Pokazywanie postów oznaczonych etykietą JJ Project. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą JJ Project. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 23 lipca 2012

WTF (Wielce To Frapujące) momenty w k-popie. Speszyl edyszyn

Kurcze, mój wpływ na k-popowy świat zaczyna mnie coraz bardziej przerażać! Ponabijałam się co nieco z różnych śmiesznych momentów w teledyskach i od tego czasu… posucha! Wszyscy się pilnują, żeby nie dostarczać mi materiału na kolejne wydanie WTF Moments… A tak było pięknie! Co klip to ciekawostka! Eh… Ciężkie życie.

Nie znaczy to jednak, że w ogóle Wielce To Frapujące Momenty nie mają już miejsca w k-popie! Co to, to nie! Dzisiaj będzie coś, na co ostrzyłam ząbki już od dłuższego czasu, czyli nazwy k-popowych zespołów!
 
[widać, nie tylko ja się dziwuję. 
Taecyeon z 2PM też nie ogarnia]

Przyznam, że sprawdzanie genezy i znaczeń nazw przeróżnych grup to moje, swego rodzaju, hobby, bo nic nie poprawia humoru tak, jak rozszyfrowywanie skrótów typu U-KISS czy MBLAQ! Jasne, że zdarzają się też normalne i sensowne (tudzież prawie sensowne) nazwy, jak Infinite, Wonder Girls, Big Bang czy Miss A, albo nawet całkiem kreatywne i błyskotliwe (jak 2NE1, EXO, 2PM i 2AM), ale przeważająca większość bawi mnie nieraz do łez! Na potrzeby dzisiejszego wydania WTF Moments podzieliłam nazwy zespołów i pseudonimy solistów na pięć kategorii, z czego pierwszą z nich:  
1. Normalne, albo prawie normalne, nie będę się zajmować, bo i co tu gadać. Bez dalszych wstępów przystąpmy zatem do mojej kolejnej pogłębionej analizy:

2. Mistrzowie skrótów:

Spoglądając na nazwy koreańskich zespołów, można odnieść wrażenie, że to niemal wyłącznie niezidentyfikowane ciągi literek, cyferek i innych szlaczków. Boys bandy szczególnie się w tym specjalizują, bo większość girls bandów, jeśli nie ma sensownych nazw, to chociaż w miarę normalne i nie prowadzające człowieka w stan głębokiej zadumy pt. „co twórca miał na myśli”. Choć i tu zdarzają się wyjątki…

[1/3 B.A.P.: Zelo i Bang Yong Guk]

Wiele zespołów ma nazwy, które wydają się być przypadkowym zlepkiem najbardzie „cool” angielskich słów, jakie przyszły na myśl podstarzałym panom w garniturkach, siedzących za biureczkiem tej czy innej agencji gwiazd. Taki B.A.P. to skrót od Best Absolute Perfect, czyli najlepszy, absolutny, perfekcyjny. Nie wiem jak to wygląda w Korei, ale mnie w szkole zawsze gonili za tautologię, czyli tzw. „masło maślane”. Żeby im tylko takie zagęszczenie doskonałości na 6 członkach zespołu nie wyszło bokiem…

[MBLAQ]

Ale bez dwóch zdań, jedna z najlepszych nazw EVER! to MBLAQ. Jest to skrót od Music Boys Live in Absolute Quality (muzyczni chłopcy żyją w absolutnej jakości). Nie wiem, kto co brał, tworząc ten epicki skrót, ale powinien się był podzielić!

[Całuśny Kevin z jeszcze bardziej całuśnego U-KISS]

Inny, niemniej lichy pomysł miał ktoś, wymyślający nazwę U-KISS. Tym razem oznacza ona Ubiquitous Korean International idol Super Star (wszechobecni koreańscy międzynarodowi idole (i) super gwiazdy). Twórca zapewne uznał za szpanerski plan, by skrót tak ambitnej grupy, układał się w angielskie „ty całuj/całujesz”, czyniąc tym samym z chłopców najbardziej całuśną grupę na świecie. Dodajmy do tego jeszcze nazwę fanklubu „Kiss Me” (odpowiedź na pytanie grupy, kogo mają pocałować), a tworzy nam się wielogodzinna sesja wymiany buziaczków. Czy tylko ja mam w tym momencie jakieś nieprzystojne myśli… :>

