Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Taeyang. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Taeyang. Pokaż wszystkie posty

piątek, 11 września 2015

K-popowy rentgen z Walerianką! BIG BANG "Loser" i "Bae Bae"

Ha! Warto było tyle czekać z rozpoczęciem tej dawno już obiecanej serii, by móc ją zainaugurować donośnym kabooom! Drodzy Czytelnicy, BIG BANG powrócili!


Hmm… Pewnie już zdążyliście się zorientować, że wrócili. Zaczęłam pisać ten artykuł, gdy „Loser” i „Bae Bae” dopiero ukazały się światu, ale podstępny los powstrzymał mnie przed dokończeniem artykułu. Zamiast wyrzucić ten teks w kubeł, postanowiłam go jednak dokończyć i opublikować. Bo czemu by nie?

Pomysł na prześwietlanie i rozczłonkowywanie bardziej i mniej świeżych k-popowych klipów pojawił się już dawno, ale jakoś brakowało mi tej iskierki, która zmotywowałaby mnie do posadzenia moich czterech liter i spędzenia czasu na klepaniu w klawiaturę. Dziś jednak bez zbędnych rozterek mogę oddać się intensywnemu wgapianiu się w monitor i słuchaniu piosenek w pętli. BIG BANG, jak dobrze, że jesteście! <3

W czym rzecz?

Czy trzeba komukolwiek przedstawiać BIG BANG? Serio?


Przyznam się szczerze, że już jakiś czas temu postawiłam krzyżyk na chłopakach i nie sądziłam, że powrócą w kupie. Tyle było tych występów solo, kolaboracji, plotek o tym, jak to się nie dogadują... Nie wspominając już nawet, że jak na k-popowy boy band to są raczej posunięci w latach. Nie zamierzam jednak płakać, bo się pomyliłam! W dzisiejszym zalewie szmiry w k-popie (bez urazy), miło zobaczyć starych wyjadaczy, którzy nigdy nie zawodzą!

Jako, że chłopaki lubują się w wypuszczaniu klipów hurtem, ja też rozprawię się z nimi hurtowo. "Loser" i "Bae Bae" ukazały się tego samego dnia, więc idąc za przykładem danym przez YG Entertainment, też upiekę sobie dwie pieczenie przy jednym ogniu. A co! Ja tam lubię dobrze zjeść :D

Pierwsze wrażenia

Słyszałam, że "Loser" wygrywa w rankingach popularności, górując nad "Bae Bae". Ja jednak zdecydowanie preferuję drugą piosenkę. Pierwsze nagranie jest odrobinę za wolne i za spokojne jak na moje gusta, poza tym jakoś mi się kupy nie trzyma, żeby cały BIG BANG się czuł jak patałachy. Rozumiem, że każdy może mieć jakieś emocjonalne wzloty i upadki, a w ich przypadku stres i zwątpienie muszą występować na porządku dziennym, ale z tym „loser” (przegrany/nieudacznik), to już przesada.

[drodzy państwo, tak wygląda banda nieudaczników wg YG Entertainment]

Bae Bae” z kolei, pomimo dość wolnego rytmu, ma w sobie coś hipnotycznego, co kazało mi słuchać tej piosenki w pętli przez kilka dni. Klip też jest zdecydowanie ciekawy i warto pochylić się nad nim głębiej. Nim przejdę dalej, chciałabym w tym miejscu zostawić wiadomość do jednego z członków zespołu:


T.O.P, z tego co ty robisz, dzieci nie będzie…

Kącik klepania po pleckach

Skoro jesteśmy już przy „Bae Bae”, muszę wyznać, że jestem pod wrażeniem determinacji chłopaków i producentów. Od samego początku wszyscy wiedzieli, że ten utwór się cenzurze nie prześlizgnie a i otwarte śpiewanie o romantycznych uniesieniach w Korei nie jest zbyt mile widziane. A tu nie dość, że w tekście ewidentnie chodzi tylko o jedno, to i klip z tekstem koresponduje! Nawiązania do seksu w teledysku są na tyle wyraźne, że nawet średnio rozgarnięty widz się połapie w czym rzecz, ale są też one na tyle inteligentne, że nie niesmaczą. Rzadka to niestety cecha dzisiejszej pop kultury, więc tym bardziej zasługuje na poklepanie po pleckach.


Zauważyliście, że w 99% przypadków miłość pokazywana w MV to albo coś wzniosłego i niewinnego, co nigdy nie wyjdzie poza fazę trzymania się za rączki, albo jest to buchająca żądza w stylu „bierz mnie tu i teraz, albo ja cię wezmę!”?

