środa, 11 czerwca 2014

Świetlana przyszłość: kim chcą zostać koreańskie dzieci, kiedy dorosną

My, mieszkańcy dalekich krain, możemy nie wiedzieć, jak wyglądają realia pracy w koreańskim show-biznesie. Koreańczycy zaś powinni najlepiej orientować się, jak nieludzkie są warunki pracy ich gwiazd i że blichtr i światło jupiterów ukrywają całkiem mroczne i niepokojące realia (a jak nie wiedzą, to niech poczytają mój cykl artykułów pt. „Kulisty k-popu”, część I tutaj). Czy ta smutna prawda jest jednak w stanie odstraszyć przyszłych adeptów synchronicznych pląsów i chóralnych śpiewów? Bynajmniej!

[koreańskie słodziaki]

W 1983 roku przeprowadzono ogólnokrajową ankietę, gdzie spytano dzieci w wieku szkolnym, kim chciałaby zostać, gdy dorosną. 23,3% marzyło o karierze naukowca, 14,1% chciało zostać nauczycielami, 11,5% sędziami, kolejne 11% lekarzami, a zaledwie 7,8% stwierdziło, że bycie artystą (czy to plastykiem, czy aktorem albo wiążąc się z branżą muzyczną), to jest właśnie to.

Dwadzieścia lat później powtórzono badanie i bynajmniej w czołówce nie znalazły się takie profesje jak lekarz czy policjant. 42% dzieci chciałoby zostać aktorami, a 8,5% piosenkarzami. Zaledwie 1% marzy, by dokonywać rewolucji w nauce i technice jako uznany naukowiec. Nie trzeba wyższej matematyki, by zorientować się, że co drugie dziecko chciałoby zabłysnąć w blasku fleszy. Jasne, że w szczenięcym wieku lubi się być w centrum uwagi i pewnie stąd to zainteresowanie światłami jupiterów, jednakowoż…

[wersja mini?]

Biorąc pod uwagę tłumy, jakie nieustająco walą na każdy casting, każdej możliwej agencji gwiazd czy programów typu K-POP STAR, leciwe już badanie nie straciło na aktualności. I przesadne zainteresowanie dzieci show-biznesem powinno niepokoić. Kto będzie dorzucał paliwo jądrowe w elektrowniach, by zasilić te wszystkie jupitery, jeśli połowa nacji będzie w pląsać w ich światłach? Jeśli dodać do tego sztab managerów, choreografów, reżyserów, oświetleniowców, charakteryzatorów, scenarzystów, doradców do spraw wszelakich, to może być, że i samych Koreańczyków by nie starczyło, by te wszystkie fuchy obsadzić! Nie mówiąc już, że kto byłby wtedy w stanie choćby z grubsza ogarnąć, co się dzieje w szoł bizie.

Nie mówię, że młodzi i zdolni powinni wyrzec się swoich marzeń, ale za coś żyć jednak trzeba. Szansa zostania idolem i wyżycia ze swej pląsającej profesji jest mniej tak duża, jak wygrana w lotto. Dzieciom i młodzieży zapewne ciężko obiektywnie spojrzeć na branżę i swoje umiejętności, więc wydawałoby się, że rodzice powinni stać na straży dobra swoich pociech i wyperswadować nietrafione pomysły, bądź przynajmniej zasugerować, że pozostawienie sobie furtki, w postaci studiów czy choćby innego zawodu, na wypadek niepowodzenia, byłoby wysoce rozsądne. Ktoś jednak podpisuje za młodocianych ich niewolnicze kontrakty i zazwyczaj za roztrzęsionym z emocji nastolatkiem, który to właśnie ma zaprezentować się przed mądrymi głowami wytwórni XYZ, stoi nie mniej rozentuzjazmowana mamusia, która pcha swą latorośl w macki machiny, jaką jest koreański show-biznes.


Jasne, że parcie na szkło i pchanie swojej córeczki czy synka ku tzw. „karierze w mediach” nie jest czymś unikatowym w Korei. Gdyby przyjrzeć się z bliska, światowy show-biznes za pewne nie jest mniej nieludzki i restrykcyjny, a nadambitnych tatusiów i mam nie brak na każdym kontynencie i w każdym kraju. Ale czy ja osobiście chciałabym by moje ewentualne potomstwo przeszło pranie mózgu i zostało fizycznie wyniszczone tak, jak to się dzieje w Korei? Nie wydaje mi się. 


Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...