czwartek, 8 marca 2012

Co może Ci zrobić fascynacja Azją?

Po mrocznych i poważnych tematach czas na podratowanie mojej psychiki czymś lekkim, łatwym i przyjemnym. Żadnych źródeł, żadnych smutaskich wynurzeń, za to dużo radosnego klepania w klawiaturę i mniej radosnego uświadamiania sobie, jak bardzo jestem pokręcona. No, ale o tym za chwilę. Przejdźmy do tytułowego pytania:
 
Co może Ci zrobić fascynacja Azją?


Generalnie to samo, co fascynacja robi wszystkim, którzy oddają się jej zbyt namiętnie. Ogólna etykietka „świra”, utrata przyjaciół (ponieważ jedyne, o czym potrafisz rozmawiać, to czy w nowej fryzurze jest do twarzy GD, tudzież z zacięciem wyłuszczasz kwestię wyższości dram koreańskich nad japońskimi), do tego dochodzi totalny brak zainteresowania wszystkim, co nie jest związane z tematem (przez co cierpi Twoje życie naukowe/zawodowe) i na dokładkę, wciąż chodzisz niewyspany, bo zamiast spać, godzinami czytasz newsy o swoich ulubieńcach lub namiętnie oglądasz filmy i dramy.

A tak poważnie, ostatnio zdałam sobie sprawę z pewnych moich śmiesznych (lub mniej zabawnych) przyzwyczajeń, preferencji i zachowań, które zawdzięczam tylko i wyłącznie fascynacji Azją. Do czego prowadzi ciągłe zanurzenie w skośnookiej pop-kulturze? Poniżej lista przypadłości, na które cierpię. Też tak macie?

  1. Język (tylko tutaj będzie tak rozwlekle, nie przerażajcie się! ;)

Zaczęło się niewinnie. Szczenięciem będąc, moja starsza od dwa lata sąsiadka opowiedziała mi z wypiekami na twarzy, że widziała w telewizji suuuuper bajkę i też powinnam zobaczyć jeden odcinek. Zarażona jej entuzjazmem, grzecznie zasiadłam przed tv i… to był właśnie moment, kiedy zostałam stracona dla społeczeństwa. Jak nie trudno się domyślić, „suuuuper bajką” była „Sailor Moon”, którą swoją drogą kocham do dziś.

[ja w młodości ratowałam świat jako czarodziejka z Merkurego, a Wy?]

Już dawno straciłam rachubę ile obejrzałam tytułów wszelkiej maści anime, do tego od jakichś trzech lat wstąpiłam na krętą ścieżkę azjatyckich dram, więc chcąc nie chcą, człowiek czegoś tam się mimochodem nauczył. Mniej więcej w okresie, gdy odkryłam dramy, odbiło mi zupełnie i postanowiłam uczyć się japońskiego na własną rękę. Gdy jeszcze zaświtał mi w głowie szatański plan, by udać się do Japonii na wolontariat, moja motywacja sięgnęła zenitu i w sumie sporo się nauczyłam. Mój mizerny japoński wyratował nas nawet kilka razy z opresji. 

Ten wywód nie miał na celu pochwalenia się, jaka jestem sprytna, a raczej miał wyjaśnić, skąd mi się wzięło, to, na co cierpię, czyli ciągłe i uparte ciśnięcie się na usta japońskich słówek i zwrotów. Gdy wchodzę do domu, zawsze mówię w duchu (albo na głos, jak nikogo nie ma) tadaima!, gdy siadam do posiłku, zawsze mam ochotę powiedzieć itadakimasu!, zamiast prozaicznego „sorry”, zdecydowanie w moim słowniku wygrywa gome, a zamiast „dziękuję” w 9 na10 przypadów jest to arigatō. A już najbardziej nie mogę pozbyć się nawyku potakiwania hai, hai (to mi się niestety przy ludziach też zdarza -_-`). Gdy przyplątały się do mnie koreańskie dramy i co gorsza, zyskałam sporo koreańskich znajomych, sytuacja stała się jeszcze gorsza! W zależności do tego, co aktualnie oglądam, mój azjatycki słownik w głowie przełącza się z japońskiego na koreański i z powrotem. 

Jak pisałam, jestem generalnie światła tego, że wrzucanie do konwersacji z gajdzinami (w tym przypadku, z ludźmi nie w temacie, czyli niemal z wszystkimi, o życie!) japońskich i koreańskich słów, będzie wyglądało co najmniej głupkowato. Nikt i tak nie zrozumie, co masz na myśli, do tego pomyślą sobie, że się popisujesz. By przeciwdziałać utracie przyjaciół i nie odstraszać od siebie nowo poznanych ludzi, trzeba trzymać się w ryzach. Szczęście, jeśli ma się cudowną siostrę, która dzieli z tobą zainteresowania (pozdrowienia, siostrunia! <3) i można sobie poarigatować i wspólnie popiszczeć kawaii, desu-ne?! tudzież rodziców, którzy rozumieją twoje szaleństwa (buziaczki! :*). 

  1. Jedzenie
[Gu Jun Pyo, dziękuję Ci uprzejmie za rozszerzenie moich kulinarnych horyzontów! Lee Min Ho w "Boys Before Flowers"]

Czego jeszcze można nauczyć się z dram, oprócz słówek i poszanowania dla obcych kultur? A tego, że makaron z zupek instant można jeść na sucho! Dzięki ci, o kolorowy świecie azjatyckich seriali! Dzięki tobie walka o zachowanie zdrowego jadłospisu stała się jeszcze bardziej heroiczna!

  1. Nieposiadanie bladego pojęcia, co jest trendy u nas

Powyższe stwierdzenie w stosunku do mojej skromnej osoby jest tak prawdziwe, że aż absurdalne. Znajomi nie mogą się nadziwić mojej ignorancji dotyczącej aktualnej zachodniej muzyki i filmów. Całe szczęście, że mam niespaczoną współlokatorkę, która od czasu do czasu doedukuje mnie jakimś zachodnim filmem, bo sama, z własnej inicjatywy, już sama nie wiem, kiedy ostatni raz oglądałam jakiś amerykański/europejski film. Pewnie nie ma czym się chwalić, ale znajomy jakiś miesiąc temu z oniemieniem uświadomił mnie, kim jest Adele. Ale nie wiem, czy byłabym w stanie rozpoznać choćby jedną jej piosenkę.
Uroki nieposiadania telewizora i niesłuchania radia.

