środa, 29 lutego 2012

Bishōnen, bidanshi, bishie, kkotminam, flower boys… (część III)

Czyli jak zwał, tak zwał. Niezbyt krótka odpowiedź na pytanie, czy płeć brzydka jest rzeczywiście brzydsza.

[Jeong Il Woo]

Skoro już wiemy, skąd wzięli się piękni chłopcy w Japonii i Korei (a jak nie wiemy, to tutaj i tutaj możemy uzupełnić swoje braki), czas zająć się najlepszą częścią cyklu, czyli rozebraniem współczesnego flower boya… na czynniki pierwsze, o czym Wy myślicie? :> Jak już nie raz podkreślałam, Korea w tym względzie jest mi najbliższa (a panowie najbardziej interesujący), więc to kkotminami posłużą mi za ilustrację życia przeciętnego kwiatka. Jak zawsze, będzie na co popatrzeć!

[Jang Geun Suk doszedł do wniosku, że skoro ja go rozbierać nie chcę, to on się rozbierze sam. Zacna inicjatywa, zacna....]

Wiem, że ciągle to powtarzam, ale dla pewności wspomnę jeszcze raz. Piękni panowie w Azji byli od zawsze, a jedyne co się zmieniło, to sposób ich ubierania się i częstotliwość mycia. Chociaż Azjaci nigdy nie żyli z wodą w konflikcie. Najwyraźniej nikt im nie powiedział, że częste mycie skraca życie i mimo częstych kąpieli, jakoś strasznie się tego życia czepiają. No, ale to nie o rozkoszach płynących z wymoczenia kostek będzie dzisiaj mowa (o tym tutaj), a o tym, jak to jest być dzisiejszym kkotminamem.

[Lee Min Ho]

O tym, jak szybko zmieniły się trendy i standardy ubioru mężczyzn, dobitnie świadczy fakt, że koreańscy ojcowie nie raz łapią się za głowy, widząc, w jakim stroju ich syn, SYN(!), wychodzi na spotkanie ze znajomymi, a w już w stan najwyższego przerażenia wprawia ich zawartość synowskiej kosmetyczki. Wszystkie te kremy, kredki do oczu, w szafie zaś różowe sweterki i ubrania dla par (tak zwane matching clothes, więcej tutaj) napawają ich zgrozą i jedynym pocieszeniem, jakie mają, to fakt, że cała generacja młodzieży się tak ubiera. Warto wiedzieć, że dla Koreańczyków generacja to bardzo ważny element identyfikacyjny, coś jak przynależność rasowa w Stachach. Ojcowie zmuszeni są więc z ciężkim sercem przejść do porządku dziennego nad dziewczyńskimi fanaberiami latorośli. A chłopcy (tudzież już nieco starsi mężczyźni), no cóż… Skoro dziewczyny kręcą machnięte błyszczykiem ustka i jasne stroje, czegóż się nie robi, by zaimponować wybrane swojego serca…

[G-Dragon]

Osobami, które wyznaczają trendy, nie są rzecz jasna zwykli zjadacze chleba, a wszelkiej maści celebryci: aktorzy, piosenkarze i sportowcy. Tymi, którzy bez wątpienia wywarli i wciąż wywierają największy wpływ na męskie modowe standardy i okrzyknięci zostali czołowymi kkotminamami są: Rain, Lee Byung Hun, Lee Jun Ki i Bae Yong Joon.


Rain może i wymachuje bioderkami, świeci klatą i robi się na niegrzecznego chłopca w swoich teledyskach (więcej tutaj), ale na żywo zawsze pojawia się z tym swoim rozbrajającym uśmiechem na ustach, przydługiej, potarganej czuprynie (często z kiteczką) i w połyskujących marynarkach. Lee Byung Hun z kolei nie jest co prawda typowym „sfeminizowanym” facetem, ale jego wytrawny modowy zmysł i perfekcyjny uśmiech białych ząbków plasują go wysoko na liście trendsetterów. W filmie „Dobry, zły i zakręcony” udowodnił, że prawdziwy mężczyzna kredki do oczu się nie boi, a co więcej – z jej pomocą potrafi zawojować serca milionów!

[Lee Byung Hun w "Dobry, Zły i Postrzelony"]

Jednak tymi, których należy bezsprzecznie uznać za ikony kkotminamskiego ruchu są Lee Jun Ki i Bae Yong Joon. Pierwszy zyskał sławę dzięki niesamowitemu „The King and the Clown” z 2005 roku, gdzie zagrał postać delikatnego i eterycznego aktora ulicznego teatru, wprawiając w zakłopotanie swoją urodą nie tylko panie. Z kolei Bae Yong Joon zawładną fantazją całej generacji kobiet za sprawą dramy „Winter Sonata”. Oboje posiadają delikatne, nieco kobiece rysy i co więcej, nie wstydzą się tego podkreślać. Lee Jun Ki podjął próbę walki z przyklejoną mu etykietką „mężczyzny piękniejszego od kobiety” i nagrał klip z pazurem (dosłownie) do jednej ze swoich piosenek „J style” oraz pozował do zdjęć, w których starano się wydobyć jego bardziej męską stronę charakteru (podobno, prywatnie, Jun Ki jest 100% facetem). Bae Yong Joon natomiast już chyba do końca dni swoich w pamięci mas pozostanie romantycznym poczciwiną z „Winter Sonaty”.

[Yong Joon, poczciwota]

[męskie wcielenie Jun Ki]

Często słyszy się zarzuty, że Azjaci wyglądają jak kobiety i nie można ich od nich rozróżnić. Ekhm… Nie chcę tu nikogo obrażać, ale podobne sformułowania świadczą dobitnie o nieznajomości tematu przez osoby wypowiadające się. Pomijając spore problemy Europejczyków z rozróżnianiem twarzy Azjatów (bo nie spotykają ich po prostu zbyt wielu i nie mają gdzie się napatrzeć i nauczyć zauważać różnice), generalny model społeczeństwa jest inny. U nas to męskość jest cechą nadrzędną obu płci. Zarówno mężczyźni jak i kobiety powinni być twardzi jak stal, samodzielni i odporni na stres. Styl ubierania się również temu odpowiada i bardzo dużo naszych pań na co dzień chodzi w najlepszym razie w strojach typu „uni-sex”. W Azji zaś dominującym pierwiastkiem jest kobiecość. Panie uwielbiają tam zwiewne, romantyczne sukienki, pastelowe barwy i słodkie dodatki (więcej o koreańskiej modzie damskiej tutaj). W związku z tym azjatyccy panowie nie muszą biegać w koszulach drwala i topornych buciorach, by podkreślić swoją męskość. Nawet jeśli wystroją się w biały, połyskujący garnitur, nadal nikt nie będzie miał wątpliwości, że patrzy na mężczyznę (więcej tutaj). To częściej kobiety brane są za mężczyzn, jeśli nie ubierają się dostatecznie dziewczęco. Dramy znają dużo takich przypadków, prawda?

