Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kang Dong Won. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kang Dong Won. Pokaż wszystkie posty

sobota, 11 lutego 2012

Chabry z poligonu

Czując natchnienie płynące z podniosłego faktu, że pierwszy kwiatek zostanie niebawem wypuszczony z wojska tej zimy oraz uświadomieniem sobie, że jest to mój pierwszy kwiatek, którego znałam na długo przed jego wcieleniem do armii (co świadczy o tym, że moja przygoda z koreańskim show-biznesem chwilę już trwa), postanowiłam zrobić przegląd moich ulubionych skośnookich panów w kontekście ich wojskowych zobowiązań.

[lepiej nie podskakiwać koreańskim żołnierzom!]

Trzeba wiedzieć, że Korea Południowa, ze względu na swoje sąsiedztwo z nieprzewidywalną Koreą Północą, żyje w permanentnej gotowości bojowej (oficjalnie państwa znajdują się w stanie wojny, ale od 60 lat panuje pokój dzięki porozumieniu o zawieszeniu broni). Północnokoreańska armia to przerażające monstrum. Liczy aż milion i 112 tysięcy żołnierzy w służbie czynnej i aż ok. 5 milionów w rezerwie., kiedy ogół społeczeństwa to około 22 milionów obywateli. Dlatego też Korea Południowa nie ma litości i każdy mężczyzna, jeśli tylko ma dwoje rąk i nóg, od służby wojskowej się nie wymiga. Są rzecz jasna osoby, które chcą uniknąć wcielenia za wszelką cenę (łapówki, lewe papiery, załatwiane naprędce karty stałego pobytu w innych krajach (najchętniej USA), ale generalnie – nie ma zmiłuj się. Nie ważne, czy jesteś szarym człowieczkiem, synem prezydenta, celebrytą światowej rangi – i tak będziesz musiał wcześniej czy później włożyć kamasze.

Mężczyzna powinien wypełnić swój patriotyczny obowiązek pomiędzy 18-tym a 30-tym rokiem życia, ale najczęściej do armii wcielani są chłopacy w wieku 20-22 lat. Przyjęło się, że lepiej odbębnić służbę wcześniej, by później móc się spokojnie skoncentrować na studiach i karierze. Inną rzeczą jest, że w społeczeństwie koreańskim wiek odgrywa bardzo znaczącą rolę, ale w armii to ranga wojskowa odgrywa kluczową rolę we wzajemnych stosunkach. Jeśli więc nowo-wcielony do armii mężczyzna dobiega 30-tki, ma nad sobą w większości 20-kilkuletnich chłopaczków, którym musi oddawać przynależne randze honory, co w odniesieniu do dzielącej ich różnicy wieku jest dość… niezręczne dla obu stron. A armii oddaje się dość długi kawałek życia. W siłach lądowych i morskich obowiązkowa służba trwa 22 miesiące, a w siłach powietrznych 25, choć planowane jest ujednolicenie czasu służby do 22 miesięcy we wszystkich jednostkach.

[bo trzeba być twardym, nie miękkim!]

Armia koreańska liczy sobie 587 tys. żołnierzy (plus cała masa przeszkolonych obywateli), co przy ok. 49 mln społeczeństwie daje dość imponujący wynik (dla porównania, w Polsce mieszka nieco ponad 38 mln ludzi, a nasza armia to 100 tys. żołnierzy).

Po zapoznaniu się z podstawowymi faktami, możemy teraz przejść do ciekawszych rzeczy, a mianowicie przeglądu skośnookich panów, którzy obecnie przebywają w wojsku.

Lee Jun Ki
Jak pisałam jeszcze wczoraj (wpis tutaj), Jun Ki kończy swoją przygodę z armią już za tydzień, 16.02.2012.

Kang Dong Won
Jest w wojsku od 18.11.2010, więc jak nie trudno obliczyć, powinien powrócić do nas koło sierpnia tego roku. Po woli można pomyśleć o poszukaniu odpowiedniej miary krawieckiej dla pana Kanga :)

Hyun Bin
Jak iść do wojska, to jak mężczyzna! Patriotycznie i z przytupem Hyun Bin sam zgłosił się do służby na morzu (uważanej za najcięższą) i skromnie pożegnał swoich fanów 7.03.2011. Przewidywana data jego powrotu to 4.12.2012.

Rain
Rain długo opierał się wcieleniu do armii i wciąż przesuwano datę jego powołania ze względu na szczególne zasługi na rzecz promowania kultury koreańskiej na całym świecie, ale wreszcie i na niego przyszła kolej! 11.10.2011 roku obciął włosy i rozpoczął swoją 24-miesięczną służbę.

[smutek i rozpacz w szeregach. Takie tłumy przyszły pożegnać Raina w dniu jego przyjęcia do wojska]

Kim Jae Wook
Został wcielony do armii 5-tego lipca 2011, więc na jego powrót przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Kang In (Super Junior)
Jest pierwszym członkiem Super Junior, który założył wojskowy uniform. Koledzy z zespołu żegnali go wylewnie, a fanki płakały rzewnymi łzami. Został wcielony 5-tego lipca 2010 roku i powinien powrócić do branży już za dwa miesiące!

Prawdziwi patrioci.

Podczas gdy niektórzy usiłują zrobić wszystko, byle tylko uciec przed służbą, są chłopacy, którzy dobrowolnie oddają swoją zieloną kartę, by móc spełnić swój obowiązek względem kraju.

Taecyeon (2PM)
Ciężko powiedzieć, co tak bardzo ciągnie Taecyeona do wojska, ale jego parcie, by znaleźć się w służbie czynnej jest imponujące! Nie dość, że zrezygnował ze swojej karty stałego pobytu w Stanach, to jeszcze zawiedziony wynikiem kontroli lekarskiej, na której lekarze orzekli, że z jego słabym wzrokiem i problemami z barkiem (po zwichnięciu go w 2008 roku), powinien pracować jako pracownik cywilny w jakimś ciepłym biurze, a nie biegać po poligonie, postanowił poddać się operacji korekcji wzroku i jeszcze raz spróbować dostać się do normalnej służby. Nieźle, Taecyeon. Jestem pod wrażeniem!

