Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulisy k-popu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulisy k-popu. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 6 grudnia 2015

Kulisy k-popu: dieta gwiazd

Jak można się bez trudu zorientować, w k-popie muzyka nie zawsze jest najważniejszym punktem programu. Czasem aż żal, jak daleko spychana jest w hierarchii priorytetów, podczas promocji nowego zespołu. To co liczy się bez wątpienia bardziej, niż wszystko inne, to wygląd.

[słynne nogi dziewcząt z Girls' Generation]

Śliczna buzia, niecodzienna fryzura, odważne stroje i nienaganna sylwetka. I tak jak nie każdy rodzi się ze śliczną buzią, na pewno nie z nienaganną fryzurą, tak i nie każdy ma predyspozycje do utrzymania idealnej linii. By pozostać smukłą jak ta giętka trzcina, czy poszczycić się muskulaturą godną Raina, trzeba ćwiczeń i poświęceń. Każdego dnia, a na kilka dni przed występem w TV albo nagraniem nowego klipu w szczególności!

 [och, Rain, Rain! ^^]

W dzisiejszym poście skoncentrujemy się na dietach stosowanych przez dziewczęta. Generalnie można je podzielić na dwie grupy: diety stosowane na co dzień (po których nie można, niestety, spodziewać się zbyt wielu walorów zdroworozsądkowych) oraz diety i zabiegi stosowane na kilka dni przed dużym występem: debiutem, powrotem na scenę, nagraniem teledysku itp.

Diety długoterminowe
(stopień ekstremalności będzie stopniowo wzrastał)

Dieta 1500 kalorii


Dziewczyny z Girls’ Generation znane są z tego, że nie koncentrują się aż tak bardzo na diecie, a po prostu więcej ćwiczą. Dzięki temu mogą pozwolić sobie raz na jakiś czas na ludzkie jedzenie oraz słodkości. Co nie znaczy, rzecz jasna, że nie przestrzegają diety! Szczególnie, gdy zbliża się czas występów na scenie i przed kamerami, nie ma zmiłuj się.

Głównym założeniem ich diety jest spożywanie 1500 kalorii dziennie. Sprowadza się to w większości do ryżu, pieczonej (nie smażonej, olaboga!) piersi z kurczaka, gotowanych na parze brokułów i innych warzyw na śniadanie. Na obiad znów serwowany jest kurczaczy biust, ryż, kimchi, sałatka z papryki i migdały. Na kolację nie ma kurczaka (obie piersi zostały już zeżarte), są za to słodkie ziemniaki, jajecznica z żółtka jednego jajka (smutne to idolskie życie), kimchi i znów sałatka z papryki.

Dieta kubeczkowa


Nine Muses spopularyzowały tę dietę. Jej główną zasadą jest to, że można jeść niemal wszystko (powinno być jednakowoż pełnowartościowe!), ale w ograniczonych ilościach. Mocno ograniczonych. Znamienna jest zastawa, na jakiej podawane są frykasy: są to niewielkie trzy papierowe kubeczki (jakie czasem wypluwają automaty do kawy). Jeden z nich powinien być wypełniony ryżem (dzikim albo brązowym), drugi daniem-dodatkiem do ryżu, a trzeci owocami. Ważne jest, by jedzenie nie wystawało poza brzeg kubeczka. Dodatkowo powinno unikać się słonych i tłustych potraw.

Dieta bananowa


Zasada jest prosta. Na śniadanie je się tylko banany, a potem w ciągu dnia można jeść co się chce. Taki plan żywnościowy podobno sprawia, że buzia wydaje się szczuplejsza i oczywiście traci się na wadze. Seo In Young jest najbardziej znaną gwiazdą, stosującą tę dietę i podobno udało jej się zrzucić 6kg w miesiąc.

Brzmi fajnie, ale mniemam, że wciąż jednak dużo zależy od tego, czego zachciewa nam się jeść w ciągu dnia. Nieświadomie stosowałam tę dietę w Indiach przez jakieś 3 miesiące i owszem, wróciłam szczuplejsza, ale mniemam, że miało to więcej wspólnego z tym, że pikantne jedzenie bardzo wydatnie zwiększa tempo pracy moich jelit ^^

Dieta monotematyczna


Wkraczamy po woli na ekstremalne grunta. Ta dieta dobra jest dla ludzi o nieskomplikowanych umysłach, mających problem spamiętać własne imię. Należy wybrać sobie jedno zdrowe i niskokaloryczne jedzonko (mniemam, że wygrywają tutaj warzywa) i jeść je tak często, jak tylko się chce, ale… nic poza tym! Czyli, jeśli ktoś lubi ogórki, to może napychać nimi buzię 24h na dobę, ale to by było na tyle. Żadnych urozmaiceń. Nie wiem jak długo można tak pociągnąć i jakiego wstrętu się nabawić do biednych warzywek. Ja by nie polecała.

Dieta wysoko-białkowa


Dziewczyny z SECRET preferują tę dietę. Jak nazwa wskazuje, w jej skład wchodzą produkty o dużej zawartości białka (jak ryby, mleko czy tofu) i ogranicza się węglowodany, a konkretnie tak podstawowy dla koreańskiego życia ryż! Poniżej możecie przeczytać przykładowe menu dziewcząt:

Poniedziałek:
- śniadanie: 1 tost, 1 jabłko, 1 słodki ziemniak
- obiad: sałatka z piersi kurczaka
- kolacja: 8 pomidorków cherry, 1 ogórek

Wtorek:
- śniadanie: 1 tost, szklanka mleka odtłuszczonego
- obiad: 1 słodki ziemniak.
- kolacja: 8 truskawek, 5 pomidorków cherry

Środa:
- śniadanie: 1 tost, szklanka mleka odtłuszczonego
- obiad: 1 słodki ziemniak, 5 pomidorków cherry
- kolacja: 5 truskawek, 1 ogórek

Czwartek:
- śniadanie: 1 tost, szklanka mleka odtłuszczonego
- obiad: pierś z kurczaka, 8 truskawki
- kolacja : 5 truskawek, 1 ogórek

Piątek:
- śniadanie: 1 tost, 1 jabłko
- obiad: 3 jajka 1 ogórek, 5 pomidorków cherry
- kolacja: 10 truskawek, 1 ogórek

Sobota:
- śniadanie: 1 tost, szklanka mleka odtłuszczonego
- obiad: 1 słodki ziemniak
- kolacja: 1 tofu, 3 pomidorki cherry

Niedziela:
- śniadanie: 1 tost, 1 jabłko, szklanka mleka odtłuszczonego
- obiad: 1 słodki ziemniak
- kolacja: 1 ogórek

Mniemam, że dziewczyny są nieustannie głodne. I jeśli mnie ktoś pyta, to za dużo tego białka to tu nie ma.

Diety (oraz zabiegi) na kilka dni przed występem
Powieje teraz ekstremem!