Podoba mi się ten bezpretensjonalny sposób przedstawienia sprawy, gdzie seks jest po prostu czymś naturalnym pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi, bez demonizacji i przesadnego erotyzmu. T.O.P jako wesoły pasikonik skaczący z kwiatka na kwiatek, strzelający plemnikami na lewo i prawo, też ma swój urok (chociaż jak wspominałam, z tego co zaszło na ekranie, dzieci być nie powinno :P). Scena finiszu, która przenosi chłopaków bliżej gwiazd, kiedy to dwa ciasteczka ryżowe łączą się w ekstazie, też całkiem nieźle podsumowuje moment szczytu doznań. A potem wszyscy razem i wesoło celebrują, co zaszło. Bo i czemu nie!

[chwila uniesienia. Jeśli tak wygląda T.O.P podczas momentu kulminacji, to związek z nim musi być bardzo zabawny :P]

Loser” to zupełnie inna bajka. Pasikonikowanie pojawia się co prawda w tekście piosenki („To cykl dziewczyn i błędów | kocham je przez jedną noc | i nienawidzę, gdy przychodzi ranek”), ale to nie jest radosny pląs, jaki możemy obserwować w „Bae Bae”. Rzekłabym, że ta piosenka bardziej zasługuje na bana od Ministerstwa do Spraw Równouprawnienia iRodziny, niż „Bae Bae”! Powiało depresją w big bangowych umysłach, oj powiało! Czy myślicie, że ta pętla na policzku GD jest przypadkowa? Po zapoznaniu się z tekstem piosenki zaczęłam się poważnie martwić o stan psychiczny autora tych słów. Okazało się, że jest to dzieło trzech chłopa: jednego z producentów – Teddiego, GD oraz T.O.P. Nie wiem, czym oni się tak wzajemnie zdołowali, przez co obecnie przechodzą w życiu, ale za wesoło im nie było!


Liczne są w klipie i tekście aluzje do myśli samobójczych. Jeśli taka tematyka lepsza jest od bezpiecznego seksu promowanego przez T.O.P, to ja już nie wiem, jakie mają w Korei priorytety…

Kącik małego złośliwca

Czy ja byłabym sobą, jeśli nie znalazłabym chociaż kilku wielce to frapujących momentów, do których można by się przyczepić? Zapewne nie!

Loser”… Ohohohoohoh… Jakiż to jest cudowny materiał na WTF Moments! ^^

Rozbierzmy ten klip na czynniki pierwsze.
Jak widzimy, każdy z członków zespołu ma jakiś problem.

GD ewidentnie ma problemy z kontrolowaniem agresji, cierpi na bezsenność oraz dręczą go myśli samobójcze.


Seungri ma problem z dziewczyną, która go zdradza i nie chce już nawet dać buzi. Do tego dochodzą jeszcze kłopoty z kontrolowaniem złości.


Daesung ma problem z lokalnym rasistowskim gangiem, który regularnie przetrzepuje mu portki tylko dlatego, że ma skośne oczy i ośmielił się zainteresować jakąś nieskośnooką dziewczyną.


T.O.Pa męczą wyrzuty sumienia, po tym jak zeżarł swoją niewiastę, odkrywszy, że jej palec jest wystarczająco pulchny (reszta za bardzo pulchna nie była, ale widać T.O.P ufa wielowiekowej tradycji sprawdzania tuszy po pulchności palca, zapoczątkowanej przez Babę Jagę od Jasia i Małgosi). Teraz na pewno zadręcza się, że przybierze na wadze.

[test zaliczony!]

Jaki problem ma za to Taeyang? Czy to może brak koszulki? W 17tej sekundzie klipu Taeyang usiłuje zdjąć kurtkę (pewnie jest ciepło na dworze), by w sekundzie 20stej znowu ją założyć, gdyż się właśnie zorientował, że, cholera!, przecież nie ma koszulki! A może jest po prostu bezdomny? A może cały ten złom w tle pochodzi z nielegalnych źródeł (wiecie, jak u nas, czasem tory znikają bez śladu, czasem jakieś kable wysokiego napięcia) i męczą go wyrzuty sumienia, bo jak głosi krzyż i naziemne graffiti „Grzech cię znajdzie”?


