niedziela, 31 sierpnia 2014

SM Entertainment: skandale, plotki i niezapłacone podatki

Wygląda na to, że rok 2014 nie należy do najbardziej udanych dla k-popu. A już na pewno nie dla SM Entertainment. Skandale, plotki, niezapłacone podatki, pozwy i kłótnie… Warto przypomnieć, że to przecież dopiero koniec sierpnia! Pomimo tylu lat w branży i spektakularnych sukcesów zarząd wytwórni wciąż miewa problemy z opieką nad swoimi gwiazdami, uśmierzaniem niezdrowych kontrowersji i tonowaniem nastrojów.


Oddajmy jednak SM sprawiedliwość. Nie jest łatwo uśmierzać kontrowersje wokół gwiazd estrady i ekranu. Rozbuchane ego fanów każe im sądzić, że są panami i władcami nie tyle co kariery swojego idola, ale jego/jej samego/ej. Stąd, niestety, wciąż obowiązujący zakaz randkowania (więcej tutaj) a każde, nawet najbardziej głupkowate i absurdalne przypuszczenie, że ten czy ów umawia się z kimś po godzinach pracy, rani fanowskie serce na wskroś. Trudno jednak winić idoli, że też chcieliby mieć choć namiastkę normalnego życia. Toż nad porywani serca nie łatwo panować.

[Changmin i jego odbicie w łyżce jako dowód na to, że potajemnie spotyka się z Victorią z f(x)]

Uwzględniając zapewne wiek i status absolutnych gwiazd, agencja ulitowała się nad swoimi podopiecznymi z Girls’ Generation i dziewczyny hurtowo zaczęły umawiać się na randki. Tiffany z Nichkhunem z 2PM, Sooyoung z aktorem Jung Kyung Ho, Yoona z Lee Seung Gi. Co bardziej znamienne, we wszystkich przypadkach obie strony oficjalnie potwierdziły randkowe rewelacje i o dziwo, obyło się bez spektakularnych fochów ze strony fanów. Postawieni pod ścianą nie mieli za bardzo wyboru.… jednakże! Nie wszystkim się upiekło!

[Baekhyun i Taeyeon]

Taeyeon podpadła swoim fanom, bo nie dość, że ośmieliła się flirtować z Baekhyunem z EXO (bezczelna!), to jeszcze użyła do tego swojego konta na Instagramie! Skandal pierwszej wody, bo jak to przecież tak, adresować posty na portalach społecznościowych do kogoś innego, niż do najwierniejszych z wiernych fanów? Dziewczyna np. zamieściła swoje zdjęcie z uroczą maskotką opatrzone podpisem: „Lubię cię. Mogę cię lubić?”, albo „Znowu, kolejny raz czuję, że oszaleję przez ciebie” pod zdjęciem ciasteczek Oreo. Jakież było zdziwienie i ból fanów, gdy okazało się, że te wiadomości nie były adresowane do nich! Poczuli się oszukani, zdradzeni a ich godność podeptana! Sytuacja stała się na tyle poważna (jeśli w ogóle można używać takich słów), że biedna Taeyeon w ostatecznym geście desperacji, przeprosiła za „nieodpowiednie” posty na swoim koncie. Baekhyun również przeprosił swoich fanów za zamieszanie.

[jeden z postów Taeyeon, który wywołał takie zamieszanie]

Co ciekawe, Taeyeon nie jest jedyną, która poczuła się winna z powodu swoich romantycznych porywów. Wspomniana Yoona wiele razy przepraszała swoich fanów i koleżanki z zespołu, że posunęła się do czegoś tak skandalicznego, jak związek. Rzeczywiście… Bezwstydna…

[Lee Seung Gi i bezwstydna Yoona]

Na tym nie koniec zamieszania wokół Girls’ Generation. W internecie aż huczało od plotek o tym, jak to Hyoyeon pobiła swojego byłego chłopaka. Finalnie okazało się, że całe zajście było jednym wielkim nieporozumieniem. Hyoyeon wygłupiała się w towarzystwie kilku znajomych i rzeczonego „kolegi”. Zażartowała, że rzuci się z okna i gdy nieco poirytowany dowcipem chłopak chciał odciągnąć ją w bezpieczniejsze miejsce, dziewczyna odepchnęła go i nieszczęśliwie uderzyła go pod oko. Poszkodowanemu najwyraźniej para poszła uszami i jak stał, tak wyszedł i pobiegł na policję zgłosić całe wydarzenie. Jednak już podczas składania zeznań ochłonął trochę i przyznał, że całe zdarzenie było jednym wielkim nieporozumieniem z powodu nieszczęśliwego żartu i wycofał swoje doniesienie.

[Hyoyeon]
SM zapewne nie było zbyt uszczęśliwione tą aferą, szczególnie w świetle wszystkich innych skandali i randek. Postanowili jednak zastosować nową technikę oficjalnego potwierdzenia policyjnych doniesień, by w ten sposób ukrócić spekulacje. Wielu na pewno to przekonało, jednak internauci nie byliby sobą, gdyby nie wysnuli kilku spiskowych teorii dziejów. A okazja przecież była doskonała! Szczególnie chwytliwy okazał się kawałek o skakaniu z okna. Fani wysnuli teorię, iż dziewczyna naprawdę chciała popełnić samobójstwo, bo jest szykanowana i poniżana przez koleżanki z zespołu. Prawda li to? Hmm… Jedna Hyoyeon to wie.

Trzeba jednak czegoś więcej, by zachwiać karierą gwiazd pokroju Girls’ Generation. Dziewczyny nie jedno już przeszły i pewnie mało co jest w stanie je obecnie ruszyć. Czego nie można niestety powiedzieć o Sulli z f(x), która mocno przeżyła ataki cyfrowych (i nie tylko) hejterów na jej osobę. Jej związek z Choizą z Dynamic Duo nie został najcieplej przyjęty przez fanów, do tego już od dłuższego czasu krążą wokół niej najróżniejsze i najdziwniejsze plotki. Jakiś czas temu np. dziewczyna trafiła do lekarza z powodu gwałtownego bólu brzucha, co jakimś sposobem doprowadziło internatutów do wniosku, że to na pewno z powodu molestowania seksualnego, którego Sulli jest ofiarą.

