Pokazywanie postów oznaczonych etykietą j-pop. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą j-pop. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 stycznia 2016

Koniec legendy? Czyli o możliwym rozpadzie SMAP

Środowy ranek. Spowita jeszcze odrobinę w opary snu i nękana głodem kofeinowym, wchodzę jak co dzień do mojej klasy. Dzieci bawią się grzecznie i panuje względny spokój. Aż tu nagle zza węgła wyskakuje na mnie moja koleżanka z pracy i rozemocjonowanym głosem pyta, czy słyszałam news. Jej ukochane SMAP może się rozpaść!


Środowe nowiny nie tylko dla mojej biednej koleżanki stanowiły szok. Japonia rozhuczała się w gorączkowych plotkach a fani zaczęli rwać włosy z głowy. No bo jak to, SMAP, ikona j-popu, najdłużej działający boy-band, ambasador Japonii na arenie międzynarodowej ma po prostu zakończyć działalność?!

Jeśli ktoś choć w szczątkowym zakresie interesuje się j-popem, nie mógł nie słyszeć o tym zespole. Masahiro Nakai, Goro Inagaki, Tsuyoshi Kusanagi, Shingo Katori i Takuya Kimura tworzą dziś zespół SMAP (skrót od „sport, music, assemble, people” czyli „sport, muzyka, zgromadzenie, ludzie”). Zadebiutowali jako nastolatkowie w 1991 roku, jednak zespół utworzono już w 1988! Wtedy SMAP liczył sobie sześciu członków, ale Katsuyuki Mori odszedł z zespołu w 1996 roku, by rozpocząć (z sukcesem) karierę motocyklisty rajdowego. Dziś panowie mają dobrze po 40-dziestce, jednak wciąż doskonale radzą sobie na rynku: koncertują, biorą udział w wielu reklamach, programach rozrywkowych, grają w serialach, komentują olimpiady i przez 15 lat z rzędu wygrywają w rankingach na najbardziej seksownych japończyków (przynajmniej Takuya Kimura tak ma). W telewizji mają również swój własny program SMAPxSMAP, który prowadzą z ogromnym sukcesem od 1996 roku.

[Takuya Kimura]

Panowie ze SMAP zostali ogłoszeni również honorowymi ambasadorami Japonii i ich zadaniem jest dbanie o dobre stosunki pomiędzy ich krajem a Chinami i Koreą Południową. SMAP był pierwszym japońskim zespołem popowym od dekady, który w 2011 roku odwiedził Chiny. Zorganizowany wtedy koncert przyciągnął w Pekinie aż 40 tys. ludzi!.

SMAP wrosło w krajobraz japońskiej pop-kultury i dla wielu jest jego naturalną, nieodłączną częścią. Dlatego też wiadomość o możliwym rozpadzie grupy, wstrząsnęła mieszkańcami wysp.

Podobnie jak w Korei, j-popowe grupy działają z ramienia agencji gwiazd, które się nimi opiekują i organizują plan zajęć. SMAP od początku swojej kariery był związany z firmą Johnny&Associates. Menagerką grupy od niemal zawsze była Michi Iijima, kobieta odpowiedzialna za wybuch ich popularności.

[W SMAPxSMAP panowie gotują, biorą udział w konkursach, rywalizują ze sobą i śpiewają.
Jeśli SMAP miałoby się rozpaść, nie wiadomo jaka będzie przyszłość programu]

Stosunki pomiędzy zarządem agencji i Michi Iijimą już od jakiegoś czasu nie były najlepsze, aż wreszcie na początku tego roku kobieta postanowiła pożegnać się z Jonny&Associates. Członkowie zespołu postanowili być lojalni wobec swojej mentorki i również chcą odejść z agencji. Niemal cały SMAP pozostał jednogłośny. Niemal. Jedynie Takuya Kimura uznał, że lepiej będzie pozostać z Jonny.

Agencja potwierdziła, że wciąż trwają negocjacje w sprawie przyszłych kontraktów i jeszcze nic nie jest przesądzone. Pojawiły się głosy, że panowie, którzy początkowo myśleli o opuszczeniu agencji Jonny, teraz chcieliby w niej pozostać, ale firma nie przejawia entuzjazmu, by ich z powrotem przyjąć.

[zespół w pierwotnym składzie, zdjęcie z 1995 roku]

Pewnie jak zwykle, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Największa sława SMAP już przeminęła, ale panowie wciąż zarabiają nie mało na swoich wstępach w reklamach oraz programach telewizyjnych, więc zapewne każda ze stron stara się ugrać coś dla siebie, imając się wszelkich możliwych chwytów.

[w służbie dyplomacji: spotkanie z ministrem Chin Wen Jiabao podczas jego wizyty w Japonii]

Miejmy nadzieję, że legenda pozostanie wciąż żywa i niebawem decyzje zostaną podjęte. Jakiekolwiek by one nie były, czy odejście, czy pozostanie z Jonny&Assiciates, zespół powinien pozostać w całości. Bez Kimury SMAP nie będzie już takie samo, jak i Kimurze trudno będzie samemu utrzymać się na powierzchni.

Będę monitować rozwój wydarzeń i dam znać, co z tego wszystkiego wynikło.

A tymczasem odświeżmy sobie największe hity grupy:

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

piątek, 10 października 2014

Przepis na dziewczynę doskonałą! Made in Japan

Ach ci Japończycy. Oni to lubią mieć wszystko usystematyzowane, rozpisane na syndromy, nazwane i skatalogowane. Czemu więc nie stworzyć prostego przepisu na dziewczynę doskonałą? Jedno z czasopism adresowanych do młodych mężczyzn stworzyło listę 23 punktów, które składają się na obraz niewiasty z męskich marzeń i snów.

[Dziewczyna idealna!]

Przeanalizujmy zatem ten jednostronicowy artykulik i sprawdźmy, jak wygląda perfekcyjny materiał na towarzyszkę życia (albo przynajmniej jego części).