Jakby nie było naprawdę, niewielkie to zmartwienia w porównaniu z ogromem cierpienia reszty.
Chłop nie ma szczególnych powodów do narzekania, bo ewidentnie posiadł tajemnicę nieśmiertelności. W 2:54 min. Taeyang rzuca się z krawędzi, by mieć się dobrze w 5 sekund później.

[latająca wiewiórka!]

Wszystko to jednak przejściowe problemy! W dzień później, kiedy wypuszczono „Bae Bae”, chłopaki mają się już całkiem nieźle! Zastanawia mnie jednak jak to jest z tą „miłością”, którą to werbalnie wyrażają, bo GD ewidentnie zachodzi do podejrzanego przybytku. Widzieliście ten mały neon na wejściu? Co z tego, że lokal zamknięty jest na cztery spusty?! Desperacja nie wybiera! Pomimo braku żywych dusz, GD wygląda na takiego, co miło spędza wewnątrz czas…

I ta ostatnia scena, podczas której wszyscy tańczą wesoło w kółeczku? Żadna szanująca się Koreanka nie wystąpiłaby w hanboku bez kaftanika, zakrywającego ramiona! Taki frywolny strój preferowały panie lekkich obyczajów… Czyżby miało to znaczyć, że chłopaki rzeczywiście są „loser”, skoro tylko w taki sposób mogą potańczyć z dziewczynami? Nie wydaje mi się!

[a może przez to, że panie nie są miejscowe, po prostu nie znają zwyczajów?]

Słowem podsumowania

… pozostaje mi tylko dodać, że chłopaki nie zmurszały, mają się całkiem nieźle i cieszę się, że są wciąż razem!

A jak się Wam podobał BIG BANGowy come back?

Kto powinien następnym razem dać się prześwietlić?

Czekam na Wasze komentarze ^^


W kolejnych odcinkach ukazali się:
UNIQ "EOEO"

wtorek, 30 grudnia 2014

Przeżyjmy to jeszcze raz: k-pop w 2014 roku. Część I

Tragiczne wypadki, rozstania, kłótnie i pozwy… Spocone torsy, mleko kapiące z brody i nieprzystojne pląsy. Tak można by w skrócie podsumować rok 2014 w k-popie. Zapewne nie był to najbardziej udany rok dla naszych gładkolicych ulubieńców, ale bez wątpienia rok 2014-ty dał nam kilka muzycznych perełek oraz zapoczątkował procesy, które choć bolesne, powinny dobrze przysłużyć się całej branży.


Bez dodatkowych wstępów zapraszam w małą podróż w czasie, gdzie przypomnimy sobie, co wydarzyło się w mijającym roku!





Początek roku nijak nie zapowiadał obfitości wydarzeń, jaka czekała nas w nadchodzących miesiącach. Muzycznie było dość ciekawie i obiecująco. K-popowe legendy cieszyły ucho i oko swoimi powrotami. Do najbardziej udanych można zaliczyć comeback Raina z 30 sexy” i DBSKSomething”. Jednak to GaIn jest bezsprzeczną bohaterką początku roku i jej poruszająca piosenka „FxxkU” wyznaczyła nowy poziom w k-popie, któremu trudno było sprostać innym wykonawcom. GaIn często porusza temat seksualności w swoich piosenkach (więcej tutaj), ale w jej wykonaniu nie ogranicza się to tylko do sugestywnych pocierań i niewybrednego machania pupą. „Fxxk U” to opowieść o gwałcie i przemocy w związku. Klip oraz słowa mogą szokować, ale był to zamierzony efekt, mający na celu zwrócenie uwagi na przemoc, jakiej doświadcza w domu wiele kobiet. Przemoc domowa jest w Korei dużym problemem, gdyż istnieje na nią swoiste przyzwolenie. Jest to zagadnienie, o którym się nie mówi, traktując je jako osobiste sprawy danej rodziny.


Najbardziej wyrazistym przykładem takiego rozumowania była przerażająca historia z 2012 roku. 28-letnia kobieta zadzwoniła na policję, błagając o pomoc, bo została porwana i oprawca usiłuje ją zgwałcić. Dziewczyna dość dokładnie podała swoją lokalizację, ale policjanci ani drgnęli ze swojego posterunku. W trakcie rozmowy napastnik przyłapał ją na próbie wezwania pomocy. Kobieta nie odłożyła słuchawki, gdy mężczyzna bił ją i katował. Po 8-minutach wysłuchiwania krzyków i odgłosów uderzeń, policjanci wzruszyli ramionami i stwierdzili, że to zwykła sprzeczka między małżonkami. Sąsiedzi mężczyzny również słyszeli krzyki, ale nikt nie zainteresował się losem torturowanej dziewczyny, gdyż oni również orzekli, że to na pewno małżeńska kłótnia. W 13-godzin później policja znalazła ciało dziewczyny, poćwiartowane i zapakowane do 14-tu foliowych toreb.


