Z dedykacją dla Martan :)
Jeśli ktoś siedzi w azjatyckich klimatach i lubi mangi/anime, w któryś momencie swojej fascynacji musi natknąć się na rozpalający namiętności gatunek yaoi. Niektórzy go kochają, inni nienawidzą (zaskakująco, do pierwszej grupy należą głównie kobiety, a do drugiej – mężczyźni), ale rzadko kogo pozostawia on obojętnym. Cóż takiego niezwykłego jest w yaoi?
["Junjou Romantica"]
Zapewne temat. Miłość między dwoma mężczyznami wciąż jest tematem tabu, czymś, do czego lepiej się nie przyznawać i od czego trzymać z daleka. W całej historii koreańskiego show biznesu na palcach jednej ręki można naliczyć przypadki „come outów”, czyli publicznego ujawnienia swoich preferencji. Kiedy aktor i celebryta Hong Seok-cheon w 2000 roku oznajmił, że jest gejem, jeszcze tego samego dnia wyleciał z hukiem ze stacji, dla której pracował. Dopiero po długich prośbach i groźbach ze strony publiczności, zaoferowano mu nowy kontrakt. Do dziś znalazło się zaledwie kilku śmiałków, którzy powtórzyliby wyczyn Seok-cheona. Wydaje się, że w Japonii jest nieco lepiej z akceptacją ludzi o odmiennej orientacji seksualnej, ale to niestety tylko pozory. Większość gejów i lesbijek siedzi cicho, posiadając nawet heteroseksualnych małżonków, byle tylko sąsiedzi nie gadali.
[Hong Seok-cheon]
Dlaczego więc yaoi, gatunek, który zajmuje się wyłącznie romantycznymi (często z łóżkowym finałem) relacjami między dwoma panami, jest tak popularny właśnie w homofobicznej Japonii, Korei i na Tajwanie? Nim do tego dojdziemy, warto rzucić okiem na historię fenomenu.
Skąd w ogóle wzięło się yaoi?
["Kyo Kara Maoh"]
Któregoś pięknego dnia pan Yonezawa Yoshihiro, krytyk, pisarz, miłośnik popularnej kultury wizualnej, doszedł do wniosku, że warto by było dać możliwość młodym, niezależnym twórcom mang zaprezentowania swoich dzieł szerszej publiczności. W Japonii, bombardowanej na każdym kroku przez urocze (i mniej) rysunki wszelkiej maści, takich młodych, kreatywnych nigdy nie brakowało. W liceach lub na uczelniach działały kluby początkujących mangaków* (tak zwane dojinshi), które własnym sumptem powielały swoje dokonania (taką amatorską mangę również zwykło nazywać się dojinshi). W 1975 roku wspomniany wcześniej pan Yonezawa i kilku jego kolegów zorganizowało pierwszy kiermasz niezależnych mang, czyli COMICMARKET. Wydarzenie przyciągnęło wówczas 32 grupy dojinshi i około 600 gości. Obecnie COMICMARKET to trzydniowy event, podczas którego swoje prace prezentuje ponad 35 tysięcy grup dojinshi, a odwiedzający to w ostrożnych szacunkach 420 tysięcy ludzi. Rozrosło się to troszeńkę, nie powiem…
[tak obecnie wyglądają Comiket]
W amatorskiej twórczości występują dwa równorzędne nurty: mangi z wykorzystaniem oryginalnych postaci i fabuł, oraz przeróbki dobrze znanych i lubianych hitów. Zastanawiająco często w owych parodiach i twórczych adaptacjach przewijają się wątki homoseksualne. Zwłaszcza postaci z typowo „męskich” tytułów (tak zwany shōnen, np. „Dragon Ball”, „Naruto”, „Full Metal Alchemist”) wykazują tendencję do posiadania sekretnych romansów ze swoimi zaciekłymi wrogami lub serdecznymi przyjaciółmi. Np. na zlocie w 1986 roku aż 370 z 3900 grup zaprezentowało parodie bardzo popularnego wówczas „Kapitana Tsubasy”. Natomiast w 2002 roku na Tajwanie podobne triumfy święciła para: Harry Potter i Draco Malfoy.