[SS501]

Pamiętacie jeszcze zespół SS501, gdzie pląsał Kim Hyun Joong? Chłopcy od dłuższego czasu mają przerwę w działalności. Dzisiaj widziałam na soompi, że Kim Kyu Jonga  na dwa lata porwała armia, a wspomniana wcześniej gwiazda „Boys Over Flowers” poświęca się solowemu wymachiwaniu bioderkami. Zespół się jednak oficjalnie nie rozpadł, bo nazwa do czegoś zobowiązuje! SS to bynajmniej nie jest nawiązanie do Schutzstaffel, ale znaczy tyle co Superstar Singers. Cyferki również nie są przypadkowe, bo mają znaczyć: „pięć członków (zespołu, zespołu!) złączonych (@___@) jako jedność (omo!) na zawsze…”. Myślę, że to już czas dla mnie, by w tym miejscu zamilknąć…

[Wyspa Pięciu Skarbów :>]

FT Island też miało przebłysk nieskrępowanej twórczości, wymyślając nazwę, gdyż FT to „Five Treasure” (ktoś zeżarł „s”, ale nie bądźmy małostkowi), co w całości można odczytać jako Wyspa Pięciu Skarbów. Domyślam się, że ilość chłopców w zespole nie jest przypadkowa… A skromność to ich drugie imię!

I na koniec coś świeższego, czyli NU’EST. Początkowo nawet nie zastanowiła mnie ich nazwa, bo myślałam, że pisownia to po prostu kolejne dziwactwo bez głębszego znaczenia w stylu F.CUZ, ale nie!  NU’EST to skrót od New Established Style and Tempo, co znaczy tyle co: nowo ustanowiony styl i tempo. Biorąc pod uwagę styl… Hmmm… No niech im będzie. Ren bez dwóch zdań wyznacza nowe standardy bycia kkotminamem, ale to tempo? Mam nadzieję, że nie mają na myśli tempa zniknięcia w odmętach niepamięci swoich fanów, bo innych innowacji to ja nie widzę.

[Ren. I tak, to JEST chłopak. Chyba :>]

3. Nazwy, by skomplikować życie:

Są też nazwy, które nie mają jakiegoś głębszego znaczenia, ale zapisane są w taki sposób, by najwyraźniej zamieszać w głowie potencjalnym fanom. Może twórcy wychodzą z założenia, że jeśli zafrapują odbiorcę, to ten będzie chciał poświęcić moment na zastanowienie się, jak należy prawidłowo przeczytać nazwę zespołu i tym samym zakocha się w którymś z wykonawców? Albo uważają, że zamiana literek na cyferki i wrzucenie kilku kropek do środka sprawi, że nazwa będzie wyglądać bardziej szpanersko? Wspomniany wcześniej F.CUZ, choć mnie kojarzy się z kimś, kto właśnie dostał czkawki, to po prostu „cool” wersja słowa „focus”. B2ST również nie czyta się jak „batoost”, jak niektórzy sugerują, ale po prostu „beast”, bo po koreańsku 2 to [i], więc wychodzi, co ma wyjść. 5tion to mniej znany boys band starszej generacji, który dłuuuugo frapował mnie tajemniczością wymowy swojej nazwy. Okazało się, że czyta się to jak angielskie słowo „ocean”, bo 5 po koreańsku to [o], a reszta jakimś magicznym sposobem ma się wymawiać jak „szyn”. Idąc tym tropem, nie dziwota, że Simon z eatyourkimchi.com wykoncypował sobie, że B1A4 powinno czytać się jako „bilasa”. No bo 1 to[il], 4 to [sa], dodać literki i BILASA jak w pysk! Rewelacyjna nazwa, swoją drogą! Tym razem jednak trop okazał się zwieść wszystkich na manowce, bo twórcy mieli na myśli, że w zespole jest jeden chłopak z grupą krwi B i czterech z grupą A i winno się wszystko czytać, jak jest napisane czyli „bi łan ej for”. Ech… Takie rozczarowanie…

[B2ST]

