Czyli o cudownych następstwach diet i przebytych chorób (albo
o operacjach plastycznych w Korei, jak kto woli).
[Shin Dong z Super Junior
to zdjęcie to tylko kawał z okazji pierwszego kwietnia
ale oczęta pociachać sobie już dał :(]
Całkiem niedawno Koreańczycy zapłonęli słusznym gniewem, gdy
okazało się, że uroda nowo wybranej Miss Korea 2012, Kim Yu Mi, nie jest dziełem Matki Natury. Po tym, jak zgarnęła
tytuł i koronę najpiękniejszej, do internetu wyciekły jej szkolne zdjęcia, na
których zbyt podobna do obecnej siebie nie jest… Dziewczyna mężnie przyznała: „nigdy nie twierdziłam, że urodziłam się
piękna.”, ale tytułu bynajmniej oddawać nie zamierza. Dodała jeszcze, iż „od teraz, mam nadzieję, stać się sławną ze
względu na moje wewnętrzne, a nie zewnętrzne piękno.” Ma dziewczyna
poczucie humoru, nie ma co.
[Kim Yu Mi, obecna Miss Korea
dziś i kiedyś]
Rozumiem oburzenie, bo w końcu były to wybory Miss Korei a
nie Miss sprawności rąk chirurgów. Trudno jednak zrozumieć nagonkę mediów,
która poniekąd się rozpętała po wyznaniu Kim Yu Mi. Zjawisko występowania
podwójnych standardów jest, niestety, na półwyspie zjawiskiem dość częstym. Cenzura,
która przepuszcza albo zakazuje klipów i piosenek wg tylko sobie wiadomych
standardów (
tutaj), sposób kreowania
girls bandów, a dopuszczalne społecznie normy zachowań (
tutaj), cały fan-serwis w męskim wykonaniu, a poziom tolerancji
osób o odmiennej orientacji seksualnej (
tutaj)
i na koniec operacje plastyczne. W kraju, gdzie współczynnik wykonywanych
zabiegów w przeliczeniu na ilość mieszkańców jest najwyższy na świecie i gdzie
pewnie połowa gwiazd i celebrytów na którymś etapie swojego życia poprawiła
sobie to i owo, otwarte przyznanie się do chirurgicznej korekcji urody jest
ogromnym tabu.
[ilość wykonanych operacji plastycznych liczona na 1000 mieszkańców
dane z 2010 roku
różnoniebieskie paski pokazują ty operacji. Od lewej:
skóra i włosy; piersi; tłuszczyk; twarz i włosy; reszta ciała]
Im dłużej interesuję się kulturą wschodu, tym bardziej
jestem pełna podziwu dla mieszkających tam ludzi. Przyznaję, że mi ciężko
byłoby się odnaleźć w gąszczu sprzecznych sygnałów i powinności. Z jednej
strony nacisk na to, by być pięknym i bogatym jest obezwładniający. Z każdego
zakątka ulicy oraz lodówki wyskakują niemożliwie piękne twarze znanych i
lubianych celebrytów, po biurze krążą wycyckane i zadbane panie, których
nienaganny styl i drogie dodatki onieśmielają, do tego pokutuje popularne
przeświadczenie, że ładni mają w życiu łatwiej i szybciej dostają dobrą pracę,
niż ci mniej urodziwi… Nie mówiąc już o tym, że z wątpliwą urodą, nie ma nawet
co marzyć o znalezieniu wyśnionego partnera. A przecież piękno jest niemal na
wyciągnięcie ręki. Wystarczy zaoszczędzić nieco i odwiedzić dzielnicę Gangnam w
Seulu, która znana jest jako plastyczne zagłębie Korei (teraz już wiecie,
dlaczego najnowsza piosenka
Psy „
Gangnam Style” jest tak genialna?).
No i tu zaczynają się schody. Być brzydkim zdecydowanie nie
wypada. To już ustaliliśmy. Jeśli jednak ktoś podejmie próby wpasowania się w
obowiązujące standardy (więcej o koreańskich standardach urody
tutaj) za pomocą skalpela i, nie daj
Boże, przyzna się do tego otwarcie, i tak zostanie zepchnięty w odmęty tej
samej szarej strefy, z które wyszedł. Bo piękno musi być naturalne, albo
przynajmniej musi na takie dobrze pozować.