  1. Zmiana gustu i miłość do słodkich rzeczy
 
To, co kiedyś wydawało mi się żenujące i przesłodzone do zemdlenia, teraz wywołuje we mnie piski zachwytu. Musicie zrozumieć, jestem dzieckiem, które cały swój okres burzy i naporu przeszło z Metallicą, Linkin Park, HIMem, System of a Down itp. na ustach (ano, lubi się podśpiewywać). Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że będę biegać po mieście z komórką w futerale z wyszytą na nim super kawaii truskawką i pstrykać zdjęcia aparatem zaopatrzonym w maleńką przywieszkę-maskotkę Hello Kitty, a na koniec wypatrywać oczy, po raz setny oglądając któryś z synchronicznych, boy bandowych tańcy do popowej łupanki, w dosadnych słowach wyraziłabym zapewne swoje powątpiewanie.

[moja ultra kawaii truskaweczka, zrobiona przez moją siostrę! Cudna, nie? ^^
Futerał w całej krasie tutaj]

A fakt jest niezaprzeczalny, obecnie kocham wszystko co jest urocze i słodkie, a co więcej, uznałam, że sięgnęłam dna, zakochując się w japońskiej dramie Kimi wa petto. Matsumoto Jun jest tam taaaaaaki słodki! Kawaii desu-ne? Powiedzcie sami, czy chłopak, który udaje psa, dla normalnych ludzi nie powinien być żenujący? No, powiedzcie…

  1. Skośnookie sny

To jest akurat jeden z najlepszych aspektów azjatyckiej fascynacji. Czasem skośnoocy chłopcy przenikają do moich snów i zazwyczaj są to sny bardziej niż miłe… Bez nieodpowiednich skojarzeń! Toż to nie znacie azjatyckich standardów? Żadnych scen, nu, nu! Moja rodzina doskonale wie, że moje sny należą do gatunku super-duper sience-fiction, wielowątkowych i wielopłaszczyznowych, śniących się całą noc projekcji, więc pole do popisu jest duże. Ze sław śnił mi się już Yuhno (od tego czasu zdecydowanie bardziej go polubiłam!), Jang Geun Suk (ano! ^^) i Lee Min Ho (oj, ale to był sen…)! Cały czas czekam na Kang Ji Hwana i Kang Dong Wona, ale na razie chłopaki coś wstydliwe są… Hm.

  1. Zmiana stylu ubierania się

Świadomie albo i mniej, jakoś tak mi się porobiło, że gdy idę do sklepu, szukam na wieszakach czegoś „azjatycko” uroczego i kobiecego. Mimo woli człowiek też zainspiruje się jakąś podpatrzoną w dramie stylizacją i skomponuje coś z ciuchów w szafie, czego wcześniej by nie połączył. Właśnie dzięki azjatyckiej kulturze zawdzięczam woltę ku stylowi „casual mix” (można sobie looknąć tutaj, o czym mowa) i w mojej garderobie królują obecnie tuniki, getry, loose socks (czyli poczciwe, wełniane ocieplacze) i tenisówko-podobne buty. Plus, od czasu do czasu, kawaii dodatki ^^

  1. Niewyspanie

Pisałam już o tym tysiące razy. Jeśli człowiek chce się oddawać swoim zboczeniom, a przy tym ma jeszcze jakieś (choćby szczątkowe) poczucie obowiązku i życie zawodowe lub naukowe, musi chodzić wiecznie niewyspany. Najgorsze, co stworzyła pop-kultura, to niesamowicie wciągające dramy, których odcinki kończą się w najciekawszym miejscu z możliwych! Ile to razy po raz kolejny mówiłam sobie z całą mocą, że to już NAPRAWDĘ ostatni odcinek…

  1. Wysysanie internetu

Nie oszukujmy się – bez internetu nasze zainteresowania umarłyby śmiercią naturalną. Skąd niby mielibyśmy brać nasze ukochane seriale, filmy i muzykę? Ilość koreańskich/japońskich produkcji pokazywany w polskiej tv wywołuje u mnie tylko cyniczny uśmieszek. Jeśli ktoś lubi hong-kongskie łupanki, to mógłby się wyżyć, ale ja, niestety, nad rozbryzgi krwi i dźwięki stukających o posadzkę wybitych zębów przedkładam fabułę. 

Tak więc wybór jest prosty: piracisz – masz, nie piracisz – płaczesz w poduszkę z żalu i tęsknoty za rajem utraconym. Też boli mnie serce, że nie mam jak wesprzeć moich ulubionych twórców, ale czy to nasza wina, że jesteśmy tak zaniedbywani przez skośnookich braci? Każdy musi radzić sobie, jak może. Mam nadzieję, że panowie od ACTA itp. nie zamkną bloga (i mnie przy okazji) za powyższe wyznanie… Scheisse…

  1. Niemożność zmuszenia się do obejrzenia filmu z nieciekawymi aktorami
[takie coś, to ja rozumiem! "Flower boy ramyun shop"]

Ano, śmiałam się kiedyś z mojej babci, że nie chce oglądać nawet dobrych filmów, jeśli aktorzy jej się nie podobają, a teraz sama tak mam. No, ale przynajmniej porozumienie międzypokoleniowe stało się faktem.

  1. Daleko idące zmiany planów życiowych

Zwłaszcza moja mama nie jest zachwycona tym ostatnim punktem, ale co zrobić. Świat mnie przyzywa. Oglądanie filmów, czytanie książek… Wszystko to jest bardzo wciągające i kształcące (oj, rymem się zajechało), ale nie ma nawet porównania z doświadczeniem tego na własnej skórze. Mój pierwszy krok na japońskiej ziemi, pierwsza własnopalcznie zrobiona dziura w papierowej ścianie, usłyszenie jazgotu cykad… Tego nie da się opisać słowami. Coś jak nieustanne bycie na „haju”, bez choćby oglądania podejrzanych substancji. Obawiam się, że ten podróżniczy narkotyk jest bardziej uzależniający, niż amfetamina. Czy co to tam silnie uzależnia. Tak czy owak, nie ma już dla mnie odwrotu. Chrońcie się, póki czas!
I na koniec, wszystkiego naj, dziewczęta, z okazji naszego święta!

P.S. A co się może człowiekowi porobić, jeśli na ten zew podróży odpowie? Do przeczytania TUTAJ

56 komentarzy:

  1. aż chciałoby się zaśpiewać 'mam tak samo, jak Ty'!! ponadto uwielbiam Twojego bloga. Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Tak, TAK!!!!

