Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fani. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą fani. Pokaż wszystkie posty

piątek, 17 kwietnia 2015

W głowie sasaeng fana: zrozumieć obsesję

Od dłuższeg czasu nurtuje mnie pytanie, co takiego mają w sobie idole, że są w stanie doprowadzić tłumy do histerii a jednostki do działań maniakalnych. Może i gwiazdy są nieco bardziej urodziwe i artystycznie uzdolnione od przeciętnego zjadacza chleba lub ryżu, ale czy jest to powód, by mdleć na ich widok, albo rzucać szkołę, by całymi dniami śledzić danego delikwenta?


O tym, kim są sasaeng fani oraz do czego są się w stanie posunąć, pisałam już dość dawno temu tutaj. Dziś zamiast koncentrować się na niechlubnych wybrykach, przyjżymy się z bliska
szaleństwu, jakie siedzi w głowie sasaenga i postaramy się dociec, skąd się ono tam wzięło.

Szaleństwo nie ma narodowości i występuje w każdym mejscu na Ziemi bez wyjątku. Z jakiegoś jednak powodu tylko w Korei prześladowanie idoli urosło do swojego rodzaju fenomenu a prześladowcy nie tylko wciąż utrzymują status fanów, ale jeszcze doczekali się wyróżniającej ich z tłumu nazwy! Nie licha nobilitacja. To nic, że reszta zrównoważonych psychicznie fanów odsądza ich od czci i wiary, a gwiazdy show-biznesu drżą na sam dźwięk słowa "sasaeng". Zła sława bynajmniej ich nie zniechęca.

Show-biznes na całym świecie w bardzo dużym stopniu odczłowiecza swoje gwiazdy i stara się przedstawić je nam jako proddukt gotowy do konsumpcji. Jednak popimo całego estradowego imagu, zachodnim gwiazdom udalo się zachować ludzką twarz: często mocno nietrzeźwą, czasem dość pobijaną, innym razem zapuchniętą i bez makijażu. Nawet przebrana i wyfiołkowana Lady Gaga zaliczyła bliski kontakt z gruntem po przegranej walce ze swoimi absurdalnie wysokimi obcasami. Skośookim gwiazdom, jeśli już zdarzy się jakiś upadek, to powodowany jest on niezmiennie przemęczeniem/ zaangażowaniem/ wczerpaniem/ chorobą/ dramatyzmem (niepotrzebne skreślić). Perfekcja w każdym calu zapisana jest w kontrakcie, bo albo jest się perfekcyjnym, albo się nie jest w k-popie. Najmniejszy błąd  może kosztować karierę, bo potrzebna jest zaledwie chwila, by najwierniejsi fani zamienili się w anty-fanów. Cóż, zaufania fanów nie wolno nadwyrężać!

[Lady Gaga sięga bruku]

Fani doskonale zdają sobie sprawę z władzy, jaką mają nad losami swojego ulubieńca. Powiedzmy, że taki na przykład G-Dragon zrobił coś, co się nie spodobało jego zwolennikom. Jeśli cały fanklub się zaweźmie i w ramach bojkotu nie wyda ani wona na nowy album i oleje zaplanowane koncerty, pan GD może zacząć wysprzedawać swoje używane gacie na Allegro, bo w ojczyźnie nie ma już czego szukać. No, może taki GD jakoś by się dzięki swoim multi-talentom utrzymał w branży, ale dla pomniejszych gwiazdek taki fanklubowy foch może oznaczać koniec kariery.

Wyszystko to sprawia, że poniektórym wydaje się, że skoro kupują płyty, bilety i idolowe bibeloty w postaci poduszki z podobizną tego i owego, to kupują też samego idola. Silne wyidealizowanie oraz uprzedmiotowienie potęgują jeszcze wrażenie, że ten czy inny pląsający chłopaczek (bo to głównie dziewczynom odpala i dostają na głowę) "należy się" najwierniejszym fanom.

 [Baekhyun]

Widać to dokładnie w liście, jaki napisała jedna z dziewcząt, która wdarła się na ślub brata jednego z członków EXO. Baekhyun ośmielil się w dosadny sposób skomentować zachowanie fanów, którzy zakłócili rodzinną ceremonię.

"Baekhyun-ah [dodatek "ah" oznacza spoufałość z rozmówcą], mówiłam ci,
przestań podskakiwać, albo same nie wiemy, co zrobimy następnym razem.
Jak myślisz, dlaczego pojechałyśmy taki kawał drogi i narobiłyśmy zamieszania?
Nasz psiaczek jest taki uroczy, gdy się złości.
Ale nadszedł czas, by utemperować ten charakterek, nie? Jesteś przecież osobą publiczną, hehe
Spróbuj traktować nas jak robaki jeszcze raz, a naprawdę nie wiemy, co się stanie
I przekaż gratulacjej swojemu bratu z okazji ślubu"

[zdjęcie z feralnego wesela]

Krążą też plotki, że po całym zajściu jakaś inna fanka próbowała uderzyć Baekhyuna w krtań, by już nigdy nie mógł śpiewać.

Skąd bierze się całe to szaleństwo? Mam na to kilka teorii.

Teoria Pierwsza: szkoła frustruje

Chodzenie do szkoły, szczególnie na poziomie licealnym, nie należy do największych przyjemności życia. Średnio wydarzeni nauczyciele, nawał nauki, wisząca nad głową matura, porażające (idiotyzmem) przypadki kolegów i koleżanek z klasy... A jeśli by tak przeciętny dzień w szkole zaczynał się o 9-tej i kończył o 6-tej wieczorem? Te same mordle z klasy dzień w dzień, przez 9 godzin? A po szkole krótka przerwa na kolację i kolejna sesja zakówania w prywatnej szkole, przeciętnie do 10-11 w nocy? No i oczywiście nie można zapomnieć, że jak się już ściągnie do domu, to trzeba było by jeszcze odrobić zadania domowe. Jeśli ośmieliło by się porobić w domu coś innego niż ślęczenie nad książkami, jak w banku ma się tyradę matki-zamordyski o tym, jak to ci się w życiu nic nie uda, jeśli będziesz się tak obijać. Brzmi jak koszmar z ulicy Wiązow? Witajcie w koreańskim liceum (więcej o koreańskim systemie nauczania tutaj)!


Trudno ogarnąć myślą rozmiar frustracji, jaka trawi koreańskich nastolatków. Są na samym końcu społecznej hierarchii i generalnie nie mają nic do gadania: mają robić, co starsi i mądrzejsi każą. Korea nastawiona jest na dobro i szczęście ogółu a nie jednostki, więc nikt się nie rozckliwia nad cierpieniem jakiegoś tam ucznia, bo nie może sprostać całym tym oczekiwaniom. Liczy się dobro rodziny (ktoś musi zapewnić godne życie rodzicom, gdy ci przejdą na emeryturę), grupy czy kraju.

Nie dziwi mnie więc szczególnie, że młodzi ludzie uciekają w różnego rodzaju wirtualne światy, byle tylko oderwać się na chwilę od codzienności. Czy są to gry wideo, cybernetyczna przestrzeń, czy skrajny, k-popowy dewotyzm, cel jest jeden: odreagować.