[i kto na tym zdjęciu jest kobietą?
"Coffee Prince"]

„Zmiękczenie” męskiego wizerunku poszło naprawdę daleko. W Korei jeszcze nie jest tak źle, bo z kolorowych kosmetyków w męskiej torebce (ano, torebce, nie żartuję ;) można znaleźć raptem kredkę do oczu, bezbarwny błyszczyk i BB-cream. A propos, jak myślę o BB-creamie w wykonaniu męskim, za każdym razem staje mi przed oczyma skonfundowana twarz JaeJoonga z „Protect the Boss”, gdzie chłopina wciąż się zarzekał, że cudny wygląda jego skóry, to jedynie zasługa właśnie owego kremiku. Wracając jednak do make-up’u, co gorsza niektórym panom naprawdę to pasuje! Gdy zaczynałam moją przygodę z azjatyckim show-biznesem nigdy w życiu nie myślałabym, że któregoś dnia powiem z całym przekonaniem, że facetowi służy kredka do oczu. O tempora, o mores, chciałoby się rzec…

[od lewej: Kang Dong Won, Jang Geun Suk, T.O.P.]

[jeden z moich ulubionych klipów EVER!!
U-KISS "Tick Tack" i ich sexi spojrzenia]

Gdy jest to delikatne podkreślenie urody, naprawdę nie mam nic przeciwko. Zapewne nie chciałabym by mój osobisty mężczyzna podkradał mi kredkę do oczu (której tak po prawdzie nawet nie posiadam), ale makijaż zrobiony z umiarem i dla potrzeb sesji zdjęciowych czy teledysku jest jak najbardziej OK. Chociaż zdarzają się różne dziwaczne „artystyczne wizje”, o których lepiej zapomnieć i nie pytać, co autor miał na myśli…

[od lewej: G-Dragon, Joon z MBLAQ i Rain]

Ale jak mówiłam, Korea to jeszcze nic. Nie będę się rozpisywać, bo nie czas i miejsce na to, ale dla porównania oto, czego trzeba przedstawicielowi japońskiej subkultury gyaruo, by godnie zacząć dzień:

[porad kilka wróbla Ćwirka, czyli "Men's Egg" - magazyn dla gyaruo]

[i sami gyaruo w całej okoazałości]

Jak dalece rozprzestrzenił się kult piękna świadczy fenomen ulzzangów, czyli modeli amatorów, albo jak kto woli, miłośników własnego piękna. „Ulzzang” z koreańskiego znaczy tyle co „najlepsza twarz”, „ładny/ładna”. Jest to slangowe określenie osób z piękną buzią, tak więc jest się z czego cieszyć, jeśli ktoś tak za nami zawoła na ulicy. Zjawisko to ewoluowało i obecnie mianem ulzzangów określa się urodziwe osoby (przeważnie dziewczyny, chociaż chłopaków nie brakuje), które robią sobie zdjęcia i wrzucają je do internetu, prezentując całemu światu, jacy to są urodziwi. Rzec by można, że to taka azjatycka wersja fotki.pl, tyle tylko, że ulzzangi potrafią stać się bardzo sławne i w ten czy w inny sposób przedostać się do świata prawdziwego show-biznesu. Do tego ulzzangowe zdjęcie nie może być byle jakie. Ukochane ujęcie wszystkich wielbicieli własnego piękna to pstryknięcie fotki komórką z góry, tak by było widać wieeeeelkie oczy (na których są circle-lenses, czyli specjalne soczewki powiększające tęczówkę oka) i gładką buźkę. Wszystkich zainteresowanych tematem odsyłam do blogów tutaj i tutaj.

[kwintesencja ulzzangowości]

[jedna z ulzzangowych sław: Park Eun Byul]

Nie trudno zauważyć, że rosnące zainteresowanie wyglądem mężczyzn wzmaga presję, by prezentować się perfekcyjnie. To, co od wieków było głównie zmartwieniem kobiet, w ostatnich latach stało się również troską mężczyzn i zaczynają oni dotkliwie odczuwać przymus bycia pięknym. Panowie zauważyli, że wcale nie jest łatwo zaleźć dobrą pracę, jeśli nie posiada się odpowiedniej prezencji, a o znalezieniu miłej dziewczyny nawet nie wspominając… Do tego dochodzi jeszcze wielowiekowa tradycja, że to mężczyzna jest żywicielem rodziny i wciąż oczekuje się od niego, że będzie dużo zarabiał i realizował swoje zawodowe ambicje. Trudno się dziwić, że mężczyźni zaczynają dusić się w gąszczu oczekiwań i wszelkich presji.

Dla wielu jedynym sposobem na to, by rozprawiać się ze społecznym dyktatem piękna, są operacje plastyczne. Nie oszukujmy się, nie każdy jest takim szczęśliwcem, by urodzić się z buźką jak u JaeJoonga. Liczba dokonywanych operacji plastycznych w Korei rośnie z roku na rok i zaczyna osiągać niebotyczne wyniki. Udało mi się znaleźć statystyki na rok 2009.

[Uwzględniając ilość przeprowadzonych zabiegów w odniesieniu do ilości obywateli, Korea znajduje się na pierwszym miejscu rankingu
Na wykresie pokazana jest ilość przeprowadzonych zabiegów na 10 tys. ludzi żyjących w danym kraju]

Nawet były prezydent Korei, Roh Moo Hyun poddał się operacji plastycznej, fundując sobie podwójne powieki. Podwójne powieki to powszechna obsesja Azjatów. Chodzi o naturalne załamanie pomiędzy łukiem brwiowym a gałką oczną, gdy ma się otwarte powieki. Rasa biała ma takie coś od urodzenia, Azjaci – niekoniecznie. Niektórzy mają, inni nie, jeszcze inni mają tylko na jeden powiece. Posiadanie podwójnej powieki to synonim piękna i obiekt pożądania. Dochodzi nawet do tego, że rodzice fundują swoim pociechom taki prezent za dobre sprawowanie, czy jako prezent urodzinowy (czasem nawet na 12-te).

[JaeJoong prezentuje, o co cały ten krzyk]

Dokąd zmierza współczesny kult piękna? Ciężko orzec. Bez wątpienia miło się ogląda ładne i zadbane buzie, jednak gdy spojrzy się za kulisy owej nagonki, jakoś tak wszystko przestaje być już takie ładne i kolorowe. Nie chcę znów kończyć postu przygnębiającym stwierdzeniem. Ostatnimi czasy jakoś zbyt często przewijają się niewesołe konkluzje. Umówmy się zatem, że dziś zostawiam otwarte zakończenie. Podsumowanie zostawiam Wam, drodzy czytelnicy! :)

[Min Ho nie widzi powodów do zmartwień. Z taką buźką - nie dziwota!]

Cykl o flower boysach:

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 28 lutego 2012

Aktualizacja


Do wczorajszego postu o Yoochunie i jego domniemanym akcie agresji na fankę.

Dziś znalazłam nieco lepsze nagranie z miejsca zdarzenia.



Rzeczywiście, tutaj owa podniesiona ręka wygląda bardziej na uderzenie niż machanie, ale wciąż nie przekonuje mnie to, iż był to rzeczywiście Yoochun. Poza tym ciężko orzec, co tam naprawdę się stało. Wszystko to domysły i tyle.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Czy Yoochun uderzył fankę?

