Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yoon Eun Hye. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Yoon Eun Hye. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 grudnia 2012

Starość nie radość


…młodość nie wieczność. Ta prawda ludowa jak ulał pasuje do sytuacji gwiazd k-popu. Zwłaszcza, że w ich przypadku „starość” przychodzi nadzwyczaj szybko, a 30-letni idol to już niemal dziadek porosły mchem.

[Shinhwa
jak na zmurszałych, reaktywowanych emerytów, prezentują się całkiem nieźle]

Choć zdarzają się weterani, którzy pomimo porostów na włosach dzielnie trzymają się na k-popowej łajbie, ba, zdobywają nowych fanów i bawią się przy tym wyśmienicie. Mowa rzecz jasna o wyjadaczach koreańskiego show-bizu Shinhwa. Takie spektakularne powroty niemal zza grobu zdarzają się jednak nad wyraz rzadko. By nie powiedzieć: wcale. Tak na marginesie, cały ten stricte k-popowy światek jest zjawiskiem dość młodym, trudno mówić o jakichś obowiązujących tendencjach, bo bywają tacy, co to nawet DBSK uważają za pierwszą generację k-popowych bandów, więc sami rozumiecie…

Do brzegu.

K-pop w obecnej formie wysyła na emeryturę swoich idoli w wieku 30-kilku lat. Właściwie to nielicznym udaje się dożyć tak sędziwej starość, gdyż potop młodych zdolnych jest oszałamiający. Tylko w tym roku (i to tylko do listopada!) zadebiutowało 60 grup! 60! (dla zainteresowanych lista zespołów wraz z debiutanckimi pieśniami tutaj). A to tylko zespoły, gdzie jeszcze cała lista solistów? K-popowa młodzież ma się całkiem nieźle i kilkoro z tegorocznych debiutantów już teraz zyskało status gwiazd, żeby wymienić dla przykładu B.A.P, Nu’est czy EXO. Hello Venus i SPICA też sobie nieźle radzą i zapewne spędzają sen z powiek nie jednemu starszemu koledze czy koleżance z branży… Bo choć serca fanów są pojemne, mają ograniczoną wielkość. Gdy ktoś wstępuje na szczyt, ktoś inny z niego spada. Przy takiej ilości zespołów, podzespołów, solistów i występów gościnnych trzeba być k-popowym zboczeńcem, by to wszystko ogarnąć i dać każdemu szansę. I choć ja wyraźnie ciążę w owym zboczonym kierunku, nie mam szans choćby mgliście orientować się, co się dzieje na k-popowej scenie. Nad czym mocno ubolewam -___-` Dlatego tylko ci, którzy obecnie znajdują się na szczycie mają szansę na przetrwanie. Reszta tonie w niepamięci mas, bo nie oszukujmy się, wszystkie k-popowe bandy są do siebie mocno podobne i jeden bez problemu można wymienić na nowszy model.

[moi ulubieni tegoroczni debiutanci, JJ Project]

Co jednak dzieje się z tymi, którzy wypadną za burtę? Gdy tracą popularność albo stają się zwyczajnie zbyt starzy w opinii własnych managerów i kierownictwa agencji gwiazd? Taki C.A.P z Teen Top (boska ksywka, swoją drogą) 4-tego listopada skończył 20 lat, więc właściwie powinien być już na wylocie, bo jak by nie spojrzeć „teen” to on już nie jest…

Przyznaję, że wcześniej nie miałam refleksji na temat, co dzieje się z gwiazdami i gwiazdkami k-popu, gdy znikają z świateł jupiterów, aż do chwili gdy dostałam maila z takim zapytaniem od Marty.

[pozdrowienia Marta!]

Grzebałam, grzebałam w sieci i nie da się niestety dać jednoznacznej odpowiedzi. Jest pewna, niewielka ilość wybitnych person, które utrzymują się w branży pomimo upływu lat, są tacy, którzy dali sobie na luz ze światem show-biznesu i rozkręcili własny, np. gastronomiczny. Są tacy, którzy po prostu przejęli firmy po swoich rodzicach, albo znaleźli jakąś przyjemną posadkę w korporacji, a jeszcze większa część założyła rodziny i zajmuje się gotowaniem i wychowywaniem dzieci. Nie jest łatwo śledzić losy zwłaszcza tych mniej znanych, albo po prostu przeciętnych artystów, bo po tym, jak przestali być popularni, słuch po nich zaginął. Tylko ci, którzy w jakiś sposób wybijają się ponad przeciętną, zostawiają po sobie ślad.

Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o wyjadaczach, bez których k-pop dziś i wczoraj, nie byłby tym samym. Seo Taiji, występujący w latach 90-tych z zespołem Seo Taiji & Boys, jest jedną z najważniejszych postaci branży. Uważany za ojca k-popu nie tylko wprowadził do koreańskiej muzyki rozrywkowej wiele elementów zachodniego popu i rapu, ale niewidzialnie oddziałuje na kształt dzisiejszej sceny (ostatnio nawet widzialnie, bo w tym roku powrócił z nowymipiosenkami). Sposób prowadzenia gwiazd, marketing, współudział przy tworzeniu piosenek, ot czym na co dzień zajmuje się Seo Taiji.

[Seo Taiji]

Nie jest on jedynym członkiem zespołu, który doczekał się spektakularnego sukcesu. Yang Hyun Suk po rozpadzie Seo Taiji & Boys założył własną wytwórnię muzyczną: YG Entertainment i do dziś zasiada na fotelu dyrektora generalnego firmy. Mniemam, że tej machiny do produkcji mega gwiazd nikomu przedstawiać nie trzeba…

Inny przykład: Kangta z legendarnego boy bandu H.O.T. Nawet gdy zespół się rozpadł, on nadal pozostał w branży a obecnie zasiada w zarządzie SM Entertainment, pisze piosenki, jest producentem nagraniowym i od czasu do czasu występuje w dramach. Rain również nie przejmuje się upływem lat. Mam wrażenie, że wszystko, czego tknie się ten człowiek-orkiestra, natychmiast zamienia się w złoto. Pomijając jego błyskotliwą karierę jako piosenkarz i aktor (jeden z nielicznych, którzy doczekali się głównej roli w hollywoodzim filmie), pisze piosenki, pracuje jako model i designer, to jeszcze założył własną agencję gwiazd J. Tune Entertainment (która odpowiedzialna jest za sukces MBLAQ), współpracując ściśle z JYP Entertainment.

[Kangta]

Skoro już mowa o JYP Entertainment, to założyciel i dyrektor generalny agencji, Park Jin Young (czyli właśnie JYP), też zaczynał jako piosenkarz, początkowo w boy bandzie, który nie odniósł sukcesu, lecz późniejsze lata solowej kariery wywindowały go na szczyt. Obecnie kieruje takimi gwiazdami jak Wonder Girls, 2AM i 2PM, JJ Project czy Miss A, nie zapominając, że sukces Raina to w dużej mierze jego zasługa.

