Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Im Yoon Ah. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Im Yoon Ah. Pokaż wszystkie posty

sobota, 6 września 2014

Pulchność po azjatycku, czyli debiut Chubbiness

Wyznam Wam coś. Mało rzeczy tak mnie irytuje we współczesnej pop-kulturze, jak to szaleństwo wokół szczupłości, piękna ciała i wbijania się w obowiązujące normy. Wiem, wiem. Całe te kanony istniały od zawsze i nawet starożytni usiłowali się w nie wpasować. Nie zmienia to jednak faktu, że obecny dyktat przekracza granice zdrowego rozsądku i mnie zwyczajnie mierzi.


Dlatego zawsze z zaciekawieniem czytam wszelkie wzmianki o choćby próbach zrobienia czegoś, co odstaje od obowiązującego kanonu. I takim „czymś” był debiut nowego j-popowego zespołu Chubbiness. Dla nie znających angielskiego, nazwa zespołu znaczy dosłownie „pulchność”, co sugerować by mogło, że w jego skład powinny wchodzić dziewczęta rozmiaru przekraczającego przeciętność. Pulchność nie jedno ma jednak imię…

[dziesięć dziewcząt tworzących zespół Chubbiness]

Nieobeznanemu z azjatyckimi (w tym przypadku japońskimi) standardami, mogło by się wydać, że zespół to jakieś nieporozumienie, bo wszystkie dziewczyny są w świetnej formie! Gdzie tu obiecane pulchności? No cóż… Jakiś uczynny internauta stworzył na gajdzińskie* potrzeby wykresik, gdzie można sobie zwizualizować, jak w japońskim rozumieniu wyglądać figura idealna (0% pulchności), a jak wygląda osoba w 100% pulchna. Jeśli tak wyglądają oczekiwania wobec zwykłych zjadaczek ryżu, strach się bać, jakie wyśrubowane standardy muszą spełniać pląsające w show-biznesie dziewczęta!


Od jakiegoś czasu nieśmiało lansuje się w Japonii trend „dziewczyn pianek” (od słodkich pianek, co to skauci w amerykańskich filmach zawsze nad ogniskiem pieką). Ma to być słodkie określenie bardziej krągłych dziewcząt, by raz na zawsze wyplenić z języka popularny epitet debu, który znaczy mniej więcej tyle co „tłuścioch” czy inny „pasztet”. I choć pojawia się coraz więcej sklepów internetowych, oferujących ubrania w większych rozmiarach oraz stron, gdzie amatorki i profesjonalni styliści doradzają „piankom”, jak się fajnie i modnie ubrać, nie jest łatwo przełamać stereotypy Dla wielu Japończyków, „pulchność” to po prostu oznaka lenistwa, niedbałości o zachowanie zbilansowanej diety i braku samodyscypliny. W internecie nie trudno się natknąć na bojkot „piankowej” nomenklatury w postaci podobnych komentarzy:

„Nazywaj je jak chcesz, ale grubas to grubas”
„To wprowadza tylko zamieszanie, nazwy debu czy pizza [inne, popularne i poniżające określenie pulchnych dziewcząt] są w porządku.”
„Piankowe dziewczyny”, topią się, gdy się je podgrzewa”
„Zmieńcie nazwę na szynkę bez kości”
„One są raczej jak mochi [okrągłe, ryżowe ciastka, wizualizacja tutaj], a nie pianki.”
„Przestańcie racjonalizować tłuściochów!”


Urocze, prawda?

Ciekawe, jak długo panie z Chubbiness utrzymają się w branży? Debiut nie rzucił mnie na kolana, jak generalnie nie rzuca mnie na nic japoński pop, ale to pewnie kwestia gustu. Ich debiutancka piosenka utrzymana jest w standardowym, j-popowym stylu: szybki bicik, chóralne śpiewy, słodka melodia. Oczywiście musiało być o jedzeniu, żeby wpisać się w przyjętą konwencję. Generalnie tragedii nie ma, ale zdecydowanie nie mój kawałek muzyki.

