Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Song Hye Kyo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Song Hye Kyo. Pokaż wszystkie posty

sobota, 7 lipca 2012

Media a obraz kobiecego ciała

To, że koreańskie reklamy i media kreują negatywny obraz kobiecego ciała, wiedziałam od dawna. Ale tego, jak tragiczne ma to skutki w realnym świecie, dowiedziałam się dopiero wczoraj! A stało się to za sprawą tłumaczenia artykułu „Kontrowersje wokół ciała Son Ye Jin. W czym tkwi problem?” na The Grand Narrative. Najwyraźniej James i jego blog mają monopol na wstrząsanie moim światopoglądem (jak tu)…

 [Son Ye Jin

Photoshop, presja młodości i idealnego ciała, armie szczuplutkich i pięknych dziewcząt pląsających po ekranie to nie tylko domena azjatyckich mediów. U nas jest dokładnie tak samo. Z każdej strony magazynów dla kobiet wyzierają na nas długonogie piękności o nieskazitelnej cerze i pełnych ustach. Na billboardach uśmiechają się wychudzone modelki a w reklamach nawet matki trójki dzieci wyglądają jak boginie.  

Są jednak sporadyczne, bo sporadyczne, ale budujące odstępstwa od tych utartych schematów. Cała kampania Dove zasługuje na słowa uznania. Jakiś czas temu widziałam też reklamę pewnej firmy bieliźniarskiej, na której ponętnie wyginała się pani w rozmiarze grubo większym, niż standardowe XS. Co prawda nie mnie to oceniać, ale z mojego kobiecego punktu widzenia reklama (oraz sama modelka) wyglądała naprawdę apetycznie…

[plakat kampanii reklamowej Dove]

Oprócz budujących reklam, od Koreańczyków odróżnia nas jeszcze jeden istotny szczegół. Podkreślałam go w poście o standardach urody (tutaj) i mianowicie: każdy z nas ma gusta i guściki. Jasne, że media chciałyby wykreować jedyny i słuszny kanon urody i całkiem sporo ludzi mu ulega (stąd te wszystkie anoreksje, bulimie i inne nieszczęścia), wciąż jednak są panowie, którzy lubią bardziej zaokrąglone kształty. Jedni uwielbiają blondynki, inni szaleją za śniadymi pięknościami, jeszcze inni marzą o niepozornej szarej myszce o wielkim sercu. Do tego coraz więcej jest programów typu „Jak się nie ubierać” albo „Jak dobrze wyglądać nago”, które przekonują, że każda kobieta, niezależnie od wagi, wieku i typu sylwetki, może wyglądać pięknie, jeśli tylko uwierzy w siebie. W Korei zaś, tak ceniony przez nas indywidualizm i prawo do podkreślania własnej niepowtarzalności, nie jest najbardziej pożądaną cechą. 

[o czym marzą mężczyźni, czyli Uee z After School]

W społeczeństwie, które ma tendencje nawet do bycia usmarkanym w jedną stronę, bardzo ciężko oprzeć się presji mediów. My możemy sobie wyniośle machnąć ręką na wszelkie dyktaty i z podniesioną głową manifestować własny indywidualizm. Koreańczycy (a już na pewno Koreanki) na taki luksus nie mogą sobie pozwolić. Podobne postawy niemal zawsze skutkują zyskaniem łatki „asocjalnego dziwaka” a w dalszej perspektywie wykluczeniem z grupy. A dla Koreańczyka nie ma koszmaru straszniejszego, niż znalezienie się poza społecznym nawiasem. Może Wam się wydawać, że przesadzam, ale nie bez powodu współczynnik otyłości wśród kobiet w Korei jest najniższy na świecie, a ilość wykonywanych tam operacji plastycznych najwyższa.

Nim przejdziemy dalej, trzeba zaznaczyć, że niemożność przeciwstawienia się oczekiwaniom grupy nie jest zazwyczaj dla Azjatów niczym niepokojącym, ani uwłaczającym. Wiele wieków historii i rozwoju kulturalno-społecznego zaowocowało w Azji przyjęciem poglądu, że dobro ogółu jest najważniejszą wartością. My z kolei uznaliśmy, że dla nas prawa jednostki są najwyższym dobrem. Nie sposób ocenić, czyj system wartości jest właściwszy lub bliższy ideału. My jesteśmy przywiązani do swoich praw i przywilejów, Azjaci zaś pieczołowicie pielęgnują własne ideały.

Pomna wszystkich tych zmiennych, zawsze staram się być ostrożna w swych ocenach. Są jednak sprawy, które mimo mojej spokojnej natury, wywołują u mnie zgoła niepacyfistyczne reakcje. Tak było właśnie w przypadku lektury wspomnianego na początku artykułu, z którego dowiedziałam się, jak kreowane przez koreańskie media wzorce kobiecej urody wpływają na męskie umysły. I nie ma co tu owijać w bawełnę – owy wpływ jest przerażający!