[a to ciekawe...]

Wszystkie te światy mają jeszcze jedną cudowną zaletę: to młodzi ludzie mają w nich władzę. Szczególnie relacja idol-fan daje złudzenie wyższości. Stąd może się brać pomysł "oppa, jestem twoją fanką, więc należysz do mnie". Im dana jednostka jest psychicznie słabsza, bardziej wyalienowana, pod większą presją, tym większe prawdopodobieństwo, że będzie chciała przedłożyć owy wyimaginowany świat ponad prawdziwy. A stąd do sasaengowania już tylko jeden krok.

Teoria Druga: w kupie siła

Jak już wspominałam, Korea jest krajem, w którym liczy się ogół a nie jednostka. Jednym z najdotkliwszych sposobów znęcania się w szkole, albo nawet w pracy, jest wyłączenie danej osoby z życia grupy. Wszyscy zachowują się jakby koleżanka Kim albo kolega Park po prostu nie istnieli. Nikt się do nich nie odzywa, nikt ich nie zauważa, nikt nie wyciągnie ręki, jeśli ktoś ich potrąci i upadną.


Kto więc żyw stara się utrzymywać dobre stosunki z wszystkimi, z którymi tylko można. Z kolegami z klasy, pracy, rodzicami ze szkoły dziecka, znajomymi z kursu ikebany... Nawet sasaengi nie działają w pojedynkę. Były manager jednego z zespołów nazwał sasaengów gangiem i chyba niewiele się pomylił. Podobnie ogarnięte obsesją myślące fanki szybko odnajdują się online na różnych forach i chatach. Jako, że zdecydowana większość społeczeństwa mieszka w Seulu i jego okolicach, nie ma problemu, by szybko się spotkać i wspólnie zaplanować zasadzkę na swojego ulubieńca, który również mieszka gdzieś w Seulu.

Takim grupom przewodzi zazwyczaj najstarszy sasaeng, który pracuje i w ten sposób może wspomóc finansowo nieletnie fanki (sasaengi są zazwyczaj 13-22 letnie). Popularnością cieszą się zawody, w któych ma się dostęp do prywatnych danych klientów, jak np. firma telefoniczna albo bank. Wykradzione w ten sposób informacje służą do szybkiego namierzania pana XYZ i dają pewność, że nie uda mu się wymknąć z rąk sasaengów.


"Zmieniłem mój numer, bo dostawałem mnóstwo uciążliwych telefonów. 5 minut po zmianie numeru dostałem SMSa z wiadomością 'Zmieniłeś swój numer'" –  Changmin z DBSK

Sasaengowe gangi rywalizują pomiędzy sobą, komu uda się zrobić ciekawsze zdjęcie, ukraść więcej gaci, albo wyrwać (i sprzedać) kilka kłaków. Im bardziej pikantne i ekskluzywne materiały umieszczają na swoich blogach, tym więcej mają odwiedzin i czują się bardziej dowartościowani. Niektórzy robią z tego nawet niezły biznes.


[jedna z fanek EXO upiera się, że są to najprawdziwsze (i nie najświeższe), używane gacie D.O
twierdzi, że osobiście wykradła je z dormitorium chłopców i usiłuje je upłynnić na sasaengowym rynku używaną bielizną... Całkiem sporo ludzi lubi ten post, tak na marginesie...]

Teoria Trzecia: pomiędzy popytem a podażą

Jak już wiemy: sasaeng nie jest sam. I to nie tylko w swoim szaleństwie, ale również w działaniu. Niektórzy kierowcy taksówek oferują nieco szerszy niż zazwyczaj wachlarz usług i za kilkaset dodatkowych wonów chętnie zaangażują się w pościg za dowolnym celebrytą. Jako że w przeważającej większości sasaengi są nieletnie i same nie mogą prowadzić samochodu, stalker taxi jest jednym rozwiązaniem. Cena zwyczajowo obejmuje cały dzień śledzenia danego delikwenta, często też kierowcy czatują przed agencjami gwiazd albo ich dormitoriami i dzwonią do swoich najlepszych klientek, gdy tylko zauważą jakiś ruch.


Jeden z kierowców, zapytany o moralność swojego biznesu, odrzekł, że trudno jest przestać, gdyż pokusa szybkiego zysku jest zbyt silna. Dzień pracy dla zwariowanych sasaengów przynosi im zyski od 300 dolarów wzwyż. Jeśli stawka jest godzinna, kierowcy liczą sobie 30 dolarów za 60 min śledzenia celebrytów. W cenę wliczone są pościgi po seulskich ulicach przy prędkości nawet do 200km/h.

Skąd nastolatki mają taką kasę? Zazyczaj z dość wątpliwych źródeł. Z pieniędzy, które powinny pójść na zajęcia pozalekcyjne, z kradzieży albo nawet prostytucji. Niektóre dziewczyny decydują się nawet na rzucenie szkoły, by móc całymi dniami jeździć za swoim idolem i spać na progu jego domu.

Teoria Czwarta: brak straszaka

Czy jest coś, czego lęka się sasaeng? Chyba tylko tego, że pomimo jego wysiłków, jego twarz nie zostanie zapamiętana przez swojego idola. Na zachodzie za podobne zachowanie można nawet trafić za kraty. W Korei przepisy nie chronią cudzej prywatności w konsekwentny sposób, a opinia publiczna zdaje się tolerować takie zachowania, kwitując los celebrytów stwierdzeniem "pchał się do sławy, to teraz ma". A ma się nie mało. Szacuje się, że każdy popularny idol ma ok. 500 - 1000 sasaengów dyszących na karku.


Skoro policja nie za bardzo może pomóc gwiazdom, gwiazdy doszły do wniosku, że same muszą się chronić. Szybko jednak okazało się, że pobicie albo jakikolwiek fizyczny kontakt z kimś z bliskliego otoczenia idola (o nim samym nawet nie wspominając!) jest swojego rodzaju nobilitacją dla takich "fanów" i historie o całym zajściu krążą w ich światku niczym świadectwa religijnych objawień.

Teoria Piąta: syndrom lotniskowy

Co gorsza, trend maniakalny rozprzestrzenia się po woli również na zagranicznych fanów. Szczególnie dramatyczne są sytuacje lotniskowe. Wiele zagranicznych fanek ma świadomość, że to może być pierwsza i ostatnia szansa, by zobaczyć (i wymacać) swojego bożyszcze. Wiele z nich daje się ponieść impulsowi "teraz albo nigdy" i kończy się to zazwyczaj zbiorową histerią i grupowym molestowaniem.


Jak zatem walczyć z sasaengiem? Koreańscy celebryci zapewne obsypaliby złotem i pocałunkami tego, kto wymyśliłby na nich jakiś skuteczny sposób. Osoba, której życiowym celem jest sprawienie, by jej ukochany idol zapamiętał jej twarz, nie cofnie się przed niczym, byle ten cel osiągnąć. Czy to spoliczkować, czy to spowodować wypadek samochodowy, czy zakłócić rodzinną uroczystość... Sasaengowa miłość nie zna granic ani limitów. Tyle tylko, że jak to bywa z każdą, zbyt intensywną i toksyczną miłością, przynosi ona tylko spustoszenie i ból.

