Pokazywanie postów oznaczonych etykietą T-ARA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą T-ARA. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 sierpnia 2014

Dokąd zmierza k-pop? O granicach sexy konceptu. Część II

Konkurs wśród k-popowych twórców na najbardziej prowokacyjny teledysk trwa. Managerowie, doradcy, choreografowie, wizażyści i reżyserzy dwoją się troją, by kolejny klip był jeszcze bardziej szokujący od tego, który zrobiła konkurencja. Poprzednie lato było „gorące”, więc tegoroczne nie może buchać parą w mniejszym stopniu!


Grzmiałam już i pomstowałam (tutaj). Oburzałam się to na branżę jako taką, to na instytucje, które to niby mają bronić delikatnych koreańskich umysłów (tutaj), to na poszczególnych twórców tego „aktu”, straszyłam możliwymi konsekwencjami (tutaj)… Myślę, że całą sytuację najlepiej podsumowuje i puentuje przetłumaczony przeze mnie wywiad, który można przeczytać tutaj. Mi pozostaje nic innego, jak przyjrzeć się proponowanym nam tego lata „hitom” od przeróżnych girls bandów i pochylić się w nich nad wielce to frapującymi momentami, które nagminnie wyskakują na ekranie, psując co nie co drapieżny, grrrrrr, efekt…

Zacznę od uwag natury ogólnej. By nie wyjść na upierdliwca, co to jak raz się już czegoś uczepi, to głuchy jest na dalsze argumenty, postanowiłam dać wielu artystom drugą szansę. Kiedy już naprawdę nie mogłam zdzierżyć oglądania klipu i płynąca zeń frustracja przesłaniała mi linię melodyczną, włączałam piosenkę jeszcze raz, tym razem darując sobie wizję i dając muzyce szansę, by mnie uwiodła. Niestety… Bez wizji większość proponowanych nam „utworów” to taka sama sieczka jak i ociekający tanim erotyzmem klip. Co gorsza, bez rozpraszających klapsów w pośladki i innych ekstatycznych min, słabiuteńki wokal nie daje się nijak zatuszować…

I niech mi, proszę, ktoś wytłumaczy, co ponętnego jest w tym trzęsieniu siedzeniem do kamery? Panowie, którzy czytacie ten blog, wiem, że jesteście w mniejszości, ale nie bójcie się i proszę oświećcie mnie, co seksownego może być w tym ruchu? Ani to apetyczne, ani kuszące… W chwilach zwątpienia zazwyczaj wyobrażam sobie, czy byłaby uszczęśliwiona, gdyby mój chłopak prezentował mi to i tamto… I jakkolwiek mogę Wam zagwarantować, że jego tyłeczkowi niczego nie brakuje, wolałabym, że podobnych rzeczy nade mną nie wytrząsał! @__@

[sexy?]

No, to tyle by tego było…Czas na konkrety. WTF Moments ponownie prezentują:

Four Ladies (4L) Move

Zacznijmy od świeżynki. Debiutujące kilka dni temu dziewczęta zgodnie z trendem wiją się, tarzają po podłodze i wymachują nóżkami na lewo i prawo. Żywo przed oczyma stanął mi obraz z Marionette Stellar. Może to ten pokój emanuje jakimiś podejrzanymi wibracjami, że inspiruje przebywające w nim dziewczęta do dziwnych czynów? Jakby się nad tym zastanowić, ten pokój rzeczywiście widział nie jedno!

[Kiss me... boy?
Swoją drogą, pani nie wygląda na zbyt szczęśliwą z roli, jaką ją obdarzono...]

Tak czy owak, zagadką galaktyki jest wyraźny kontrast słów piosenki z jej wizualizacją, bo czemu panie z takim zapałem śpiewają „kiss me boy”, kiedy na ekranie miziają się dwie panie? Czyżby nie było pod ręką żadnego chłopa, więc jak to się mawia… na bezrybiu i rak ryba (w sumie to te ruchy biodrami na początku klipu tak trochę przywodzą na myśl skorupiastych…). A może, jak to w przypadku moich indyjskich dzieci, ich angielski był dość ograniczony i nie było dla nich różnicy, czy chłopak czy dziewczyna, jeśli obcokrajowiec to była „sister”? Nie wiem…

A tak na marginesie, czy nie macie wrażenia, że tak jak Stellar miały problem z balsamem, to te dziewczęta mogą mieć infekcję innego rodzaju? Coś podejrzanie często się tam dotykają. Pewnie swędzi.

[infekcja nie do pozazdroszczenia...]


Jakiś się chyba robi trend z tego klepania po pośladkach… Niektórzy lubią, ja nie wnikam. Klip to taka tam sieczka kolorowych obrazków, wymachiwania nóżkami, noszenia sexy skarpetek do szpilek i szortów (mniam!), dziewcząt na tle pralek, kuchenek i basenów, czyli generalnie miejsc, gdzie kobiety powinny głównie przebywać.

[patrzcie jakie mi dali skarpety, hahaha!]

Jako, że nie da się uciec od chwytliwego refrenu pieśni, gdzie panienki proszą rzewnie, by ktoś dotknął ich ciał, ciężko nie usłyszeć ich wołania: „tOcz maj body”. Uszyma wyobraźni od razu słyszę „toRch” my body i niemal widzę, jak panie zapalają się wewnętrznym światłem, by przegonić wszystkie mroki równie seksistowskich piosenek, które się obecnie w Korei produkuje. Pomyślcie tylko, o ile klip zyskałby na atrakcyjności, gdyby dodać to maleńki R? (torch = latarka)

[a taka reklama pojawiła mi się, jak zaczęłam oglądać klip.
Jak już komuś ciśnienie podskoczy podczas oglądania tych pląsów, to może chociaż na tym trochę zarobić i poddać się badaniom! Youtube pomyśli o wszystkim!]

Girl’s Day Darling

Oglądając ten klip miałam dokładnie takie same odczucia jak Simon z EatYour Kimchi. Sama pracuję z dziećmi i oglądając to dzieło czułam się, jakbym widziała moje nieletnie pociechy, ino podejrzanie wyrośnięte. I tak, jako wychowawca i pedagog, mam święty obowiązek objaśniać moim uczniom świat i tłumaczyć im, co wolno a czego nie wolno, tak i tutaj obudziło się moje belfrowskie powołanie.


Otóż, drogie dziewczęta:
  • babeczki i inne ciastka nie służą do trzymania ich w ręku i robienia dziwacznych min do kamery, ani nawet do mazania nimi sobie buź, tylko do jedzenia.
  • Słuchawka od prysznica to nie jest mikrofon!
  • Automaty do gry nie służą do tańcy na ich tle, a jak sama nazwa wskazuje: do gry.
  • Nigdy nie wkłada się ostrych narzędzi do buzi ani nawet się ich do ust nie zbliża! A fe!
  • Pistolet na bańki mydlane nie jest najbardziej efektywnym narzędziem do mycia samochodów.
  • Dziewczęce nogi to nie jest część samochodu. Tego nie trzeba spłukiwać wężem.
  • Piana pochodząca z środków czyszczących nie nadaje się do konsumpcji!
  • Schowajcie wreszcie te jęzory, bo to nieestetyczne tak łazić z nimi na wierzchu…

A tak w ogóle to nieetyczne zaganiać dzieci do pracy…

Hyomin Nice Body

Tutaj nie będzie śmiechów i żartów, bo ta piosenka to pięć kroków postawionych zdecydowanie za daleko. Twórcom za mało było sztampowego przedstawienia kobiet jako erotycznych zabawek. Oni postanowili zadecydować, kto jest wart miłości i szacunku otoczenia i dać jasny sygnał, jakie kobiety można zaakceptować. Morał płynący z piosenki i klipu jest powalający.