[Ahn Sun Young i Ahn Moon Sook]

Wszystko zaczęło się od kilku programów w koreańskiej telewizji, które zajęły się tematem sylwetek kobiecego ciała. 23 czerwca w programie „World-Changing Quiz Show” nadawanym przez stację MBC zajęto się tematem (i tu tłumaczę dosłownie) „Czy to prawda, że mężczyźni lubią grube kobiety?”. Komik i show-man Lee Hyeok Jae zaczął wówczas dyskusję słowy: „Masz na myśli, grube jak one?”, wskazując na swoje dwie, obecne w studio, koleżanki: Ahn Sun Young i Ahn Moon Sook, z czego pierwsza przy wzroście 168 cm waży 50 kg, a druga nie podaje co prawda nigdzie swojej wagi, ale na grubą, to zdecydowanie NIE wygląda. Potem kolejny elokwentny pan, komik Ji Sang Ryul, stwierdził, że spośród gwiazd show-biznesu Son Ye Jin „mieści się w standardzie”. Niestety, z kontekstu nie wynikało, czy mieści się w standardzie, gdzie jeszcze nie jest spostrzegana jako „gruba”, czy już właśnie owy standard wyznacza… Na koniec uroczego wstępu sytuację poratował Sean Lee, dietetyk i doradca w sprawach zdrowia, wspominając Jo Yeo Jung i Song Hye Kyo, które często nazywane są przez ludzi „grubymi” (olaboga!), jednak on osobiście lubi właśnie takie krągłe kształty…

["krągłe" Jo Yeo Jung (162 cm wzorstu i 42 kg wagi) i Song Hye Kyo (160 cm i 45 kg)]

W innym programie, wyemitowanym 25 czerwca przez stację KBS, można było usłyszeć jeszcze pikantniejsze wieści. Do studio przybyła pewna sfrustrowana żona, by poskarżyć się na męża, który oczekuje od niej ciągłego utrzymywania wagi 46 kg. Wybranek jej serca (faktycznie, ludziom czasem miłość mózg odbiera) już w czasach, gdy umawiali się na randki, lubował się w szczupłych kobietach. By sprostać oczekiwaniom ukochanego, nasza nieszczęśnica zeszła z 75 kg do upragnionych 46. Ciężka praca i trud zostały jej wynagrodzone, gdyż poślubiła swego wybranka. Ten jednak i po słowie wymagał od swojej niewiasty, by ważyła tyle, na ile zgodził się w dniu ślubnej przysięgi. By mieć pewność, że połowica nie ignoruje mężowskich nakazów, codziennie sprawdza w jakim stanie pozostaje jej brzuszek. Podczas trwania programu nieszczęśliwa żona poprosiła męża, by rozluźnił rygor. Cóż odparł owy pan? „Lubię taką budowę ciała, jaką ma Uee z After School. Widzę jednak, że się stajesz się coraz starsza, mogę się więc zgodzić na 48 kg.” Och łaskawco! Jestem niemal wzruszona…

[rzeczony "łaskawy" mąż]

Jeśli nie dość Wam jeszcze wyjątków z koreańskich programów, Martian Virus (program, który pokazuje ludzi oryginalnych i nietypowych, by nie rzec dziwacznych) nadawany przez TvN, 19 czerwca pokazał „żywą mumię”, Kim Yu Jeong, która od 3-4 lat regularnie obwiązuje się 27 bandażami elastycznymi, by zrzucić w ten sposób nieco ciałka. „Udało mi się schudnąć w ten sposób 10 kg (…) Jest to bardzo efektywna metoda, jeśli masz sporą nadwagę.”

[zmumifikowana za życia Kim Yu Jeong]

Moja pierwsza reakcja na te rewelacje? Minuta ciszy. Później jedno wielkie wtf na twarzy. Finalnie fala nieprzystojnych słów galopujących przez głowę. Teraz zaś tkwię w niedowierzaniu i sporym stopniu przerażenia. Co to za świat, gdzie Son Ye Jin jest nazywana „grubą”, a mężowie w akcie łaski pozwalają swojej małżonce przytyć dwa kilo, co i tak nawet nie zbliża ich do 50 kg żywej wagi?!

Zostawiając już wszystkie emocje, szargające mą duszą, te przykłady obrazują bardzo poważny problem, jakim jest oddziaływanie lansowanych przez media wzorców na męską psychikę. Bo to właśnie męskie spojrzenia, w ogniu których niemal nieustająco znajduje się kobieta, określają ją i decydują o sukcesie jej życia. Nie jest to żadna nowa ani unikatowa koncepcja. Od zarania dziejów to kobieta była obiektem męskich fantazji i mężczyzna był tym, który wybierał sobie niewiastę, a ona mogła ewentualnie odrzucić, lub zaakceptować zaloty biegających wokół niej wielbicieli. I dzisiaj uważa się, że poniżej kobiecej godności jest uganiać się za facetami. Takie podejście (jakkolwiek i mi wydaje się słuszne) niesie ze sobą cały szereg konsekwencji. Skoro nie można aktywnie poszukiwać swojej połówki, trzeba zrobić wszystko (jak np. latami owijać się w bandaże, by stracić nieco na wadze), by przyciągnąć do siebie jak najwięcej potencjalnych wybranków, by było w czym przebierać. Dlatego to, w jaki sposób widzą nas mężczyźni, jest sprawą najwyższej wagi. Męskie spojrzenie jest lustrem, które determinuje sposób, w jaki kobieta spostrzega sama siebie. Jeśli widzi w nim podziw i pożądanie, czuje się wartościowa i piękna. Jeśli spojrzenia tylko się po niej prześlizgują, nie zostawiając na twarzy lustrującego żadnego wyrazu, albo nie daj Boże, wykrzywia się w zdegustowanym grymasie, samoocena takiej kobiety roztrzaskuje się o bruk, spychając ją na społeczny margines. Męskie spojrzenie ma więc moc decydowania nie tylko o sposobie spostrzegania się danej niewiasty, ale także decydowania o jej życiowych sukcesach. Zwłaszcza w społeczeństwach, gdzie status kobiety określany jest nie na podstawie jej duchowych przymiotów i profesjonalnych dokonań, a dobrego zamążpójścia, przychylność męskich spojrzeń jest sprawą wagi „być, albo nie być”.