Nie każdy może jednak być Yang Hyun Sukiem czy JYP. Są inne drogi dla dawnych idoli, którymi można podążyć, by utrzymać się w branży. Najbardziej wyświechtanymi szlakami są ścieżki kariery solowej (np. Lee Hyori z dawnego zespołu Fin.K.L) oraz aktorstwo (np. Yoon Eun Hye z Baby V.O.X, Eric z Shinhwa, Eugene z S.E.S, która zagrała w dramie „Baker King Kim Tak Goo” czy Yuri Sung z Fin.K.L, najbardziej znana z roli w dramie „Hong Gil Dong). Inni odnajdują swoje miejsce jako konferansjerzy programów telewizyjnych (np. Tony z H.O.T), choreografowie, producenci i managerowie w muzycznych wytwórniach.

[Yoon Eun Hye
aż się nie chce wierzyć, że ktoś mógłby ją pomylić z chłopakiem jak w "Coffee Prince"]

Co się dzieje z całą resztą? Jak pisałam, nie sposób tego stwierdzić. Założę się, że całkiem duża grupa idoli minionej sławy prowadzi zupełnie normalne, nudnawe życie, zakłada rodziny i tylko od czasu do czasu zostaje napastowana przez jakiegoś fana, który rozpozna ich na ulicy. Śmiem też twierdzić, że nawet przez ten krótki czas, gdy cały kraj leżał u ich stóp, nawiązali wystarczająco znajomości i kontaktów, by zapewnić sobie spokojną przyszłość.

[mam nadzieję, że cię, słońce, taki los nie czeka!
Jakby co, to dzwoń! Przyjadę po ciebie!
Yunho z DBSK
by zobaczyć całą epicką scenkę kliknij tutaj!]

Swoją drogą, ciekawe jaka przyszłość czeka naszych obecnych ulubieńców. Jakoś ciężko mi wyobrazić sobie chłopaków z SHINee w wieku lat 60-ciu. Czy nadal będą się przewijać gdzieś w tle k-popowej, kolorowej młodzieży? Taemin zostanie pewnie choreografem światowej sławy a Key stworzy własną linię odzieży… Jeśli wytrwam tak długo z k-popem (a na to się zapowiada), to na pewno Wam o tym napiszę!

P.S. Jeszcze raz dziękuję Marcie z podrzucenie ciekawego tematu! Jeśli macie jakieś inne zapytania, walcie śmiało na mój mail!


Więcej na temat:

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 15 maja 2012

Blade twarze

Czyli o tym, jak prezentowani są przedstawiciele kultury zachodu w koreańskich mediach.


Widzieliście nowy teledysk Junsu „Tarantallegra”? Nie powiem, podoba mi się. Lubię takie lekko szalone klimaty i obsesyjną, „gorącą” muzykę, jeśli wiecie, co mam na myśli. Eh, ja i te moje muzyczne opisy… -__-`

Oprócz szaleństwa w oczach Junsu i jego zmieniających się jak w kalejdoskopie wcieleń, jest jeszcze coś, czego nie można przeoczyć. Główny wykonawca to jedyny Azjata, jakiego możemy zobaczyć przez 4 minuty 34 sekundy trwania piosenki. I tak, singiel adresowany jest głównie na rynek koreański.

Junsu to nie jedyny artysta, który lansuje się u boku bladych twarzy. Niemal w połowie teledysków Big Bang można zobaczyć białą kobietę (Cleo pokusiła się nawet o zestawienie takich klipów tutaj), ale żeby wymienić dla przykładu, zobaczcie choćby „Beautiful Hangover” czy „Blue”. W najnowszej piosence CN BlueHey you” także nie uraczy się innych Azjatów poza samym zespołem, U-KISS też lubi się powyżywać na białych panienkach (a właściwie białej panience) w sławetnym „Shut up”, 2PM w „Hands up” z kolei przekonują, że co to za impreza bez białych, wijących się dziewcząt (GD&T.O.P. w „High High” są absolutnie tego samego zdania). Kim Hyun Joong w piosence „Break Down” swój bladolicy haremik trzyma w osiatkowanej klatce, w jakiejś podejrzanej spelunie. Te nieszczęśnice, które mogą pląsać na wolności, podrygują smętnie z lewej strony parkietu, albo wiją się wokół oparcia fotela, na którym siedzi kumpel Hyun Joonga, raper Double K. Mam wymieniać dalej?


Zastanawiający jest fakt, że ten nawał białych twarzy pojawia się głównie w klipach boys bandów (jeśli ktoś zna jakiś przykład, gdzie pojawia się biały facet w mv grupy dziewczęcej, niech mnie oświeci!), albo generalnie śpiewających mężczyzn i sposób, w jakim przedstawia się w nich bladolice panie, wprawia mnie w stan daleki od entuzjazmu. Zazwyczaj:
  • ubrane są bardziej niż skromnie (i mam tu na myśli skromność ilości użytego materiału na ich stroje, a nie skromność jako taką!),
  • wiją się wokół głównego wykonawcy,
  • wiją się wokół pobocznych wykonawców,
  • wiją się między sobą.

[wyjątek z "Taratallegra" Junsu]

Z resztą k-popowe klipy to nie jedyne miejsce, gdzie pojawiają się przedstawiciele naszej, kaukaskiej rasy. Koreańskie reklamy i zdjęcia w magazynach dla kobiet są wręcz zasypane białymi modelkami. Ktoś pokusił się o zestawienie w 2005 roku, z którego wynika, że aż w 30% koreańskich reklam pojawiły się białe panie, podczas gdy w USA odsetek Azjatek w ichniejszych reklamach to ledwo 1,9%. Inni naukowcy przejrzeli magazyny dla kobiet z lat 2002-2003 i okazało się, że stosunek białych modelek do Azjatek wyniósł odpowiednio 57% do 43%! Pewnie nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli napiszę, że w Stanach niezachwiany monopol posiadają blade twarze, rozmaślając konkurencję wynikiem 84,9%. Istnieją też koreańskie domy mody, które swoje stroje prezentują tylko i wyłącznie na białych modelkach (np. Beanpole i Hazzys).
 
[screen ze strony Beanpole]

Skąd ta miłość do ludzi zachodu? Jakieś postkolonialne ciągoty? Kompleksy własne? Chęć nadania międzynarodowego charakteru danej firmie? Pewnie wszystko po trochu, plus jeszcze parę innych czynników, którym przyjrzymy się już za moment.

Należałoby zacząć od tego, jakie stereotypy odnośnie białych ludzi zakorzenione są w koreańskich (często też ogólnie azjatyckich) umysłach. Blada cera i okrągłe oczy to właściwie synonimy pewności siebie, silnego charakteru, posiadania zdania na każdy temat i siły przebicia. Szczególnie białe kobiety postrzegane są jako wyzwanie i zdobycie takiej egzotycznej piękności to potwierdzenie męstwa skośnookiego pana i chwała dla jego ojczyzny. Co ciekawe, taki mariaż w drugą stronę, a więc kobieta Koreanka i zagraniczny mężczyzna, bynajmniej nie jest witany z entuzjazmem. Utarło się mniemanie, że jeśli Koreanka umawia się z obcokrajowcem, to na pewno robi to dla jego kasy, albo usiłuje prostszym sposobem dorobić się zielonej karty. Współbracia patrzą więc na taką niewiastę jak na zdrajczynię, która nie tylko jest łatwa i powierzchowna, ale jeszcze słaba i godna pogardy.