Odwodnienie

[Lee Yeon Hee] 

Chyba najbardziej znana i najbardziej zatrważająca „dieta” stosowana na dzień przed ważnym występem. Na tydzień przed, idole piją dużo wody, nawet do 3 litrów dziennie, po czym przestają ją pić zupełnie w noc przed owym wydarzeniem. Ciało, przyzwyczajone do dużych ilości wody w organizmie, wciąż będzie się pozbywać nadmiarów wody, tyle, że nie dostaje już nic nowego w zamian! Ta metoda ma przeciwdziałać opuchnięciom oraz optycznie „odchudza”. Oko kamery ponoć bardzo uwydatnia każdy milimetr tłuszczyku, więc mówią, że warto.

Ciocia Walerianka jednak MOCNO nie poleca takich metod! Tak jak i wszystkich innych przedstawionych w tym artykule ^^

Odstawienie soli

Jedno z nielicznych, w miarę rozsądnych podejść. Zamiast usiłować się odwodnić, idole dostawiają na kilka dni sól. Sól znana jest z tego, że zatrzymuje wodę w organizmie, co często skutkuje opuchliznami, szczególnie widocznymi pod oczami. A tego na teledysku nikt oglądać przecież nie chce!

Gyeong Rock

[tak miło to chyba to nie wygląda...]

To właściwie nie jest dieta, a rodzaj masażu serwowanego idolom przed ich ważnym występem. Masażysta uciska kości twarzy, starając się chwilowo zmniejszyć całokształt idolowej buzi. Podobno działa, a jeśli tak, to boję się pomyśleć, co to właściwie robi i jak mocno trzeba cisnąć, żeby tę buzię wcisnąć w mniejszy rozmiar! @__@

Zastrzyki

Jeśli ktoś ma problem z wyjątkowo upartym tłuszczykiem, który opiera się dietom, ćwiczeniom i lojalnie pozostaje w ulubionych partiach ciała, i na to jest sposób! Taki uparty tłuszczyk traktuje się zastrzykiem z jakimś zajzajerem, który rozbija komórki tłuszczowe. Najczęściej zastrzyki te stosuje się na twarzy (olaboga! @__@) albo na nogach.

Podsumowanie

Co ciekawe, k-popowi artyści raczej z pokorą i zrozumieniem poddają się wszelkiej maści dietą i zabiegom, tłumacząc to wymogami profesjonalizmu. Że im więcej łez i burczenia żołądka, tym lepsze będą wyniki na scenie.

[Hello Venus rozgrzewa (się) na siłowni]

Jasne, że idole po to są, by cieszyć nasze oczy, ale czy ja naprawdę chcę, by te biedne dziewczynki głodowały miesiącami, na koniec odwodniły się i jeszcze dały zmacerować sobie twarz? Hmm… Czy nie łatwiej by było odżywiać się rozsądnie i zdrowo, by mieli siłę podołać szalonemu grafikowi i po prostu poćwiczyć przez pół godziny dziennie? Na szczęście coraz więcej agencji rozumie, że omdlony z niedożywienia i zmęczenia idol to raczej marny idol, więc starają się zachować odrobinę rozsądku w ich żywieniu. No, ale oczywiście nie każdy umie (albo chce) znaleźć to dodatkowe pół godziny na ćwiczenia, gdy plan dnia i nocy wypełniony jest po brzegi (więcej tutaj)! Koreanki w ogóle słynne są z tego, że nie przepadają za ćwiczeniami, a w zamian wolą stosować różnej maści szalone diety.

Czasem mam wrażenie, że odrobina ludzkich niedoskonałości dobrze by zrobiła k-popowi.

Też tak myślicie?

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

czwartek, 5 listopada 2015

Kulisy k-popu: dzieci w show-biznesie

Praca w szow-biznesie nikogo nie oszczędza. Chroniczne przepracowanie, niedożywienie, niedosypianie i praca od świtu do świtu dnia następnego, to chleb powszedni wielu idoli i aktorów. Czy zatem i dzieci, które raz po raz pojawiają się na naszych ekranach, grając młodsze wersje głównych bohaterów dram, lub występują na scenie, też nie znają miłosierdzia od producentów i menagerów?

[Kim Yoo Bin]

W przeszłości na pewno tak. Jang Geun Suk zaczął swoją karierę aktorską w wieku lat 10-ciu i w jednym z wywiadów przyznał, że nie miał chwili wytchnienia w latach swojego dzieciństwa.

Kiedy patrzę w przeszłość, czuję, że byłem non stop w biegu, bez szansy, by się zatrzymać i rozejrzeć wokoło. W Korei nie ma praw chroniących aktorów dziecięcych, ani żadnych ograniczeń co do czasu ich pracy ani edukacji. Nieletni aktorzy pracują tutaj w zdecydowanie innych warunkach, niż aktorzy dziecięcy w innych krajach. (…)

Nagrywałem ujęcia od rana do poranka dnia następnego i do tego wszystkiego, musiałem jeszcze opuszczać szkołę. Któregoś dnia chciałbym mieć pewność, że zostaną tworzone prawa, które zadbają o przyszłość naszych młodych aktorów. Chciałbym mieć pewność, że będą mieć wolność i czas dla siebie.

[Jang Geun Suk]

Wygląda na to, że apele Jang Geun Suka zostały wreszcie wysłuchane, gdyż pod koniec lipca 2015 roku w Korei weszło w życie prawo chroniące prawa nieletnich pracowników show-biznesu.  

W świetle nowych rozporządzeń, nieletni aktorzy i trainee agencji gwiazd mają zagwarantowane prawo do nauki, odpoczynku i snu. Jedynym wyjątkiem od tej reguły mogą być dalekie podróże, jednak by zabrać dziecko ze szkoły, niezbędna jest zgoda jego prawnych opiekunów.

Dzieci poniżej 15-tego roku życia nie mogą pracować dłużej niż 35h tygodniowo, podczas gdy godziny pracy młodzieży pomiędzy 15 a 18-tym rokiem życia nie mogą przekroczyć 40h tygodniowo. Nielegalne jest też planowanie jakichkolwiek zajęć pomiędzy 22-gą a 6-tą rano. Prawo przewiduje wyjątek od tej reguły, ale tylko za wyraźną zgodą prawnych opiekunów nieletnich gwiazd. Zabronione są też frywolne stroje oraz dwuznaczne ruchy taneczne w choreografiach nieletnich artystów.