 [koreańska reklama niczego się nie boi, by wyeksponować "boską" S-line]

W Korei właściwe zamążpójście może i nie ma aż takiego znaczenia, jakie miałoby 100 lat temu, wciąż jednak jest sprawą niebagatelną. Pani Ania Sawińska w swojej świetnej książce „W Korei” doskonale opisuje sposób w jaki wielu Koreańczyków patrzy na sprawę małżeństwa. Jest to po prostu kolejny etap w życiu, jak pójście do szkoły, a potem zdobycie dobrej pracy, który trzeba przejść i możliwie najwygodniej się w nim ustawić. Miłość, jakkolwiek pożądana, nie jest warunkiem niezbędnym do zawarcia małżeństwa. Wystarczy, by dziewczyna była piękna (żeby było czym się pochwalić przed kolegami) i umiała zadbać o dom i rodzinę, a mężczyzna by zarabiał dobrze i nie przeszkadzał zbyt wiele w prowadzeniu domu.

Im bogatsza rodzina, tym mniejsze szanse, by małżeństwo zawarte było z miłości. Myślę, że akurat w tym aspekcie dramy nie kłamią, pokazując wieczne problemy spadkobierców korporacyjnych fortun z ich mamusiami, które zawsze mają inną, odpowiedniejszą wybrankę, dla swojego syneczka. Ale w sumie i u nas, w Polsce, nie tak dawno temu tylko biedota mogła sobie pozwolić na luksus poszukiwania miłości, a nie biznesowych i społecznych koneksji.

[Son Ye Jin]

W dalekowschodniej Azji dodatkowym problemem jest kultura wizualna. Wszystko, czym otaczają się tam ludzie, powinno być piękne i idealne. Od ultra-kawaii ołówków i notatników, po wyposażenie wnętrz, na ludziach skończywszy. Nie raz opakowanie darowanego prezentu jest ważniejsze, niż sama jego zawartość. Nie chciałabym w tym miejscu czynić daleko idących analogii kontaktów międzyludzkich, ale czytając o „łaskawym mężu”, który pozwala przytyć żonie dwa kilo, by ta mogła ważyć 48 kg… Jakoś tak porównanie nasuwa się samo…

Sprawa nie jest jednak beznadziejna, bo omawiany artykuł oryginalnie został napisany przez Koreańczyka/Koreankę(?) i jego/jej oburzenie było niemniejsze od mojego. Coraz częściej pojawiające się w koreańskiej prasie podobne głosy wyraźnie świadczą, że sami zainteresowani zauważają problem. Całe szczęście, że nie wszyscy bezkrytycznie przyjmują to, co lansują media i starają się walczyć o zachowanie zdrowego rozsądku. Obawiam się jednak, że jest to walka z wiatrakami i musi upłynąć jeszcze poro czasu, nim torebka Gucciego u boku i idealnie piękna buzia prosto spod skalpela nie będą wyznacznikami wartości koreańskiej kobiety…

Więcej na temat:
Społeczne fenomeny

czwartek, 9 lutego 2012

Przepis na dramę doskonałą

Mając na koncie obejrzanych choćby kilka dram, od razu można zauważyć pewne elementy, które pojawiają się niemal w każdym serialu, krążąc jak motyw sokoła w klasycznych nowelach. Mając na koncie tych dram kilkanaście, można już wysnuć pewne teorie, jakie wątki powinien zawierać serial, by stać się popularnym. Ja z kolei, obejrzawszy już dwadzieścia-kilka tytułów, postanowiłam się pokusić o skompilowanie gotowej recepty na dramę idealną!


1. Bohaterowie:
  • ona: aegyo-kopciuszek
    Jakkolwiek głęboko nasza bohaterka starałaby się to ukryć – w głębi duszy jest uroczą, delikatną istotą o gołębim sercu. Może i łazi ubrana jak facet i przetrzepuje paszcze okolicznym łobuzom, ale i tak posiada kilka ujmujących cech, którym nie sposób się oprzeć.
    Podobno urody jest przeciętnej, ale albo ja mam coś nie tegest z gustem, albo telewizja wypięknia, ale niemal zawsze aktorki odgrywające główne role są prześliczne i nawet w workowatych, obszarpanych ciuchach wyglądają zjawiskowo.

    [Ha Ji Won w dramie Secret Garden]

    No i jak na Kopciuszka przystało – ma większe lub mniejsze kłopoty finansowe, które zmuszają ją do podjęcia oryginalnych rozwiązań.
    No i najważniejsze, ich doświadczenie w związkach niemal w 90% przypadków równa się zeru. Tak było choćby w: Mary stayed out all night, Hong Gil Dong, Secret Garden, Capital Scandal, You’re beautiful, Coffee Prince, 1% of Anything, Coffee House, Bad Guy, Boys Over Flowers, City Hunter, Goong i w wielu innych.Ewentualnie główna panienka zakończyła właśnie w burzliwy sposób swój pierwszy romans i w niedługim czasie zostanie pocieszona przez innego przystojnego pana, jak choćby w: Flower Boy Ramyun Shop, Personal Taste czy The Exhibition of Fireworks.
  • on: opcja 1: lodowy książę
    Zimny on jak lód, a spojrzenie jego pięknych oczu mrozi bardziej niż obecna pogoda. Jest wyniosły, opanowany i pewny siebie. Zwykle bawi się kobietami, niewoląc je swoją urodą, a potem porzucając bez najmniejszych wyrzutów sumienia. Ewentualnie lodowy książę może być ponad takimi przyziemnymi sprawami, jak kobiety. Aż do chwili, gdy jego drogę przetnie nasz niepozorny aegyo-kopciuszek. Przykłady? A proszę bardzo: Secret garden, Bad Guy, City Hunter, You’re beautiful, Goong, Magic, Coffee House, Mary stayed out all night itp.

