Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzje. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 31 stycznia 2016

K-popowy rentgen z Walerinaką: BTS „Run”

No bo by Was, Big Hit Entertainment (agencja BTS)! Takich chwytów się imacie, by zwiększyć oglądalność teledysków na Waszym kanale?! Już bardziej nie dało się zagmatwać fabuły i rozciągnąć tego na kolejne i poprzednie klipy?!



Serio, już dawno prześwietliłabym chłopaków, gdyby nie dwa problemy:
  1. reżyser klipu (a właściwie klipów!) zrobił wszystko, by nikt się nie pokapował, o co tak naprawdę chodzi.
  2. K-pop robi sobie ze mnie żarty, produkując grupy ze zbyt wieloma, zbyt podobnymi do siebie ludźmi! Kiedyś był to problem girls bandów, obecnie rozszerzyło się i na chłopców! Już kiedyś przepraszałam ewentualne urażone uczucia fanów, więc teraz już nie będę. Prawda jest taka, że dla przeciętnego oglądacza oni wyglądają dokładnie tak samo! Dzięki Ci, o Rap Monsterze, za chwytliwe pseudo i charakterystyczną buzię! Tyś jedyny, co do którego jestem pewna, ki zacz!
[kamsamnida, panie Rap Monster!]

Co mi się już wydawało, że rozgryzłam tę układankę, to się okazywało, że ten to nie ten, a tamten to jeszcze inny! No szlag by to!

Ale nie ma takiego k-popowego klipu, który byłby w stanie przerosnąć siłę mojego rentgena w oku! O nie, chłopcy! Nie uciekniecie tak łatwo! Po nie wiem już ilu obejrzeniach klipu oraz pogłębionych badaniach i analizach twarzy członków zespołu, wykoncypowałam, co następuje!

W czym rzecz?

Kiedy chłopcy z BTS przygotowywali się do powrotu z nowym albumem, wyciskali siódme poty na parkiecie, szlifując swoje umiejętności taneczne, jeden z szefów Big Hit Entertainment wpadł do sali, zamaszyście otwierając drzwi i ogłosił tubalnym głosem: „Stop! Wyłączyć muzykę! Hip-hopowy koncept jest już passé! Dlaczego mielibyśmy genialną choreografią i jeszcze lepszym wykonaniem przyklejać nastolatki do monitorów, kiedy możemy zrobić to samo produkując serię super zagmatwanych, pseudo-artystycznych klipów, rozwikłanie których zajmie co najmniej kilkanaście obejrzeń!”
Po chwili niezręcznej ciszy, obecny manager oraz instruktor tańca wznieśli wymuszoną owację „Och, wspaniały pomysł!” Chłopcy wymienili skonfundowane spojrzenia, ale ich nikt o zdanie nie pytał. I tak oto narodziła się seria nowych klipów BTS.


Pierwsze wrażenia

…? Eeeee… Co to było, co ja właśnie obejrzałam?

Ale piosenka fajna!

Kącik klepania po pleckach

Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie mam nic przeciwko odrobinie artyzmu w k-popie! Ależ bardzo proszę! Jakby to tylko miało ciut więcej składu i ładu i nie wymagało miesięcznych badań i dociekań, cóż to artysta miał na myśli…

No, ale toż to jest kącik klepania po pleckach, na narzekanie przyjdzie czas za chwilę! ^^

Bardzo podoba mi się scena otwierająca i zamykająca teledysk. Wpadający i wynurzający się z wody V (trochę mi zeszło, by ustalić, który to się tapla) wyraźnie sugeruje, że wkraczamy razem z nim do innej rzeczywistości. Moim skromnym zdaniem to, czemu przyglądamy się w zasadniczej części teledysku, to jego wspomnienia, od których nie potrafi się uwolnić.


Czytałam wiele różnych teorii na temat wymowy „Run” i niemal wszyscy zgodnie twierdzą, że w grę wchodzą zgony i trupy w szafie. Ten koncept jednakowoż wydaje mi się zbyt dalece posunięte. Czemu niby jeden lub więcej, albo i wszyscy członkowie BTS mieliby wyciągnąć kopyta? Wszyscy wyglądają na całkiem zdrowych i zadowolonych z życia młodzieńców. Bo V kreśli po Jinie krzyżyk? Bo J-Hope ma kroplówkę przy łóżku (do której nie jest nawet podłączony)? Jak na zdechlaka ma jeszcze trochę werwy, włączając się do wesołej bitwy na poduszki. 


Bo tu i ówdzie pojawia się motylek? Wiem, że ludzie łączą „Run” z poprzednimi klipami jak „Prologue” czy „I need you”. Tak czy owak mnie ta teoria spiskowa niezbyt przekonuje i wydumałam sobie własną interpretację zdarzeń! :D

W mojej wersji, wszyscy żyją i mają się nie najgorzej. Chłopaki tworzyły kiedyś bardzo zgraną bandę rozrabiaków, jednak jak to w życiu, ich drogi się rozeszły. Pojawiły się nieporozumienia (bójka pomiędzy Jungkookiem a Suga), każdy zajął się swoimi sprawami, być może kilku trafiło do paki i rodzice kategorycznie zabronili spotykania się ze źle rokującym elementem… (Rap Monster i V). Życie.

