Konkurs wśród k-popowych twórców na najbardziej
prowokacyjny teledysk trwa. Managerowie, doradcy, choreografowie, wizażyści i
reżyserzy dwoją się troją, by kolejny klip był jeszcze bardziej szokujący od
tego, który zrobiła konkurencja. Poprzednie lato było „gorące”, więc tegoroczne
nie może buchać parą w mniejszym stopniu!
Grzmiałam już i pomstowałam (
tutaj). Oburzałam się to na branżę jako
taką, to na instytucje, które to niby mają bronić delikatnych koreańskich
umysłów (
tutaj), to na poszczególnych twórców tego „aktu”, straszyłam możliwymi
konsekwencjami (
tutaj)… Myślę,
że całą sytuację najlepiej podsumowuje i puentuje przetłumaczony przeze mnie
wywiad, który można przeczytać
tutaj.
Mi pozostaje nic innego, jak przyjrzeć się proponowanym nam tego lata „hitom”
od przeróżnych girls bandów i pochylić się w nich nad wielce to frapującymi
momentami, które nagminnie wyskakują na ekranie, psując co nie co drapieżny,
grrrrrr, efekt…
Zacznę od uwag natury ogólnej. By nie wyjść na upierdliwca,
co to jak raz się już czegoś uczepi, to głuchy jest na dalsze argumenty,
postanowiłam dać wielu artystom drugą szansę. Kiedy już naprawdę nie mogłam
zdzierżyć oglądania klipu i płynąca zeń frustracja przesłaniała mi linię
melodyczną, włączałam piosenkę jeszcze raz, tym razem darując sobie wizję i
dając muzyce szansę, by mnie uwiodła. Niestety… Bez wizji większość
proponowanych nam „utworów” to taka sama sieczka jak i ociekający tanim
erotyzmem klip. Co gorsza, bez rozpraszających klapsów w pośladki i innych
ekstatycznych min, słabiuteńki wokal nie daje się nijak zatuszować…
I niech mi, proszę, ktoś wytłumaczy, co ponętnego jest w tym
trzęsieniu siedzeniem do kamery? Panowie, którzy czytacie ten blog, wiem, że
jesteście w mniejszości, ale nie bójcie się i proszę oświećcie mnie, co
seksownego może być w tym ruchu? Ani to apetyczne, ani kuszące… W chwilach
zwątpienia zazwyczaj wyobrażam sobie, czy byłaby uszczęśliwiona, gdyby mój
chłopak prezentował mi to i tamto… I jakkolwiek mogę Wam zagwarantować, że jego
tyłeczkowi niczego nie brakuje, wolałabym, że podobnych rzeczy nade mną nie
wytrząsał! @__@
No, to tyle by tego było…Czas na konkrety. WTF Moments
ponownie prezentują:
Zacznijmy od świeżynki. Debiutujące kilka dni temu
dziewczęta zgodnie z trendem wiją się, tarzają po podłodze i wymachują nóżkami
na lewo i prawo. Żywo przed oczyma stanął mi obraz z
Marionette Stellar. Może
to ten pokój emanuje jakimiś podejrzanymi wibracjami, że inspiruje przebywające
w nim dziewczęta do dziwnych czynów? Jakby się nad tym zastanowić, ten pokój
rzeczywiście widział nie jedno!
[Kiss me... boy?
Swoją drogą, pani nie wygląda na zbyt szczęśliwą z roli, jaką ją obdarzono...]
Tak czy owak, zagadką galaktyki jest wyraźny
kontrast słów piosenki z jej wizualizacją, bo czemu panie z takim zapałem śpiewają
„kiss me boy”, kiedy na ekranie miziają się dwie panie? Czyżby nie było pod
ręką żadnego chłopa, więc jak to się mawia… na bezrybiu i rak ryba (w sumie to
te ruchy biodrami na początku klipu tak trochę przywodzą na myśl
skorupiastych…). A może, jak to w przypadku moich indyjskich dzieci, ich
angielski był dość ograniczony i nie było dla nich różnicy, czy chłopak czy
dziewczyna, jeśli obcokrajowiec to była „sister”? Nie wiem…
A tak na marginesie, czy nie macie wrażenia, że tak jak
Stellar miały problem z balsamem, to te dziewczęta mogą mieć infekcję innego
rodzaju? Coś podejrzanie często się tam dotykają. Pewnie swędzi.
[infekcja nie do pozazdroszczenia...]
Jakiś
się chyba robi trend z tego klepania po pośladkach… Niektórzy lubią, ja nie
wnikam. Klip to taka tam sieczka kolorowych obrazków, wymachiwania nóżkami,
noszenia sexy skarpetek do szpilek i szortów (mniam!), dziewcząt na tle pralek,
kuchenek i basenów, czyli generalnie miejsc, gdzie kobiety powinny głównie
przebywać.
[patrzcie jakie mi dali skarpety, hahaha!]
Jako,
że nie da się uciec od chwytliwego refrenu pieśni, gdzie panienki proszą
rzewnie, by ktoś dotknął ich ciał, ciężko nie usłyszeć ich wołania: „tOcz maj
body”. Uszyma wyobraźni od razu słyszę „toRch” my body i niemal widzę, jak
panie zapalają się wewnętrznym światłem, by przegonić wszystkie mroki równie
seksistowskich piosenek, które się obecnie w Korei produkuje. Pomyślcie tylko,
o ile klip zyskałby na atrakcyjności, gdyby dodać to maleńki R? (torch =
latarka)
[a taka reklama pojawiła mi się, jak zaczęłam oglądać klip.
Jak już komuś ciśnienie podskoczy podczas oglądania tych pląsów, to może chociaż na tym trochę zarobić i poddać się badaniom! Youtube pomyśli o wszystkim!]