    [Lee Min Ho w City Hunter]

    opcja 2: namiętny narwaniec
    Nie ważne ile ma lat, wciąż zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak. Wrzeszczy i tupie, gdy coś idzie nie po jego myśli i lepiej nie wchodzić mu w drogę, gdy ma zły nastrój. Zwykle pomiata ludźmi i przekonany jest o swojej wspaniałości. Nim uświadomi sobie, że zakochał się po uszy w zupełnie nie pasującym do niego aegyo-kopciuszku, nie raz omal nie trafi go atak apopleksji podczas spotkań z lubą. Dziewczyna za każdym razem wytknie mu błędy, wyśmieje słabości a podczas wybuchu furii, będzie krzyczeć głośniej niż on. Któż był taki nerwowy? … Lee Jae-In (Kang Dong Won) z 1% of Anything, Cha Chi-Soo (Jung Il-woo) z Flower Boy Ramyun Shop, Cha Ji Heon (Ji Sung) z Protect the Boss, Lee Young-jae (Rain) z Full House no i oczywiście Gu Jun Pyo (Lee Min Ho) z Boys Over Flowers.

    [jeśli chodzi o samochody, to Cha Chi-Soo (Jung Il-woo)
    łatwo się denerwuje... (Flower Boy Ramyun Shop)]


  • Co jest wspólnego dla obu tych typów? Niezmienny i niezaprzeczalny fakt, że główny bohater (jego rywal z resztą też) jest nieprzyzwoicie przystojny/piękny (niby różne są gusta i każdemu podoba się co innego, ale jeśli ktoś lubi skośnookich panów, ciężko będzie mu zaprzeczyć). Bohaterki zwykłe co prawda twierdzić, że ich późniejszych lover nie był w ich typie, ale to chyba stwierdzenia tylko dla przekory, by choć co nie co spuścić powietrze z rozdmuchanego do granic ego ich partnerów. No bo bez kitu, jak można twierdzić, że Lee Min Ho nie był w czyimś guście?! Jak się coś nie podoba, to oddawać! :P (tak na marginesie mam tu na myśli Park Min Young, odtwórczynię głównej roli żeńskiej w City Hunterze, która to jeszcze do niedawna była partnerką Min Ho w prawdziwym życiu. Rozstali się niecały miesiąc temu)

    [Lee Min Ho i Park Min Young]

    Inną wspólną cechą jest obrzydliwe bogactwo. Wyłączając oczywiście dramy historyczne, niemal każdy główny bohater dramy jest albo synem jakiegoś koreańskiego potentata, albo synem szefa wielkiej korporacji, albo następcą tronu, albo celebrytą. Zaledwie kilka udałoby się zliczyć seriali osadzonych we współczesnych realiach, gdzie facet borykać by się musiał z kłopotami finansowymi (i ile się nie mylę, z tego co widziałam, to było to tylko Mary stayed out all night i Magic).
    Wszyscy panowie posiadają też organiczną niemoc w zakresie wyrażania uczuć, co nieodmiennie pakuje ich w coraz większe sercowe kłopoty. Bajer, owszem, niektórzy posiadają całkiem niezły, ale gdy przychodzi wyłuścić ukochanej, co naprawdę wobec niej czują, nieporadni są jak dzieci z podstawówki.
    I co ciekawe, większość serialowych panów to straszni pedanci!
  • ten trzeci
    przystojny, bogaty (najczęściej; czasem może i nie był obrzydliwie bogaty, ale na pewno jakoś radzi sobie w życiu), przemiły, przesympatyczny, w przeciwieństwie do swojego rywala, umie się wysłowić w każdej sytuacji, dba o wybrankę swojego serca i generalnie posiada wszystkie kwalifikacje, by stać się partnerem doskonałym. No i też zawsze biedak zostaje na lodzie… Jaki z tego morał? Olać te wszystkie głupie, serialowe baby – ja was pocieszę! :D

    [zdecydowanie mój ulubiony "ten trzeci" - Kim JaeJoong w Protect the Boss]
  • ta trzecia
    Są dwie opcje: albo ta trzecia to przyjaciółka głównej bohaterki, która nieszczęśliwie zakochała się w tym samym facecie, ale stara się zwalczyć to uczucie, czuje się winna i generalnie jest elementem nadającym dramatyzmu i złożoności całej fabuły, albo… i to ma miejsce w 90% przypadków, ta trzecia (nierzadko też niegdysiejsza przyjaciółka aegyo-kopciuszka) to wredny babiszon – piękny jak poranna zorza, szykowny i elegancki, ale pozbawiony morali i bezwzględnie dążący do osiągnięcia swojego celu (czyt. zdobycia głównego bohatera). Na koniec dochodzi jednak do rozumu, wspaniałomyślnie pozwala facetowi odjeść i odnajduje swoją drogę zen.