W pierwszej części teledysku widzimy Hyomin jako dziewczynę ze sporą nadwagą, która wcina ciacho za ciachem, wpatruje się tęsknie w idealne (i nierealne) kształty lalki Barbie i energicznie pląsa sobie po kuchni z hula hop. Zapada w sen, w którym zjada magiczny pączek i cudownym sposobem zyskuje „fajne ciało”. Wszyscy faceci są nagle jej, świat pada jej do stóp, wszyscy ją kochają i szanują. Podziw, splendor i chwała. Niestety, nieszczęśnica budzi się z pięknego snu i orientuje się, że wciąż tkwi w swoim wielkim ciele. Opada kurtyna, oklaski.

Serio? Jeśli jeszcze dodać do tego tekst piosenki, gdzie padają takie złote myśli jak:

Każdy facet chce takiej dziewczyny
Wszyscy faceci lubią ładne dziewczyny
Wszyscy faceci mają kosmate myśli przynajmniej raz
Chcę taka być, chcę tego

albo jeszcze lepiej, refren:

(Nie jedząc tego, na co mam ochotę)
Będę silna
(Wytrzymam ten ból)
Stanę się piękna
Zakocham się, pokażę wszystkim
Zmienię się
Zasługujesz na to

można by sądzić, że całe to „dzieło” to jedna wielka parodia wyjątkowo pustego modelu lansowanego przez media, gdzie tylko młodzi, piękni i szczupli mają prawo do szczęścia. Niestety, gdyby to miała być piosenka z tak szczytnym przesłaniem, Hyomin na pewno by o tym wspomniała w wywiadach i variety shows, do których ją zaproszono. Niestety, zamiast tego członkini T-ARA opowiadała poruszające historie, jak to wiele przeszła, by uzyskać takie „fajne ciało”, jakim się może teraz chwalić.

[oj, jak mi fajnie...]

Poważnie? To jest przesłanie, jakie managerowie Hyomin chcą przekazać pokoleniu nastolatek? Że jeśli jesteś gruba, to nie masz prawda do miłości, szacunku i szczęścia? Zastanawiające jest, kim są twórcy tego klipu, by decydować kto wart jest miłości, a kto nie. Że ładny równa się godny szacunku, a kobiece ciała istnieją tylko po to, by cieszyć męskie oczy, więc w związku z tym każda dziewczyna ma obowiązek tak je wymodelować, by odpowiadało gustom facetów?

Oglądając klip, jakoś nie widać, by odchudzona Hyomin miała dużo bardziej klawe życie, niż jej pulchny odpowiednik. Poza wyginaniem się i strzelaniem min do kamery za dużo nie robi ciekawych rzeczy. Na tym tle wesołe pląsanie z hula hop nie wygląda wcale tak źle. Przynajmniej tam nie trzeba robić nic na pokaz.

[jeszcze fajniej się tak wyginać... lalala...]

Mając na uwadze wszystkie wymienione tu (i te nie wymienione) teledyski, aż strach pomyśleć, co będzie następne i do czego to wszystko dąży.

Smutne w tym wszystkim jest to, że w całą tą pogoń za szybkim zyskiem i politykę medialnego szumu zamieszane są dzieci lub w najlepszym przypadku młodzież. Gdy owi młodzi ludzie podpisywali kontrakty z tą czy inną agencją gwiazd, na pewno nie tak wyobrażali sobie moment swojego debiutu… Wyginając się i tarzając po podłodze w samej bieliźnie i dziurawych pończochach… Jeśli takie byłyby ich marzenia i sny, poszukali by szczęścia w innej branży. Nie do końca muzycznej.

P.S. Nie, nie zapominałam o Hyunie i jej Red. Po prostu odmawiam komentarza. Dla dobra wspólnego.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Kulisy k-popu: najmłodszy w rodzinie

Czyli o tym jak to jest być maknae: najmłodszym członkiem w zespole.

 

Bycie najmłodszym w rodzinie zazwyczaj wiąże się ze sporymi bonusami od życia. Wszyscy o ciebie dbają i cię rozpieszczają. Jeśli zrobi się coś głupiego i tak wszyscy machną tylko ręką, że „ach, ten młody. Jeszcze siano w głowie…” Jasne, że czasem bywa irytujące, że nikt nie traktuje cię poważnie i pomimo solidnego wieku nadal uchodzisz za dziecko, ale przynajmniej w moim przypadku, nie miałam na co narzekać.
Wydawać by się mogło, że i bycie „maknae” w k-popowym zespole to całkiem przyjemna pozycja. Nikt od ciebie nie oczekuje za wiele, poza byciem (zazwyczaj) uroczo niewinnym i aegyo princem/księżniczką. Odpowiedzialne zadania powierzane są twoim hyeongom tudzież eonni, a sympatia widowni odnajduje cię samoistnie, jako żeś ten najmłodszy i jeszcze nie opierzony. Tyle teorii.


[Changmin może i jest najmłodszy, ale lepiej z nim nie zadzierać!]

Za kulisami sprawa wygląda nieco inaczej. W Korei, gdzie system hierarchiczności wciąż ma się doskonale i zapewne jeszcze długo nic mu nie zaszkodzi, bycie maknae to nie sam cud, miód i orzeszki. Wiek, płeć, stan cywilny, pozycja społeczna lub zawodowa porządkują koreańskie życie i jasno ustalają miejsce w szeregu. Bycie najmłodszym wiąże się zatem z masą obowiązków wobec swoich starszych kolegów/koleżanek po fachu. Przede wszystkim od maknae oczekuje się okazywania ogromnego szacunku wobec reszty. Maknae powinien też bez szemrania spełniać wszystkie polecenia i prośby swoich hyeongów i eonni. A czegóż owa starszyzna może sobie zażyczyć? Właściwie wszystkiego. Tylko od nich zależy, czy cienka granica pomiędzy korzystaniem z przynależnych im kulturowo przywilejów a nadużywaniem swojej roli nie zostanie przekroczona. Zazwyczaj są to proste rzeczy, jak zmywanie naczyń po kolacji we wspólnym mieszkaniu, rozdzielanie dostarczonej kawy czy bieganie po drobne sprawunki dla reszty zespołu. Bardzo często maknae dostaje najmniejszy/najgorszy pokój w mieszkaniu, zmuszony jest dzielić łazienkę z innym (najmłodszym w kolejności lub nowym) członkiem zespołu, jako ostatni może wybrać kostium na scenę albo miejsce w samochodzie. Czasem jednak może się okazać, że wysługiwanie się maknae przybiera postać znęcania się albo traktowania jak niewolnika. Jeśli najmłodszy chce uniknąć konfliktów, musi zacisnąć zęby i robić, co mu się każe, bo w starciu z resztą zespołu ma raczej nikłe szanse na zwycięską batalię.