[ktoś jest tu agresywny!]

[Rap Monster i V wandalizują okolicę]

Jest jednak powód, dla którego V tak głęboko i boleśnie zanurza się w owych wspomnieniach. Miota się i cierpi, wspominając każdą chwilę, czując, że rozpad ich paczki to w przeważającej części jego wina. Nie może znieść, jak źle traktował spokojnego, nieco wycofanego Jina. V zawsze wyśmiewał się z jego cichej natury, sugerując, że zupełnie nie przystaje do całej paczki (stąd owo kreślenie sprejem po biednym Jinie). 


Jakiś czas temu zorientował się też, że jest dla Jina kimś więcej, niż tylko przyjacielem. W pierwszym odruchu, nie rozumiejąc jeszcze samego siebie, zdecydowanie odrzucił uczucia kolegi (zniszczony domek z kart).


Run” to wyznanie niespełnionej miłości Jina do V. Tylko posłuchajcie:

Jesteś moim słońcem, jednym i jedynym na tym świecie
Rozkwitam dla ciebie, ale ty tylko wzmagasz moje pragnienie
Jest już za późno, jest za późno
Nie mogę żyć bez ciebie
Nawet jeśli usycham, będę starał się jeszcze bardziej, by cię dosięgnąć

Ale to nie ma sensu, jest to marzenie, które nie może się spełnić
Biegnę i biegnę, ale donikąd mnie to prowadzi
Wypal mnie, tak
Nie przestawaj mnie odpychać
To jest głupiec, szalony w miłości, goniący w kółko



Pomimo zupełnego pogodzenia się z losem przez Jina (To nic, jeśli zostanę zraniony/ to w porządku, nawet jeśli nie mogę cię mieć/ Żałosny losie, wskaż na mnie swoim palcem), widzimy jego smutek i nieuniknione pożegnanie. Nawet jeśli sam Jin początkowo nie potrafi tego zaakceptować (Uciekaj/ proszę, nie mówi mi żegnaj), taki scenariusz wydarzeń jest nieuchronny.

V dopiero, gdy został sam, uświadomił sobie, co naprawdę czuł do swojego przyjaciela. Teraz jest już jednak za późno. Jedyne co mu zostało, to smutne wspomnienia i żal.

Czyż nie jest to poruszająca historia niespełnionej miłości?

Kącik małego złośliwca

A teraz kilka wielce to frapujących momentów! ^^


Umysł ludzki jest raczej zawodną maszynerią, więc ja rozumiem, że z upływem czasu wspomnienia się nieco zacierają, detale mieszają, a to, co nieistotne, zostaje pominięte.

Tylko tak bowiem da się wyjaśnić ową scenę, gdy chłopcy postanawiają zatrzymać ruch w tunelu i powandalizować nieco okoliczne samochody. Już to widzę, jak w prawdziwym życiu wszyscy owi kierowcy ze stoickim spokojem pozwalają bandzie hałaśliwej młodzieży najpierw zatorować cały ruch, potem pluć na ich szyby, malować farbą iksy i skakać po maskach. Ta jest. I oczywiście, gdy w końcu ktoś pofatygował się i wysiadł z samochodu, zamachał na nich czymś ciężkim, co robi nasza elokwentna banda? Po co wskoczyć do ciężarówki, w której siedzi kolega, kiedy można sobie po prostu biec? Dobrze, że się w porę opamiętali i jednak pozwolili dać sobie podwózkę.


Jeszcze ma marginesie pozwolę sobie dodać, że Rap Monster ma spore szansę skończyć z cukrzycą, jeśli nawet cola nie jest dla niego wystarczająco słodka i konieczne jest dosłodzenie jej lizaczkiem. I co to jest za wzór dla młodzieży, żeby tak śmiecić! Wstyd!

[krążą pomówienia, że to co pije Rap Monster to kawa, ale czy kawa miewa bąbelki?]

Słowem podsumowania
                                         
Czuję się dumna, że udało mi się dotrzeć do sedna całego tego bałaganu! ^^ Mam nadzieję, że i Was przekonuje taka wersja zdarzeń. Moim zdaniem lekkie zabarwienie yaoistyczne nigdy nie jest złe! :D Przynajmniej tym razem obyło się bez narkotyków!

Kto zostanie prześwietlony w następnym odciunku? To zależy tylko od Ciebie! Oddaj swój głos w ankiecie TUTAJ! :)

W poprzednich odcinkach K-popowego rentgenu z Walerniaką ukazały się:

piątek, 4 grudnia 2015

K-popowy rentgen z Walerianką: EXO “Love me right”

Pierwszy raz pacjent poddany prześwietleniu został wyłoniony drogą głosowania i przyznaję, że zdecydowanie zgadzam się z Waszym osądem! W EXO od jakiegoś czasu nie dzieje się najlepiej, więc warto było by ich poddać badaniom! Jako, że głosowaliście tylko na zespół, pozwoliłam sobie sama wybrać konkretny obiekt wymagający rentgena.


W czym rzecz?