    W sumie jakbyś siedziała u mnie w głowie. Gdybym nie miała dwóch koleżanek które sprowadziłam na właściwą drogę i Was w sieci, to chyba bym się udusiła nie mogąc tych emocji gdziekolwiek spożytkować.
    To jest podsumowanie mojego obecnego życia właściwie w 80%. Poza tym, że do Japonii, Korei sie nie wybieram, ciągle sie zarzekam ale już raz z miłości pojechałam do pięknego kraju i jakoś mi przeszło robić tak szalone rzeczy z powodu fascynacji jakąś kulturą. Chyba że na wycieczkę, to tak, ale nic poza tym ...
    Moja azjatycka przygoda trwa krótko. Ale oczywiście jest niezwykle nasilona

    Miałam różne dziwne hobby w swoim życiu, zawsze się bardzo angażowałam, ale nic absolutnie nic mnie nie odcięło od rzeczywistości tak skutecznie jak zrobiła to Azja. Nie żebym się martwiła z tego powodu, stwierdzam fakt :)

    I największą tragedią obecnie by było jakby mnie wyrzucono z tego raju, na skutek Acta czy czegoś innego. Najbardziej się boję o mój dysk na którym mam zgromadzoną dość sporą kolekcje produkcji wszelkiej maści. Mam traumę, nie wierzę nawet w chomika że nie pójdzie kiedyś z dymem i chomikuje ale na własnych nośnikach.


    A do tej listy mogę tylko jeszcze dodać:

    Stan zakochania niepozwalający normalnie funkcjonować Jesteś jak na haju, unosi Cię miłość do nowej postaci, a tuuuu klapa z kim się podzielisz tą szczęśliwą wiadomością...
    Kto zrozumie że posiadasz harem i Twoje skakanie z kwiatka na kwiatek jest normalne?
    Że euforia choć nie pozwala Ci normalnie funkcjonować tak naprawdę sprawia że świat jest piękny i kolorowy. I w przewrotny sposób daje motywację do działania.

    Zaczynasz inaczej postrzegać swoje kontakty z ludźmi

    Wkraczasz na nowe obszary, ucząc się od Azjatów nowych technik relacji społecznych. Szybciej i jaśniej komunikujesz swoje potrzeby, jesteś jakby uczuciowo w pewne sfery bardziej zaangażowany, zaczynasz widzieć więcej, rozumieć więcej.


    Totalna tolerancja wszystkiego co jest kolorowe i niestandardowe

    Poczynając od wyglądu, sposobu ubierania, a kończąc na zachowaniu.

    I można by jeszcze tak długo.

    I wiecie co? Najbardziej się cieszę że coś mnie olśniło i weszłam do tego cudownego świata któremu na imię Azja :)

    P.S walerianka widzisz udzieliło mi się radosne klepanie w klawiaturę, ale nie można przejść obojętnie obok tego artykułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zupełnie zapomniałam ująć tego ostatniego punktu! Zdecydowanie tak! Wszystkiemu co kolorowe, niestandardowe, oryginalne i fikuśne mówimy TAK! :D
      Dlatego tak lubię teledyski BIGBANG i 2EN1 :)

      Usuń
  3. widzę, że nie wyrwę się z panującego tu radosnego trendu i również napiszę, że czuję jakbym czytała o samej sobie :) Mam wszystkie wyżej wymienione symptomy i w sumie jest nawet gorzej, bo zdarza mi się wtrącać do rozmowy z nowo poznanymi osobami jakieś wątki koreańsko-urocze (ale staram się powstrzymywać, wierzcie mi, naprawdę to robię)
    Do tego udało mi się nawet połączyć przyjemne z pożytecznym - z racji mojego kierunku studiów i szerokich możliwości jakie on daje, przemyciłam swoje zainteresowania do tematu pracy magisterskiej i piszę o różnicach kulturowych pomiędzy Polską, Japonią i Koreą :D

    Boże, może ja mam już jakąś obsesję?!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też chciałam przemycić element koreański do mojej pracy, ale się nie udało ;( Dlatego, zamiast pisać moją pracę, piszę tutaj post za postem ;p

      Musicie mnie wygnać do roboty!

      Usuń
  4. hahahah koleżanko mojej duszy! skąd wiedziałaś? Wszystkie objawy obecne plus tak jak Martan odurzający stan zakochania i znikąd zrozumienia :( oczywiście poza wybranymi :)

    Jeszcze dzisiaj pamiętam jak wracałam z liceum ile sił w płucach i nogach po to aby zdążyć na kolejny odcinek Czarodziejki z Księżyca ( moja pierwsza anime) nic,absolutnie nic nie było w stanie mnie powstrzymać.

    Sny.....ach do dziś mam rumieńce jak przypomnę sobie mój sen z Lee Min Hoo- mój mężuś :P

    Ja na szczęście mogę trochę mojej pary upuścić wytwarzając radosne rękodzieło,i tak dzięki temu mam wyszywane obrazki z ulubioną postacią z mangi( oczywiście Yaoi :P ) rysunków w brud, szalone rękawiczki są w planie no i nie ma litości, ten cudny pokrowiec też będę miała. Wybacz ale jest taki słodki że muszę go zrobić :) :) :)

    I na koniec należy dodać że my wcale nie mamy obsesji...a to że nie potrafimy myśleć o niczym innym,pisać o niczym innym i nie podoba nam się nic innego ZUPEŁNIE o niczym nie świadczy.:P Arigato za możliwość radosnego słowotoku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochane dziewczęta! Dziękuję serdecznie za okazywane zrozumienie i super podoba mi się twierdzenie Anulaka, że wszystkie wyżej wymienione dolegliwości o NICZYM nie świadczą :D Tej wersji się trzymajmy! ^^ Jak to fajnie choćby w sieci znaleźć ludzi, którzy Cię rozumieją! Dziękuję jeszcze raz za słowa wsparacia! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. anulak ma rację nie warto się zagłębiać na co wskazują te objawy. Wyjątkowo z tej "choroby" trzeba czerpać najwięcej jak się da :D

    Gratuluje Cleo. przebicia się z tematem.:D Jeśli cały czas oglądasz filmy to- zbierasz materiały, jeśli słuchasz muzyki , czytasz w sieci o Azjatach - to zbierasz materiały, echhh cudowne to jest i niczego nikomu nie trzeba udowadniać. Cudownie!!!