Park Yoochun
Yoochun również postanowił oddać swoją zieloną kartę, by spełnić patriotyczny obowiązek. Na razie armia łaskawie się o niego nie upomina, ale pewnie niebawem nadejdzie ten moment.
UPDATE: U Yoochuna stwierdzono przewlekłą astmę, ale póki co nie przekreślono go z listy potencjalnych poborowych. Ma być poddany jeszcze dwukrotnej kontroli lekarskiej przed ewentualnym wcieleniem. Zobaczymy, jak mu tam będzie zdrówko odpisywać...

A na kogo armia czyha z oddechem ziejącym na plecach?

Kim JaeJoong

Wojsko już wyciąga po niego swoje lepkie macki, ale JaeJoong zdołał odroczyć datę swojego powołania na 31.08.2012, tłumacząc się dłuższym pobytem za granicą. Zdaje się jednak, że tej daty nie będzie można już przesunąć, więc należy powoli oswajać się z myślą, że za pół roku ujrzymy czołowego koreańskiego przystojniaka w zmienionej fryzurze…
Pominęłam kogoś ważnego? Dajcie znać!
P.S. Data powołania Siwon-ssi to rok 2014, więc na razie nie ma stresu :)
Źródła?
Całe mnóstwo: trochę allkpop.com, trochę wikipedia, trochę inne portale. Tym razem musicie zadowolić się brakiem konkretnych linków, bo za dużo by tego było ;)

czwartek, 9 lutego 2012

Przepis na dramę doskonałą

Mając na koncie obejrzanych choćby kilka dram, od razu można zauważyć pewne elementy, które pojawiają się niemal w każdym serialu, krążąc jak motyw sokoła w klasycznych nowelach. Mając na koncie tych dram kilkanaście, można już wysnuć pewne teorie, jakie wątki powinien zawierać serial, by stać się popularnym. Ja z kolei, obejrzawszy już dwadzieścia-kilka tytułów, postanowiłam się pokusić o skompilowanie gotowej recepty na dramę idealną!


1. Bohaterowie:
  • ona: aegyo-kopciuszek
    Jakkolwiek głęboko nasza bohaterka starałaby się to ukryć – w głębi duszy jest uroczą, delikatną istotą o gołębim sercu. Może i łazi ubrana jak facet i przetrzepuje paszcze okolicznym łobuzom, ale i tak posiada kilka ujmujących cech, którym nie sposób się oprzeć.
    Podobno urody jest przeciętnej, ale albo ja mam coś nie tegest z gustem, albo telewizja wypięknia, ale niemal zawsze aktorki odgrywające główne role są prześliczne i nawet w workowatych, obszarpanych ciuchach wyglądają zjawiskowo.

    [Ha Ji Won w dramie Secret Garden]

    No i jak na Kopciuszka przystało – ma większe lub mniejsze kłopoty finansowe, które zmuszają ją do podjęcia oryginalnych rozwiązań.
    No i najważniejsze, ich doświadczenie w związkach niemal w 90% przypadków równa się zeru. Tak było choćby w: Mary stayed out all night, Hong Gil Dong, Secret Garden, Capital Scandal, You’re beautiful, Coffee Prince, 1% of Anything, Coffee House, Bad Guy, Boys Over Flowers, City Hunter, Goong i w wielu innych.Ewentualnie główna panienka zakończyła właśnie w burzliwy sposób swój pierwszy romans i w niedługim czasie zostanie pocieszona przez innego przystojnego pana, jak choćby w: Flower Boy Ramyun Shop, Personal Taste czy The Exhibition of Fireworks.
  • on: opcja 1: lodowy książę
    Zimny on jak lód, a spojrzenie jego pięknych oczu mrozi bardziej niż obecna pogoda. Jest wyniosły, opanowany i pewny siebie. Zwykle bawi się kobietami, niewoląc je swoją urodą, a potem porzucając bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Ewentualnie lodowy książę może być ponad takimi przyziemnymi sprawami, jak kobiety. Aż do chwili, gdy jego drogę przetnie nasz niepozorny aegyo-kopciuszek. Przykłady? A proszę bardzo: Secret garden, Bad Guy, City Hunter, You’re beautiful, Goong, Magic, Coffee House, Mary stayed out all night itp.

    [Lee Min Ho w City Hunter]

    opcja 2: namiętny narwaniec
    Nie ważne ile ma lat, wciąż zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak. Wrzeszczy i tupie, gdy coś idzie nie po jego myśli i lepiej nie wchodzić mu w drogę, gdy ma zły nastrój. Zwykle pomiata ludźmi i przekonany jest o swojej wspaniałości. Nim uświadomi sobie, że zakochał się po uszy w zupełnie nie pasującym do niego aegyo-kopciuszku, nie raz omal nie trafi go atak apopleksji podczas spotkań z lubą. Dziewczyna za każdym razem wytknie mu błędy, wyśmieje słabości a podczas wybuchu furii, będzie krzyczeć głośniej niż on. Któż był taki nerwowy? … Lee Jae-In (Kang Dong Won) z 1% of Anything, Cha Chi-Soo (Jung Il-woo) z Flower Boy Ramyun Shop, Cha Ji Heon (Ji Sung) z Protect the Boss, Lee Young-jae (Rain) z Full House no i oczywiście Gu Jun Pyo (Lee Min Ho) z Boys Over Flowers.