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 16 grudnia 2014

W łóżku z idolem, czyli co nieco o poduszkach innych niż wszystkie

Kto z nas nie marzył, choć przez krótką chwilę, by poprzytulać się do tego czy owej i zdrzemnąć się z głową na nagim torsie Kang Ji Hwana? Przemysł włókienniczy dobrze zna te fantazje i wyszedł frontem do klienta, oferując poduszki inne niż wszystkie!

[podusia party!]

Pomysł jest genialny w swojej prostocie. Każdy lubi się poprzytulać do mięciutkiej, świeżej podusi, a jeśli wydrukować jeszcze na tej podusi podobiznę tego czy innego bożyszcze, powstać mogą scenariusze co najmniej nieodpowiednie do publikacji na tym blogu!

I tak jak wszystko, co wydaje się dziwaczne, na 80% ma swoje korzenie w Japonii, tak i w przypadku „miłosnych podusi” nie jest inaczej. W Kraju Kwitnącej Wiśni występują pod terminem dakimakura, od daku, czyli obejmować i makura, czyli po prostu poduszka. Największą grupą odbiorców tego wynalazku są otaku, czyli coś jak odpowiedniki swojskich sasaeng fanów. Nieszczęście otaku polega jednak na tym, że oni nie mają fizycznych możliwości prześladowania swojego obiektu westchnień, bo ten istnieje tylko w wymiarze 2D! By móc przytulić się do swojej wyimaginowanej dziewczyny czy chłopaka, niezbędna jest im dakimakura. I nim ktoś poczuje się urażony moim porównaniem otaku do sasaengów, pragnę zaznaczyć, że japońskie rozumienie tego słowa mocno różni się od tego, czego używamy na zachodzie. Nie-japońscy fani mangi i anime lubią nazywać się otaku, bo to szpanersko brzmi, ale w Japonii jest to termin zarezerwowany dla naprawdę ekstremalnych przypadków mangowego uwielbienia. Historia zna przypadki ślubów przedstawicieli gatunku homo sapiens z postaciami z gier komputerowych i całkowitej utraty poczucia rzeczywistości na rzecz romansu z bohaterką anime, więc tulu-tulu-podusie to stosunkowo niewinna rozrywka.

[romantyczny wypad we dwoje]

Chociaż i to może zabrnąć za daleko. Modnym ostatnio trendem jest wychodzenie na randki ze swoją przytulaśną dziewczyną do miejsc publicznych. A co! Firma G PROJECT pomyślała nawet o tym, jak pomóc biednym otaku wnieść ich związek na nowy poziom, projektując poduszkę, z którą można doznać miłosnych uniesień. Poduszka jest nadmuchiwana jak materac plażowy, w konstrukcji znajduje się strategiczny otworek, w który można wsunąć jedną z kilku wersji pochwy (no co, każdy ma inne potrzeby i zamiłowania), na całość zakłada się poszwę z nadrukiem ukochanej gieroini i bam! Uniesienia gwarantowane!

[tulu-tulu-podusia nowej generacji]

Producent zapewnia, że dmuchana podusia jest ekstremalnie wytrzymała i nie eksploduje z emocji nawet pod najcięższym kochankiem. Poszewka i nadruk wykonane są z miłych dla skóry materiałów i nie dają tego nieprzyjemnego, gumowatego odczucia, jakie zazwyczaj towarzyszy podczas tulenia się do tradycyjnej tulu-tulu-podusi. Co więcej, w konstrukcji znajduje się jeszcze jeden otwór, w który można wsunąć coś cięższego (producent sugeruje litrową butelkę z wodą, ja bym poszła maksymalistycznie i walnęła cegłę!), żeby ukochana nie miotała się za bardzo, nawet podczas najbardziej namiętnych chwil. I to wszystko dostępne na Amazonie już za 25 dolarów! (plus koszt poszewki, bo tego oryginalny zestaw nie zawiera)

[instrukcja obsługi]

Jeśli to dla Was za dużo, wróćmy zatem do bardziej przystojnych poduszek. Co byście powiedziały, dziewczęta, na tulu-tulu-podusię z podobizną Waszego ulubieńca, z którą nie tylko można się poprzytulać, ale również włożyć rękę pod koszulkę i zedrzeć rozpiąć koszulę z torsu? Brzmi sensowniej? Ta podusia będzie więc idealnym rozwiązaniem dla Was! Nie rozumiem za bardzo dlaczego nie można zrobić tego samego ze spodniami, ale to pewnie chwyt marketingowy i wersja z rozpinanymi rozporkami ukarze się za rok jako update do poprzedniej wersji.

[o tak... rozepnij mnie...]

Jeśli z kolei jesteście za bardzo kochliwi i obiekty westchnień zmieniają się Wam jak w kalejdoskopie, nie oznacza to, że nie możecie sobie przytulaśnej podusi sprawić! I na niestabilność uczuć jest rada! Panowie mogą kupić pluszowe nóżki, na których złożą swą głowę, a dziewczęta mogą sprawić sobie korpus z jedną ręką, który otuli je do snu niczym najczulszy kochanek. Wystarczy zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że te nogi, czy korpus należy do X czy Z i błogie sny są gwarantowane!

[wersja dla pań]

[wersja dla panów]

A jeśli i to Was nie zadowala, to polecam zakup tyłeczka sławnego zawodnika sumo, Endō Shōta, do którego będziecie mogli się tulić i od tyłu i od frontu, oraz w każdej konstelacji, jaka Was tylko satysfakcjonuje!

 [sumo-podusia front i tyłeczek]

[słodkich snów! ^^]

P.S. Tulu-tulu podusie z gwiazdami koreańskiego show-biznesu są oczywiście również dostępne!

[jedna podusia, podwójne szczęście!]

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

niedziela, 28 września 2014

Ploteczki z Japonii

Po tych wszystkich przyciężkich tematach, nic tak nie poprawia poczytności i humoru, jak garść pikantnych ploteczek. Generalnie mi to wisi i powiewa, co tam prywatnie wyrabiają gwiazdy show-biznesu, jak długo ich działania nie szkodzą innym (do tego piję). Czasem jednak trudno oprzeć mi się pokusie powyzłośliwiania się nad tym i owym w obliczu powagi problemów, jakie nękają idoli.

[Mecha High]

Kilka dni temu miałam wesołą sesję z Asianjunkie.com i Aramajapan.com, gdzie odkryłam całe morze skandali, w jakim taplają się j-popowe gwiazdy i gwiazdeczki. Albo miałam szczęście i  ostatnie kilka tygodni było pod tym względem łaskawe. Jak by nie było, bawiłam się nieźle.