[wybaczcie, nie mogłam się opanować ;)]
Samo określenie yaoi pochodzi z lat 70-tych i stworzyły je artystki z regionu Kanazawa: Sakata Yasuko i Hatsu Rinko. Sakata i jej grupa tworzyli dojinshi z popularnymi bohaterami w roli głównej i dla określenia swojej twórczości zmiksowali trzy pojęcia: yamanashi, ochinashi i imanashi (bez punktu kulminacyjnego, bez sensu, bez znaczenia). Było to ironiczne odniesienie się do tradycyjnej japońskiej struktury narracyjnej, składającej się z wstępu, rozwinięcia, przejścia i zakończenia. Wikipedia podaje jednak alternatywne znaczenie skrótowca (radosna twórczość fanek gatunku), a mianowicie: Yamete, oshiri ga itai, co znaczy ni mniej, ni więcej: „przestań, tyłek mnie (już) boli”.
Obecnie drugie tłumaczenie wydaje się być bardziej na miejscu. Z początku określenie yaoi odnosiło się nie tylko do męsko-męskich romansów, ale do ogólnie wszystkich parodii popularnych tytułów. Z czasem jednak takie przeróbki stawały się coraz bardziej monotematyczne, aż w końcu yaoi stało się synonimem męskiej miłości, a twórcy uwolnili się od parodystycznego nurtu, wymyślając oryginalne historie. Warto zaznaczyć, że w początkowym stadium rozwoju gatunku seks bardzo rzadko był pokazywany, a już na pewno nigdy dosłownie i w detalach.
[manga "Private Magican"]
Yaoi to bynajmniej nie wyłączna domena amatorskiej twórczości. Mori Mari napisała na początku lat 60-tych swoje trzy słynne opowiadania, za które została uhonorowana prestiżową nagrodą Tamury Toshiko (więcej tutaj), do tego od 1978 roku istnieje magazyn „June”, który był pierwszym pismem poświęconym yaoi. Obecnie media podchwyciły chodliwy temat i na morgi produkuje się mangi, anime i czasem nawet filmy z wątkiem shōnen-ai, czyli miłością między chłopcami.
[obecnie najgorętsza para japońskiego anime, czyli L i Kira z "Death Note"
L nie wygląda na zachwyconego po odkryciu ile radosnej twórczości istnieje na jego temat na deviantart.com!]
L nie wygląda na zachwyconego po odkryciu ile radosnej twórczości istnieje na jego temat na deviantart.com!]
Ja jednak osobiście bardziej lubię tę parę:
[kawaii! ^^]
Trzeba jednak pamiętać, że yaoi to gatunek tworzony przez kobiety i dla kobiet. Cechuje się wysokim stopniem skomplikowania fabuły, a sami bohaterowie to zazwyczaj chodzące materiały na prace habilitacyjne dla psychologów. Nie bez znaczenia jest tutaj tak zwana „kreska”, czyli poziom graficzny komiksu czy anime. Postaci muszą być zniewalająco piękne, a detale dopracowane. W przeciwieństwie do pornografii, do której yaoi niesłusznie bywa porównywane, estetyka obrazu jest bardzo wysoka i nawet jeśli zdarzają się sceny gwałtu, pokazane są one w stonowany, nie rażący sposób. Bo tak naprawdę, choć dominujący bohater (tak zwany seme) niby bierze biednego i bezbronnego uke siłą, to wszyscy wiedzą, że para się bardzo kocha i nikt nikomu krzywdy nie robi. Jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi, w tym stwierdzeniu ukrywa się jedna z podstawowych prawd yaoi, czyli jest to gatunek czysto fantastyczny. Nie ma tu nic z realnego świata i jest to świadomy zabieg, podczas gdy pornografia dąży do pokazania rzeczywistości w bardzo dosłowny i „konkretny” sposób. Poza tym w yaoi bardzo rzadko zdarzają się dosadne sceny. Choćby nie wiem jakie asany panowie osiągali w łóżku, strategiczne partie ciała pozostają poza wzrokiem widza.
Dlaczego kobiety pokochały yaoi?
["Hyakujitsu no Bara"]
Czytając poważne, naukowe (!) badania na ten temat, sama zaczęłam się zastanawiać, dlaczego od czasu do czasu lubię sobie poczytać yaoi. Nie jestem może jakąś bardzo namiętną fanką, ale przyjemność ze śledzenia męsko-męskich romansów jest niewątpliwa.
