Uwielbienie tłumu, oszałamiające pieniądze, uznanie, spełnienie marzeń, popularność, występy w telewizji i propozycje współpracy od najlepszych. Brzmi wspaniale, ale czy aby na pewno tak wygląda praca w azjatyckim show biznesie?
Pamiętacie G-Dragona, o którym zdarzyło mi się pisać kilka miesięcy temu? Kuracja grafomańska podziałała i fascynacja mi przeszła. Pozostała standardowa sympatia i okazjonalne zainteresowanie ploteczkami na jego temat. Jakoś przeoczyłam październikowy skandal z jego udziałem, kiedy to przyłapano go na paleniu trawki. Wczoraj za to natrafiłam na artykuł na www.soompi.com, w którym informowano o koncercie z okazji 15-lecia wytwórni YG Family, na którym wystąpił właśnie G-Dragon. Cóż takiego niezwykłego jest w tym, że popularny muzyk uświetnił swoją osobą koncert własnej wytwórni? Właśnie to, że ośmielił się pokazać publicznie w niecałe trzy miesiące po trawkowym skandalu.
[G-Dragon]
Co to za problem? No cóż, po raz kolejny musimy sobie uświadomić, Korea to nie Ameryka, czy nawet Europa. U nas do rangi wydarzenia na skalę światową urastają przypadki gwiazd, które w swojej biografii nie miałyby ani jednego dzikiego wyskoku po pijaku, czy doświadczeń z czymś więcej, niż tylko wymiętym skrętem. Będąc artystą (niezależnie od tego, której muzie się oddając) niejako automatycznie zdobywa się społeczne przyzwolenie na wykraczanie poza normy. Do tego ciągły stres, presja, paparazzi co i rusz wyskakujący zza krzaków, szalony tryb życia, praca wymagająca nieustannej kreatywności… Nie ma zatem co się dziwić, że ten i ów sięgnie po kieliszek lub coś jeszcze mocniejszego, by rozładować swoje frustracje. W Korei jednak nie ma tak dobrze. Tam nikt nie patrzy przez palce na wyskoki młodocianych celebrytów. Opinia publiczna, wydatnie wspierana przez Ministerstwo do spraw równouprawnienia i rodziny, bardzo poważnie podchodzi do kwestii bycia idolem i wzorców, jakie owy idol swoim zachowaniem propaguje.
[Psy]
Używanie lub posiadanie jakichkolwiek narkotyków to duża sprawa w Korei. Rzecz jasna już wcześniej zdarzały się przypadki narkotykowych skandali z udziałem gwiazd i w większości uwikłanym w nie osobom udawało się po jakimś czasie powrócić do świata show biznesu. Czas odgrywał w tym procesie kluczową rolę. Artysta powinien zniknąć ze sceny i swoją nieobecnością odpokutować wszystkie winy. Zwykle trwało to rok lub nawet kilka lat. Zaledwie jednemu raperowi Psy (podopiecznemu YG Entertainment, o ironio) udało się powrócić do branży muzycznej z hitem „Champion” zaledwie po półrocznej nieobecności. Inni na swój comeback musieli poczekać znacznie dłużej.
[Joo Ji Hoon]
Joo Ji Hoon, aktor znany z popularnej serii „Goong”, w 2006 roku został skazany na rok więzienia za posiadanie narkotyków. Po odbyciu kary od razu wcielono go do wojska, by odbył obowiązkową dwuletnią służbę i dopiero po tym czasie zdecydował się na próbę powrotu do aktorstwa. Jeśli jesteś kobietą, sprawa wygląda jeszcze gorzej. Aktorka i miss Korea z 1994 roku – Sung Hyun Ah czekała długie cztery i pół roku na możliwość powrotu do zawodu. Zatrzymana za używanie tabletek ecstasy, spędziła w więzieniu półtora roku, a kolejne trzy na szukaniu drogi powrotu na szczyt. Jej cierpliwość została nagrodzona i widzowie najwyraźniej wybaczyli jej błędy młodości. Zagrała w kilku serialach, a filmy w których wystąpiła, zostały zauważone przez krytykę i zaprowadziły ją nawet na czerwony dywan Festiwalu w Cannes.