[Choi Ji Woo i Kang Ji Woo]

W przypadku łamania owych praw przez agencje gwiazd, czy managerów programów rozrywkowych, zostanie wystosowane upomnienie od Ministerstwa Kultury, a w przypadku braku poprawy, zostanie nałożona grzywna w wysokości 10 tys. dolarów (niecałe 39 tys. polskich złotych). Zmuszanie dzieci do brania udziału w scenach gwałtu lub molestowania seksualnego dla potrzeb filmu może zakończyć się wyrokiem nawet do 5 lat więzienia. Kara do 2 lat więzienia oraz 10 tys. dolarów grzywny czeka na reżyserów, którzy zatrudnią nieletnich do reklam wszelkich produktów, które są szkodliwe dla młodzieży (np. alkohol czy papierosy).

I tak jak nowe prawo brzmi naprawdę dobrze i bez wątpienia było potrzebne, wciąż jest sporo luk i kruczków, które wciąż pozwalają agencjom kontynuować swoje praktyki. Za pozwoleniem rodziców wciąż można przecież nagrywać sceny dram do późnej nocy, albo ćwiczyć choreografię do upadłego. Wszyscy zdają sobie doskonale sprawę z konkurencji, jaka tylko czeka, by ktoś odmówił brania udziału w nocnych scenach. Zawsze znajdzie się ktoś inny na to samo miejsce, więc albo rodzice wypiszą ten papierek, albo mogą zabierać swojego dzieciaka do domu.

[dla niektórych presja jest zbyt duża]

Ta jedna ustawa, chroniąca prawa dzieci pracujących w show-bizesie, nie rozwiązuje właściwie niczego. To zaledwie wierzchołek góry lodowej. Koreański show-biznes jest tak przepełniony i bezwzględny, że naprawdę nie ma jak chronić młodych ludzi przed wykorzystywaniem. Branża rozrosła się do monstrualnych rozmiarów, z niezliczoną ilością agencji i firm produkcyjnych. Zyski z popularnych grup czy seriali są ogromne, więc kuszą coraz to nowych inwestorów, do wejścia na rynek. Każda z agencji opiekuje się przynajmniej kilkoma zespołami i przygotowuje kolejnych kilkunastu (albo i więcej) trainee do dnia debiutu. By odnieść sukces na rynku muzycznym trzeba być wciąż lepszym niż konkurencja, bardziej szokować, bardziej wyróżniać się w tłumie. To z kolei napędza machinę bezwzględnych treningów i oczekiwań od młodych ludzi, by osiągnęli mistrzostwo w jak najkrótszym czasie.

[na planie "Big"]

Stacje telewizyjne obecnie same nie produkują swoich seriali. Zlecają ich produkcję prywatnym firmom. Wybór takiego przedsiębiorstwa w dużej mierze, oczywiście, zależy od kosztów, jakie dana firma produkcyjna przedstawi stacji telewizyjnej. By dostać zlecenie, często zaniża się więc koszty, licząc na dużą popularność dramy i późniejsze zyski. Dlatego właśnie bardzo często scenariusze pisane są w dzień przed emisją kolejnego odcinka, a nagrania trwają po 24h na dobę, by wyrobić się na czas. Tylko w taki sposób można nanieść oczekiwane przez widzów zmiany i mieć pewność, że serial zyska odpowiednią popularność. Więcej o kręceniu koreańskich dram można poczytać tutaj.

Przy takim systemie pracy, by osiągnąć popularność, a tym samym zyski, nie ma innej opcji, ale trzeba popychać swoje gwiazdy do granic wytrzymałości. A że nie każdy wytrzymuje taką presję… No cóż… Każdy biznes musi liczyć się ze stratami, prawda?

[So Jin]

W lutym tego roku tragicznie zginęła Ahn So Jin, trainee DSP Entertainment. Dziewczynę znaleziono nieprzytomną przed budynkiem, w którym mieszkała. Szybko przetransportowano ją do szpitala, ale niestety, nie udało się jej uratować. Policja, po krótkim dochodzeniu, zamknęła sprawę jako przypadek samobójstwa, stwierdzając, że Sojin wyskoczyła z okna swojego mieszkania na 10-tym piętrze.

Co popchnęło 22-letnią dziewczynę do tak desperackiego kroku? Nikt tego dokładnie nie wie, gdyż nie znaleziono listu pożegnalnego. Można się jednak domyślić, że mogła mieć z tym coś wspólnego decyzja DSP Entertainment o nie przedłużaniu kontraktu z dziewczyną po tym, jak nie udało jej się dostać miejsca w zespole KARA. Przez kilka miesięcy Sojin rywalizowała w programie telewizyjnym „Kara Project: Kara the Beginning” o miejsce w sławnej grupie. Dzięki programowi dziewczyna zdobyła całkiem dużą popularność, to jednak nie wystarczyło, by wygrać show. Po latach treningu opiekująca się nią agencja doszła do wniosku, że Sojin nie przyniesie im oczekiwanych zysków i postanowiła się z nią pożegnać, skoro nadarzyła się okazja.

[Lee Jun Ki i Lee Chae Mi]

Można powiedzieć, że takie życie. Że podpisując kontrakt trainee nikt nie gwarantuje debiutu i sukcesów. Trudno jednak oczekiwać od młodych ludzi, którzy pełni nadziei i ambicji przestępują po raz pierwszy bramy wyśnionej agencji, by rozważali dokładnie wszystkie możliwe konsekwencje i niebezpieczeństwa swojej decyzji. Szczególnie, że gdy podpisują swój pierwszy kontrakt, maja po 14-16 lat.

Stając się tranee, traci się swoje dotychczasowe życie. Adepci muszą przeprowadzić się do mieszkania wynajmowanego przez agencję i dzielić swoją przestrzeń z innymi tranee. Codzienny kalejdoskop zajęć i treningów nie pozostawia żadnego czasu na odpoczynek, młodzi ludzie odcięci są od świata zewnętrznego i mają bardzo ograniczony kontakt ze swoimi bliskimi. Codziennie, przez długie godziny treningów wkłada im się do głowy, że są coś warci, tylko jeśli dadzą z siebie wszystko i odniosą sukces w branży. Przez kilka lat takiego prania mózgu, poczucia, że mieszkający z tobą trainee, są twoimi potencjalnymi konkurentami, braku kontaktu z normalnym światem, rodziną i dawnymi przyjaciółmi, nie trudno stracić poczucie, co jest w życiu naprawdę ważne. A stąd już tylko krok do tragedii.

[oby wszystkie małe gwiazdy były takie zadowolone!]

Czy naprawdę, jako fani, chcemy by nasi ulubieńcy musieli przechodzić przez piekło na ziemi, tylko ku naszej uciesze? Czy chęć zysków rozgrzesza nadużycia w agencjach gwiazd? I przede wszystkim, co można zrobić, by zmienić ten stan rzeczy?

Z mojej strony, nie pozostaje nic innego, jak siedzieć i utyskiwać na smutnym losem koreańskich gwiazd. I mieć nadzieję, że nie tylko mnie obchodzi ich los.

