wtorek, 30 grudnia 2014

Przeżyjmy to jeszcze raz: k-pop w 2014 roku. Część I

Tragiczne wypadki, rozstania, kłótnie i pozwy… Spocone torsy, mleko kapiące z brody i nieprzystojne pląsy. Tak można by w skrócie podsumować rok 2014 w k-popie. Zapewne nie był to najbardziej udany rok dla naszych gładkolicych ulubieńców, ale bez wątpienia rok 2014-ty dał nam kilka muzycznych perełek oraz zapoczątkował procesy, które choć bolesne, powinny dobrze przysłużyć się całej branży.


Bez dodatkowych wstępów zapraszam w małą podróż w czasie, gdzie przypomnimy sobie, co wydarzyło się w mijającym roku!





Początek roku nijak nie zapowiadał obfitości wydarzeń, jaka czekała nas w nadchodzących miesiącach. Muzycznie było dość ciekawie i obiecująco. K-popowe legendy cieszyły ucho i oko swoimi powrotami. Do najbardziej udanych można zaliczyć comeback Raina z 30 sexy” i DBSKSomething”. Jednak to GaIn jest bezsprzeczną bohaterką początku roku i jej poruszająca piosenka „FxxkU” wyznaczyła nowy poziom w k-popie, któremu trudno było sprostać innym wykonawcom. GaIn często porusza temat seksualności w swoich piosenkach (więcej tutaj), ale w jej wykonaniu nie ogranicza się to tylko do sugestywnych pocierań i niewybrednego machania pupą. „Fxxk U” to opowieść o gwałcie i przemocy w związku. Klip oraz słowa mogą szokować, ale był to zamierzony efekt, mający na celu zwrócenie uwagi na przemoc, jakiej doświadcza w domu wiele kobiet. Przemoc domowa jest w Korei dużym problemem, gdyż istnieje na nią swoiste przyzwolenie. Jest to zagadnienie, o którym się nie mówi, traktując je jako osobiste sprawy danej rodziny.


Najbardziej wyrazistym przykładem takiego rozumowania była przerażająca historia z 2012 roku. 28-letnia kobieta zadzwoniła na policję, błagając o pomoc, bo została porwana i oprawca usiłuje ją zgwałcić. Dziewczyna dość dokładnie podała swoją lokalizację, ale policjanci ani drgnęli ze swojego posterunku. W trakcie rozmowy napastnik przyłapał ją na próbie wezwania pomocy. Kobieta nie odłożyła słuchawki, gdy mężczyzna bił ją i katował. Po 8-minutach wysłuchiwania krzyków i odgłosów uderzeń, policjanci wzruszyli ramionami i stwierdzili, że to zwykła sprzeczka między małżonkami. Sąsiedzi mężczyzny również słyszeli krzyki, ale nikt nie zainteresował się losem torturowanej dziewczyny, gdyż oni również orzekli, że to na pewno małżeńska kłótnia. W 13-godzin później policja znalazła ciało dziewczyny, poćwiartowane i zapakowane do 14-tu foliowych toreb.


W tym kontekście odważne „Pier** się” GaIn rzucone w twarz swojemu kochankowi, który kwituje sprzeciwy swojej partnerki: „Nienawidzę tego robić w ten sposób”, stwierdzeniem „Ja tak nie uważam”, nie wydaje się być przesadzone. Koreańczycy są dość ospałym narodem, jeśli chodzi o debatę publiczną i zadzierzgnięcie kulturowych zmian, więc potrzeba mocnego uderzenia, by wywołać jakiś odzew.
 [Bumkey]

Co ciekawe, partnerujący GaIn Bumkey, okazał się być czarnym charakterem nie tylko na ekranie. W październiku tego roku został przyłapany na handlowaniu tabletkami Ecstasy i metamfetaminą w jednym z seulskich klubów. Z tego co ustaliła policja, handel narkotykami był biznesem, którym raper zajmował się od kilku lat. Biorąc pod uwagę to, że w Korei nawet posiadanie jednego skręta może skończyć się odsiadką w więzieniu, zapewne nie prędko zobaczymy Bumkey na wolności… (więcej o gwiazdach i narkotykach tutaj)





Muzycznie k-pop wciąż pląsa i ma się nienajgorzej. Kolejne gwiazdy powracają na scenę: 2NE1 z „Come back home”, MBLAQ z dwoma smętami singlami „Our relationship” i „Be a man”. Czymże byłby rok bez Hyuny pocierającej się tu i ówdzie, więc i 4Minute wróciło z „Whatchs Doin’ Today”. Żadnen z owych comebacków nie rzucił mnie jednak na kolana. Zawiodłam się szczególnie na 2NE1, po których spodziewałam się więcej. Sytuację uratował za to chwytliwy przebój Girls’ GenerationMr Mr” i przeurocza „Catallena” od Orange Caramel.