["Antique Bakery", zdecydowanie nie jest to film dla ludzi z nadciśnieniem!
O, mamo... @_@]
O, mamo... @_@]
W opracowaniach, które czytałam, najczęściej padającą odpowiedzią jest, że zawsze to lepiej popatrzeć na dwóch przystojnych skośnookich, niż na jednego. Trudno się nie zgodzić! Do tego, gdy oglądamy heteroseksualne romanse, podświadomie, czy chcemy, czy nie, porównujemy się do głównej bohaterki i zazwyczaj porównania te nie wypadają in plus dla nas. Nie jesteśmy ani w połowie tak ładne, ani mądre, ani odważne, ani pełne poświęceń (niepotrzebne skreślić) jak wybranka serca danego delikwenta. Zbyt dobrze to na kobiecą konstrukcję psychiczną nie działa (zwłaszcza, jeśli jeszcze jest się singielką). Poza tym, oglądając perypetie bohaterki, w ramach kobiecej solidarności zazwyczaj wczuwamy się w jej doznania, martwimy się o nią i współczujemy jej, gdy ktoś ją krzywdzi. Gdy zaś wyeliminujemy kobietę ze scenariusza, nie podchodzimy do fabuły tak osobiście. Możemy rozkoszować się przedstawioną historią bez niepotrzebnych wewnętrznych niepokoi i nerwów. Dlatego też sceny gwałtu aż tak nie rażą. Co więcej, mogą one dać kobiecie pewną satysfakcję, że oto mężczyzna, ten, który zazwyczaj bierze sobie co chce i góruje nad kobietą siłą fizyczną, też może znaleźć się w sytuacji, kiedy to on jest bezbronny i poniżony.
Mimo skomplikowanych, niejasnych fabuł i udziwnionych życiorysów, główne założenia koncepcyjne yaoi są bardzo schematyczne. Dwóch pięknych jak czerwcowy poranek panów, którzy są swoimi dokładnymi przeciwieństwami, zakochuje się w sobie miłością silną, szaloną i nierozerwalną. Jeden z nich, wspomniany wcześniej seme, jest stereotypowym mężczyzną: silny, wysoki i dominujący, zamknięty w sobie, uparty, pewny siebie – jednym słowy – kipiący testosteron. Co mu rzecz jasna nie przeszkadza wyglądać jak młody Adonis. To właśnie on uwodzi swojego (zazwyczaj dużo młodszego) wybranka i wprowadza go w świat cielesnych rozkoszy. Uke, czyli „ten na dole”, posiada większość cech stereotypowo przypisywanych kobiecie. Jest delikatny, niezdecydowany, nieco zagubiony i niedowierzający w swoje możliwości, często dziecinny i uroczo nieporadny.
["Yami no Matusei"]
Przez takie skonstruowanie bohaterów można inaczej spojrzeć na role, które społeczeństwo przypisuje płciom i doznać nagłego olśnienia, że mężczyzna również może być słodki i wrażliwy. Zanurzenie w męskim świecie daje nam też możliwość uwolnienia się spod męskich spojrzeń, w których kobieta jest zawsze obiektem seksualnych fantazji. Tutaj to mężczyzna jest tym, którego się prześladuje, zaczepia i uwodzi. Do tego można go bezkarnie przywiązać do łóżka, rozebrać i zrobić z nim, na co ma się ochotę, wykorzystując do tego męskie ręce głównego bohatera i nie czuć się skrępowaną, że kobiecie przecież tak zachowywać się nie wypada. W krajach azjatyckich, przesiąkniętych filozofią konfucjańską, temat kobiecej seksualności wciąż jest tematem tabu i kobieta właściwie nawet nie powinna interesować się seksem. A co dopiero artykułować swoje fantazje! W Polsce może i jest lepiej, ale nadal zbytnie zainteresowanie sprawami erotycznymi kończy się dla kobiety przyklejeniem etykietki „puszczalskiej” (w najlepszym razie). Czytając lub oglądając yaoi można więc dać upust swoim pragnieniom, uwalniając się tym samym ze swojej społecznej kobiecej roli. Tutaj nie ma mowy o lękach przed niechcianą ciążą, wstydzie czy oporach. Na kilka chwil można stać się mężczyzną, a przy tym nadal kochać mężczyzn.