[Sulli i Choiza]

Dziewczyna, zmęczona nagonką, nieustannym stresem i presją, postanowiła wziąć urlop od wszelkich działalności medialnych, co wywołało jeszcze większą lawinę spekulacji na jej temat. SM nie popisało się tutaj niestety zdolnościami medialnymi ani ochroną swoich podopiecznych przed szkodliwymi plotkami. Wytoczono co prawda sprawy siejącym zamęt blogerom, jednak na życzenie samej Sulli, odstąpiono od dalszych roszczeń. Odpowiedzią agencji na niezadowolenie fanów z powodu niespodziewanego przerwania promocji nowego albumu dziewczyn z f(x) „Red Light”, było szybkie wypromowanie nowego zespołu Red Velvet. SM pewnie sądziło, że skoro pierwszy człon nazwy się zgadza, to nikt się nie zorientuje z podmianki. Nie mam nic do Red Velvet, jednak sytuacja w jakiej przyszło im debiutować, nie była godna pozazdroszczenia.

[Kris]

Wydawać by się mogło, że wszelkiej maści afer starczy już na cały rok z nawiązką, kiedy to Kris z EXO wytoczył w maju sprawę przeciwko SM, nazywając podpisany z nimi kontrakt niewolniczym i żądając jego unieważnienia. Wśród zarzutów przeciwko agencji pojawiły się takie jak: niesprawiedliwy podział zysków, jakie agencja osiąga dzięki EXO, brak wolnego czasu i długość kontraktu (13 lat), bez możliwości ponownych negocjacji, co do jego kształtu.

Wszystkie te zarzuty brzmią znajomo, jeśli ktoś siedzi w k-popie dłużej niż kilka miesięcy. Sławne JYJ (Jaejoong, Yoochun i Junsu), trzej członkowie DBSK, w 2009 roku wystąpili do sądu o rozwiązanie umowy z SM z dokładnie tymi samymi argumentami, dodając jeszcze, że ich plany zajęć powstawały bez ich wiedzy a czasem i zgody, a także, że nastąpiły pewne zmiany w samym kontrakcie, o których nikt nie raczył ich poinformować. Sprawa ostatecznie zakończyła się w listopadzie 2012 roku, kiedy obie strony osiągnęły porozumienie, że wiążący ich kontrakt wygasł w 2009. Odstąpiono od wszelkich roszczeń i odszkodowań (w międzyczasie SM pozwało JYJ za złamanie ekskluzywnego kontraktu, gdy tamci podpisali inną umowę z agencją Avex).

[JYJ w konstelacji JJY: Junsu, Jaejoong, Yoochun]

Fani Super Junior na pewno pamiętają też aferę wokół Han Genga. W grudniu 2009 roku Chińczyk również zażądał rozwiązania kontraktu z SM. Przyczyny znów pozostają te same:

  • podział zysków w znacznym stopniu faworyzował agencję,
  • przesadna długość kontraktu: 13 lat (widać, taki standard umów w SM),
  • nie było możliwości ponownego negocjowania kontraktu, ani wprowadzenia do niego żadnych zmian,
  • był zmuszany do robienia rzeczy, do których go kontrakt nie zobowiązywał,
  • jeśli nie byłby posłuszny agencji, nałożona by została na niego dotkliwa kara pieniężna,
  • za każde spóźnienie albo nieobecność na koncercie/nagraniu/itp. odciągano z jego pensji ogromne kwoty,
  • nie słuchano żadnych jego sugestii ani próśb,
  • nie tyle nie wspierano, ale także uniemożliwiano Han Gengowi podjęcie jakichkolwiek samodzielnych, dodatkowych projektów,
  • ujawniono również, że SM nie dała Han Gengowi ani jednego dnia wolnego przez ponad dwa lata, co spowodowało rozwinięcie się u niego choroby przewodu pokarmowego i nerek.

Finalnie Han Geng rozstał się z SM w 2011 roku, znów za porozumieniem stron.

Wydawałoby się, że koledzy z zespołu we wszystkich wymienionych wyżej sytuacjach najlepiej powinni rozumieć ból pracy dla SM, jednak na wsparcie trudno by tu było liczyć… Wszyscy, bez wyjątku, zostali okrzyknięci zdrajcami, którzy niemal wbili nóż w plecy kolegom i całej grupie. Tao stwierdził, że podjęte przez Krisa zdziałanie to „złe zachowanie” i że „zawiódł zaufanie”. Chłopaki z EXO mieli szczególnie za złe Krisowi, że pozew przeciwko SM przygotował w tajemnicy i przekazał sprawę do sądu w kilka dni przed planowanym koncertem w Hali Olimpijskiej w południowej części Seulu, a także na krótko przed ich światowym tournee.

[EXO-M, błagam, nie każcie mi pisać, który jest który @___@]

Chen powiedział: “Wszyscy członkowie zespołu czują się zmartwieni i mają złamane serce… i martwią się, że tego typu kontrowersje pojawiły się przed koncertem, o którym tak długo marzyliśmy.” Xiumin dodał jeszcze: “wstyd mi, że takie kontrowersje pojawiły się w takim czasie. (…) 11 pozostałych członków pozostanie zjednoczonych i będą kontynuować przygotowania do koncertu, jako że Kris raczej nie wróci już do zespołu.”

Wisienką na torcie jest afera związana z samą agencją, kiedy to okazało się, że firma mataczyła w sprawozdaniach podatkowych i oszukała tym sposobem państwo na grube miliony wonów. Kiedy w marcu do drzwi SM Entertainment zastukali kontrolerzy z urzędu skarbowego, agencja stwierdziła nonszalancko, że to zwykła, rutynowa kontrola i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jednak orzeczenie z 23 czerwca zaszokowało zapewne nie jednego miłośnika twórczność SM, gdyż urząd wezwał firmę do zapłacenia 10 miliardów wonów (około 10 milionów dolarów) należnych państwu podatków!


Tego samego dnia SM wydało oficjalne orzeczenie, w którym tłumaczyło się, że kara to jedynie wyrównanie podatków od zysków, jakie uzyskała cała korporacja SM Entertainment, mające swoje oddziały w innych krajach (chodziło tu o oddział SM Entertainment Japan).

„[Komisja podatkowa] ujawniła również, że nie stwierdzono przypadku uchylania się od płacenia podatków ani przeoczeń zysków płynących z zagranicznych promocji (…) W związku z tym, podejrzenia, jakie pojawiły się wokół naszej działalności zagranicznej i własności, które posiadamy poza granicami kraju, okazały się być bezzasadne.”