    [jeśli chodzi o samochody, to Cha Chi-Soo (Jung Il-woo)
    łatwo się denerwuje... (Flower Boy Ramyun Shop)]


  • Co jest wspólnego dla obu tych typów? Niezmienny i niezaprzeczalny fakt, że główny bohater (jego rywal z resztą też) jest nieprzyzwoicie przystojny/piękny (niby różne są gusta i każdemu podoba się co innego, ale jeśli ktoś lubi skośnookich panów, ciężko będzie mu zaprzeczyć). Bohaterki zwykłe co prawda twierdzić, że ich późniejszych lover nie był w ich typie, ale to chyba stwierdzenia tylko dla przekory, by choć co nie co spuścić powietrze z rozdmuchanego do granic ego ich partnerów. No bo bez kitu, jak można twierdzić, że Lee Min Ho nie był w czyimś guście?! Jak się coś nie podoba, to oddawać! :P (tak na marginesie mam tu na myśli Park Min Young, odtwórczynię głównej roli żeńskiej w City Hunterze, która to jeszcze do niedawna była partnerką Min Ho w prawdziwym życiu. Rozstali się niecały miesiąc temu)

    [Lee Min Ho i Park Min Young]

    Inną wspólną cechą jest obrzydliwe bogactwo. Wyłączając oczywiście dramy historyczne, niemal każdy główny bohater dramy jest albo synem jakiegoś koreańskiego potentata, albo synem szefa wielkiej korporacji, albo następcą tronu, albo celebrytą. Zaledwie kilka udałoby się zliczyć seriali osadzonych we współczesnych realiach, gdzie facet borykać by się musiał z kłopotami finansowymi (i ile się nie mylę, z tego co widziałam, to było to tylko Mary stayed out all night i Magic).
    Wszyscy panowie posiadają też organiczną niemoc w zakresie wyrażania uczuć, co nieodmiennie pakuje ich w coraz większe sercowe kłopoty. Bajer, owszem, niektórzy posiadają całkiem niezły, ale gdy przychodzi wyłuścić ukochanej, co naprawdę wobec niej czują, nieporadni są jak dzieci z podstawówki.
    I co ciekawe, większość serialowych panów to straszni pedanci!
  • ten trzeci
    przystojny, bogaty (najczęściej; czasem może i nie był obrzydliwie bogaty, ale na pewno jakoś radzi sobie w życiu), przemiły, przesympatyczny, w przeciwieństwie do swojego rywala, umie się wysłowić w każdej sytuacji, dba o wybrankę swojego serca i generalnie posiada wszystkie kwalifikacje, by stać się partnerem doskonałym. No i też zawsze biedak zostaje na lodzie… Jaki z tego morał? Olać te wszystkie głupie, serialowe baby – ja was pocieszę! :D

    [zdecydowanie mój ulubiony "ten trzeci" - Kim JaeJoong w Protect the Boss]
  • ta trzecia
    Są dwie opcje: albo ta trzecia to przyjaciółka głównej bohaterki, która nieszczęśliwie zakochała się w tym samym facecie, ale stara się zwalczyć to uczucie, czuje się winna i generalnie jest elementem nadającym dramatyzmu i złożoności całej fabuły, albo… i to ma miejsce w 90% przypadków, ta trzecia (nierzadko też niegdysiejsza przyjaciółka aegyo-kopciuszka) to wredny babiszon – piękny jak poranna zorza, szykowny i elegancki, ale pozbawiony morali i bezwzględnie dążący do osiągnięcia swojego celu (czyt. zdobycia głównego bohatera). Na koniec dochodzi jednak do rozumu, wspaniałomyślnie pozwala facetowi odjeść i odnajduje swoją drogę zen.

    [etatowa "ta trzecia", czyli Wang Ji Hye. Taką rolę zagrała w Personal Taste i Protect the Bossi pewnie jeszcze w jakichś innych serialach, których jeszcze nie widziałam]
 
  • rodzina
    No cóż. W koreańskich serialach rodzice głównych bohaterów padają jak muchy i na palcach jednej ręki zliczyć rodziny, w których oboje rodziców nadal żyją. A jak już jakiemuś uda się przetrwać falę zachorowań na raka, katastrof lotniczo-samochodowych, to zwykle tylko snują się po ekranie marudząc i zmuszając swoją pociechę do mariażu, na który ich dziecko zupełnie nie ma ochoty. Specjalistkami w tej materii są zołzowate matki bogatego boya, które szybciej odgryzą sobie publicznie tipsa, niż pozwolą, by ich cenny syneczek umawiał się z jakąś dziewuchą z plebsu.

    [Park Jun Keum jako demoniczna matka Joo Wona w Secret Garden]

2. Jakich scen NIE MOŻE zabraknąć:
  • Scen pod prysznicem. Nasz przystojny bohater (ewentualnie drugi, co do ważności, bohater) bierze dłuuuuugi i ciepły prysznic. Kropelki spływają po jego nagim torsie/plecach, a on dłuuuugo trzyma głowę pod strumieniem wody i myśli o czymś z poważną miną. Jakoś się nie dziwię, dlaczego tak często można oglądać taką scenę. Kochani scenarzyści – byle tak dalej! :D

    [najgorętsza prysznicowa scena ostatnich lat.
    Znów Lee Min Ho. Jakoś dużo go dzisiaj, w tym wpisie (City Hunter)]
 
  • Wall-kiss czyli ścianocałunek. Niestety – wybuchy spontanicznej namiętności to nie jest domena azjatyckich produkcji (przynajmniej serialowych). Ileż to razy człowiek ogląda sobie dramę, czeka i czeka na połączenie kochanków, odcinki lecą, kolejne godziny odchodzą w niebyt, aż tu wreszcie, jest! On pochyla się nad nią powolutku, ona zamyka oczy i wreszcie ich usta łączą się w… Eeee… Czy aby na pewno łączą? Owszem, usta są. Ale w większości seriali upragniony pierwszy pocałunek ma w sobie mniej więcej tyle namiętności, co przytknięcie do siebie dwóch kartek papieru. Praktyka wygląda tak, że nasz bohater dociska swoje usta do ust wybranki na bezdechu, za punkt honoru przyjmując sobie, by nie drgnął mu przy tym ani jeden mięsień na twarzy. Wytrzymuje tak chwilę, po czym odsuwa się. I już, drodzy państwo. Dziewczęta mdleją, faceci szaleją, starsi ludzie kręcą głowami nad bezeceństwami, które pokazuje się teraz w telewizji. No cóż…