Więcej na temat:
Seria o kulisach k-popu: Część I, II, III, IV, V

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

sobota, 16 sierpnia 2014

Dokąd zmierza k-pop? O granicach sexy konceptu. Wywiad

Wywiad z dyrektorem generalnym jednej z agencji gwiazd w Korei. Nie zostało podane jego nazwisko ani dla jakiej konkretnie agencji pracuje, ale przez to można przypuszczać, że wypowiedzi są szczere i wiarygodne. Dają wiele do myślenia na temat tego, czego w swojej masie oczekują odbiorcy i do czego to wszystko dąży.

 [Girl's Day]

Obecnie zajmuje się Pan (w wywiadzie nie wiadomo czy to kobieta, czy mężczyzna, ale znając koreańskie realia, założyłam sobie, że to facet) prowadzeniem agencji, prawda? Czy oznacza to, że pracuje Pan z idolami?

Obecnie nie pracuję jako manager ale rzeczywiście, pracuję z idolami. Mam 17 lat doświadczenia w branży.

Czy widział Pan ostatni teledysk girls bandu, o który pytaliśmy? (w wywiadzie nie wymieniono, o jaki konkretnie chodzi)

Tak, widziałem.

Co Pan o nim sądzi?

Myślę, że pokazano każdy centymetr skóry, jaki tylko można było pokazać. Branża [muzyczna] jest obecnie polem bitwy i wydaje mi się, że poszli tak daleko jak tylko można było, by wyróżnić się na tle tej wojny.

Więc nazywa Pan branżę polem bitwy? Co Pan przez to rozumie?

Każdego miesiąca debiutują setki zespołów, girls i boys bandów. Szczególnie teraz, kiedy rynek koncentruje się wokół cyfrowych singli, setki zespołów promują się w tym samym czasie. Grupy potrzebują czegoś szczególnego, co byłoby w stanie wyróżnić ich na tle innych, a to czasem prowadzi do desperacji.

Czy dyskutujecie czasem w grupie managerów o zespołach, które posunęły się zbyt daleko?

Oczywiście. Ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest to wynikiem okrutnej rzeczywistości i desperacji. [Firmy są w stanie zrobić wszystko,] by sprawić, żeby nazwa zespołu została zapamiętana.

Więc uważa Pan, że rzeczywiście „sexy koncept” gwarantuje szybki odzew [ze strony odbiorców]?

W ten sposób łatwo jest zyskać uwagę mediów i publiczności.

Uważa Pan, że “noise marketing” (strategia, która ma wywołać dużo szumu) można uznać za formę promocji?

Oczywiście. Dzięki takiej strategii zostaje się bez trudu zauważonym przez media i nie zależnie od tego czy ludzie mówią o nas dobrze czy źle, rozmawiają na ten temat i oglądają [klip], żeby tylko przekonać się „jak bardzo jest zły”.

Czyli w rezultacie otrzymujecie więcej zaproszeń do programów w telewizji i radiu i tym samym więcej uwagi mediów?

Dokładnie tak. PR ma ułatwioną pracę, bo to stacje telewizyjne będą tymi, które będą szukać o nas informacji i zapraszać nas, skoro nasz zespół jest powszechnie znany.

Na pewno zdaje Pan sobie sprawę, że w momencie gdy seksowny koncept zostanie podchwycony przez media, natychmiast pojawia się mnóstwo nienawistnych komentarzy. Jako człowiek branży, uważa Pan to za sukces?

Są tacy, którzy tak uważają, jednak idole to w większości jeszcze dzieci, więc często te komentarze są dla nich bolesne i potrafią ich zranić.

Czy idole mają jakiekolwiek prawo powiedzieć, “Nie chcę tęgo zrobić. Nie chcę założyć tych dziurawych pończoch”?

Idole to członkowie zespołu. Zespół musi przetrwać, jeśli cała grupa i każdy z osobna chce utrzymać się w branży. Ciężko jest mieć inne zdanie w takiej sytuacji.

Mogę to zrozumieć, szczególnie gdy idole trenują po 2-3 lata, czasem nawet 5, by zadebiutować. Jedna stracona szansa może przesądzić o losie grupy.

Zgadza się. Trudno jest pracować i zachować przyjęty koncept, jeśli jeden z członków zespołu nie chce współpracować.

Ile kosztuje wypromowanie nowego zespołu?

To są ogromne pieniądze. Właściwie to astronomiczne. Od zakwaterowania, poprzez stroje, choreografię, śpiew, strategię i koncept… To naprawdę astronomiczna kwota.

Może Pan ją oszacować?

Minimum 200 – 300 tys. dolarów, 500 – 700 tysięcy max.

I to tylko do dnia debiutu?

Tak. W tym czasie niezbędne ustalenie strategii, a i sam okres [treningu] wymaga ogromnych wydatków.

Więc nawet jeśli nowa grupa poradzi sobie z wydatkami i zdoła zadebiutować, tylko jedna spośród setek ma szansę odnieść sukces. Stąd bierze się ten trend, by zespoły miały coraz odważniejsze koncepty i odkrywały więcej ciała.

To wszystko jest wynikiem walki o przetrwanie. Trzeba jakoś skupić na sobie uwagę publiczności. Powszechnie uważa się, że „skoro ten zespół nosi pończochy-kabaretki, my też musimy je mieć, ALE my je dodatkowo podrzemy. Kolejny zespół będzie nosił tylko bieliznę, następny…” i tak dalej i tak dalej. Nikt z nas nie wie, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć i na czym to się skończy.

Jako dyrektor agencji, co Pan sądzi o takich realiach?

Jestem ojcem dwóch córek, więc martwi mnie komercjalizacja kobiet i jak podobne procesy wpłyną na ich proces dorastania. Martwi mnie także, że dzieci mogłyby kopiować taki koncept…

Jako ekspert w branży, sądzi Pan, że ten koncept ma szansę na długowieczność? Są jakieś przykłady długotrwałego sukcesu?

Jestem pewien, że każdym myśli o tym samym… Że ten nurt będzie trwał tak długo, jak długo będzie możliwe wymyślanie konceptów bardziej prowokacyjnych od poprzedniego. To jest ostateczna granica jego trwania.

Więc managerowie zdają sobie sprawę, że ich działania są dobre tylko na krótko, jednak by zdobyć natychmiastową uwagę, decydują się na nie tak czy inaczej?

Tak, robią to, by przetrwać.

Ma Pan bardzo negatywny obraz tego konceptu. Jestem przekonana, że wielu ludzi z branży podziela Pana opinię, ale mimo to podąża za trendem, prawda?

Tak. Wypromowanie zespołu wiąże się z ogromnymi wydatkami i planowaniem, więc wszyscy boimy się, że po debiucie zostaną zapomniani albo nigdy ich nikt nie zauważy. Pokusa pójścia w „sexy koncept” jest więc realna.

Jak dużo więcej zarabiają zatem grupy, które dały się poznać przez ich “sexy koncept”?