[Ahn Jung Hwan i jego haremik]

Jak widać, pozycja kobiet w Azji wciąż daleka jest od ideałów. Szanująca się koreańska dziewczyna powinna prowadzić się przyzwoicie, trzymać się z daleka od źródeł obcych plemników i generalnie przyprawiać z mamą kimchi w kuchni, a nie rozglądać się za facetami.

Obraz białej kobiety jest tak diametralnie różny, że aż czasem trąca absurdem. Wszystkie stereotypy krążące wokół naszej rasy są w mediach używane w ekstremalnym natężeniu, tworząc niemal alternatywną rzeczywistość. Wielu Azjatów jest święcie, ale to święcie przekonanych, że wszyscy Amerykanie i na pewno duża część Europejczyków całuje się już na pierwszej randce i zapewne też ląduje w łóżku tego samego wieczoru. W klubach zaś nie tańczymy się inaczej, jak tylko tak, jak pokazują nam chłopcy z F.CUZ w teaserze do „Midnight Sun”.

 
Na taki stan rzeczy składa się wiele czynników, ale po części sami jesteśmy sobie winni (my – jako rasa), bo amerykańskie i europejskie filmy i seriale dobitnie przekonują, że jesteśmy owładniętymi żądzami istotami, które nie potrafią utrzymać rąk przy sobie. Faktem jednak jest, że mamy zazwyczaj mniejsze opory, przed prezentowaniem swoich wdzięków światu i wyginaniem się w odważnych pozach na zdjęciach (przynajmniej białe modelki nie mają). Warto wiedzieć, że do roku 1994 w Korei obowiązywał zapis prawny, który w znacznym stopniu ograniczał możliwość zatrudniania zagranicznych modelek w rodzimych reklamach. Jako, że sprawy okołoseksualne były (i właściwie nadal są) tematem tabu, w owych czasach znalezienie modelki, która zgodziłaby się reklamować bieliznę, było zadaniem iście karkołomnym. No, ale petunia non olet i te sprawy… Znalazła się i rada! Przez długi czas zachwalaniem bielizny zajmowały się gwiazdy porno, tworząc ciemną aurę wokół tej gałęzi modelingu. Jeśli jakaś koreańska gwiazda zdecydowała się wziąć udział w bieliźnianej sesji, nie przyzwała się do tego głośno i pozowała w ten sposób, by nie można jej było na zdjęciach rozpoznać. Gdy zniesiono zakaz o zatrudnianiu obcokrajowców, miejsce gwiazdek porno zajęły bladolice piękności, podsycając dodatkowo utarte przekonania o naszej rozbuchanej seksualności.


Obecnie koreańskie gwiazdy próbują walczyć ze stygmą bieliźnianych zdjęć, jak na przykład Yoon Eun Hye w głośnej sesji dla magazynu Dazed and Confused.

[Yoon Eun Hye]

Jej wysiłki to jednak  wciąż kropla w morzu białości. Sami Koreańczycy zaś, wybór białych modelek, bardzo często tłumaczą w pozbawiony seksistowskich podtekstów sposób. Zdaniem speców od marketingu rasa kaukaska „po prostu wygląda lepiej bez ubrań” (nie wymyślam tego, tłumaczę ino za The Grand Narrative!), w przeciwieństwie do Koreańczyków, którzy mają kompleks krótkich nóg i twierdzą, że wyglądają one jak „rzodkiewy”. Mężczyźni z kolei są bardziej męscy i wyglądają bardziej naturalnie bez podkoszulków. Hmmm…

Z innych ciekawych newsów, moje kochane i zdeprawowane ziomki, w 2009 roku władze planowały zorganizować plażę dla nudystów na wyspie Jeju, by przyciągnąć zagranicznych turystów. Nie wiem, jak Wy, ale dla mnie taka informacja jest równoznaczna z kupieniem biletu do Korei i zrzuceniem stanika już w kolejce do wejścia do samolotu… Dar przekonywania, to jest to! Wieść głosi, że taki pomysł przyszedł lokalnym włodarzom do głów po tym, jak zepsute białasy, niepomne koreańskiej obyczajności, rozbierały się na potęgę na ichniejszych plażach. Ile w tym prawdy? Pewnie ten i ów faktycznie zrzucił o jedną część garderoby za dużo, ale śmiem jakoś wątpić, by Jeju opanowały hordy nagusów, straszących koreańskie babcie.


James Turnbull przypuszcza, (a czy ja śmiałabym się z nim kiedyś nie zgodzić?), że ta rozbuchana seksualność, o którą oskarża się naszą rasę, to wynik knowań właśnie tych przerażonych koreańskich babć i dziadków. Przypisując nam zepsucie wszelakie, mają na kogo zwalić winę za karygodne prowadzenie się współczesnej młodzieży. Widzicie, jaki my i nasza kultura mamy zgubny wpływ na delikatne koreańskie umysły? Żeby było zabawniej, bardzo często słyszy się komentarze pod adresem par, które na ulicy okazują sobie więcej czułości, niż by wypadało, że na pewno jedno z nich to Japończyk…

Wracając zaś do punktu wyjścia, czyli do k-popowych teledysków, nie powinno już zatem dziwić, że gwiazdy tak kochają znajdować się w centrum wijących się białolicych panienek. O ironio, śmiem też przypuszczać, że zmasowana ilość białych twarzy w ich klipach, to ukłon w naszą, zachodnią, stronę. Big Bang, który musi mieć świadomość swojego międzynarodowego statusu, nie bez przyczyny w co drugi klip (a ostatnio to w każdy) pakuje jakichś białych ludzi. Wydaje mi się, że w ten sposób chłopcy chcą pokazać nam, że potrafią się odnaleźć w towarzystwie ludzi z innych kontynentów, że też podobają im się białe kobiety, no i że generalnie są tacy wyluzowani i cool. A to, że się mimochodem przyłączają do ugruntowywania stereotypów… Myślę, że oni nawet nie zauważają, że w sposobie pokazywania białych ludzi jest coś niepokojącego i niewłaściwego. Dla nich na pewno sam fakt występowania w tym samym klipie z przedstawicielami innych nacji jest swoistą nobilitacją, wyrazem tego, jak są otwarci i wspaniali.