W tym kontekście odważne „Pier** się” GaIn rzucone w twarz swojemu kochankowi, który kwituje sprzeciwy swojej partnerki: „Nienawidzę tego robić w ten sposób”, stwierdzeniem „Ja tak nie uważam”, nie wydaje się być przesadzone. Koreańczycy są dość ospałym narodem, jeśli chodzi o debatę publiczną i zadzierzgnięcie kulturowych zmian, więc potrzeba mocnego uderzenia, by wywołać jakiś odzew.
 [Bumkey]

Co ciekawe, partnerujący GaIn Bumkey, okazał się być czarnym charakterem nie tylko na ekranie. W październiku tego roku został przyłapany na handlowaniu tabletkami Ecstasy i metamfetaminą w jednym z seulskich klubów. Z tego co ustaliła policja, handel narkotykami był biznesem, którym raper zajmował się od kilku lat. Biorąc pod uwagę to, że w Korei nawet posiadanie jednego skręta może skończyć się odsiadką w więzieniu, zapewne nie prędko zobaczymy Bumkey na wolności… (więcej o gwiazdach i narkotykach tutaj)





Muzycznie k-pop wciąż pląsa i ma się nienajgorzej. Kolejne gwiazdy powracają na scenę: 2NE1 z „Come back home”, MBLAQ z dwoma smętami singlami „Our relationship” i „Be a man”. Czymże byłby rok bez Hyuny pocierającej się tu i ówdzie, więc i 4Minute wróciło z „Whatchs Doin’ Today”. Żadnen z owych comebacków nie rzucił mnie jednak na kolana. Zawiodłam się szczególnie na 2NE1, po których spodziewałam się więcej. Sytuację uratował za to chwytliwy przebój Girls’ GenerationMr Mr” i przeurocza „Catallena” od Orange Caramel.






Kwiecień bez wątpienia należał do Akdong Musician! Rodzeństwo, które zawładnęło sercami jury i publiczności w drugiej edycji programu K-pop Star, wydało swój pierwszy mini album i niemal natychmiast stało się sensacją k-popowej sceny. Promujący album singiel „Melted” jest godnym konkurentem „Fxxk U” GaIn w walce o tytuł najlepszego utworu 2014 roku. Jak dobrze wiecie, moja miłość do ballad jest ograniczona, ale ta piosenka jest tak piękna i poruszająca, że trudno jej nie pokochać.


Muzyka, słowa oraz towarzyszący im klip tworzą przepiękną, dopełniającą się całość i aż trudno uwierzyć, że utwór napisany i wyprodukowany został przez niespełna 18-letniego Lee ChanHyuka i zaśpiewany przez 15-letnią Lee SuHyun. Akdong Musician oraz młoda i utalentowana reżyser, Dee Shin, poruszają problem emocjonalnego zobojętnienia dorosłych na cudzą krzywdę. Pojawia się też wątek różnic kulturowych, niezrozumienia i uprzedzeń rasowych.

Nie twierdzę, że muzyka powinna zawsze zajmować się poważnymi tematami, ale dobrze, gdy raz po raz pojawiają się utwory, które mają ambicje większe niż tylko stać się hitem, bezmyślnie nuconym pod nosem przez tłumy.


Dosłownie w dwa dni po ukazaniu się „Melted”, Korea pogrążyła się w smutku po katastrofie promu Sewon. Najprawdopodobniej w wyniku gwałtownego manewru, ładunek przesunął się na pokładzie, pozbawiając prom stateczności. Kapitan i załoga ewakuowali się jako pierwsi z pokładu, prosząc pozostałych na jednostce pasażerów o zachowanie spokoju. W wyniku katastrofy zginęło 304 ludzi, większość z nich to uczniowie szkoły średniej, którzy wybrali się na wycieczkę szkolną na wyspę Jeju. Haniebne zachowanie załogi i kapitana odnalazło swoje echo w słowach „Melted”:

Dlaczego lód (dorośli) jest (są) tak zimny (nieczuli)?”