["Gravitation"]
Dlatego też należy postawić grubą krechę między yaoi a realnym homoseksualizmem. Każda z przebadanych przez Sueen Noh i Brenta Wilsona kobiet (więcej info w źródłach) bardzo wyraźnie podkreślała, że yaoi to czysta fantazja i nie ma nic wspólnego ze światem prawdziwych gejów. W yaoi bardzo często można usłyszeć zdanie: „nie urodziłem się taki, kochałbym cię niezależnie, czy jesteś kobietą czy mężczyzną”. Z resztą gołym okiem widać różnicę między kobiecym yaoi, a męskim bara, gatunkiem mang tworzonych przez gejów i dla gejów. W bara nie ma miejsca na subtelności i niedomówienia. Wszystko jest gwałtowne, brutalne i podane na tacy. Mężczyźni są wielcy, napompowani, o topornych rysach i nikt nie trudzi się dbałością o kreskę. Tego typu produkcje to właściwie czysta pornografia, mająca na celu podniecić widza. Sceny w yaoi mają dużo więcej funkcji i zazwyczaj erotyczne rozbudzenie odbiorcy znajduje się gdzieś daleko, daleko na liście priorytetów twórców.
[typowi bohaterowie mang bara]
To smutne, że pomimo takiej miłości Azjatek do wszystkiego związanego z shōnen-ai, tolerancja gejów w realnym świecie wciąż jest tak niska. Szalona popularność yaoi zaczęła się w Korei od ok. 1995 roku, ale jeszcze pięć lat wcześniej jeden z bardziej prestiżowych słowników języka koreańskiego Donga tłumaczył pojęcie homoseksualizmu jako: „anormalny pociąg seksualny odczuwany do osoby tej samej płci”.
[scena z filmu "No Regret"
Pierwszy koreański film (z 2006 roku), który spróbował zmierzyć się z problemem prawdziwego homoseksualizmu i przy okazji pierwszy raz pokazano nagiego mężczyznę na dużym ekranie.]
Pierwszy koreański film (z 2006 roku), który spróbował zmierzyć się z problemem prawdziwego homoseksualizmu i przy okazji pierwszy raz pokazano nagiego mężczyznę na dużym ekranie.]
A przecież yaoi to gatunek bardzo żywy i święcący triumfy zwłaszcza wśród przeciętnych, zwyczajnych dziewcząt. W sieci nie brakuje wszelkiej maści twórczości, w której znani bohaterowie książek, mang, filmów czy nawet postaci z realnego świata, zostają połączeni w pary, które czują do siebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Wystarczy wejść np. na stronę deviantart.com i wpisać „yaoi” w ichniejszej wyszukiwarce, by zyskać wyobrażenie o skali problemu. I nie jest to bynajmniej tylko graficzna działalność! Istnieje całe morze fanowskich powieści, w których to piękni i heteroseksualni bohaterowie znani ze szklanego ekranu wpadają sobie nagle w objęcia, wyznając sobie wieczną miłość. Marketingowcy wielkich agencji gwiazd nie pozostali głusi na wolę ludu i obecnie azjatycki show-biznes zalany jest fan-serwisem, czyli dwuznacznym okazywaniem sobie sympatii pomiędzy członkami boys bandów, by podsycić imaginacje damskiej części publiczności. No, ale o fan-serwisie kiedy indziej, bo to kolejny temat rzeka!
UPDATE: O fanservice można poczytać tutaj
UPDATE: O fanservice można poczytać tutaj
[Changmin i Yunho chyba się lubią...]
P.S. Nie pisałam otwartym tekstem, jakie są moje ulubione anime/mangi/filmy w tym nurcie, ale zamieszczone w poście zdjęcia są nieprzypadkowe! :D
Jeśli ktoś miałby ochotę jeszcze bardziej wgryźć się w temat, polecam artykuły Martan:
Yaoi kusi, yaoi bawi, yaoi nigdy cię nie zdradzi: część I i część II
Yaoi kusi, yaoi bawi, yaoi nigdy cię nie zdradzi: część I i część II
Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
Wypada mi tylko powiedzieć: dziękuję za ten obszerny post, dzięki któremu czegoś się dowiedziałam :) jak wiesz, nie przepadam za yaoi, ale teraz dzięki Tobie bardziej zrozumiałam to zjawisko, więc jeszcze raz dzięki!