 [T.O.P. i impreza w "High High"]

A niestety są ciemne strony takiego przedstawiania białych kobiet w mediach. Wiele dziewcząt, które na dłużej zatrzymały się w Korei, przyznaje, że stało się ofiarami werbalnych lub fizycznych napaści i molestowania, tylko dlatego, że były białe. Bo skoro białe, to na pewno łatwe i nie będzie im przeszkadzać, jeśli się je dotknie to tu, to tam. Wszechobecny ścisk i zmowa milczenia obserwatorów zdarzenia ułatwiają zadanie różnorodnym zwyrodnialcom i tak naprawdę kobieta niewiele może zrobić w takiej sytuacji. Dodatkowo w obiegowym slangu „Rosjanka” znaczy tyle co prostytutka, bo koreańskie domy publiczne pełne są siły roboczej z okolic Kaukazu. To wytworzyło u niektórych skrót myślowy biała=Rosjanka=prostytutka. Martina z eatyourkimchi.com doświadczyła podobnej „pomyłki” ze strony jakiegoś podstarzałego zboczeńca, który uparcie twierdził, że dziewczyna na pewno jest „Rosjanką”…


Mam nadzieję, że w świetle nowych faktów, moja lakoniczna przestroga rzucona w artykule o randkowaniu z Koreańczykami (tutaj), wydaje się być bardziej uzasadniona. Na szczęście nie wszyscy Koreańczycy są tak ograniczeni, by wierzyć bezkrytycznie we wszystko, co pokazuje się w telewizji, tak samo jak nie każdy Polak myśli, że Azjaci to kurduple, które żywią się wyłącznie psami i ryżem. Pozostaje nam życzyć sobie i naszym skośnookim braciom, by na przyszłość wykazywali się większą interkulturową czułością i nie powielali krzywdzących schematów.

Więcej na temat:

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

sobota, 14 kwietnia 2012

Człowiek-orkiestra

A właściwie – ludzie-orkiestry. 
 
[Lee Min Ho]

Przeczytałam kiedyś, że Azjaci mają talent muzyczny w genach, dlatego niemal każde skośnookie dziecko gra na pianinie prawie jak sam Chopin, a bary karaoke cieszą się takim powodzeniem. Jasna sprawa, że zdarzają się i tacy, którym bozia poskąpiła słuchu i fałszują niemiłosiernie (z czego ogół zazwyczaj nie omieszka robić sobie żartów), ale traktować ich można jako wyjątki potwierdzające regułę.
Azjatyckich celebrytów powyższa reguła, rzecz jasna, również się tyczy. Tak po prawdzie, czy jest coś, czego skośnookie gwiazdy nie potrafiłyby zrobić? Ci, którzy oryginalnie zajmowali się śpiewaniem, często ze sporym sukcesem próbują swoich sił w aktorstwie, a ci, którzy zaczynali swój romans z show-biznesem od zaliczenia dziesiątej muzy, wyciągają z szafy gitary i ryczą do mikrofonu. Do tego tańczą, gotują, wywijają mieczem, skaczą ze spadochronem i całkiem elokwentnie odpowiadają nawet na najdurniejsze pytania prowadzących variety shows.

Jakkolwiek fani zapewne cieszą się, że mogą zobaczyć swojego idola w nowej odsłonie, nie wszyscy podzielają ten entuzjazm. Nie oszukujmy się – idol o wyrobionej pozycji, któremu nagle zachce się zabłysnąć w nowej dziedzinie odbiera chleb młodym, nierozpoznanym jeszcze talentom. Zwłaszcza młodzi, wykształceni aktorzy skarżą się, że przez k-popowe gwiazdy, które hurtem szturmują filmy i dramy, nie mają szans przedostać się do branży. Producentom zaś trudno się dziwić, że wolą zainwestować w coś, co przyniesie pewny zysk. Niezależnie od tego, jak film (czy drama) będzie beznadziejny i kiczowaty (np. Attack On The Pin Ups Boys z udziałem wszystkich chłopców z Super Junior.


Do dziś nie wierzę, że naprawdę to obejrzałam!), jeśli zagra w nim popularny piosenkarz – sukces jest murowany! Która fanka odmówi sobie przyjemności pooglądania swojego bożyszcze na dużym (albo i mniejszym) ekranie? Lista grywających piosenkarzy jest dłuuuuga, żeby tylko tak wymienić dla przykładu: 

  • Rain zaliczył bodaj największy sukces, bo oprócz rodzimych mega-produkcji (np. Full House, Fugative Plan B, I’m a Cyborg, but That’s OK), razem z Joonem z MBLAQ wystąpili w hollywoodzkiej produkcji Ninja Assassin.
  • Z kolei T.O.P. z Big Bang ma na koncie udział w aż 5 dramach (z Iris na czele) i 4 filmach.
  • Siwon-ssi z Super Junior zagrał w dramie Athena, Skip Beat! i całej masie innych
  • Park Yoochun (vel Kamienna Twarz) wystąpił w hicie Sungkyunkwan Scandal, a obecnie popracował nad swoją mimiką i bawi mnie do łez w rewelacyjnym Rooftop Prince.
  • Kim JaeJoong również z sukcesem pojawia się i na dużym i na małym ekranie, żeby wymienić chociaż role w Postman to Heaven i dramie Protect the Boss.
  • Nawet młodziutki L (Kim Myung Soo) z Infinite zaliczył w tym roku swój aktorski debiut, zaskakująco dobrze radząc sobie w dramie Shut up! Flower Boy Band.
  • Z innych niespodziewanie udanych występów trzeba wspomnieć o Goo Ha-ra z girls bandu KARA, która zagrała córkę prezydenta w City Hunter. Goo Ha-ra oczywiście nie jest jedyną piosenkarka, którą można zobaczyć w dramach.
  • Im Yoon Ah z SNSD ma na koncie całkiem sporo występów w telewizji, ale nie będę się w tym miejscu wypowiadać na temat jakości jej aktorstwa, bo nie miałam jeszcze okazji jej oglądać. Chodzą jednak słuchy, że „szału nie ma”. Tak czy owak, można to samemu ocenić, oglądając np. najnowszy, jeszcze ciepły Love Rain.
  • Najbardziej błyskotliwą karierę aktorską uczyniła bez wątpienia Yoon Eun Hye, która w wieku 15 lat zadebiutowała w popularnym wówczas zespole Baby Vox, a obecnie jest jedną z najbardziej znanych i lubianych koreańskich aktorek. Niemal każda z dram, w których wystąpiła, była wielkim sukcesem.
Długo by można tak jeszcze wymieniać. Jakkolwiek powyższy wywód na to nie wskazuje, w tym poście planowałam skupić się głównie na śpiewających aktorach i przedstawić Wam tych, których podśpiewywanie szczególnie lubię. Na pierwszy ogień rzućmy Jang Geun Suka, którego bez wątpienia można nazwać królem OST, czyli muzyki do filmów i dram. Ma ich na koncie tyle, że aż się oczom wierzyć nie chce, gdy przewija się stronę na Wikipedii. Niektóre piosenki są naprawdę niezłe (jak np. te z dramy Mary Stayed out All Night), ale ja nie o tym. Geun Suk występuje też w zespole Team H razem z raperem Big Brother i ich piosenki od długiego czasu królują na mojej playliście i nie zanosi się, by się stamtąd szybko wyniosły.