Może i tak było, fakt pozostaje jednak niezmienny, że dla tak dużej i renomowanej firmy, jaką jest SM, kontrola podatkowa i orzeczenie urzędu skarbowego o uchylaniu się od płacenia podatków na tak astronomiczne sumy, są po prostu upokarzające. SM nie tylko straciło na wiarygodności, ale również na prestiżu. Zakochane w chłopcach z EXO nastolatki, albo szaleni fani f(x) może i zapomną o tym w chwili, kiedy pojawi się nowy klip ich ukochanego zespołu, ale biznesowi partnerzy SM zapewne nie będą mieć tak krótkiej pamięci.


Zdecydowanie nie dzieje się zbyt dobrze w SM Entertainment i wydaje się, że zmiany w zarządzie i polityce firmy są nieuchronne. W odpowiedzi na liczne nadużycia agencji opiekujących się gwiazdami k-popu (i nie mówię tutaj tylko o SM, wykorzystywanie swoich podopiecznych zdarza się wszędzie), koreański rząd wydał 29 lipca nowe prawo, chroniące nieletnich adeptów na gwiazdy. W świetle nowych reguł, dzieci młodsze niż 15 lat mogą pracować tygodniowo maksymalnie 35 godzin, a młodzież w przedziale wiekowym 15-18 lat, 40 godzin. Wszelkie próby, nagrania i treningi nie mogą się obywać pomiędzy 22 a 6 rano, chyba, że prawny opiekun wyrazi na to zgodę. Nielegalne będzie również noszenie przez dzieci i nastolatków „wyzywających strojów” i wykonywanie przez nich erotycznych tańców i dwuznacznych ruchów. Złamanie któregokolwiek z postanowień może skończyć się dla firmy karą w wysokości 10 tysięcy dolarów.

Agencje już narzekają, że postanowienia są nierealne, że nagrania do programów muzycznych odbywają się przeważnie w nocy i że wielogodzinne treningi są nieuchronne, by osiągnąć sukces. Ale czy aby na pewno takie niewolnicze wykorzystywanie dzieci i młodzieży (więcej tutaj) jest jedyną drogą, jaka może zawieść ich na szczyt popularności? No i przede wszystkim, czy my, jako odbiorcy i konsumenci, naprawdę chcemy, by dla naszej przyjemności oglądania i słuchania, kilkunastoletnie dzieci harowały gorzej niż niewolnicy na plantacjach?


Mam wrażenie, że ten system jest po prostu agencjom na rękę. Minimum ryzyka i maksimum zysku. Szybko i wedle schematu… Trenerzy są już przeszkoleni, strategie opracowane. Wrzuca się tylko nowy narybek w sprawnie działający system, przerabia na papkę, kształtuje wedle uznania, wypuszcza w świat i zbiera tantiemy. A że temu i owemu zaszwankuje żołądek, czy inny kręgosłup… Że ten się załamie, a temu zrujnuje się życie? No cóż, bywa… Nikt ich przecież siłą nie rekrutował, prawda? Raz po raz się trafią niestety takie zdradzieckie mendy, co to nie potrafią docenić dóbr, jakie przynosi im matka agencja. Na szczęście pamięć opinii publicznej jest krótka a nowe zespołu wyrastają, jak grzyby po deszczu. I karawana idzie dalej…

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

środa, 27 sierpnia 2014

Kim Hyun Joong oskarżony o wielokrotne pobicia swojej dziewczyny

22 sierpnia koreańską opinią publiczną wstrząsnęło doniesienie, że popularny aktor i piosenkarz Kim Hyun Joong został oskarżony o wielokrotną przemoc fizyczną wobec swojej dziewczyny.


Przyznaję, że i mnie mocno zaszokowała ta wiadomość, bo nie często na perfekcyjnych wizerunkach koreańskich idoli pojawia się taka skaza. Nieporadne próby zmarginalizowania całej sprawy przez agencję gwiazdy, Keyeast, tylko dolały oliwy do ognia. W odpowiedzi na wniosek dziewczyny Hyun Joonga, który wpłynął do sądu, agencja oznajmiła, iż:

  • Hyun Joong i jego dziewczyna (nazywana „A”) znają się od dwóch lat, ale zaczęli ze sobą chodzić raptem parę miesięcy temu,
  • Hyun Joong uderzył A tylko raz, 30 maja tego roku, podczas burzliwej kłótni, w której go co nie co „poniosło”,
  • podczas rzeczonej kłótni nie tylko Hyun Joong posunął się do użycia przemocy,
  • złamanie żeber A nastąpiło zupełnie niechcący, podczas „gwałtownej zabawy” (nie ja wymyśliłam to określenie) pomiędzy dwójką,
  • złamane żebra nie bolały A aż tak bardzo, bo zgłosiła problem dopiero następnego dnia.

Pierwszym, co przychodzi na myśl, czytając to oświadczenie, jest fakt, że dziewczyna musiała przedstawić mocne dowody, skoro agencja nie idzie w zwyczajową negację wszystkiego, co się da. Skoro przyznali, że Hyun Joong uderzył raz, istnieje duże prawdopodobieństwo, że podobnych zdarzeń było więcej.

[zdjęcia pary opublikowane na portalu Dispatch]

Jakby w odpowiedzi na istniejące wątpliwości, portal Dispatch opublikował kolejny raport, w którym pojawiły się zdjęcia pary datowane od 2012 roku i zapisy ich SMSowej korespondencji. Okazało się, że zapewnienia agencji, iż Hyun Joong i A są w związku raptem od kilku miesięcy, były zwykłym kłamstwem, a żarciki typu „złamane żebra są wynikiem wygłupów” po prostu zostawiają po sobie niesmak. Jaka „zabawa” czy „wygłupy” kończą się złamanymi żebrami i rozległymi siniakami? Z wiadomości tekstowych wynika, iż kłótnia z 30 maja dotyczyła domniemanej zdrady Hyun Joonga. A chciała zerwać z niewiernym partnerem, więc Hyun Joong uznał najwyraźniej, że argument siły będzie najlepszym sposobem, by przekonać swoją lubą, by go nie opuszczała. Hyun Joong sam przyznał się do winy w SMSie wysłanym do A, pisząc: „Nie wiem dlaczego to zrobiłem, skoro będę tego żałował za mniej niż dzień. Mam nadzieję, że siniaki i ból szybko miną. Bardzo cię przepraszam.

Dziś z kolei opublikowano zdjęcia siniaków i obrażeń, jakich doznała dziewczyna feralnego dnia. Obrazy mówią same za siebie:



Dziewczyna twierdzi, że podobne incydenty miały miejsce wiele razy. W pozwie wspomina się o trzech atakach, które miały miejsce w przedziale czasowym do maja do lipca tego roku.