Ostatnie miesiące nie były najlepsze dla EXO. Chiński element zespołu zaczął fermentować i jeden za drugim pozywać SM Entertainment za liczne nadużycia i zaniechania (więcej tutaj i tutaj). Mimo wszystko udało się chłopakom nagrać i wydać kolejny album („Exodus”) i jego podrasowaną wersję „Love Me Right”. Oba albumy odniosły spektakularny sukces, rozchodząc się jak ciepłe bułeczki, jednak podczas promocji „Love Me Right” zabrakło kolejnego członka zespołu: TAO. Chłopak wycofał się z działalności grupy i w sierpniu pozwał agencję do sądu, żądając unieważnienia podpisanego przezeń kontaktu. TAO uważa, że SM Entertainment nie oferuje mu wystarczającego wsparcia dla jego solowej kariery, a co gorsza, zaniedbała też jego zdrowie. Chłopak doznał bowiem wielu urazów podczas ćwiczeń i występów na żywo, między innymi zerwał sobie ścięgno w kosce. Nikt się tym za bardzo nie przejął, przez co nie zaoferowano mu porządnej opieki medycznej, co finalnie sprawiło, że stan jego kostki znacznie się pogorszył.

[TAO i jego demoniczny uśmieszek
Jeśli TAO próbowałby kiedyś swoich sił w kinematografii, 
moim zdaniem świetnie by się sprawdził w roli seryjnego modercy ^^]

Proces jest w toku, ale chłopcy nie zawieszają działalności i w nieco okrojonej wersji, ale wciąż cieszą oczęta fanów i na pewno już niedługo do nas powrócą z nowymi hitami.

Pierwsze wrażenia

Moje pierwsze pytanie brzmiało, którą piosenkę prześwietlić. W tym roku ukazały się dwa klipy EXO: „Call me baby” i „Love me right” i pomimo tego, że chyba muzycznie bardziej skłaniam się w stronę tej pierwszej piosenki, to jednak zdecydowałam się nowszą. „Call me baby” bardzo fajnie się słucha i ogląda, bo ja generalnie preferuję teledyski, gdzie głównym punktem programu jest taniec, ale to „Love me right” ma więcej rentgenowskiego potencjału. ^^ Do obejrzenia tutaj.


Love me right” ma to do siebie, że im więcej się słucha, tym bardziej piosenka wgryza się w ucho i prześladuje całymi dniami. A wierzcie mi, przesłuchałam jej tyle razy, że nawet nie chcecie wiedzieć ile! Wszystko po to, by rozgryźć, co twórca tego klipu miał na myśli, tworząc swoje dzieło. Pierwsze obejrzenie MV uczciłam minutą skonfundowanej ciszy, po czym zadałam sobie pytanie „Co ja właśnie obejrzałam?!

Kącik klepania po pleckach

Kilkadziesiąt obejrzeń później, doszłam do wniosku, co następuje:
owy zlepek przypadkowych, wydawałoby się, obrazów to nic innego jak alegoryczny i metaforyczny obraz życia nastolatków. Co to byłby przecież za k-popowy teledysk, jeśli nie byłby naszpikowany symbolizmem, prawda?

A tak na poważnie, to strasznie bawią mnie ci wszyscy „zaangażowani” fani (by uniknąć określeń „opętani”), co to ostatnią koszulę z siebie zedrą w proteście, gdy ktoś zarzuca ich ulubionemu zespołowi kicz i kakofonię. Te prostaki to prostu nie rozumieją sztuki i ukrytych znaczeń, ot co!


Poważnie? Reżyserzy specjalnie tworzą klipy, które z założenia mają być niejasnym zlepkiem ciekawych, frapujących, fanserwisowych scen, by potem takie żuczki jak ja nabijały licznik na Youtubie, próbując znaleźć trzecie dno, tam gdzie nie ma nawet pierwszego.

Jasne, że jest całkiem sporo klipów, które chcą nam coś przekazać i w których widać zamysł twórcy i owy symbolizm naprawdę w nich występuje, ale mniemam, że takie małe „dzieła sztuki” łatwo jest odróżnić od przeciętnych klipów, w których główną myślą twórcy jest „żeby było na co popatrzeć”.

Wracając do „Love me right”, wykoncypowałam, że tematem przewodnim nie może być duch sportowy, bo po pierwsze, oprócz stroi oraz buzujących emocji, niewiele z tego sportu widać, a po drugie, czemu zaśpiewywali by się o szalonej miłości itp.? Nie, przesłanie musi być głębsze i stawiam na przedstawiony jako kolaż różnych scenek świat młodzieży. Każdy z chłopców ujęty został jako inny typ charakteru: mamy zbuntowanych rozrabiaków, emocjonalnych wyrzutków społeczeństwa, chemicznych geniuszy, gwiazdy podziemnego show-biznesu (siedzą w piwnicy w końcu), typy kreatywne i destrukcyjne. Wszystkich jednak jednoczy pragnienie bycia kochanym, posiadania tej jednej osoby, która wskoczy z tobą na motor, by razem podziwiać rozgwieżdżone niebo.

„Rozgrzej silnik, wciśnij pedał
na tej autostradzie, to pas startowy
Twoje oczy, wpatrzone we mnie, są jak Droga Mleczna*”

*proszę sobie o mnie dziwnie nie myśleć, ja tu tylko tłumaczę!

[och, miłości ma, gdzieś jest, och, gdzieś?]