Skoro jesteśmy już przy najświeższych doniesieniach i ploteczkach…

Ostatnio nieco się zszokowałam, przeczytawszy nagłówek artykułu na soulbeat.com:Czy Mickey uderzył fankę?”. No bo jak to, ten słodki i wiecznie rozchichrany Yoochun z dawnego DBSK a obecnie JYJ miałby na kogoś podnieść rękę? Jak zwykle w światku fanów i anty-fanów rozgorzały namiętne dysputy. Jedni odsądzają chłopaka od czci i wiary, nazywają go zdrajcą DBSK i damskim bokserem i wrzucają na youtube.com coraz to nowsze filmiki ze zdarzenia, analizując materiał z każdego możliwego kąta. Inni zaś bronią go jak Rejtan niepodległości… O co to w tym wszystkim chodzi?

Zdarzenie, jeśli w ogóle przyjąć, iż miało miejsce, jest dość leciwe. Było to w 2009 roku, za czasów promocji „Mirotic”. Filmik, który ma podobno potwierdzać prawdziwość przytoczonych rewelacji, wyciekł do internetu niedawno, za to od dłuższego czasu krążył w kręgach elitarnego fan klubu DBSK – „Cassiopeia”, a wiadomo, że najwierniejsi fani nie zrobiliby z niego użytku. Jakimś sposobem film ujrzał jednak światło dzienne. Gdy całość k-popowej opinii publicznej się o nim dowiedziała, sprawa nabrała rumieńcy. Na nagraniu wydać podobno Yoochuna, jak wchodzi po schodach (rozpoznany został po fryzurze – asymetrycznym bobie, który był jego znakiem rozpoznawczym w owym okresie), wyrywa fance aparat z rąk i na dokładkę zdziela ją bez łep.

[rzeczona fryzura Yoochuna z czasów "Mirotic"]

Mam nadzieję, że wystarczająco często powtórzyłam słowo „podobno”, bo jak dla mnie cała ta afera jest nie tyle grubymi nićmi szyta, co całymi linami cumowniczymi. Widziałam owy koronny dowód na potwierdzenie spiskowych teorii dziejów (czyli agresywności Yoochuna) i albo ja jestem ślepa… Albo opisanych czynów w ogóle tam nie widać! Jakość jest bardziej niż tragiczna, jest ciemno, ręka się komuś trzęsie a wszystko nie trwa więcej niż 3 sekundy. Z resztą zobaczcie sami:

Najzabawniejsze jest, że tego typu ujęć jest cała masa w internecie. Pokazują to samo zdarzenie (tudzież jego brak) z różnych kątów, z różną ilością powtórzeń i zwolnień w krytycznych momentach, ale wszystkie są tak samo zamazane i niejasne. Jeśli mogę Wam jakoś pomóc, przyglądajcie się prawemu, górnemu rogowi i drzwiach. Widać tam unoszącą się rękę i czyjąś głowę (właściwie to dużo głów), ale czy to jest dowód, że ktoś kogoś uderzył? A może ktoś komuś macha? Ilość historii dorobionych do tego nagrania powaliła mnie na kolana i każda jest co najmniej fantastyczna. Ludzie, skąd Wy bierzecie takie pomysły i czy nie szkoda Wam czasu na takie konfabulacje?


Osoby, które w tym czasie były w owym tłumie twierdzą, że tym, kogo widać na filmie nie jest Yoochun, a jeden z pracowników z obsługi zespołu. Ale załóżmy sobie, że rzeczywiście jest to Yoochun. Czy mając choć nikłe pojęcie o zamordyzmie panującym w koreańskim show-biznesie i ostracyzmie za najlżejsze przewinienie (przykłady tu i tu), ktokolwiek byłby w stanie uwierzyć, że Yoochun mógłby naprawdę uderzyć swoją fankę? Na oczach tylu ludzi? Choćby go tam te fanki żywcem chciały zjeść, jestem przekonana, że chłopak nie kiwnąłby nawet palcem w samoobronie, by nie zostać posądzonym o akt agresji. To by było jak samobój dla jego kariery, a dokładając jeszcze do tego azjatycki honor itp., Yoochun na pewno wybrałby śmierć z rąk fanek, niż życie w niesławie jako agresor i damski bokser.


Wiem, że mój głos nic tu nie znaczy i wszyscy ci, zacietrzewieni w zwalczaniu swoich znienawidzonych idoli, ludzie nie zrozumieją nawet co tu wypisuję (bo 99% polskojęzyczna nie jest), ja Was jednak bardzo ładnie proszę. Nim zrobicie użytek ze swoich palcy i klawiatur – zastanówcie się choć sekundę. Nie mam już sił być świadkiem podobnych debat… Litości…

UPDATE: Dziś (28.02.2012) znalazłam nieco lepsze nagranie z miejsca zdarzenia.



Rzeczywiście, tutaj owa podniesiona ręka wygląda bardziej na uderzenie niż machanie, ale wciąż nie przekonuje mnie to, iż był to rzeczywiście Yoochun. Poza tym ciężko orzec, co tam naprawdę się stało. Wszystko to domysły i tyle.

Kiedy świat azjatyckiego show-biznesu zaczyna przerażać

Fani, anty-fani i zdrowy rozsądek, a skandal wokół wywiadu Block B dla tajskiej telewizji.

Block B
to jeden z nowych koreańskich boys bandów, który debiutował w zeszłym roku. Od początku chłopcy kreowali się na zawadiackie, wolne duchy, które lekko sobie traktowały sztywne standardy zachowań, jakie przystoją młodym idolom i debiutantom. Ich wygłupy i żarty były naprawdę pocieszne i wprowadzały sporo koloru do dość, bądź co bądź, monotonnego świata k-popu, ale najwyraźniej chłopcy zbyt zagalopowali się w swojej błazenadzie.
W połowie lutego bieżącego roku Block B pojechali do Tajlandii i tam udzielili wywiadu dla jednej z telewizji. Tajowie to przemili ludzie, jednak ich normy grzecznego zachowania są dość ściśle określone i leżenie na stole podczas wywiadu, tudzież szczeniackie wygłupy nie są najbardziej pożądaną postawą. Można by to było oczywiście chłopcom wybaczyć, w końcu gwiazdy mają swoje prawa i fanaberie, ale gdy reporter usiłował nadać rozmowie poważniejszy ton, pytając członków Block B, czy słyszeli o katastrofalnej powodzi w Tajlandii, sprawy nabrały dość nieoczekiwany obrót.


Reporter: Co sądzicie o tej akcji charytatywnej? (ciężko powiedzieć, o jaką akcję mu konkretnie chodziło)
Kyung: Czujemy, że robimy coś dobrego.
Reporter: Dobrze się z tym czujecie?
Kyung
: Oczywiście.
Zico
: Powiedz im o wpłatach, które robisz.
Kyung: Każdego miesiąca wpłacam 200$ na konto organizacji zajmującej się pomocą dla dzieci z Afryki i lubię to uczucie, gdy wpłacam te pieniądze. Nawet gdy stanę się sławny, oddam na cele charytatywne połowę mojej fortuny.