Mecha High i sercowe kłopoty

Najlepszym newsem dnia była bez wątpienia informacja o żądaniach odszkodowania od fanów, którzy umawiali się na randki z kilkoma dziewczynami z grupy Mecha High. Dziewczęta miały w kontrakcie zakaz randkowania, a mimo to dwie z nich (Yuki Miho i Miura Sena) pozwoliły sobie na romantyczne uniesienia, o zgrozo, w ramionach fanów! Gdy agencja dowiedziała się o bezeceństwach, jakie wyprawiają ich podopieczne, niezwłocznie wykopała je na zbite spódniczki. Ale na tym nie skończyły się straszne konsekwencje! Agencja wysłała listy do wszystkich stron uczestniczących w procederze i zażądała odszkodowania za poniesione straty (moralne chyba :P) i pogwałcenie kontraktu. Ile mają zapłacić dziewczyny, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że od fanów zażądano odszkodowania w wysokości 8 232 400 jenów (to jest prawie 250 tys. zł)! Nie jasne jest również, czym wspomaga się zarząd firmy, wysyłając podobne żądania do ludzi, z którymi nie wiążą ich żadne zobowiązania. Ciekawe na jaką literę prawa się powołali, wysyłając owe listy. Ktoś był bardzo kreatywny.

[Mecha High]

Dobra rada cioci Walerianki: nim zaczniesz się umawiać z podejrzanie przystojnym skośnookim, albo wyjątkowo słodką Azjatką, przed pierwszą wspólną nocną nie tylko zwyczajowo sprawdź dowód osobisty, ale zrób też poważny research, bo nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie jest to jakiś idol! Jakby takie YG czy inne SM poszło w ślady tej japońskiej agencji, możecie się nie wypłacić.

Zwierzęcy magnetyzm Yusuke Yamamoto

Można polemizować, czy Yusuke Yamamoto to wcielony bóg seksu, ale na pewno nie można odmówić mu popularności. Ktokolwiek lubi obejrzeć sobie czasem j-dramę, na pewno go zna. Chłopak występuje w co drugiej produkcji. No, może w co trzeciej. Ale na pewno w co półtorej popularnej! Albo ja mam na niego takie szczęście, że co widziałam, to on tam zawsze był ;)

[Yosuke Yamamoto]

Tak czy inaczej, niedawno ten pocieszny chłopaczyna zaszokował swoich ziomków niezwykle nieprzystojnym aktem. Zaliczył numerek z panienką, z którą wcale nie zamierzał się ożenić! Ba, nawet umawiać się więcej nie chciał! Rzecz jasna nie przyklaskuję podobnym wyskokom, bo to bardzo nieładnie wykorzystywać dziewczęta (chociaż czort wie, kto (i jeśli) kogo wykorzystał, może zainteresowanej taki układ też odpowiadał?), ale mogę sobie wyobrazić tę pokusę, kiedy jest się facetem, nie jest w stałym związku (chyba :P) a dziewczęta same się na ciebie rzucają… Święci raczej w show-biznesie nie robią, więc wydawać by się mogło, że odrobina zrozumienia im się należy.

Nie w Japonii! Fani tupnęli nogą i powiedzieli NIE zepsuciu! Yusuke, biedaczyna, przytłoczony gradem krytyki, posypał głowę popiołem i przeprosił wszystkich za zajście. Na blogu aktora czytamy:

Moimi nieprzemyślanymi czynami obraziłem wielu ludzi wokół mnie, którzy zawsze mnie wspierali i bardzo tego żałuję.

Nie spowoduje to ograniczenia mojej aktorskiej pracy. Mogę z całą mocą zapewnić o tym wszystkich, z głębi mojego serca. Jednak, pomimo iż jest to moje prywatne życie, wykorzystałem sytuację i teraz uświadomiłem sobie, jak niemądre to było. Żałuję, [że ludzie] mają mnie teraz za taką osobę. […] Jako aktor, wszystko co mogę teraz zrobić, to patrzeć w przyszłość i wierzyć, że moja praca poruszy ludzi i wywoła na ich twarzach uśmiech. Od tej chwili będę koncentrował się tylko na pracy (oj, nie będzie bara-bara przez jakiś czas! Przypis od tłumacza ^^). Jest mi naprawdę przykro, że przeze mnie się martwiliście.

Jedyne co mnie martwi, to to, iż chłop wyraźnie ma problemy z przelewaniem myśli na papier (albo angielskie tłumaczenie było do niczego). I to, że moc fana w Azji nie zna granic.

[tym razem chłopina nie spytał i ma przechlapane!]

Dobra rada cioci Walerianki: lepiej trzymać rozporek szczelnie zapiętym, bo nigdy nie wiadomo co może z tego wyskoczyć!

Oguri Shun to niezłe ziółko!

Buźka iście anielska, ale co siedzi pod tą koafiurą?! Biedna ta jego małżonka. Pewnie jak wiele innych kobiet uwierzyła, że będzie w stanie zmienić złe nawyki swojego wybranka i niestety, nie wyszło. Jasne, że to wszystko ploty, więc fanki Ogórka, proszę poczekajcie z zaostrzeniem wideł i szarżą na Bogu ducha winną ciocię Waleriankę! Nikt nie udowodnił prawdziwości przedstawionych tu wydarzeń, więc każdy może wierzyć w co chce!

[Ogórek w czasie niepogody]

Skowronki doniosły mi jednak, że jeszcze za kawalerskich czasów, Ogórek lubił sobie poskakać z kwiatka na kwiatek, jak to rasowa pszczoła robotnica. Imprezy, panienki, alkohol, śpiew i te rzeczy. Jakież było więc ogólne zdziwienie, gdy któregoś pięknego dnia notoryczny podrywacz stanął na ślubnym kobiercu! Fanki roniły łzy, panna młoda promieniała szczęściem i wszystko wydawało się mówić „i żyli długo i szczęśliwie”. Ostatnie posty na Instagramie i blogu Yamady Yu, oczekującej pierwszego potomka małżonki Ogórka, zaskoczyły i zaszokowały fanów, poddając w wątpliwość, czy aby w małżeństwie Ogórków dobrze się dzieje.

[zdjęcia ze ślubu Oguriego Shun i Yamady Yu]

[taka ładna z nich para]

Szczególnie, że ostatnimi czasy japońskie tabloidy mają o czym pisać. Na początku września widziano Oguri Shuna i Kouhai Checka (młodszy kolega po fachu z tej samej agencji) meldujących się razem w drogim hotelu. Po pół godziny pod hotel podjechał biały samochód, z którego wysiadły dwie piękne dziewczęta i udały się do tego samego pokoju, w którym dopiero co zameldowali się Ogórek z kolegą. Po godzinie wszyscy opuścili hotel, a chłopaki wymeldowały się z pokoju. Ptaszki ćwierkają, że panowie skorzystali w ten sposób z usług agencji (bynajmniej nie gwiazd), bo co by nie mówić, meldowanie się w hotelu na 90 min jest dość podejrzane…

[jedno ze zdjęć zrobionych feralnego wieczora]

I to nie koniec plotek! Makijażystka pracująca z Ogórkiem wyznała niedawno, że Oguri bynajmniej nie rozstał się po ślubie ze swoim hulaszczym stylem życia i wciąż lubi sobie poflirtować i poodwiedzać różne miejsca, gdzie nie trudno o kobiece wdzięki. Dziewczyna twierdzi, że Oguri często wyjeżdża do Hiroshimy, gdzie baluje ze swoim kolegami po fachu. Wśród panienek, które tam poznał, jedna szczególnie zawróciła mu w głowie i ponoć wynajmuje dla niej nawet drogi apartament.