  1. Urocza buzia, dołeczki, gdy się uśmiecha i naturalny, dyskretny makijaż
  2. Długie, czarne, lekko falujące włosy
  3. Wzrost: 160 cm
  4. Waga: 48 kg
    Czy będzie dla Was zaskoczeniem, jeśli napiszę, że idealna dziewczyna ma niedowagę? Japończycy zdają się mieć fisia na punkcie tej czwórki z przodu kilogramów (jak długo nie jest to trzy-cyfrowa liczba :D). Cokolwiek przekraczającego 50 to już fe-fe, 60kg na kręgosłupie to w ogóle obelga i obraza czci niewieściej. Mimo ruchu dziewcząt-pianek (więcej tutaj), niestety, niedożywienie nadal w modzie.
  5. Miseczka C
    Wyczytałam gdzieś, że to niby najpopularniejszy rozmiar w Japonii, ale albo ja miałam niefarta i widziałam tam tylko niezbyt obdarzone kobiety, albo wata jest tam równie popularna ^^
  6. Typ osobowości „S”


    [więc mówisz, że lubisz dziewczyny o silnej osobowości... ]

    Ktoś kiedyś przywiózł do Japonii pojęcia sadyzmu i masochizmu i tak się one lokalsom spodobały, że zyskały nowe życie i znaczenie. W randkowym slangu S (od sado) i M (od maso) nie odnoszą się do seksualnych preferencji, a raczej do typu osobowości. S to lekko złośliwy typ, który raczej będzie się nabijał z partnera i dręczył go małymi psikusami, niż pozwalał sobie na personalne wycieczki we własnym kierunku. Ciężko orzec, czy wybór tego typu osobowości powodowany jest tym, że silne kobiety wydają się być Japończykom pociągające, czy może po prostu dobrze mieć w związku jakieś urozmaicenie, a faceci są zbyt leniwi, by samemu podjąć inicjatywę.
  7. Pachnie mydłem
    Hmmm… Sztachnij się feromonem? :D
  8. Osobowość tsundere
    Tsundere to kolejne pocieszne określenie ludzkiego usposobienia. Termin wywodzi swój rodowód z mang i anime, gdzie aż roi się od bohaterek obdarzonych takim charakterkiem. Jest to mieszanka dwóch pojęć:
    tsun tsun (typ łatwo irytujący się) i dere dere (słodki, uroczy, ujmujący i opiekuńczy). Taka dziewczyna zawsze będzie gotowa spędzić w kuchni trzy godziny, by wyczarować 5-daniowy obiad i tort szwardzwaldzki na deser, byle tylko sprawić radość temu jedynemu. Gorzej jednak, jeśli ukochany zacznie marudzić, że zupa za słona albo za dużo jest wisienek na torcie. W takiej sytuacji wskazane jest pochowanie ostrych narzędzi zawczasu.
    Mój mężczyzna wie już, że nie kwestionuje się smaku moich potraw ^^



    [och, więc nie smakuje?]

  9. Często mówi baka
    Pojęcie
    baka (dosłownie: głupek) znane jest aż za dobrze wszystkim miłośnikom anime. Japończycy znajdują coś ponętnego w wyzywaniu ich od ćwierćinteligentów. No cóż, każda nacja ma jakiś swój fetysz. Koreańczycy lubią, jak się na nich woła oppa! (więcej tutaj), Japończycy lubią uchodzić za głupków.
  10. Nosi słodkie i urocze ubrania
    To jestem akurat w stanie zrozumieć. Sama mam fisia na punkcie uroczych i dziewczęcych strojów!
  11. Hobby: gotowanie


    Hmm… Widać, powiedzenie „przez żołądek do serca” jest uniwersalne na całym świecie.
  12. Ulubiony rodzaj muzyki: rock
    Chyba wiem, o co tu może chodzić. Jeśli dziewczyna lubiłaby pop, istniałoby duże prawdopodobieństwo, że szalałaby za jakimś boys-bandem składającym się z pięciu czy więcej kwiatków, a takiej konkurencji nikt nie lubi! Czyżby jednak twórcy artykuły zapomnieli, że istnieje taki nurt w Japonii jak visual-rock? :>

  13. Ulubione danie: lody o smaku zielonej herbaty
    Czyli, że opadam z randkowej giełdy, bo kocham czekoladę?
  14. Miała dobre oceny z przedmiotów artystycznych i literatury
    Ach ten nieodparty urok artystycznej duszy. Pociągający jest widok pięknej niewiasty, która siedzi przed sztalugami, z nieobecnym wyrazem twarzy. Albo może po prostu faceci zawczasu chcą być pewni, że dziewczyna będzie mieć problemy z zatrudnieniem i będzie siedzieć w domu, gotując 5-daniowe obiadki i kręcąc lody o smaku zielonej herbaty?
  15. Miała dobre oceny, ale nie była to najwyższa średnia w klasie
    No tak, dziewczyna powinna być wystarczająco elokwentna, by stanowić rozumnego partnera do rozmowy, ale Boże broń, nie powinna przewyższać inteligencją swojego wybranka. I powinna mieć też długie włosy, żeby dało się ją łatwo zaciągnąć do jaskini (patrz punkt 2).
  16. W szkole należała do klubu tanecznego
    Co by była giętka i smukła jak trzcina i wieczorami rozpalała męskie zmysły pląsami.
  17. Nie lubi ćwiczeń
    Hm… To ma być w końcu giętka i smukła, czy nie? I jak do tego wszystkiego ma się ten taniec? To nie ćwiczenia?
  18. Ma młodszego brata
    Więc wie, jak się zaopiekować nieporadnym chłopcem. Gorzej tylko, jak jej S/tsundere charakterek rozstawia braciszka po kątach.
  19. Jej zwierzątko to pluszowy pudel
    Pudel? I do tego pluszowy? Ciekawe, doprawdy…
  20. Ulubiona manga: One Piece

    I znów wypadam z randkowego obiegu, bo uwielbiam
    Inuyashę… Jak to dobrze, że mój wybranek nie jest Japończykiem, to nie wie jak niedoskonały model sobie wybrał :P
  21. Pracuje na pół etatu w kawiarni
    I kręci tam lody o smaku zielonej herbaty!
  22. Często używa popularnego Mogu Mogu Brown jako swojej stopki pod postami
    Oj, coś czuję, że w japońskim internecie aż zaroi się od tego sympatycznego misiaczka…


  23. Jeśli zapytasz, jaki typ facetów lubi, powie: „Ktoś, kto jest miły, jak ty”
    Och, jak słodko ^^

Czy tylko mi się wydaje, że z tego artykułu wynika jasno, że Japończycy to strasznie leniwi przedstawiciele gatunku męskiego, którzy nieszczególnie przejawiają chęć podjęcia inicjatywy? Całe szczęście, że tak samo jak nie wszystkie kobiety, które miały w rękach Cosmopolitan to demony seksu, tak samo nie każdy Japończyk marzy o tym, by jego wybranka spełniała wszystkie te punkty. Chyba. ^^

[ach, gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy...]