Jedyny zysk w branży uzyskujemy obecnie ze sprzedaży cyfrowych singli i występów na koncertach; to pomaga stać się zespołowi bardziej znanym. W zależności od tego, jak często zespół egzystuje w świadomości odbiorców, tak często jest zapraszany do różnych programów, i często ta mała różnica może znaczyć setki tysięcy dolarów przychodu.

Potraktujmy ten wywiad jako wstęp,
ciąg dalszy artykułu nastąpi!

Wywiad znalazłam tutaj:

czwartek, 10 kwietnia 2014

Kulisy k-popu: Dziewięć muz

W dzisiejszym odcinku z serii „kulisy k-popu” jak najbardziej dosłownie przyjrzymy się temu, co się dzieje, gdy gasną kolorowe światła na scenie, a z twarzy znika ciężka warstwa makijażu.

Film, o którym zamierzam dzisiaj napisać, nie jest zbyt świeży, ale myślę, że daje niezły  obraz tego, co dzieję się za kulisami koreańskiego show-biznesu. Reżyser dokumentu, Lee Hark Joon, od dłuższego czasu marzył o zrealizowaniu filmu pokazującego codzienność koreańskich gwiazdek k-popu, jednak zadanie od samego początku było tak trudne, jak się wydaje. Która wytwórnia, będąca przy zdrowych zmysłach, wpuściłaby na swoje podwórko reporterów, którzy by to przez okrągły rok podglądali ich pracę i raz na zawsze położyli kres mitowi o szczęśliwości i rodzinnej atmosferze panującej wewnątrz firmy? A jednak naleźli się tacy śmiałkowie. Po długich dysputach i negocjacjach, niewielka agencja Star Empire, zgodziła się, by Hark Joon wziął swoją kamerę i śledził poczynania jednego z przygotowujących się do debiutu zespołu: Nine Muses. Warunek był taki, że reżyser ma zachowywać się jak jeden z menagerów zespołu.

[Lee Hark Joon]

W momencie, kiedy Hark Joon pierwszy raz spotkał dziewczęta, do ich planowanego debiutu pozostawało jeszcze ponad 6 miesięcy. Media spekulowały, że zespół ma spore szanse, by odnieść sukces. Wytwórnia zainwestowała w ich trening ponad milion dolarów, więc presja była ogromna, gdyż porażka projektu Nine Muses równałaby się z koniecznością zwinięcia całego interesu i ogłoszenia bankructwa przez Star Empire.

Ową presję i napięcie między zarządem a zespołem, ale także między sami dziewczętami widać już na pierwszy rzut oka. Niewiele radości pojawia się na buziach następczyń Girls’ Generation… Są pot i łzy, przygaszone spojrzenia i podkrążone oczy. Mordercze treningi, niekończący się miraż zajęć, podczas których dziewczęta uczą się jak komponować piosenki, jak się ubierać, jak wypowiadać się przed kamerami, jak kreować swój wizerunek i jak mówić w obcych językach. Ich zajęcia planowane są w przedziale godzin 10 rano do 2 w nocy, a jakikolwiek objaw zmęczenia lub niezadowolenia, komentowany jest szczodrze przez menagerów. „Czemu wyglądasz na smutną?” „Nie jesteście nawet zainteresowane (tym co robicie).” „Czemu jesteś wkurzona? Pokłóciłaś się z kimś?” „Jesteś chora? Trudno, niedługo debiut, ćwicz!

[próby, próby, próby...]

Rola przyszłych gwiazd w ich treningu sprowadza się do właściwie tylko do wykonawstwa. Im mniej przy tym dyskusji, a więcej posłuszeństwa i żarliwości, tym lepiej. Wszystko; od piosenek, poprzez choreografię, do strojów i odpowiedzi, jakich dziewczęta mają udzielić przed kamerami, jest już dla nich przygotowane. Nikt ich się nie pyta, czy podoba im się utwór, który mają zaśpiewać. Jeśli go lubisz, dobrze dla ciebie, bo jak nie, to i tak nie ma o czym dyskutować.

Stroje mają być uszyte na miarę i noszone dumnie. Nie sądzę, by dziewczyny mogły sobie choćby wybrać kolor gumki do włosów. Szef wytwórni przychodzi na spotkanie z wizażystą, rzuca krytycznym okiem na projekty kostiumów, po czym stwierdza: „Mam pomysł, jak sprawić, by wyglądały sexy. Skróćcie to, OK? (pokazując na spodnie jednej z dziewcząt)” Jeden z współpracowników ośmiela się mieć inne zdanie: „Nie wydaje ci się, że będą wyglądać tanio?Nie, wcale że nie. Będą wyglądać seksownie. Czy to nie to, co chwalą media? Honey tights (dosłownie: miodziaśne uda; termin używany prze koreańskie media, by pochwalić piękne i smukłe kobiece uda).

 [więcej seksu!]

Jeśli komuś się nie podoba, albo ma problemy z dostosowaniem się do wojskowego rygoru, ma wolną drogę. Tysiące innych tylko czekają, by wkręcić się do branży i zająć twoje miejsce. Na kilka miesięcy przed debiutem zarząd agencji był zmuszony poszukać nowej dziewczyny do zespołu. Zadanie nie było zbyt karkołomne. Szybka wizyta w biurze zrzeszającym (kolekcjonującym) pięknych, młodych i utalentowanych służy pomocą. Wystarczy otworzyć katalog, podać kilka zmiennych (wzrost, waga, wiek, preferowane uzdolnienia) i voilà, idealna kandydatka pojawia się na tacy! No, może niemal idealna. To, że wyselekcjonowana bladolica nie posiada głosu Whitney Houston nie jest wielkim problem. W końcu w zespole jest jeszcze 8 innych dziewcząt. Któraś na pewno będzie wiedziała, co robi przed mikrofonem.

["ta jest całkiem fajna, ale może za wysoka..."]

Jun-Seong Oh, kompozytor Star Empire, zdaje się być w pełni pogodzony z faktem, że członkowie zespołów muzycznych nie są wybierani na podstawie swoich wokalnych talentów. „Nie wszystkie dziewięć dziewcząt może być dobrymi piosenkarkami. Taki zespół nie istnieje w rzeczywistości.” „Czasem jednak zdarzają się dobrzy wokaliści.” – dodaje po chwili z błyskiem w oku. Jednak to wokal w dalszej karierze zespołu staje się problemem. Sam  menager zespołu, Kyu-Seong Jeong, w przypływie szczerości stwierdza: „To jest (główny) problem, że one nie wiedzą jak śpiewać.”