[są też i tacy, którzy nie wierzą w naturalne pochodzenie boskiej krzywizny nosa Mihonka (Lee Min Ho)]
My, szare żuczki, i tak nie mamy tak źle. Jasne, że presja
idealnych ciał i buź, wyskakujących zza każdego zakrętu bywa przytłaczająca,
ale pomyślcie o tym, co muszą przeżywać wszyscy ci, którzy znajdują się na
medialnym świeczniku. Już słyszę uszami wyobraźni te wszystkie komentarze, że
aktorzy i piosenkarze sami się pchali, więc mają co chcieli. Ja jednak
pozostanę wierna swoim przekonaniom, że fakt posiadania talentu i podzielenia
się nim ze światem, nikogo jeszcze uprawnia, by podnosić takiego delikwenta do
boskich kategorii, gdzie ludzkie przywary i słabości nie mają dostępu. To są
tacy sami ludzie jak my, może ładniejsi, może zdolniejsi i z parciem na szkło,
ale zapewne z takimi samymi (jak nie większymi) kompleksami i problemami.
A trudno nie popaść w kompleksy, gdy non stop przebywa się w
towarzystwie zjawiskowo pięknych i uzdolnionych ludzi, a własny manager daje
talon na wykonanie operacji plastycznej.
Było już kilka gwiazd w historii koreańskiego przemysłu
rozrywkowego, które zakończyły swój żywot, odbierając sobie życie z powodu przepracowania
i zbyt dużej presji. To był ogromny szok, gdy w 2010 roku gwiazda jednego z
największych międzynarodowych hitów koreańskiej telewizji „Winter Sonaty”, Park Yong Ha,
został znaleziony nad ranem w swoim domu, powieszony na kablu. Na ratunek było
już niestety za późno.
[Park Yong Ha]
A presja jest ogromna. Nie tylko trzeba śpiewać i tańczyć
perfekcyjnie, ale równie perfekcyjnie prezentować się przed kamerami. K-pop
jest niestety zupełnie nastawiony na wygląd i często uroda przyszłych członków
zespołów jest dużo ważniejszym czynnikiem, niż ich talent wokalny czy aktorski.
Ostatnio sporo sensacji wzbudziła wypowiedź rzecznika YG Entertainment odnośnie
planowanej, nowej grupy dziewczęcej:
„W skład nowego grils bandu wchodzą tylko te dziewczęta,
które nigdy nie poddały się operacjom plastycznym. Ich kontrakt podpisany z Yang Hyun Sukiem zawiera klauzulę o „braku operacji
plastycznych”… Operacje plastyczne mają swoje dobre strony, ale jednocześnie
sprawiają, że jest coraz mniej naturalnych piękności w zespołach… Widząc tyle
grup z pięknymi buziami w zespole, zaczęliśmy się zastanawiać, jak te
dziewczęta poradziłyby sobie, gdyby przyszło im wykonywać muzykę YG.”
[Kim Eun Bi, jedyna znana członkini nowego girls bandu YG,
znana z udziału w programie "Superstar K2"]
Na
pierwszy rzut oka wydaje się, że ktoś wreszcie poszedł po rozum do głowy i
przeniósł punkt ciężkości z urody, na muzykę. Po głębszym zastanowieniu,
dochodzę do wniosku, że nic bardziej mylnego! Skoro dziewczęta mają klauzulę o
braku operacji plastycznych w kontrakcie, znaczy to tyle, że będą piękne z
natury. Co dalej implikuje, że głównym założeniem przyświecającym
przesłuchaniom, było znalezienie urodziwych buź, których nie trzeba by było
udoskonalać. Co więcej, stwierdzenie „Widząc tyle grup z pięknymi
buziami w zespole, zaczęliśmy się zastanawiać, jak te dziewczęta poradziłyby
sobie, gdyby przyszło im wykonywać muzykę YG” nie tylko jest policzkiem dla wszystkich
pięknych dziewcząt z koreańskiego show-biznesu, sugerującym, że nie potrafią
śpiewać, ale również spycha je do gorszej kategorii „tych poprawionych
skalpelem”.
Dlatego
większość gwiazd szybciej popełni publiczne harakiri, niż otwarcie przyzna się,
że zrobiła sobie operację plastyczną. A bardziej lub mniej uzasadnionych
spekulacji jest całe mnóstwo. Chyba nie ma celebryty, którego nie podejrzewano by
o poprawienie sobie tego i owego.
Najczęstszymi
wymówkami są: utrata wagi, zbawienny wpływ ćwiczeń i zabiegów kosmetycznych. Jessica z SNSD idzie w zaparte, że jej nagła zmiana kształtu szczęki to
wyłącznie wynik schudnięcia z przepracowania. Gdy sytuacja jest jednak zbyt
oczywista i nie da się dłużej brnąć w zaprzeczania, kolejną taktyką jest
przyznanie się do przejścia operacji, która wymuszona była jakaś chorobą albo
wypadkiem, a ładniejszy kształt nosa, czy kości policzkowych to tylko miły
efekt uboczny. Kim Hyun Joong
tłumaczył swoją zamianę nosa na lepszy model tym, że dawno temu dostał w niego
kamieniem i chcąc nie chcąc, musiał się biedaczysko pod nóż położyć.