[Chubbiness i ich debiutancka "Manmadeiya"]

Pytanie o przetrwanie nie pojawiło się przypadkiem, bo historia zna już podobne przypadki. W 2011 roku koreańska agencja gwiazd, Winning InSight, wydała na świat Piggy Dolls; trio obdarzone nieziemskimi głosami i kilkudziesięcioma kilo więcej, niż można by się po k-popie spodziewać. Panie były energiczne, pełne charyzmy, cudowne wokalnie i pełne dystansu do siebie. Wydawać by się mogło, że miały wszystko, czego potrzeba w muzyce rozrywkowej, ale niestety… Sztywne i nieco już zaśniedziałe (pewnie dla tego nie mogą się już ugiąć) prawidła koreańskiego show-biznesu nie pozwoliły im pozostać sobą. Gdy w pół roku po wydaniu swojego debiutanckiego mini-albumu „Piggy Style”, dziewczyny powróciły z nowymi piosenkami, pojawiły się odchudzone o łącznie 52 kg! Widać, nie był to zbyt imponujący wyczyn dla ich agencji, gdyż w kolejnym come backu już się nie ukazały. W 2013 roku wymieniono wszystkie dziewczęta na „chudsze modele”. Nazwa pozostała, ale zespół odszedł w niepamięć. Nowe członkinie Piggy Dolls, może i są ładniejsze i zdecydowanie chudsze, ale zabrakło siły głosu i niewymuszonego uroku, jaki bez wątpienia posiadał oryginalny skład. Fani poczuli się, oględnie mówiąc, zdradzeni przez agencję i jakoś nie wróżę powrotu Piggy Dolls na scenę…

 [Piggy Dolls kiedyś...]
[... i dziś]

By uprzedzić ewentualne komentarze typu: „ale promowanie otyłości jest równie niezdrowe”, nigdzie nie stwierdzam, że otyłość służy komukolwiek. Trzeba zachować rozsądek, tak w jedzeniu, jak i we wszystkim innym. W show-biznesie trudno jednak doszukać się owego „rozsądku”, gdy idole otwartym tekstem przyznają, że przed nagraniami w telewizji, czy do nowego klipu nie jedzą nic przez cały dzień i nawet nie piją zbyt wiele, by nie być „spuchniętym”. Girls’ Generation opowiadają o swojej cud diecie 800 kalorii, gdzie wiadomo, że średnie zapotrzebowanie kobiety w ich wieku o średnim(!) stopniu intensywności życia wynosi 2 200 – 2 400kalorii! Nie trzeba chyba nikomu uzmysławiać, jak wiele czasu idole spędzają na sali ćwiczeń, siłowni i na występach! Inną popularną praktyką jest np. rezygnowanie z kolacji. Sprowadza się więc to właściwie do dwóch posiłków dziennie: śniadania i lunchu. Ilość omdleń i hospitalizacji z przemęczenia w k-popie nie powinna zatem dziwić, prawda?

[Yoona waży 48,5 kg przy wzroście 168 cm]

Jeśli promowanie nierealnego wizerunku ciała i dopingowanie rozwoju chorób zaburzenia odżywiania jest lepsze, od przyznania, że piękno występuje we wszystkich rozmiarach i w każdym kolorze, to chyba wolę pozostać poza nurtem. I Wam również tego życzę!

:)

P.S. Jakby ktoś chciał jeszcze poczytać o nagonce mediów na kobiece ciała, to odsyłam do artykułów:

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com


* gajdzin (jap.): pejoratywna nazwa obcokrajowca

niedziela, 10 czerwca 2012

Nie to ładne, co ładne…

…ale co się Azjatom podoba.
Czyli o standardach urody na dalekim wschodzie.

 [Im Yoon Ah]

Czy i Wam zdarzyło się zastanawiać, co takiego szczególnego jest w Im Yoon Ah z SNSD, że niemal połowa (a może i więcej?) celebrytów odpowiadając na pytanie, jaka gwiazda jest dla nich ideałem piękna, wymienia właśnie ją? Nie, żebym twierdziła, że brak jej urody! Jasne, że jest śliczna, ale… hmm… Czy aż tak? Mi zapewne z wiadomych względów ciężko oceniać, ale refleksja ta skłoniła mnie do pochylenia się nad zagadnieniem, jakim są kanony urody obowiązujące u naszych skośnookich braci.

Sprawa jest tym ciekawsza, iż wygląda na to, że zwłaszcza dla Koreańczyków istnieje uniwersalny zbiór idealnych cech, które razem tworzą idealnego człowieka. W zachodniej kulturze istnieje presja piękna, ale myślę, że nie jest ona aż tak daleko posunięta (więcej tutaj). Poza tym, u nas istnieją jakieś tam ogólne wytyczne (np. gęste włosy, zdrowa cera, pełne usta), jak wygląda piękna kobieta/przystojny mężczyzna, ale mimo wszystko jest to sprawa bardzo indywidualna. Są tacy, którzy lubią kościste panie, ale są też tacy, którzy wyznają starą ludową zasadę, że „bez piersi i brzucha, to nie dziewucha” (serio, nie wymyśliłam tego! :P). Jedni lubią blondynki, inni brunetki, jeszcze inni szaleją za rudymi. Dla każdego coś miłego!