Jak w ogniu niekończącej się krytyki i presji odnajdują się same dziewczęta? Nienajlepiej. Na jednym ze spotkań z psychologiem przeprowadzono badania mierzące poziom samopoczucia członkiń Nine Muses. „Niebawem będziecie brać udział programach telewizyjnych, gdzie powinnyście cieszyć się życiem… Więc przypuszczałem, że poziom waszego złego samopoczucia będzie niski.” – stwierdza pan psycholog. „Jednak wyniki pokazały, że jesteście bardzo przygnębione.” “Wcale nie jestem przygnębiona!” – rzuca nagle jedna z dziewcząt. „Nie kłam.” – przychodzi riposta ze strony koleżanek z zespołu “Wyglądasz na tak smutną.” 

[załamana Hyemin]

Wewnętrzna konkurencja i wzajemne obwinianie się o przyczyny niepowodzeń i napięć też nie pomagają cieszyć się pracą. Jedna z dziewcząt stwierdza „Wszystko czego one chcą, to być lepsze, niż ktokolwiek inny. Nikt nie dba o nikogo. Jedyne co je obchodzi, to tylko one same. Ludzie mówią, że potrzeba mi więcej uporu. To boli. Kiedy czuję się zraniona, marzę, by być silniejszą. Jednak zamiast tego, czuję jedynie ból i załamuję się.”

Dziewczyny czują się niedowartościowane i zagrożone. Ciągłe utyskiwania ze wszystkich stron podłamują ich wiarę w siebie, doskonale zdają sobie sprawę, że wymiana ich na lepszy model to kwestia kilku dni. Wpaja im się, że powinny ćwiczyć w każdej wolnej sekundzie. „Czy nie byłoby to niesprawiedliwe, gdyby każdy mógł zostać gwiazdą?” pyta retorycznie jeden z menagerów. Sung-Hun Cho, jasno stawia sprawę: „Jeśli zostaniecie gwiazdami, możecie powiedzieć co tylko chcecie. Ale na tę chwilę wiemy więcej niż wy. Byłoby zatem mądrze schować swoją dumę do tego czasu. (…) Jeśli zostaniecie gwiazdami, wasza opnia będzie prawem. Jeśli sądzicie, że traktujemy was niesprawiedliwie, zostańcie gwiazdami.

 [Sera w rozmowie z managerem]

Jak wiele trzeba uporu i samozaparcia, by wytrzymać w takim kieracie? O tym wiedzą tylko trenujący w agencjach młodzi ludzie. Sera, liderka zespołu w czasie ich treningu, najlepiej ujęta to, co trzyma ją ciągle w branży. “Pytałam siebie, dlaczego to robię. Dlaczego wyrzekłam się wszystkiego i poświęciłam moją rodzinę? Dlaczego wybrałam takie życie? Ale wszystko, o czym mogłam myśleć, było tylko to, że powinnam ćwiczyć więcej. Następnego dnia poszłam 3 godziny wcześniej do studia, by ćwiczyć. To dlatego jestem tak zestresowana, ale jednocześnie tylko tak potrafię rozładować panujące w mnie napięcie: przez śpiew i taniec. To jedyna rzecz, która pozwala mi iść dalej.”
W innym miejscu dokumentu Sera wyznaje: „To jest wszystko co mam w życiu, ponieważ tego chcę. (…) Co innego mi zostało? Nie mam niczego innego.


Czy nadal mogę patrzeć na te wszystkie roztańczone zespoły z uśmiechem na ustach? Jakoś nie bardzo. Czy warto poświęcać wszystko w imię marzenia? W imię trwającej kilka chwil popularności? Według pojawiających się na początku filmu napisów, tyko jeden na 10 tysięcy trainee zostaje gwiazdą. Jak rozumie się tu gwiazdę? Kogoś pokroju BIGBANG, czy kilkakrotne pojawienie się w rozmaitych variety show i kilku reklamach już uprawnia do tego statusu? Nie wiadomo.

Nadal jacyś chętni na zasilenie armii k-popowych idoli?

Kulisy k-popu:

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

sobota, 21 września 2013

Kulisy k-popu: Ile człowieka w celebrycie?

Czy jest coś, do czego nie posunęłaby się agencja, by wypromować swoich podopiecznych na gwiazdy i zagarnąć tym samym grubą forsę? Patrząc na ostatnie działania YG Entertainment, można mieć pewne wątpliwości.


Większość pewnie słyszała już o popularnym programie Who is next: WIN. Jest to reality show produkowane przez YG Entertainment, dokumentujące losy dwóch grup trenujących pod skrzydłami tej agencji chłopców. W cotygodniowych odcinkach możemy oglądać przygotowania uczestników do comiesięcznej ewaluacji, podczas której będą musieli zaprezentować nową piosenkę i układ taneczny. Celem programu jest wyłonienie zwycięskiego teamu (poprzez głosowanie widzów), który zgodnie ze słowami agencji „zadebiutuje w dzień po emisji ostatniego odcinka show”. Co z przegranymi? No cóż… „grupa może zostać rozwiązana, albo wymienimy kilku jej członków. Nie da się niczego przewidzieć”.

Brzmi dość brutalnie? Ależ nikt się tego nie wypiera! Wytwórnia na oficjalnej stronie z opisem programu stwierdza: „Program może wydawać się bezwzględny, jednak jest to rywalizacja, której żaden profesjonalny artysta nie może uniknąć w tej branży. Będzie to program portretujący rzeczywistość w najbardziej transparentny sposób.” Acha… Więc aby ułatwić swoim podopiecznym życie, YG postanowiło rzucić swój narybek na pożarcie publiczności. Skoro tak czy owak będą zmuszeni zmierzyć się z „bezwzględną rywalizacją”, czemu nie zafundować im tego na starcie, pod obstrzałem kamer 24h na dobę 7 dni w tygodniu. Co tam, że część chłopców nie ma skończonych nawet 18-tu lat. Niech od małego uczą się, że w życiu nie ma lekko.

[w grupie B znajduje się dwóch chłopców, którzy mają 16 lat i jeden 17-nastolatek. Pozostali to dwie osiemnastki i jeden 19-nastolatek]

Im dłużej interesuję się koreańskim show biznesem, tym częściej zadaję sobie pytanie, ile jeszcze z ludzi pozostało w większych i mniejszych gwiazdkach szklanego ekranu. Czy managerowie agencji gwiazd patrzą na swoich podopiecznych jeszcze jak na drugiego człowieka, czy jak na produkt. A właściwie to półprodukt, który trzeba odpowiednio urobić, doprawić, wstawić na określony czas do pieca i voila! Gorące ciacho ląduje na stole, wzbudzając aplauz zebranych!