Reporter
: Połowę?Zico: Powiedziałeś to przed kamerą. Że oddasz połowę swojej fortuny.
Kyung
: Może połowę mojej wypłaty?
Reporter: Słyszeliście o powodzi w Tajlandii?

Zico
: Tak, wiem o tym. Tym wszystkim, którzy muszą stawiać czoła trudnościom z powodu powodzi oraz wszystkim rodzinom, które ucierpiały, chcemy powiedzieć, że mamy nadzieję, iż nasza pomoc finansowa pomoże uśmierzyć wasz ból. Jedne co mamy, to pieniądze.
Kyung
: Jak dużo?
Zico: Jakoś koło 7000 wonów (ok 6$)?
[Po tym stwierdzeniu wszyscy chłopcy wybuchli śmiechem]

No cóż… Nie da się zaprzeczyć, że zachowanie członków Block B było nie na miejscu i dość niesmaczne. Chłopcy mają jednak po 21 i 19 lat, trudno więc oczekiwać, że będą potrafili zachować się odpowiednio w każdej sytuacji. Kto z nas nie robił głupot, gdy miał tyle wiosen na karku? Jak najbardziej trzeba było ich pogonić za nniesmacze żarty i wytłumaczyć, że zeszłoroczna powódź pochłonęła ponad 500 istnień ludzkich a tysiące zostały bez dachu nad głową. Przemyśleliby sprawę, przeprosili i wszystko byłoby OK.


Krytyka, jaka posypała się na głowy chłopców po tym wybryku, przerosła chyba najśmielsze oczekiwania kogokolwiek. Anty-fani (dość popularne zjawisko z Azji – namiętnie zwalczają i piętnują znienawidzone gwiazdy za każde, nawet najdrobniejsze potknięcie) poczuli się jak ryba w wodzie i zalali fora internetowe głosami oburzenia pod adresem Block B. Fani również nie byli zachwyceni i nie szczędzili ostrych słów. Tajom zaś nie ma co się dziwić, że poczuli się dotknięci i nie wyrażali się pochlebnie pod adresem zespołu. Nichkhun z 2PM, który z pochodzenia jest Tajem, też nie mógł powstrzymać się od skomentowania całej sprawy na swoim tweeterze:

Jako Taj także czuję się urażony przez tych, którzy plotą o powodzi w Tajlandii bez ani minuty zastanowienia. Jeśli przybywasz do Tajlandii, zamiast robić bezmyślnie (na co masz ochotę), uszanuj, proszę, kraj (który odwiedzasz) i zachowuj się, jak przystało.

[Nichkhun z 2PM]

Z kolei za te kilka słów prawdy (do tego wypowiedziane w kulturalnym tonie) na Nichkhuna poleciały gromy ze strony fanów Block B. Ci mieli do niego pretensje, że w ogóle wypowiada się na temat i niepotrzebnie podsyca negatywne nastroje.

Sami zainteresowani bardzo szybko zreflektowali się w swoim zachowaniu i przeprosili oficjalnie swoich fanów, obywateli Tajlandii i wszystkich tych, którzy poczuli się urażeni ich zachowaniem. Padły słowa samokrytyki, Taeli powiedział: „Kiedy jeszcze raz obejrzałem klip wideo (z wywiadu), było mi wstyd za to, jak bardzo zachowaliśmy się lekceważąco. Teraz już rozumiem, dlaczego ludzie mówią ‘Block B jest hańbą naszego kraju.’”. Park Kyung i Jaehyo dodali jeszcze: „Nie zdawaliśmy sobie sprawy z powagi sytuacji i okazaliśmy totalny brak szacunku. Obiecujemy być bardziej dojrzali i pokorni w przyszłości.” Chłopcy wykonali zbiorowy, uniżony pokłon pod kątem 900 a lider zespołu i główny winowajca całego zamieszania, Zico, na znak, że żałuje tego, co się stało, ogolił sobie głowę. W Azji jest to dość silny symbol okazania szczerości żalu i przeproszenia za to, co się zrobiło. Ja tam nie wątpię w szczerość ich intencji, bo przepraszali za swój wybryk nie raz i za każdym razem wyglądali na naprawdę przygnębionych zaistniałą sytuacją.

[przeprosiny chłopców]

[nowa fryzura Zico]

W całej tej sprawie najpotworniejsze jest jednak to, jak zachowali się „fani”, czy jak można nazwać tych ludzi, wobec zespołu. Pomimo szczerych przeprosin i ciągłego sypania sobie głów popiołem, słowa krytyki bynajmniej nie cichły. Całkiem niedawno do opinii publicznej wyciekła informacja, że w internecie krąży petycja nawołująca członków Block B do popełnienia samobójstwa (!). Najmłodszy z chłopców, Pyo Ji Hoon (P.O.), który i tak był już w dość marnej kondycji psychicznej w związku z nasilającą się nagonką, po usłyszeniu tej rewelacji, zasłabł i znalazł się w szpitalu. Lekarze stwierdzili załamanie nerwowe. P.O. trafił do szpitala 23.02 i póki co nie widziałam żadnej informacji o jego obecnym samopoczuciu.

[Pyo Ji Hoon (P.O.)]

Nie wiem jak Was, ale mnie od dłuższego czasu przeraża świat azjatyckiego show-biznesu, a zwłaszcza sposób, w jaki podchodzi się tam do drobnych pomyłek i nieco większych potknięć. Mam coraz silniejsze wrażenie (graniczące już niemal z pewnością), że azjatyckie gwiazdy tracą status człowieka w momencie podpisania kontraktu z daną agencją, która podejmuje się wypromowania ich i treningu. Najpierw traktowani są, w najlepszym razie, jak psy na obozie treningowym, gdzie jedyne prawo, jakie posiadają, to oddychać, byle nie za głośno. Przez czas „przygotowań” do bycia celebrytą, dany delikwent musi liczyć się z morderczymi ćwiczeniami, brakiem życia prywatnego, spaniem po kilka godzin na dobę (albo i nie), przymieraniem głodem (nikt im za ten czas nie płaci, a do tego trzeba przecież linię trzymać) i ślepym posłuszeństwem wobec trenującej go osoby. Gdy zaś uda się wreszcie wspiąć na upragniony szczyt, nie ma miejsca na coś takiego, jak pomylenie się lub palnięcie gafy. Pisałam już o tym w poście o narkotykowych aferach z udziałem gwiazd (tutaj). Celebryci w oczach mediów i fanów to ewidentnie ludzie innego gatunku, lepszego sortu i każde przypomnienie, iż ukochany idol jest również człowiekiem, kończy się frustracją i społecznym ostracyzmem.

Smutne to i straszne.

Wybaczcie niewesoły wydźwięk dzisiejszego postu, ale wydaje mi się, że i takie są potrzebne, by uświadomić sobie to i owo.


Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

niedziela, 26 lutego 2012

Bishōnen, bidanshi, bishie, kkotminam, flower boys… (część II)

Czyli jak zwał, tak zwał. Niezbyt krótka odpowiedź na pytanie, czy płeć brzydka jest rzeczywiście brzydsza.

Po dość długiej przerwie, powraca cykl o pięknych skośnookich panach! Była już mowa o Japonii (tutaj), teraz czas na coś, co tygryski lubią najbardziej, czyli Koreę. Skąd się tam wzięli piękni chłopcy? Czy zawsze byli? Czemu wyglądają dzisiaj tak a nie inaczej? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej, przyprószone słodką (dla oka) posypką.

[kilkoro z moich ulubionych kwiatków]

Jak na ironię, mimo iż głównym tematem postu są panowie, dziś pisać będę głównie o paniach. Bo to one bez wątpienia wywarły (i nadal wywierają) przemożny wpływ na to, jak wyglądają i jak prezentowani są w mediach Koreańczycy. Ich dokonania na tym polu są fascynujące! Aż nie chce się wierzyć, jak bardzo zmienił się typ męskości, promowany przez popularną kulturę, na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Przyznam się Wam szczerze, że też bym chciała mieć taką siłę oddziaływania na tłumy…

Są różne teorie na temat, skąd wzięli się w Korei piękni chłopcy. Uroda, to rzecz jasna, sprawa genów a skośnoocy panowie od zawsze byli nieco bardziej delikatni, niż nasze europejskie chłopy. Nie żebym miała coś przeciwko naszym panom. Fakt jest jednak niezaprzeczalny, że drobne buzie i łagodne rysy to nie jest domena europejskich mężczyzn. Skąd wziął się jednak pomysł, by Koreańczycy zaczęli nosić jasne stroje i podkreślać usta błyszczykiem? Większość ludzi ze świata nauki (ano, nie tylko nas, dziewczęta, fascynuje to zagadnienie ;) szuka przyczyn powstania owego fenomenu w przemożnym wpływie japońskiej pop-kultury. Zwłaszcza oszałamiająca popularność mang shōjo (dla dziewcząt) oraz yaoi (romanse męsko-męskie, również przeznaczona dla kobiet) miała niby przewartościować to, co jest męskie i pociągające dla kobiet. Piszę „niby”, gdyż zdecydowanie zgadzam się w tym miejscu z Jamesem Tumbullem, autorem wspaniałego bloga thegrandnarrative.com, który twierdzi, że naukowcy często przeceniają rolę wpływu japońskiej kultury na inne kraje regionu Azji wschodniej. Jego zdaniem na zmianę sposobu kreowania męskich wzorców miały przede wszystkim wpływ dwa wydarzenia: kryzys finansowy w Azji w 1997 roku oraz Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, organizowane w Korei w 2002 roku. No, ale jak zwykle, wszystko po kolei.

[pocierając swoje seksi-ustka: Junsu z JYJ]

Do lat 90-tych obraz mężczyzny kreowany w koreańskich mediach podobny był do typu macho – silny i męski, potrafiący ochronić swoją kobietę i zapewnić jej godziwy byt, a jedyną słabością, jaką posiadał, była nieumiejętność wyrażania swoich uczuć. Etos mężczyzny – żywiciela rodziny – był bardzo mocno zakorzeniony w kulturze, zdecydowanie mocniej niż, miało to miejsce w np. Japonii. Fakt, iż żona nie pracowała, było niejako oznaką statusu i potwierdzeniem męskości małżonka, gdyż był on w stanie zarobić tyle, by jego wybranka mogła w pełni poświęcać się temu, do czego podobno jest stworzona, czyli dbaniem o dom i wychowywaniem dzieci. Przez jakiś czas Koreanki, chcąc nie chcąc, godziły się na ten podział ról, ale wraz z otworzeniem się Korei na świat i poprawą jakości życia, kobietom przestało się podobać sprowadzanie ich do roli robota kuchennego.

W latach 90-tych Korea była już gospodarczą potęgą. Ustabilizowana sytuacja polityczna sprzyjała prężnemu rozwojowi ekonomicznemu, pielęgnowano ideały demokracji i wysyłano młodzież na studia zagraniczne. Dziewczęta od najmłodszych lat słyszały w szkole o równouprawnieniu, oglądały zagraniczne filmy lub same wyjeżdżały za granicę obserwując, jak wygląda życie w innych krajach. Trudno więc się dziwić, że przyglądając się codziennie losowi swoich matek, zapragnęły dla siebie czegoś innego. Niestety, dynamiczne zmieniany w polityce i gospodarce nie niosły ze sobą równie szybkich zmian w ludzkiej mentalności. Małżeństwo wciąż oznaczało koniec marzeń o karierze i samodzielności. Nowe pokolenie kobiet nie zamierzało jednak milcząco godzić się na męski dyktat i powoli, powoli zaczynało wywalczać sobie prawo do pozostania aktywnymi zawodowo również po ślubie.


I wtedy przyszło lato 1997 roku, kiedy to azjatyckimi rynkami wstrząsnął potężny kryzys finansowy. Wiele firm, by się ratować, musiało redukować etaty i pierwszymi na linii do masowych zwolnień były zamężne kobiety, gdyż panowało przekonanie, że i tak będą one wspierane przez swoich mężów. Do tego rząd i media nawoływały, by kobiety wspierały swoich ciężko pracujących mężów, którzy walczą, by przezwyciężyć kryzys. Nie trudno się domyślić, że w tym momencie Koreanki trafił szlag. Dopiero co udało im się wywalczyć odrobinę swobody, a tu wzgardzono ich wysiłkami, traktując ich karierę zawodową, jako nieistotny kaprys.

Niestety, nie były to jeszcze czasy, kiedy kobiety mogły głośno i dosadnie powiedzieć, co myślą na ten temat. Zgodnie z panującym obyczajem, paniom nie wypadało otwarcie krytykować mężczyzn, a już na pewno nigdy atakować ideału ojca-żywiciela rodziny. No, ale czy kobiety byłyby sobą, gdyby nie znalazły jakiegoś sposobu, by wyrazić swoje zdanie? Nieformalnym sposobem buntu stał się pełen wyniosłej ignorancji stosunek do dawnej, macho-podobnej męskości i zainteresowanie się bardziej subtelnymi, podobnymi nieco do kobiet (również z wyglądu), mężczyznami. Rzecz jasna nie był to do końca świadomy wybór. Trudno przypuszczać, by Koreanki dogadały się między sobą, że od dziś olewają „męskich” mężczyzn, a w zamian zwracają uwagę tylko na tych „sfeminizowanych”. Wydaje się, że proces ten przyszedł na zasadzie naturalnej przeciwwagi. Gdy kobiety zmęczone były bezwzględnym patriarchatem i ciągłym graniem roli tej „mniej istotnej”, zauważyły nagle, że subtelny, delikatny mężczyzna, który nie koncentruje całej swojej uwagi na karierze i wie, jak powiedzieć „kocham”, jest równie, jeśli nie bardziej pociągający. W tych latach można zauważyć istny wybuch filmów, seriali i powieści, które po raz pierwszy zajęły się tematem seksualności zamężnych kobiet. Pokazywane były już nie tylko jako bezpłciowe ajumy, które zajmują się domem, wspierają swoich mężów i dbają o dzieci. Były to istotny z krwi i kości, ze swoimi ambicjami, ze swoimi potrzebami i marzeniami. W otwarty sposób podjęto krytykę masowych zwolnień zamężnych kobiet (w jednym z seriali był nawet wątek, że dziewczyna ukrywała, że ma męża, by nie stracić posady), przez co owe dramy i książki zdobywały dużą popularność. W tego typu produkcjach bardzo często pokazywano romans pomiędzy starszą kobietą i młodszym partnerem. Pojawił się nawet temat zdrady małżeńskiej (i to bynajmniej nie męskiej zdrady) i rozwodów. Wszystko to wstrząsnęło skostniałym porządkiem społecznym i stworzyło miejsce dla dobrze nam znanych, współczesnych kwiatków [po koreańsku 꽃미남 (kkotminam) –> (kkot) = kwiat, 미남(minam) = przystojny, stąd angielskie określenie flower boys].

