Czyli dlaczego angielski w k-popie jest (często) tak
beznadziejny
[Strasznisty
angielski czai się w każdym rogu!
Mrożące krew w żyłach Breaking News w wykonaniu FT Island "Hello Hello"*]
Mrożące krew w żyłach Breaking News w wykonaniu FT Island "Hello Hello"*]
Zacznijmy od tego, że sama jestem osobą, która uczy się
angielskiego i nie obce są mi wszelkiego typu językowe kłopoty. Od wymowy (to
zakichane, właściwie zaplute, „th”),
poprzez problemy semantyczne, po gramatyczne zawiłości. Nie raz zdarzyło mi się
machnąć taki kwiatek, że nawet uroda naszych ulubionych skośnookich blednie. Stąd
daleka jestem od naśmiewania się z naszych koreańskich braci i sióstr za to, że
ich angielski nie jest najwyższych lotów. W końcu mieszkają w swoim pięknym
kraju, więc nie mają obowiązku znać angielskiego. Co innego jednak, gdy za tym
„angielskim” stoją korporacje, które mają więcej pieniędzy, niż nam
śmiertelnikom kiedykolwiek się śniło i beztrosko wrzucają do k-popowych
piosenek angielskie słówka i zwroty, bez nawet cienia refleksji. Nie mówiąc już
skonsultowaniu tej linijki z rodzimym użytkownikiem języka (a tych w Korei nie
brak!).
Przykładów na to, jak bardzo konsultacje z anglojęzycznymi
osobami są niezbędne w koreańskim show-biznesie, jest zatrzęsienie. I nie
chodzi mi już tutaj o problemy z wymową, bowiem koreańskie ucho (a przez to i
język) nie rozróżnia dźwięków „r” i „l” oraz „b” i „v” i potem wychodzą różne
takie ciekawostki jak „loli poli” zamiast „Roly Poly” T-ARY czy sławetne i
tytułowe „dzium dzium maj halt lajk e laket” B1A4 („Zoom zoom my heart like a rocket”, dla niezorientowanych.
Cokolwiek to znaczy.) Nawet „Nothing’s sober” Infinite mogłabym przełknąć (ma nawet więcej sensu niż „Nothing’s over”, które ma być niby w
oryginale). Ale jest całe mrowie rażących błędów, wobec których nawet moje
polskie ucho przejść obojętnie nie może. Nim przyjrzymy się zjawisku głębiej,
kilka przykładów na rozgrzewkę:
DBSK „Purple Line”
Mimo całej mojej miłości i sentymentu do tego zespołu… To,
że Yoochun odczuwa potrzebę
przedstawienia się purpurowej linii… Dość to dziwne, ale widocznie chłopak jest
grzeczny i wychowany, niech mu będzie. Ale gdy usłyszałam, jak w 45-tej sekundzie
piosenki wyśpiewuje z poważną miną: „I
really wanna touch myself” (naprawdę chcę się dotknąć), przyznaję, drobinkę
zwątpiłam. Spoko, każdy ma swoje potrzeby, ale czy jest to coś, o czym muszę
koniecznie wiedzieć? Hmm… (swoją drogą to przykre, że nikt mu nie chciał w tym
pomóc).
U-KISS „Shut Up”
[współczesny hrabia Dracula - Eli]
To jest chyba najsławetniejsze użycie konglishu (czyli
koreańsko-angielskiej mieszanki językowej) w całym k-popie. Na samym początku
pieśni możemy usłyszeć, jak Eli
zmiksowanym głosem hrabiego Draculi mówi „Hello.
Hello. Do you know me? This is …” (czy mnie znasz? To jest…) i tu się
zaczynają kontrowersje. Oryginał twierdzi, że powinno być „…more than present” (więcej niż teraźniejszość?), ale brzmi jak „Mordney present” (Mordney obecny). Ta
linijka zapoczątkowała żywot wampira Mordney, który bawi mnie ilekroć pojawia
się w recenzjach Simona i Martiny z eatyourkimchi.com. Ostatnio jakoś nie występuje zbyt często, co z
jednej strony dobrze świadczy o poziomie angielskiego w k-popie, ale z drugiej,
tęskno! Mordney wróć!