Nie każdy bowiem ma tyle szczęścia co Taemin z SHINee, który przy każdej nadarzającej się okazji podkreśla, że za nic w świecie nie oddałby swojej pozycji najmłodszego. Najwyraźniej chłopaki dobrze dbają o swojego maknae. Ciężko natomiast orzec jak wyglądałby stosunki w T-ARA, szczególnie w świetle skandalu z Hwayoung w roli głównej (więcej na temat tutaj i tutaj). Ona również była najmłodszą i wiele tzw. odwodów na to, jak reszta dziewczyn się nad nią „znęcała” nabiera nowego wymiaru w świetle obowiązujących standardów maknae vs starszyzna. To, że Hwayoung dostawała najgorsze miejsce w samochodzie albo jadła jako ostatnia, bynajmniej nie świadczy o tym, że reszta odnosiła się do niej z wyższością. Być może były jakieś wydarzenia, o których nie wiemy, a które w znaczący sposób wykraczały poza zdrowe relacje „najmłodszy-reszta”. Być może to Hwayoung nie okazywała należnego szacunku swoim starszym koleżankom. Nie nam to oceniać.

[tiaaa... ewidentnie ryby i maknae głosu nie mają. Taemin zapewne nie miał wiele do gadania, gdy posadzili go na fryzjerskim krześle.
Tylko drodzy styliści... WHY?!]

Przyznaję szczerze, że zawsze jestem pełna podziwu dla koreańskich zespołów, że dają radę ze sobą wytrzymywać. To nie byli przecież przyjaciele z dzieciństwa, którzy znają się na wylot i kochają szczerą miłością. Obcy sobie ludzie o ogromnych ambicjach i parciu na sukces zostali losowo wrzuceni do jednego wora i z dnia na dzień oczekuje się od nich, że staną się idealnie współdziałającym organizmem. Spędzając ze sobą 24h na dobę, pracując do utraty tchu, żyjąc pod wieczną presją i w permanentnym stanie przemęczenia/niewyspania, nie trudno o awantury nawet z najlepszym przyjacielem czy miłością swego życia! Mimo mojej wrodzonej niechęci do konfliktów, chyba ciężko byłoby mi się odnaleźć w takim środowisku… No, ale nie raz już się zarzekałam, że życie w świetle jupiterów to nie moja działka.


[Hwayoung]


A Wy bylibyście w stanie przełknąć swoją dumę i robić, co reszta każe?
  
Więcej artykułów z serii „Kulisy k-popu”
  
Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Obraz po burzy


Czyli jak wygląda sytuacja T-ARY w pół roku po wybuchu skandalu i moich przemyśleń kilka.
 

Jeśli ktoś interesuje się k-popem nieco dłużej, niż od rozpoczęcia się szaleństwa na „GangnamStyle”, nie mógł przeoczyć głośnej afery z wyrzuceniem Hwayoung z zespołu T-ARA z końca lipca. Pisałam o tym wtedy (tutaj), ale jeśli ktoś nie ma chęci przebijać się przez lawinę niesprawdzonych newsów i sensacyjnych doniesień, poniżej telegraficzny skrót wydarzeń:

Hwayoung została wywalona, ponieważ:
  • zachowywała się nieprofesjonalnie,
  • tuż przed występem T-ARA w programie muzycznym stacji KBS „Music Bank” (27.07.2012) odmówiła wzięcia weń udziału, zmuszając dwie inne członkinie zespołu do wykonania jej rapowej części,
  • słynęła z bycia kapryśną i marudną,
  • jej stosunki z resztą dziewcząt z zespołu były w najlepszym razie chłodne.

Oburzeni fani wzięli Hwayoung w obronę, za wszelką cenę pragnąc udowodnić, że to nie Hwayoung jest winowajczynią, a ofiarą knowań zespołu i pracowników agencji Core Contents Media. Na poparcie swej teorii namnożyli przykładów złego traktowania Hwayoung przez inne dziewczęta:
  • wpychanie słynnego ryżowego ciastka do ust Hwayoung przez inną dziewczynę z zespołu podczas japońskiego variety show,
  • podczas Idol Olipics Hwayoung była zmuszona rozmawiać z piosenkarzami z SISTAR i Infinite, ponieważ własny zespół ją ignorował,
  • Boram (koleżanka z zespołu) złamała parasol Hwayoung,
  • członkinie zespołu nie szczędziły kąśliwych uwag pod adresem Hwayoung na Tweeterze
  • dziewczyny z T-ARA były wkurzone, że Hwayoung nie występowała, gdy skręciła sobie kostkę i mogła poruszać się tylko na wózku albo o kulach.
 [Hwayoung i jej skręcona kostka]

Która z tych stron ma rację? Pół roku czekania nie przyniosło odpowiedzi na to pytanie, więc mniemam, że nigdy nie będzie nam dane poznać prawdy. Agencje oraz same gwiazdy dbają o to, by cokolwiek, co mogłoby zaszkodzić ich wizerunkowi, nie ujrzało światła dziennego. I nie ma co się im dziwić, nie przez takie rzeczy kariera wielu idoli i piosenkarzy wisiała już na włosku (więcej tutaj i tutaj). Bez wątpienia można jednak stwierdzić, że wiele z powyższych „rewelacji” wyssanych jest z palca albo zostało sfabrykowanych przez „netizenów” by podgrzać atmosferę. Przyznaję się bez bicia, że mnie generalnie mało kręcą ploteczki ze świata gwiazd a nigdy wielką fanką T-ARY nie byłam, więc poprzednio ograniczyłam się do przytoczenia doniesień z allkopopu i tyle. Dziś bez wątpienia mogę już stwierdzić, że ¾ owych „faktów” mocno mija się z prawdą. Szczególnie owe rewelacje a propos znęcania się dziewczyn z zespołu nad Hwayoung. Wiele wydarzeń wyrwanych jest z kontekstu i przedstawionych w potrzebnym fabrykantom świetle. Bardzo dziękuję jednemu z moich czytelników za zostawienie obszernego komentarza pod poprzednim postem o T-ARA (komentarz do przeczytania tutaj), w którym szczegółowo wyłuszcza, dlaczego nie należy brać zbyt poważnie wszystkich tych plotek. By nie powielać, przytoczę tylko przykład z ryżowym ciasteczkiem: „Jest to urywek z programu, w którym właśnie chodziło o to, że przegrywająca drużyna za karę miała zjeść ciasta – chwilę wcześniej karmiona jest podobnie koleżanka z zespołu, która zresztą broni się znacznie intensywniej.