Kwiecień bez wątpienia należał do Akdong Musician! Rodzeństwo, które zawładnęło sercami jury i publiczności w drugiej edycji programu K-pop Star, wydało swój pierwszy mini album i niemal natychmiast stało się sensacją k-popowej sceny. Promujący album singiel „Melted” jest godnym konkurentem „Fxxk U” GaIn w walce o tytuł najlepszego utworu 2014 roku. Jak dobrze wiecie, moja miłość do ballad jest ograniczona, ale ta piosenka jest tak piękna i poruszająca, że trudno jej nie pokochać.


Muzyka, słowa oraz towarzyszący im klip tworzą przepiękną, dopełniającą się całość i aż trudno uwierzyć, że utwór napisany i wyprodukowany został przez niespełna 18-letniego Lee ChanHyuka i zaśpiewany przez 15-letnią Lee SuHyun. Akdong Musician oraz młoda i utalentowana reżyser, Dee Shin, poruszają problem emocjonalnego zobojętnienia dorosłych na cudzą krzywdę. Pojawia się też wątek różnic kulturowych, niezrozumienia i uprzedzeń rasowych.

Nie twierdzę, że muzyka powinna zawsze zajmować się poważnymi tematami, ale dobrze, gdy raz po raz pojawiają się utwory, które mają ambicje większe niż tylko stać się hitem, bezmyślnie nuconym pod nosem przez tłumy.


Dosłownie w dwa dni po ukazaniu się „Melted”, Korea pogrążyła się w smutku po katastrofie promu Sewon. Najprawdopodobniej w wyniku gwałtownego manewru, ładunek przesunął się na pokładzie, pozbawiając prom stateczności. Kapitan i załoga ewakuowali się jako pierwsi z pokładu, prosząc pozostałych na jednostce pasażerów o zachowanie spokoju. W wyniku katastrofy zginęło 304 ludzi, większość z nich to uczniowie szkoły średniej, którzy wybrali się na wycieczkę szkolną na wyspę Jeju. Haniebne zachowanie załogi i kapitana odnalazło swoje echo w słowach „Melted”:

Dlaczego lód (dorośli) jest (są) tak zimny (nieczuli)?”





Nie łatwo było Koreańczykom otrząsnąć się po tej tragedii. Cały k-popowy światek zamilkł na długie tygodnie, odwołano wiele koncertów i opóźniono daty planowanych powrotów i debiutów. W maju miłośników k-popu czekał kolejny cios: Kris odszedł z EXO i pozwał swoją agencję, zarzucając jej, że jest niesprawiedliwie traktowany, a podpisany przez niego kontrakt stoi w jawnej sprzeczności z podstawowymi prawami człowieka i pracownika (więcej tutaj). Wtedy nikt nie wiedział jeszcze, że Kris swoim wystąpieniem zapoczątkuje lawinę pozwów i rozstań z matkami agencjami. W kilka miesięcy później w jego śladu pójdzie Luhan (więcej tutaj), BAP (więcej w części II przeglądu), a Thunder i Joon z MBLAQ przedłożą własne interesy ponad wierność wytwórni.

[Kris]

Wiadomo, że fanowskie serce cierpi, gdy z ukochanego zespołu odchodzi ulubiony członek, ale mnie cieszy coraz częstszy sprzeciw gwiazd wobec wykorzystywania ich przez agencje. Może wreszcie te molochy zrozumieją, że ich firma nie są fabrykami produkującymi tańczące lalki, tylko miejscem, gdzie pracuje się z żywymi ludźmi, którzy mają takie same potrzeby i bolączki jak każdy z nas. Obawiam się, że owa „trzecia generacja” idoli będzie musiała stoczyć tę nieprzyjemną walkę z bezdusznymi agencjami, by kolejne pokolenie gwiazd mogło pracować i tworzyć w godziwych warunkach. Trzymajmy zatem kciuki za naszych odważnych ulubieńców!

 



Jak wszyscy doskonale wiedzą, czerwiec to miesiąc moich urodzin, więc i tym razem k-popowy świat przygotował dla mnie miły prezent. Taeyang tylko dla niepoznaki wydał swoją balladę „Eyes, Nose, Lips” w przeddzień moich urodzin, by szalone fanki nie skojarzyły faktów. 