[Jessica z SNSD i jej podejrzana linia szczęki]
Gdy
wszystko inne zawiedzie, ewentualnie można się przyznać do zrobienia sobie
operacji, by uzyskać podwójną powiekę. Jest to zdecydowanie najpopularniejszy
zabieg w Korei (pewnie też w Azji, ale pewna nie jestem) i czasem mam wrażenie,
że traktowany jest jak wypad w kapciach do warzywniaka na zakupy. Zaskakujące
jest jednak, jak wiele taka z pozoru niewielka zmiana jest w stanie namieszać
na czyjejś twarzy! Patrząc na zdjęcia Shin
Donga z Super Junior albo Uee z After School, rzeczywiście, trudno nawet zauważyć różnicę. Ale to
co zaszło z buziami Goo Hary z KARY i Kyu Hyuna (też SuJu), to już jest po prostu magia…
[Goo Hara z KARA]
[Kyu Hyun z Super Junior]
Są
jednak postaci heroiczne i godne podziwu. Zdecydowanie najjaskrawszym
przykładem jest Kwang Hee z ZE:A. Chłopak sam z siebie przytaszczył
do studio podczas kręcenia variety show „Strong Heart” swój wielki portret
sprzed kilku lat i bez żenady wyznał, że przeszedł tyle operacji plastycznych,
że do 20-tego roku życia nie mógł pić alkoholu, bo ciągle był albo
rekonwalescentem, albo przygotowywał się do kolejnego zabiegu. Nie da się
ukryć, że przemiana… robi wrażenie.
[Kwang Hee z ZE:A]
Trzech
panów z legendarnego Shinhwa: Shin Hye
Sung, Jun Jin, i Kim Dong Wan przyznało się po latach,
że też mają kilka rzeczy poprawionych na swoich buziach. Ich fanklub jest już
jednak tak mocno zakorzeniony, że podobne rewelacje nie mogą im już zaszkodzić.
Choć bez wątpienia oddziałują na opinię publiczną. No bo skoro wystarczy sobie
tu coś rozciąć, tu podpiłować i wyglądać jak gwiazda ekranu, dlaczego by nie
podjąć tego wyzwania!?
Korea wyrasta obecnie na mekkę chirurgii plastycznej i znęceni widmem
pięknolicych idoli mieszkańcy wschodniej Azji (choć nie tylko! Kliniki
chirurgii plastycznej goszczą obywateli np. Mongolii czy krajów Arabskich)
masowo przyjeżdżają „na wakacje” na półwysep po to, by poprawić sobie to i owo.
Nie można również zapomnieć o sporej ilości pacjentów z USA. Mieszkający tam
Azjaci wolą przylecieć do Korei, by oddać się w ręce specjalistów, którzy
rozumieją specyfikę azjatyckiej urody, niż skorzystać z usług lokalnych klinik.
A nóż będzie nas operować chirurg, który dotykał boskich powiek któregoś z
koreańskich idoli?!
[nietknięte powieki Ga
In z Brown Eyed Girls]
Zastanawia mnie tylko, do czego to wszystko prowadzi. Czy
jeszcze trochę otoczeni będziemy armią idealnie pięknych i zupełnie wyzutych z
jakichkolwiek ludzkich cech idoli? Czy wyobraża sobie ktoś Gonga Yoo (vel.
Guniaczka) z podwójną powieką?! Albo Ga
In z Brown Eyed Girls? To by
była jakaś tragedia! Widać, mnie Europejce, łasej na wszystko co inne i
azjatyckie, nie dane nigdy będzie pojąć, jak komuś mogą się nie podobać te
przepiękne, migdałowe oczy.
[Guniaczek]
Z wszystkiego, najsmutniejsze jest to, że my sami, fani w
ogóle, nakręcamy tę chorą spiralę. Gdyby nie było popytu, nie byłoby i podaży.
Skoro publiczność domaga się pięknych buź, to je dostaje. Nie ma co się
czarować, show-biznes, jest tylko biznesem i robienie kasy zawsze było
priorytetem…
P.S. Nie zapomnijcie wypowiedzieć się w ankiecie na pasku
obok →
i na facebookowym
fanpage'u, gdzie pytałam o to, jakiej muzyki
słuchaliście przed rozpoczęciem przygody z k-popem
Więcej na temat:
Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com