P.S. Przypominam, że dziś ostatni dzień na sprawienie sobie wypaśnej „nikt-takiej-nie-będzie-miał” koszulki  ze swoim imieniem w Hangul! Szczegóły na FB!



Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

niedziela, 28 września 2014

Ploteczki z Japonii

Po tych wszystkich przyciężkich tematach, nic tak nie poprawia poczytności i humoru, jak garść pikantnych ploteczek. Generalnie mi to wisi i powiewa, co tam prywatnie wyrabiają gwiazdy show-biznesu, jak długo ich działania nie szkodzą innym (do tego piję). Czasem jednak trudno oprzeć mi się pokusie powyzłośliwiania się nad tym i owym w obliczu powagi problemów, jakie nękają idoli.

[Mecha High]

Kilka dni temu miałam wesołą sesję z Asianjunkie.com i Aramajapan.com, gdzie odkryłam całe morze skandali, w jakim taplają się j-popowe gwiazdy i gwiazdeczki. Albo miałam szczęście i  ostatnie kilka tygodni było pod tym względem łaskawe. Jak by nie było, bawiłam się nieźle.

Mecha High i sercowe kłopoty

Najlepszym newsem dnia była bez wątpienia informacja o żądaniach odszkodowania od fanów, którzy umawiali się na randki z kilkoma dziewczynami z grupy Mecha High. Dziewczęta miały w kontrakcie zakaz randkowania, a mimo to dwie z nich (Yuki Miho i Miura Sena) pozwoliły sobie na romantyczne uniesienia, o zgrozo, w ramionach fanów! Gdy agencja dowiedziała się o bezeceństwach, jakie wyprawiają ich podopieczne, niezwłocznie wykopała je na zbite spódniczki. Ale na tym nie skończyły się straszne konsekwencje! Agencja wysłała listy do wszystkich stron uczestniczących w procederze i zażądała odszkodowania za poniesione straty (moralne chyba :P) i pogwałcenie kontraktu. Ile mają zapłacić dziewczyny, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że od fanów zażądano odszkodowania w wysokości 8 232 400 jenów (to jest prawie 250 tys. zł)! Nie jasne jest również, czym wspomaga się zarząd firmy, wysyłając podobne żądania do ludzi, z którymi nie wiążą ich żadne zobowiązania. Ciekawe na jaką literę prawa się powołali, wysyłając owe listy. Ktoś był bardzo kreatywny.

[Mecha High]

Dobra rada cioci Walerianki: nim zaczniesz się umawiać z podejrzanie przystojnym skośnookim, albo wyjątkowo słodką Azjatką, przed pierwszą wspólną nocną nie tylko zwyczajowo sprawdź dowód osobisty, ale zrób też poważny research, bo nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem nie jest to jakiś idol! Jakby takie YG czy inne SM poszło w ślady tej japońskiej agencji, możecie się nie wypłacić.

Zwierzęcy magnetyzm Yusuke Yamamoto

Można polemizować, czy Yusuke Yamamoto to wcielony bóg seksu, ale na pewno nie można odmówić mu popularności. Ktokolwiek lubi obejrzeć sobie czasem j-dramę, na pewno go zna. Chłopak występuje w co drugiej produkcji. No, może w co trzeciej. Ale na pewno w co półtorej popularnej! Albo ja mam na niego takie szczęście, że co widziałam, to on tam zawsze był ;)

[Yosuke Yamamoto]

Tak czy inaczej, niedawno ten pocieszny chłopaczyna zaszokował swoich ziomków niezwykle nieprzystojnym aktem. Zaliczył numerek z panienką, z którą wcale nie zamierzał się ożenić! Ba, nawet umawiać się więcej nie chciał! Rzecz jasna nie przyklaskuję podobnym wyskokom, bo to bardzo nieładnie wykorzystywać dziewczęta (chociaż czort wie, kto (i jeśli) kogo wykorzystał, może zainteresowanej taki układ też odpowiadał?), ale mogę sobie wyobrazić tę pokusę, kiedy jest się facetem, nie jest w stałym związku (chyba :P) a dziewczęta same się na ciebie rzucają… Święci raczej w show-biznesie nie robią, więc wydawać by się mogło, że odrobina zrozumienia im się należy.

Nie w Japonii! Fani tupnęli nogą i powiedzieli NIE zepsuciu! Yusuke, biedaczyna, przytłoczony gradem krytyki, posypał głowę popiołem i przeprosił wszystkich za zajście. Na blogu aktora czytamy:

Moimi nieprzemyślanymi czynami obraziłem wielu ludzi wokół mnie, którzy zawsze mnie wspierali i bardzo tego żałuję.

Nie spowoduje to ograniczenia mojej aktorskiej pracy. Mogę z całą mocą zapewnić o tym wszystkich, z głębi mojego serca. Jednak, pomimo iż jest to moje prywatne życie, wykorzystałem sytuację i teraz uświadomiłem sobie, jak niemądre to było. Żałuję, [że ludzie] mają mnie teraz za taką osobę. […] Jako aktor, wszystko co mogę teraz zrobić, to patrzeć w przyszłość i wierzyć, że moja praca poruszy ludzi i wywoła na ich twarzach uśmiech. Od tej chwili będę koncentrował się tylko na pracy (oj, nie będzie bara-bara przez jakiś czas! Przypis od tłumacza ^^). Jest mi naprawdę przykro, że przeze mnie się martwiliście.

Jedyne co mnie martwi, to to, iż chłop wyraźnie ma problemy z przelewaniem myśli na papier (albo angielskie tłumaczenie było do niczego). I to, że moc fana w Azji nie zna granic.

[tym razem chłopina nie spytał i ma przechlapane!]

Dobra rada cioci Walerianki: lepiej trzymać rozporek szczelnie zapiętym, bo nigdy nie wiadomo co może z tego wyskoczyć!

Oguri Shun to niezłe ziółko!

Buźka iście anielska, ale co siedzi pod tą koafiurą?! Biedna ta jego małżonka. Pewnie jak wiele innych kobiet uwierzyła, że będzie w stanie zmienić złe nawyki swojego wybranka i niestety, nie wyszło. Jasne, że to wszystko ploty, więc fanki Ogórka, proszę poczekajcie z zaostrzeniem wideł i szarżą na Bogu ducha winną ciocię Waleriankę! Nikt nie udowodnił prawdziwości przedstawionych tu wydarzeń, więc każdy może wierzyć w co chce!