A co robi koreański wymiar sprawiedliwości? Daje podejrzanemu czas na spokojne dokończenie pracy, wywiązanie się z kontraktów i wystąpienie w zaplanowanych koncertach w Tajlandii i Chinach. Wyznaczono mu przesłuchanie na początek września, zaraz po planowanym na 30 sierpnia koncercie w Guangzhou. Przemoc, przemocą, ale za coś żyć przecież trzeba, prawda?

[AKTUALIZACJA]
Procesu jednak nie będzie! Więcej tutaj.

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

środa, 20 sierpnia 2014

Dokąd zmierza k-pop? O granicach sexy konceptu. Część II

Konkurs wśród k-popowych twórców na najbardziej prowokacyjny teledysk trwa. Managerowie, doradcy, choreografowie, wizażyści i reżyserzy dwoją się troją, by kolejny klip był jeszcze bardziej szokujący od tego, który zrobiła konkurencja. Poprzednie lato było „gorące”, więc tegoroczne nie może buchać parą w mniejszym stopniu!


Grzmiałam już i pomstowałam (tutaj). Oburzałam się to na branżę jako taką, to na instytucje, które to niby mają bronić delikatnych koreańskich umysłów (tutaj), to na poszczególnych twórców tego „aktu”, straszyłam możliwymi konsekwencjami (tutaj)… Myślę, że całą sytuację najlepiej podsumowuje i puentuje przetłumaczony przeze mnie wywiad, który można przeczytać tutaj. Mi pozostaje nic innego, jak przyjrzeć się proponowanym nam tego lata „hitom” od przeróżnych girls bandów i pochylić się w nich nad wielce to frapującymi momentami, które nagminnie wyskakują na ekranie, psując co nie co drapieżny, grrrrrr, efekt…

Zacznę od uwag natury ogólnej. By nie wyjść na upierdliwca, co to jak raz się już czegoś uczepi, to głuchy jest na dalsze argumenty, postanowiłam dać wielu artystom drugą szansę. Kiedy już naprawdę nie mogłam zdzierżyć oglądania klipu i płynąca zeń frustracja przesłaniała mi linię melodyczną, włączałam piosenkę jeszcze raz, tym razem darując sobie wizję i dając muzyce szansę, by mnie uwiodła. Niestety… Bez wizji większość proponowanych nam „utworów” to taka sama sieczka jak i ociekający tanim erotyzmem klip. Co gorsza, bez rozpraszających klapsów w pośladki i innych ekstatycznych min, słabiuteńki wokal nie daje się nijak zatuszować…

I niech mi, proszę, ktoś wytłumaczy, co ponętnego jest w tym trzęsieniu siedzeniem do kamery? Panowie, którzy czytacie ten blog, wiem, że jesteście w mniejszości, ale nie bójcie się i proszę oświećcie mnie, co seksownego może być w tym ruchu? Ani to apetyczne, ani kuszące… W chwilach zwątpienia zazwyczaj wyobrażam sobie, czy byłaby uszczęśliwiona, gdyby mój chłopak prezentował mi to i tamto… I jakkolwiek mogę Wam zagwarantować, że jego tyłeczkowi niczego nie brakuje, wolałabym, że podobnych rzeczy nade mną nie wytrząsał! @__@

[sexy?]

No, to tyle by tego było…Czas na konkrety. WTF Moments ponownie prezentują:

Four Ladies (4L) Move

Zacznijmy od świeżynki. Debiutujące kilka dni temu dziewczęta zgodnie z trendem wiją się, tarzają po podłodze i wymachują nóżkami na lewo i prawo. Żywo przed oczyma stanął mi obraz z Marionette Stellar. Może to ten pokój emanuje jakimiś podejrzanymi wibracjami, że inspiruje przebywające w nim dziewczęta do dziwnych czynów? Jakby się nad tym zastanowić, ten pokój rzeczywiście widział nie jedno!

[Kiss me... boy?
Swoją drogą, pani nie wygląda na zbyt szczęśliwą z roli, jaką ją obdarzono...]

Tak czy owak, zagadką galaktyki jest wyraźny kontrast słów piosenki z jej wizualizacją, bo czemu panie z takim zapałem śpiewają „kiss me boy”, kiedy na ekranie miziają się dwie panie? Czyżby nie było pod ręką żadnego chłopa, więc jak to się mawia… na bezrybiu i rak ryba (w sumie to te ruchy biodrami na początku klipu tak trochę przywodzą na myśl skorupiastych…). A może, jak to w przypadku moich indyjskich dzieci, ich angielski był dość ograniczony i nie było dla nich różnicy, czy chłopak czy dziewczyna, jeśli obcokrajowiec to była „sister”? Nie wiem…

A tak na marginesie, czy nie macie wrażenia, że tak jak Stellar miały problem z balsamem, to te dziewczęta mogą mieć infekcję innego rodzaju? Coś podejrzanie często się tam dotykają. Pewnie swędzi.

[infekcja nie do pozazdroszczenia...]


Jakiś się chyba robi trend z tego klepania po pośladkach… Niektórzy lubią, ja nie wnikam. Klip to taka tam sieczka kolorowych obrazków, wymachiwania nóżkami, noszenia sexy skarpetek do szpilek i szortów (mniam!), dziewcząt na tle pralek, kuchenek i basenów, czyli generalnie miejsc, gdzie kobiety powinny głównie przebywać.

[patrzcie jakie mi dali skarpety, hahaha!]

Jako, że nie da się uciec od chwytliwego refrenu pieśni, gdzie panienki proszą rzewnie, by ktoś dotknął ich ciał, ciężko nie usłyszeć ich wołania: „tOcz maj body”. Uszyma wyobraźni od razu słyszę „toRch” my body i niemal widzę, jak panie zapalają się wewnętrznym światłem, by przegonić wszystkie mroki równie seksistowskich piosenek, które się obecnie w Korei produkuje. Pomyślcie tylko, o ile klip zyskałby na atrakcyjności, gdyby dodać to maleńki R? (torch = latarka)

[a taka reklama pojawiła mi się, jak zaczęłam oglądać klip.
Jak już komuś ciśnienie podskoczy podczas oglądania tych pląsów, to może chociaż na tym trochę zarobić i poddać się badaniom! Youtube pomyśli o wszystkim!]

Girl’s Day Darling

Oglądając ten klip miałam dokładnie takie same odczucia jak Simon z EatYour Kimchi. Sama pracuję z dziećmi i oglądając to dzieło czułam się, jakbym widziała moje nieletnie pociechy, ino podejrzanie wyrośnięte. I tak, jako wychowawca i pedagog, mam święty obowiązek objaśniać moim uczniom świat i tłumaczyć im, co wolno a czego nie wolno, tak i tutaj obudziło się moje belfrowskie powołanie.