Innym czynnikiem, który jednoczy ową młodzież, jest ich zespół futbolu amerykańskiego (czy co to za sport ma być). Czyż to nie ujmujące, że pomimo dzielących ich różnic, buzujących emocji, sukcesów i porażek, chłopcy wspierają się i trwają razem, niezależnie od wszystkiego? Jeśli moja interpretacja jest prawdziwa, temat przyjaźni i młodzieńczych problemów został całkiem ładnie ujęty i pomimo artystycznego misz-maszu, prezentuje się nieźle.

Kącik małego złośliwca

Sztuka otwarta jest na wiele interpretacji i podczas któregoś tam z kolei oglądania, naszła mnie następująca myśl. A co jeśli oni wcale nie są niewinnymi, zagubionymi w gąszczu własnych uczuć i pragnień nastolatkami? A co jeśli ten młodzieniec z klubu chemicznego nie sprawdza z jakich pierwiastków składa się woda, a produkuje coś na boku? I mam przypuszczenie, że mogą to być tym razem sterydy!


Nim stwierdzicie, że znowu oszalałam, pozwólcie mi uargumentować moją teorię!


Sądząc po reakcjach na początku klipu, coś marnie idzie im w tym zespole futbolowym. Chłopaki muszą podpompować! A kto nie lubi kuszącej drogi na skróty? Szczególnie, jeśli zna się chemicznego geniusza! ^^ Poza tym, co Waszym zdaniem symbolizują te latające tu i ówdzie kolorowe kuleczki? Czyż nie jest to innowacyjna i genialna w swoich możliwościach maskujących forma?


Ponadto chłopcy wykazują podejrzanie duży stopień agresji oraz depresyjności. Popatrzcie tylko na ten biedny telewizor! W czym on biedak zawinił?! Albo ten chuderlawy* z bejsbolem, co to wandalizuje i szprejuje po ścianach? Co go tak wściekło, że rzuca tym kijem na oślep?


[ej, a przypadkiem ten chuderlawy z bejsbolem to też Kai nie jest?
Przez to durne GEMA w Niemczech, o który już wspominałam, nie mam możliwości obejrzeć klipu w HQ i nie wiem na pewno!]

Albo taki Kai. Chłopak ma ewidentnie kompleks i znieść nie może, że ktoś/coś może być bardziej umięśniony, niż on sam! Dlatego zaciągnął do swojego pokoju owe popiersia (tudzież reprodukcje greckich rzeźb, czy co to ma być i skąd to w ogóle wziął!?) i porozwalał jej w drobiazgi! Takie akty są przy okazji całkiem agresywne, jeśli ktoś mnie pyta…

[no popatrzcie tylko na to!]

Inny gościu w głupawym sweterku ma myśli samobójcze i czeka na pociąg, który nigdy nie nadjeżdża. Mniemam, że to długość jego nogawek wprawiła go w tak depresyjny stan. Serio, te portki 7/8 powinny być zakazane! @__@


Jedyny rozsądny w tej szajce, chce się wycofać z procederu, rozumiejąc jego zło. Ukrywa się chłopina w lesie, ale niestety! Wysłannik gangu go odnajduje. Rozumnie jednak, zamiast dać się zmasakrować (widzieliśmy już, do czego ten chuderlawy z bejsbolem jest zdolny), udaje trupa, że to niby przedawkował anaboliki i nie wie, co się z nim działo. Nie mając, biedak, wyboru, powraca do kwatery głównej, gdzie pozostali dyskutują techniki rozprowadzenia produktu po kolegach ze szkoły…

[ojoj, przysnąłem?]

Jeśli jeszcze wątpicie w moją teorię, to nich mi ktoś wytłumaczy, dlaczego na koniec klipu, gdy wszyscy świętują zwycięstwo, podejrzanie często ukazują się przebłyski z laboratorium? Czy to nie jasna sugestia, czemu chłopcy zawdzięczają owo zwycięstwo?

Słowem podsumowania

Ja nie wiem, co to się dzieje z k-popem! Takie treści dla młodzieży! Nu, nu!

A tak na poważnie, to muszę przestać fantazjować o produkcji podejrzanych substancji przez koreańskich idoli ;) Skąd mi się to wszystko bierze?! :D

Czekam na Wasze propozycje kolejnych kandydatów do badań. Możecie zgłaszać swoich ulubieńców w komentarzach albo na fanpage’u! Niebawem ukaże się też nowa ankieta, w której będziecie mogli oddać głos (albo głosy)! ^^

Dziękuję za uwagę i do następnego razu!

UPDATE: Głosować można tutaj!

W serii k-popowy rentgen ukazali się:




* Nim zaczniecie się nade mną pastwić, że to nie ten, a tamten to ten właśnie i w ogóle, jak to możliwe, że ja nie wiem, kto to jest?! Ja się nie znam, ok? Nie ogarniam takiej ilości chłopa w zespole. Moje możliwości przerobowe kończą się na 5 członkach. A i to tylko w wybranych grupach! W EXO ja po prostu nie odróżniam. Wiedziałam, który to TAO, ale ten się akurat, cholera, musiał wycofać i wiem jeszcze, kto to Kai. Wybaczcie, ja po prostu nie odczuwam potrzeby znania wszystkich imion w k-popie. Opanowanie nazw zespołów starcza mi za dokonanie ^^ Koniec wynurzeń. ^^

piątek, 23 października 2015

K-popowy rentgen z Walerianką: UNIQ „EOEO”

W październikowym wydaniu k-popowego rentgenu przyjrzymy się z bliska czemuś tak unikalnemu, że aż nie występującemu w przyrodzie! Drodzy Czytelnicy, przed Wami jednorożce z k-popowej doliny, zespół UNIQ!