[Ogórek w czasie niepogody]

Skowronki doniosły mi jednak, że jeszcze za kawalerskich czasów, Ogórek lubił sobie poskakać z kwiatka na kwiatek, jak to rasowa pszczoła robotnica. Imprezy, panienki, alkohol, śpiew i te rzeczy. Jakież było więc ogólne zdziwienie, gdy któregoś pięknego dnia notoryczny podrywacz stanął na ślubnym kobiercu! Fanki roniły łzy, panna młoda promieniała szczęściem i wszystko wydawało się mówić „i żyli długo i szczęśliwie”. Ostatnie posty na Instagramie i blogu Yamady Yu, oczekującej pierwszego potomka małżonki Ogórka, zaskoczyły i zaszokowały fanów, poddając w wątpliwość, czy aby w małżeństwie Ogórków dobrze się dzieje.

[zdjęcia ze ślubu Oguriego Shun i Yamady Yu]

[taka ładna z nich para]

Szczególnie, że ostatnimi czasy japońskie tabloidy mają o czym pisać. Na początku września widziano Oguri Shuna i Kouhai Checka (młodszy kolega po fachu z tej samej agencji) meldujących się razem w drogim hotelu. Po pół godziny pod hotel podjechał biały samochód, z którego wysiadły dwie piękne dziewczęta i udały się do tego samego pokoju, w którym dopiero co zameldowali się Ogórek z kolegą. Po godzinie wszyscy opuścili hotel, a chłopaki wymeldowały się z pokoju. Ptaszki ćwierkają, że panowie skorzystali w ten sposób z usług agencji (bynajmniej nie gwiazd), bo co by nie mówić, meldowanie się w hotelu na 90 min jest dość podejrzane…

[jedno ze zdjęć zrobionych feralnego wieczora]

I to nie koniec plotek! Makijażystka pracująca z Ogórkiem wyznała niedawno, że Oguri bynajmniej nie rozstał się po ślubie ze swoim hulaszczym stylem życia i wciąż lubi sobie poflirtować i poodwiedzać różne miejsca, gdzie nie trudno o kobiece wdzięki. Dziewczyna twierdzi, że Oguri często wyjeżdża do Hiroshimy, gdzie baluje ze swoim kolegami po fachu. Wśród panienek, które tam poznał, jedna szczególnie zawróciła mu w głowie i ponoć wynajmuje dla niej nawet drogi apartament.

Te ploteczki to jeszcze nic! Pewna kobieta parę tygodni temu zapukała do drzwi kilku japońskich magazynów, usiłując opylić za sumę 300 tys. jenów (ponad 9 tys. zł) nagranie, na którym można podziwiać ją i Oguriego w pozycjach nieprzystojnych! Kobieta twierdzi, że nagranie jest w 100% autentyczne i nie chce nawet słyszeć o obniżeniu ceny za sprzedanie praw do rozpowszechnienia nagrania. Jeden z redaktorów naczelnych, który widział sex taśmę, twierdzi, że definitywnie ktoś spędził namiętne chwile z potrzebującą kasy dziewczyną, ale nie można z całą pewnością stwierdzić, że był to Ogórek. Kobieta pracuje jako prostytutka i zdobyła nagranie w hotelu, w którym para miała romantyczną schadzkę. Dziewczyna twierdzi, że może podać wszystkie detale dotyczące miejsca i czasu całego zdarzenia, by udowodnić, iż mówi prawdę. Jedyny problem jest taki, że nikt nie chce zainwestować takiej kwoty w niesprawdzone nagranie, a dziewczyna ani myśli oddać je za pół darmo.

Prawdziwość nagrania jest więc wciąż nie wyjaśniona, choć pewnie to tylko kwestia czasu, kiedy wszystko się wyjaśni lub rozejdzie po kościach.

Jak to mawia mój tato, mnie to jest bez różnicy kto z kim śpi, byle wszyscy byli wyspani, ale żal w całej tej historii małżonki Ogórka, która, niezależnie czy wszystko, co tu napisałam, jest prawdą, czy nie, musi cierpieć z powodu tych plotek. Szczególnie, że już niedługo na świat przyjdzie Ogórek Junior.

Dobra rada cioci Walerianki: dziewczynki, trzymajcie się od „niegrzecznych chłopców” z daleka!

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

sobota, 6 września 2014

Pulchność po azjatycku, czyli debiut Chubbiness

Wyznam Wam coś. Mało rzeczy tak mnie irytuje we współczesnej pop-kulturze, jak to szaleństwo wokół szczupłości, piękna ciała i wbijania się w obowiązujące normy. Wiem, wiem. Całe te kanony istniały od zawsze i nawet starożytni usiłowali się w nie wpasować. Nie zmienia to jednak faktu, że obecny dyktat przekracza granice zdrowego rozsądku i mnie zwyczajnie mierzi.


Dlatego zawsze z zaciekawieniem czytam wszelkie wzmianki o choćby próbach zrobienia czegoś, co odstaje od obowiązującego kanonu. I takim „czymś” był debiut nowego j-popowego zespołu Chubbiness. Dla nie znających angielskiego, nazwa zespołu znaczy dosłownie „pulchność”, co sugerować by mogło, że w jego skład powinny wchodzić dziewczęta rozmiaru przekraczającego przeciętność. Pulchność nie jedno ma jednak imię…

[dziesięć dziewcząt tworzących zespół Chubbiness]

Nieobeznanemu z azjatyckimi (w tym przypadku japońskimi) standardami, mogło by się wydać, że zespół to jakieś nieporozumienie, bo wszystkie dziewczyny są w świetnej formie! Gdzie tu obiecane pulchności? No cóż… Jakiś uczynny internauta stworzył na gajdzińskie* potrzeby wykresik, gdzie można sobie zwizualizować, jak w japońskim rozumieniu wyglądać figura idealna (0% pulchności), a jak wygląda osoba w 100% pulchna. Jeśli tak wyglądają oczekiwania wobec zwykłych zjadaczek ryżu, strach się bać, jakie wyśrubowane standardy muszą spełniać pląsające w show-biznesie dziewczęta!