    [książkowy wall-kiss w wykonaniu Lee Min Ho (ja nie wiem, czemu on się dziś tak często przewija, w koreańskich serialach grają naprawdę też inni faceci!) i Koo Hye Sun w Boys Over Flowers]

    W świecie seriali, gdzie seks w większości nie istnieje, pocałunek nie może być zbyt zmysłowy, by nie implikować ciągu dalszego. Do tego zwykło się wysnuwać różne fantastyczne teorie, jeśli odgrywającym główne role bohaterom pocałunek wyjdzie jakoś podejrzanie realistycznie. Zdarzają się jednak chlubne wyjątki: Gong Yoo w Coffee Prince się nie obijał na planie (w tym serialu, tak na marginesie, sugestia łóżkowa była bardziej niż czytelna! @_@), tak samo jak Lee Jun Ki w Time of Dog and Wolf i Joo Ji Hoon w Goong.
  • Odkręcona woda w kranie (zwłaszcza w publicznej toalecie) w jakiś szczególny sposób wpływa na przebieg procesów myślowych – a już szczególnie tych smutnych i melancholijnych, związanych najczęściej z nieszczęśliwą miłością. Czy jest choć jedna drama w której nie ma sceny, gdy któryś z bohaterów nie patrzy nieobecnym wzrokiem w lustro, a woda z kranu siura strumieniem? Czy tylko ja wrzeszczę wtedy do monitora, by gościu/dziewczyna poszanował/a przyrodę i zakręcił/a wreszcie ten kurek?
  • Ciągnięcie głównej bohaterki przez któregoś z głównych panów. Tego jestem w 100% pewna. Nie ma, ale to naprawdę nie ma serialu, w której główny bohater nie wyciągnąłby skądś swojej lubej/przyszłej lubej, łapiąc ją za nadgarstek i wlekąc za sobą, nie bacząc na jej sprzeciwy. Zwykle powodowane jest to zazdrością, gdy przyłapał kobietę na spotkaniu z innym panem. Jest to w jakiś sposób męskie i ekscytujące, ale jakoś tak trąca dla mnie neandertalską jaskinią… Czy wychodzi na to, że Koreanki lubią, gdy się nimi tak pomiata?

    Pogrubienie[Ha Ji Won i Hyun Bin w Secret Garden]
 
  • Branie „na barana” (tak zwany piggyback ride), czy właściwie noszenie na plecach głównej bohaterki przez jej przyszłego ukochanego. Podobna scena motywowana jest zazwyczaj jednym z dwóch przypadków: panienka przeholuje z alkoholem i nie jest w stanie przemieszczać się o własnych siłach lub (nieco rzadziej) wywróci się/stąpnie nieostrożnie/czort wie co jeszcze i nadweręży sobie nogę i nasz bohater rycersko postanawia zanieść ją do domu/szpitala. Gdy ten akt pierwszych cielesnych kontaktów się dokonuje, zazwyczaj oboje jeszcze nie wiedzą, że w niedługim czasie zapragną być sobie jeszcze bardziej bliscy. Żadna szanująca się drama nie może pominąć takiej sceny w swoim scenariuszu! Poniżej tylko skromna próbka:

    [Biedny Jang Geun Suk. Mimo wagi zbliżonej do noszonej przez niego dziewczyny, poradził sobie dzielnie. Jak mężczyzna! :D (kadr z Mary stayed out all night)]

    [no ba, Min Ho miało by zabraknąć? Chłopak gorszy nie jest i niósł swoją współlokatorkę jak prawdziwy facet! :D (Personal Taste)]

    [tym razem Min Ho się zagapił i jego lubą sprzątnął mu sprzed nosa kumpel - Kim Hyun Joong (Boys over Flowers)]

    [kto powiedział, że tylko faceci mogą nosić na plecach swoje kobiety? Yoon Eun Hye radzi sobie nie gorzej z noszeniem zapijaczonych worów (Gong Yoo) w Coffee Prince]

    [no i wszystko jest, jak być powinno. Ta sama para, ten sam serial]

3. A jakich scen próżno wyczekiwać:
  • Nagości (w zakresie większym, niż kawałek pleców/torsu, ewentualnie kobiecego brzucha)
  • Seksu (czasem pojawiają się zawoalowane aluzje, ale w większości temat po prostu nie istnieje)
  • Rozbudowanych scen przemocy. W dramach sensacyjnych, rzecz jasna, leją się po pyskach i strzelają do siebie jak do kaczek, ale daleko tym scenom do (hiper)naturalizmu i brutalności amerykańskich produkcji.
  • Poważnego potraktowania tematu homoseksualizmu. Tu i tam pojawiają się aluzje, błędne interpretacje fatów, ale nigdy główny bohater nie był gejem czy lesbijką.

4. Oraz kilka zaskakujących faktów:
  • Co z tego, że w Seulu mieszka ponad 10 milionów osób? Wszyscy przecież wiedzą, że to tak naprawdę trochę większa wioska. Zgubiłeś kogoś? Po prostu wsiądź za kółko i zrób kilka rundek po okolicy. Poszukiwana przez ciebie osoba na pewno siedzi gdzieś nieopodal, zajadając ramen instant przed którymś z osiedlowych sklepów. W związku z tym, nie ma się co łudzić, że uda nam się ukryć romans na boku. Choćby nawet ktoś przytulił cię w afekcie w odludnej, ciemnej uliczce na obrzeżach miasta, akurat twój chłopak będzie przechadzał się tamtędy, w poszukiwaniu zaginionego ogryzka sprzed pięciu lat. Albo coś koło tego.