    Walerianka, jak musisz to pisz i znikaj w czeluściach pracy, ale bez Twoich wpisów, przynajmniej dodawanych od czasu do czasu, będzie nam smutno... :(((

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja dlatego oglądam dramy i filmy z angielskimi napisami, bo przynajmniej mam wymówkę, że to nie dla przyjemności a ku wyższym celom :D

    a fakt faktem, że mi to znacząco na poziom słownictwa wpłynęło!

    a co do mojej pracy... Pewnie będę musiała przystopować z postem raz na dzień, ale nie ma takiej opcji, bym zniknęła zupełnie! :D
    Za bardzo lubię was i klepanie w klawiaturę! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. 2alerianka Hahhaa - nauka angielskiego to też jedna z moich wymówek (szczególnie tłumaczenie tekstów i napisów do seriali)

    @Martan - dzięki, wyobraź sobie jeszcze, że Promotor był bardzo do niej pozytywnie nastawiony, fakt, że musiałam to jakoś ugryźć, więc będą różnice w biznesie, ale to nie zmienia faktu, że dużo czytam i oglądam na ten temat:)

    OdpowiedzUsuń
  9. fajny artykuł - fakt faktem że coś w tym jest
    poza tym cieszę się że moje prace mogą komuś służyć za natchnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak sama siebie widziała. U mnie obsesja na punkcie Azji jest tak nasilona, że czasem kompletnie nie wiem, co się dzieje, co w naszych kinach leci [ no chyba, że to jakaś azjatycka produkcja, ale to jest naprawdę rzadkie u nas niestety], ani nie znam tego co w radiu leci[ Adele to akurat kojarzę, bo siostra namiętnie słucha], w ogóle radia słucham jedynie w autobusie, jak do szkoły jadę. A ostatni amerykański film jaki oglądałam, to chyba Kevin sam w domu, jak leciał na Boże Narodzenie [ tak z tradycji]^^
    Za to co się dzieje w Azjatyckim światku mogę recytować z pamięcixD
    Na szczęście znajomi rozumieją moją obsesję i to, że muszę czasem komuś pogadać o tym. Ale są wśród nich i osoby, które się tym interesują, więc wtedy to już w ogóle prawie nie schodzimy na inne tematy.
    Ale nawet jeśli już mam tę obsesję, to przynajmniej mam jakieś zainteresowanie, które wychodzi więcej poza chlanie na dyskotekach, jak u większości moich znajomych.
    Oh, skąd ja to znam, że mówię sobie, że jeszcze tylko jeden odcinek, a w efekcie oglądam jeszcze kilka, idę spać w środku nocy, a potem chodzę taka przychlaśnięta cały dzieńxD

    OdpowiedzUsuń
  11. Hahaha, fani Azjatyckiej kultury łączmy się ! Jesteśmy jednym organizmem :) Mam identyczne objawy/zachowania, nawet tak samo jak autorka wychowałam się na System of a down, Linkin park i innych Iron Maiden XD Wręcz gardziłam popem ( oczywiście tym zachodnim , bo np popowych endingów/openingów z anime nie czepiałam się:D ) a teraz ?!?!? Nie poznaję się ^^ Jakby mi ktoś powiedział(jeszcze w ostatnie lato xd), że będę szalała za tańczącym układ Azjatą z boysbandu, latającego w różowych gatkach to bym go wyśmiała (już duuuużo wcześniej interesowałam się Japonią itp jednak nie przekładało się to na zainteresowanie płcią przeciwną z tamtych stron świata ^^) nie mówiąc o tym, że będę się śliniła na widok każdej uroczej minki jakiegoś ulzzanga XD

    Punkt o niewyspaniu mną wstrząsnął... zdałam sobie sprawę dopiero teraz jak mało śpię! :D Jestem straszliwym śpiochem a od odkrycia anime jakoś zaczęłam się nie wysypiać :D Ale to jeszcze nie było szaleństwo, potrafiłam oglądać anime maks do pierwszej/drugiej w nocy... po tegorocznych feriach zimowych (czyt. odkrycie k-popu xd) nigdy w życiu nie zdarzało mi się chodzić tak często spać o tak nieprawdopodobnych godzinach ( potrafię trzy razy w tygodniu położyć się o 5 nad ranem spać (wstaję do szkoły o 6 Xdd), podczas gdy wcześniej nie siedziałam nigdy do 4... naprawdę... nawet w sylwestra wymiękałam w pół do trzeciej, lub coś koło tego xd

    Również moje plany życiowe bardzo się zmieniły, po oszalaniu na punkcie Death Note i innych anime (to było jużjakieś 5 lat temu, a mam dopiero 15 lat xd) postanowiłam twardo że moja przyszłość jest w Japonii, to co mnie niezmiernie dziwi, to to, że tak długo przy tym wytrwałam (przy czym ostatnio jeszcze się to pogłębiło), ponieważ moje zainteresowania szybko się kończą i jeszcze szybciej znajduję sobie nowe ^^

    Ach i jeszcze jedno... czytając post koleżanki wyżej, że słucha tylko radia w autobusie... haha u mnie to właśnie podczas jazdy najmniej kontaktuję poprzez nadgorliwe słuchanie muzyki w słuchawkach, przez co nie powiem... jestem ostatnio głucha (no przepraszam jak się 5h dziennie spędza w słuchawkach w uszach z muzyką na full, to nie mam kogo za to obwiniać jak azjatyckich producentów muzycznych i siebie samą, że dałam się w tą muzykę wciągnąć :D

    Dobra, kończę ten swój nudny wywód:D
    Buziaki:*
    Kocham twój blog:3

    OdpowiedzUsuń
  12. Taaaa, ja też mam romans z Azją ale Sesja nie może tego związku zaakceptować:(

    OdpowiedzUsuń
  13. Kobieto ja Cię KOCHAM !
    Jestem taka sama i uwielbiam twój blog !
    Muszę cię kiedyś poznać ^^
    *--*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omo! Co za deklaracja uczuć! :D
      moje łase na komplementy ego i ja czujemy się połechtani, ale nim nasz związek zabrnie dalej, chciałam tylko uprzedzić, że ja naprawdę naprawdę lubię panów!
      tak więc w celach wszystkich innych poza romantycznymi, możesz zawsze do mnie skrobnąć :)
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
    2. To wyznanie było na polu znajomości na temat Azji ^^
      Kocham Cię pod względem twojej wiedzy, znajomości kultury Azjatyckiej i poglądów ;)

      Usuń
  14. Hej,
    tak słowem wstępu bardzo fajny blog...szczerze dawno już takiego dobrego nie czytałam ;)