Niekwestionowanymi mistrzami wodzenia na manowce są jednak chłopaki z DBSK, albo Dong Bang Shin Ki, albo TVXQ, albo Tohoshinki. Bo to wszystko jeden zespół! O mamuniu, ile to czasu zajęło mi połapanie się o co w tym wszystkim chodzi! Niezły test inteligencji jak na początek przygody z k-popem! Twórcy zespołu pewnie nie przewidzieli, że chłopaki staną się czołowymi gwiazdami koreańskiej fali i szybko okazało się, że nazwa zespołu Dong Bang Shin Ki (co znaczy tyle, co „wschodzący bogowie wschodu”. Ambitna nazwa, tak na marginesie), skracana często do DBSK, średnio pasuje do międzynarodowych zakusów grupy. Rozwiązaniem okazało się być dokładne przetłumaczenie nazwy na chiński 東方神起 [Tong Vfang Xien Qi], co z kolei zwykło skracać się do TVXQ. W Japonii zaś, jako, że podstawowe znaki kanji mają takie samo znaczenie w kraju kwitnącej wiśni i w Chinach, a różni ich tylko sposób odczytywania, pozostawiono zapis grupy w niezmienionej formie, tyle, że po japońsku czyta się je „Tohoshinki”. Banalnie proste, prawda?

 [DBSK, TVXQ...]

4. Pomysłowe i z sensem:

Trzeba oddać sprawiedliwość, że i agencjom gwiazd zdarzają się kreatywne przebłyski na nazwy swoich zespołów. JJ Project, gdzie dwie litery „J” to po prostu inicjały imion występujących w grupie chłopców, JB (Im Jae Bum) i Jr. (Park Jin Young), albo proste acz zrozumiałe JYJ, utworzone na tej samej zasadzie (JaeJoong, Yoochun, Junsu), nie wprowadzają zamieszania i są na tyle łatwe do zapamiętania, że nie trzeba godzinami medytować, w którym miejscu postawić kropkę albo wmontować cyferkę, żeby wygooglować nowy zespół…

[JJ Project]

JYP Entertainment miało też ciekawy pomysł na zespoły 2PM i 2AM, które pierwotnie były jedną grupą, występującą pod nazwą One Day. Podział na zespoły, gdzie jeden miał być gorący i duszny jak środek dnia, a drugi sączyć senne ballady na dobranoc, jest naprawdę błyskotliwy!

[2PM i ich wyimaginowana kanapka]

Żeby nie było, SM Entertainment również ma swoje momenty twórczego geniuszu. SHINee swoją nazwę wzięło od angielskiego słowa „shine” (błyszczeć, lśnić) oraz koreańskiego sufiksu „ee”, który oznacza osobę, która (w tym przypadku) otrzymuje światło, lub znajduje się w świetle jupiterów. Bardzo odpowiednia i pomysłowa nazwa!

[EXO-K]

EXO też nie jest jakimś głupkowatym zlepkiem przypadkowych superlatyw, ale to skrót od słowa „exoplanet”, czyli planety spoza Układy Słonecznego. Jakkolwiek cała ta historia z drzewem życia i przybyszami z kosmosu, zaprezentowana we wstępie do piosenki „Mama” była dość pokrętna (więcej tutaj)… Całość ma sens i widać, że ktoś chwilkę dłużej zastanowił się nad tym, jak nazwać nową grupę.

5. Mistrzowie pokrętnej logiki:

 [IU]

I na koniec najlepsze, czy odpowiedź na pytanie, co się dzieje, gdy ludzi poniesie fantazja. Niemalże ułańska… Utajone znaczenie niepozornych nazw może onieśmielać swoim głębokim przesłaniem. Weźmy np. taką IU. Jest to skrót od I and You („ja i ty”. Za skromna to panienka nie jest, stawiając siebie na pierwszym miejscu ;), co w teorii ma oznaczać, iż „ja i ty możemy stać się jednością przez muzykę”. Pomijając frapującą tendencję koreańskich gwiazd do łączenia się w jedność, nazwa może sugerować równie dobrze rozdwojenie jaźni albo inną wewnętrzną niespójność. Albo można sobie poczytać dosłownie jako „ijuuuu”, inną wersję poczciwego „fuj”, gdy zobaczy się coś niesmacznego. I to wcale nie ja wymyśliłam tą interpretację! Simon jest dużo bardziej kreatywny niż ja :P