Oglądając ten klip miałam
dokładnie takie same odczucia jak
Simon z
EatYour Kimchi. Sama pracuję z dziećmi i oglądając to dzieło czułam się,
jakbym widziała moje nieletnie pociechy, ino podejrzanie wyrośnięte. I tak,
jako wychowawca i pedagog, mam święty obowiązek objaśniać moim uczniom świat i
tłumaczyć im, co wolno a czego nie wolno, tak i tutaj obudziło się moje
belfrowskie powołanie.
Otóż, drogie dziewczęta:
- babeczki
i inne ciastka nie służą do trzymania ich w ręku i robienia dziwacznych min
do kamery, ani nawet do mazania nimi sobie buź, tylko do jedzenia.
- Słuchawka
od prysznica to nie jest mikrofon!
- Automaty
do gry nie służą do tańcy na ich tle, a jak sama nazwa wskazuje: do gry.
- Nigdy
nie wkłada się ostrych narzędzi do buzi ani nawet się ich do ust nie
zbliża! A fe!
- Pistolet
na bańki mydlane nie jest najbardziej efektywnym narzędziem do mycia
samochodów.
- Dziewczęce
nogi to nie jest część samochodu. Tego nie trzeba spłukiwać wężem.
- Piana
pochodząca z środków czyszczących nie nadaje się do konsumpcji!
- Schowajcie
wreszcie te jęzory, bo to nieestetyczne tak łazić z nimi na wierzchu…
A tak w ogóle to nieetyczne
zaganiać dzieci do pracy…
Tutaj nie będzie śmiechów i
żartów, bo ta piosenka to pięć kroków postawionych zdecydowanie za daleko.
Twórcom za mało było sztampowego przedstawienia kobiet jako erotycznych
zabawek. Oni postanowili zadecydować, kto jest wart miłości i szacunku
otoczenia i dać jasny sygnał, jakie kobiety można zaakceptować. Morał płynący z
piosenki i klipu jest powalający.
W pierwszej części teledysku
widzimy Hyomin jako dziewczynę ze sporą nadwagą, która wcina ciacho za ciachem,
wpatruje się tęsknie w idealne (i nierealne) kształty lalki Barbie i
energicznie pląsa sobie po kuchni z hula hop. Zapada w sen, w którym zjada
magiczny pączek i cudownym sposobem zyskuje „fajne ciało”. Wszyscy faceci są
nagle jej, świat pada jej do stóp, wszyscy ją kochają i szanują. Podziw,
splendor i chwała. Niestety, nieszczęśnica budzi się z pięknego snu i orientuje
się, że wciąż tkwi w swoim wielkim ciele. Opada kurtyna, oklaski.
Serio? Jeśli jeszcze dodać do tego
tekst piosenki, gdzie padają takie złote myśli jak:
Każdy facet chce takiej dziewczyny
Wszyscy faceci lubią ładne dziewczyny
Wszyscy faceci mają kosmate myśli przynajmniej raz
Chcę taka być, chcę tego
albo jeszcze lepiej, refren:
(Nie jedząc tego, na co mam ochotę)
Będę silna
(Wytrzymam ten ból)
Stanę się piękna
Zakocham się, pokażę wszystkim
Zmienię się
Zasługujesz na to
można by sądzić, że całe to „dzieło” to jedna wielka parodia wyjątkowo pustego
modelu lansowanego przez media, gdzie tylko młodzi, piękni i szczupli mają
prawo do szczęścia. Niestety, gdyby to miała być piosenka z tak szczytnym
przesłaniem, Hyomin na pewno by o tym wspomniała w wywiadach i variety shows,
do których ją zaproszono. Niestety, zamiast tego członkini T-ARA opowiadała poruszające historie, jak to wiele przeszła, by
uzyskać takie „fajne ciało”, jakim się może teraz chwalić.
Poważnie? To jest przesłanie,
jakie managerowie Hyomin chcą przekazać pokoleniu nastolatek? Że jeśli jesteś
gruba, to nie masz prawda do miłości, szacunku i szczęścia? Zastanawiające
jest, kim są twórcy tego klipu, by decydować kto wart jest miłości, a kto nie.
Że ładny równa się godny szacunku, a kobiece ciała istnieją tylko po to, by
cieszyć męskie oczy, więc w związku z tym każda dziewczyna ma obowiązek tak je
wymodelować, by odpowiadało gustom facetów?
Oglądając klip, jakoś nie widać, by odchudzona Hyomin miała
dużo bardziej klawe życie, niż jej pulchny odpowiednik. Poza wyginaniem się i
strzelaniem min do kamery za dużo nie robi ciekawych rzeczy. Na tym tle wesołe
pląsanie z hula hop nie wygląda wcale tak źle. Przynajmniej tam nie trzeba
robić nic na pokaz.
[jeszcze fajniej się tak wyginać... lalala...]
Mając na uwadze wszystkie wymienione tu (i te nie wymienione)
teledyski, aż strach pomyśleć, co będzie następne i do czego to wszystko dąży.
Smutne w tym wszystkim jest to, że w całą tą pogoń za
szybkim zyskiem i politykę medialnego szumu zamieszane są dzieci lub w
najlepszym przypadku młodzież. Gdy owi młodzi ludzie podpisywali kontrakty z tą
czy inną agencją gwiazd, na pewno nie tak wyobrażali sobie moment swojego
debiutu… Wyginając się i tarzając po podłodze w samej bieliźnie i dziurawych
pończochach… Jeśli takie byłyby ich marzenia i sny, poszukali by szczęścia w
innej branży. Nie do końca muzycznej.
P.S. Nie, nie zapominałam o
Hyunie i jej
Red. Po prostu odmawiam
komentarza. Dla dobra wspólnego.