    [Ach, jaki ten Seul mały... (Flower Boy Ramyun Shop)]
 
  • Kto by tam pukał, czy używał takich reliktów przeszłości, jak dzwonek do drzwi? I co z tego, że to mieszkanie gościa, którego szczerze niecierpisz i słusznie przypuszczasz, że ma ochotę na twoją dziewczynę. Skoro się do niego wybierasz, masz pełne prawo wparadować w buciorach prosto do jego sypialni. Tylko po to, by zastać tam twoją dziewczynę w jego objęciach (po tym, jak któreś z przyłapanych na gorącym uczynku, potknęło się/zachwiało/nagle zasłabło i niechcący przewróciło na drugiego). I oczywiście wybiegniesz stamtąd, nie chcąc nawet słuchać niczyich wyjaśnień. I masz pretensje do całego świata.
  • Każdy deszcz jest śmiercionośny. Jeśli złapała cię ulewa, a ty nie masz parasola – już po tobie. Możesz być pewien, że nie doczekasz wieczora, a będziesz mdlał z wycieńczenia chorobą.

    [już po niej (Mary stayed out all night)]
 
  • Nieważne, jak bardzo wypiękniony, niecierpiący wymiętych ciuchów i wypachniony jest główny bohater. Jak trzeba, przywali rywalowi/złoczyńcy w zęby jak szef gangu z dwudziestoletnim stażem (bywają pocieszne wyjątki, kiedy panowie nie do końca wiedzą, jak się używa pięści – starcie kogucików w Protect the Boss warto zobaczyć! :D)

Jaka jest zatem moja konkluzja? Najśmieszniejsze jest to, że pomimo wszystkich tych przewidywalnych i naiwnych konceptów, nieustająco uwielbiam koreańskie dramy. Co więcej, wciąż zdarza mi się siedzieć niemal do świtu, podtrzymując palcami powieki, powtarzając sobie, że to już naprawdę ostatni odcinek na dzisiaj. Cóż zatem każe mi zarywać kolejną noc, byle tylko dowiedzieć się, co było dalej?
Pomińmy takie oczywistości jak przystojni skośnoocy i kobiece zamiłowanie do romantycznych opowieści. Azjatyckie seriale lubię szczególnie za to, że mają ograniczoną ilość docinków. 16, 20 czy 24 i koniec. Sporadycznie pojawiają się kontynuacje serii, ale jeśli już do tego dojdzie, to po drugim sezonie na pewno nastąpi definitywny koniec dramy. Taka ilość epizodów pozwala serialowi być naprawdę ciekawym i wciągającym, bo zawiera w sobie jeden koncept, myśl przewodnią, która zostaje zrealizowana w z góry określonej ilości czasu i już. Żadnego wymyślania na siłę, kombinowania scenarzystów, jak by tu jeszcze skomplikować bohaterom życie, by dotrwać jakoś do tysięcznego odcinka. Seriale nie tracą więc na świeżości i ogląda się je jednym tchem. Niestety…

[zdecydowanie jeden z moich naj najulubieńszych seriali!]

No i ta pewna niewinność dram. Może i wspomniane wcześniej wall-kissy nie są spełnieniem moich marzeń i chciałoby się zobaczyć nieco bardziej realistyczne wybuchy uczuć, ale… Całkiem przyjemnie popatrzeć sobie na romantyczne sceny, bez wykładania od razu kawy na ławę. Naprawdę nie potrzeba mi oglądać ujęć z kamery zainstalowanej na penisie, by domyślić się finału kolacji przy świecach. Niedopowiedzenie i domysł są dużo bardziej ekscytujące.
Sumując – ku mojej rozpaczy – oglądanie dram cały czas mi się nie nudzi i pewnie długo jeszcze tak będzie. A Wam?

Więcej na temat:
Film/Telewizja

sobota, 21 stycznia 2012

Kang Dong Won i jego dokonania - filmy (2004 - 2005)

Kang Dong Won jak na razie ma na sumieniu 10 filmów (a to tylko dlatego, że go do woja zabrali w zeszłym roku, zbóje!), z czego najnowszy niestety nie jest jeszcze dostępny w sieci. Jak nie trudno policzyć, do przeanalizowania mamy zatem aż 9 filmów, co stanowi pewne wyzwanie dla moich grafomańskich zapędów. Postaram się streszczać, aczkolwiek nie daję żadnych gwarancji :P


Too Beautiful to Lie (2004)
[Zbyt piękna, by (mogła) kłamać]

Któregoś, pięknego dnia w małym, prowincjonalnym miasteczku zjawia się piękna dziewczyna – Ju Young-ju (Kim Ha Neul) z pierścionkiem z brylantem na ręku, poszukując aptekarza Choi Hee-chula (Kang Dong Won). Cóż ją sprowadza? Dziewczyna nie chce powiedzieć nic konkretnego, ale rodzina i znajomi Hee-chula szybko łączą fakty: pierścionek, który Young-ju usiłuje zwrócić, należał niegdyś do matki aptekarza, a gdy rodzina nagabuje ją o powody swojej decyzji, dziewczyna mdleje. Po odwiezieniu jej do lokalnego szpitala i przyuważeniu, jak wychodzi z gabinetu ginekologicznego, nie było już żadnych wątpliwości – Hee-chul nie dość, że zmalował pannie dziecko, to jeszcze się jej wyparł i usiłuje wymigać się od problemu!

Biedny Hee-chul nieco zdziwi się powitaniem, jakie zgotuje mu jego własna rodzina, gdy wróci do domu… Zwłaszcza, że straszna z niego poczciwina i już na pierwszy rzut oka widać, że nie byłby zdolny do takich niecnych czynów. No, ale czy te niewinne, dziewczęce oczy mogą kłamać?

Jak nie trudno się domyślić, „Too beautiful to lie” to szalona komedia pomyłek, gdzie niedomówienia i zbyt szybkie wyciąganie wniosków połączone z wątkiem kryminalnym prowadzą do tego, że szanowany i powszechnie lubiany aptekarz nagle przeistacza się w kipiącego testosteronem brutala. Przynajmniej w oczach swoich bliskich… Jak to się wszystko zakończy? Wiadomo, że dobrze, ale naprawdę przyjemnie sobie pooglądać, jak Hee-chul wyplątuje się z matni kłamstewek i niedomówień. To pierwsza i ostatnia (póki co) rola Kang Dong Wona w komedii romantycznej, w której wszystko jest łatwe, miłe i przyjemne i gdzie odgrywa rolę zwykłego, zakompleksionego chłopaka z sąsiedztwa. Na pewno jest to dobra propozycja na takie jak dziś, paskudne szare i styczniowe dni.