[a ja np. lubię pana Kanga ^^]

W Korei zaś istnieją pewne, ustalone cechy, które pojmowane są przez ogól jako atrakcyjne. Im więcej dany osobnik posiada w sobie tych cech, tym bardziej jest urodziwy w oczach swoich ziomków. W związku z tym nie powinny już tak bardzo dziwić zatrważające statystki wykonanych operacji plastycznych w tym kraju. No bo skoro, by stać się pięknym, wystarczy tylko poprawić kilka elementów, wysiłek wart jest zachodu!

Czym zatem powinien charakteryzować się piękny mieszkaniec Azji? (co ciekawe, w przypadku Korei cechy te odnoszą się nie tylko do kobiet, ale też do mężczyzn! Więcej o męskim dbaniu o siebie: tutaj)

Jasna cera

 [Park Bom z 2NE1
trochę do siebie niepodobna, ale na pewno biała]

Hordy skwierczących na europejskich plażach, niegdyś białych ciałek są dla Azjatów wszelkiej maści (od Hindusów, poprzez Tajów, aż po Japończyków) niczym sceny z horrorów. Tak jak my kochamy słoneczko i z radością wystawiamy swoje buzie na działanie wiosennych promyków, tak dla Azjaty to wróg z sortu tych najgorszych. Nigdy nie zapomnę widoku wietnamskich ulic, gdzie w 40-stopniowym upale, z wilgotnością powietrza przekraczającą 110%, przechadzały się zgrabne panie w skafandrach iście kosmicznych: długie spodnie, kolorowa kurteczka, rękawiczki, maska na twarzy, kapelusz z rondem i okulary przeciwsłoneczne. I bez takich widoków normalny człowiek rozpływa się w tym upale i nawet nie chcę myśleć, jak czułabym się w takim stroju!


Ale dla ochrony przed słońcem nie ma takiej rzeczy, do której nie posunąłby się Azjata! Parasolki i kremy z wybielaczami i filtrami (które moje koreańskie koleżanki aplikowały na twarze nawet w Polsce przy 20-sto stopniowym mrozie i śnieżnej zawiei) to chleb powszedni. Koreańskie ajumy (i ponoć Chinki również) noszą czasem hełmy nieco podobne do tych, które mieli chłopaki z Big Bang w „Fantastic Baby”, wszystko w trosce o to, by pozostać białym jak ta śnieżynka.


[Ajuma vs. G-Dragon. I kto jest bardziej stajlisz? :>]

Duże oczy z podwójną powieką

 [Kang Dong Won godnie prezentuje, czym jest podwójna powieka]

Była już o tym mowa (tutaj), ale dla przypomnienia: podwójna powieka to marzenie nie tylko każdego Koreańczyka, ale niemal każdego mieszkańca skośnookiej Azji. Japończycy mają nawet na nią swoją nazwę (czy na coś nie mają?): futae mabuta. Jest to najczęściej wykonywany zabieg plastyczny w Azji, często robiony od razu z operacją powiększenia oka. Nacina się wtedy zewnętrzny kącik oka, by je bardziej „otworzyć” i sprawić, by wyglądało na większe. Sama myśl o podobnych przyjemnościach sprawia, że gałki oczne niemal same mi z wrażenia wypływają, ale czego się nie robi, by być pięknym…

[jak można mieć coś przeciwko takim cudnym oczętom?! @_@
Yoon Si Yoon i jego boskie pojedyncze powieki]

Jeśli jednak nie ma się na zbyciu 1,2 tysiączka dolarów (cena stąd), żeby sobie machnąć podwójną powiekę, można zawsze uciec się do metod dla ubogich. Azjatycki rynek wyspecjalizował się w specjalnych taśmach i klejach, którymi podkleja się górną powiekę, by uzyskać upragnione futae mabuta. Miałam okazję wypróbować ten specyfik i muszę przyznać, że wrażenie jest dziwaczne. Jakby coś utknęło pomiędzy mózgiem a gałką oczną i nie pozwalało zamknąć do końca oka. Zdecydowanie nie jest to doznanie, które chciałabym kiedykolwiek powtarzać!