    [etatowa "ta trzecia", czyli Wang Ji Hye. Taką rolę zagrała w Personal Taste i Protect the Bossi pewnie jeszcze w jakichś innych serialach, których jeszcze nie widziałam]
 
  • rodzina
    No cóż. W koreańskich serialach rodzice głównych bohaterów padają jak muchy i na palcach jednej ręki zliczyć rodziny, w których oboje rodziców nadal żyją. A jak już jakiemuś uda się przetrwać falę zachorowań na raka, katastrof lotniczo-samochodowych, to zwykle tylko snują się po ekranie marudząc i zmuszając swoją pociechę do mariażu, na który ich dziecko zupełnie nie ma ochoty. Specjalistkami w tej materii są zołzowate matki bogatego boya, które szybciej odgryzą sobie publicznie tipsa, niż pozwolą, by ich cenny syneczek umawiał się z jakąś dziewuchą z plebsu.

    [Park Jun Keum jako demoniczna matka Joo Wona w Secret Garden]

2. Jakich scen NIE MOŻE zabraknąć:
  • Scen pod prysznicem. Nasz przystojny bohater (ewentualnie drugi, co do ważności, bohater) bierze dłuuuuugi i ciepły prysznic. Kropelki spływają po jego nagim torsie/plecach, a on dłuuuugo trzyma głowę pod strumieniem wody i myśli o czymś z poważną miną. Jakoś się nie dziwię, dlaczego tak często można oglądać taką scenę. Kochani scenarzyści – byle tak dalej! :D

    [najgorętsza prysznicowa scena ostatnich lat.
    Znów Lee Min Ho. Jakoś dużo go dzisiaj, w tym wpisie (City Hunter)]
 
  • Wall-kiss czyli ścianocałunek. Niestety – wybuchy spontanicznej namiętności to nie jest domena azjatyckich produkcji (przynajmniej serialowych). Ileż to razy człowiek ogląda sobie dramę, czeka i czeka na połączenie kochanków, odcinki lecą, kolejne godziny odchodzą w niebyt, aż tu wreszcie, jest! On pochyla się nad nią powolutku, ona zamyka oczy i wreszcie ich usta łączą się w… Eeee… Czy aby na pewno łączą? Owszem, usta są. Ale w większości seriali upragniony pierwszy pocałunek ma w sobie mniej więcej tyle namiętności, co przytknięcie do siebie dwóch kartek papieru. Praktyka wygląda tak, że nasz bohater dociska swoje usta do ust wybranki na bezdechu, za punkt honoru przyjmując sobie, by nie drgnął mu przy tym ani jeden mięsień na twarzy. Wytrzymuje tak chwilę, po czym odsuwa się. I już, drodzy państwo. Dziewczęta mdleją, faceci szaleją, starsi ludzie kręcą głowami nad bezeceństwami, które pokazuje się teraz w telewizji. No cóż…

    [książkowy wall-kiss w wykonaniu Lee Min Ho (ja nie wiem, czemu on się dziś tak często przewija, w koreańskich serialach grają naprawdę też inni faceci!) i Koo Hye Sun w Boys Over Flowers]

    W świecie seriali, gdzie seks w większości nie istnieje, pocałunek nie może być zbyt zmysłowy, by nie implikować ciągu dalszego. Do tego zwykło się wysnuwać różne fantastyczne teorie, jeśli odgrywającym główne role bohaterom pocałunek wyjdzie jakoś podejrzanie realistycznie. Zdarzają się jednak chlubne wyjątki: Gong Yoo w Coffee Prince się nie obijał na planie (w tym serialu, tak na marginesie, sugestia łóżkowa była bardziej niż czytelna! @_@), tak samo jak Lee Jun Ki w Time of Dog and Wolf i Joo Ji Hoon w Goong.
  • Odkręcona woda w kranie (zwłaszcza w publicznej toalecie) w jakiś szczególny sposób wpływa na przebieg procesów myślowych – a już szczególnie tych smutnych i melancholijnych, związanych najczęściej z nieszczęśliwą miłością. Czy jest choć jedna drama w której nie ma sceny, gdy któryś z bohaterów nie patrzy nieobecnym wzrokiem w lustro, a woda z kranu siura strumieniem? Czy tylko ja wrzeszczę wtedy do monitora, by gościu/dziewczyna poszanował/a przyrodę i zakręcił/a wreszcie ten kurek?
  • Ciągnięcie głównej bohaterki przez któregoś z głównych panów. Tego jestem w 100% pewna. Nie ma, ale to naprawdę nie ma serialu, w której główny bohater nie wyciągnąłby skądś swojej lubej/przyszłej lubej, łapiąc ją za nadgarstek i wlekąc za sobą, nie bacząc na jej sprzeciwy. Zwykle powodowane jest to zazdrością, gdy przyłapał kobietę na spotkaniu z innym panem. Jest to w jakiś sposób męskie i ekscytujące, ale jakoś tak trąca dla mnie neandertalską jaskinią… Czy wychodzi na to, że Koreanki lubią, gdy się nimi tak pomiata?