Temptation of Wolves (2004)
[Pokusa wilków]


Na temat tego filmu w Internecie można przeczytać miażdżące recenzje. I kiedy to piszę, mam naprawdę na myśli miażdżące. Rozwałkowujące, przyklepujące łopatą i dla pewności poprawione jeszcze walcem. I choć zwykle daleka jestem do lekkiego formułowania podobnych opinii, bo łatwo jest siedzieć z boku i na wszystko kręcić nosem, to tutaj muszę co nie co racji przyznać.
Nie żeby film był totalnie do niczego! Mamy młodego Kang Dong Wona. Mamy młodego Kang Dong Wona, który wygląda bosko w poczochranej czuprynie i w znoszonych tenisówkach. Mamy młodego Kang Dong Wona, który trzaska po pyskach wszystko, co się rusza, uśmiechając się przy tym w owy cudownie łobuzerski sposób. Mamy młodego Kang Dong Wona, który bawi się z przesłodkim rudym kociaczkiem (trudno ocenić, które stworzenie jest bardziej urocze). Mamy nawet młodego Kang Dong Wona śpiewającego w barze karaoke. Jakby jeszcze tego było mało, mamy młodego Kang Dong Wona biegającego po deszczu.


Tyle pozytywów. Teraz zajmijmy się resztą.

Trzeba rzec, że autorzy scenariusza za dużo naczytali się ckliwych mang shojo z nienajwyższej półki. Mamy brzydkie kaczątko (i w tym przypadku faktycznie jest to prawda, Lee Cheong-ah za lat młodzieńczych urodą nie grzeszyła – wyrobiła się z wiekiem, tudzież skalpel ją wyrobił?), mamy dwóch pięknych chłopców, skaczących nad nią i oklepujących sobie wzajemnie paszcze z tego powodu, mamy bójki, niespełnione pierwsze miłości, wojnę gangów, zazdrosne i knujące po kątach dziewczęta, zagubionego brata z nieprawego łoża, śmiertelną chorobę, pojednanie rodzin, kazirodczy wątek, łzy wzruszenia… Czego scenarzyści nie zdołali upchnąć w to skromne 113 minut! No i tu właśnie leży pies pogrzebany, że z filmu zrobiła się jakaś kiczowata mieszanka nie pasujących do siebie elementów i daleko doszukiwać się logiki w miłosnych wyborach bohaterów. Miałam się nie rozpisywać, ale naprawdę nie mogę przemilczeć pewnych kwestii.

Zacznijmy od najbardziej irytującego elementu – głównej bohaterki. Han-kyung jest przeciętną nastolatką, która po śmierci swojego ojca przyjechała z prowincji do wielkiego miasta, by zamieszkać ze swoją matką. Rodzice byli rozwiedzeni a jej matka zdążyła ponownie wyjść za mąż i ma nawet dziecko z tego związku. Zagubiona Han-kyung trafia do wielkiej szkoły, gdzie toczy się regularna wojna między dwoma szkolnymi gangami, na czele których stoją dwa największe szkolne ciacha – Jung Tae-sung (Kang Dong Won) i Ban Hae-won (Jo Han Sun). Jak to się stało, iż oboje na zabój zakochali się w naszym brzydkim kaczątku? Hmm… Obejrzałam początek filmu jeszcze raz, w nadziei, że za pierwszym razem coś mi umknęło, ale niestety… Związek przyczynowo-skutkowy w tym względzie pozostaje dla mnie zaskakująco… nieobecny. Po prostu, Han-kyung zjawia się w mieście i buch! Wszystkie największe przystojniaki jak na akord zaczynają za nią szaleć. A czemu ona w końcu ulega gwałtownemu Ban Hae-wonowi, który pomiata nią jak ścierką? Najwyraźniej dziewczyny lubią jak się im mówi, co mają robić i ciąga ze sobą, nie zważając na sprzeciwy. Choć spójrzmy prawdzie w oczy – jej sprzeciwy są tak śmiesznie nieporadne, że ciężko powiedzieć, by faktycznie miała coś przeciw ciąganiu ją to w tę, to w tamtą.

[o jejku, jejku! I co ja mam, biedna, zrobić?]

Główna bohaterka zapewne celowo miała być przeciętna, by każda dorastająca koreańska nastolatka mogła się z nią utożsamiać, ale jej przeciętność została posunięta aż do bólu, zamieniając ją w wyblakłą postać bez charakteru. Jej największym dokonaniem przez cały film jest stanięcie w obronie Jung Tae-sunga, którego tłum usiłował zmasakrować (zrobiła to chyba tylko przez przypadek, nie bardzo wiedząc, co czyni), bo jej główne umiejętności sprowadzają się do żałosnego chlipania co chwilę, jąkania się i posyłania głupkowatych uśmiechów.

Kang Dong Won też nie miał zbytniej możliwości wspięcia się na aktorskie wyżyny, ale przy takim filmie i tak odwalił kawał dobrej roboty. Nie oszukujmy się, gdyby nie jego osoba, ciężko by było obejrzeć dzieło do końca. Wygląda bosko, uśmiecha się jak zawsze przeuroczo, a sceny z koteczkiem wydarły mi z piersi błogie westchnienia. No i tym pozytywnym akcentem zakończmy omawianie owego filmu.

[tylko, co on wyrabia z tym biednym koteczkiem?]

The Duelist (2005)
[Pojedynek]

Ktokolwiek doradził Kang Dong Wonowi wzięcie udziału w tym przedsięwzięciu, odwalił kawał dobrej roboty! Tym filmem kończy się era głupkowatych romansideł z udziałem KDW a rozpoczyna się piękny okres dobrych filmów.