[kolejny ładny kwiatek - moje niedawne odkrycie - Song Joong Ki]

A co do tego wszystkiego mają Mistrzostwa Świata w piłce nożnej? Wnioskując z tego, co zaczyna się rozpętywać wokół Euro w tym roku, śmiem przypuszczać, że Mistrzostwa Świata to było wielkie wydarzenie. Angażujące ogromne masy ludzi i nie przechodzące bez echa nawet w małych miejscowościach. Jak już pisałam, przed rokiem 90-tym koreańskie społeczeństwo było mocno konserwatywne, a modowe standardy dla szanującej się młodej damy, były dość precyzyjnie określone. Żadnej golizny, żadnego pokazywania ramion, nawet wyjście w krótkim rękawku budziło pewne kontrowersje. Gdy przyszedł rok 2002 i Korea była gospodarzem Mistrzostw, a co ważniejsze, drużyna narodowa zaczęła sobie nieźle radzić, Koreańczyków opanowała footbollowa gorączka i wszyscy, niezależnie od płci i wieku, dopingowali dokonania „Czerwonych Diabłów”. By zagrzać chłopaków do walki, Koreanki przywdziewały coraz odważniejsze stroje (bluzeczki na ramiączkach, pokazywały brzuchy). Bynajmniej nikt ich za to nie gonił, co więcej, przyklaskiwano takim postawom.


Taki doping najwyraźniej koreańskiej jedenastce służył, gdyż dotarli aż do półfinału. Jednak nie tylko spektakularne sukcesy drużyny narodowej były tematem elektryzującym uwagę kibiców. Jeden z piłkarzy, Ahn Jung Hwan, wprawiał kobiety w zachwyt za każdym razem, gdy po strzeleniu gola, całował obrączkę na swoim palcu.

["Władca pierścienia" w akcji]

Tak otwarta manifestacja uczuć do swojej żony na oczach milionów widzów była czymś niesamowitym i wcześniej nie spotykanym. Złośliwi okrzyknęli go „Władcą Pierścienia”, ale nie zmieniło to faktu, że Koreanki pokochały go całym sercem. Nie bez znaczenia była też uroda Jung-hwana, gdyż jeszcze przed rozpoczęciem mistrzostw uważany był za kwiatka zespołu i występował w różnych reklamach kosmetyków dla mężczyzn.

[Ahn Jung Hwan]

Po zakończeniu Mistrzostw wszystko potoczyło się już lawinowo. Raz przełamane bariery dotyczące prezentowania i traktowania kobiecego ciała oraz kobiecej seksualności nie dały się postawić na nowo. Koreanki stały się bardziej pewne siebie i świadome swoich preferencji. Wcześniej nie wypadało nawet z najbliższą przyjaciółką rozmawiać o upodobaniach, co do męskiej urody, ale po rozegranym turnieju jakoś naturalnie przychodziły im dyskusję na temat fryzur zawodników i ich muskulatury. Pop-kultura podchwyciła modne trendy i flower boysi coraz częściej zaczęli pojawiać się na szklanym ekranie. Za krok milowy można uznać tu dramę „Winter Sonata”, z niezapomnianym i owianym niemal nimbem boskości (zwłaszcza w Japonii, ale to inna historia) Bae Yong Joonem. Grany przez niego bohater był dobrze wychowanym, uczuciowym mężczyzną, który ponad wszystko przedkładał miłość do swojej ukochanej. Dodajmy do tego jeszcze jego gładką buzię, ciepły uśmiech i mamy zakochane na zabój pokolenia młodych (i nie tylko) kobiet.

[Bae Yong Joon]

Na koniec jeszcze małe wyjaśnienie, dlaczego James Tumbull, a ja razem z nim, nie wierzymy, by mangi shōjo i yaoi miały tak wielki wpływ na powstanie fenomenu kkotminam. Owszem, obecnie nie da się zaprzeczyć, że podsycają ten trend i pomagają mu dalej ewoluować, lecz w czasie, gdy dokonywały się przemiany w mentalności kobiet, tego typu mangi dopiero stawały się popularne. To nie zamężne kobiety zaczytywały się romantycznymi historiami pomiędzy dwoma zjawiskowo pięknymi panami, a ich córki – nastolatki i panienki w wieku lat dwudziestu-kilku, które w owych czasach (w opinii społeczeństwa przynajmniej) nie powinny mieć nawet pojęcia o sprawach pszczółek i motylków. Dziewczęta krytykowano wtedy za stroje odsłaniające więcej niż kolana, trudno więc oczekiwać, by takie podlotki mogły wywrzeć jakiś wpływ na proces emancypacji kobiecej seksualności. To zamężne kobiety musiały podjąć się tego zadania i jak mi się wydaje, całkiem nieźle im poszło. Proces, rzecz jasna, wciąż jest w toku, ale już teraz można zaobserwować ogromne zmiany!

[rozkosznie taplający się Kim JaeJoong]

Czy można to zatem nazwać triumfem kobiet? Niestety, nie bardzo. Doprowadzenie do „zmiękczenia” męskości i stereotypu seksownego mężczyzny wcale nie zmniejszyło presji bycia piękną. Wciąż główną kategorią, według której ocenia się kobiety nie są ich przymioty ducha czy poziom edukacji, a uroda. Pomyślcie tylko. Jaki jest zawsze pierwszy komentarz we wszystkich filmach/dramach, gdy facet przyprowadza do domu/przedstawia znajomym wybrankę swojego serca? Jakoś nie przypominam sobie, by ktokolwiek zainteresował się czymś innym, niż jej urodą.
Jeśli można mówić o jakichś sukcesach, to chyba tylko o takim, że obecnie mężczyźni w znacznie większym stopniu rozumieją ciężar takiej presji, gdyż teraz i na ich barkach ona spoczywa. No, ale o tym, jak to jest być współczesnym kkotminamem – w części III cyklu (tutaj) o pięknych panach!