    Pogrubienie[Ha Ji Won i Hyun Bin w Secret Garden]
 
  • Branie „na barana” (tak zwany piggyback ride), czy właściwie noszenie na plecach głównej bohaterki przez jej przyszłego ukochanego. Podobna scena motywowana jest zazwyczaj jednym z dwóch przypadków: panienka przeholuje z alkoholem i nie jest w stanie przemieszczać się o własnych siłach lub (nieco rzadziej) wywróci się/stąpnie nieostrożnie/czort wie co jeszcze i nadweręży sobie nogę i nasz bohater rycersko postanawia zanieść ją do domu/szpitala. Gdy ten akt pierwszych cielesnych kontaktów się dokonuje, zazwyczaj oboje jeszcze nie wiedzą, że w niedługim czasie zapragną być sobie jeszcze bardziej bliscy. Żadna szanująca się drama nie może pominąć takiej sceny w swoim scenariuszu! Poniżej tylko skromna próbka:

    [Biedny Jang Geun Suk. Mimo wagi zbliżonej do noszonej przez niego dziewczyny, poradził sobie dzielnie. Jak mężczyzna! :D (kadr z Mary stayed out all night)]

    [no ba, Min Ho miało by zabraknąć? Chłopak gorszy nie jest i niósł swoją współlokatorkę jak prawdziwy facet! :D (Personal Taste)]

    [tym razem Min Ho się zagapił i jego lubą sprzątnął mu sprzed nosa kumpel - Kim Hyun Joong (Boys over Flowers)]

    [kto powiedział, że tylko faceci mogą nosić na plecach swoje kobiety? Yoon Eun Hye radzi sobie nie gorzej z noszeniem zapijaczonych worów (Gong Yoo) w Coffee Prince]

    [no i wszystko jest, jak być powinno. Ta sama para, ten sam serial]

3. A jakich scen próżno wyczekiwać:
  • Nagości (w zakresie większym, niż kawałek pleców/torsu, ewentualnie kobiecego brzucha)
  • Seksu (czasem pojawiają się zawoalowane aluzje, ale w większości temat po prostu nie istnieje)
  • Rozbudowanych scen przemocy. W dramach sensacyjnych, rzecz jasna, leją się po pyskach i strzelają do siebie jak do kaczek, ale daleko tym scenom do (hiper)naturalizmu i brutalności amerykańskich produkcji.
  • Poważnego potraktowania tematu homoseksualizmu. Tu i tam pojawiają się aluzje, błędne interpretacje fatów, ale nigdy główny bohater nie był gejem czy lesbijką.

4. Oraz kilka zaskakujących faktów:
  • Co z tego, że w Seulu mieszka ponad 10 milionów osób? Wszyscy przecież wiedzą, że to tak naprawdę trochę większa wioska. Zgubiłeś kogoś? Po prostu wsiądź za kółko i zrób kilka rundek po okolicy. Poszukiwana przez ciebie osoba na pewno siedzi gdzieś nieopodal, zajadając ramen instant przed którymś z osiedlowych sklepów. W związku z tym, nie ma się co łudzić, że uda nam się ukryć romans na boku. Choćby nawet ktoś przytulił cię w afekcie w odludnej, ciemnej uliczce na obrzeżach miasta, akurat twój chłopak będzie przechadzał się tamtędy, w poszukiwaniu zaginionego ogryzka sprzed pięciu lat. Albo coś koło tego.

    [Ach, jaki ten Seul mały... (Flower Boy Ramyun Shop)]
 
  • Kto by tam pukał, czy używał takich reliktów przeszłości, jak dzwonek do drzwi? I co z tego, że to mieszkanie gościa, którego szczerze niecierpisz i słusznie przypuszczasz, że ma ochotę na twoją dziewczynę. Skoro się do niego wybierasz, masz pełne prawo wparadować w buciorach prosto do jego sypialni. Tylko po to, by zastać tam twoją dziewczynę w jego objęciach (po tym, jak któreś z przyłapanych na gorącym uczynku, potknęło się/zachwiało/nagle zasłabło i niechcący przewróciło na drugiego). I oczywiście wybiegniesz stamtąd, nie chcąc nawet słuchać niczyich wyjaśnień. I masz pretensje do całego świata.
  • Każdy deszcz jest śmiercionośny. Jeśli złapała cię ulewa, a ty nie masz parasola – już po tobie. Możesz być pewien, że nie doczekasz wieczora, a będziesz mdlał z wycieńczenia chorobą.

    [już po niej (Mary stayed out all night)]
 
  • Nieważne, jak bardzo wypiękniony, niecierpiący wymiętych ciuchów i wypachniony jest główny bohater. Jak trzeba, przywali rywalowi/złoczyńcy w zęby jak szef gangu z dwudziestoletnim stażem (bywają pocieszne wyjątki, kiedy panowie nie do końca wiedzą, jak się używa pięści – starcie kogucików w Protect the Boss warto zobaczyć! :D)

Jaka jest zatem moja konkluzja? Najśmieszniejsze jest to, że pomimo wszystkich tych przewidywalnych i naiwnych konceptów, nieustająco uwielbiam koreańskie dramy. Co więcej, wciąż zdarza mi się siedzieć niemal do świtu, podtrzymując palcami powieki, powtarzając sobie, że to już naprawdę ostatni odcinek na dzisiaj. Cóż zatem każe mi zarywać kolejną noc, byle tylko dowiedzieć się, co było dalej?
Pomińmy takie oczywistości jak przystojni skośnoocy i kobiece zamiłowanie do romantycznych opowieści. Azjatyckie seriale lubię szczególnie za to, że mają ograniczoną ilość docinków. 16, 20 czy 24 i koniec. Sporadycznie pojawiają się kontynuacje serii, ale jeśli już do tego dojdzie, to po drugim sezonie na pewno nastąpi definitywny koniec dramy. Taka ilość epizodów pozwala serialowi być naprawdę ciekawym i wciągającym, bo zawiera w sobie jeden koncept, myśl przewodnią, która zostaje zrealizowana w z góry określonej ilości czasu i już. Żadnego wymyślania na siłę, kombinowania scenarzystów, jak by tu jeszcze skomplikować bohaterom życie, by dotrwać jakoś do tysięcznego odcinka. Seriale nie tracą więc na świeżości i ogląda się je jednym tchem. Niestety…

[zdecydowanie jeden z moich naj najulubieńszych seriali!]