    Widzę, że niestety większość z nas ma takie symptomy...
    1. Mój początek z Azją był bardzo podobny..."Czarodziejka z Księżyca", to było coś..i szczerze moją ulubioną też była Czarodziejka z Merkurego...hm...czy dlatego podświadomie zostałam naukowcem ;)
    2.Jeśli chodzi o jedzenie to faktycznie uzależnia, szczególnie jak ktoś lubi ostre dania...ja jestem uzależniona od kimchi :)
    3. Także od kilku lat nie mam zielonego pojęcia co jest na topie na świecie. Podejrzewam, że w obecnej chwili jakbym poszła sobie gdzieś potańcować to podpierała bym ściany, dopiero jakby puścili jakieś utwory naszych ukochanych k-popowych wykonawców to pierwsza uderzyłabym na parkiet (ale to chyba tylko marzenie). Jeśli chodzi o kino i TV, to dla mnie praktycznie nie istnieje...skończyłam chyba gdzieś na 1 sezonie "Prison Break" i dalej już nie wiem co się w świecie dzieje.
    4.Jeśli chodzi o zmianę stylu ubierania się, to w obecnej chwili przeżywam kryzys "wieku starszego", więc po prostu próbuję się odmłodzić ;) Na tapecie w szczególności są urocze koszulki i bluzy z wielkimi króliczkami, pandami, misiami oraz oczywiście każda z nich musi koniecznie posiadać duży kaptur z jakimiś uszami (bez tego nie przejdzie ;)).
    5. Sprawy zawodowo/prywatne zeszły na dalszy plan ;) Każdą wolną chwilę w pracy spędzam na czytaniu nowości itp z krajów azjatyckich (dobrze, że szefostwo nie widzi ;)). A jak mi już net siądzie w pracy to gapię się w pulpit mojego monitora, na której lśnią chłopcy z SHINee...na szczęście mam bardzo wyrozumiałych kolegów, którzy przymykają na to oko i pomijają to milczeniem czasami tylko zadając pytanie "A tym razem kto to?" (jak wiadomo lśniący chłopcy mieli wiele sesyjnych wcieleń ;)).

    Tak więc podsumowując mój krótki wywód...ktoś kto raz już w to wsiąknie, to po prostu ma już pozamiatane ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem biedna bo nie mam neta :/
    Dlatego niewyspanie nie wchodzi w grę :P
    Ale za to mam nadal jazdę i baaardzo bym chciała widzieć wszystko jak dawniej w gimnazjumje - jak tu teraz na studiach będę szjbować na necie!!
    Moda mi się podoba ale ja mam mieszane ciuchy i średnio się coś da stworzyć :P
    I raczej też w takich k-stylizacjach kiepsko wyglądam bo nie mam za grosz figury, która pasuje do luźnych bluzeczek i swetrów i tunik w ich wizji :P
    A co do muzy ja nadal expię w metalu i rocku oraz w popie, dance, Ale ogółem z wyglądu się nie zdradzam czego aktualnie słucham.
    Np: w Poznaniu ubrałam się jak metal (a mam buzię jak dziecko/lalka ect) i jakiś chłopak popatrzył się najpierw na moją buźkę a potem jak zjechał w dół to zrobił taką przerażoną minę że musiałam odejść żeby nie parsknąć śmiechem 8D = uwielbiam to jak ludzie nie potrafią skojarzyć mnie z moim wyglądem i myślą nie wiadomo co z pewnością :).
    Co do Kawaii to raczej się niby zachwycam ale mam słaby pociąg konsumpcyjny :P Najbardziej mnie zachwycają Japońskie i Koreańskie panie, które bym chciała aż wszamać - jakbym była panem to poparłabym wielożeństwo - tyle laseczek pięknych i jak tu wybrać? Eh mi panowie się nie śnią ani trochę chyba że ci co mnie prześladowali że mi coś chcą zrobić - panowie to zuoo! I ich wygląd nie robi na mnie wrażenia dlatego nie paczę się za nimi na ulicy. W filmie to tak bo trzeba zwrócić na coś uwagę ale też jak aktor jest brzydki to co mi to tam jak go milion innych kobiet uwielbia?
    Eh Ja TV nie mam radia nie słucham i siski* mnie uświadamiają co w życiu jest aktualnie modne w świecie muzyki - i też dziewczyny prowadzące blogi o modzie ^.^
    Taak to jaaa nic nieee wiem :P
    Haha ja też: Arigatuję, Oyasuminasuję, i inne takie.
    Hmm znajomi to już mnie mają za stukniętą jak powiedziałam po roku zainteresowania Azją że chce na studia filologiczne z jakimś z tych języków. A niewiele opowiadałam i wydawało im się to dziwne że nie oglądam i nie czytam Mangi i Anime. U mnie nie wolno w domu od zawsze tego czynić i jakoś wcale mnie nie ciągnęło (czego oczy nie wiedza tego sercu nie żal) Jakbym sobie pooglądała i zostałoby to odkryte to bym musiała i tak przestać i wyschłabym z żalu :p. W pdst takie jak sailorki, jakaś bajka o księżniczce, o śwince spoko bo akurat taty nie było. I jak byłam gdzieś 1/2 gim był emitowany w PL serialowy Kopciuszek!! To było piękne ^.^ Ale też jakoś przestali puszczać czy coś :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Honto ni... mam tak samo! :D Bycie otaku sprawiło, że moje życie wywróciło się do góry nogami. Niestety i stety , po jakimś czasie doszła również miłość do całej skośnookiej Azji, co z czasem spowodowało, że moje hobby zaczęło się ujawniać w szkole ( ano pisanie po zeszytach roznych slowek po japonsku i koreansku, a czasem nawet po chinsku, a niektóre z nich wyglądały jak galeria mangi O.o) Na nieszczęście wszyscy moi znajomi wiedzą o moim zamiłowaniu. Czemu na nieszczęście? A bo... nie rozumieją moich uczuć i uważają je za śmieszne. :( Gdyby nie internet, gniłabym w domu, myśląc fanatycznie i psychopatycznie o tym, jakby tu komuś wkraść się do domu, i pooglądać trochu dram z jego kompa, ze strony internetowej. Dobrze, że istnieją jeszcze osoby, podzielające moje hobby i mój styl życia.