Te ploteczki to jeszcze nic! Pewna kobieta parę tygodni temu zapukała do drzwi kilku japońskich magazynów, usiłując opylić za sumę 300 tys. jenów (ponad 9 tys. zł) nagranie, na którym można podziwiać ją i Oguriego w pozycjach nieprzystojnych! Kobieta twierdzi, że nagranie jest w 100% autentyczne i nie chce nawet słyszeć o obniżeniu ceny za sprzedanie praw do rozpowszechnienia nagrania. Jeden z redaktorów naczelnych, który widział sex taśmę, twierdzi, że definitywnie ktoś spędził namiętne chwile z potrzebującą kasy dziewczyną, ale nie można z całą pewnością stwierdzić, że był to Ogórek. Kobieta pracuje jako prostytutka i zdobyła nagranie w hotelu, w którym para miała romantyczną schadzkę. Dziewczyna twierdzi, że może podać wszystkie detale dotyczące miejsca i czasu całego zdarzenia, by udowodnić, iż mówi prawdę. Jedyny problem jest taki, że nikt nie chce zainwestować takiej kwoty w niesprawdzone nagranie, a dziewczyna ani myśli oddać je za pół darmo.

Prawdziwość nagrania jest więc wciąż nie wyjaśniona, choć pewnie to tylko kwestia czasu, kiedy wszystko się wyjaśni lub rozejdzie po kościach.

Jak to mawia mój tato, mnie to jest bez różnicy kto z kim śpi, byle wszyscy byli wyspani, ale żal w całej tej historii małżonki Ogórka, która, niezależnie czy wszystko, co tu napisałam, jest prawdą, czy nie, musi cierpieć z powodu tych plotek. Szczególnie, że już niedługo na świat przyjdzie Ogórek Junior.

Dobra rada cioci Walerianki: dziewczynki, trzymajcie się od „niegrzecznych chłopców” z daleka!

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

niedziela, 31 sierpnia 2014

SM Entertainment: skandale, plotki i niezapłacone podatki

Wygląda na to, że rok 2014 nie należy do najbardziej udanych dla k-popu. A już na pewno nie dla SM Entertainment. Skandale, plotki, niezapłacone podatki, pozwy i kłótnie… Warto przypomnieć, że to przecież dopiero koniec sierpnia! Pomimo tylu lat w branży i spektakularnych sukcesów zarząd wytwórni wciąż miewa problemy z opieką nad swoimi gwiazdami, uśmierzaniem niezdrowych kontrowersji i tonowaniem nastrojów.


Oddajmy jednak SM sprawiedliwość. Nie jest łatwo uśmierzać kontrowersje wokół gwiazd estrady i ekranu. Rozbuchane ego fanów każe im sądzić, że są panami i władcami nie tyle co kariery swojego idola, ale jego/jej samego/ej. Stąd, niestety, wciąż obowiązujący zakaz randkowania (więcej tutaj) a każde, nawet najbardziej głupkowate i absurdalne przypuszczenie, że ten czy ów umawia się z kimś po godzinach pracy, rani fanowskie serce na wskroś. Trudno jednak winić idoli, że też chcieliby mieć choć namiastkę normalnego życia. Toż nad porywani serca nie łatwo panować.

[Changmin i jego odbicie w łyżce jako dowód na to, że potajemnie spotyka się z Victorią z f(x)]

Uwzględniając zapewne wiek i status absolutnych gwiazd, agencja ulitowała się nad swoimi podopiecznymi z Girls’ Generation i dziewczyny hurtowo zaczęły umawiać się na randki. Tiffany z Nichkhunem z 2PM, Sooyoung z aktorem Jung Kyung Ho, Yoona z Lee Seung Gi. Co bardziej znamienne, we wszystkich przypadkach obie strony oficjalnie potwierdziły randkowe rewelacje i o dziwo, obyło się bez spektakularnych fochów ze strony fanów. Postawieni pod ścianą nie mieli za bardzo wyboru.… jednakże! Nie wszystkim się upiekło!

[Baekhyun i Taeyeon]

Taeyeon podpadła swoim fanom, bo nie dość, że ośmieliła się flirtować z Baekhyunem z EXO (bezczelna!), to jeszcze użyła do tego swojego konta na Instagramie! Skandal pierwszej wody, bo jak to przecież tak, adresować posty na portalach społecznościowych do kogoś innego, niż do najwierniejszych z wiernych fanów? Dziewczyna np. zamieściła swoje zdjęcie z uroczą maskotką opatrzone podpisem: „Lubię cię. Mogę cię lubić?”, albo „Znowu, kolejny raz czuję, że oszaleję przez ciebie” pod zdjęciem ciasteczek Oreo. Jakież było zdziwienie i ból fanów, gdy okazało się, że te wiadomości nie były adresowane do nich! Poczuli się oszukani, zdradzeni a ich godność podeptana! Sytuacja stała się na tyle poważna (jeśli w ogóle można używać takich słów), że biedna Taeyeon w ostatecznym geście desperacji, przeprosiła za „nieodpowiednie” posty na swoim koncie. Baekhyun również przeprosił swoich fanów za zamieszanie.

[jeden z postów Taeyeon, który wywołał takie zamieszanie]

Co ciekawe, Taeyeon nie jest jedyną, która poczuła się winna z powodu swoich romantycznych porywów. Wspomniana Yoona wiele razy przepraszała swoich fanów i koleżanki z zespołu, że posunęła się do czegoś tak skandalicznego, jak związek. Rzeczywiście… Bezwstydna…

[Lee Seung Gi i bezwstydna Yoona]

Na tym nie koniec zamieszania wokół Girls’ Generation. W internecie aż huczało od plotek o tym, jak to Hyoyeon pobiła swojego byłego chłopaka. Finalnie okazało się, że całe zajście było jednym wielkim nieporozumieniem. Hyoyeon wygłupiała się w towarzystwie kilku znajomych i rzeczonego „kolegi”. Zażartowała, że rzuci się z okna i gdy nieco poirytowany dowcipem chłopak chciał odciągnąć ją w bezpieczniejsze miejsce, dziewczyna odepchnęła go i nieszczęśliwie uderzyła go pod oko. Poszkodowanemu najwyraźniej para poszła uszami i jak stał, tak wyszedł i pobiegł na policję zgłosić całe wydarzenie. Jednak już podczas składania zeznań ochłonął trochę i przyznał, że całe zdarzenie było jednym wielkim nieporozumieniem z powodu nieszczęśliwego żartu i wycofał swoje doniesienie.

[Hyoyeon]
SM zapewne nie było zbyt uszczęśliwione tą aferą, szczególnie w świetle wszystkich innych skandali i randek. Postanowili jednak zastosować nową technikę oficjalnego potwierdzenia policyjnych doniesień, by w ten sposób ukrócić spekulacje. Wielu na pewno to przekonało, jednak internauci nie byliby sobą, gdyby nie wysnuli kilku spiskowych teorii dziejów. A okazja przecież była doskonała! Szczególnie chwytliwy okazał się kawałek o skakaniu z okna. Fani wysnuli teorię, iż dziewczyna naprawdę chciała popełnić samobójstwo, bo jest szykanowana i poniżana przez koleżanki z zespołu. Prawda li to? Hmm… Jedna Hyoyeon to wie.