 [mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za to, żem ja przyczyną tej zbolałej miny!]

Doceniam starania, drogi Taeyangu. Wiem, że trudno Ci się pogodzić, że moje serce należy do innego, ale wierz mi, zawsze będziesz dla mnie kimś wyjątkowym! Jako, że Taeyang doskonale wie, że balladki to nie jest mój żywioł, szybko dogadał się z Tablo i machnęli przecudny cover piosenki, który słucham nałogowo do dziś!

[Tablo! <3]

I tym urodzinowym akcentem pozwolę sobie zakończyć dzisiejszy przegląd wydarzeń roku 2014. Do zobaczenia w części drugiej, którą można przeczytać TUTAJ!

P.S. Nie zapomnijcie sprawdzić playlisty z moimi ulubionymi k-popowymi hitami 2014 roku! TUTAJ

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 16 grudnia 2014

W łóżku z idolem, czyli co nieco o poduszkach innych niż wszystkie

Kto z nas nie marzył, choć przez krótką chwilę, by poprzytulać się do tego czy owej i zdrzemnąć się z głową na nagim torsie Kang Ji Hwana? Przemysł włókienniczy dobrze zna te fantazje i wyszedł frontem do klienta, oferując poduszki inne niż wszystkie!

[podusia party!]

Pomysł jest genialny w swojej prostocie. Każdy lubi się poprzytulać do mięciutkiej, świeżej podusi, a jeśli wydrukować jeszcze na tej podusi podobiznę tego czy innego bożyszcze, powstać mogą scenariusze co najmniej nieodpowiednie do publikacji na tym blogu!

I tak jak wszystko, co wydaje się dziwaczne, na 80% ma swoje korzenie w Japonii, tak i w przypadku „miłosnych podusi” nie jest inaczej. W Kraju Kwitnącej Wiśni występują pod terminem dakimakura, od daku, czyli obejmować i makura, czyli po prostu poduszka. Największą grupą odbiorców tego wynalazku są otaku, czyli coś jak odpowiedniki swojskich sasaeng fanów. Nieszczęście otaku polega jednak na tym, że oni nie mają fizycznych możliwości prześladowania swojego obiektu westchnień, bo ten istnieje tylko w wymiarze 2D! By móc przytulić się do swojej wyimaginowanej dziewczyny czy chłopaka, niezbędna jest im dakimakura. I nim ktoś poczuje się urażony moim porównaniem otaku do sasaengów, pragnę zaznaczyć, że japońskie rozumienie tego słowa mocno różni się od tego, czego używamy na zachodzie. Nie-japońscy fani mangi i anime lubią nazywać się otaku, bo to szpanersko brzmi, ale w Japonii jest to termin zarezerwowany dla naprawdę ekstremalnych przypadków mangowego uwielbienia. Historia zna przypadki ślubów przedstawicieli gatunku homo sapiens z postaciami z gier komputerowych i całkowitej utraty poczucia rzeczywistości na rzecz romansu z bohaterką anime, więc tulu-tulu-podusie to stosunkowo niewinna rozrywka.

[romantyczny wypad we dwoje]

Chociaż i to może zabrnąć za daleko. Modnym ostatnio trendem jest wychodzenie na randki ze swoją przytulaśną dziewczyną do miejsc publicznych. A co! Firma G PROJECT pomyślała nawet o tym, jak pomóc biednym otaku wnieść ich związek na nowy poziom, projektując poduszkę, z którą można doznać miłosnych uniesień. Poduszka jest nadmuchiwana jak materac plażowy, w konstrukcji znajduje się strategiczny otworek, w który można wsunąć jedną z kilku wersji pochwy (no co, każdy ma inne potrzeby i zamiłowania), na całość zakłada się poszwę z nadrukiem ukochanej gieroini i bam! Uniesienia gwarantowane!