[4minute]

4minute też błysnęły kreatywnością (a dziewczyn w zespole 5, o ironio), gdyż ich nazwa to „cztery minuty, podczas których uwiodą publiczność swoim urokiem” albo (wersja nr 2) z racji tego, że „4” można odczytać literalnie jako cyfrę cztery („four”) albo angielskie „for”, które brzmi dokładnie tak samo, co z kolei tłumaczy się jako „for minute (przez minutę) dziewczyny dadzą z siebie wszystko”. Nie mam pytań… Nie byłam co prawda nigdy na koncercie 4minute, ale średnio zachęcają mnie do zainwestowania kasy w bilet, bo obietnica jednej minuty dobrej zabawy jakoś średnio mnie nie nęci… Chociaż, czy one aby na pewno miały na myśli koncerty?

[f(x)]

To jeszcze nie koniec matematyczno-lingwistyczno-frapujących zagadek. f(x) poszły w swojej filozofii jeszcze krok dalej. Odczytując nazwę wprost, jako matematyczną funkcję, gdzie pod „x” można podstawić dowolną wartości i otrzymać za każdym razem inny wynik, producenci wywiedli teorię, że dziewczęta, analogicznie, potrafią dostosować się i poradzić sobie w każdych warunkach (wow! Głębokie!). Jest jednak i drugie dno! „f” oznacza „flower” a „x” to symbol damskiego chromosomu X, więc nazwa daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z girls bandem, gdzie niewiasty piękne są i eteryczne niczym polne kwiatuszki… Odnoszę wrażenie, że twórca tej nazwy wciągał to samo, co kreatywny ojciec (matka?) nazwy MBLAQ.

[CN Blue]

Do chłopców z CN Blue najwyraźniej doleciały opary pomysłowości wspomnianych wyżej autorów, bo również się twórczo nie oszczędzali. Zaczyna się niezobowiązująco, bo CN to skrót od Code Name, czyli kryptonim Blue, ale BLUE, to bynajmniej nie niewinny, niebieski kolorek, a kolejny skrót pochodzący od pierwszych liter „indywidualnego wizerunku” każdego z członków. I tak mamy B od „Burining”, a więc płonąco-gorącego Lee Jong Hyuna, potem L od „Lovely”, uroczego Kang Min Hyuka, U od „Untouchable”, nietkniętego (LOL!), albo nie lubiącego, gdy się go dotyka (jeszcze lepiej) Lee Jung Shina oraz E od „Emotional”, uczuciowego lidera Jung Yong Hwa. Jestem pod wrażeniem pomysłowości, chłopaki.

Z resztą, nie tylko waszej…

Pozostałe WTF Moments:

Więcej na temat:
„Ju dzium dzium maj halt lajk e laket”, czyli o angielskim w k-popie

środa, 23 maja 2012

Grunt to bunt!

Lubicie słodkie minki i cukierkowe biciki, którymi od lat raczą nas debiutujące k-popowe grupy? To mam dla Was złą wiadomość, bo wygląda na to, że rok 2012 to rok buntu w tym uroczym muzycznym zagłębiu!


Przynajmniej trend dotyczy boys bandów. Grupy dziewczęce w większości niestety wciąż opychają ten sam schemat, wyciskając z siebie aegyo aż do bólu i wydymając słodziusio usteczka do kamery. Przyznam, że w świetle ostatnich boys bandowych debiutów, pokładałam pewne nadzieje w nowym zespole z Pledis Entertiment: Hello Venus, ale niestety. Jak nic czeka mnie próchnica od nadmiaru słodyczy.

[niestety, te iskierki to nie moja twórczość...]

Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że i dziewczęta próbują oprzeć się obezwładniającej sile aegyo. Debiutująca w tym roku SPICA przeciwstawia się dyktatowi słodkich minek i w swoim debiucie postawiła na dramatyczny efekt niegrzecznych gierek. „Russian Roulette” może jakoś nie rzuciła mnie muzycznie na kolana, ale była miłą odmianą po wcześniejszych dziewczęcych wyskokach, jak np. sławetne, zeszłoroczne „I Don’t KnowA Pink. Na samo wspomnienie aż mnie wykręca od przedawkowania cukierkowej radości…

 [SPICA "Russian Roulette"]

Panowie również w większości przypadków swoje pierwsze występy okraszali porządną dawką aegyo. Nawet takie legendy jak DBSK zadebiutowali budzącym zgrozę „Hug” (pamięta to ktoś jeszcze?), nie mówiąc już o strasznistym, ale to strasznistym debiucie U-KISS (dla odważnych, do obejrzenia tutaj). Całe szczęście, że ten mroczny okres mają już za sobą i podziwiać tylko, że zdołali się utrzymać, mimo takiego wejścia „z przytupem” ;)

 
[Changminek i koci pocałunek]

2PM, którzy od zarania przyjęli „męski” koncept, w „10 Points Out of 10 Points” nie ustrzegli się przed odpowiednią dawką aegyo. Trzeba jednak przyznać, że dawka jest odpowiednio wyważona a cały klip całkiem zabawny i sporadyczne nieszczęśliwe minki są pocieszne. W 2011 swój debiut mieli chłopcy z Boyfriend z wielce kreatywnym tytułem piosenki „Boyfriend” oraz B1A4 z „OK”. Ci ostatni są chyba jedynym zespołem w historii świata, który mnie nie irytuje swoim buchającym aegyo, co więcej, uważam, że są naprawdę przeuroczy w tych swoich występach! „Beautiful Target” to jest klasyk gatunku i działa na mnie lepiej niż prozac. Nie żebym kiedyś próbowała. Ale tak sobie myślę… Ekhm.

[czy temu uśmiechowi można się oprzeć?
B1A4 "Beautiful Target"]

Obecnie skośnoocy debiutanci obrali całkiem inny kurs! Pierwsze jaskółki pojawiły się już w 2011 roku, kiedy na światło dzienne wyłonił się np. Block B ze swoim „Freez”. Jasne, nie było tam wielkich innowacji, taniec synchroniczny, lans na blachach (swoją drogą może mi ktoś wytłumaczyć o co chodzi z tym szałem sportowych samochodów we wszelkiej maści klipach?!) i mizianie ustek (więcej o mizianiu tutaj), ale niemniej pierwszy sygnał poleciał w świat, że chłopcy nie będą zalotnie mrugać rzęskami i przykładać piąstek do buzi. Do tego cały ich koncept daleki był od grzecznych chłopców z dobrych rodzin, przyjęli raczej taką rozbaraszkowano-wygłupiaszczą konwencję, która całkiem sprawnie im wychodziła i żal, że przez tajlandzką aferę (jeśli ktoś nie wie o co chodzi, to szczegóły tutaj) musieli mocno się wyciszyć i zniknąć na jakiś czas z ekranu.

[Block B]

Przechodząc wreszcie do meritum i teraźniejszości, mam wrażenie, że modę na bunt i agresywny image zapoczątkowali chłopcy z B.A.P. Ich „Warrior” bezlitośnie wciska w fotel i czasem aż ciężko uwierzyć, że to ich pierwszy singiel. Kolejna promowana piosenka: „Power” również nie pozostawia złudzeń, że panowie nie planują złagodnieć. Aż ciężko mi sobie ich wyobrazić, by mieli nagle przeistoczyć się w anioły-stworzenia, wyśpiewujące ballady do uszka swojej białogłowy. Niby na wypuszczonych krążkach znajdują się również rzewne pieśni, jak np. „전부 거짓말 (It’s All Lies)”, a podczas wywiadów chłopcy wcale nie próbują zalotnie odgryźć reporterom ucha, ale jakoś takoś… Z jednej strony chłopcy obrali sobie (tudzież agencja im obrała) trudną drogę, bo zastanawiające jest, jak długo będą chcieli utrzymać ten image i jak długo będzie on robił na słuchaczach tak samo silne wrażenie. Kiedyś będą musieli wyjść poza stworzony mit i bardzo jestem ciekawa, co im z tego wyjdzie. Pozostaje nam tylko czekać i bacznie się im przyglądać.