Otóż, drogie dziewczęta:
  • babeczki i inne ciastka nie służą do trzymania ich w ręku i robienia dziwacznych min do kamery, ani nawet do mazania nimi sobie buź, tylko do jedzenia.
  • Słuchawka od prysznica to nie jest mikrofon!
  • Automaty do gry nie służą do tańcy na ich tle, a jak sama nazwa wskazuje: do gry.
  • Nigdy nie wkłada się ostrych narzędzi do buzi ani nawet się ich do ust nie zbliża! A fe!
  • Pistolet na bańki mydlane nie jest najbardziej efektywnym narzędziem do mycia samochodów.
  • Dziewczęce nogi to nie jest część samochodu. Tego nie trzeba spłukiwać wężem.
  • Piana pochodząca z środków czyszczących nie nadaje się do konsumpcji!
  • Schowajcie wreszcie te jęzory, bo to nieestetyczne tak łazić z nimi na wierzchu…

A tak w ogóle to nieetyczne zaganiać dzieci do pracy…

Hyomin Nice Body

Tutaj nie będzie śmiechów i żartów, bo ta piosenka to pięć kroków postawionych zdecydowanie za daleko. Twórcom za mało było sztampowego przedstawienia kobiet jako erotycznych zabawek. Oni postanowili zadecydować, kto jest wart miłości i szacunku otoczenia i dać jasny sygnał, jakie kobiety można zaakceptować. Morał płynący z piosenki i klipu jest powalający.


W pierwszej części teledysku widzimy Hyomin jako dziewczynę ze sporą nadwagą, która wcina ciacho za ciachem, wpatruje się tęsknie w idealne (i nierealne) kształty lalki Barbie i energicznie pląsa sobie po kuchni z hula hop. Zapada w sen, w którym zjada magiczny pączek i cudownym sposobem zyskuje „fajne ciało”. Wszyscy faceci są nagle jej, świat pada jej do stóp, wszyscy ją kochają i szanują. Podziw, splendor i chwała. Niestety, nieszczęśnica budzi się z pięknego snu i orientuje się, że wciąż tkwi w swoim wielkim ciele. Opada kurtyna, oklaski.

Serio? Jeśli jeszcze dodać do tego tekst piosenki, gdzie padają takie złote myśli jak:

Każdy facet chce takiej dziewczyny
Wszyscy faceci lubią ładne dziewczyny
Wszyscy faceci mają kosmate myśli przynajmniej raz
Chcę taka być, chcę tego

albo jeszcze lepiej, refren:

(Nie jedząc tego, na co mam ochotę)
Będę silna
(Wytrzymam ten ból)
Stanę się piękna
Zakocham się, pokażę wszystkim
Zmienię się
Zasługujesz na to

można by sądzić, że całe to „dzieło” to jedna wielka parodia wyjątkowo pustego modelu lansowanego przez media, gdzie tylko młodzi, piękni i szczupli mają prawo do szczęścia. Niestety, gdyby to miała być piosenka z tak szczytnym przesłaniem, Hyomin na pewno by o tym wspomniała w wywiadach i variety shows, do których ją zaproszono. Niestety, zamiast tego członkini T-ARA opowiadała poruszające historie, jak to wiele przeszła, by uzyskać takie „fajne ciało”, jakim się może teraz chwalić.

[oj, jak mi fajnie...]

Poważnie? To jest przesłanie, jakie managerowie Hyomin chcą przekazać pokoleniu nastolatek? Że jeśli jesteś gruba, to nie masz prawda do miłości, szacunku i szczęścia? Zastanawiające jest, kim są twórcy tego klipu, by decydować kto wart jest miłości, a kto nie. Że ładny równa się godny szacunku, a kobiece ciała istnieją tylko po to, by cieszyć męskie oczy, więc w związku z tym każda dziewczyna ma obowiązek tak je wymodelować, by odpowiadało gustom facetów?

Oglądając klip, jakoś nie widać, by odchudzona Hyomin miała dużo bardziej klawe życie, niż jej pulchny odpowiednik. Poza wyginaniem się i strzelaniem min do kamery za dużo nie robi ciekawych rzeczy. Na tym tle wesołe pląsanie z hula hop nie wygląda wcale tak źle. Przynajmniej tam nie trzeba robić nic na pokaz.

[jeszcze fajniej się tak wyginać... lalala...]

Mając na uwadze wszystkie wymienione tu (i te nie wymienione) teledyski, aż strach pomyśleć, co będzie następne i do czego to wszystko dąży.

Smutne w tym wszystkim jest to, że w całą tą pogoń za szybkim zyskiem i politykę medialnego szumu zamieszane są dzieci lub w najlepszym przypadku młodzież. Gdy owi młodzi ludzie podpisywali kontrakty z tą czy inną agencją gwiazd, na pewno nie tak wyobrażali sobie moment swojego debiutu… Wyginając się i tarzając po podłodze w samej bieliźnie i dziurawych pończochach… Jeśli takie byłyby ich marzenia i sny, poszukali by szczęścia w innej branży. Nie do końca muzycznej.

P.S. Nie, nie zapominałam o Hyunie i jej Red. Po prostu odmawiam komentarza. Dla dobra wspólnego.

sobota, 16 sierpnia 2014

Dokąd zmierza k-pop? O granicach sexy konceptu. Wywiad

Wywiad z dyrektorem generalnym jednej z agencji gwiazd w Korei. Nie zostało podane jego nazwisko ani dla jakiej konkretnie agencji pracuje, ale przez to można przypuszczać, że wypowiedzi są szczere i wiarygodne. Dają wiele do myślenia na temat tego, czego w swojej masie oczekują odbiorcy i do czego to wszystko dąży.

 [Girl's Day]

Obecnie zajmuje się Pan (w wywiadzie nie wiadomo czy to kobieta, czy mężczyzna, ale znając koreańskie realia, założyłam sobie, że to facet) prowadzeniem agencji, prawda? Czy oznacza to, że pracuje Pan z idolami?

Obecnie nie pracuję jako manager ale rzeczywiście, pracuję z idolami. Mam 17 lat doświadczenia w branży.

Czy widział Pan ostatni teledysk girls bandu, o który pytaliśmy? (w wywiadzie nie wymieniono, o jaki konkretnie chodzi)

Tak, widziałem.

Co Pan o nim sądzi?

Myślę, że pokazano każdy centymetr skóry, jaki tylko można było pokazać. Branża [muzyczna] jest obecnie polem bitwy i wydaje mi się, że poszli tak daleko jak tylko można było, by wyróżnić się na tle tej wojny.