[tulu-tulu-podusia nowej generacji]

Producent zapewnia, że dmuchana podusia jest ekstremalnie wytrzymała i nie eksploduje z emocji nawet pod najcięższym kochankiem. Poszewka i nadruk wykonane są z miłych dla skóry materiałów i nie dają tego nieprzyjemnego, gumowatego odczucia, jakie zazwyczaj towarzyszy podczas tulenia się do tradycyjnej tulu-tulu-podusi. Co więcej, w konstrukcji znajduje się jeszcze jeden otwór, w który można wsunąć coś cięższego (producent sugeruje litrową butelkę z wodą, ja bym poszła maksymalistycznie i walnęła cegłę!), żeby ukochana nie miotała się za bardzo, nawet podczas najbardziej namiętnych chwil. I to wszystko dostępne na Amazonie już za 25 dolarów! (plus koszt poszewki, bo tego oryginalny zestaw nie zawiera)

[instrukcja obsługi]

Jeśli to dla Was za dużo, wróćmy zatem do bardziej przystojnych poduszek. Co byście powiedziały, dziewczęta, na tulu-tulu-podusię z podobizną Waszego ulubieńca, z którą nie tylko można się poprzytulać, ale również włożyć rękę pod koszulkę i zedrzeć rozpiąć koszulę z torsu? Brzmi sensowniej? Ta podusia będzie więc idealnym rozwiązaniem dla Was! Nie rozumiem za bardzo dlaczego nie można zrobić tego samego ze spodniami, ale to pewnie chwyt marketingowy i wersja z rozpinanymi rozporkami ukarze się za rok jako update do poprzedniej wersji.

[o tak... rozepnij mnie...]

Jeśli z kolei jesteście za bardzo kochliwi i obiekty westchnień zmieniają się Wam jak w kalejdoskopie, nie oznacza to, że nie możecie sobie przytulaśnej podusi sprawić! I na niestabilność uczuć jest rada! Panowie mogą kupić pluszowe nóżki, na których złożą swą głowę, a dziewczęta mogą sprawić sobie korpus z jedną ręką, który otuli je do snu niczym najczulszy kochanek. Wystarczy zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że te nogi, czy korpus należy do X czy Z i błogie sny są gwarantowane!

[wersja dla pań]

[wersja dla panów]

A jeśli i to Was nie zadowala, to polecam zakup tyłeczka sławnego zawodnika sumo, Endō Shōta, do którego będziecie mogli się tulić i od tyłu i od frontu, oraz w każdej konstelacji, jaka Was tylko satysfakcjonuje!

 [sumo-podusia front i tyłeczek]

[słodkich snów! ^^]

P.S. Tulu-tulu podusie z gwiazdami koreańskiego show-biznesu są oczywiście również dostępne!

[jedna podusia, podwójne szczęście!]

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

czwartek, 4 grudnia 2014

Seks, przemoc i lesbijki… w k-popie?!

Wow… Nie sądziłam, że dożyję dnia, kiedy TAKI skandal wybuchnie w koreańskim show-biznesie! Nie dość, że seks, to jeszcze przemoc, próby samobójcze i lesbijki! A przecież, jakby wielu chciałoby wierzyć, w Korei nie ma czegoś takiego jak homoseksualizm!


Skandal nie przestawia co prawda jedynej, potencjalnie znanej, homoseksualnej gwiazdeczki k-popu w najlepszym świetle, ale jaki skandal kiedykolwiek poprawił czyjeś notowania? Jak przypuszczać należy, jak długo ktoś wiedzie cnotliwe życie, to jego seksualne preferencje nie znajdują się w centrum powszechnego zainteresowania. No, chyba, że wygląda się jak Kang Ji Hwan, to wtedy dociekliwość na tym tle jest uzasadniona!


Do rzeczy!

Nie wiem, czy ktoś z Was słyszał o Lovelyz, grupie od Woollim Entertainment, która zadebiutowała na początku listopada tego roku. Status k-popowych świeżynek nie przeszkodził im w wejściu na k-popową scenę z przytupem i od razu stały się bohaterkami jednego z największych skandali ostatniego czasu (przynajmniej w moim odczuciu). W kilka dni po opublikowaniu zdjęć grupy, zapowiadających ich debiut, pojawiły się dziwne plotki. Wieść głosi, jakoby to jedna z członkiń zespołu, Seo Ji Soo, zmuszała swoje byłe partnerki do pozowania do zdjęć nago i później rozpowszechniała owe akty bez ich zgody. Z dnia na dzień podobnych wyznań i rewelacji przybywało, a managerowie z Woollim rwali sobie zapewne włosy z głów.

Byłyśmy kochankami i [Seo Ji Soo] zawsze chciała seksu i byśmy robiły zdjęcia w jego trakcie. Mimo że mówiłam, że nie chcę, ona wściekała się na mnie i oskarżała, że jej nie kocham i obrzucała obelgami.