Trzeba jednak czegoś więcej, by zachwiać karierą gwiazd pokroju Girls’ Generation. Dziewczyny nie jedno już przeszły i pewnie mało co jest w stanie je obecnie ruszyć. Czego nie można niestety powiedzieć o Sulli z f(x), która mocno przeżyła ataki cyfrowych (i nie tylko) hejterów na jej osobę. Jej związek z Choizą z Dynamic Duo nie został najcieplej przyjęty przez fanów, do tego już od dłuższego czasu krążą wokół niej najróżniejsze i najdziwniejsze plotki. Jakiś czas temu np. dziewczyna trafiła do lekarza z powodu gwałtownego bólu brzucha, co jakimś sposobem doprowadziło internatutów do wniosku, że to na pewno z powodu molestowania seksualnego, którego Sulli jest ofiarą.

[Sulli i Choiza]

Dziewczyna, zmęczona nagonką, nieustannym stresem i presją, postanowiła wziąć urlop od wszelkich działalności medialnych, co wywołało jeszcze większą lawinę spekulacji na jej temat. SM nie popisało się tutaj niestety zdolnościami medialnymi ani ochroną swoich podopiecznych przed szkodliwymi plotkami. Wytoczono co prawda sprawy siejącym zamęt blogerom, jednak na życzenie samej Sulli, odstąpiono od dalszych roszczeń. Odpowiedzią agencji na niezadowolenie fanów z powodu niespodziewanego przerwania promocji nowego albumu dziewczyn z f(x) „Red Light”, było szybkie wypromowanie nowego zespołu Red Velvet. SM pewnie sądziło, że skoro pierwszy człon nazwy się zgadza, to nikt się nie zorientuje z podmianki. Nie mam nic do Red Velvet, jednak sytuacja w jakiej przyszło im debiutować, nie była godna pozazdroszczenia.

[Kris]

Wydawać by się mogło, że wszelkiej maści afer starczy już na cały rok z nawiązką, kiedy to Kris z EXO wytoczył w maju sprawę przeciwko SM, nazywając podpisany z nimi kontrakt niewolniczym i żądając jego unieważnienia. Wśród zarzutów przeciwko agencji pojawiły się takie jak: niesprawiedliwy podział zysków, jakie agencja osiąga dzięki EXO, brak wolnego czasu i długość kontraktu (13 lat), bez możliwości ponownych negocjacji, co do jego kształtu.

Wszystkie te zarzuty brzmią znajomo, jeśli ktoś siedzi w k-popie dłużej niż kilka miesięcy. Sławne JYJ (Jaejoong, Yoochun i Junsu), trzej członkowie DBSK, w 2009 roku wystąpili do sądu o rozwiązanie umowy z SM z dokładnie tymi samymi argumentami, dodając jeszcze, że ich plany zajęć powstawały bez ich wiedzy a czasem i zgody, a także, że nastąpiły pewne zmiany w samym kontrakcie, o których nikt nie raczył ich poinformować. Sprawa ostatecznie zakończyła się w listopadzie 2012 roku, kiedy obie strony osiągnęły porozumienie, że wiążący ich kontrakt wygasł w 2009. Odstąpiono od wszelkich roszczeń i odszkodowań (w międzyczasie SM pozwało JYJ za złamanie ekskluzywnego kontraktu, gdy tamci podpisali inną umowę z agencją Avex).

[JYJ w konstelacji JJY: Junsu, Jaejoong, Yoochun]

Fani Super Junior na pewno pamiętają też aferę wokół Han Genga. W grudniu 2009 roku Chińczyk również zażądał rozwiązania kontraktu z SM. Przyczyny znów pozostają te same:

  • podział zysków w znacznym stopniu faworyzował agencję,
  • przesadna długość kontraktu: 13 lat (widać, taki standard umów w SM),
  • nie było możliwości ponownego negocjowania kontraktu, ani wprowadzenia do niego żadnych zmian,
  • był zmuszany do robienia rzeczy, do których go kontrakt nie zobowiązywał,
  • jeśli nie byłby posłuszny agencji, nałożona by została na niego dotkliwa kara pieniężna,
  • za każde spóźnienie albo nieobecność na koncercie/nagraniu/itp. odciągano z jego pensji ogromne kwoty,
  • nie słuchano żadnych jego sugestii ani próśb,
  • nie tyle nie wspierano, ale także uniemożliwiano Han Gengowi podjęcie jakichkolwiek samodzielnych, dodatkowych projektów,
  • ujawniono również, że SM nie dała Han Gengowi ani jednego dnia wolnego przez ponad dwa lata, co spowodowało rozwinięcie się u niego choroby przewodu pokarmowego i nerek.

Finalnie Han Geng rozstał się z SM w 2011 roku, znów za porozumieniem stron.

Wydawałoby się, że koledzy z zespołu we wszystkich wymienionych wyżej sytuacjach najlepiej powinni rozumieć ból pracy dla SM, jednak na wsparcie trudno by tu było liczyć… Wszyscy, bez wyjątku, zostali okrzyknięci zdrajcami, którzy niemal wbili nóż w plecy kolegom i całej grupie. Tao stwierdził, że podjęte przez Krisa zdziałanie to „złe zachowanie” i że „zawiódł zaufanie”. Chłopaki z EXO mieli szczególnie za złe Krisowi, że pozew przeciwko SM przygotował w tajemnicy i przekazał sprawę do sądu w kilka dni przed planowanym koncertem w Hali Olimpijskiej w południowej części Seulu, a także na krótko przed ich światowym tournee.

[EXO-M, błagam, nie każcie mi pisać, który jest który @___@]

Chen powiedział: “Wszyscy członkowie zespołu czują się zmartwieni i mają złamane serce… i martwią się, że tego typu kontrowersje pojawiły się przed koncertem, o którym tak długo marzyliśmy.” Xiumin dodał jeszcze: “wstyd mi, że takie kontrowersje pojawiły się w takim czasie. (…) 11 pozostałych członków pozostanie zjednoczonych i będą kontynuować przygotowania do koncertu, jako że Kris raczej nie wróci już do zespołu.”

Wisienką na torcie jest afera związana z samą agencją, kiedy to okazało się, że firma mataczyła w sprawozdaniach podatkowych i oszukała tym sposobem państwo na grube miliony wonów. Kiedy w marcu do drzwi SM Entertainment zastukali kontrolerzy z urzędu skarbowego, agencja stwierdziła nonszalancko, że to zwykła, rutynowa kontrola i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak orzeczenie z 23 czerwca zaszokowało zapewne nie jednego miłośnika twórczność SM, gdyż urząd wezwał firmę do zapłacenia 10 miliardów wonów (około 10 milionów dolarów) należnych państwu podatków!