 [feralne ciacho]

Nie czarujmy się jednak. Praca w k-popowym zespole to nie sam cud, miód i orzeszki. Wyczerpująca praca po 16 godzin na dobę bez ani jednego dnia wolnego od miesięcy, ciągłe przebywanie z tymi samymi ludźmi, skrajne wyczerpanie i wieczny stres, czy aby się uda… W takich warunkach nie trudno o konflikty. Jasne, że idole starają się ze sobą dogadać. W końcu spędzają ze sobą 24h na dobę, więc jeśli nie chcą zamienić swojego, i tak już dość ciężkiego życia, w piekło, muszą się wzajemnie wspierać i starać się ze sobą zaprzyjaźnić. Nie zawsze jednak tak się da. Zespoły k-popowe to nie jest paczka przyjaciół z czasów szkoły, która wytworzyła się ze spontanicznej miłości do muzyki. Są to skompilowane przez agencje mini-fabryczki do produkcji pieniędzy. Może się więc zdarzyć, że trafiające do zespoły osoby mają osobowości tak różne, że na dłuższą metę nie mogą się znieść… Do show-biznesu też nie trafia byle kto. By wytrwać w branży trzeba być nie tylko szalenie utalentowanym, ale również posiadać determinacje terminatora i odporność psychiczną czołgu. Każdy z tych młodych ludzi nakręcony jest na sukces i rozpala go marzenie o staniu się super star, trudno się więc dziwić, że w takim mikrośrodowisku pojawiają się tarcia.

W przypadku T-ARY duża odpowiedzialność za skandal i niezdrowe podgrzewanie atmosfery leży na barkach samej agencji Core Contents Media (CCM), która w sposób wysoce nieprofesjonalny podeszła do zaganiania. Po całej tej batalii, obawiam się, że dyrektor CCM, Kim Kwang Soo, jest obecnie wrogiem publicznym numer 1 wśród miłośników k-popu (a już na pewno T-ARY).

[wróg publiczny nr 1: Kim Kwang Soo]

Cała afera zaczęła się od niezbyt dosadnych w swojej wymowie tweetów, które wymieniły pomiędzy sobą członkinie zespołu. Hyo Min zaczęła, wrzucając na swoim koncie zdawkowe: „Różnica w poziomie czyjejś determinacji. ^^ Wykrześmy z siebie więcej determinacji, hwaiting!”. Na zasadzie uderz w stół, Hwayoung odpisała na swoim koncie: „Czasami nawet determinacja nie wystarcza. W chwilach takich jak ta, czuję się przygnębiona, ale wierzę, że wszystko co się dzieje, to błogosławieństwo niebios. Boże, Ty wiesz wszystko, prawda?”. Potem do całej tej tweetowej wymiany zdań włączyła się siostra Hwayoung, Hyo Young, która również próbuje swojego szczęścia w innym k-popowym girls bandzie 5 Dolls. Może i owa dyskusja dawała mętny obraz, że w zespole nie dzieje się najlepiej, ale łatwo było zbanalizować te kilka zdań, a fani szybko zapomnieliby o chwilowym kryzysie nastrojów. Kim Kwan Soo postanowił jednak zabrać głos i mniemam, że do dziś nie dowierza, co mu z ust wypłynęło. Stwierdził, że konta dziewczyn biorących udział w dyskusji zostały zhakowane a cała wymiana zdań to rozkoszna twórczość owych cybernetycznych rozbójników. Później, gdy już zadecydowano o rozwiązaniu kontraktu z Hwayoung, podsycał atmosferę skandalu, wypuszczając co chwilę nowe komentarze i oświadczenia. Niby wspaniałomyślnie nie chciał robić swojej byłej podopiecznej czarnego PRu, ale bez mrugnięcia okiem wyliczył „niedociągnięcia”, którymi miała charakteryzować się Hwayoung. Sama zainteresowana skomentowała te rewelacje krótko na Tweeterze (a jakże): „Fakty pozbawione prawdy”.

[Hwayoung z siostrą]

Z resztą nie tylko zachowanie Kim Kwan Soo w owych dramatycznych dla T-ARY dniach budzi kontrowersje. Cały jego styl prowadzenia zespołu jest co najmniej wątpliwy moralnie. Jakiś czas temu postanowił dodać do wspinającej się na szczyt T-ARY dwie nowe członkinie. Dyrektor jest święcie przekonany, że wraz z upływem czasu, gdy grupa staje się coraz bardziej popularna i ugruntowuje swoje miejsce na k-popowej scenie, powoli wkrada się do zespołu element rozprężenia. Spada motywacja do ciężkiej pracy, a w zamian członkowie grupy stają się leniwi i gwiazdorzą. Z takim nastawieniem nie można utrzymać się na szczycie, dlatego też pan Kim znalazł cudowne lekarstwo na wszelkiego typu próby wykręcenia się od morderczych treningów i szalonych planów dnia. Ten, kto nie pracuje w ocenie ojca dyrektora wystarczająco ciężko, nie dostanie ani linijki do zaśpiewania, a przy wieloosobowych grupach nie jest to bardzo trudne. Dodając dwie nowe dziewczyny do T-ARA zapewne chciał dać swoim podopiecznym do zrozumienia, że mają tyrać tyle, ile im się każe, a jak nie, to zawsze mogą wymienić „leniwą” owieczkę na lepszy model.

Jasne, że nie jestem managerem k-popwych gwiazd i ciężko mi się wypowiadać, co jest dla nich dobre i co zrobić, by przebili się do świadomości mas. Takie zachowanie jednak wydaje mi się nieludzkie. Dziewczyny z T-ARY harują ciężko na swój sukces od trzech lat i jeszcze nie miały żadnych wakacji od dnia swojego debiutu. Jak długo można tyrać po 16-18h na dobę? Jak można oczekiwać od kogoś, kto zwichnął sobie nogę, że będzie pląsać po scenie, jak gdyby nigdy nic? Jak można podkręcać rywalizację pomiędzy członkiniami zespołu, kiedy wiadomo, że i bez wewnętrznych walk życie k-popowej gwiazdy jest wystarczająco stresujące? Te pytania zapewne nie odnoszą się wyłącznie do T-ARY, a do całej branży. I wątpię, by ktokolwiek dał na nie sensowną odpowiedź. Bo chodzi tutaj tylko i wyłącznie o zarabianie kasy i wyciśnięcie z młodych i naiwnych artystów tyle, ile się tylko da. Nie ważne, czy ten i ów trafią do szpitala z przemęczenia. Jak długo będą przynosić profit swojej agencji, wszystko jest OK.


Szumni i dumni „fani” również w wielu sytuacjach nie pomagają swoim idolom. Gdy tylko pojawiły się pierwsze plotki o „znęcaniu” się T-ARY nad Hwayoung z dnia na dzień stali się znawcami tematu, sędziami w sprawie i wykonawcami publicznego ostracyzmu. Zaledwie dwa dni wystarczyły, by zażarci fani grupy przerodzili się w jeszcze bardziej zażartych anty-fanów, albo pozostałej części dziewcząt, albo Hwayoung. Internetowe fora poświęcone grupie zostały zamknięte, założono petycje, nawołujące do wyznania prawdy przez T-ARĘ i jej managerów. Jedni chcieli rozwiązania całej grupy, inni swoją frustrację przelali na Hwayoung. Nagła niepopularność zespołu odbiła się również na ich biznesowej i muzycznej działalności. Anulowano zaplanowane udziały dziewcząt w reklamach, sponsorzy wycofali swoje dotacje, Eunjung straciła swoją rolę w dramie „Five Fingers” tuż przed rozpoczęciem kręcenia pierwszych zdjęć a ich pierwszy, planowany od dawna koncert został przesunięty.