[Kim Jyun Joong i jego gładka buźka]

Cykl o flower boysach:

Źródła:
International Institute of Asian Studies, newsletter No.55, Autumn/Winter 2010:
blog The Grand Narrative

sobota, 18 lutego 2012

K-popowa typologia (boys bandy) część II

Jeeeej! Druga część moich pseudo-naukowych, k-popowych wywodów! Cieszycie się? :D

[coś mi się wydaje, że już nawet Daniel nie wierzy w moje czysto naukowe intencje!]

Jeśli ktoś czuje się na siłach sięgnąć do pierwszego podziału, zapraszam tutaj.
Doszłam do wniosku, że i tak nie ma sensu powstrzymywać mojego słowotoku, bo niezupełnie nad nim panuję, mimo najlepszych chęci… A więc co tam, hulaj dusza! Przed Wami drugi (i chyba na razie ostatni) z moich elokwentnych podziałów k-popowych teledysków.

II podziałze względu na stałe wątki tematyczne; czyli spośród klipów z fabułą (tudzież fabułą szczątkową) wyróżniamy 6 typów:

1. wszyscy kochamy tę samą dziewczynęopis: i co z tego, że są tłumy, które lecą na nas jak muchy na lep, cała piątka (albo i więcej chłopa), biega za tą samą dziewczynką, która to zwykle pozbawiona jest ludzkiej mimiki
przykłady: SHINeeReplay”, „Juliette”, B1A4Beautiful Target”, ZE:AWatch out” (masakra, ale żeby nie było, że mało urozmaicone przykłady), BoyfriendBoyfriend”, Super Junior "No Other"

[no w sumie, idea aż tak głupia nie jest... Boyfriend i ich noona]

Czy tylko mi się wydaje, że w większości teledysków występujące weń panienki mają… lekko mówiąc… ograniczoną ekspresję twarzy? W sumie ten fakt nie dotyczy tylko gatunku klipów „wszyscy kochamy tę samą dziewczynę”. To dość powszechne zjawisko. Pod warunkiem, że nie jest to jakaś znana i powszechnie szanowana aktorka jak, np. Park Si Yeon w klipie „No more perfume on you” (Teen Top) (odpuśćmy sobie już dyskusje na temat tego „dzieła”, moje zdanie można przeczytać tutaj), czy Park Min Young w „Haru Haru” (Big Bang). Inne panienki natomiast… No… Hmm… Niech poniższe zdjęcia posłużą za cały mój komentarz.

[B1A4 "Beautiful target"
(ograniczoną mimikę da się tu jeszcze zrozumieć, bo panienka to wynik chemicznego eksperymentu)
1. pierwsza randka (jak dla mnie wygląda na mocno znudzoną)
2. zaskoczona (ale nie traci fasonu)
3. zaskoczona
4. o mój Boziu, sama nie wiem co ze sobą zrobić]

[Teen Top "Crazy"
(tej panienki, niestety, nic już nie tłumaczy)
1. rozczarowana
2. zadowolona z połączenia z miłością swego życia
3. zamyślona/melancholijna
4. zaskoczona]

[SHINee "Replay"
1. pogodna mina na co dzień
2. to się nazywa "chamsko kogoś ignorować"
3. zaskoczona/zauroczona/wzruszona
4. zaskoczona]

[FT Island "Severely"
(niekwestionowana zwyciężczyni konkursu na martwą twarz)
1. oburzona
2. zszokowana
3. zauroczona
4. wkurzona
5. roześmiana
6. zaskoczona
7. przerażona
8. zrozpaczona
9. dalej w rozpaczy]

A co do samego wątku. Zastanawiam się, czy fakt „kochania się” wszystkich członków zespołu w jednej dziewczynie jest związany z:
a) ograniczonym budżetem klipu i możliwością wysupłania tylko jednej gaży dla aktorki/modelki, która w teledysku wystąpi
b) faktem, że chłopaki spędzają ze sobą zbyt dużo czasu i tak są mocno zaprzyjaźnione, że chcą się dzielić wszystkim, naprawdę wszystkim
c) reżyserzy takich klipów sądzą, że marzeniem każdej dziewczyny jest, by biegała za nią gromadka flower boysów, dlatego też podążają tym tropem
Cokolwiek nimi powoduje – czas przestać.

  1. ona zdradza go (najlepiej z którymś z członków zespołu)
    opis: piękna dziewczyna ma na własność któreś z ucieleśnień skośnookich fantazji połowy społeczeństwa i mimo to, zdradza go z jakimś innym gościem (zaskakująco często jest to kumpel z tego samego zespołu). Powoduje to niezmiennie łzy, cierpienie i obsesyjne obserwowanie podłogi przez nasze ucieleśnienie skośnookich fantazji. Czasem zaś niewierną panienkę spotyka zasłużony los… Sesese…

    przykłady: JYJGet out”, MBLAQ Y”, „It’s war”, Big Bang Beautiful Hangover”, „My Heaven”, U-Kiss Shut up”, TaegoonCall me”, Taeyang "Only Look at Me"
Ilekroć widzę klip tego typu, moje myśli niezmiennie formułują się w zawołanie: „Że kur**(cze), co?!” No bo jakim cudem w realnym życiu jakakolwiek kobieta ośmieliłaby się uprawiać skoki w bok, gdyby miała pod ręką takiego faceta jak Jun z MBLAQ, czy JaeJoong z JYJ, nie mówiąc już o tym biedaku G-Dragonie, którego w co drugim teledysku, albo zdradzają, albo opuszczają (mrą te dziewczyny na potęgę! Trzeba uważać, kto to wie, co w powietrzu lata!), w każdym razie nie ma chłop szczęścia do kobiet. Kto wymyśla takie fantastyczne historie? Po co? Czemu mają one służyć? Nawet nie mam siły tego komentować. Przejdźmy więc dalej.

[żeby tak Yoochunowi na oczach?! Z resztą w "Get Out" JYJ nie tylko on został zdradzony. Tyle dobrego, że panowie puścili niewierne połowice kantem... Wybaczcie moje bazgroły. Mam tylko touchpad do dyspozycji.]

  1. ona umiera
    opis: a było tak różowo. Ona kochała go, on ją. Żyli sobie razem szczęśliwie, jedząc sobie z dzióbków, aż tu nagle trach! Dziewczyna jest chora na raka, ginie w wypadku drogowym/lotniczym, albo trafia ją jeszcze inny szlag. I jak wyżej, powoduje to niezmiennie łzy, cierpienie i obsesyjne obserwowanie podłogi przez nasze ucieleśnienia skośnookich fantazji. A tutaj już na słodką zemstę liczyć nie można. Bu.
    przykłady: Big Bang Haru Haru”, „Tell me goodbye” (ktoś tam na pewno umarł. Ino nie wiem kto), Teen Top Clap” (domniemuję, że laska zginęła w katastrofie lotniczej), TaeyangI’ll be there” (tam fikają, albo już są fiknięci), 2AMYou wouldn’t anwser my calls” (również domniemuję, ża kobieta została zamordowana), U-Kiss0330” (w wywiadzie chłopcy sami przyznali, że dziewczyna umarła!), G-DragonShe's gone
Bezsprzecznie, drogie dziewczęta, trzeba zatroszczyć się o swoje zdrowie (tudzież unikać ciemnych zaułków i już definitywnie wybić sobie z głowy skoki w bok, gdy chodzi się ucieleśnieniem marzeń wszelakich), bo śmiertelność koreańskich dziewczyn jest zastraszająca. Ciężko orzec, czy to tylko azjatycki trend, czy ogólnoświatowe morowe powietrze, w każdym razie odrobina uwagi poświęcona własnemu stanowi zdrowia, na pewno nam nie zaszkodzi. Uznajmy to za taki prospołeczny element koreańskiej pop-kultury.

