.
Oj fakt, że tych łzowyciskających jest całe mnóstwo! I do tego najcześciej atakują Cię z nienacka i potem można mieć niezbyt miłą niespodziankę... Summer Scent, coś słyszałam o tym, ale jeszcze nie oglądałam. Daj znać, czy warto :) Chociaż i bez oglądania wydaje mi się, że dla samego Songa Seung Heona warto :P
OdpowiedzUsuńA jeśli jeszcze jakaś ciekawa polskojęzyczna książka wpadnie mi w ręce - dam znać :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę wspaniałych świąt! Objedz się pyszności, teraz można bez wyrzutów sumienia :D
Dopiero co odkryłam Twojego bloga i tak sobie czytam co mi wpadnie w łapki ^^ Z tego co widzę mamy identyczny gust muzyczny, upodobania do koreańskich zespołów i trochę niekiedy "ironiczną" wizję naszych kochanych Azjatów. Kilka razy popłakałam się już czytając któryś z artykułów xD Piszę komentarz akurat pod tym, bo jeśli chodzi o DBSK to nie mogę się opanować i, pomijając fakt, że już myślałam, że w ogóle nie napiszesz o Miraticu, to muszę coś dodać xd Mnie w całej sprawie powalił nie tylko fakt zbanowania piosenki (bo do wniosku dodali jeszcze Yoochunowy "red ocean" xD), ale to, że przepuścili zmienioną wersję jako "I got you under my sky", co poniekąd już brzmi dwuznacznie xDD A no i nie można zapomnieć jak chłopcy cudnie się odegrali, gdy promując piosenkę live, ściągnęli trochę koszulki/marynarki (tatuaż JJ *.*) i niedoinformowany pan kamerzysta nie wiedział co zrobić xD
OdpowiedzUsuńHYUNA <3 ♥
OdpowiedzUsuńPid skóra można mieć robaki - i zbyt złe myśli. Jak dla mnie to oni promują tylko to co chcą. Jeny zabić ich na serio - hipokryci ja bym im splunęła w twarz ^.^ Aż nagram sb klipok " Różowa mgiełka" a oni i tak go puszczą i zapewne może zbanują za łamanie praw mężczyzn(jak się nazywa ta organizacja?) Oczywiście z tym singlem to napisze bo w planach mam to od dawna ale czy ktoś to będzie nagrywał i puszczał " I don`t know" :D
OdpowiedzUsuńnotka świetna, ale chunji liderem teen topów nie jest (;
OdpowiedzUsuńTyle razy czytałam i teraz zauważyłam...Twarz Chunji'ego mnie za bardzo zajęła, że nie napisałam, że nie on jest liderem, tylko visualem, a dzielne stanowisko lidera ma C.A.P ^^
OdpowiedzUsuńDokładnie! To C.A.P jest liderem! A chłopcy w czasie kręcenia teledysku mieli od 16 do 19 ^^
OdpowiedzUsuńnie ma to jak słuchać sobie "Knock out" (przynajmniej ja mam taki tytuł) i nagle patrzysz a tu o tym w poście i takie o.o
OdpowiedzUsuńjak dla mnie myślałam, że zupełnie o czym innym śpiewając chyba tylko mi "gayo"inaczej się kojarzy xD
poza tym..jeju ludzie to mają problemy, piosenki mają przekazywać treść niezależnie od tego jakimi słowami.
Poprawka : To nie lider Teen Top zdradzał swoją dziewczynę w ,,no more perfum on you" tylko chunji :-) Bardzo ciekawy blog <3
OdpowiedzUsuń