Niemal w każdym człowieku siedzi głęboko zakorzeniona potrzeba uznania i znajdowania się w centrum uwagi. Bardziej lub mniej rozwinięta, bardziej lub mniej uświadomiona, ale gdzieś tam jest. Nie potępiam nikogo, kto chce zrobić użytek ze swojej ładnej buzi albo rzucającego na kolana głosu i zdobyć krajową albo i światową sławę. Marzenie by zostać piosenkarzem, aktorem czy modelką nie jest niczym złym a mieniący się złotym blaskiem świat celebrytów musi kusić młodych i uzdolnionych. Niby mówi się o tym, jak ciężki jest to los, jak wiele będzie wymagał wyrzeczeń i pracy ponad siły, ale czy dzieci (bo właśnie dzieci rekrutuje się jako materiał na potencjalne gwiazdy) zdają sobie w pełni sprawę na co się piszą, przestępując próg danej agencji? Mocno nie sądzę. Skoro nawet rodzice nie są w stanie w pełni ocenić sytuacji i na co zgadzają się, oddając swoją pociechę na trening, jak można oczekiwać od kilkunastoletnich rekrutów, że wiedzą, co robią? Jeśli któryś z koreańskich gigantów wybierze ich jako swoich trainees, jedyne co odczuwają w tym momencie to euforię, jakby chwycili pana Boga za nogi. Zgadzają się więc na wszystko, byle tylko ich marzenia mogły się spełnić.


Agencje wiedzą o tym doskonale i wykorzystują to do granic przyzwoitości. Niewolnicze kontrakty, nadużycia władzy, poniżanie, czasem i molestowania na tle seksualnym (o tym niebawem)… K-pop nie zawsze jest cukierkowo słodki. Władza absolutna deprawuje, a szefowie i managerowie agencji taką władzę posiadają nad swoimi podopiecznymi. Przywołując astronomiczne liczby chętnych na miejsce każdego trenującego, firmy zmuszają swoich trainees do ślepego posłuszeństwa. W tej branży naprawdę przetrwać mogą tylko ci najbardziej zdeterminowani, a więc i tacy, którzy zgodzą się na każdy szalony pomysł, byle tylko utrzymać swoją pozycję i mieć szansę na debiut.  

Będąc trainee jest się właściwie ubezwłasnowolnionym. Szefowie agencji oraz managerowie posiadają status bliski bogom i nic nie podlega dyskusji. Pomijając utrwaloną w koreańskim społeczeństwie hierarchię bazującą na wieku, gdzie starszy ma zawsze rację i należy mu się odpowiedni szacunek, to jeszcze nakłada się na to drabina profesjonalnych zależności, która jest równie, jeśli nawet nie silniejsza. Po prostu starszemu/wyżej w hierarchii się nie podskakuje i koniec. A managerowie i bez tego mają wystarczająco narzędzi, by podporządkować sobie trenujących pod ich skrzydłami młokosów. W końcu to oni mają więcej doświadczenia i wiedzy, wypromowali już w swoim życiu nie jedną gwiazdę, więc po co mieliby w ogóle tracić cenne sekundy, wysłuchując jaki pomysł ma na siebie i swoją karierę dany dzieciak. Młodzi dostają na tacy gotowe piosenki i układy choreograficzne, na próby przyjeżdżają wybrane przez szefów kostiumy, a pan czy też pani fryzjerka i tak wiedzą lepiej, w jakiej fryzurze będzie im do twarzy. Uczą się jak odpowiadać na pytania podczas wywiadów, by nie wypaść głupio, a jakakolwiek próba okazania ludzkich uczuć, czy dezaprobaty kończy się połajanką, że jeśli się nie podoba, zawsze można wyjść z sali ćwiczeń i już nie wrócić. To tyle. Przyjęli? WYKONAĆ!

Obawiam się, że już po kilku miesiącach takiego treningu w młodocianych umysłach muszą następować poważne spustoszenia i zachwiania poczucia własnej wartości, by nie powiedzieć własnej osoby… A przeciętny trening na gwiazdę trwa 3-5 lat. 2-3 lata to absolutne minimum, choć i zdarzają się rekordziści, którzy spędzili w szeregach rekrutów ponad 10 lat! Choćby taki BIGBANG szykował się do swojego debiutu 7 długich lat. Co dzieje się z ludzką psychiką przez tak długi czas prania mózgu? Lepiej się nie zastanawiać…


Wracając do YG. Tak więc panowie z agencji wykoncypowali sobie, że po co ryzykować wypuszczenia na rynek dwóch boys bandów, kiedy można zaprezentować publiczności 11 chłopców na raz i pozwolić, by to widzowie wybrali tych, których polubili najbardziej. Dla firmy czysty zysk: wyprodukowany minimalnym kosztem reality show będzie promował od razu wszystkich uczestników, zwycięski zespół ze startu będzie miał pokaźną fan bazę i odpowiedni medialny szum wokół siebie, co dobrze wróży jego przyszłości. Przegrani… No cóż… Mogli postarać się bardziej. YG podniesie ręce do góry i powie, że przecież to nie oni zadecydowali o ich losie, a publiczność. Minimum ryzyka, maksimum profitów. Bardzo sprytnie!

Tyle tylko, że zamysł wydaje mi się być dość wątpliwy moralnie. Czy uczestnicy mieli w ogóle jakiś wybór, czy chcą wziąć udział w programie i znajdować się pod nieustannym obstrzałem kamer przez 10 tygodni? Pewnie dostali propozycję nie do odrzucenia: albo bierzesz udział w programie i masz szansę zadebiutować po jego zakończeniu, albo będziesz cieszył się statusem trainee jeszcze przez dłuuuuuuuugie lata. Nie mówiąc już o tym, że kto jak kto, ale firma z pozycją i wpływami jakie posiada YG nie powinna w ogóle uciekać się do podobnych środków, by wypromować swoich podopiecznych. Jeśli tak szanowani giganci, którzy jeszcze do tego szczycą się uczciwym traktowanie swoich pracowników, nazywając ich rodziną (YG Family), to lepiej nie myśleć o tym, co może wpaść do głów innym, nieco bardziej zdesperowanym szefom mniejszych wytwórni.


Generalnie można zaobserwować trend, jakoby agencje gwiazd szczyciły się tym, jak podle traktują swoich trainees. YG otwarcie przyznało, że program jest „bezwzględny”, ale już w kolejnym zdaniu stwierdza, że taki jest show biznes, więc postawmy przed tym kamerę i przekujmy ludzkie dramaty na rozrywkę dla mas. Tak samo głośny dokument o Nine Muses, przygotowany dla BBC i wyświetlony podczas międzynarodowego festiwalu filmowego w Amsterdamie w zeszłym roku, został akredytowany przez agencję dziewcząt, Star Empire. Stacja Al Jazeera przygotowała raport o pracy ponad siły dziewcząt z grupy Rania i podobnie jak w przypadku „Nine Muses of Star Empire” i ten film został pobłogosławiony przez agencję zespołu (więcej tutaj).