 
[męskie pogaduszki Himchana i Bang Yong Guka]

Kolejny tegoroczny debiut: Nu’est w „Face” może i mają niewinne buźki, ale leją się po nich jak zawodowcy! BtoB w „Insane” przeżywają i rozdzierają szaty z żalu za utraconą miłością, ale na końcu robią rozpierduchę pierwsza klasa! Myślę, że to jest odpowiednie miejsce, by coś oficjalnie ogłosić: przegrzebaliście sobie, chłopaki! Siedem lat nieszczęść – a proszę Was bardzo, Wasze nieszczęścia, tłuczcie sobie luster ile chcecie. Palicie fortepian? Spoko, skoro taką odczuwacie potrzebę… Wyrywacie sobie kłaki, luzik. Ale od książek wara! Co to ma być, żeby tak młodzież uczyć poszanowania do słowa pisanego! Nieładnie, nu, nu!

[żebym ja więcej takich scen nie oglądała!]

EXO również nie można zakwalifikować do kategorii słodziusich chłopięcych zespolików. Ciężko mi orzec, którą piosenkę powinnam uznać za ich debiut, bo nie do końca przemawia do mnie filozofia 10 tysięcy teaserów, prologów i czort wie czego tam jeszcze, ale zróbmy SM Entertainment tę przyjemność i uznajmy, że ich oficjalnym debiutem jest „History”. Ten zespół z kolei idzie w buntowniczy monumentalizm, a co więcej, przemycają tu i ówdzie co najmniej nieodpowiednie dla młodzieży treści. Ten gif rozłożył mnie na łopatki:

[dla tych, których angielski nie jest najmocniejszą stroną:
"szybka masturbacja"
niestety nie jestem pewna źródła, ale na 90% pochodzi on stąd]

I na koniec zupełna świeżynka: JJ Project z JYP Entertainment. Wow! Jestem naprawdę pod wrażeniem tego debiutu. Z przytupem, z poczuciem humoru, z powerem i tylko chciałoby się im życzyć, by tej energii nie zabrakło im w dalszej pracy! Wypuszczony singiel jest tak samo zachwycający, jak promowana piosenka. Na krążku, oprócz głównego utworu, są dwa kolejne i nie są to jakieś tam smętne „zapychacze”, jak to finezyjnie określa Miica na swoim blogu How Gee, ale dwie świetne piosenki, z czego ostatnia „ 노래가 끝나기 전에 (Before This Song Ends)” jest chyba nawet lepsza niż promocyjna! Dobra robota! Byle tak dalej, a może znów rozpali się we mnie „fan girl mode”. Kto wie?


Tyle moich zachwytów. A jak Wam podoba się buntowniczy trend w k-popie? Zauważyłam, że nawet te zespoły, które już debiutowały jakiś czas temu, powracają obecnie z bardziej zadziornym image, jak np. Dalmatian, który zupełnie nie zrobił na mnie wrażenia piosenką „That Man Opposed”, ale ich najnowszy przebój „E.R.” (swoją drogą jestem wzruszona chłopaki! żeby nazywać piosenkę od moich inicjałów, nie mam słów! Widać, ktoś docenia wreszcie mój wkład w promocję k-popu w Polsce ;), no, no… To już zupełnie inna bajka! I muzycznie i wizualnie… Ekhm… Chociaż nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała, że ten klip zasługuje na pojawienie się w moim elitarnym cyklu wtf moment (jeśli ktoś nie zna serii, to zapraszam tu i tu). Z tej pani zimny chirurg to raczej jest nekrofil, bo jej sekcja zwłok ogranicza się do rozcięcia koszulek domniemanych trupów i ucałowania zimnego czółka. Ja doskonale rozumiem, że kobiety też lubią sobie popatrzeć, ale ta pani posunęła się chyba zbyt daleko w swoich maniactwach…

 
Na dziś to tyle wygłupów. Pragnę jedynie zakomunikować, że wreszcie zakończyłam wojaże i pisanie rzeczy, których pisać wcale nie miałam ochoty, co oznacza ni mniej ni więcej, a więcej czasu na pisanie tutaj. Spodziewajcie się więc na dniach bardziej ambitnych wpisów, a z moje strony czekam na kolejne wyrazy uznania płynące ze świata k-popu, jak wspomniana wcześniej pieśń Dalmatiana :D

Więcej na temat: 
Muzyka/Idole
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...