Tu mała wizualizacja:

 
Ale to jeszcze nie koniec znęcania się na oczyma! By wydawały się większe, oprócz kleju tudzież operacji, koniecznie trzeba zainwestować w tak zwane circle lenses, czyli szkła kontaktowe powiększające tęczówkę oka. Niektóre naprawdę są ogromne i aż ciężko mi sobie wyobrazić, jak można je zaaplikować na oko. Choć, jeśli mam być szczera, jest to akurat jeden z obiektów, które mieszczą się w sferze moich fantazji o ich posiadaniu… Ekhm… Ostrzegałam już chyba kiedyś, czym grozi nadmierna fascynacja Azją (tutaj)!

Dla zainteresowanych skośnookimi oczyma, więcej na blogu Skośnoocy Flower Boys
I o circle lenses na Azjatyckim Cukrze.

Prosty, wąski i „wystający” nosek, w zagranicznym stylu

[Lee Min Ho i jego słynny nos]

Wiele Azjatów ma kompleks na punkcie swoich nosów, które wg nich są płaskie, jakby się zderzyli w dzieciństwie ze ścianą. Fakt, że w porównaniu do naszych nochali, ich są w większości niewielkie i zgrabne, ale w życiu bym nie powiedziała, żeby nasze były w jakikolwiek sposób lepsze! Głównie chodzi im o to, żeby chrzęść była bardziej wystająca, tworząc wyraźny grzbiet. I znów, jeśli nie ma się kasy, by sprawić sobie takie „cudo” spod noża, znajdzie się terapia zastępcza! Na rynku są specjalne przybory do masażu, które niby to mają wydłużyć i uwydatnić azjatycki nosek, albo klipsy do noszenia po domu (mam nadzieję, że tylko po domu :>), by nos nie był taki szeroki. Pomijając skuteczność podobnych innowacji, czasem zastanawiam się, kto wpada na te wszystkie urodowe pomysły… Doprawdy… -__-`


Mała buzia i V-line

O literkach w ludzkim ciele było już sporo mowy (tutaj), warto jednak podkreślić, że tak zwana V-line jest absolutnym obiektem pożądania płci obojga. Myślę, że ten trend jest akurat najbardziej koreański spośród wszystkich na razie wymienionych. Nie zauważyłam w reklamach innych azjatyckich krajów, by tak eksploatowano tę cechę. A o co ten hałas?

[Ga In z Brown Eyed Girls]

V-line to oznaczenie kształtu twarzy, który u nas określilibyśmy mianem trójkąta. Dolna część buzi powinna być szczupła i tworzyć z brodą linię V. Z moich obserwacji wynika, iż Hyun Bin może się takową pochwalić i np. Ga In z Brown Eyed Girls. Generalnie jeśli chodzi o twarz, powinna być ona drobna i w żadnym wypadku nie posiadać pulchnych pulikasków (tylko co to za przyjemność, jak nie ma za co złapać i wytarmosić?). Żeby było śmieszniej, większość Koreańczyków posiada kompleks na tym tle i sądzi, że ich policzki są zbyt wydatne, albo kości policzkowe zbyt szerokie i zasłaniają je na zdjęciach wszystkim doskonale znanym gestem „V”. Albo przykładając piąstkę do policzka, albo układając dłonie w kształt linii V na wysokości brody, albo ustawiają się zawsze tak, by było widać tylko połowę twarzy (więcej o zdjęciowych trickach: tutaj). Jednym z większych komplementów, jakie możemy zatem usłyszeć z koreańskich ust jest posiadanie „małej buzi”.

[Hyun Bin]

Wracając do otwierającej post Yoony, w ankiecie przeprowadzonej w 2010 roku przepytano niemal 300 nastolatków i aż 67% z nich powiedziało, że chciałoby mieć taką buźkę jak ona. Jak to ładnie ujęto w artykule: „Linia jej twarzy wyraża jej przyjazny i niewinny wizerunek”.

Generalnie wydaje się, że Yoon Ah ma na swojej buźce wszystko, co trzeba:


Do tego jest szczupła, zwiewna i bardzo delikatna. Ubiera się dziewczęco, uśmiecha uroczo i śmieje zakrywając wstydliwie ustka. Czegóż chcieć więcej? Do kopiowania przystąp!

A chirurdzy plastyczni zacierają ręce…

Więcej na temat:
Społeczne fenomeny

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...