    Arigato za przeczytanie tego postu. ( Jeśli to zrobiłaś :D) :) A tak wgl to fajny blog. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywscie, ze przeczytalam! Z lekkim poslizgiem spowodowanym czynnikami podrozniczymi, ale zawsze czytam wszystkie komentarze i jest mi niezmiernie milo, gdy widze, ze komus podoba sie, co tutaj plodze :)

      Pozdrawiam serdecznie :*

      Usuń
  17. Boże ja mam to samo. Też sama się uczę japońskiego, zaczęło się od naszej ukochanej sailor moon:) No cóż to był początek wielkiego boom. Chyba każdy ma tak samo. No a później Korea, dramy. Zapomnieliśmy o świecie zachodu, owej muzyce i filmach. Jak jadę często do mojej siostry to zawsze dowiaduję się co nowego w rzeczywistym świecie słychać. Ja przerobiłam totalnie się na azjatycki styl, nie opalam się oczywiście ubiór, muza język. podoba nam sie wszystko kawaii a teraz jeszcze komórka z hello kitty wmożna mieć, kawaii...arigotou za post bo to prawda przeogromna:)

    OdpowiedzUsuń
  18. 1.Tadaima..
    2.Ludzie silący się na bycie kawaii i arigatowanie, nie znając języka itd są wyjątkowo irytujący dla ludzi studiujących japonistykę ^^

    pozdro

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja doczepię się jedynie do piracenia muzyki.Przeca da się kupić płyty i je sprowadzić ;) Sama w miarę możliwości to czynię i potem pękam z dumy kiedy oglądam te cacka w domu ;)


    Z całą resztą się zgodzę ;) A z poprzednich wypowiedzi widzę,że jest nas więcej - tych,którym Azja zawróciła w głowie ;)

    Sama ostatnio zaczynam kombinować jakby tu pojechać do Azji XD kkkk No ale na razie nie mam możliwości finansowych na takie szarże więc muszę spasować ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam dkładnie tak samo jak ty, najgorzej jak powiem coś do kogoś po korańsku, japońsku, albo co gorsza po chińsku -_-
    Ja osobiście wybieram się nas studia związane z Azją, może mnie gdzieś wyślą na praktyki, czy coś... ^_^

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten syndrom powinien mieć jakąś nazwę, bo większa część osób zainteresowanych Azją przejawia podobne objawy :D
    Co do mnie zadziwia mnie fakt, że podobnie jak Ty w wieku młodzieńczym zasłuchiwałam się w np. Linkin Park, SOD też się pojawiał. Byłam zdecydowaną antyfanką wszystkiego co może z popem być związane, wzgarda i nic poza tym :P Nawet w wieku dziecięcym faza na zespoły typu Backstreet Boys jakoś mnie ominęła. Nie mam pojęcia jakim cudem stałam się fanką kpopu, tych wszystkich boysbandów. Zaskakuje mnie to nieustannie :D
    Ale gdzieś, kiedyś słyszałam, że nasz gust zmienia się przeciętnie co siedem lat, więc dla moich bliskich jest iskierka nadziei, że za jakieś pięć mój stan może się poprawić :P Choć z drugiej strony boję się myśleć co wtedy mogłoby przyciągnąć moją uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kurczę...wchodzę na Twojego bloga,otwieram temat "Co może Ci zrobić fascynacja Azją?" i co widzę?!- Odzwierciedlenie mojego życia (O.O) Tak się cieszę,że nie tylko ja muszę się borykać z tymi wszystkimi przypadłościami,które do mnie przylgnęły od chwili,kiedy to zainteresowałam się Azją! (^o^)
    Dodatkowo chciałabym się "poskarżyć","wyżalić",ponieważ mam jeszcze jeden problem związany z zachowaniem,które to zapożyczyłam nieświadomie od Azjatów. Otóż chodzi o kłanianie się (^_^")Kiedy idąc szkolnym korytarzem widzę jakiegoś nauczyciela,chcąc nie chcąc,kłaniam mu się. Robię to nie świadomie,a zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłam,dopiero słysząc jakieś chichoty ze strony koleżanek lub-co mnie jeszcze bardziej stresuje-zupełnie obcych ludzi,których wcześniej nawet na oczy nie widziałam.
    Czasami,kiedy mijam nauczyciela,a jest koło mnie moja koleżanka,która akurat wie co mi "dolega",powstrzymuje mnie.Odnośnie japońskich i koreańskich słówek oraz zwrotów,to mam naprawdę wielki problem,z którym staram się walczyć.
    Kiedyś napisałam całą kartkówkę z angielskiego po japońsku i musiałam pisać poprawkę (T.T) Chociaż przyznam,że mina nauczycielki była bezcenna,a śmiech klasy bardzo zaraźliwy ;D
    W piątej klasie na lekcji niemieckiego,nauczycielka kazała mi przetłumaczyć jakiś tekst z polskiego na niemiecki.I co ja oczywiście zrobiłam?! Poprzeplatałam słówka japońskie z niemieckimi,z czego to oczywiście większość niemieckich była źle wypowiedziana ;P
    Ale najlepsze było to,że nauczycielka też uczyła się japońskiego,więc nie potraktowała mnie aż tak źle :)
    Mimo tych wszystkich przypadków,cieszę się,że interesuję się Azją,i że w ogóle się czymś interesuję,bo zapewne większość dziewczyn w moim wieku nie ma żadnych zainteresowań. Na szczęście mam moją ukochaną siostrę,która podziela moją pasję i z którą mogę sobie pogadać w nocy o północy o czymkolwiek związanym z Japonią lub Koreą. Zdarza się,że kłócimy się po japońsku,żeby rodzice nie wiedzieli o czym mówimy,ale najważniejsze,że osoba,której chcesz dokuczyć wie,co masz na myśli,prawda? ;)

    ~~ MIDORI

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak, opisałaś wszystkie moje zachowania :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Aż przeczytałam dwa razy ten wpis! :D
    Świetny!