Tego samego dnia SM wydało oficjalne orzeczenie, w którym tłumaczyło się, że kara to jedynie wyrównanie podatków od zysków, jakie uzyskała cała korporacja SM Entertainment, mające swoje oddziały w innych krajach (chodziło tu o oddział SM Entertainment Japan).

„[Komisja podatkowa] ujawniła również, że nie stwierdzono przypadku uchylania się od płacenia podatków ani przeoczeń zysków płynących z zagranicznych promocji (…) W związku z tym, podejrzenia, jakie pojawiły się wokół naszej działalności zagranicznej i własności, które posiadamy poza granicami kraju, okazały się być bezzasadne.”

Może i tak było, fakt pozostaje jednak niezmienny, że dla tak dużej i renomowanej firmy, jaką jest SM, kontrola podatkowa i orzeczenie urzędu skarbowego o uchylaniu się od płacenia podatków na tak astronomiczne sumy, są po prostu upokarzające. SM nie tylko straciło na wiarygodności, ale również na prestiżu. Zakochane w chłopcach z EXO nastolatki, albo szaleni fani f(x) może i zapomną o tym w chwili, kiedy pojawi się nowy klip ich ukochanego zespołu, ale biznesowi partnerzy SM zapewne nie będą mieć tak krótkiej pamięci.


Zdecydowanie nie dzieje się zbyt dobrze w SM Entertainment i wydaje się, że zmiany w zarządzie i polityce firmy są nieuchronne. W odpowiedzi na liczne nadużycia agencji opiekujących się gwiazdami k-popu (i nie mówię tutaj tylko o SM, wykorzystywanie swoich podopiecznych zdarza się wszędzie), koreański rząd wydał 29 lipca nowe prawo, chroniące nieletnich adeptów na gwiazdy. W świetle nowych reguł, dzieci młodsze niż 15 lat mogą pracować tygodniowo maksymalnie 35 godzin, a młodzież w przedziale wiekowym 15-18 lat, 40 godzin. Wszelkie próby, nagrania i treningi nie mogą się obywać pomiędzy 22 a 6 rano, chyba, że prawny opiekun wyrazi na to zgodę. Nielegalne będzie również noszenie przez dzieci i nastolatków „wyzywających strojów” i wykonywanie przez nich erotycznych tańców i dwuznacznych ruchów. Złamanie któregokolwiek z postanowień może skończyć się dla firmy karą w wysokości 10 tysięcy dolarów.

Agencje już narzekają, że postanowienia są nierealne, że nagrania do programów muzycznych odbywają się przeważnie w nocy i że wielogodzinne treningi są nieuchronne, by osiągnąć sukces. Ale czy aby na pewno takie niewolnicze wykorzystywanie dzieci i młodzieży (więcej tutaj) jest jedyną drogą, jaka może zawieść ich na szczyt popularności? No i przede wszystkim, czy my, jako odbiorcy i konsumenci, naprawdę chcemy, by dla naszej przyjemności oglądania i słuchania, kilkunastoletnie dzieci harowały gorzej niż niewolnicy na plantacjach?


Mam wrażenie, że ten system jest po prostu agencjom na rękę. Minimum ryzyka i maksimum zysku. Szybko i wedle schematu… Trenerzy są już przeszkoleni, strategie opracowane. Wrzuca się tylko nowy narybek w sprawnie działający system, przerabia na papkę, kształtuje wedle uznania, wypuszcza w świat i zbiera tantiemy. A że temu i owemu zaszwankuje żołądek, czy inny kręgosłup… Że ten się załamie, a temu zrujnuje się życie? No cóż, bywa… Nikt ich przecież siłą nie rekrutował, prawda? Raz po raz się trafią niestety takie zdradzieckie mendy, co to nie potrafią docenić dóbr, jakie przynosi im matka agencja. Na szczęście pamięć opinii publicznej jest krótka a nowe zespołu wyrastają, jak grzyby po deszczu. I karawana idzie dalej…

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

niedziela, 7 kwietnia 2013

Ludzie komentarze piszą...

Aż wstyd, że tak dawno nie pisałam! Ale bynajmniej nie dlatego, że mi się nie chce, a po prostu zawalona jestem robotą. Jeśli jeszcze ktoś nie wie, zostałam szefową działu podróże w magazynie Asia on Wave i ostatnimi czasy to właśnie dla tych łamów pożytkuję moją energię twórczą. Poniżej dowody rzeczowe!
 
[spis treści najnowszego wydania (niebawem w sprzedaży). Podkreślone artykuły są mego autorstwa ^^
Zdjęcia w tle również! :D]

Życie w Chinach mi bardzo służy i sobie je chwalę, ale z tym dostępem do internetu… -____-`

Jako, że nie mogę oficjalnie wchodzić na bloggera (zablokowany w Chinach), czynię to drogą pokątną, która nie jest doskonała i np. nie mogę odpisywać na Wasze komentarze. Dlatego raz na jakiś czas pojawi się właśnie taki post, w którym zbiorczo odpowiem na najciekawsze komentarze!

Dla mniej cierpliwych pozostaje opcja napisania do mnie na facebooku (ale nie prywatna wiadomość, bo też nie mogę odebrać! :P) albo po prostu na mail: waleriankaa@gmail.com

A teraz przejdźmy do konkretów! ^^
  
  
Walerianko ostatnio mam taką manię -szukam w k-popowych teledyskach tancerek-czy oni tam tańczą sami ze sobą. Nic nie znalazłam, może coś polecisz.
  
A pewnie, że jest. Zatrzęsienia nie ma, żeby biedne, rozkochane nastoletnie (i nie tylko ;) serca nie cierpiały oglądając ukochanego bożyszcze w objęciach jakiejś dziuni, ale do wyboru masz choćby:
Roh Ji Hoon „Punishment
Junsu „Tantatelegra
U-KISS „Stop girl
GD&TOP „High High
  
  
A ja nie zgodzę się z tym ,że nasze społeczeństwo jest zamknięte na inne kultury. Jest przecież pełno stron polskich na temat dram i k-popu. A internet teraz to największa kopalnia wiedzy. Nie jestem jakąś fanatyczką k-popu, ale coś tam słucham. Zastanawiam się czy nie jestem na to za stara, nastolatką już nie jestem, i nie robi na mnie wrażenia goła klata idola, myślę że to dlatego że zostaliśmy wychowani na zachodnim show-biznesie gdzie wszystko już zostało pokazane. A tam ekscytują się tym, że w jakimś programie gdzie łączą idoli w pary, w ostatnim odcinku złapali się za ręce. Jeśli chodzi o teledyski to dla mnie najbardziej kolorowe mają w Bollywood. W koreańskich brakuje mi tego że bardzo mało kręcą teledysków na dworze -zawsze w studio.

A ja jednak będę obstawać przy swoim. Internet to nie jest lustro społeczeństwa. To tylko jego wyrywek, który ma wystarczająco pieniędzy, by mieć komputer z dostępem do Internetu i wystarczająco wolnego czasu, by móc się poświęcać własnym zainteresowaniom. W przeważającej większości są to więc ludzie młodzi, często dzieci w wieku szkolnym lub studenci. To budujące i miłe, że młodsza generacja jest ogólnie rzecz ujmując bardziej otwarta na nowe kultury, ale nawet i wśród tej grupy, ciężko orzec na ile jest to reprezentatywna grupa.
  