Od jakiegoś czasu nieśmiało lansuje się w Japonii trend „dziewczyn pianek” (od słodkich pianek, co to skauci w amerykańskich filmach zawsze nad ogniskiem pieką). Ma to być słodkie określenie bardziej krągłych dziewcząt, by raz na zawsze wyplenić z języka popularny epitet debu, który znaczy mniej więcej tyle co „tłuścioch” czy inny „pasztet”. I choć pojawia się coraz więcej sklepów internetowych, oferujących ubrania w większych rozmiarach oraz stron, gdzie amatorki i profesjonalni styliści doradzają „piankom”, jak się fajnie i modnie ubrać, nie jest łatwo przełamać stereotypy Dla wielu Japończyków, „pulchność” to po prostu oznaka lenistwa, niedbałości o zachowanie zbilansowanej diety i braku samodyscypliny. W internecie nie trudno się natknąć na bojkot „piankowej” nomenklatury w postaci podobnych komentarzy:

„Nazywaj je jak chcesz, ale grubas to grubas”
„To wprowadza tylko zamieszanie, nazwy debu czy pizza [inne, popularne i poniżające określenie pulchnych dziewcząt] są w porządku.”
„Piankowe dziewczyny”, topią się, gdy się je podgrzewa”
„Zmieńcie nazwę na szynkę bez kości”
„One są raczej jak mochi [okrągłe, ryżowe ciastka, wizualizacja tutaj], a nie pianki.”
„Przestańcie racjonalizować tłuściochów!”


Urocze, prawda?

Ciekawe, jak długo panie z Chubbiness utrzymają się w branży? Debiut nie rzucił mnie na kolana, jak generalnie nie rzuca mnie na nic japoński pop, ale to pewnie kwestia gustu. Ich debiutancka piosenka utrzymana jest w standardowym, j-popowym stylu: szybki bicik, chóralne śpiewy, słodka melodia. Oczywiście musiało być o jedzeniu, żeby wpisać się w przyjętą konwencję. Generalnie tragedii nie ma, ale zdecydowanie nie mój kawałek muzyki.

[Chubbiness i ich debiutancka "Manmadeiya"]

Pytanie o przetrwanie nie pojawiło się przypadkiem, bo historia zna już podobne przypadki. W 2011 roku koreańska agencja gwiazd, Winning InSight, wydała na świat Piggy Dolls; trio obdarzone nieziemskimi głosami i kilkudziesięcioma kilo więcej, niż można by się po k-popie spodziewać. Panie były energiczne, pełne charyzmy, cudowne wokalnie i pełne dystansu do siebie. Wydawać by się mogło, że miały wszystko, czego potrzeba w muzyce rozrywkowej, ale niestety… Sztywne i nieco już zaśniedziałe (pewnie dla tego nie mogą się już ugiąć) prawidła koreańskiego show-biznesu nie pozwoliły im pozostać sobą. Gdy w pół roku po wydaniu swojego debiutanckiego mini-albumu „Piggy Style”, dziewczyny powróciły z nowymi piosenkami, pojawiły się odchudzone o łącznie 52 kg! Widać, nie był to zbyt imponujący wyczyn dla ich agencji, gdyż w kolejnym come backu już się nie ukazały. W 2013 roku wymieniono wszystkie dziewczęta na „chudsze modele”. Nazwa pozostała, ale zespół odszedł w niepamięć. Nowe członkinie Piggy Dolls, może i są ładniejsze i zdecydowanie chudsze, ale zabrakło siły głosu i niewymuszonego uroku, jaki bez wątpienia posiadał oryginalny skład. Fani poczuli się, oględnie mówiąc, zdradzeni przez agencję i jakoś nie wróżę powrotu Piggy Dolls na scenę…

 [Piggy Dolls kiedyś...]
[... i dziś]

By uprzedzić ewentualne komentarze typu: „ale promowanie otyłości jest równie niezdrowe”, nigdzie nie stwierdzam, że otyłość służy komukolwiek. Trzeba zachować rozsądek, tak w jedzeniu, jak i we wszystkim innym. W show-biznesie trudno jednak doszukać się owego „rozsądku”, gdy idole otwartym tekstem przyznają, że przed nagraniami w telewizji, czy do nowego klipu nie jedzą nic przez cały dzień i nawet nie piją zbyt wiele, by nie być „spuchniętym”. Girls’ Generation opowiadają o swojej cud diecie 800 kalorii, gdzie wiadomo, że średnie zapotrzebowanie kobiety w ich wieku o średnim(!) stopniu intensywności życia wynosi 2 200 – 2 400kalorii! Nie trzeba chyba nikomu uzmysławiać, jak wiele czasu idole spędzają na sali ćwiczeń, siłowni i na występach! Inną popularną praktyką jest np. rezygnowanie z kolacji. Sprowadza się więc to właściwie do dwóch posiłków dziennie: śniadania i lunchu. Ilość omdleń i hospitalizacji z przemęczenia w k-popie nie powinna zatem dziwić, prawda?

[Yoona waży 48,5 kg przy wzroście 168 cm]

Jeśli promowanie nierealnego wizerunku ciała i dopingowanie rozwoju chorób zaburzenia odżywiania jest lepsze, od przyznania, że piękno występuje we wszystkich rozmiarach i w każdym kolorze, to chyba wolę pozostać poza nurtem. I Wam również tego życzę!

:)

P.S. Jakby ktoś chciał jeszcze poczytać o nagonce mediów na kobiece ciała, to odsyłam do artykułów:

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com


* gajdzin (jap.): pejoratywna nazwa obcokrajowca

piątek, 13 lipca 2012

Fenomen AKB48

Drodzy chłopcy z Super Junior. W tym miejscu chciałam Was serdecznie przeprosić za wszystkie moje nieprzystojne żarty pod Waszym adresem. Cofam uszczypliwe komentarze odnośnie liczebności Waszej grupy i te o przeroście formy nad treścią. Podobne uwagi wypływały z mojej niewiedzy i nieznajomości tematu. Biję się w piersi <trzask, trzask> i obiecuję poprawę. 
 

Czy dobrze się czuję? Jak najbardziej! Po prostu całkiem niedawno dowiedziałam się o egzystencji japońskiego girls bandu, który liczy sobie, bagatela, 64 członkinie…

Tia… Pewnie tym stwierdzeniem pozwoliłam właśnie, by moja ignorancja w temacie zobaczyła światło dzienne, bo od kilku lat zespół AKB48* jest niesamowicie popularny w kraju kwitnącej wiśni. Ponad 10 milionów sprzedanych płyt, 200 milionów dolarów rocznego zysku ze sprzedaży krążków tylko w Japonii, czołowe miejsca na listach przebojów… Popularność zespołu jest tak duża, że grupa urosła do rangi społecznego fenomenu i jest całkiem sporo różnego typu badań, analizujących przyczyny jej sukcesu. Na swoją obronę mam tylko tyle, że to wszystko wina koreańskich chłopców! To oni robią, co mogą, by moja uwaga ani na moment nie rozpraszała się na inne kraje. Nieładnie, chłopaki… Doprawdy…