B2ST „Beautiful”
Najwyraźniej twórcy tekstu do tej piosenki przegapili lekcję
angielskiego w szkole, kiedy to tłumaczono, iż w zdaniu, żeby było zdaniem i
miało jakiś sens, musi być użyty czasownik. „My beautiful my girl and I” (moja piękna, moja dziewczyna i ja. Ilu was tam w końcu jest? Trójka?),
„Nothing better than you” (nic lepsze
niż ty) „So beautiful my girl (In the
cube)” (taka piękna moja dziewczyna (wewnątrz sześcianu). Nie wiem
jak Wam, ale mnie ostatnia linijka coś przypomina… Był kiedyś taki film o kilku
nieszczęśnikach uwięzionych w labiryncie z sześcianów i obawiam się, że nie był
to romantyczny obraz…
KARA „Pretty girl”
I mój ulubiony tekst: „If
you want a pretty, every wanna pretty” (jeśli chcesz ładna, wszyscy? chce
ładna). Niestety polskie tłumaczenie nie oddaje „piękna” tej linijki, bo siłą
rzeczy trzeba wyrazić ją bardziej kompletnie, że twórca ją stworzył. Więcej
komentować nie trzeba.
EXO „Mama”
I żeby nie było, że obecnie kwiatki się nie zdarzają. „Careless, careless. Shoot anonymous, anonymous.
Heartless, mindless. No one. Who care about me?” (nieostrożny, nieostrożny. Zastrzel anonimowego, anonimowego. Bez serca, bezmyślnie. Nikt. Kto o mnie dbać?). I co do tego wszystkiego ma… mama? Nie można zapomnieć również o epickim, anglojęzycznym początku klipu, kiedy to lektor swoim tubalnym głosem opowiada nam historię obrońców drzewa, której nie rozumieją nawet nativi. Pocieszające, bo zaczęłam się już martwić, że to z moim angielskim jest coś nie tak!
Heartless, mindless. No one. Who care about me?” (nieostrożny, nieostrożny. Zastrzel anonimowego, anonimowego. Bez serca, bezmyślnie. Nikt. Kto o mnie dbać?). I co do tego wszystkiego ma… mama? Nie można zapomnieć również o epickim, anglojęzycznym początku klipu, kiedy to lektor swoim tubalnym głosem opowiada nam historię obrońców drzewa, której nie rozumieją nawet nativi. Pocieszające, bo zaczęłam się już martwić, że to z moim angielskim jest coś nie tak!
Można by tak długo wymieniać, ale nie kopmy leżącego (zawsze
możecie podzielić się swoimi ulubionymi przykładami w komentarzach! :D).
Po co zatem w kraju, gdzie nie mówi się po angielsku,
produkuje się muzykę przeznaczoną na rodzimy rynek z angielskimi wstawkami? No
cóż, angielski wciąż uważany jest za coś modnego, „trendy” i egzotycznego.
Kojarzy się z zachodnią cywilizacją i kulturą, która wciąż w swoisty sposób
fascynuje Koreańczyków. Angielskie słówka wrzuca się zatem, by piosenki
brzmiały bardziej „światowo” i „na czasie”. W latach, kiedy trend się zaczął
(czyli będzie gdzieś pod koniec lat 90-tych) odsetek ludzi znających angielski
był naprawdę niewielki, więc nie miało najmniejszego znaczenia, jakie słowa się
w nich pojawiały. I tak prawie nikt ich nie rozumiał. Lokalne hity nie miały
też ambicji zawojować anglojęzyczną część świata, więc nikt nie zaprzątał sobie
głowy takimi szczegółami jak poprawność gramatyczna, czy jakikolwiek sens
wrzucanych słówek. Obecnie realia się nieco zmieniły, ale… Szefowie
show-biznesowych firm to zazwyczaj starsi panowie, którzy żyją we własnym
świecie i nie zauważają postępujących zmian.