A wszystko to było wynikiem zaledwie dwóch dni burzy. 31.07.2012 r. Hwayoung i jej siostra były widziane, jak wchodzą do siedziby CCM. Dziewczyna przeprosiła Kim Kwang Soo za swoje nieprofesjonalne zachowanie i dolewanie oliwy do ognia niepotrzebnymi komentarzami (i kto to mówi?!). Pokój został zawarty, a Hwayoung napisała na swoim Tweeterze: „Do wszystkich fanów: chciałam przeprosić za to, że byłam dla was jedynie źródłem rozczarowań po tym, jak wy okazaliście mi tyle miłości. Teraz, proszę, czekajcie aż mój image stanie się lepszy i dojrzalszy. Przepraszam za wszystkie zmartwienia, jakich wam przysporzyłam i chciałabym także przeprosić rodzinę Core Contents Media. Przywitam was lepszym image.

 [jak dla mnie jej image jest całkiem ładny ^^
makijaż pierwszoklaśny!]

Co więcej, Hwayoung, pomimo że nie jest już w zespole, aktywnie wspiera działalność swoich byłych koleżanek. Wydany w sierpniu singiel „Sexy Love”, wbrew pesymistycznym zapowiedziom, odniósł sukces. Zapewne nie był to hit na miarę „Roly Poly”, ale wyraźnie nawiązuje do najlepszych muzycznych tradycji dziewcząt. Pewnie z założenia spisano singiel na straty, więc nie silono się na innowacyjność, a odwołano się do dobrze znanych i lubianych schematów. Jest prosta melodia, uzależniający bicik, wesołe śpiewy, coś z czego T-ARA jest słynna. Na przekór głosom, że to za wcześnie na powrót, że dziewczyny powinny zakopać się pod ziemię i przeleżakować ciężki czas, aż opinia publiczna się uspokoi, T-ARA zebrała dobre recenzje a jej piosenka grana była w radiu i telewizji.

Obecnie zespół zniknął z rodzimej Korei, koncentrując się na promocji za granicą. Na koncertach w Wietnamie, Malezji i Japonii T-ARA nie mogła narzekać na problemy z zapełnieniem miejsc na widowni. Co zaś tyczy się Hwayoung, ciekawa jestem jak potoczą się jej piosenkarskie losy. Czy ujrzymy ją jeszcze kiedyś w świetle reflektorów? Okaże się zapewne niebawem.

 ["Sexy Love"]

P.S. To mój 100 wpis na tym blogu. Wooooooo-hooooo! Kto by się spodziewał, że tyle tutaj tego napłodzę! ;)

Więcej na temat:

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

poniedziałek, 30 lipca 2012

K-pop nie zawsze jest kolorowy

Ktokolwiek zagląda na portale z k-popowymi nowinkami, nie mógł przeoczyć wieści dnia, a mianowicie tego, iż Hwayoung została wyrzucona z T-ARY. Niespodziewane ogłoszenie agencji dziewcząt, Core Contents Media (CCM), wstrząsnęło zazwyczaj spokojnym k-popowym światkiem, odsłaniając przy okazji tę stronę show-biznesu, której pewnie nie chcielibyśmy oglądać.

[T-ARA jeszcze w komplecie]

Oglądając teledyski, variety shows i inne programy z udziałem naszych ulubieńców, nie trudno ulec złudzeniu, że świat k-popu to jedna wielka kochając się rodzina, a członkowie zespołów bliżsi są sobie, niż rodzone siostry i bracia i wszyscy są skromnymi i cudownymi ludźmi, którzy dają z siebie wszystko, by zrealizować swoje marzenia. Wszyscy są dowcipni i dobrze wychowani, szanują swoich przełożonych i pałają niegasnącą wdzięcznością i miłością do swoich fanów.

Jednak to, co możemy oglądać na naszych monitorach, zapewne średnio ma się do prawdy. Od razu przypomina mi się sławetna hetera, „cudownego charakteru” wschodząca gwiazda popu z dramy „You’re beautiful”, która pokazywała swoje prawdziwe oblicze dokładnie w tej samej sekundzie, gdy odwracały się od niej obiektywy kamer*. Nie twierdzę oczywiście, że wszyscy celebryci to wilki w owczej skórze, ale pewnie ten i ów nie jest takim rozkosznym młodzieńcem, tudzież przesłodką panieneczką, na jakich chcieliby pozować.

[w BIGBANG też nie zawsze było tak wesoło]

Ta farsa musi jednak trwać, ponieważ koreański show-biznes to nie rozpasane Hollywood, gdzie obsceniczne wysoki w stylu Miley Cyrus czy Lindsay Lohan przechodzą niemal bez echa. Koreańczycy wyszli ze słusznego założenia, że skoro pląsająca w girls bandach i boys bandach młodzież jest idolami ich dzieci, to owi idole nie mogą promować złych wzorców jak branie narkotyków (więcej tutaj), czy nieodpowiednie prowadzenie się (więcej tutaj). Koreańczycy są też dalecy od prania publicznie brudów, uważając, że nieporozumienia i brudne sprawki powinny pozostać w rodzinie albo w firmie.

Stąd ogłoszenie, jakie wydało CCM jest bardzo stonowane:

Szanując skargi wniesione przez 19-tu pracowników współpracujących z T-ARA (5 stylistów, 7 fryzjerów i wizażystów, 5 managerów oraz 2 bezpośrednich managerów grupy), kontrakt Hwayoung zostanie niezwłocznie rozwiązany bez żadnych dodatkowych konsekwencji. 

Przepraszamy za wydarzenia, które mogły zaniepokoić i zmartwić wszystkich tych, którzy kochają T-ARA, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko wyrazić, jak jest nam przykro, że musimy ogłosić taką wiadomość w trzecią rocznicę powstania zespołu. Przepraszamy jeszcze raz wszystkich fanów Hwayoung i życzymy jej wszystkiego najlepszego, jako wspaniałej raperce. […] Z uwagi na to, iż Hwayoung posiada wielki potencjał jako raper, zadecydowaliśmy rozwiązać z nią kontrakt bez żadnych dalszych konsekwencji i wierzymy, że będzie dalej się rozwijać jako artystka.

 [Hwayoung]

Teoretycznie powodem wyrzucenia dziewczyny z grupy było jej niestosowane zachowanie. Sprawa wydaje się być jednak dużo bardziej skomplikowana i nieprzyjemna. Wszystko zaczęło się od feralnego występu w jednym z programów muzycznych 22.07.12, gdy Hwayoung skręciła sobie nogę i mogła poruszać się tylko o kulach albo na wózku. Wydarzenie było szczególnie feralne, ponieważ dziewczęta 25 i 26.07 miały w planach pierwszy samodzielny koncert w Tokio, na sławnej arenie Budokan. Przez kontuzjowaną Hwayoung, T-ARA musiała szybko przeorganizować i skrócić show, a Hwayoung wystąpiła w kilku piosenkach, wspierając się na kulach albo siedząc na krześle.