Przesłanie wydaje się być jasne. Biznes jaki jest, taki jest. Po co się z tym ukrywać? Lepiej przyznać się otwarcie i uczynić z tego ogólnie znaną i akceptowaną prawdę, niż usiłować cokolwiek zmienić. Bo czemu by zmieniać coś, co świetnie działa i przynosi profity? A że złamie się charakter i być może całe życie kilku młokosom… No cóż… Taka jest cena sławy. Agencjom na pewno dużo łatwiej pracować z gwiazdami, które są jej poddańczo posłuszne. Kontrolując wszystko, co tylko można, od planu dnia, poprzez dietę, do tego z kim i kiedy można się spotkać i czy można mieć chłopaka/dziewczynę, czy nie, minimalizuje się ewentualne niebezpieczeństwa związane ze skandalami i osłabnięciem motywacji danego delikwenta do ciężkiej pracy. A jak ciężko pracuje się w koreańskim show biznesie można przeczytać chociażby tutaj.

W wspomnianym wyżej dokumencie o Nine Muses, Sera (jedna z dziewcząt z zespołu) stwierdza pod koniec filmu: „Nie wiem czy to co powiem, będzie przydatne, ale to co się zmieniło, to przed debiutem było między nami człowieczeństwo. Wtedy to miałyśmy. Ale już tego nie ma.

[Sera z Nine Muses]

I niech ten cytat posłuży za puentę dzisiejszego postu.

Więcej na temat:
Seria o kulisach k-popu:
Część II: Presja
Część III: Najmłodszy w rodzinie

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 16 kwietnia 2013

Kulisy k-popu: najmłodszy w rodzinie

Czyli o tym jak to jest być maknae: najmłodszym członkiem w zespole.

 

Bycie najmłodszym w rodzinie zazwyczaj wiąże się ze sporymi bonusami od życia. Wszyscy o ciebie dbają i cię rozpieszczają. Jeśli zrobi się coś głupiego i tak wszyscy machną tylko ręką, że „ach, ten młody. Jeszcze siano w głowie…” Jasne, że czasem bywa irytujące, że nikt nie traktuje cię poważnie i pomimo solidnego wieku nadal uchodzisz za dziecko, ale przynajmniej w moim przypadku, nie miałam na co narzekać.
Wydawać by się mogło, że i bycie „maknae” w k-popowym zespole to całkiem przyjemna pozycja. Nikt od ciebie nie oczekuje za wiele, poza byciem (zazwyczaj) uroczo niewinnym i aegyo princem/księżniczką. Odpowiedzialne zadania powierzane są twoim hyeongom tudzież eonni, a sympatia widowni odnajduje cię samoistnie, jako żeś ten najmłodszy i jeszcze nie opierzony. Tyle teorii.


[Changmin może i jest najmłodszy, ale lepiej z nim nie zadzierać!]

Za kulisami sprawa wygląda nieco inaczej. W Korei, gdzie system hierarchiczności wciąż ma się doskonale i zapewne jeszcze długo nic mu nie zaszkodzi, bycie maknae to nie sam cud, miód i orzeszki. Wiek, płeć, stan cywilny, pozycja społeczna lub zawodowa porządkują koreańskie życie i jasno ustalają miejsce w szeregu. Bycie najmłodszym wiąże się zatem z masą obowiązków wobec swoich starszych kolegów/koleżanek po fachu. Przede wszystkim od maknae oczekuje się okazywania ogromnego szacunku wobec reszty. Maknae powinien też bez szemrania spełniać wszystkie polecenia i prośby swoich hyeongów i eonni. A czegóż owa starszyzna może sobie zażyczyć? Właściwie wszystkiego. Tylko od nich zależy, czy cienka granica pomiędzy korzystaniem z przynależnych im kulturowo przywilejów a nadużywaniem swojej roli nie zostanie przekroczona. Zazwyczaj są to proste rzeczy, jak zmywanie naczyń po kolacji we wspólnym mieszkaniu, rozdzielanie dostarczonej kawy czy bieganie po drobne sprawunki dla reszty zespołu. Bardzo często maknae dostaje najmniejszy/najgorszy pokój w mieszkaniu, zmuszony jest dzielić łazienkę z innym (najmłodszym w kolejności lub nowym) członkiem zespołu, jako ostatni może wybrać kostium na scenę albo miejsce w samochodzie. Czasem jednak może się okazać, że wysługiwanie się maknae przybiera postać znęcania się albo traktowania jak niewolnika. Jeśli najmłodszy chce uniknąć konfliktów, musi zacisnąć zęby i robić, co mu się każe, bo w starciu z resztą zespołu ma raczej nikłe szanse na zwycięską batalię.

Nie każdy bowiem ma tyle szczęścia co Taemin z SHINee, który przy każdej nadarzającej się okazji podkreśla, że za nic w świecie nie oddałby swojej pozycji najmłodszego. Najwyraźniej chłopaki dobrze dbają o swojego maknae. Ciężko natomiast orzec jak wyglądałby stosunki w T-ARA, szczególnie w świetle skandalu z Hwayoung w roli głównej (więcej na temat tutaj i tutaj). Ona również była najmłodszą i wiele tzw. odwodów na to, jak reszta dziewczyn się nad nią „znęcała” nabiera nowego wymiaru w świetle obowiązujących standardów maknae vs starszyzna. To, że Hwayoung dostawała najgorsze miejsce w samochodzie albo jadła jako ostatnia, bynajmniej nie świadczy o tym, że reszta odnosiła się do niej z wyższością. Być może były jakieś wydarzenia, o których nie wiemy, a które w znaczący sposób wykraczały poza zdrowe relacje „najmłodszy-reszta”. Być może to Hwayoung nie okazywała należnego szacunku swoim starszym koleżankom. Nie nam to oceniać.

[tiaaa... ewidentnie ryby i maknae głosu nie mają. Taemin zapewne nie miał wiele do gadania, gdy posadzili go na fryzjerskim krześle.
Tylko drodzy styliści... WHY?!]

Przyznaję szczerze, że zawsze jestem pełna podziwu dla koreańskich zespołów, że dają radę ze sobą wytrzymywać. To nie byli przecież przyjaciele z dzieciństwa, którzy znają się na wylot i kochają szczerą miłością. Obcy sobie ludzie o ogromnych ambicjach i parciu na sukces zostali losowo wrzuceni do jednego wora i z dnia na dzień oczekuje się od nich, że staną się idealnie współdziałającym organizmem. Spędzając ze sobą 24h na dobę, pracując do utraty tchu, żyjąc pod wieczną presją i w permanentnym stanie przemęczenia/niewyspania, nie trudno o awantury nawet z najlepszym przyjacielem czy miłością swego życia! Mimo mojej wrodzonej niechęci do konfliktów, chyba ciężko byłoby mi się odnaleźć w takim środowisku… No, ale nie raz już się zarzekałam, że życie w świetle jupiterów to nie moja działka.


[Hwayoung]


A Wy bylibyście w stanie przełknąć swoją dumę i robić, co reszta każe?
  
Więcej artykułów z serii „Kulisy k-popu”
  
Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...