No i ta pewna niewinność dram. Może i wspomniane wcześniej wall-kissy nie są spełnieniem moich marzeń i chciałoby się zobaczyć nieco bardziej realistyczne wybuchy uczuć, ale… Całkiem przyjemnie popatrzeć sobie na romantyczne sceny, bez wykładania od razu kawy na ławę. Naprawdę nie potrzeba mi oglądać ujęć z kamery zainstalowanej na penisie, by domyślić się finału kolacji przy świecach. Niedopowiedzenie i domysł są dużo bardziej ekscytujące.
Sumując – ku mojej rozpaczy – oglądanie dram cały czas mi się nie nudzi i pewnie długo jeszcze tak będzie. A Wam?

Więcej na temat:
Film/Telewizja

sobota, 7 stycznia 2012

Rok 2011 w ploteczkach (część I)

Czyli jakie wiadomości ze świata k-popu były najpoczytniejsze w minionym roku na portalu allkpop.com.

Oj, jeśli ktoś śledzi na bieżąco, co słychać u naszych skośnookich ulubieńców, doskonale wie, że działo się nie mało! Romanse, rozstania, próby uprowadzenia ze sceny, wypadki samochodowe, afery z narkotykowym tłem i co tam jeszcze!
Portal allkpop.com postanowił opublikować top 10 najpopularniejszych newsów 2011 roku. Przeżyjmy to zatem jeszcze raz (albo po raz pierwszy, jeśli ktoś nie jest tak spaczony jak ja )

(news z 15. sierpnia)
Domniemany romas Jessicy i Taecyeona

Zdjęcie, które widzicie powyżej wygląda niewinnie. Ot, dwoje ludzi spotkało się w jakimś budynku (w tym przypadku to kawiarnia w Tokio) i sobie rozmawiają. No cóż, sprawa może tylko wygląda tak błaho, ale tysiące fanów wie lepiej. Zapewne nawet lepiej niż sami zainteresowani. Bo jak to tak?! Jessica z SNSD i Taecyeon z 2PM?! Razem?! W zwyczajnych ciuchach?! Bez przyzwoitki?! Po godzinach pracy?! Toż to musi być Romans przez duże „R”!


Oliwy do ognia dolał sam Taecyeon, gdy niedawno w programie „Strong Heart” pochwalił się, że zna numer do Jessicy, ale odmówił później odpowiedzi na pytanie, skąd owy numer wziął. No romans jak nic! Jeśli kiedyś mój telefon wpadnie w niepowołane ręce, wyjdzie na świat mroczna tajemnica, że randkuję na raz z setką facetów! Albo i nawet więcej. Nigdy nie sprawdzałam stosunku liczbowego płci męskiej do żeńskiej na liście moich kontaktów… Chociaż… Może i dziewczyny też się liczą… Olaboga! Przechlapane...

No, a tak na poważnie, to obie agencje gwiazd skomentowały owy „news” następująco:
„[Jessica i Taecyeon] są po prostu bliskimi przyjaciółmi. Prosimy, nie wyciągajcie pochopnych wniosków.”


(news z 8. września)
Jessica i jej niezwykły sposób siedzenia

Jessica, jak można wnioskować z wagi podawanych newsów, jest dość popularna. Co tam domniemany romans! Czy od miłosnych uniesień nie jest ważniejsze stylowe sięganie gruntu (mniej poetycko – siedzenie)? Jeśli już siadać, to z klasą! Na swój sposób. By wszyscy wiedzieli, że „lambaluna*” to moje drugie imię!

Żarty na bok. Fani prowadzili całkiem poważną dysputę na temat, jak można wysiedzieć w takiej pozycji dłużej niż 10 min. Najwyraźniej próbowali i polegli. Doszło nawet do tego, że biedna Jessica została ochrzczona nową ksywką „Jessiczka – dziwaczka” (poprzednia: „Jessica o pustym spojrzeniu”).

Szczerze mówiąc, nie wiem czym się tu tak ekscytować. Jedna z moich koleżanek Koreanek też często siada w podobnej pozycji i mocno nie sądzę, by chciała mi w ten sposób zamanifestować jaka jest gibka i wysportowana. Wierzcie mi, gdy się całymi dniami przesiaduje na podłodze, wypracowuje się przeróżne pozy i techniki siedzenia. Gama możliwości jest znacznie większa, niż ta, jaką umożliwiają nam krzesła. A jak przy okazji się trochę człowiek porozciąga, to mu to na pewno na złe nie wyjdzie.

(news z 20. czerwca)
Rozstali się w pokoju

Ta wiadomość nie mogła przejść bez echa. Dla wielu był to na pewno jeden z piękniejszych dni w życiu. Już nazajutrz w ruch poszły maszynki do golenia i światło dzienne ujrzały najlepsze ciuchy. Shin Se Kyung i Jonghyun z SHINee znów wolni! Oh, yeah! Czas wziąć sprawy w swoje ręce! 

W takich momentach agencje gwiazd są jak zwykle cudownie urocze:

Mimo iż oboje żywią do siebie ciepłe uczucia, po tym, jak oficjalnie ogłoszono, że są parą, [Shin Se Kyung i Jonghyun] byli tak zajęci, że stało się dla nich zbyt trudne, by spotykać się i spędzać czas razem.

Oznajmili, iż naturalnie wciąż pozostają przyjaciółmi

Moja ulubiona kwestia „rozstali się, ale ciągle są przyjaciółmi”. Ile znacie par, którym się to udało?