Wyznała jedna z poszkodowanych. Inna stwierdziła, że Seo Ji Soo nagrała potajemnie ich miłosne igraszki i wysłała nagranie do firmy, w której pracowała niczego nieświadoma ofiara. Dziewczyna musiała zrezygnować z pracy i próbowała nawet popełnić samobójstwo!

[Seo Ji Soo]

Co by nie mówić, oskarżenia są grubego kalibru. Woollim zaklina się na wszystkie świętości, że ich podopieczna jest niewinna i że cały świat sprzysiągł się przeciwko niej. Agencja wydała oczywiście oficjalne oświadczenie w sprawie, ale jak to często w przypadku oficjalnych oświadczeń i koreańskich agencji gwiazd bywa, nie ustrzeżono się kwiatków:

Jest to wiadomość od Woollim Entertainment. Odnosząc się do plotek wokół Seo Ji Soon z Lovelyz, [pragniemy stwierdzić, że] są one całkowicie nieprawdziwe.

[…]

Świat wytyka palcami jedną dziewczynę, która miała właśnie zadebiutować, a cały ten incydent został rozdmuchany do stopnia, w którym będzie jej trudno wieść życie nie tylko jako celebrytka, ale również jako istota ludzka. Błagamy was. Prosimy, ujawnijcie się. Jeśli powodem, dla którego pragniecie pozostać w cieniu, jest fakt, że przynależycie do mniejszości seksualnych, nie udawajcie wtedy, że jesteście ofiarami. Jeśli naprawdę sądzicie, że wasza sprawa jest poważna, zgłoście się na policję i współpracujcie z nami.

Mówimy tutaj o życiu dziewczyny. Jeśli Seo Ji Soo popełniła choćby jeden zły czyn, poniesiemy odpowiedzialność prawną.

Odważne stwierdzenie. Jeśli należysz do mniejszości seksualnych, to lepiej nie fikaj, bo cokolwiek by cię na tym tle spotkało, to i tak twoja wina. A trudno się dziwić, że owe biedne lesbijki jakoś nie śpieszą się z wrzeszczeniem na całą Koreę: „miałam seks z Seo Ji Soo, a tu na dowód kilka pikantnych zdjęć!”, bo poziom akceptacji dla ludzi kochających inaczej nie zatrważa swoją wysokością. Dla nich nie jest to tylko sprawa o sprawiedliwość za wyrządzone krzywdy, ale również wyznanie swoich preferencji światu.

[zdjęcie promujące debiut Lovelyz]

Abstrahując już od dyskryminacji (temu to by można było serię artykułów poświęcić!), Woollim konsekwentnie drąży sprawę oficjalnymi drogami i chce dociec prawdy. Policja już wystąpiła do sądu o pozwolenie śledzenia adresów IP osób, które pierwsze zaczęły rozpowiadać owe rewelacje i to tylko kwestia czasu, aż wszystko się wyjaśni.

Jakkolwiek nie chcę wysuwać żadnych wniosków, bo co ja tam wiem o sprawie, sporo jest kontrowersji wokół Seo Ji Soo. Trainee agencji wyznali, że Woollim wiedział o tych plotkach już wcześniej, ale kilka razy powstrzymał Seo Ji Soo przed odejściem z firmy. Dziewczyna jako jedyna miała niemą zgodę agencji na randkowanie ze swoim chłopakiem (o ile to był chłopak), podczas, gdy tajemnicą poliszynela jest, że wszyscy podopieczni agencji mają zakaz angażowania się w romantyczne relacje. Jakby tego było mało, Ji Soo kilka razy donosiła managerom, jakoby inne dziewczyny z zespołu się nad nią znęcały, co za każdym razem okazywało się kłamstwem.

Z tego co ja rozumiem, ktoś z poważnymi koneksjami/pieniędzmi musi stać za tą dziewczyną. W środowisku o tak dużym stopniu rywalizacji niespotykane jest, by zarząd agencji bez żadnej widocznej przyczyny tak faworyzował jednego ze swoich podopiecznych. Miejmy nadzieję, że to tylko jakiś wpływowy tatuś czy inny wujek (prawdziwy wujek!).


Ciekawa jestem, czy te zarzuty są prawdziwe, czy może psotny charakterek Seo Ji Soo przysporzył jej już na progu swojej kariery tylu wrogów. Miejmy nadzieję, że tym razem sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan (jak tu) i już niebawem czegoś się dowiemy. Póki co Ji Soo przebywa ze swoją rodziną, odpoczywając i odzyskując duchową równowagę po załamaniu nerwowym i wizycie w szpitalu.

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...