Po tym występie, koleżanki z zespołu zamieściły na tweeterze kilka złośliwych komentarzy, wyraźnie sugerując, że „komuś” brak determinacji i woli, by dać z siebie wszystko, przez co cierpi reszta grupy. Odpowiedź Hwayoung była mocno stonowana („Czasami nawet determinacja nie wystarcza. W chwilach takich, jak ta, czuję się przygnębiona, ale wierzę, że wszystko co się dzieje, to błogosławieństwo niebios. Boże, Ty wiesz wszystko, prawda?”), ale internauci i tak od razu wysnuli teorie, że w grupie musi źle się dziać, a Hwayoung jest pewnie podle traktowana przez swoje koleżanki.

Agencja CCM wyraźnie zaprzecza, ażeby w zespole były jakieś nieporozumienia.

Chcielibyśmy zapewnić, że ten fakt [zerwanie kontraktu z Hwayoung] nie ma nic wspólnego z doniesieniami o „znęcaniu się”, jakie rzekomo mają miejsce w T-ARA. Pomimo iż pracownicy Core Contents Media długo obradowali z członkiniami T-ARA, które chciały, by Hwayoung została w zespole, z przykrością musimy stwierdzić, iż nie mogliśmy nie uwzględnić argumentów naszych innych współpracowników.”

By słowa rzecznika CCM zabrzmiały bardziej wiarygodnie, przytoczono kilka przykładów „nieodpowiedniego zachowania się” Hwayoung. Po powrocie dziewcząt z Japonii 27.07, zespół przygotowywał się do nagrania dla programu „Music Bank”. W momencie, gdy było już tylko dwóch wykonawców przed T-ARA i dziewczęta były gotowe wkroczyć na scenę, Hwayoung nagle stwierdziła, że nie ma ochoty występować tego dnia. Jej zadaniem było tylko zaśpiewanie swojej rapowej kwestii, ponieważ w związku z uszkodzoną nogą, podczas występu miała siedzieć na krześle. Nie dała się jednak przekonać i by ratować sytuację (wstępy emitowane są na żywo), Eunjung i Hyomin musiały w ekspresowym tempie nauczyć się rapowej części. Niestety, ze stresu dziewczyny pomyliły się podczas nagrania.


Jakby tego wszystkiego było mało, w drodze do domu, Hwayoung, nie bacząc na obecność fanów i mediów, odrzuciła swoje kule i usiadła na podłodze, wrzeszcząc na swojego managera. Ponoć już wcześniej dziewczyna miewała podobne napady złości, pokazując je swoim fanom i reporterom. Rzecznik CCM stwierdził jednak wspaniałomyślnie, że „nie będziemy ujawniać więcej podobnych zachowań Hwayoung […], ponieważ chcemy ją chronić.

A jak na to wszystko zapatruje się sama zainteresowana? W 40 min po tym, jak w mediach pojawiło się ogłoszenie CCM, lapidarnie napisała na swoim tweeterze „Fakty pozbawione prawdy”.

Póki co zbyt wcześnie jest, by wyrokować, kto w tym wszystkim ma rację, bo z każdą minutą w sieci pojawiają się nowe artykuły i doniesienia o tym, co naprawdę działo się w T-ARA. Istnieją jednak przesłanki, że rzeczywiście dziewczyna mogła być szykanowana przez swoje koleżanki z zespołu. Pomijając tweetowy napad na Hwayoung, fani wygrzebali inne dowody popierające ich teorię. Podczas jednego z nagrań dla japońskiej telewizji przed ich występem, możemy oglądać, jak Eun Jung zwraca się lekceważąco do swojej młodszej koleżanki i wpycha jej na siłę do ust ryżowe ciasteczko. Sądząc z wyrazu oczu Hwayoung, nie jest sytuacją zachwycona.


Kilka godzin temu internauci wykopali też stary wpis na jednym z koreańskich forów kogoś, występującego pod pseudonimem Suk Ryu (Ryu to nazwisko Hwayoung). Jest to wiadomość z 6.11.2011r. zatytułowana „Być wyrzutkiem… To naprawdę męczące i trudne.”:

Cześć. Zastanawiałam się, czy powinnam zamieszczać ten post, czy nie, ale zdecydowałam napisać o kilku sprawach…
Zespół, do którego należę… To grupa, którą wszyscy rozpoznaliby nawet po inicjałach.
Jestem nową członkinią, i jest to dla mnie bardzo niezręczna [sytuacja], bo jestem bardzo nieśmiała.
Nie mogę się do nich zbliżyć… To jeden z powodów, dla którego zostałam wyrzutkiem.
Dziewczyny, które są w grupie od początku, musiały silnie protestować przed moim przyłączeniem się do zespołu.
Generalnie traktują mnie, jakbym była powietrzem, gdy jesteśmy we wspólnym mieszkaniu.
Ale gdy pojawia się kamera, nagle zarzucają mi ramiona na szyję.
Podczas treningów… Naprawdę czuję, jakbym miała za chwilę umrzeć.
Kiedy zrobię jakiś mały błąd, krytykują mnie, rzucając „Nie możesz nawet tego zrobić?” i przeklinają na mnie.
Nawet teraz, jestem sama, ponieważ one poszły na zakupy beze mnie.
Będą tu za kilka godzin, ale ja mam ochotę zapomnieć o mojej karierze i rzucić wszystko.
Jednak to jest droga, którą zdecydowałam się obrać, ja jestem tą, która zdecydowała się przyłączyć, więc nie mogę tego zrobić.
Czuję się nieco lepiej, kiedy to napisałam.
Dziękuję wam.


Hwayoung nie jest pierwszą, która z hukiem wyleciała ze swojego zespołu. By wspomnieć choćby takie słynne przypadki jak Jaejoong, Yoochun i Junsu z DBSK. Oni co prawda sami zdecydowali się opuścić swoją agencję, ale kulisy sprawy były tak samo grząskie i nieprzyjemne. Kim Kibum oraz Alexander z U-KISS również w tajemniczych okolicznościach pożegnali się z zespołem. Oh Won Bin też miał nie po drodze z FT Island, tak samo jak HyunA i Sunmi z Wonder Girls. Brawurowe rozstanie zaliczył również Jay Park z 2PM. Internauci znaleźli jego niepochlebny komentarz o Korei i Koreańczykach, który zamieścił niedługo po swoim przybyciu do kraju (wychował się w USA), pewnie jako wyraz swojego zagubienia w nowym kraju. Niestety, branża i fani są bezlitośni i po wielu przeprosinach i sypaniu głowy popiołem, Jay Park zadecydował (tudzież ktoś mu pomógł), że wyjedzie z Korei do Stanów, by ucichła burza wokół niego i by on mógł zastanowić się nad sobą. Gdy wrócił, rozpoczął solową karierę i radzi sobie nie gorzej niż 2PM.

[DBSK]

Ciekawa jestem, czy będzie nam dane dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się w T-ARA. Śmiem wątpić, ale może kiedyś dowiemy się prawdy. Póki co trzeba poczekać, aż burza wokół zespołu się nieco uspokoi. Na razie sytuacja T-ARY nie wygląda zbyt wesoło, bo oburzeni fani hurtem wypisują się z oficjalnego fanklubu i zwrócono masę biletów na najbliższy koncert zespołu.

A Was obeszła cała ta historia?