W czym rzecz?

UNIQ zadebiutował w minionym roku, jako wspólne dziecko YG Entertainment i chińskiej agencji Yuehua Entertainment. W skład zespołu wchodzi dwóch koreańczyków (Seungyoun i Sungjoo) i trzech Chińczyków (Zhou Yixuan, Li Wenhan i Wang Yibo). Ten zestaw ma zagwarantować grupie sukces zarówno na rynku chińskim jak i koreańskim. Piosenki nagrywane są w dwóch wersjach językowych i promocja odbywa się w obu państwach jednocześnie.

Ambitny plan, ale chłopaki przygotowane są na ekstremalne doznania i pracę bez wytchnienia. Agencje dumnie ogłosiły, że chłopcy spędzili 1400 dni trenując w swoich agencjach, a grafik zajęć rozpoczynał się o 9 rano i kończył o 4-tej nad ranem dnia następnego.


Czekam na ten moment, kiedy agencje zaczną się wreszcie wstydzić tego, jako wykorzystują i wypruwają flaki ze swoich podopiecznych, ale chyba się nie doczekam… Ehhh…

Pierwsze wrażenia

Kiedy zobaczyłam nazwę zespołu, byłam pewna, że za tym musi kryć się jakaś elokwentna historia. Za losowymi (na pierwszy rzut oka) literkami zawsze jest jakieś drugie dno. UNIQ jest nie tylko innowacyjnym sposobem zapisu słówka unique (jakby angielska pisownia sama z siebie nie była już wystarczająco pokrętna), ale też zawiera w sobie słowo unicorn, czyli jednorożec. Specjaliści z branży pragną nam w ten sposób powiedzieć, że chłopcy nie tylko są jedyni w swoim rodzaju, ale posiadają także silnego i nieskalanego ducha, który galopować będzie ponad całym brudem show-biznesu.

[te jednorożce to nie moje wysyły!]

Nazwa piosenki EOEO (tutaj) też zmusiła mnie do uniesienia brwi w zadumie, bo widziałam już dużo lingwistycznych kwiatków, ale tego nie miałam pojęcia jak zinterpretować. Na szczęście już pierwsze przesłuchanie przyniosło rozwiązanie tej językowej zagadki. Wciąż mam jednak wątpliwości, czy aby był to najlepszy pomysł na tytuł. Jak zapytać znajomego, czy już przesłuchał tę piosenkę, bez uczucia, że się wydurniasz, wydając z siebie dziwne dźwięki?

Kącik klepania po pleckach

Piosenka jest uzależniająca, rap jest silny, bicik fajny a choreografia perfekcyjna! Większości się pewnie wydaje, że jest to po prostu kolejna piosenka o imprezowaniu, ale jak sądzę, im nie udało się dotrzeć do jądra zamysłu UNIQ!

[geniusze zła alegorycznie pokazują wyzysk, pod jakim cierpią ich podwładni]

Owszem, jest impreza, ale z gatunku takich, gdzie goście wstawieni są niekoniecznie tylko alkoholem. Zauważyliście przesadną pewność siebie chłopców? Twierdzą, że noc należy do nich, niezależnie kto przyjdzie się im przeciwstawić. Samochody na sygnale zbierają się wokoło, ale oni się nie przejmują, bo wiedzą, że wszystko należy do nich. Ludzie podążają za nimi, dziewczęta przestają się im opierać, wszyscy wiedzą, kto jest najlepszy!

Chłopcy otwarcie ostrzegają przed zabawą z ogniem i każą uciekać wszystkim, którzy nie są gotowi. Bo jak cię dopadną, to już po tobie. Możesz sobie dzwonić na policję czy inne pogotowie i tak nikt ani nic ci nie pomoże!

[chłopcy prezentują, co Ci się może przydarzyć, jeśli wejdziesz im w paradę]

Nie sądzicie, że mroczna ta balanga? A co jeśli owy ogień to nic innego jak metafora amfetaminy, którą chłopaki handlują? Myślicie, że oszalałam, ale naprawdę sądzicie, że byliby tacy gangsta, gdyby chodziło o zwykle fajerwerki? Widzieliście tę ich obśrupaną kwaterę główną na początku klipu? I ten pewny siebie taniec wewnątrz kryształu-piramidy, jakby to oni byli tutaj szefami? Jeśli to Was nie przekonuje, to co powiecie o werbalnych zachętach typu: „Baw się, aż umrzesz” i „zabawa ogniem nie jest zła”? Chłopcy bez żenady stwierdzają, że sprawią, że nasze uszy eksplodują i spalą wszystkich wokoło. „Jeśli tylko udajesz, że się bawisz, to idź do domu”, bo to nie miejsce dla mięczaków!

[zamiast się wdzięczyć do kamer, sugeruję sprawdzić odbiór!]