Więc nazywa Pan branżę polem bitwy? Co Pan przez to rozumie?

Każdego miesiąca debiutują setki zespołów, girls i boys bandów. Szczególnie teraz, kiedy rynek koncentruje się wokół cyfrowych singli, setki zespołów promują się w tym samym czasie. Grupy potrzebują czegoś szczególnego, co byłoby w stanie wyróżnić ich na tle innych, a to czasem prowadzi do desperacji.

Czy dyskutujecie czasem w grupie managerów o zespołach, które posunęły się zbyt daleko?

Oczywiście. Ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest to wynikiem okrutnej rzeczywistości i desperacji. [Firmy są w stanie zrobić wszystko,] by sprawić, żeby nazwa zespołu została zapamiętana.

Więc uważa Pan, że rzeczywiście „sexy koncept” gwarantuje szybki odzew [ze strony odbiorców]?

W ten sposób łatwo jest zyskać uwagę mediów i publiczności.

Uważa Pan, że “noise marketing” (strategia, która ma wywołać dużo szumu) można uznać za formę promocji?

Oczywiście. Dzięki takiej strategii zostaje się bez trudu zauważonym przez media i nie zależnie od tego czy ludzie mówią o nas dobrze czy źle, rozmawiają na ten temat i oglądają [klip], żeby tylko przekonać się „jak bardzo jest zły”.

Czyli w rezultacie otrzymujecie więcej zaproszeń do programów w telewizji i radiu i tym samym więcej uwagi mediów?

Dokładnie tak. PR ma ułatwioną pracę, bo to stacje telewizyjne będą tymi, które będą szukać o nas informacji i zapraszać nas, skoro nasz zespół jest powszechnie znany.

Na pewno zdaje Pan sobie sprawę, że w momencie gdy seksowny koncept zostanie podchwycony przez media, natychmiast pojawia się mnóstwo nienawistnych komentarzy. Jako człowiek branży, uważa Pan to za sukces?

Są tacy, którzy tak uważają, jednak idole to w większości jeszcze dzieci, więc często te komentarze są dla nich bolesne i potrafią ich zranić.

Czy idole mają jakiekolwiek prawo powiedzieć, “Nie chcę tęgo zrobić. Nie chcę założyć tych dziurawych pończoch”?

Idole to członkowie zespołu. Zespół musi przetrwać, jeśli cała grupa i każdy z osobna chce utrzymać się w branży. Ciężko jest mieć inne zdanie w takiej sytuacji.

Mogę to zrozumieć, szczególnie gdy idole trenują po 2-3 lata, czasem nawet 5, by zadebiutować. Jedna stracona szansa może przesądzić o losie grupy.

Zgadza się. Trudno jest pracować i zachować przyjęty koncept, jeśli jeden z członków zespołu nie chce współpracować.

Ile kosztuje wypromowanie nowego zespołu?

To są ogromne pieniądze. Właściwie to astronomiczne. Od zakwaterowania, poprzez stroje, choreografię, śpiew, strategię i koncept… To naprawdę astronomiczna kwota.

Może Pan ją oszacować?

Minimum 200 – 300 tys. dolarów, 500 – 700 tysięcy max.

I to tylko do dnia debiutu?

Tak. W tym czasie niezbędne ustalenie strategii, a i sam okres [treningu] wymaga ogromnych wydatków.

Więc nawet jeśli nowa grupa poradzi sobie z wydatkami i zdoła zadebiutować, tylko jedna spośród setek ma szansę odnieść sukces. Stąd bierze się ten trend, by zespoły miały coraz odważniejsze koncepty i odkrywały więcej ciała.

To wszystko jest wynikiem walki o przetrwanie. Trzeba jakoś skupić na sobie uwagę publiczności. Powszechnie uważa się, że „skoro ten zespół nosi pończochy-kabaretki, my też musimy je mieć, ALE my je dodatkowo podrzemy. Kolejny zespół będzie nosił tylko bieliznę, następny…” i tak dalej i tak dalej. Nikt z nas nie wie, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć i na czym to się skończy.

Jako dyrektor agencji, co Pan sądzi o takich realiach?

Jestem ojcem dwóch córek, więc martwi mnie komercjalizacja kobiet i jak podobne procesy wpłyną na ich proces dorastania. Martwi mnie także, że dzieci mogłyby kopiować taki koncept…

Jako ekspert w branży, sądzi Pan, że ten koncept ma szansę na długowieczność? Są jakieś przykłady długotrwałego sukcesu?

Jestem pewien, że każdym myśli o tym samym… Że ten nurt będzie trwał tak długo, jak długo będzie możliwe wymyślanie konceptów bardziej prowokacyjnych od poprzedniego. To jest ostateczna granica jego trwania.

Więc managerowie zdają sobie sprawę, że ich działania są dobre tylko na krótko, jednak by zdobyć natychmiastową uwagę, decydują się na nie tak czy inaczej?

Tak, robią to, by przetrwać.

Ma Pan bardzo negatywny obraz tego konceptu. Jestem przekonana, że wielu ludzi z branży podziela Pana opinię, ale mimo to podąża za trendem, prawda?

Tak. Wypromowanie zespołu wiąże się z ogromnymi wydatkami i planowaniem, więc wszyscy boimy się, że po debiucie zostaną zapomniani albo nigdy ich nikt nie zauważy. Pokusa pójścia w „sexy koncept” jest więc realna.

Jak dużo więcej zarabiają zatem grupy, które dały się poznać przez ich “sexy koncept”?

Jedyny zysk w branży uzyskujemy obecnie ze sprzedaży cyfrowych singli i występów na koncertach; to pomaga stać się zespołowi bardziej znanym. W zależności od tego, jak często zespół egzystuje w świadomości odbiorców, tak często jest zapraszany do różnych programów, i często ta mała różnica może znaczyć setki tysięcy dolarów przychodu.

Potraktujmy ten wywiad jako wstęp,
ciąg dalszy artykułu nastąpi!