_______________________
* w związku z licznymi kontrowersjami co do tej wypowiedzi: miałam na myśli tylko dramową postać k-popowej idolki, granej przez Uee (jeśli mnie pamięć nie zawodzi), która to była słodka i urocza, gdy występowała przed kamerami, ale gdy tylko nagranie danej programu się kończyło, pokazywała pazurek :) Nie w realnym świecie, ale w tym przedstawionym w dramie, skoro był to serial o k-popowych idolach!
Wybaczcie zamieszanie. Mea culpa! -___-`


UPDATE z 31.07.2012
Tak jak można było przewidzieć, to co się obecnie dzieje wokół T-ARY to jedno wielkie piekło. Współczuję, niezależnie od tego, kto zawinił (a pewnie nikt tam bez winy nie jest).


Na chwilę obecną sytuacja wygląda tak:

  1. T-ARA się nie rozpadają, tylko po koncercie 1.08. bezterminowo zawieszają działalność, by dać ochłonąć opinii publicznej i sobie (http://www.soompi.com/2012/07/31/t-ara-to-indefinitely-suspend-activities)
  2. powstała w sieci petycja, by rozwiązać grupę. Jej twórcy mierzą w zebranie 100 tys. podpisów. Na razie mają ich 36,281 (przynajmniej na dziś, na godziny południowe koreańskiego czasu). Nie znaczy to jednak, że faktycznie grupa zostanie rozwiązana, nawet jeśli jakimś cudem znalazłoby się tyle chętnych do podpisania się. To tylko pobożne życzenia zakładających petycję. Ostateczna decyzja i tak leży w rękach władz CCM (http://www.soompi.com/2012/07/30/a-petition-for-t-aras-disbandment-has-started-online/)
  3. Co chwilę pojawiają się nowe doniesienia i rewelacje o tym, że dziewczęta jednak znęcały się nad Hwayoung. Co do ich wiarygodności…
  4. Szef CCM, Kim Kwang Soo, napisał wczoraj na swoim tweeterze (po angielsku!):
Ostatnie zachowanie Hwayoung postawiło Core Contents Media trudnej w sytuacji. Z tego powodu byłem zmuszony rozwiązać z nią kontrakt. Jednakże, jeśli Hwayoung przeprosi za swoje zachowanie, będę rozmawiał z moimi współpracownikami i dziewczętami z zespołu o możliwości jej powrotu do T-ARA. Jednak nim to się stanie, jest ważne, by [Hwayoung] wzięła na siebie odpowiedzialność za swoje czyny.(http://www.soompi.com/2012/07/31/core-contents-media-ceo-tweets-if-hwayoung-apologizes-i-will-discuss-the-possibility-of-her-return-to-t-ara/)

Jedyne co mogę radzić na tę chwilę, to nie zagłębiać się za mocno w temat i nie śledzić wyskakujących z każdą sekundą nowych doniesień, bo na razie to jedno wielkie szaleństwo pogoni za sensacją. Trzeba poczekać, aż się co nie co sprawa uspokoi. T-ARA odniosły zbyt wielki sukces, by tak łatwo się rozpadły, więc spokojnie.

P.S. Jak się czegoś sensownego dowiem, to dam znać!

Update3: Daję znać. Popełniłam kolejny artykuł: wnioski końcowe i rozrachunek zysków i strat w poście:

Więcej na temat:Obraz po burzy

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 29 maja 2012

Ju dzium dzium maj halt lajk e laket

Czyli dlaczego angielski w k-popie jest (często) tak beznadziejny

[Strasznisty angielski czai się w każdym rogu!
Mrożące krew w żyłach Breaking News w wykonaniu FT Island "Hello Hello"
*

Zacznijmy od tego, że sama jestem osobą, która uczy się angielskiego i nie obce są mi wszelkiego typu językowe kłopoty. Od wymowy (to zakichane, właściwie zaplute, „th”), poprzez problemy semantyczne, po gramatyczne zawiłości. Nie raz zdarzyło mi się machnąć taki kwiatek, że nawet uroda naszych ulubionych skośnookich blednie. Stąd daleka jestem od naśmiewania się z naszych koreańskich braci i sióstr za to, że ich angielski nie jest najwyższych lotów. W końcu mieszkają w swoim pięknym kraju, więc nie mają obowiązku znać angielskiego. Co innego jednak, gdy za tym „angielskim” stoją korporacje, które mają więcej pieniędzy, niż nam śmiertelnikom kiedykolwiek się śniło i beztrosko wrzucają do k-popowych piosenek angielskie słówka i zwroty, bez nawet cienia refleksji. Nie mówiąc już skonsultowaniu tej linijki z rodzimym użytkownikiem języka (a tych w Korei nie brak!).

Przykładów na to, jak bardzo konsultacje z anglojęzycznymi osobami są niezbędne w koreańskim show-biznesie, jest zatrzęsienie. I nie chodzi mi już tutaj o problemy z wymową, bowiem koreańskie ucho (a przez to i język) nie rozróżnia dźwięków „r” i „l” oraz „b” i „v” i potem wychodzą różne takie ciekawostki jak „loli poli” zamiast „Roly PolyT-ARY czy sławetne i tytułowe „dzium dzium maj halt lajk e laket” B1A4 („Zoom zoom my heart like a rocket”, dla niezorientowanych. Cokolwiek to znaczy.) Nawet „Nothing’s sober” Infinite mogłabym przełknąć (ma nawet więcej sensu niż „Nothing’s over”, które ma być niby w oryginale). Ale jest całe mrowie rażących błędów, wobec których nawet moje polskie ucho przejść obojętnie nie może. Nim przyjrzymy się zjawisku głębiej, kilka przykładów na rozgrzewkę:

DBSKPurple Line


Mimo całej mojej miłości i sentymentu do tego zespołu… To, że Yoochun odczuwa potrzebę przedstawienia się purpurowej linii… Dość to dziwne, ale widocznie chłopak jest grzeczny i wychowany, niech mu będzie. Ale gdy usłyszałam, jak w 45-tej sekundzie piosenki wyśpiewuje z poważną miną: „I really wanna touch myself” (naprawdę chcę się dotknąć), przyznaję, drobinkę zwątpiłam. Spoko, każdy ma swoje potrzeby, ale czy jest to coś, o czym muszę koniecznie wiedzieć? Hmm… (swoją drogą to przykre, że nikt mu nie chciał w tym pomóc).

U-KISSShut Up

 
[współczesny hrabia Dracula - Eli]

To jest chyba najsławetniejsze użycie konglishu (czyli koreańsko-angielskiej mieszanki językowej) w całym k-popie. Na samym początku pieśni możemy usłyszeć, jak Eli zmiksowanym głosem hrabiego Draculi mówi „Hello. Hello. Do you know me? This is …” (czy mnie znasz? To jest…) i tu się zaczynają kontrowersje. Oryginał twierdzi, że powinno być „…more than present” (więcej niż teraźniejszość?), ale brzmi jak „Mordney present” (Mordney obecny). Ta linijka zapoczątkowała żywot wampira Mordney, który bawi mnie ilekroć pojawia się w recenzjach Simona i Martiny z eatyourkimchi.com. Ostatnio jakoś nie występuje zbyt często, co z jednej strony dobrze świadczy o poziomie angielskiego w k-popie, ale z drugiej, tęskno! Mordney wróć!