Operacja jest doskonale zaplanowana a role rozdzielone. Część dba o nastrój klientów, część obmyśla strategie w kwaterze głównej, część obserwuje rozwój wydarzeń i nagrywa całe zdarzenie kamerkami CCVT, część pilnuje porządku a część rozpowszechnia nieoperujące w Korei numery telefonów alarmowych (911 działa w USA. W Korei trzeba wykręcić np. 112 żeby zadzwonić po policję albo 119 po straż pożarną i pogotowie). Niech Was nie zmylą te słodkie, gładkie buźki! To tylko maski, za którymi kryją się geniusze zła!


By zapewnić klientów o wysokiej jakości produktu, chłopcy sami go próbowali i jak słyszymy, dodał im skrzydeł: „Latam, latam! Przypatrz się dobrze, tutaj latam!” Nikogo to jednak nie rusza, bo wszyscy goście imprezy są równie „high” jak sami śpiewający.

Jeśli wszystkie przytoczone powyżej fakty nadal Was nie przekonują, obejrzyjcie sobie dance version (tutaj), gdzie mózg narkotykowej operacji nosi taki sam kapelutek, w jakim zwykł spacerować mr Heisenberg (z „Breaking Bad”)!

[koreański Heisenberg]

vs.

[amerykański pierwowzór]

Kącik małego złośliwca

Ja nie wiem, czy to jest aby na pewno przesłanie, jakie czyste i nieskalane jednorożce z k-popowej doliny powinny promować…

[jak myślicie, skąd wzięliby tyle kasy na modne ciuchy i biżuterię?]

Słowem podsumowania

Naoglądałam się ostatnio za dużo „Breaking Bad” :D
Nie bierzcie mnie na poważnie! ^^


Kto powinien znaleźć się na prześwietleniu w następnym odcinku?
Oddajcie swój głos w ankiecie! ---> TUTAJ


W poprzednich odcinkach:

poniedziałek, 14 września 2015

„Na rozstaju” Higuchi Ichiyo

Ach, lubię te dni, kiedy wydawnictwa piszą do mnie z prośbą o przeczytanie i zrecenzowanie ich najnowszych książek! Szkoda, że póki co zdarzyło się tylko dwa razy (pierwsza była MUZA, do poczytania tutaj). Tym razem zgłosiło się do mnie Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego i poprosiło o napisanie kilku słów o zbiorze opowiadań Higuchi Ichiyo.


Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się, że ta książka w ogóle przypadnie mi do gustu. Higuchi Ichiyo jest jedną z najsłynniejszych pisarek epoki Meiji. Jej opowiadania wchodzą w kanon lektur obowiązkowych w Japonii, a jej podobizna zdobi banknot 5 000 jenów. Po pięciu latach studiowania filologii rosyjskiej, gdzie kanon lektur obowiązkowych co roku przekraczał możliwości czytelnicze nawet najbardziej kochających książki istot ludzkich, rozwinęła się we mnie organiczna niechęć do wielkich i uznanych nazwisk. Po przeczytaniu tylu setek mądrych, artystycznych, wiekopomnych i pobudzających do przemyśleń książek, zdecydowanie wolę poczytać coś odmóżdżającego, albo przynajmniej o tematyce podróżniczo-azjatyckiej :D

[Higuchi Ichiyo nie bez przyczyny upamiętniono na 5000 jenowym banknocie!]

Z niejakim ociąganiem zaczęłam więc lekturę pierwszego opowiadania w zbiorze „Na rozstaju”. Już po kilku stronach musiałam sama przed sobą przyznać, że „ej, to nie jest złe!”. Z każdym opowiadaniem dawałam się coraz bardziej oczarować pięknej narracji Higuchi Ichiyo, by na koniec stać się fanką jej twórczości. Dawno już nie czytałam czegoś równie pięknego i bezpretensjonalnego.

Każde opowiadanie to osobny świat przeżyć i uczuć głównych bohaterów. Są to krótkie chwile, najbardziej znaczące momenty w ich życiu, choć czasem zupełnie niepozorne. Fani literatury akcji zapewne poczują się rozczarowani tą pozycją, ale każdy, kto choć czasem lubi zatrzymać się i podumać nad życiem, na pewno znajdzie w opowiadaniach Ichiyo coś dla siebie.

Mnie urzekła prostota stylu pisarki oraz jej ponadprzeciętna znajomość ludzkich charakterów. Ciekawe jest też tło opowiadań, gdyż ich akcja rozgrywa się na przełomie XIX i XX wieku. Niektóre z nich dają nam wgląd w świat japońskich kurtyzan i panujących tam zasad. Inne to wycinki z życia arystokracji, kolejne to obraz życia zwyczajnych ludzi. Czasem zaskakujące jest, jak niewiele bohaterowie prozy Ichiyo różnią się od nas, dwudziestopierwszo wiecznych mieszkańców zachodu. Pomimo dzielącej nas kultury, konwenansów i obyczajów, w każdym człowieku niezmiennie tli się to samo pragnienie szczęścia i miłości.

[Higuchi Ichiyo]

Opowiadania Higuchi Ichiyo doskonale nadają się na lekturę w melancholijne, jesienne dni, gdyż otwarte zakończenia aż proszą się o moment zadumy nad filiżanką ciepłej herbaty.


Zdecydowanie polecam!