Wywiad znalazłam tutaj:

czwartek, 7 sierpnia 2014

Ściano-jebs! Czyli o podniecającym fenomenie kabe-don

Jak wiadomo nie od dziś, kobieta to bezwolne stworzenie, które lubi, gdy silny samiec ciąga je gdzieś za nadgarstek, tudzież utrzymuje w miejscu przemocą. Która to dziewczyna nie marzy, by jakiś pan pochylił się nad nią, przyszpilając jej ramiona do ściany, lub generalnie o ową ścianę ją rzucił. Eh, fantazje…


To co wygląda emocjonująco na ekranie tudzież na papierze, nie do końca musi być tak fajne w rzeczywistości. Ja bym raczej przyłożyła pierwszemu, który chciałby mnie gdzieś zaciągnąć wbrew mej woli, nie mówiąc już o tym, że nie życzę sobie, by ktoś miotał mną po ścianach. Koreańskie dramy nie mają jednak racji bytu, jeśli nie ukaże się w nich choć kilka scen ciągnięcia głównej bohaterki za rękę przez swojego przyszłego (więcej o stałych punktach programu w dramach tutaj), za to japońskie mangi pełne są fenomenu zwanego kabe-don, czyli sytuacji, gdy silna męska postać uderza dłonią/pięścią w ścianę, by tym samym zatrzymać (najczęściej) zlęknioną niewiastę. Nie dość, że delikwent pokazuje w ten sposób swoją samczą siłę, to jeszcze znajduje się nagle tuż-tuż wybranki swego serca… Emołszyn latają, romans wisi w powietrzu! Termin kabe-don oznacza tyle co „ściano-jebs!” (kabe znaczy ściana a don to po prostu dźwięk uderzania w coś twardego), a więc idealnie obrazuje naturę fenomenu. Każdy, kto trzymał w ręku mangę, lub obejrzał chociaż kilka anime doskonale wie o czym mowa.

 [och, taka jestem zniewolona...]

Japończycy pokochali kabe-don na swój sposób i w internecie można znaleźć radosną twórczość na temat. W Kraju Kwitnącej Wiśni wszystko trzeba skategoryzować i nazwać, więc nawet kabe-don doczekał się podziału na typy:

1: Standardowy kabe-don
2. Co nie co drapieżny kabe-don
3. Miły kabe-don (prawie jakby gościu chciał zrobić tulu tulu)
4. Cykada-don, lub ninja-don, jak kto woli

Portal Rocketnews24 sugeruje, że zapomniano pewnie o ostatecznej wersji kabe-dona:


Są też cosplaye albo live action, jak np. te:



 [znalezione na k\Kanwakyu_dai]

Gdy ściano-jebsuje nas ktoś w typie Joowonka (Joo Won) czy innego Kang Ji Hwana, to pewnie można by wybaczyć gwałtowność aktu i nie jedna by się zarumieniła. Gorzej, jeśli robi to ktoś takiej urody:


Jak bronić się przed niechcianym kabe-donem? Pewien Japończyk występujący na Tweeterze pod pseudonimem Nakashima723 przygotował mały poradnik dla dziewcząt, jak radzić sobie w podobnych sytuacjach! Jego kurs obejmuje cztery stopnie wtajemniczenia. W zależności jak bardzo irytuje nas ściano-jebsujący delikwent, możemy zacząć od delikatnego dania do zrozumienia, że nie podoba nam się zaistniała sytuacja, albo od razu można przejść do akcji, która może skończyć się wielomiesięczną hospitalizacją nieszczęśnika. Tak więc bazując na stopniu naszego zniecierpliwienia, możemy zastosować różne techniki:

Stopień I
Ta prosta acz dotkliwa technika wyraźnie zasygnalizuje kabe-donowi, że ma się odkleić od ściany i tym samym od nas. Należy wystosować szybki „kłujk” usztywnioną dłonią i wbić się paluchami w miejsce zaraz pod pachą natręta. Takie dziabnięcie w żebra na pewno ostudzi jego romantyczne zapały.

Stopień II

Gdy dziabanie w żebra nie pomaga, zależy odwołać się do siły pięści. Celować należy w środek klatki piersiowej, mniej więcej na tym samym poziomie, na którym znajdują się jego łokcie. Ta zapierająca dech w piersiach technika bez wątpienia odsunie nieszczęśnika od nas na kilka kroków. Gdy zegnie się w pół, można od razy zakończyć sprawę zdecydowanym podciągnięciem kolana… ^^ To taki dodatek ode mnie ^^

Stopień III
Drań zasługuje na więcej? Wymierzmy mu zatem porządnego sierpowego w szczękę! Czy będzie to prawy czy lewy sierpowy, zależy od pozy natręta. Jedna z jego dłoni będzie spoczywać na ścianie tuż obok Twojej głowy, ale druga pewnie włożona będzie nonszalancko w kieszeń, bo przecież gościu sądzi że jest taki cool! Wykorzystaj tę lukę w jego defensywie i sprezentuj mu szybkie uderzenie w bok szczęki. Znawcy tematu mówią, że uderzenie z boku ma większą szansę pozbawić napastnika świadomości, niż proste walnięcie, więc… do dzieła!

Stopień IV, ostateczny

Jeśli już naprawdę nie możesz znieść towarzystwa namolnego kolegi, przykucnij i całym impetem walnij go z główki w szczękę. Ta technika może okazać się nawet śmiertelna, więc lepiej stosować z umiarem, jeśli nie chcemy mieć problemów z policją.

A tak w ogóle, to ja nikogo do przemocy nie namawiam, tak sobie tylko tłumaczę, co znalazłam ciekawego ^^

Skośnooki Blog® nie ponosi odpowiedzialności za przypadkowe bądź celowe skutki użycia przedstawionych tu technik.

Swoją drogą, lepiej po prostu dziewczyn nie zaczepiać ^^


Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

środa, 6 sierpnia 2014

WTF (Wielce To Frapujące) Momenty w k-popie część IV

Och, jak ja lubię tę serię! Czy to nie jest wspaniałe, że ona nigdy nie umiera i zawsze znajdzie się coś, co może człowieka zafrapować? Od kilku dni nadrabiam sobie k-popowe zaległości i co klip to perełka! Koreańscy twórcy nigdy mnie nie zawodzą.

Jeeeeeeeeeeeeej! Nowe WTF MOMENTS! ^^

Panowie i Panie, Dziewczęta i Chłopcy, oto przed Wami najkreatywniejsi z kreatywnych, geniusze krótkich form filmowych, miłośnicy zewnętrznych form wspomagania weny…

WFT Moments prezentują:

Nu’est Good bye bye

Otwierający stawkę klip jest prawdziwym majstersztykiem naszpikowanym WFT Momentami. Twórcy poszli tak daleko w artyzm, że chyba aż pobłądzili i nie udało im się znaleźć drogi powrotu… Dawno się tak nie ubawiłam oglądając MV, więc jestem jak najbardziej za tym, by chłopaki pozostały w swoim małym artystycznym-fantastycznym-symbolicznym światku.