Nie łatwo było Koreańczykom otrząsnąć się po tej tragedii. Cały k-popowy światek zamilkł na długie tygodnie, odwołano wiele koncertów i opóźniono daty planowanych powrotów i debiutów. W maju miłośników k-popu czekał kolejny cios: Kris odszedł z EXO i pozwał swoją agencję, zarzucając jej, że jest niesprawiedliwie traktowany, a podpisany przez niego kontrakt stoi w jawnej sprzeczności z podstawowymi prawami człowieka i pracownika (więcej tutaj). Wtedy nikt nie wiedział jeszcze, że Kris swoim wystąpieniem zapoczątkuje lawinę pozwów i rozstań z matkami agencjami. W kilka miesięcy później w jego śladu pójdzie Luhan (więcej tutaj), BAP (więcej w części II przeglądu), a Thunder i Joon z MBLAQ przedłożą własne interesy ponad wierność wytwórni.

[Kris]

Wiadomo, że fanowskie serce cierpi, gdy z ukochanego zespołu odchodzi ulubiony członek, ale mnie cieszy coraz częstszy sprzeciw gwiazd wobec wykorzystywania ich przez agencje. Może wreszcie te molochy zrozumieją, że ich firma nie są fabrykami produkującymi tańczące lalki, tylko miejscem, gdzie pracuje się z żywymi ludźmi, którzy mają takie same potrzeby i bolączki jak każdy z nas. Obawiam się, że owa „trzecia generacja” idoli będzie musiała stoczyć tę nieprzyjemną walkę z bezdusznymi agencjami, by kolejne pokolenie gwiazd mogło pracować i tworzyć w godziwych warunkach. Trzymajmy zatem kciuki za naszych odważnych ulubieńców!

 



Jak wszyscy doskonale wiedzą, czerwiec to miesiąc moich urodzin, więc i tym razem k-popowy świat przygotował dla mnie miły prezent. Taeyang tylko dla niepoznaki wydał swoją balladę „Eyes, Nose, Lips” w przeddzień moich urodzin, by szalone fanki nie skojarzyły faktów. 

 [mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za to, żem ja przyczyną tej zbolałej miny!]

Doceniam starania, drogi Taeyangu. Wiem, że trudno Ci się pogodzić, że moje serce należy do innego, ale wierz mi, zawsze będziesz dla mnie kimś wyjątkowym! Jako, że Taeyang doskonale wie, że balladki to nie jest mój żywioł, szybko dogadał się z Tablo i machnęli przecudny cover piosenki, który słucham nałogowo do dziś!

[Tablo! <3]

I tym urodzinowym akcentem pozwolę sobie zakończyć dzisiejszy przegląd wydarzeń roku 2014. Do zobaczenia w części drugiej, którą można przeczytać TUTAJ!

P.S. Nie zapomnijcie sprawdzić playlisty z moimi ulubionymi k-popowymi hitami 2014 roku! TUTAJ

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

sobota, 30 czerwca 2012

Zatańcz ze mną

Co zwróciło Waszą uwagę przy pierwszym spotkaniu z k-popem? Chwytliwy bicik? Odbierająca rozum uroda wykonawców? Dziwaczne stroje? Głębia tekstów? (ma się ten żarcik, nie?) Czy może niewiarygodne układy taneczne? Pewnie wszystko po trochu, ale ja przyznaję szczerze, że właśnie taniec był czymś, co kazało mi obejrzeć kliknięty przez przypadek filmik do końca. A potem jeszcze z jakieś 10 tys. razy… Miałam szczęście zaczynać swoją koreańską przygodę do „Mirotic” DBSK, więc sami rozumiecie…


Taniec jest nieodłączną częścią k-popu i kolorowy, koreański świat popularnych przyśpiewów nie byłby tym samym, gdyby odarto go z tego aspektu. Słaby taniec może i nie zepsuje piosenki, ale rewelacyjny może wywindować na szczyt listy przebojów nawet przeciętny kawałek. Oglądając z rozdziawioną buzią owo idealne połączenie muzyki i ruchu, trudno nawet zastanawiać się nad czymś innym, jak mistrzostwem wykonania poszczególnych sekwencji tańca. Warto jednak wiedzieć, kto stoi za większością tych uzależniających pląsów, które każą nam oglądać dany teledysk po raz tysięczny i co gorsza, samemu próbować różnych podpatrzonych ruchów w zaciszu domowym!

Oby tylko w zaciszu domowym…

Są trzy taneczne instytucje, których nazwy wypada znać: Movement Lifestyle, Rino Nakasone Razalan i PREPIX.