(news z 31. maja)
Wypadek samochodowy Daesunga


Oj, to była duża sprawa! Nawet ja się przejęłam. Pozwolę sobie zacytować oficjalne oświadczenie seulskiej policji z komendy Young Deung Po:

„Rankiem 31. maja na moście Yanghwa Daesung (z Big Bang) uderzył w nieprzytomnego motocyklistę swoim samochodem. Stwierdzono, iż motocyklista stracił przytomność w wyniku wcześniejszego wypadku [z udziałem innego samochodu].

Co się naprawdę stało? Nie wiadomo do końca. Każdy, kto przeżył chociaż stłuczkę wie, że takie rzeczy dzieją się w ułamkach sekundy i ciężko jest później dojść w 100% prawdy. W każdym razie sytuacja wyglądała tak:

Daesung o 1:40 w nocy (ciekawe pojęcie „poranka” mają seulscy policjanci) jechał swoim samochodem przez most, gdy jadąca przed nim taksówka wyminęła coś gwałtownie, po czym zahamowała z piskiem opon. Daesung nie miał szans zatrzymać samochodu na czas i uderzył w tył taksówki. Jak podaje agencja, piosenkarz wyskoczył z auta i pobiegł sprawdzić, czy z taksówkarzem wszystko w porządku. Mężczyźnie nic się nie stało, ale roztrzęsiony oznajmił, że jego stan zdrowia nie jest teraz najważniejszym problemem. Na drodze leżał nieprzytomny motocyklista i taksówkarz swoim gwałtownym manewrem usiłował go wyminąć. Gdy przyjechało pogotowie, okazało się, że mężczyzna zginął na miejscu.

Do dziś nie wiadomo, kto pierwszy spowodował wypadek i porzucił potrąconego motocyklistę na jezdni. Są też wątpliwości, czy Daesung w ogóle w niego uderzył. Fakt jednak pozostaje niezmienny, że chłopak dość mocno to przeżył i nie udzielał się na scenie przez jakiś czas po wypadku.


(news z 8. marca)
Kolejne rozstanie

W ruch znów (a właściwie to najpierw, bo to rozstanie było wcześniej, niż to z udziałem Shin Se Kyung i Jonghyuna) poszło konfetti i wystrzeliły korki od szampana. Aktorzy Hyun Bin (znany z „Secret Garden”) i Song Hye Kyo („Full House”) ogłosili, że nie są już razem!

Para poznała się podczas pracy nad dramą „The World They Live In” i w kilka miesięcy później ogłosiła światu swoją miłość. Było cudnie, uroczo i różowo, ale niestety… Ich drogi się rozeszły. Czemuż tak się stało? Z odpowiedzią śpieszą nam agencje. Uwielbiam ich uroczy i słodki styl opisywania wydarzeń z prywatnego życia gwiazd. Czy tylko ja mam skojarzenie z harlequinem zmieszanym ze spokojnym, matczynym tonem, objaśniającym dziecku zasady funkcjonowania świata?

Ponieważ byli zajęci pracą nad serialami, graniem w filmach i często wyjeżdżali za granicę, naturalną koleją rzeczy nie byli w stanie poświęcać sobie wzajemnie tyle uwagi i ciepła, ile potrzebowali. Od dłuższego czasu zmagali się z nadmierną uwagą, skupioną na nich związku oraz ze stresem, wywołanym plotkami na temat ich rozstania. Oboje nie mieli wystarczająco czasu, i swobody działań, by pokonać te trudności, co nieuchronnej prowadziło do powstania rysy na ich wzajemnych stosunkach.

Ostatecznie zdecydowali, iż ich drogi muszą się rozejść. Hyun Bin i Song Hye Kyo nie wydali oficjalnego oświadczenia w tej sprawie [para rozstała się już w styczniu], gdyż nie chcieli, by sprawa ich rozstania odciągnęła uwagę publiczności od ich pracy. Hyun Bin nie chciał również poruszać tak osobistego tematu na krótko przed swoim wcieleniem do wojska. Takie są powody, dla których odłożyliśmy w czasie udostępnienie informacji aż do 8. marca.

Chcielibyśmy przeprosić was za nie nie opublikowanie tej wiadomości wcześniej. [Zarówno Hyun Bin, jak i Song Hye Kyo] będą ciężko pracować, by pokazać się jak z najlepszej strony i zbudować swoją własną pozycję.”

(news z 30. września)
SNSD i ich „chłopaki”

Wystarczyło, by dziewczęta zniknęły na chwilę, by miliony fanów ze łzami w oczach wyczekiwało ich powrotu. I doczekali się. Informacja, że został wypuszczony „teaser” (czyli ok. 30. sekundowa zapowiedź) ich nowej piosenki, jak burza przemknęła po stronach internetowych i forach. Klip na ich oficjalnej stronie na youtube.com na chwilę obecną obejrzano… 26 731 163 razy! Wynik to zacny, pogratulować… Jeśli chcecie podpompować im trochę statystyki, zapraszam uprzejmie:


Coś strasznie długi robi się ten wpis. Zakończę więc w tym miejscu, bo edytowanie tasiemcowych postów jest strasznie męczące i niebawem (naprawdę niebawem!) pojawi się część finałowa! Zostańcie ze skośnookimi! :)

EDIT: jak obiecałam, tak i jest: część II tutaj

Żródło:
http://www.allkpop.com/2012/01/top-10-stories-on-allkpop-in-2011

* lambaluna – była kiedyś taka piosenka kabaretu OT.TO: „Elastyczny bądź jak guma, lambaluuuunaaaa!”
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...