The Duelist na pewno się do dobrych filmów zalicza i warto go obejrzeć nie tylko ze względu na wiadomo kogo. Fabuła jest dość prosta. Któregoś dnia w obiegu pojawia się duża liczba podrabianych pieniędzy. Podróbki są na tyle dobre, że laikowi ciężko rozróżnić kopię od oryginału, co skutkuje galopującą inflacją i problemami gospodarczymi. Miejscowi stróże prawa usiłują rozwikłać tę sprawę, ale jedynym tropem jest tajemnicza postać nieuchwytnego wojownika. W samym sercu wydarzeń znajdzie się para ekscentrycznych detektywów: chłopczyca Namsoon (Ha Ji-won), o charakterze bardziej wybuchowym niż mina przeciwpiechotna oraz podstarzały policjant – detektyw Ahn (Ahn Sung-ki), który traktuje dziewczynę jak swoją córkę. Po tym, jak Namsoon i Ahn staną się świadkami brawurowej ucieczki zamaskowanego wojownika, który ma przy sobie wory fałszywych monet oraz wzorniki do ich odlewania, osobiście zaangażują się w poszukiwania przestępcy. Problem jednak w tym, że im dłużej będzie postępować śledztwo, bym bardziej oczywiste stanie się rodzące się uczucie pomiędzy porywczą funkcjonariuszką a podejrzanym, o którym wiadomo tylko tyle, że ma „smutne oczy” (Kang Dong Won).

Jeśli zaś chodzi o gatunek, do jakiego należałoby film zakwalifikować, tu sprawa nie jest taka oczywista. Z jednej strony jest to film akcji, osadzony w realiach dawnej Korei, z drugiej kryminał, gdzie w mroczne sprawki uwikłani są najwyżsi urzędnicy i nie wszystkie motywy są do końca jasne, z trzeciej zaś… wszystko wydaje się być opowieścią wyjętą wprost z repertuaru ulicznych koreańskich teatrów. Nie raz ma się wrażenie, jakby oglądało się wizualizację epickiej opowieści jakiegoś barda, gdzie walki zawsze są widowiskowe, a uczucia gorące.

Nie da się ukryć, że film dopracowany jest w najmniejszych detalach. Tła dopasowane są do najdrobniejszego listka do charakteru i nastroju odgrywanych scen, feeria barw i faktur scenografii sprawia, że film ogląda się jak ruchome dzieło sztuki. Kolorowe płótna powiewają na długich linach, gdy Smutne Oczy ukrywa się z mieczem w ręku przed panią detektyw. Lekko surrealistyczne, różnobarwne, szklane bańki, które niewiadomo dlaczego noszone są w siatkach na plecach niemal każdego przechodnia, migają nam przed oczyma, gdy Namsoon obserwuje podejrzanego. Nawet śnieg nie pada tu bez powodu. Ujęcia również są niebanalne i tworzą nieco odrealniony, ale na pewno piękny świat.

Kluczowymi dla filmu są długie sekwencje walk, a właściwie tańcy z mieczem, w wykonaniu Namosoon i Smutnych Oczu. To właśnie w owych starciach wyraża i pogłębia się ich uczucie, a wraz ze zwarciem broni, w powietrze wzlatuje coś więcej, niż tylko skry z metalu. Zdecydowanie były to najbardziej namiętne i wciągające sceny walk, jakie przyszło mi kiedykolwiek oglądać.


Cykl KDW i jego dokonania:
  • 1% of Anything
  • Magic
- filmy (2004 – 2005)
  • Too beautiful to lie
  • Temptation of Wolves
  • The Duelist
- filmy (2006 – 2007)
  • Our Happy Time/Maundy Thursday
  • Voice of Murderer
  • M
- filmy (2009 – 2010)
  • Jeon Woo Chi
  • Secret Reunion
  • Psychic
  • Camellia Love for Sale

środa, 18 stycznia 2012

Kang Dong Won i jego dokonania - dramy

Nie będę się z tym kryć (bo przeglądając ten blog, nie trudno zgadnąć), że odczuwam pewną słabość do Kang Dong Wona… Na szczęście jest to słabość nieszkodliwa i ogranicza się jedynie do oglądania wszystkiego, w czym tylko zagrał. Nie wyłączając reklam, które tak na marginesie są naprawdę dobre (możecie sprawdzić to tutaj)!


Dziś pan Kang kończy 31 lat (wszystkiego naj, panie Kang!) i z tej okazji postanowiłam przyjrzeć się bliżej jego artystycznym dokonaniom. Obejrzałam wszystkie filmy i seriale z jego udziałem, jakie tylko są dostępne w sieci i mogę Wam z czystym sumieniem powiedzieć, że jest na co popatrzeć!
Zacznijmy od dram, bo tego jest mniej a w Internecie znaleźć można zaledwie dwa tytuły:
1% of Anything” (2003) i “Magic” (2004). Oprócz tego Kang Dong Won wystąpił jeszcze w: „Lady of Dignity” i „Country Princess”, oba seriale nagrane były dla stacji MBC i wyemitowano je w 2003 roku.