B2STBeautiful


Najwyraźniej twórcy tekstu do tej piosenki przegapili lekcję angielskiego w szkole, kiedy to tłumaczono, iż w zdaniu, żeby było zdaniem i miało jakiś sens, musi być użyty czasownik. „My beautiful my girl and I” (moja piękna, moja dziewczyna i ja. Ilu was tam w końcu jest? Trójka?), „Nothing better than you” (nic lepsze niż ty) „So beautiful my girl (In the cube)” (taka piękna moja dziewczyna (wewnątrz sześcianu). Nie wiem jak Wam, ale mnie ostatnia linijka coś przypomina… Był kiedyś taki film o kilku nieszczęśnikach uwięzionych w labiryncie z sześcianów i obawiam się, że nie był to romantyczny obraz…

KARAPretty girl


I mój ulubiony tekst: „If you want a pretty, every wanna pretty” (jeśli chcesz ładna, wszyscy? chce ładna). Niestety polskie tłumaczenie nie oddaje „piękna” tej linijki, bo siłą rzeczy trzeba wyrazić ją bardziej kompletnie, że twórca ją stworzył. Więcej komentować nie trzeba.

EXOMama


I żeby nie było, że obecnie kwiatki się nie zdarzają. „Careless, careless. Shoot anonymous, anonymous.
Heartless, mindless. No one.
Who care about me?
” (nieostrożny, nieostrożny. Zastrzel anonimowego, anonimowego. Bez serca, bezmyślnie. Nikt. Kto o mnie dbać?). I co do tego wszystkiego ma… mama? Nie można zapomnieć również o epickim, anglojęzycznym początku klipu, kiedy to lektor swoim tubalnym głosem opowiada nam historię obrońców drzewa, której nie rozumieją nawet nativi. Pocieszające, bo zaczęłam się już martwić, że to z moim angielskim jest coś nie tak!

Można by tak długo wymieniać, ale nie kopmy leżącego (zawsze możecie podzielić się swoimi ulubionymi przykładami w komentarzach! :D).

Po co zatem w kraju, gdzie nie mówi się po angielsku, produkuje się muzykę przeznaczoną na rodzimy rynek z angielskimi wstawkami? No cóż, angielski wciąż uważany jest za coś modnego, „trendy” i egzotycznego. Kojarzy się z zachodnią cywilizacją i kulturą, która wciąż w swoisty sposób fascynuje Koreańczyków. Angielskie słówka wrzuca się zatem, by piosenki brzmiały bardziej „światowo” i „na czasie”. W latach, kiedy trend się zaczął (czyli będzie gdzieś pod koniec lat 90-tych) odsetek ludzi znających angielski był naprawdę niewielki, więc nie miało najmniejszego znaczenia, jakie słowa się w nich pojawiały. I tak prawie nikt ich nie rozumiał. Lokalne hity nie miały też ambicji zawojować anglojęzyczną część świata, więc nikt nie zaprzątał sobie głowy takimi szczegółami jak poprawność gramatyczna, czy jakikolwiek sens wrzucanych słówek. Obecnie realia się nieco zmieniły, ale… Szefowie show-biznesowych firm to zazwyczaj starsi panowie, którzy żyją we własnym świecie i nie zauważają postępujących zmian.

Nie można zapominać, że koreańskie społeczeństwo do kośćca przesiąknięte jest neo-konfucjańską filozofią, wg której hierarchia i znanie swojego miejsca w szeregu to cnoty pierwszego sortu. W ichniejszych korporacjach panuje dryl i karność większa niż w wojsku i jeśli szef coś wymyśli, nikomu nawet przez myśl nie przemknie, by się z nim nie zgodzić. Dlatego właśnie np. U-KISS, który w swoim składzie posiada Kevina, który urodził się i wychował w Stanach i mówi po angielsku jak rodowity Amerykanin, nie miał szans zaoponować, kiedy jego przełożeni podsunęli mu pod nos tekst do „Shut up”,  czy „0330” ze sławetnym „Don’t deny our R-square pi” i „Why did I turn on this love show” (tym razem nawet nie odważę się podjąć próby tłumaczenia!). Tyle pociechy, że nie jemu przypadło w udziale wyśpiewywanie podobnych idiotyzmów. 

[Kevin z U-KISS]

Można by było przymknąć na to wszystko oko, gdyby nie fakt, że k-pop przejawia obecnie zakusy ekspansji na zachodnie rynki, o czym wyraźnie świadczą ciągłe koncerty k-idoli w obu Amerykach i Europie (choćby ostatni MBC Korean Music Wave in Google). Szefom rozmaitych wytwórni nie jest również obca świadomość, jak wielu fanów na całym świecie mają ich podopieczni. Można by pomyśleć, że debiut EXO i ich epicka anglojęzyczna przypowieść o drzewie była właśnie takim ukłonem w stronę zagranicznych fanów, no ale jak wyszło, wszyscy wiemy. Gdyby panowie z SM Enterteinment zrezygnowali choćby z jednego z 10 tysięcy teaserów, którymi katowali publiczność i zainwestowali tę kasę w konsultacje z nativami, międzynarodowa społeczność k-popowych fanów poczułaby się bardziej niż dopieszczona. Irytujące jest to, że takie komercyjne molochy, które wkładają tyle funduszy i wysiłku w wypromowanie każdej ze swoich gwiazd i piosenek, oględnie mówiąc, mają w pompce anglojęzycznych fanów. Jasne, szaleństwo koreańskiej fali rozpoczęło się i przybrało na sile niezależnie od tego, jak paskudny był wyśpiewywany angielski. Ale obecnie, kiedy wszyscy wiedzą o naszej egzystencji, miło by było, gdyby ktoś uczynił choćby minimum wysiłku, by pozostać profesjonalistą w każdym aspekcie.


No ale z nas, międzynarodowych fanów, wytwórnie nie mają wiele pożytku. Ściągamy muzykę z internetu (jak i większość Koreańczyków, dlatego m.in. w niemal 70% koreańskich reklam występują celebryci), nie chodzimy na koncerty, nie kupujemy skarpetek z podobizną JaeJoonga… Ze splendoru i chwały, jaką przynoszą ojczyźnie k-popowe gwiazdy, niech się cieszą organizacje rządowe. Szefów wytwórni interesuje bardziej wymierny zysk.

Wybaczcie biadolenie. Następnym razem postaram się o coś weselszego! :)

Więcej na temat:

Źródła:
Przy pisaniu tego artykułu, wspomniani wcześniej Simon i Martina z eatyourkimchi.com byli dla mnie wielką pomocą i inspiracją. W ich recenzjach różnych koreańskich hitów zawsze jest część poświęcona angielskiemu, stąd też można wychwycić wiele „kwiatków”. Dodatkowo polecam jeszcze fragment o angielskim w k-popie w komenatrzu do tego postu:
http://www.eatyourkimchi.com/k-crunch-cocktail-me-dont-dj-doc-right-now/


* w tym paseczku na dole możemy przeczytać: „hot weather is making wverything very dry. fire can easly when things are dry. the windows are broken and firman are in the bulding to make sure there’s no fire” (gorąca pogoda czyni wvszystko bardzo suchym. Ogień może łatwo, jeśli suche. Okna są zepsute/wyłamane i strażak są w budynku, żeby upewić się, że nie ma ognia)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...