    OdpowiedzUsuń
  25. Mam 13 lat. Ostatnio zupełnie przez przypadek znalazłam twojego bloga i strasznie mi się spodobały twoje artykuły. Koreańską muzyką zainteresowałam się dzięki siostrze, która nie była za bardzo zadowolona, że ją naśladuję, ale na szczęście wybrała Jrock zostawiając mnie w spokoju. Jakieś 3 lata temu słuchałam tajwańskich piosenek później były koreańskie i japońskie. Pierwszą dramę obejrzałam ok. 2 lat temu. Mimo, że nie minęło jeszcze dużo czasu od tego gdy Korea i Japonia stały się moją fascynacją to już mam te objawy, o których pisałaś. Niestety to ostatnie dla mnie jest jeszcze niemożliwe jednak marzę o podróżach (nie tylko po Azji). Z niewysypianiem się też u mnie nie jest źle, bo jestem kontrolowana przez rodziców, a poza tym nauka w gimnazjum to według mnie najgorszy czas w życiu nastolatka. Dramy oglądam tylko w ferie zimowe i wakacje :( ale muszę jakoś to przeżyć. Chciałabym studiować na filologii koreańskiej więc już muszę się przyzwyczajać do kucia, bo wiem, że w Polsce na razie jest trudno się dostać na takie studia. Moim pocieszeniem na dziś jest to, że już maj więc zostały mi 2 miesiące i będę mogła spędzać noce na oglądaniu dramek. Twój blog jest super. Dzięki za wszystkie informacje o Korei i Kpop'ie. :)

    OdpowiedzUsuń
  26. jakbym czytała o sobie... po prostu Wariatka! :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Mam 14 lat. Moja pierwsza przygoda z Azją to oglądane do dziś Naruto. Mam praktycznie wszystkie objawy. :)) Sama nie wiem kiedy zaczynam gadać o skośnookich panach, kimchi czy ramen.(Moja rodzina i przyjaciele mają mnie czasami dość). Moim marzeniem jest wyjechanie do Japonii na stałe i założenie tam rodziny. Też ucze sie Japońskiego na własną ręke. Pierwszą dramę obejrzałam chyba 2 lata temu (Playful Kiss) ale anime dużo wcześniej. Twój blog jest świetny . :)) Arigatō !

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie mam zielonego pojęcia jak tu trafiłam :D Po pierwszym zdaniu stwierdziłam normalny blog ale czytając kolejne punkty mój uśmiech rozszerzał się coraz bardziej ;D Szczególnie Słowo Linkin Park mnie rozbawiło, zespół który wielbię od podstawówki. Ten szał dopada ludzi o podobnych zainteresowaniach XD Przechodziłam przez to samo [punkt po punkcie ] przez dwa lata nie miałam pojęcia co się w naszym kraju działo nawet na tv koreańskie wpadłam odkryłam arirang w domu. Emocje opadły dopiero rok temu jak zaczęłam studia, stwierdziłam że mądrzeje! ale nie to nie przechodzi, zaczęły się wakacje i z nudów nadrabiam cały rok 2/3 dramy na tydzień pochłaniam tak się stęskniłam . Jedno wiem dostałam takiego kopa do studiowania żeby coś osiągnąć właśnie dzięki temu fanatyzmowi nie jest tak źle jak się wydaje :D
    Myślę że zagnieżdżę się tutaj na dłużej ;D

    OdpowiedzUsuń
  29. kochana.... dzisiaj tu trafiłam i własnie skończyłam post o zagrożeniach i jakbym czytałam sobie ... no może nie w 100proc bo ja dopiero zaczynam... mając lat 20i kilka kochałam Czarodziajkę a mając lat 34 obejrzalam wszystkie odcinki jeszcze raz (a w miedzyczasie kochałam Hero,przyczajony tygrys... itd)
    tak tak, mam lat 35 i jestem calkiem normalna (powiedzmy, hmmm może z pozoru haha) przy pierwszym poznaniu ale potem to już czyste szaleństwo ... też kocham rockowe/metalowe granie (jeszcze?) chociaż od 2mies prawie non stop lecą mi w uszach kawałki z dram!!! Almost Paradise słuchałam 240 razy w ciagu pierwszego tygodnia potem mi trochę przesżło;) też nie dosypiam, też grzebię w necie , też mam przyszłościowe plany zamieszkania choćby na chwilę w Korei...szkoda tylko że nie mam już 20lat:( ale nie wszystko stracone tak? najważniejsze to się dobrze bawić... jeszcze nie mam "słodkich" gadżetów, chociaż zauwazyłam też lekka zmianę w stylu i bardziej dbam o siebie ... no i w koncu mam motywację do zrzucenia paru zbędnych kg hehehe ... jednego tylko się boję ... ze kiedyś ktoś w końcu na to wpadnie i ogłosi "azjatyzację" narkotykiem i nam jej zabronią:(
    aaaa zaczełam się uczyć koreańskiego, jakieś dziwne dźwieki oddaję jak Aszzzzzz albo Aigoooo albo arasso i mnie to naprawdę totalnie nikt a nikt nie rozumie hahaha bo ludzie w moim wieku i młodsi to już powagą żyją niestety najczęściej a nie marzeniami;) ...dzięki za tego bloga - obiecuję przeczytam wszystko od deski do deski!!!

    OdpowiedzUsuń
  30. Kocham CIę dziewczyno za Twój blog!!! Moja historia rozpoczęła się od fascynacji Jetem Li (wiem wiem nie te klimaty, ale Azja też :P) dopiero niedawno (czego bardzo żałuję -_-') wzięłam się na serio za naukę japońskiego (na razie uczę się sama, zobaczymy co z tego będzie). Do krainy dram trafiłam również niedawno (wcześniej było tylko wzdychanie do zdjęć takich przystojniaków jak So Ji Sub czy Song Seung Hun, ekhm) ze względu na to, że dopiero teraz odkryłam źródło azjatyckich rozkoszy filmowych (dzięki Ci Panie Internecie za te dary XD). Nie mam pojęcia dokąd zaprowadzi mnie ta fascynacja, niestety nie mam na ten czas żadnych znajomych podzielających moją pasję (;() więc muszę się zadowolić internetem (ahhh, tak forever alone). Jednakże ślubuję dozgonną wierność Twojemu blogowi i niecierpliwie czekam na więcej, pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  31. Właśnie zdałam sobie sprawę, że jestem taka sama. Najdziwniejszą najbardziej azjatycko-zboczoną rzeczą jest to, że podobają mi się tylko chłopcy z Azji

    OdpowiedzUsuń
  32. Meh, cóż, twój blog jest już którymś z kolei blogiem, który czytam (a czyta mi się go doprawdy przyjemnie :3) i mam przemożne wrażenie, że kultura azjatycka dociera do podobnych ludzi - wszystkiego, co opisałaś doświadczyłam, zwłaszcza przerzucenia się z alternatywno-rockowych rzeczy do mainstreamowych popiszczy i zaakceptowania wszystkiego, co słodkie. Odczuwam też zbliżony objaw do powyższego Anonimowego - niesamowicie podobają mi się wszelkiej maści Azjaci, nawet ci, których widuję czasem na ulicach i co swoją młodość od pewnego czasu mogą oglądać tylko na kasetach wideo. Nie wspominając o Koreańczykach z wymiany studenckiej, z którymi zdarzyło mi się jechać autobusem - jestem z siebie dumna, że udało mi się wykrzesać tyle samokontroli, aby siedzieć cicho na swoim miejscu i tylko posyłać (mam nadzieję, że dyskretne) spojrzenia. *ależjajestemjaknajbardziejnormalna*

    OdpowiedzUsuń
  33. Ejj.. A tam w kategorii 5 "Skośnookie sny" jest "Yuhno" a z tego co mi się wydaje to powinno być "Yunho" nieprawda ??