1% of Anything

Fabuła jest tak schematyczna i nieskomplikowana, że aż bolą zęby, ale co tam. Dong Won gra zadufanego w sobie i wybuchowego spadkobiercę rodzinnej fortuny, który, jeśli nie chce zostać wydziedziczony, musi hajtnąć się z wybraną przez swojego dziadka narzeczoną. Problem polega jednak na tym, że narzeczona nie za bardzo wie, dlaczego miałaby wychodzić za jakiegoś narwanego gościa, którego widzi pierwszy raz na oczy, a i rodzice dziewczyny, delikatnie mówiąc, nie są pomysłem zachwyceni. W realnym życiu szansa na zaistnienie takiej sytuacji wynosi zapewne mniej niż 1%, nie mówiąc już o prawdopodobieństwie powiedzenia się dziadkowych planów, ale koreańscy scenarzyści nie bez przyczyny dali serialowi taki tytuł…
Czy warto obejrzeć? Hallo! Tam gra Kang Dong Won, jasne, że warto! Grany przez niego bohater cudnie się prezentuje w przydługiej, potarganej fryzurze i staromodnych garniakach, a do tego jego porywczy charakter jest bardziej niż ujmujący. Co do całej reszty zaś… ekhm… no cóż… Przyjemność płynąca z oglądania naszego ulubieńca przez całe 26 odcinków serii jest niewątpliwa, ale… mimo całej mojej sympatii dla pana Kanga, nie były to jeszcze lata jego szczytowej formy aktorskiej. Jego gra jest poprawna, ale nie zachwyca. Za pewne winny jest też scenariusz, bo postaci są płaskie jak płyta lotniska i nie dają możliwości na aktorskie popisy. Główna bohaterka jest już tak wspaniała i dobroduszna, że aż mdli człowieka. Znacie ten typ: przeprowadzi staruszkę na drugą stronę ulicy, kłania się starszym w pas, ma niezachwiane zasady moralne, słucha grzecznie rodziców, pracuje ciężko dla dobra ogółu, nie oczekując przy tym ani słowa pochwały, czy choćby docenienia jej wysiłków, roni łzy nad losem skrzywdzonych przez życie i przytula do piersi płaczące dzieci… Nie żebym negowała podniosłość którejkolwiek z wymienionych wyżej cech, ale spod tej sterty cudownych przymiotów zupełnie nie widać człowieka z krwi i kości. Grana przez Kim Jung Hwa bohaterka jest dla mnie bezwolnym tworem kultury i dobrego wychowania i… niczym więcej. Nie posiada swojego charakteru, swoich przemyśleń i swojej siły woli. Działa jak dobrze zaprogramowany robot i podąża wyznaczonymi przez kulturę drogami. Po kilku odcinkach ciężko ją oglądać bez rosnącego uczucia zirytowania…

Magic


Na temat tej serii pisałam już sporo, więc nie będę się powtarzać i odsyłam Was do mojego „dramatycznego wpisu”. Odpuszczę sobie tym samym emocjonowanie się zakończeniem, a postaram się naświetlić sprawę.
Magic” to typowa drama z czworokątem (czworobokiem?) miłosnym, gdzie tajemnica goni tajemnicę, a nieszczęścia i ból spadają na bohaterów jak krople deszczu na żyzną ziemię w porze monsunu. Kang-jae (grany przez Kang Dong Wona) nie miał zbyt wiele szczęścia w życiu. Wychowywał się właściwie sam, bo jego tata – nieudolny kanciarz i gangster, niewiele się o niego troszczył, a w krytycznym momencie porzucił go na pastwę bandziorów, byle tylko samemu uratować skórę. Trudno się zatem dziwić, że wiecznie głodny i zastraszony Kang-jae poprzysiągł sobie, że nie powtórzy losu ojca i zrobi wszystko, by zapewnić sobie dostatnie życie. O ironio, szczęście uśmiecha się do niego w najbardziej krytycznym momencie. Uciekając przed prześladowcami swojego ojca, wbiega do jednego z namiotów w wesoły miasteczku i tam poznaje podstarzałego iluzjonistę, jego syna i przyjaciela, którzy pomagają mu ukryć się przed ścigającymi go zbirami. To przypadkowe spotkanie już na zawsze odmieni życie wszystkich czterech mężczyzn oraz wpłynie na losy dwóch sióstr (Kim Hyo Jin i Uhm Ji Won), które jeszcze nie miały nawet pojęcia o istnieniu wspomnianej czwórki…


W tym przypadku zdecydowanie nie można powiedzieć, że scenarzyści się nie wysilili. Raczej zbyt długo myśleli nad tym, jak by tu jeszcze skomplikować i utrudnić bohaterom życie. Intryga jest bardzo złożona, związki pomiędzy poszczególnymi postaciami wielopłaszczyznowe i głębokie a zakończenie jest bardziej niż zaskakujące… Jedyne, do czego można mieć zastrzeżenia, to właśnie do przesadnej dramatyczności wydarzeń. Jeśli nie złośliwy los, to sami bohaterowie starają się jak mogą, by zadać sobie i okolicy tyle bólu, ile to tylko możliwe. Dawka cierpienia, zwłaszcza pod koniec serii, była dla mnie zbyt obezwładniająca, no ale jak już pisałam we wspomnianym wcześniej „dramatycznym wpisie”, azjatyckie standardy w tym względzie są diametralnie różne od naszych.

[siostra masochistka]

Tym razem postaci są znacznie bardziej barwne i żywe. Jedyną osobą, która zachowuje się tak irracjonalnie i głupio, że aż ma się ochotę potrząsnąć monitorem (skoro samą dziewczyną nie można), jest przyszywana siostra głównej bohaterki (Uhm Ji Won). Masochizm w jej działaniach nie mieści się w skali pojmowania zdrowego człowieka a i zachodząca w niej przemiana jest, jak na moje oko, zbyt dramatyczna i skrajna. No, ale kto wie do czego miłość jest zdolna przywieść człowieka… Na szczęście inne postaci są zdecydowanie bardziej realne i choć nie zawsze się je kocha, przynajmniej można je zrozumieć. I znów najciekawszą postacią jest grany przez Kang Dong Wona bohater. Jest to postać, którą powinno się potępiać i zaszufladkować jako czarny charakter, ale jednocześnie nie sposób nie współczuć mu i nie kibicować w dążeniach do lepszego życia.


No i jak zawsze rozpisałam się bardziej, niż miałam w zamiarach, przez co jestem zmuszona podzielić post na dwie części. W kolejnej odsłonie pod lupę wezmę filmowe dokonania pana Kanga.

Cykl KDW i jego dokonania:
- seriale:
  • 1% of Anything
  • Magic
  • Too beautiful to lie
  • Temptation of Wolves
  • The Duelist
- filmy (2006 – 2007)
  • Our Happy Time/Maundy Thursday
  • Voice of Murderer
  • M
- filmy (2009 – 2010)
  • Jeon Woo Chi
  • Secret Reunion
  • Psychic
  • Camellia Love for Sale

Więcej na temat:
Film/Telewizja
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...