Link do wydawnictwa:

piątek, 11 września 2015

K-popowy rentgen z Walerianką! BIG BANG "Loser" i "Bae Bae"

Ha! Warto było tyle czekać z rozpoczęciem tej dawno już obiecanej serii, by móc ją zainaugurować donośnym kabooom! Drodzy Czytelnicy, BIG BANG powrócili!


Hmm… Pewnie już zdążyliście się zorientować, że wrócili. Zaczęłam pisać ten artykuł, gdy „Loser” i „Bae Bae” dopiero ukazały się światu, ale podstępny los powstrzymał mnie przed dokończeniem artykułu. Zamiast wyrzucić ten teks w kubeł, postanowiłam go jednak dokończyć i opublikować. Bo czemu by nie?

Pomysł na prześwietlanie i rozczłonkowywanie bardziej i mniej świeżych k-popowych klipów pojawił się już dawno, ale jakoś brakowało mi tej iskierki, która zmotywowałaby mnie do posadzenia moich czterech liter i spędzenia czasu na klepaniu w klawiaturę. Dziś jednak bez zbędnych rozterek mogę oddać się intensywnemu wgapianiu się w monitor i słuchaniu piosenek w pętli. BIG BANG, jak dobrze, że jesteście! <3

W czym rzecz?

Czy trzeba komukolwiek przedstawiać BIG BANG? Serio?


Przyznam się szczerze, że już jakiś czas temu postawiłam krzyżyk na chłopakach i nie sądziłam, że powrócą w kupie. Tyle było tych występów solo, kolaboracji, plotek o tym, jak to się nie dogadują... Nie wspominając już nawet, że jak na k-popowy boy band to są raczej posunięci w latach. Nie zamierzam jednak płakać, bo się pomyliłam! W dzisiejszym zalewie szmiry w k-popie (bez urazy), miło zobaczyć starych wyjadaczy, którzy nigdy nie zawodzą!

Jako, że chłopaki lubują się w wypuszczaniu klipów hurtem, ja też rozprawię się z nimi hurtowo. "Loser" i "Bae Bae" ukazały się tego samego dnia, więc idąc za przykładem danym przez YG Entertainment, też upiekę sobie dwie pieczenie przy jednym ogniu. A co! Ja tam lubię dobrze zjeść :D

Pierwsze wrażenia

Słyszałam, że "Loser" wygrywa w rankingach popularności, górując nad "Bae Bae". Ja jednak zdecydowanie preferuję drugą piosenkę. Pierwsze nagranie jest odrobinę za wolne i za spokojne jak na moje gusta, poza tym jakoś mi się kupy nie trzyma, żeby cały BIG BANG się czuł jak patałachy. Rozumiem, że każdy może mieć jakieś emocjonalne wzloty i upadki, a w ich przypadku stres i zwątpienie muszą występować na porządku dziennym, ale z tym „loser” (przegrany/nieudacznik), to już przesada.

[drodzy państwo, tak wygląda banda nieudaczników wg YG Entertainment]

Bae Bae” z kolei, pomimo dość wolnego rytmu, ma w sobie coś hipnotycznego, co kazało mi słuchać tej piosenki w pętli przez kilka dni. Klip też jest zdecydowanie ciekawy i warto pochylić się nad nim głębiej. Nim przejdę dalej, chciałabym w tym miejscu zostawić wiadomość do jednego z członków zespołu:


T.O.P, z tego co ty robisz, dzieci nie będzie…

Kącik klepania po pleckach

Skoro jesteśmy już przy „Bae Bae”, muszę wyznać, że jestem pod wrażeniem determinacji chłopaków i producentów. Od samego początku wszyscy wiedzieli, że ten utwór się cenzurze nie prześlizgnie a i otwarte śpiewanie o romantycznych uniesieniach w Korei nie jest zbyt mile widziane. A tu nie dość, że w tekście ewidentnie chodzi tylko o jedno, to i klip z tekstem koresponduje! Nawiązania do seksu w teledysku są na tyle wyraźne, że nawet średnio rozgarnięty widz się połapie w czym rzecz, ale są też one na tyle inteligentne, że nie niesmaczą. Rzadka to niestety cecha dzisiejszej pop kultury, więc tym bardziej zasługuje na poklepanie po pleckach.


Zauważyliście, że w 99% przypadków miłość pokazywana w MV to albo coś wzniosłego i niewinnego, co nigdy nie wyjdzie poza fazę trzymania się za rączki, albo jest to buchająca żądza w stylu „bierz mnie tu i teraz, albo ja cię wezmę!”?

Podoba mi się ten bezpretensjonalny sposób przedstawienia sprawy, gdzie seks jest po prostu czymś naturalnym pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi, bez demonizacji i przesadnego erotyzmu. T.O.P jako wesoły pasikonik skaczący z kwiatka na kwiatek, strzelający plemnikami na lewo i prawo, też ma swój urok (chociaż jak wspominałam, z tego co zaszło na ekranie, dzieci być nie powinno :P). Scena finiszu, która przenosi chłopaków bliżej gwiazd, kiedy to dwa ciasteczka ryżowe łączą się w ekstazie, też całkiem nieźle podsumowuje moment szczytu doznań. A potem wszyscy razem i wesoło celebrują, co zaszło. Bo i czemu nie!