MySpace

Patrząc na dziewczęta z AKB48, sformułowanie „przemysł muzyczny” nabiera zupełnie nowego  znaczenia. Konceptem, który przyświecał założycielowi i producentowi zespołu, Yasushiemu Akimoto, było stworzenie grupy „idoli, których możesz spotkać osobiście”. By tego dokonać, jego zespół nie mógł ograniczać się do standardowych 5-6 osób. Jeśli AKB48 miało być dostępne dla mas, musiało mieć też masową ilość występujących w nim członków. Tylko dzięki armii dziewcząt w zespole, można było urzeczywistnić założenia codziennych występów na żywo oraz odpowiednio promować girls band w mediach. W innym wypadku tak napięty terminarz występów i nagrań wysłałby do grobu z przepracowania standardowy zespół w przeciągu miesiąca. A zamysł jest ambitny. Dziewczyny występują codziennie we własnym teatrze, właśnie po to, by każdy z fanów mógł bez problemu dostać bilet na ich koncert w przystępnej cenie. Obecnie popularność grupy jest tak duża, że bilety muszą być przyznawane na zasadzie losowania, bo mimo codziennych występów i tak ciągle brak jest miejsc dla wszystkich chętnych. Dodatkowo regularnie organizowane są wydarzenia typu: „uściśnij rękę dziewczyn z AKB48”, podczas których panienki stoją w rządku i grzecznie kłaniają się i ściskają dłonie swoich fanów.

[pan Akimoto z kilkoma swoimi podopiecznymi.
Ciekawe czy choć on jest w stanie wymienić imiona wszystkich dziewczyn w zespole... :>]

Co więcej, zespół podzielony jest obecnie na 4 podgrupy (Grupy: A, K, B i 4, które liczą sobie po 16 dziewcząt każda), sprawiając, że zespół może występować w czterech różnych miejscach jednocześnie.
Ilość reklam z udziałem dziewcząt z AKB48 jest zatrważająca. Np. 28. lutego bieżącego roku wyemitowano w Japonii w różnych stacjach telewizyjnych 90 różnych reklam, z udziałem dziewcząt z tej grupy. Jednym słowy, gdzie nie spojrzysz, AKB48! Pewnie jak się wchodzi do japońskiej toalety i otwiera się przed nami klapa (ach, te szpanerskie japońskie kibelki!), to wyskakuje z muszli któraś z dziewczyn.

Ale to nie koniec geniuszu Yasushiego Akimoto! Rola fanów AKB48 nie sprowadza się jedynie do chodzących portfeli, które powinny otwierać się za każdym razem, gdy grupa wypuści na rynek nowy singiel, czy daje koncert w ich mieście. Regularnie odbywają się wybory (nazywane „senbatsu”, czyli wyborami generalnymi), podczas których to fani decydują, które dziewczęta wezmą udział w nagrywaniu następnego singla grupy. By wziąć losy zespołu w swoje ręce wystarczy kupić ostatni singiel, w którym znajduje się specjalny kupon, który umożliwia zarejestrowanie się w internetowym systemie i oddanie głosu na swoją ulubienicę. Te dziewczęta, które dostaną najwięcej głosów, nie tylko dostają prawo nagrania nowej piosenki, ale także będą najbardziej promowanymi członkiniami zespołu i dostąpią zaszczytu występowania w środku układu tanecznego. W ostatnim wydarzeniu tego typu wzięło udział niemal 1,4 miliona fanów.


Wybory te zdają się wzbudzać więcej emocji, niż prawdziwe, polityczne. Szczególnie „gorącym” okresem jest ostatni tydzień głosowania oraz oczywiście ogłoszenie wyników. Dziewczęta dają z tej okazji specjalne występy, a zwyciężczynie głosowania niezmiennie zalewają się łzami i obiecują pracować ciężko, by spełnić pokładane w nich nadzieje.

Przy takiej ilości rywalek, konkurencja wewnątrz grupy oraz panujący w niej zamordyzm muszą być na niezłym poziomie. Zwłaszcza, że same członkinie zespołu otwarcie przyznają, że „nie mają szczególnego talentu”, ale klną się, że dadzą z siebie wszystko, by osiągnąć perfekcję i stać się topowymi piosenkarkami, aktorkami, tancerkami, a w ogóle to najlepiej po ukończeniu przygody z zespołem, rozpocząć solową karierę. Członkiniami grupy mogą być tylko dziewczęta w przedziale 14-26 lat, potem doznają automatycznej „promocji” z grupy (czyli są z niej wywalane na zbity łep). Jakoś żadnej „absolwentce” AKB58 dotychczas nie udało się zabłysnąć na japońskim rynku.


Przy takiej taśmowej produkcji idolek, nie ma co oczekiwać, że poziom tworzonego przez nich przedstawienia jest wysoki. Kryteria doboru nowych dziewcząt też nie są szczególnie wygórowane (przy takim przerobie nie mogą sobie pozwolić na wyśrubowane oczekiwania, bo im się populacja skończy). Byle była szczupła, umiała jako tako tańczyć i śpiewać, resztę się doszlifuje. Urody dziewczęta także nie są wybitnej. Na pewno są słodkie i urocze, ale nie różnią się wiele od dziewczynek, jakie siedzą w ławkach japońskich szkół.

Ich niedoskonałość, też jest jednym z czynników, zapewniających dziewczynom popularność. Wszystkie wydają się być takie zwyczajne, normalne i nie odstraszają od siebie fanów swoim perfekcjonizmem, jak np. idealnie skrojone koreańskie girls bandy. Jeden z tajwańskich fanów grupy, Kao Yi-wen, w taki oto sposób podsumował czar AKB48: „Możesz obserwować, jak dorastają. Na początku może i nie były zbyt dobre, ale z upływem czasu, da się zauważyć ich rozwój, jak rozbłysły na scenie”. Wielu fanów traktuje dziewczęta jak swoje młodsze siostry, albo przyjaciółki, a nie odległe, nieosiągalne gwiazdy, o których tylko można marzyć i do których wzdycha się wieczorową porą, spoglądając na rozgwieżdżone niebo…

Jak pisałam, taki koncept ma też swoje konsekwencje. Dla dobra nauki zapoznałam się pobieżnie z twórczością AKB48 i całe szczęście, że Linkin Park niedawno wydali swój nowy album, bo jak nic dostałabym cukrzycy z nadmiaru słodyczy, jaki wyskakiwał na mnie z każdego, oglądanego przeze mnie klipu. Do teraz aż zgrzyta mi w zębach… Jak nic czuję postępującą próchnicę!