Mini album Team H: Loung H z pewnością można zaliczyć do dokonań dziwnych, niestandardowych i zapewne nie przypadających wszystkim do gustu. Gdy pierwszy raz usłyszałam (i zobaczyłam) promującą album piosenkę Gotta Getcha, sama nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Niby piosenka z życiem (co już w wielu przypadkach wystarczy, by mnie urzec), niby ciekawy bicik… No, ale jakoś tak… ten refren… Magia kilkakrotnego przesłuchania jak zwykle sprawiła cuda i zachciało mi się przesłuchać cały album. Właściwie każda piosenka na nim, to swoista perełeczka, z Shake It na czele (i to niezapomniane „Łiiii-huuuuu, łiiii-huuuuuu”). Zdecydowanie jest to propozycja dla tych, którzy lubią muzykę z przytupem, zachrypnięte krzyki i zakręcone klimaty.

[najnowszy singiel Team H Can't Stop, promujący album na japońskim rynku]

Następny na liście znajduje się pan, którego urok odkryłam stosunkowo niedawno, a czego mocno żałuję, bo urok to on ma nieodparty. Lee Min Ki znany jest głównie z roli w Haeundae oraz Quick, a ostatnio można go było obejrzeć w początkowych odcinkach dramy Shut Up! Flower Boy Band i filmie Chilling Romance. Jego solowy album nie jest najświeższym wydarzeniem muzycznym (rok produkcji 2009), ale odkąd dowiedziałam się o jego istnieniu (jakieś dwa miesiące temu), cały czas przewija się w mojej codziennej liście odtwarzania.


Album No Kidding nie jest wcale aż tak poważny, jak by sugerował tytuł. Min Ki zapewne chciał jednak, by poważnie traktowano jego muzykę i rzeczywiście czuć, że stworzone przez niego piosenki nie są skompilowaną pod publiczkę łupanką. Utwory na albumie można sklasyfikować jako pogranicze popu i rocka, z takim jakiś niezależnym posmakiem, który ma większość zespołów z nurtu indie. Mi osobiście ten klimat bardzo się spodobał i stanowi dobrą przeciwwagę dla rozwrzeszczanego Team H.

[Promująca album piosenka 영원한 여름]

Pozostając w klimatach rocko-popowych z udziałem OST z Shut Up! Flower Boy Band. O samym serialu napiszę zapewne innym razem, teraz jednak chciałabym pochylić się nad ścieżką dźwiękową z tej dramy. Lee Min Ki śpiewa tam jedną piosenkę: Not in Love, która ma zdecydowanie większy rockowy pazur, niż te, które zaprezentował na swoim solowym krążku, ale tak po prawdzie, to nie Min Ki jest gwiazdą tego soundtracku. To zaszczytne miano, w moim przekonaniu, zasłużenie przypadło Sung Joonowi, który brawurowo wykonał dwie przewodnie piosenki serialu무단횡단 (Jaywalking) i Wake up. Zwłaszcza ta ostatnia jest niesamowicie chwytliwa i prześladowała mnie długo poza kończeniu oglądania serialu. Sung Joon ma ciekawą, nielandrynkową barwę głosu, która świetnie komponuje się z takimi właśnie rockowymi, niewymuszonymi piosenkami. Ciekawa jestem, jak dalej potoczy się jego kariera, bo zarówno śpiew, jak i jego gra aktorska sprawiają, że mam ochotę na więcej!


Na koniec coś, co znane jest pewnie większości, ale jakoś głupio nie wspomnieć. Lee Jun Ki w 2009 roku wydał swój solowy (mini?) album J Style, udowadniając, że nie tylko świetnie prezentuje się na ekranie, ale śpiewa równie dobrze. Nie będę się sprzeczać, że Jun Ki ma głos naprawdę miły dla ucha i powinien jak najczęściej robić z niego użytek, jednak cała płyta aż tak bardzo nie przypadła mi do serca. Podoba mi się oczywiście promująca album piosenka J Style (z różnych względów, więcej tutaj), bardzo ładna jest ballada한마디만, ale mam niestety wrażenie, że cała reszta, to taka trochę zapchaj-dziura bez szczególnego potencjału. Rzecz gustu, oczywiście. Dać Jun Kiemu szansę oczywiście warto!


By godnie zakończyć zestawienie, nie wypada nie wspomnieć o moim najulubieńszym z ulubionych, czyli Kang Ji Hwanie. Niedawno poświęciłam mu więcej uwagi w jednym z postów (tutaj) i uważni czytelnicy doskonale są już zaznajomieni z wszystkimi talentami pana Kanga. Niestety, póki co nie pokusił się o wydanie solowego albumu, ale swoich zdolności wokalnych dowiódł niejednokrotnie w musicalach: The Rocky Horror Show, Grease i Cafe In. Ma też na koncie dwie piosenki do dram: Lie to Me (Lovin Ice Cream) i The Exhibition of Fireworks (그냥 아는 사람). Na moje nieszczęście, pierwsza to radosne pląsy, a druga to ballada, wiec moje muzyczne żądze nie są zbyt usatysfakcjonowane.


Ja widziałabym pana Kanga w jakiejś takiej stylizacji z pazurem. Elektryczne gitary, basik, tempo z przytupem… Może się kiedyś doczekam, kto wie? Jeśli jednak ktoś lubi cukierowo-urocze pieśni z roześmianymi przystojniakami (z Ji Hwanem na czele), polecam serdecznie jedną z wersji reklam Lotte:


I tym oto wesołym akcentem zakończmy dzisiejsze muzyczne poczynania.
Zainteresowanym polecam jeszcze szybki przegląd koreańskich zespołów rockowych.

Więcej na temat w zakładkach:
Muzyka/Idole
Film/Telewizja

poniedziałek, 5 marca 2012

K-popowi kibole (część I)

Czyli (znów) niezbyt krótko, tym razem o anty-fanach.

[wybacz mi, Rain! Ja wiem, że Ty się nie obrazisz! To tylko dla potrzeb artykułu!]

Ostatnimi czasy dość często zdarza mi się pisać o wątpliwych przyjemnościach, płynących z bycia koreańskim celebrytą. Był skandal wokół Block B, podejrzenia względem Yoochuna, i narkotykowe wyskoki gwiazd. Wszystkie te wydarzenia w mniejszym lub większym stopniu wiążą się z fenomenem anty-fanów. Jako osoba dociekliwa z natury, postanowiłam zgłębić to, co najmniej zadziwiające, zjawisko. Zadziwiające z mojego, naiwnego zapewne, punktu widzenia i sposobu patrzenia na świat, gdzie albo kogoś lubisz i zachwalasz wszystkim naokoło jego dokonania i zasługi, albo nie lubisz i masz gdzieś, co ta osoba robi. Zaczynając czytać pierwszy artykuł na temat anty-fanów, jeszcze nie miałam pojęcia, w jakie bagno wdepnęłam. Zorientowałam się dopiero w połowie drugiego, ale było już za późno, by uciec z podkulonym ogonem. Zostałam zmiażdżona ogromem i potwornością nienawiści, jakie ludzie odczuwają względem różnych aktorów i piosenkarzy.