Jeśli kiedyś zastanawiało Was, z czego składa się dieta idoli, w tym klipie znajdziecie odpowiedź: kwiatki, fajerwerki i dymy. Niskokaloryczne a fundujące wybuchy energii. Może niestety podrażniać żołądek, więc powinno się stosować z umiarem. 

[taka dieta może się źle skończyć...]

Jako, że tak skomponowany jadłospis nie zaspokaja w pełni uczucia głodu, zdarzyć się mogą sporadyczne incydenty. Żadne zwierzątko domowe pozostawione sam na sam z koreańskim bożyszczem nastolatków nie może czuć się bezpieczne, lepiej zawczasu wynieść akwarium z rybką do innego pokoju, albo wypuścić na ogródek chomika. Jeśli kocha się swojego pupila, lepiej nie kusić losu.

 [niczego nie przeczuwająca ofiara...]

 [wypluj mojego przyjaciela, draniu!!]

Jak też widać, najpopularniejszym pomieszczeniem w wspólnocie mieszkaniowej chłopaków z Nu’est jest łazienka. Odbywają się tam nie tylko typowe dla tego przybytku nasiadówki i poranne/wieczorne ablucje, ale także tańce synchroniczne, eksplozje grafomaństwa, kursy tatuażu, cierpiętnicze rwania szat i płacze. 

 [kilka zastosowań łazienki w domu Nu'est]

Jak nie trudno się domyśleć, podobne czynności wymagają czasu, więc zdarza się, iż nie łatwo dostać się do kibelka, kiedy potrzeba nagli. Niektórzy bywają tak zdesperowani, że usiłują przedostać się do środka przez ścianę! Strzępy tapet latają w powietrzu, pięścią usiłują przebić cegły! Łazienka drży w posadach, lustro dygoce na wibrującej ścianie… Ale przebywający w środku osobnik ani myśli ulżyć swojemu koledze i pozwolić mu oddać naturze jej należność! Delikwent przegląda się leniwie w lusterku w poszukiwaniu miejsca na pryszcza tudzież pierwszą zmarszczkę. Takie życie w komunach mieszkaniowych. Kto mieszkał w akademiku, ten wie!

 [wpuść mnie, ty mendo!]

 [jak tylko tam wejdę, to rozwalę ci łep!]
[hmmm... ktoś puka do drzwi?]

B1A4 Solo Day

Skoro już o dietach celebrytów mowa… Chłopaki z B1A4 również pokazują nam, jak zachowuje się idol w obliczu prawdziwego jedzenia. 

 [maniery przy stole nie są mocną stroną chłopców z B1A4]

Mniemam, że napchanie brzuchów ponad przyzwoitość uchroniło ich od niechybnego wessania przez UFO, bo choć chałupy rozsypywały się w pył od siły ssącej statku, chłopakom nawet dobrze nie potargała fryzur. Tak wyglądają rachitycznie, ale jednak kości muszą mieć ze złota czy innego irydu (mówią, że to najcięższy metal jest)… 

 [bo porywanie przez wiatr jest dla mięczaków...
nawet kapelutka mu nie przekrzywiło!]

Infinite Back

Tego typu klip to już klasyka gatunku… Trochę tu z F.CUZ (więcej tutaj), trochę z innego F.CUZ (tutaj :D). Generalnie, to coś marnie im idzie ratowanie tej panienki. Jak na tylu chłopa (siedmiu wspaniałych) i parasol, to zbierają porządny oklep. 

 [ten to chociaż przyszedł przygotowany, nie jak te cieniasy, z pustymi łapami...]

Do tego te dechy koreańskie jakieś są łamliwe bardzo, albo ich kręgosłupy (moralne) tak twarde. Tak czy owak, wymiana (zdobycie?) sprzętu zaczepno-obronnego zapewne pomogło by im ciut w walce. Rezygnacja z posyłania ponętnych min do kamery, tudzież rozpaczliwego wgapianiu się w zniewoloną białogłową również mogłaby co nie co przyczynić się do wygranej.

[ten pan nie ma chyba pokojowych zamiarów...
Choć mogę się mylić ^^]

I jak wiadomo nie od dziś, najlepszym miejscem ucieczki przed wrogiem jest dach wieżowca, więc bezduszni oprawcy spotykają się w tym malowniczym miejscu z siedmioma pokiereszowanymi wspaniałymi. I tu walka już wybitnie nie jest fair play, bo wrogów Infinite naliczyłam zaledwie czterech… Ładnie to tak na niedobitki się rzucać?

[może teraz się uda?]

Kim Hyun Joon Beaty Beauty

Piękna piękność, która jest bohaterką teledysku, nie należy do najbardziej zdecydowanych kobiet na świecie. Wsiada najpierw do swojego samochodu, by po przejechaniu może 50 metrów, zaparkować go na środku ulicy i przesiąść się w autobus, który będzie jechał dokładnie w tę samą stronę, z której przybyła. Niewiasta rozmyśla się jednak po kilku chwilach (pewnie zirytowały ją zaczepki gościa na tylnim siedzeniu) i rusza piechotą skąd przyszła. Trzy kroki dalej znajduje się knajpa, do której to ostatecznie zachodzi, żeby znów napastował ją pan z autobusu. Hmm… Życie pięknej piękności nie jest łatwe.
 [ach, ten wiatr we włosach!
Zwróćcie uwagę na biegnącą parę...]

 [toż ujechał szmat!]

Warto też zaznaczyć, że kierowca taksówki, którą łapie Hyun Joon jest wyjątkowo ostrożnym człowiekiem i dba o to, by fryzura pasażera nie uległa potarganiu, gdy ten wystawia swój łep za okno podczas jazdy. Prędkość pojazdu jest zawrotna i przed wyprzedzeniem go przez rowerzystę uratowało ich jedynie, że cyklista skręcił w ostatniej chwili w boczną uliczkę. Jeśli przyjrzeć się tłu, można też zauważyć, że truchtająca sobie rekreacyjnie parka również nie pozostała daleko w tyle. Grunt to porządek na głowie!

[czy ta ulica nie wygląda znajomo?]

A tak w ogóle to nie macie wrażenia, że Henry pogrywa sobie z tą panienką w Fantastic? :D

Przegapiłam jakieś ciekawe frapujące momenty z innych klipów? ^^

P.S. Analizy dzieła Boyfriend Obsession nawet ja się nie podejmuję. Jak to mawiają nasi towarzysze, bez pół litra nie rozbieriosz… A ja wódki nie lubię…

Więcej Wielce To Frapujących Momentów:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...