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wiem co napisać!!! Hurra dostąpiłam zaszczytu dedykacja właśnie tej gruntowanej analizy yaoistycznego świata. Jestem szczęśliwa i muszę się w niektórych miejscach prawie zaczerwienić czytając ten tekst. Ale to jest tylko prawie ;)
OdpowiedzUsuńWalerianko - jak zwykle stanęłaś na wysokości zadania i pięknie wywiodłaś wszystkie tezy oraz ich genezę. Uwielbiam Twoje artykuły i dociekliwość w poszukiwaniu źródeł naszych szaleństw.
I napiszę szczerze że ten fragment w niezwykle trafny sposób precyzuje cały "problem"
Czytając lub oglądając yaoi można więc dać upust swoim pragnieniom, uwalniając się tym samym ze swojej społecznej kobiecej roli. Tutaj nie ma mowy o lękach przed niechcianą ciążą, wstydzie czy oporach. Na kilka chwil można stać się mężczyzną i a przy tym nadal kochać mężczyzn.
Ja swoje zaburzenia lubię analizować, nie żeby się jakoś szczególnie zmieniać ;) daleko mi do tego ale chce wiedzieć, gdzie leży źródło.
Oprócz tych aspektów które udało Ci się poruszyć w tym artykule mam sporo innych przemyśleń na ten temat. Obserwuje z uwagą nie tylko siebie ale też yaoistyczne środowisko.
Myślę że jestem w stanie pokusić się o własną analizę tego zjawiska, może zahaczającą o inne zagadnienia niż te które poruszyłaś. Chociaż pewnie nie powinnam się wyrywać bo z yaoi mam do czynienia od roku, ale na swoje usprawiedliwienie napiszę że z tematem homoseksualizmu dużo dłużej.
Przyznaje że niektórych źródeł zachowań czy odczuć, które wymieniłaś, u siebie nie diagnozuje lub po prostu są u mnie nieuświadomione :) Ale jest cała masa innych, które wpisują się w stereotypy. :)
Dziękuje Ci za ten artykuł. Jak zwykle zaopatrzyłaś mnie w nowe zasoby wiedzy. Spróbuje się włączyć w dyskusje na temat tego zjawiska u płci pięknej. Może nie będzie tak błyskotliwie za to od serca z odrobiną dystansu. :)
nie szalej tak z tymi zaszczytami :) Wiem, że lubisz, to i z myślą o Tobie napisałam :D
UsuńBardzo jestem ciekawa Twoich wniosków i będę czekać na pisemną relację! :) Normalnie się czuję jak jakiś insporator postów wszelakich, sesese ]:->
A tak na poważnie, to rzeczywiście, jest jeszcze kilka kwestii, które warto by było poruszyć, ale i tak już mi strasznie długi ten artykuł wyszedł -__-` Nie chciałam przeginać w trosce o oczy moich kochanych czytelników!
Kadzenia nigdy dość. Może jeszcze coś kiedyś zadedykujesz :>
UsuńA tak poważnie, to jesteś inspiracją :)
Poza tym słusznie należą Ci się pochwały, bo zawsze dokładnie "wgryzasz się" w temat starając się wyjaśnić jego genezę, którą ładnie zbierasz w całość, dzięki czemu czyta się to z przyjemnością
Usuńjak zwykle artykuł super!
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować tego męskiego bara. Nie wiedziałam, że coś takiego istnieje! Dla tej informacji warto było przeczytać cały artykuł ;)
OdpowiedzUsuńPoza tym doszłam do wniosku, że moja psychika jest inaczej skonstruowana aniżeli przeciętnej kobiety (a przynajmniej tych przebadanych). Chyba jestem facetem, bo chociaż w sumie yaoi jakoś mnie nie razi, to jednak też mnie nie kręci i nie podnieca :(
w tym cały urok świata, że każdego kręci i podnieca co innego :D
OdpowiedzUsuńjak pisałam, wielką fanką yaoi nie jestem, ale czasem lubię sobie pooglądać to i owo :D a bara to już jest naprawdę hardcore. chciałam zobaczyć jakiś przykład dla celów naukowych i wymiękłam po pierwszej scenie... no, ale innym nie bronię. ostrzegam ino ;)
Ja naprawdę długo nie lubiłam yaoi i omijałam to bardzo szerokim łukiem, jak tylko się dało. Później obejrzałam przez czysty przypadek pewien gejowski serial i jakoś tam wsiąknęłam w temat. Nie, żebym była jakąś zapalczywą fanką, która w każdym anime doszukuje się homoseksualnych podtekstów pomiędzy bohaterami, ale czasem zdarza mi się przeczytać jakieś opowiadanie, zobaczyć film i widok dwóch całujących się facetów już mnie nie obrzydza.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że mało jest azjatyckich filmów poważnie podchodzących do tematu homoseksualizmu- większość to tylko mizianie na ekranie, robione pod publiczkę napalonych fanek.