[nie chcesz skończyć jak Park Min Young? Big Bang przestrzega - regularne badania kontrolne uchronią Cię przed nieszczęściem! ("Haru Haru")]

Jak wiemy, Azjaci lubią sobie pochlipać przed telewizorem, wiec i teledyski bywają łzo-wyciskające. A jak najłatwiej wycisnąć łzy z oczu i do tego jeszcze pozostawić fankę z błogim uczuciem w sercu, że może ona będzie w stanie pocieszyć swego bożyszcze? Ukatrupić ukochaną owego bożyszcze! K-pop zna wiele takich smutnych historii. By nie był to jednak kolejny tendencyjny chusteczko-zużywacz, producenci tego typu klipów maksymalnie komplikują fabułę, nie tłumaczą nic, pokazują tylko naprzemiennie wesołe sceny ze scenami płaczu/miejsca zbrodni/wypadku/szpitala i pozostawiają resztę domysłowi. A z tym, szczerze, bywa różnie. Szczególnie, jeśli niezbyt rozumie się koreański… Dlatego w przypisach do przykładów pojawiły się pewne uwagi. No, ale generalnie, trupy są, a to się w tym typie liczy!

Nim przejdę dalej, chciałabym się pochylić na jednym teledyskiem.

G-DragonShe’s gone

Wooow! Kocham ten klip! Szaleństwo w oczach na pewno GD pasuje i scenę, gdy sobie tak spokojnie idzie, uśmiechając się demonicznie, podczas gdy jego ofiara ucieka przed nim w panice, mogłabym oglądać bez końca. Ale to akurat nie jest powód, dla którego ten teledysk znalazł się na tapecie w tej kategorii. Jak już mówiłam, oglądając różne teledyski Big Bang (w tym zespole występuje GD, gdyby był ktoś, kto tego nie wie), można dość do wniosku, że biedny GD nie ma zbyt wiele szczęścia w miłości. Jeśli kolejna dziewczyna go nie zdradzi, to na pewno umrze. Wygląda więc na to, że cierpliwość chłopaka w stosunku do płci pięknej się wyczerpała i postanowił odreagować wszystkie swoje frustracje. No cóż, bądź co bądź, mamy trupa w teledysku. Błahahaha!

  1. on umiera ratując ją
    opis: jeśli on umiera, to musi to być uczynione heroicznie. Nie tam, jakaś głupia choroba, czy bezsensowny wypadek. Jak już ginąć, to z przytupem. Ratując wybrankę swojego serca, dając rozjechać się pijanemu kierowcy tudzież, pozwalając się dziurawić jak ser szwajcarski. A jak! A tak na marginesie, czy tylko mi się wydaje, że „In HeavenJYJ i „SeverelyFT Island, to dokładnie ta sama historia, tylko aktorzy inni?
    przykłady: JYJIn Heaven”, FT Island Severely”, Bang Yong Gook I Remember
Niektórzy mordują wybranki swojego serca (by nie wskazywać palcem, kto to taki brutal, sami zajrzyjcie do kategorii wyżej). Inni z kolei heroicznie rzucają się pod nadjeżdżający samochód, mimo iż dziewczyna jest już dobry metr poza strefą zagrożenia. Ach, czego się nie robi w imię miłości. Ale poważnie, tego nie da się przeoczyć, oglądając „SeverelyFT Island. Czy scenarzysta spał, kiedy kręcili tę scenę?! Czemu, no czemu on się rzuca pod te koła, kiedy dziewczątko już dawno przeszło na drugą stronę ulicy? Najwyraźniej do końca świata pozostanie to tajemnicą FT Island…

[po co skakać na samochód, kiedy dziewczyna jest dobry metr za linią zagrożenia? Zgaduję, że nie spytamy już o to Lee Hong Ki]

  1. potańcówa w klubie
    opis: klub, dużo ludzi, kieliszki, alkohol, dzikie pląsy – jednym słowy – impreza
    przykłady: GD&TOP High High”, 2PMHands up”, Big Bang Number 1”, TOUCH Rockin’ the Club”, DBSKChoosy Lover
Co tu dużo komentować? Są chłopaki, jest impreza. Moim zdaniem, najfajniejsza jest u GD&TOP. Nawet ochronę mają tak uroczą, że nie można ich nie pokochać. Widzieliście te martwe twarze, gdy powstrzymują tłum, by nie zgnietli chłopaków? Jeśli nie, to przewińcie na 1:24 i obserwujcie uważnie :)

  1. Pif-paf! Czyli dziewczyny kochają facetów ze spluwą (wątek sensacyjny)
    opis: jest skośnookie ciacho, skośnookie ciacho trzyma w ręce spluwę, ale zazwyczaj i tak preferuje przywalić komuś z pięści, tudzież strzela do kaczek (znaczy się, w powietrze). Krew chlusta, trup ściele się gęsto. Jednym słowy – ekszyn!
    przykłady: DBSKBefore You Go”, Bang Yong Gook I Remember”, TaegoonCall me”, MBLAQ Y”, „It's war

    [nie zadzieraj z DBSK! Stare, dobre czasy, gdy chłopcy byli jeszcze w komplecie... ehhh...]
Jak by nie patrzeć, coś w tym jest. Przystojni skośnoocy, spluwa, akcja i sensacja, dreszczyk emocji. Męskość w czystej postaci. Mrauki. Może i fabuła zwykle nie jest powalająca i lepiej nie zagłębiać się w szczegóły (bo wtedy zazwyczaj nie trudno dopatrzyć się pewnych niedoróbek i całkiem poważnych braków w logice), ale co tam. Kto by się koncentrował na czymś innym, niż na umięśnionych rękach, dzierżących niebezpieczne narzędzia. Bezsprzecznie Wasze życie nie będzie pełne bez zobaczenia choćby raz „Before You Go” w wykonaniu DBSK. Kto by pomyślał, że niepozorny Changminek jest w stanie tak komuś przylać z półobrotu. A Yuhno… Och, co ja będę tyle gadać. Obejrzyjcie sami:

No to byłoby na tyle moich mądrych typologii i analiz. Rzecz jasna temat nie został wyczerpany. Zarysowałam w nim tylko najbardziej oczywiste i popularne trendy! Ale jak każdy (samozwańczy) naukowiec, otwarta jestem na konstruktywną krytykę i polemikę. Jakieś pomysły na wątki, które powinny były zostać zawarte?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...