Kim jest anty-fan? Nie wdając się w szczegóły – jest to osoba, która twierdzi, że nie lubi/nienawidzi danej osoby publicznej, ale namiętnie śledzi każdy jej krok i stara się jej zaszkodzić. Bardzo często takie osoby zrzeszają się w kluby anty-fanów i działają wspólnie. Czasem jest to „tylko” wypisywanie oszczerstw i przykrych słów pod jej adresem, czasem podanie napoju zmieszanego z klejem przemysłowym…

Pierwsi anty-fani pojawili się niemal równocześnie z ukształtowaniem się przemysłu rozrywkowego w formie, jaką dzisiaj znamy, czyli około lat 90-tych. Gdy agencje gwiazd wykreowały artystów, którzy zdołali zyskać masową sympatię, równocześnie znaleźli się ich zjadliwi krytycy. To zrozumiałe, że nie każdy lubi to samo i to, co jednym rozpala wyobraźnię i zapiera dech w piersiach, na innych działa co najmniej irytująco. Kwestią jest tylko to, jak okazuje swoje antypatie.

[a to już nie moja twórczość]

Zjawisko anty-fanów nie jest fenomenem wyłącznie azjatyckim. I w naszym kręgu kulturowym nie brakuje ludzi zaciekle wojujących np. z wszystkim, co wiąże się z sagą Stephanie MayerZmierzch”, czy Justinem Bieberem. Różnica polega jednak na intensywności zjawiska, które nie ma sobie równych poza Koreą.

Usiłowałam znaleźć jakieś konkretne dane odnośnie skali zjawiska. Na pewno nie jest łatwo policzyć ilość anty-fanów. Można zrobić to jedynie z zarejestrowanymi członkami anty-fanklubów, a ile jest nie zrzeszonych? Bez wątpienia duuuuużo więcej. W każdym razie udało mi się znaleźć dane sprzed 2009 roku. Trochę stare, ale chyba dające jakieś wyobrażenie:

Liczba anty-fanów zespołów/piosenkarzy:

[za co można nie lubić rapera Jang Woo Hyuka? Pewnie z zazdrości...]

Jang Woo Hyuk → 28122
DBSK → 23169
Rain → 12711
Tony An
(z H.O.T.)→ 10900
Shinhwa → 10301
Moon Hee Jun → 8352
BoA → 6827
Lee Hyori → 874
 

(zadziwiające, że nie ma w tym zestawieniu SNSD, gdyż z tego co wiem, mają obecnie jeden z najsilniejszych anty-fanklubów)

Liczba anty-fanów aktorów:

[tym razem bycie nr 1 nie jest powodem do dumy - Hyun Bin]

Hyun Bin → 9147
Jo Hyun Jae → 8361
Woo-Sung Jung → 2932
Kim Tae Hee → 2922
Song Hye Kyo → 206

Nim przejdę do odpowiedzi na pytania: kto? dlaczego? i po co? (co nastąpi w części II, która znajduje się tutaj), przytoczę wielce dające do rozumienia przykłady anty-fanowskich akcji.

Jedną z pierwszych i najbardziej znanych ofiar anty-fanowskiej nagonki była Gan Mi-Yeon, członkini nieistniejącej już grupy Baby VOX. Anty-fani wzięli ją na celownik po tym, jak pojawiły się plotki, jakoby była ona dziewczyną Moon Hee Joona, członka super popularnego w tamtych latach boy bandu H.O.T. Mi-Yeon otrzymała list wypełniony żyletkami (by przy otwieraniu pokaleczyła sobie dłonie) z groźbą śmierci wypisaną krwią.

[Gan Mi-Yeon]

Myślicie, że to ekstremum? A co powiecie o Yunho z DBSK? Jak pisałam tutaj, dokarmianie swoich idoli nie jest niczym niezwykłym w Korei, więc biedny Yunho nie podejrzewał niczego złego, gdy w 2006 roku dostał butelkę z wodą, którą przysłał mu jakiś fan. Niestety, w wodzie rozpuszczony był klej przemysłowy i Yunho trafił do szpitala z zatruciem. Nic poważnego się nie stało, ale wierzę, że od tego czasu chłopak jest zdecydowanie bardziej ostrożny z tego typu „prezentami”.


Z resztą nie jego jedynego usiłowano otruć. W 2000 roku jeden z członków zespołu G.O.D. (nazwa na fakcie, no comment), Yoon Gye-Sang, dostał od kogoś butelkę z wodą, tym razem z wybielaczem w środku. Przypadek chciał, że to matka Gye-Sanga wypiła ową mieszankę i to ona trafiła do szpitala.


Czasem działania anty-fanów przybierają bardziej bezpośredni, rzekło by się – łopatologiczny – charakter. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, słodki i zawsze grzeczny Changminek też może komuś przeszkadzać, bo na lotnisku w 2008 roku oberwał przez łep od dwóch wściekłych Chinek (to znaczy, zdenerwowanych, nie że zarażonych wścieklizną. Chociaż, kto wie…?).

[Changminek na lotnisku i przykry incydent]

Z podobną formą agresji spotkała się Yoon Eun-hye. Aktorka debiutowała w zespole Baby VOX w wieku 15 lat, zastępując Lee Gai. Najwyraźniej nie spodobała się miłośnikom grupy i jeden z anty-fanów usiłował ją oślepić, strzelając do niej mieszanką sosu sojowego i winegret z pistoletu na wodę. Zabrano ją szybko do szpitala i lekarze orzekli, że na szczęście jej wzrok nie ucierpiał na stałe, jednak rogówka jej oka została poważnie uszkodzona.

[15-letnia Yoon Eun-hye z opatrunkiem na oku]

Z innych wydarzeń, tym razem bardziej pociesznych, niż strasznych, nie można nie wspomnieć wojny na kłaki z lat 90-tych. Poważnie. Coś jak kibolowa ustawka. Jeśli ktoś jest zaznajomiony z taką nomenklaturą. Gosh, skąd ja w ogóle znam takie słownictwo?! Wracając… Fanki konkurujących ze sobą zespołów H.O.T. i Sechs Kies (sześć kijów?) stanęły naprzeciwko siebie na seulskiej ulicy i… rozpoczęła się regularna bitwa. W użycie poszły pazury i torebki, a kępki włosów latały wokoło…


Anty-fani rzadko jednak posuwają się do bezpośredniej, fizycznej przemocy. Ich wybryki mają zwykle bardziej wyuzdany charakter. W 2009 roku, kiedy chłopcy z DBSK podróżowali po Azji ze swoimi trzecim w karierze tourne, fani Big Bang (tak, naszego poczciwego Bing Bang! Fani, wstydźcie się!) i Wonder Girls wykupili tyle biletów na jeden z koncertów DBSK, ile mogli, zmuszając tym samym chłopców do występu przed garstką publiczności. Oficjalnym fanom grupy – członkom Cassiopei – dym poleciał uszami i groźba realnego starcia zawisła w powietrzu. Oba zawinione fankluby przesłały listy z samokrytyką i konflikt jakoś został zażegnany.