  
No popatrz! Co za wrednoty z tych Koreańczyków! Ani biletu na koncert nie wspominając już nawet o tych nieszczęsnych posadach sprzątaczek... ech widać parę tysięcy panien (tudzież panów, nie zapominajmy ,że girlsbandy też istnieją :D) zaklepały posady...
Chciałybyśmy zadać ci pytania (oczywiście pytań będzie więcej, ale odpowiedzi na te jesteśmy najbardziej ciekawe)- co upolowałaś w tych osławionych koreańskich sklepach muzycznych? Więcej jest tam płyt koreańskich artystów, czy też tych amerykańskich/europejskich ?
Pozdrawiamy!

Dziewczynom już odpowiedziałam mailowo, ale jeśli ktoś również byłby zainteresowany odpowiedzią:
Co udało mi się upolować w sklepie muzycznym? Mam raptem dwie płyty: BIGBANG „Still Alive Special Edition” i Roh Ji Hoona. Na więcej nie miałam za bardzo funduszy (drogawe płyty są niestety -___-`) ani miejsca w walizce, bo przez to, że musiałam spakować się na wszystkie możliwe pory roku i zabrać jakieś pomoce dydaktyczne i przywieźć jeszcze jakieś suweniry rodzinie, to za dużo wolnego miejsca nie było, nie mówiąc już o wadze mojej walizki :/
A co do ilości płyt k-popowych vs inne. Mocno zależy. W zwykłym sklepie muzycznym zazwyczaj jest sporawy dział k-popowy, ale niestety mają tam tylko dzieła najnowsze albo najbardziej popularne. Jest w czym przebierać i wystarczy, by dostać oczopląsu, ale jak się ma bardziej sprecyzowane życzenia muzyczne, to bywa ciężko.
Są też specjalistyczne k-popowe sklepy, które są niczym wyspy skarbów ^^ Ale ich jest tylko kilka.
Generalnie k-pop jest dość popularny w Korei, ale nie jest to jakaś masowa histeria by w sklepach miało być tylko to ;) Tak jak i u nas. Jest solidny dział z polską muzyką, ale jednak większość do zagraniczne rzeczy.
  
  
A czy w Korei ludzie jakoś na Ciebie reagowali? ogladali się za Tobą ? ;)

Na to szerzej odpisałam na moim drugim blogu. Jeśli ktoś jeszcze nie widział: http://walerianka.blogspot.de/2013/03/walerianka-super-star.html
W Korei niestety aż takiej histerii na mój widok nie było, ale sporo ludzi oglądało się jednak za moim blond kłakiem! :D
  
  
A kiedy wracasz do Polski.

Latem. A co? Chcesz mnie porwać na randkę? ^^
Czy organizujesz godne przywitanie mnie na polskiej ziemi na lotniku, skoro Koreańczycy nawalili? :D
  
  
Wiem, że może to dziwne pytanie ale od pewnego czasu chodzi po głowie mi pewne zapytanie.. Czy w Korei też są paparazzi? Czy tam jak gwiazda gdzieś wyjdzie to oprócz tłumów fanów otaczają ich fotoreporterzy? ;>

Jacyś tam są, ale nie mają za dużo do roboty, bo anty fani i sasaeng fani w dużej mierze odwalają za nich robotę, a i same koreańskie gwiazdy nie są zbyt wdzięcznym obiektami pracy dla paparazzich. Na Netizen Buzz znalazłam kiedyś taki oto artykulik pt: „Szokujące efekty trzyletniej pracy pewnego paparazzi” ujawniający nieznane „pikantne” szczegóły z prywatnego życia Lee Seung Gi. Jak widać najciekawszymi wydarzeniami w ciągu tych 3 lat śledzenia obiektu pracy było przyłapanie go na tym, jak oddaje wypożyczone ciuchy do sklepu, przepuszcza kobiety w drzwiach, chadza do fryzjera, czasem to on ofiarnie trzyma parasol, idąc w deszczu ze swoim managerem, wychodzi na lunch i sensacja! przed tym jak stał się popularny, wychodził coś zjeść z grupą znajomych! Czuję się wstrząśnięta takimi wybrykami, nie wiem jak Wy… ;)
  
Anonimowy: Bo w kupie siła
  
wow nie wiedziałam że bycie w fanklubie jest takie trudne ja jednak nie mogłabym do żadnego należeć bo mam naprawdę dużo grup które lubię i nie potrafiłabym się skupić na jednym
 
czy fan cafe różni się od fanklubu?? chyba tak ale nie jestem pewna

Fancafe odnosi się zazwyczaj do specjalnej strony na koreańskim portalu Daum.net. Jest to jedna z trzech najczęściej odwiedzanych witryn w Korei, coś jak u nas Onet, czy WP. Daum oferuje właśnie „fancafe”, do których zapisanie się jest darmowe i zazwyczaj nie ma ograniczeń ilości członków (chociaż w przypadku bardzo popularnych grup np. SNSD, czasem zapisy nie są już możliwe). Fancafe danego zespołu oferuje najnowsze newsy z życia bandu, informacje o trasach koncertowych i inne ogłoszenia tego typu. Jest też oczywiście forum dla fanów.

Sama nie wiem.. chyba zbyt mocno jest we mnie zakorzeniona ta myśl, że faceci wobec siebie powinni być oszczędni w gestach. Szczerze to w jakiś sposób nawet mnie drażni, to że skośnookie przystojniaki się tak do siebie tulą.
Dzisiaj np. oglądałam parodię jakieś dramy, gdzie T.O.P namiętnie obcałowywał się z G-Dragonem- dla mojego wąskiego europejskiego umysłu istny koszmar, nie mogłam patrzeć, tylko jakoś odruchowo odwróciłam głowę i czym prędzej wyłączyłam.
 
Pewnie gdybym była Koreanką kompletnie by mi to nie przeszkadzało i nie widziałabym w tym nic niewłaściwego. 
Echo Hikari
O rzesz ty! Jak nazywała się ta parodia? Muszę to koniecznie obejrzeć ^^ 

Anonimowy
Jak się nazywała ??!! Jak ??!! 

Anonimowy
Podbijam pytanko

Jako, że autorka komentarza nie zdradza o jaką parodię jej chodzi a ilość zainteresowanych wzrasta… Mniemam, że chodzi o parodię „Secret Garden” lub „Coffee Princa” w wykonaniu BIGBANG (do zobaczenia na youtube). Obie są pocieszne, chociaż „Secret Garden” z niezapomnianym Daesungiem i jego „smeeeeeel” jest nie do pobicia! :D

To tyle na dziś. Jeśli nie znaleźliście tutaj odpowiedzi na nurtujące Was pytania, zostawcie komentarz pod tym postem! :) Następnym razem na pewno odpowiem.

W przygotowaniu są już kolejne posty, więc zaglądajcie na bieżąco!

Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz wielkie dzięki za wsparcie, miłe słowa i motywowanie mnie do dalszej twórczości!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...