Nie można zapominać, że koreańskie społeczeństwo do kośćca
przesiąknięte jest neo-konfucjańską filozofią, wg której hierarchia i znanie
swojego miejsca w szeregu to cnoty pierwszego sortu. W ichniejszych
korporacjach panuje dryl i karność większa niż w wojsku i jeśli szef coś
wymyśli, nikomu nawet przez myśl nie przemknie, by się z nim nie zgodzić.
Dlatego właśnie np. U-KISS, który w
swoim składzie posiada Kevina, który
urodził się i wychował w Stanach i mówi po angielsku jak rodowity Amerykanin,
nie miał szans zaoponować, kiedy jego przełożeni podsunęli mu pod nos tekst do
„Shut up”, czy „0330”
ze sławetnym „Don’t deny our R-square pi”
i „Why did I turn on this love show”
(tym razem nawet nie odważę się podjąć próby tłumaczenia!). Tyle pociechy, że
nie jemu przypadło w udziale wyśpiewywanie podobnych idiotyzmów.
[Kevin z U-KISS]
Można by było przymknąć na to wszystko oko, gdyby nie fakt,
że k-pop przejawia obecnie zakusy ekspansji na zachodnie rynki, o czym wyraźnie
świadczą ciągłe koncerty k-idoli w obu Amerykach i Europie (choćby ostatni MBC
Korean Music Wave in Google). Szefom rozmaitych wytwórni nie jest również obca
świadomość, jak wielu fanów na całym świecie mają ich podopieczni. Można by
pomyśleć, że debiut EXO i ich epicka
anglojęzyczna przypowieść o drzewie była właśnie takim ukłonem w stronę
zagranicznych fanów, no ale jak wyszło, wszyscy wiemy. Gdyby panowie z SM Enterteinment zrezygnowali choćby z
jednego z 10 tysięcy teaserów, którymi katowali publiczność i zainwestowali tę
kasę w konsultacje z nativami, międzynarodowa społeczność k-popowych fanów
poczułaby się bardziej niż dopieszczona. Irytujące jest to, że takie komercyjne
molochy, które wkładają tyle funduszy i wysiłku w wypromowanie każdej ze swoich
gwiazd i piosenek, oględnie mówiąc, mają w pompce anglojęzycznych fanów. Jasne,
szaleństwo koreańskiej fali rozpoczęło się i przybrało na sile niezależnie od
tego, jak paskudny był wyśpiewywany angielski. Ale obecnie, kiedy wszyscy
wiedzą o naszej egzystencji, miło by było, gdyby ktoś uczynił choćby minimum
wysiłku, by pozostać profesjonalistą w każdym aspekcie.
No ale z nas, międzynarodowych fanów, wytwórnie nie mają
wiele pożytku. Ściągamy muzykę z internetu (jak i większość Koreańczyków,
dlatego m.in. w niemal 70% koreańskich reklam występują celebryci), nie
chodzimy na koncerty, nie kupujemy skarpetek z podobizną JaeJoonga… Ze
splendoru i chwały, jaką przynoszą ojczyźnie k-popowe gwiazdy, niech się cieszą
organizacje rządowe. Szefów wytwórni interesuje bardziej wymierny zysk.
Wybaczcie biadolenie. Następnym razem postaram się o coś
weselszego! :)
Więcej na temat:
Źródła:
Przy pisaniu tego artykułu, wspomniani wcześniej Simon i
Martina z eatyourkimchi.com byli dla mnie wielką pomocą i inspiracją. W ich
recenzjach różnych koreańskich hitów zawsze jest część poświęcona angielskiemu,
stąd też można wychwycić wiele „kwiatków”. Dodatkowo polecam jeszcze fragment o
angielskim w k-popie w komenatrzu do tego postu:
http://www.eatyourkimchi.com/k-crunch-cocktail-me-dont-dj-doc-right-now/
* w tym paseczku na dole możemy przeczytać: „hot
weather is making wverything very dry. fire can easly when things are dry. the windows
are broken and firman are in the bulding to make sure there’s no fire” (gorąca
pogoda czyni wvszystko bardzo suchym. Ogień może łatwo, jeśli suche. Okna
są zepsute/wyłamane i strażak są w budynku, żeby upewić się, że nie ma ognia)