Podobny incydent miał miejsce rok wcześniej, na koncercie gwiazd „Dream Concert”. Gdy dziewczęta z SNSD weszły na scenę, przywitała je milcząca widownia i tylko w kilku miejscach migotały fluorescencyjne patyczki, znak firmowy azjatyckich koncertów. Jak nie trudno się domyślić, fani innych zespołów zmówili się, że pokażą dziewczynom, co myślą na temat ich serdecznych stosunków z większością koreańskich boy bandów… Tak swoją drogą anty-fanklub SNSD działa pod nazwą STAND i jest to skrót od Stand Till All Nine Disappear (trwajcie, aż dziewiątka zniknie).


Werbalne ataki potrafią być jednak równie bolesne. Były członek Super Junior, Hankyung, który z pochodzenia jest Chińczykiem, w dzień swoich urodzin, podczas wspólnego świętowania z fanami (wydawało by się) usłyszał od jednego z obecnych na sali mężczyzn, że ma „wypełznąć z powrotem do Chin” (takie jest dokładne tłumaczenie z angielskiego, ale w tej sytuacji wydaje mi się, że bliższe intencjom nadawcy byłoby inne polskie słowo, którego tutaj nie przytoczę, w poszanowaniu dla kultury osobistej moich drogich Czytelników). 

[Z kolei 4minute zostało zalane wiadomościami, iż powinny sobie wszystkie zrobić operacje plastyczne]

Tego typu komentarze są niestety na porządku dziennym i wydawało by się, że gwiazdy powinny się do nich przyzwyczaić i uodpornić. Trudno jednak pozostawać zupełnie obojętnym na tak agresywne słowa krytyki, a artyści to też przecież ludzie i pewnie nawet bardziej wrażliwi niż przeciętni zjadacze chleba, skoro tak wspaniale potrafią oddać emocje swoją grą czy śpiewem.

[Park Jin-Hee]

Jedna z aktorek, Park Jin-Hee, wstrząsnęła opinią publiczną dwa lata temu, gdy opublikowała wyniki badań przeprowadzonych na potrzeby swojej pracy magisterskiej. Jin-Hee przepytała 240 aktorów i blisko 40% z nich odpowiedziało, że w jakimś stopniu cierpi z powodu depresji i rozważało samobójstwo. 20% zaś podjęło konkretne działania, by ten zamiar urzeczywistnić (np. kupiło silne leki albo narkotyki). Jin-Hee upatruje przyczyn tego stanu rzeczy w charakterze pracy aktorów (ciągła obawa o stabilność kariery), ale także w zjadliwych komentarzach w internecie, które podkopują pewność siebie gwiazd.
Dlaczego właśnie w Korei cała ta anty-fanowska nagonka przybrała tak intensywny kształt? Na to pytanie odpowiedz w części II i części III cyklu o k-popowych kibolach.


Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

poniedziałek, 9 stycznia 2012

k-fashion (część II)

~moda damska~

Część I poświęcona modzie męskiej znajduje się tutaj.

[Yoon Eun Hye i Kim Hyun Joong]

Z samego faktu, iż jestem kobietą, powinnam zapewne z większym entuzjazmem podchodzić do tematu mody damskiej. No cóż… Moje podejście do tego zagadnienia wygląda następująco: wiem, kto to jest Calvin Klein i Versace, wiem, że obecnie w modzie są getry i… to by było chyba na tyle.
Co mnie zatem podkusiło, by zabierać się za temat mody w Korei? A kto to wie? Najpewniej, wszystko przez te filmy i seriale, w których skośnookie piękności wyglądają tak olśniewająco i kobieco w swoich strojach, że podświadomie zachciało mi się coś tam od nich zaimportować do własnej szafy. Tak sobie klikałam i klikałam po internecie, aż w końcu doszłam do wniosku, że skoro już się tyle doedukowałam, to może warto uczynić jeszcze trochę wysiłku, zgłębić temat i podzielić się zdobytą widzą? Tak oto wyzwanie zostało przyjęte! 

Jak zaznaczałam już w pierwszej części, opisując męskie stroje, wszystkie poniższe opisy i rozróżnienia są moją radosną twórczością. Opartą, rzecz jasna na długich i wnikliwych poszukiwaniach, ale wciąż moją własną. Jakiekolwiek komentarze lub sprostowania są mile widziane!

Moda męska, drodzy czytelnicy, to była pestka. Trzy style, kilka odnóg, banał. Jak wiadomo, kobiety są bardziej skomplikowanymi stworzeniami, więc i ich garderoba zbyt jednolita być nie może. Po długich dywagacjach i analizach, moja konkluzja na podział damskich trendów w k-fashion jest następująca:

Jak łatwo zauważyć, główne style pokrywają się z grubsza z tym, co opisywałam w męskim wydaniu. Na pierwszy ogień rzućmy najpopularniejszy i najbardziej zróżnicowany



Tutaj mamy dwa główne nurty. Zacznijmy od city romantic. Czym się charakteryzuje? Przede wszystkim jest to styl bardzo dziewczęcy i świeży. Łagodne, pastelowe kolory, zwiewne tkaniny, wstążki, kokardki, rozkloszowane spódnice i bufiaste bluzeczki. Wszystko wygląda jednak skromnie i nigdy nie jest przesłodzone. Jak tego dokonać?

  • zakładaj na siebie neutralne kolory, pastele lub czerń
  • jeśli masz na sobie obcisły dół, góra powinna być luźna (bardzo popularne bluzki tak zwany „over size”)
  • wskazana jest obecność koronek
  • tkaniny powinny być miękkie, delikatne i naturalne
  • noś dziewczęce, zwiewne sukienki i spódniczki
  • jeśli zakładasz spodnie (muszą być dopasowane, najlepiej rurki), to skontrastuj je ze zwiewną bluzeczką
  • wszelkiego typu „łączki”, drobne kropeczki i inne urocze rzuciki są mile widziane
  • pokochaj „cebulkę” czyli noś kilka warstw ubrań. Nie może to być jednak przypadkowa mieszanina kolorów i tkanin. Zestawiaj ubrania w stonowanych odcieniach, pasujących do siebie
  • krój ubrań powinien być prosty, bez zbędnych udziwnień formy
  • zainwestuj w subtelne, urocze dodatki (kolczyki w kształcie owoców lub kokardek, klasyczny naszyjnik z pereł lub subtelnie połyskujących kamieni, nie bój się wstążek i kokardek)
  • nadrzędną zasadą jest kobiecość
  • z obecnych trendów, bardzo modny jest wzór „panterka”
  • buty: na wysokim obcasie lub kolorowe balerinki
  • [dobrym miejsce na zakupy jest G-Market]
Myślę, że to dobre miejsce na poczynienie pewnej uwagi, bo zapewne nie raz zastanawialiście się, jak to jest, że robi się takie wielkie „halo”, bo ktoś tam, gdzieś tam błysnął bielizną, lub podotykał się intensywniej, niż by wypadało, a kobiety nawet na ulicach chodzą w takich mini spódniczkach, że z lupą ich szukać. Po prostu Koreańczycy mają nieco inne poczucie tego, co wypada, a co nie. U nas głęboki dekolt, czy odsłonięte ramiona nikogo nie szokują, bo i czym by miały. W Korei zaś pokazanie dekoltu to wielka sprawa, a odsłonięte nogi to rzecz banalna i nie wymagająca nawet komentarza. Oczywiście, jeśli ktoś przekracza rozsądną barierę, pojawiają się zgryźliwe komentarze (tak jak pod adresem Tiffany z SNSD – czytaj: tutaj), ale nie oszukujmy się. Jeśli u nas ktoś biegałby z dekoltem do pępka, też wzbudziłby sensację.