[ujęcie z "Heavy Rotation"]

Moje rockowo-metalowe kubki smakowe już dawno złagodniały i k-pop bardzo służy mojej obecnej diecie, ale AKB48 to już jest krok postawiony za daleko. Muzycznie „Beginner” da się jeszcze strawić, ale kolejny wielki hit grupy, „Heavy Rotation”, zakończył się wielkimi problemami natury gastrycznej. Pomijając tragiczny, cukierkowy bicik i budzące dreszcze przesłodzone głosiki, sam klip tak naszpikowany jest fan-serwisem, że zaczyna przypominać początkowe sceny japońskich pornosów (no, przynajmniej zgaduję, że tak powinny te wstępy wyglądać). Mamy całą armię roznegliżowanych panienek, które widz podgląda przez dziurkę od klucza, mamy ujęcia ze „zboczonej kamery” i zbliżenia na to, co dziewczęta mają pod spódniczkami, mamy słodkie buziaczki w ustka, jedzenie ze wspólnej miski (nie żartuję!) i beztroskie baraszkowanie w łóżku.

Dowody rzeczowe poniżej:

  

Tego typu scenki rodzajowe nieodłącznie towarzyszą występom zespołu, co wzbudza słuszne kontrowersje. Daleko mi od hipokryzji gorszenia się takimi zachowaniami u girls bandów, gdy zupełnie mnie to nie rusza w męskim wykonaniu, ale gdy każe się 14- i 15-latkom wskakiwać w skąpe kostiumy kąpielowe i wyzywającą bieliznę, to już przestaje to być w porządku. Teksty piosenek też bywają mocno dwuznaczne, nie pozostawiając złudzeń, co do charakteru występów.

Szczególnie wspominany przeze mnie teledysk do „Heavy Rotation” był obiektem sporej krytyki. Producentka dzieła, znana i uznana fotograf, wytłumaczyła, iż tworząc to wideo chciała trafić w gusta zarówno męskiej, jak i damskiej widowni. Wiadomym jej było, że AKB48 ostatnimi czasy zyskiwała coraz większą popularność wśród dziewcząt, więc miał to być taki ukłon w ich stronę…

 ["Heavy Rotation" dla odważnych]

Nie wiem jak Wy, kochane czytelniczki, ale wysoko na mojej liście priorytetów każdej zawieranej znajomości znajduje się zajrzenie pod spódniczkę mojej nowej koleżanki… No WTF?! I to jeszcze kobieta będzie nam wpierać, że tego typu klipy są tworzone, żeby zrobić NAM przyjemność?! Całe życie wydawało mi się, że to lesbijki są w mniejszości seksualnej… Może coś przegapiłam?

Głośno też było o reklamie cukierków Puccho, która zaczęła być nadawana od 15 marca 2012 r. Dziewczyny z AKB48, ubrane w szkolne mundurki, podawały sobie owy cukierek ustami. Teoretycznie trzymały go zębami a ich usta się nie dotykały, jednak nie obyło się bez homoseksualnych kontrowersji. Potem, żeby nie wyjść na homofobów, sprostowano, że głównym problemem reklamy jest promowanie „niehigienicznych zachowań”. Afera była tak duża, że nawet pojawiły się o niej wzmianki w polskich mediach. Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółami i komentarzami polskich internautów, zapraszam na blog Ajiano eiga.


No ale cóż tam skandale i kontrowersje! Panowie się cieszą, panie śpiewają, karawana idzie dalej i co więcej, chce podbić cały świat! A przynajmniej część Azji. Biznesowe talenta pana Akimoto znów dają o sobie znać, bo obecnie zajmuje się formowaniem zagranicznych „sióstr” zespołu: indonezyjskiej JKT48 (skrót od Jakarty), tajwańskiej TPE48 (od Taipei) i chińskiej SNH48 (od Szanghaju). Ja na razie indonezyjski klon radzi sobie całkiem nieźle. Oby tylko panu Akimoto nie przyszło do głowy zapuszczać macek dalej! 

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

Więcej na temat:


* nazwa zespołu to skrót od nazwy dzielnicy Akihabara (w skrócie Akiba), gdzie mieści się teatr grupy. Początkowo liczba dziewczyn w zespole wynosiła dokładnie 48, stąd cyferki w nazwie.

środa, 18 kwietnia 2012

Powiedz mi, jakiej muzyki słuchasz…

...a powiem ci, kim jesteś.

Dziewczęta i chłopcy (jeśli takowi tutaj zaglądają), najwyższy czas zakończyć marudzenie na nieprzydatne programy szkolne i durne podręczniki, bo oto dzisiaj, przeglądając książkę do angielskiego natrafiłam na naprawdę ciekawy tekst, który zainspirował mnie do tego stopnia, że pozwolę go sobie tutaj w części przytoczyć. Oczywiście w moim kreatywnym tłumaczeniu.


Trzeba przyznać, że raz na jakiś czas zdarza się naukowcom wziąć pod lupę naprawdę ciekawy temat (jak na przykład tutaj). Tęgie mózgi pracujące na uniwersytetach w Cambridge i Teksasie postanowiły przebadać, jak wiele gatunek muzyki, której słuchasz, mówi o tobie. Doszli do wniosku, że rytm, tempo i słowa piosenek, których namiętnie słuchamy, muszą w jakiś sposób odzwierciedlać nasz charakter i styl życia. Ile w tym prawdy? Pewnie tyle samo, co w teoriach na temat tego, co o tobie zdradza twój ulubiony kolor. Ale, że autoanaliz nigdy dość, sami sprawdźcie, na ile poniższe opisy pasują do Was!
Muzyka wesoła i prosta
Fani piosenek, które lądują na listach przebojów, country i soundtracków bywają bardziej konserwatywni i konwencjonalni, niż miłośnicy innych gatunków. Rodzina oraz dyscyplina – oto, co jest ważne w ich życiu. Można ich scharakteryzować jako otwartych, pogodnych ludzi, który lubią przebywać z innymi i pomagać im, gdy tylko zajdzie taka potrzeba. W wolnym czasie lubią wypoczywać aktywnie, ćwicząc lub i biegając wokół bloku. W wersji bardziej leniwej: oglądają, jak inni się męczą w TV, przegryzając chipsy i popijając piwo. Lubią też oglądać popularne, hollywodzkie produkcje, szczególnie komedie. Cytując psychologów: „Ludzie, którzy lubią country i pop starają się unikać sytuacji, które mogłyby niepotrzebnie skomplikować im życie.”