Trochę mnie to dziwi, że yaoi jest takim fenomenem w krajach, gdzie homoseksualizm jest praktycznie nieakceptowalny społecznie.
Kiedyś gdzieś czytałam, że w Japonii ktoś napisał poradnik pt "Jak się leczyć z obsesji na punkcie yaoi"^^
Ciekawy artykuł choć jak dla mnie mało odkrywczy [i tu się wydaje ile blogów proAzjatyckich czytuję xD] niemniej chciałam podziękować autorce.^^ No i się nie zgodzić bo wymienione tutaj pobudki nijak u mnie nie istnieją. Szczerze mówiąc, chciałabym zobaczyć u boku swoich biasów kobiety które sprawią, że będą szczęśliwi. Idol idolem ale to też człowiek jak każdy inny a skoro ja ich kocham to życzę im jak najlepiej a miłości od drugiej połówki każdy potrzebuje. Więc ogólnie myślę, że to co jest wymienione w tym wpisie faktycznie może należeć do powodów popularności yaoi ale tylko u niektórych. Choć muszę przyznać że stwierdzenie o braku wczuwania się w daną postać i nie odbierania tak bardzo takich zdarzeń jak np. gwałt mnie zaskoczył i po głębszym namyśleniu się doszłam do wniosku, że [w moim wypadku] to prawda! Tzn. to nie tak, że cieszę się z możliwości podziwiania jak jeden mężczyzna jest poniżany przez drugiego ale jednocześnie jakby to była kobieta na miejscu uke to zaraz bym trzasnęła czymś w biurko będąc całkowicie oddaną sprawiedliwej złości na seme a przy yaoi złoszczę się ale to nie jest takie... no nie wiem, nie czuję tego jak policzek wymierzony w kobietę, którą przecież jestem. Postanowiłam o tym napisać i pochwalić artykuł właśnie za to postrzeżenie. xD
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł.Co do mnie to,gdy zaczynałam swoją przygodę to z m&a i dowidziałam się o takich gatunkach jak yaoi/shounen-ai oraz yuri/shojo-ai to skreśliłam je na początku i powiedziałam,że tego nie ruszę.Dopiero później gdy znudziły mi się gatunki,które oglądałam oraz zaczęłam widzieć schematy próbowałam innych gatunków.Nie mam zbyt dużo pozycji na swoim koncie,ponieważ czytałam tylko te,które są na polskim rynku,a jest ich nie wiele.
OdpowiedzUsuńDodam od siebie,że w tych gatunkach jest lepiej zrobiony romans.Jest bardziej pomysłowy niż w tych hetero romansach.I przez to mnie on zainteresował.
Bardzo ciekawy wpis. Choć od wielu lat sama jestem fanką to nieraz zastanawiałam się czemu xD. Tyle sprawdzonych informacji! Brawo x3 pozdrawiam z 2018 xD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o anime, to absolutnie moim numerem jeden jest Dragon Ball :). Oglądam tą kreskówkę od lat i do tej pory mi się ona nie znudziła. Zacząłem nawet kolekcjonować różne gadżety z nią związane. Ostatnio np. trafił do mojego zbioru unikalny portfel z nadrukowaną postacią Son Goku, który znalazłem na https://4gift.pl/prezenty/prezent-dla-niego. Jestem z niego bardzo zadowolony. Gadżet stanowi idealne uzupełnienie mojej kolekcji. W sklepach internetowych można znaleźć wiele podobnych przedmiotów, które będą nie lada gratką dla każdego miłośnika japońskich animacji.
OdpowiedzUsuń