Przeglądając zdjęcia na różnych portalach znalazłam mnóstwo stylizacji, które przywiodły mi na myśl „Alicję w krainie czarów”. Tak też roboczo nazwałam tę podgrupę. Czym się wyróżnia?

  • też, oczywiście, kładzie niezwykły nacisk na dziewczęcość
  • nawiązuje do dawnych lat, niemal pensjonarskich tradycji
  • podstawą są sukienki o rozkloszowanym dole, zapinane na guziczki i wykończone koronkowym, białym kołnierzykiem
  • jeśli bluzka, to również z obowiązkowym, okrągłym kołnierzykiem w kontrastowym kolorze, lub ewentualnie duża koronkowa wstawka, zestawiona jedynie ze spódnicą (może być krótka i obcisła)
  • kolory: biel, czerń, granat, brąz, szarości
  • ubrania raczej gładkie, ewentualnie drobny rzucik w groszki
  • oszczędność w dodatkach
  • na miejscu są wstążki i kokardki, oraz długie zakolanówki


Sławną przedstawicielką tego stylu jest IU. Jej ostatni teledysk (do piosenki „You and I”) wygląda jak żywcem wycięty ze stron „Alicji…

[IU w klipie "You and I"]


Innym nurtem stylu ulicznego jest tak zwany casual mix. Nie jest łatwo go usystematyzować, gdyż jak sama nazwa wskazuje, jest bardzo różnorodny i najszybciej się zmienia. Jest on reprezentowany najczęściej przez nastolatki, ale myślę, że dozwolony jest i dla późnych dwudziestek. Nadrzędne zasada? Wygoda, spontaniczność i dziewczęcość. Co ponad to?

  • dobrze nam znane getry
  • do tego obszerne, luźne tuniki, bluzy lub swetry „over size”
  • warstwowość, ale w bardziej odważnym wydaniu. Wciąż nie znajdziemy tu pstrokacizny, ale często grube swetry kontrastowane są ze zwiewnymi, delikatnymi spódnicami, a mini spódniczki ukrywają się pod długimi bluzami
  • kolorowe i urocze nadruki na koszulkach/bluzach
  • jednym z ulubionych patentów Koreanek jest noszenie shortów na grube, wełniane rajstopy w kontrastowym kolorze
  • długie zakolanówki są luźno opuszczone i zmarszczone wokół kostek
  • co do butów: powinny być przede wszystkim wygodne. Zestawienie zwiewnej sukienki z trampkami lub adidasami, to nie grzech, ale równie dobrze mogą to być balerinki lub kozaki. Buty na obcasie są w porządku, jak długo nie są za wysokie i przez to niewygodne
  • dodatki: wełniane szaliki i czapki, długie wisiory, duże torby i generalnie wszystko, co wpadnie nam w oko






ma również swoje damskie wydanie i ciężko powiedzieć, gdzie właściwie powinien się uplasować. Można zauważyć w nim wiele wpływów stylu ulicznego, ale jak i w przypadku męskiego odpowiednika, panujące w nim zasady posunięte są do ekstremum, przez co trącają ekstrawagancją, a to nie jest zbyt popularne na ulicy. Cechy stylu dla obu płci w większości przypadków się pokrywają:

  • duuuuuużo warstw
  • przydługie rękawki
  • dominacja przydymionych, stonowanych kolorów
  • z wzorów: kwiatki, łączki, groszki
  • naturalne, miękkie i miłe tkaniny
  • długie i jakby o dwa rozmiary za duże swetry
  • suknie do ziemi w hippisowskim stylu
  • zwiewne sukienki zestawione z grubymi swetrami
  • płaszcze typu pelerynka
  • rozkloszowane spódnice
  • długie, ciepłe i wełniane szaliki (niekoniecznie jeden), wełniane czapki
  • oszczędność w dodatkach


Nawet BoA zdarzył się krótki romans z bohemian style.

Jednak, jak dla mnie, wzorem jest Mary (Moon Geun Young) z dramy „Mary stayed out all night”. Tworzyli z Jang Geun Sukiem taką miłą parę ^^

[jak ja bym chciała taki płaszczyk! @_@]



To styl dla starszych kobiet, panienek z bogatych rodzin lub każdej z nas, gdy raz w życiu uda nam się wyjść na wielki bal. Jak i w męskim wariancie, podstawą jest elegancja oraz dobra marka. Byle kogo nie stać, by się tak ubierać na co dzień. Tak jak dla mężczyzn nieodłącznym elementem był garnitur, tutaj jest doskonale skrojona, dopasowana princeska. Dodatki powinny błyszczeć w subtelny, acz nie dający się przeoczyć sposób. Gwiazdy bardzo często występują w takich stylizacjach, przez co, jak sądzę, styl ten jest cichym obiektem pożądania. Tutaj lista cech:

  • elegancja rodem z Audrey Hepburn
  • doskonała jakość ubrań
  • dopasowane stroje, podkreślające kobiece kształty
  • eleganckie płaszcze w wyrazistych kolorach
  • dozwolone są mocne kolory i odważniejsze wzory, chociaż tylko, jeśli towarzyszy im stonowana, klasyczna oprawa
  • dominacja czerni i bieli
  • przewaga spódnic i sukienek, jeśli spodnie, to tylko eleganckie i dopasowane
  • tylko prawdziwa, acz subtelna biżuteria
[Yoon Eun Hye]


Podrozdziałem wysokiego połysku jest victorian style, wyraźnie inspirowany europejskim klimatem lat dwudziestych. Wszystko, co obecne jest w wysokim połysku, występuje i tutaj, ale zintensyfikowane, w bogatszej wersji i z większą dozą ekstrawagancji. Styl zdecydowanie nie jest skromny, przez co nie jest zbyt popularny, ale na pewno inspirujący:

  • wyszukane formy
  • duża ilość drapowań i marszczeń
  • obowiązkowy kapelusik rodem z lat 20-tych
  • ołówkowa spódnica za kolano
  • koszule z żabotem
  • żakiety z grubych, chropowatych tkanin
  • perły i torebki kopertówki
  • eleganckie buty na wysokim obcasie



Tym oto sposobem przebrnęliśmy przez główne nurty w k-fashion. Który ze styli najbardziej przypadł Wam do gustu?
Jak zapowiadałam, w następnej części(-ach?) cyklu weźmiemy pod lupę lubiane gwiazdy koreańskiej estrady i kina i poszperamy im trochę w garderobie.
Ale teraz, dziękuję Wam, moi drodzy, za czas poświęcony na lekturę!
감사합니다!
[
kamsahamnida]

Źródła:
niezliczone
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...