    OdpowiedzUsuń
  34. http://azjatyckamafia.blogspot.com/
    Zajrzysz?
    ~Zaczynam~

    OdpowiedzUsuń
  35. no to witam w klubie dziewczyny - mam tak samo, jestem stracona, ale wcale ten fakt mi nie przeszkadza!
    a blog swietny, nie moge przestac czytac. uwielbiam Twoj styl pisania, mam wrazenie ze swietnie bysmy sie dogadywaly widzac sie twarza w twarz
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  36. mam wrazenie ze po koncercie Nu'est w Warszawie jestem jeszcze bardziej stracona dla swiata. bylam na koncertach wielu swoich po prostu UKOCHANY UWIELBIANYCH artystow, lacznie z Justinem Timberlakiem, ale na ZADNYM, nie czulam takich emocji, to bylo cos nie do opisania, plakalam ze szczescia jak durna

    OdpowiedzUsuń
  37. O matko!! Jakbym czytała o sobie!! Większość moich znajomych już zaakceptowała fakt że niestety na powitanie jest Ohayo, a kiedy chcemy komuś podziękować mówimy arigatou ;) Najgorsze jest to, że teraz mówię też tak przy obcych ludziach... Ale wszystko co tu piszesz to prawda ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. wiem że to zabrzmi głupio bo wszyscy przedemną to naposali ale... jak bym czytał o sobie o0

    OdpowiedzUsuń
  39. Jak dobrze wiedzieć, że nie powinnam się jednak zgłosić do psychiatryka tylko są w Polsce osoby, którym się porobiło tak samo jak mi, i to aż w tylu punktach... i to nie jest choroba tylko pasja! ^^'! Ach gdyby tak się dało spotkać w tym kraju swobodnie funkcjonujący hostbar kostiumowy w azjatyckim stylu, gdyby tak Lee Taemin zagrał tu koncert choć raz ^.*"!... (tak... tak.. też wyrosłam na metalu... a tu taka K-pop niespodzianka xP ) xD... Marzenie pojechać na 2 miesiące do Japonii i Korei... sniff x(

    OdpowiedzUsuń
  40. Uśmiałam się;) Mam tak samo. Dopiero zaczynam słuchać K-popu i zauważyłam, że to jest jak uzależnienie. Ne da się przestać. Uświadomiłam sobie jak bardzo mnie to zmienia. Do tej pory słuchałam rocka i metalu, chodziłam ubrana na czarno, w glanach i patrzyłam z pogardą na dziewczyny w różowym. A teraz oglądam w kółko teledyski z chłopcami, którzy skaczą do jakichś popowych numerów. Zaczęłam ubierać się na kolorowo, reaguję na wszystko co azjatyckie, w sklepie najpierw dostrzegam azjatyckie produkty i już do nich biegnę. Nie wiem co mi się stało, ale to trochę przerażające, jak człowiek może się zmienić w tak krótkim czasie;)

    OdpowiedzUsuń
  41. jak to jest, że każdy miał tak samo XDD to jest zabawne, ale i niesamowite! dzięki Azji wylądowałam na koreanistyce i naprawdę cieszę się ze swojego wyboru i zachęcam do studiowania tego języka :))
    bycie geek'iem w tym jest niesamowite, czekanie na nowy odcinek dramy czy anime, wyczekiwanie nowej piosenki ulubionego zespołu, chodzenie do azjatyckich restauracji a nawet lepiej kiedy samemu potrafisz przygotować coś z tej kuchni, dowiadywanie się ciągle nowych rzeczy o kulturze tych krajów czy ich historii, to wszystko sprawia ogromną przyjemność! Azja naprawdę uzależnia haha xd ale we wspaniały sposób :))

    twój blog jest niesamowicie ciekawy i z przyjemnością mi się go czyta!
    ja co prawda dopiero zaczynam w blogowaniu, ale zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  42. czesc, dzisiaj jakos wpadlam na Twoj blog, czuje taka sama inspiracje ogladajac anime lub korenskie filmy, sa jak narkotyk ale fajnie rozluzniaja....a szybko wybieram sie do Japonii...zobaczymy co tam mnie czeka:-)

    OdpowiedzUsuń
  43. Jak Ci się tam tak podoba to wyjedź tam i nigdy nie wracaj do Polski i nie pisz na blogach po polsku, tacy ludzie jak ty nie powinni być w Polsce

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdziwy anonimowy Polaku, tą wiadomością otworzyłeś mi oczy! Już biegnę pakować walizki i zaraz kupię bilety! W jedną stronę rzecz jasna, bez obaw! Podaj mi swój adres, to wyślę Ci też mój dowód osobity, bo jego pewnie też niegodnam!

      Twoja polszczyzna już na zawsze pozostanie moim nieosiągalnym wzorem! A w międzyczasie zapraszam Cię na nowy adres tego bloga, na wordpress.com, gdzie ukazują się nowe artykuły! ^^ Ostatnio miałam drobny przestój twórczy, ale Twoja wiadomość zainspirowała mnie do dalszej pracy! Dzięki! <3

      Usuń
  44. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  45. Tak się cieszę, że nie jestem odosobniona w mojej miłości do Azji. Tak niedawno odbiło mi na punkcie anime i teraz na własną rękę uczę się japońskiego. Jakiś miesiąc temu zakochałam się w k-popie i jestem wielką fanką Super Junior(zgadzam się że ich teledyski są trochę puste, ale i tak ich kocham). A co tu dużo mówić skośnoocy panowie są mega super. Na ogół cieszę się, że spotkałam twojego bloga. Większość czasu przeszłam z metalem i rockiem i moi znajomi nie akceptują mojego zainteresowania dlatego twój blog bardzo pomógł mi zaakceptować moje nowe ja.
    Azja jest jak narkotyk i mam szczerą nadzieję wyjechać do Japonii na studia😉.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  46. Jestem pod wrażeniem Twojej pasji :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...