[Sung Hyun Ah]
Jednym z najbardziej szokujących skandali z narkotykami w tle, był ten z udziałem Hwang Soo Jung, bardzo popularnej i lubianej aktorki późnych lat 90-tych. Soo Jung zagrała min. w serialach „Hae Bing” i „Heo Jun” i kojarzona była z kobietą pełną wdzięku i klasy, która stała się wzorcem do naśladowania dla wielu Koreanek. Gdy w 2001 roku została aresztowana za branie metaamfetaminy, mieszkańcy półwyspu z oniemieniem przecierali oczy. To wydarzenie zostało później uznane za nr 2 na liście najbardziej szokujących wydarzeń 2001 roku, zaraz za atakami 11-tego września w Nowym Yorku. Aktorka próbowała powrócić do show biznesu w 2004 roku z filmem „White”, później jeszcze w dwóch innych obrazach z 2008 i 2009 roku, lecz nie odniosła wielkiego komercyjnego sukcesu.
[Hwang Soo Jung]
Oburzenie Koreańczyków względem tak szybkiego powrotu G-Dragona na scenę, nie powinno zatem aż tak bardzo dziwić. Nawet fani, którzy zwykle wierniejsi są niż niejeden współmałżonek, tym razem nie są zgodni w ocenie decyzji piosenkarza i wytwórni. Na forach aż roi się od komentarzy typu: „Twierdzisz, że dwa miesiące to wystarczająco dużo czasu, by pokazać swoją skruchę?” lub „Nawet nie wiem, czy [G-Dragon] żałuje swoich błędów”. Dyskusja jest namiętna i zażarta i ciężko orzec, jaki będzie finał kariery utalentowanego 23-latka. Być może fani wybaczą mu wspaniałomyślnie chwile słabości, jak zrobili to względem JaeJoonga, gdy ten został złapany na jeździe po pijanemu. Nie ulega jednak wątpliwości, że sprawa jest dużo poważniejsza, niż nam, Europejczykom, mogłoby się zdawać.
Koreański celebryta, jako bożyszcz nastolatek, nie może dawać złego przykładu uwielbiającej go młodzieży. Tutaj nie ma miejsca na szalone noce z łatwymi panienkami ani wesołe libacje po zakończeniu zdjęć do nowego klipu. Gdyby przyjrzeć się biografiom koreańskich gwiazd, natrafilibyśmy na same nudne i zwyczaje historie o pilnych chłopcach i grzecznych dziewczynkach, którzy pracowali ciężko, by znaleźć się w tym miejscu, w którym są teraz (o owej ciężkiej pracy będzie osobny artykuł) i którzy posiadają wszystkie możliwe cnoty przynależne osobie w ich wieku. Czasem znajdzie się wyciskającą łzy wzruszenia historię o tym, jak chłopczyk z biednej rodziny wyruszył samotnie do stolicy, zarabiając na zupkę instant sprzedając gumy do żucia na ulicy, byle tylko móc realizować swoje marzenia (czyt. Kim JaeJoong). Patrząc zatem na ową wesołą, roztańczoną i skromną zarazem celebrycką brać, ma się wrażenie, że to sami kryształowi ludzie, ułożeni i grzeczni, pracowici i dobroduszni. Obce są im wszelkie niskie porywy oraz pokusy tego świata. Jakiekolwiek odstępstwo od tej idyllicznej wizji jest niemal równoznaczne z końcem kariery. A przynajmniej z poważnym jej zagrożeniem. Czy znaczy to zatem, że by zostać koreańską gwiazdą, trzeba być nie tylko ogromnie utalentowanym, ale również być posiadaczem złotego serca? Jakoś śmiem wątpić.
Nieuchronnie rodzi się smutna refleksja, że świat koreańskich gwiazd to strasznie zakłamane i schizofreniczne miejsce. Miejsce, gdzie trzeba z pensjonarskim zawstydzeniem odpowiadać na najdziwaczniejsze pytania prowadzącego program, gdzie nie wypada podnieść głosu na wścibskiego paparazzi i gdzie nie przyznaje się prawa do posiadania ani jednej słabości. Rzecz jasna nie każdy z piosenkarzy czy aktorów to wyrachowany gracz, który zaczyna uroczo chichotać za każdym razem, gdy tylko poczuje na sobie oko obiektywu. Wielu z nich na pewno jest z natury przemiłymi ludźmi, którzy doskonale radzą sobie z presją bycia na świeczniku. Okrutne wydaje mi się jednak to, że media i fani zapominają, że celebryci, to także zwykli ludzie, którzy mają prawo do posiadania własnych wad i gorszych dni. A także do popełniania błędów i szansy ich naprawienia.
Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com