[chwila uniesienia. Jeśli tak wygląda T.O.P podczas momentu kulminacji, to związek z nim musi być bardzo zabawny :P]

Loser” to zupełnie inna bajka. Pasikonikowanie pojawia się co prawda w tekście piosenki („To cykl dziewczyn i błędów | kocham je przez jedną noc | i nienawidzę, gdy przychodzi ranek”), ale to nie jest radosny pląs, jaki możemy obserwować w „Bae Bae”. Rzekłabym, że ta piosenka bardziej zasługuje na bana od Ministerstwa do Spraw Równouprawnienia iRodziny, niż „Bae Bae”! Powiało depresją w big bangowych umysłach, oj powiało! Czy myślicie, że ta pętla na policzku GD jest przypadkowa? Po zapoznaniu się z tekstem piosenki zaczęłam się poważnie martwić o stan psychiczny autora tych słów. Okazało się, że jest to dzieło trzech chłopa: jednego z producentów – Teddiego, GD oraz T.O.P. Nie wiem, czym oni się tak wzajemnie zdołowali, przez co obecnie przechodzą w życiu, ale za wesoło im nie było!


Liczne są w klipie i tekście aluzje do myśli samobójczych. Jeśli taka tematyka lepsza jest od bezpiecznego seksu promowanego przez T.O.P, to ja już nie wiem, jakie mają w Korei priorytety…

Kącik małego złośliwca

Czy ja byłabym sobą, jeśli nie znalazłabym chociaż kilku wielce to frapujących momentów, do których można by się przyczepić? Zapewne nie!

Loser”… Ohohohoohoh… Jakiż to jest cudowny materiał na WTF Moments! ^^

Rozbierzmy ten klip na czynniki pierwsze.
Jak widzimy, każdy z członków zespołu ma jakiś problem.

GD ewidentnie ma problemy z kontrolowaniem agresji, cierpi na bezsenność oraz dręczą go myśli samobójcze.


Seungri ma problem z dziewczyną, która go zdradza i nie chce już nawet dać buzi. Do tego dochodzą jeszcze kłopoty z kontrolowaniem złości.


Daesung ma problem z lokalnym rasistowskim gangiem, który regularnie przetrzepuje mu portki tylko dlatego, że ma skośne oczy i ośmielił się zainteresować jakąś nieskośnooką dziewczyną.


T.O.Pa męczą wyrzuty sumienia, po tym jak zeżarł swoją niewiastę, odkrywszy, że jej palec jest wystarczająco pulchny (reszta za bardzo pulchna nie była, ale widać T.O.P ufa wielowiekowej tradycji sprawdzania tuszy po pulchności palca, zapoczątkowanej przez Babę Jagę od Jasia i Małgosi). Teraz na pewno zadręcza się, że przybierze na wadze.

[test zaliczony!]

Jaki problem ma za to Taeyang? Czy to może brak koszulki? W 17tej sekundzie klipu Taeyang usiłuje zdjąć kurtkę (pewnie jest ciepło na dworze), by w sekundzie 20stej znowu ją założyć, gdyż się właśnie zorientował, że, cholera!, przecież nie ma koszulki! A może jest po prostu bezdomny? A może cały ten złom w tle pochodzi z nielegalnych źródeł (wiecie, jak u nas, czasem tory znikają bez śladu, czasem jakieś kable wysokiego napięcia) i męczą go wyrzuty sumienia, bo jak głosi krzyż i naziemne graffiti „Grzech cię znajdzie”?


Jakby nie było naprawdę, niewielkie to zmartwienia w porównaniu z ogromem cierpienia reszty.
Chłop nie ma szczególnych powodów do narzekania, bo ewidentnie posiadł tajemnicę nieśmiertelności. W 2:54 min. Taeyang rzuca się z krawędzi, by mieć się dobrze w 5 sekund później.

[latająca wiewiórka!]

Wszystko to jednak przejściowe problemy! W dzień później, kiedy wypuszczono „Bae Bae”, chłopaki mają się już całkiem nieźle! Zastanawia mnie jednak jak to jest z tą „miłością”, którą to werbalnie wyrażają, bo GD ewidentnie zachodzi do podejrzanego przybytku. Widzieliście ten mały neon na wejściu? Co z tego, że lokal zamknięty jest na cztery spusty?! Desperacja nie wybiera! Pomimo braku żywych dusz, GD wygląda na takiego, co miło spędza wewnątrz czas…

I ta ostatnia scena, podczas której wszyscy tańczą wesoło w kółeczku? Żadna szanująca się Koreanka nie wystąpiłaby w hanboku bez kaftanika, zakrywającego ramiona! Taki frywolny strój preferowały panie lekkich obyczajów… Czyżby miało to znaczyć, że chłopaki rzeczywiście są „loser”, skoro tylko w taki sposób mogą potańczyć z dziewczynami? Nie wydaje mi się!

[a może przez to, że panie nie są miejscowe, po prostu nie znają zwyczajów?]

Słowem podsumowania

… pozostaje mi tylko dodać, że chłopaki nie zmurszały, mają się całkiem nieźle i cieszę się, że są wciąż razem!

A jak się Wam podobał BIG BANGowy come back?

Kto powinien następnym razem dać się prześwietlić?

Czekam na Wasze komentarze ^^


W kolejnych odcinkach ukazali się:
UNIQ "EOEO"
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...