Energiczna muzyka z przytupem (czyt.: z wyczuwalnym rytmem)


Hip-hop, funk, rap, soul, dance i muzyka elektroniczna przyciągają ludzi, którzy lubią dużo mówić, są ekstrawertyczni i posiadają w sobie nutkę romantyzmu. Mają też tendencję do impulsywnego okazywania swoich uczuć i myśli. Zdecydowanie jest to typ ludzi, który lubi się zabawić i dla którego przyjaciele i pozycja społeczna wiele znaczą. Miłośnicy takiej muzyki zazwyczaj nie mają wielu kompleksów i uważają się za atrakcyjnych. Gdy idą do kina, to najchętniej wybierają filmy akcji, science fiction, albo komedie.

Muzyka złożona i refleksyjna


Fani muzyki klasycznej, jazzu i innych bardziej skomplikowanych gatunków muzycznych cechują się podobno ponadprzeciętnym poziomem inteligencji. Są kreatywni i otwarci na nowe doznania, ale można zagubić się w meandrach ich złożonej osobowości. Kochają stare filmy, albo zagraniczne produkcje, najlepiej z jakichś nikomu nie znanych, egzotycznych krain. Zazwyczaj posiadają liberalne poglądy polityczne i nie przepadają za sportem. Co ciekawe, miłośnicy opery są trzy razy bardziej skłonni do podejmowania prób targnięcia się na własne życie, niż fani innych gatunków muzycznych. Rzecz jasna, psychologowie nie oskarżają Madame Butterfly o propagowanie haseł autozagłady. Po prostu opera w jakiś magiczny sposób przyciąga ludzi, którzy mają dramatyczne ciągotki i sporą niestabilność emocjonalną. Słuchanie arii z oper na pewno nie sprawi, że nasze życie nagle straci sens. Chociaż… Gdyby mi ktoś tak kazał przez cały dzień… Chyba zaczynam rozumieć ten fenomen!

Muzyka intensywna i zbuntowana


Miłośnicy muzyki określanej mianem „alternatywnej”, heavy-metalu, rocka i gangsta rapu to zazwyczaj ryzykanci, którzy lubią wyzwania i nowe doświadczenia. Z reguły są aktywni fizycznie. Określa się ich jako osoby niezależne, ciekawe świata i nieco zbuntowane. Lubią oglądać filmy akcji, fantasy, horrory i filmy wojenne. Rodzice często martwią się, jeśli ich pociecha z upodobaniem słucha agresywnej muzyki, ale badania wykazały, że nie ma żadnych bezpośrednich powiązań między słuchaniem heavy-metalu albo rapu, a wzrostem agresji wśród młodzieży. Wprost przeciwnie, fani tych gatunków zazwyczaj są cichsi i bardziej nieśmiali, niż ich rówieśnicy.
Nie będę się tutaj za bardzo wyzewnętrzniać, jak bardzo powyższe opisy pasują do mnie (zwłaszcza, że raczej nie jest tajemnicą, jakie są moje muzyczne gusta). Efemerycznie powiem, że coś w tym jest. Szczególnie odnośnie rocka. No, ale ja nie o tym!

A gdyby tak spojrzeć na problem szerzej? Sięgnąć wzrokiem dalej, objąć analizą większy obszar? Skoro w Korei pop jest darzony taką miłością, coś chyba to mówi o społeczeństwie jako takim? Zaraz po popie, ulubionym gatunkiem Koreańczyków jest trot. Jest to „dziadek” współczesnego k-popu, wywodzący swój początek jeszcze z czasów okupacji Korei przez Japończyków. Sam termin powstał od nazwy tańca „foxtrot”, któremu zawdzięcza swoją główną cechę: prosty rytm. Obecnie jednym z najsławniejszych wykonawców gatunku jest Tae Jin Ah i Song Dae Gwan. Dla rozszerzenia horyzontów poniżej zamieszczam przykład gatunku, aczkolwiek ostrzegam, że ja tam nie widzę wielkich różnic między trotem a naszym poczciwym disco-polo. Słowa ino w nieco innym językiem. Reszta jest jakoś podejrzanie do siebie podobna. Z ciekawostek dodam, że Daesung z BigBang jest wielkim fanem gatunku

Co innego, gdy do trota dorzuci się etniczne elementy! Koniecznie musicie przesłuchać tę jedną z pierwszych trotowych piosenek z 1938 roku! Jest tak pocieszna, że nie można jej nie polubić!
오빠는 풍각쟁이 (Oppaneun punggakjaengi) zaśpiewana przez Park Hyang Rim do posłuchania tutaj.

Raczej nigdy nie będę fanką, ale przyznaję, że występy pań w hanbokach mają swój nieodparty urok. I ten specyficzny styl śpiewania, zwany „gagok”. Kojarzy mi się trochę z ludowym śpiewem pansori. Połączenie przejmującego wokalu, który zrywa struny głosowe, z szorstkim akompaniamentem bębna, nieustająco robi na mnie wielkie wrażenie. Miłośnikom podobnych klimatów gorąco polecam Seopyeonje, głośny film z 1993 roku, opowiadający losy śpiewaka, dla którego pansori jest całym życiem i religią oraz historię jego rodziny. Film jest naprawdę przejmujący, a muzyka przenika człowieka gdzieś głęboko, długo nie pozwalając o sobie zapomnieć.

W Japonii pop jest również bardzo popularny, ale znaczące miejsce na japońskiej scenie muzycznej zajmuje rock i wszelkie wariacje na temat ciężkiego, gitarowego grania. Czyżby znaczyło to, że w głębi Japończycy to zbuntowane dusze? Kto wie? Bez wątpienia Japończycy są mistrzami w wykorzystywaniu swoich pięciu minut wolności w wyrażaniu siebie. Wystarczy przejść się po Harajuku albo Shibuyi, żeby zobaczyć modowe stylizacje, które nam, Europejczykom, nawet nie śniły się po nocach. Jako że okres, w którym młodzi Japończycy mogą pozwolić sobie na ekstrawagancję, jest bardzo krótki (po zrzuceniu szkolnych mundurków, a przed rozpoczęciem pracy), w manifestowaniu swojego indywidualizmu posuwają się do ekstremum. Nawet jeśli ta wolność ogranicza się tylko do sobotnich popołudni, coś jednak musi siedzieć w ich duszach, że w tak otwarty sposób okazują, gdzie mają wszystkie sztywne normy.

[Harajuku boys]
A jak się powyższe opisy mają do Waszych muzycznych preferencji?
Więcej na temat:
Muzyka/Idole

Źródła:
C. Oxendern, Ch. Latham-Koenig,
New English File, upper intermediate, 1997, str. 71
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...