Pod tym szyldem występuje aż 9-tka choreografów, jednak najbardziej znanym i cenionym jest Shaun Evaristo, dyrektor generalny całego przedsięwzięcia. To on stoi za niemal każdą choreografią największych gwiazd YG Entertainment: Big Bang, 2NE1 i Se7en. Jednymi z jego najgłośniejszych dokonań były tańce dla Taeyanga w „Wedding dress” i „I need a girl” oraz słynny G-Dragonowy „Heartbreaker”. Jego styl to fuzja jazzu, hip-hopu, funk, a nawet stepowania! Problem z nazwaniem owego stylu ma nawet sam zainteresowany. Udało mi się znaleźć taką ciekawą wypowiedź pod jego adresem: „Trudno jest zamknąć w słowach styl Evaristo. Jest bardziej złożony niż tradycyjny hip-hop, jest w nim i precyzja, i gładkość, i intensywność ruchów, które wymykają się wszelkim definicjom.”

[Shaun Evaristo]

Jeśli ktoś jest ciekaw, jak to jest pracować z taką sławą, polecam 20-minutowy odcinek „Adventures with YG Entertainment”, gdzie można prześledzić proces powstawania choreografii dla hitu 2NE1 „Clap your hands”. Do obejrzenia tutaj: część I i część II

Rino Nakasone Razalan

Rino, mimo swojego młodego wieku (33 lata, chociaż pewnie dla niektórych młodocianych czytelników, to już pewnie jest wiek co najmniej emerytalny ;), jest prawdziwą legendą w świecie k-popu. Od dłuższego czasu związana jest z SM Entertainment. Lista jej dokonań jest długa i imponująca, by wymienić tylko dla przykładu:

  • SHINee: Replay”, Love Like Oxygen”, Juliette”, Hello”, Lucifer” (przy współpracy z Simem Jaewon)
  • Girls’ Generation: Tell Me Your Wish” (Genie”), Oh!, Hoot
  • Super Junior: No Other” (przy współpracy z Maryss z Paris)
  • BoA: Dangerous”, „Copy and Paste
  • f(x): Chu (song)”, Nu ABO
  • DBSK: Before You Go”,Maximum”, Keep Your Head Down
  
[Rino Nakasone Razalan]

A gdzie narodził się owy talent? Gdzieś w prefekturze Okinawa w Japonii. Jej nazwisko nie jest znane tylko w Azji, gdyż razem z grupą taneczną Beat Freeks wzięła udział w trzeciej edycji programu „America’s Best Dance Crew”, gdzie finalnie zajęła drugie miejsce. To dokonanie otworzyło przed nią drzwi do tanecznej kariery! Występowała z takimi gwiazdami jak: Britney Spears (dla niej stworzyła też choreografię do „Toxic”), Missy Elliott, Chris Brown, Janet Jackson, czy Justinem Bieberem. Przez jakiś czas była też członkinią amerykańskiego girls bandu The Pussycat Dolls. Jednak to namiętny romans z Koreą przyniósł jej awans do grona tanecznych bogów.

Zapytana o to, czym kieruje się przy tworzeniu choreografii do konkretnych piosenek, odpowiedziała: „Zawsze biorę pod uwagę styl i możliwości poszczególnych artystów, ale w większości po prostu słucham piosenek – chcę, by muzyka ożyła dzięki choreografii”.

PREPIX

PREPIX to kolejna firma założona przez zespół profesjonalnych tancerzy i choreografów, którzy szczególnie upodobali sobie współpracę z Jay Parkiem (polecam klip „Tonight”, który wspaniale obrazuje styl grupy) oraz B2ST. Dla tych ostatnich stworzyli takie choreografie jak: Fiction”, Breath”, Shock” czy Beautiful”. Poza tym są odpowiedzialni za oprawę taneczną kilku piosenek G.Na oraz występów scenicznych chłopaków z 2PM z ich trasy koncertowej z singlem „Only You”.


Styl PREPIXu określany jest jako jazz-funk z elementami hip-hopu i poppingu. Jest on na tyle charakterystyczny i unikatowy, że grupa zyskała uznanie w tanecznych kręgach. Wygrali niemal wszystkie możliwe konkursy w Korei i zabłysnęli w programie „Urban Dance Showcase”. To, co odróżnia tę grupę od innych podobnych jest fakt, że nie zadowoliła ich wątpliwa sława k-popowych choreografów i tancerzy tła, a postanowili poświęcić się własnemu projektowi. Nagrali dwie piosenki „Love’s Little Helpers” z udziałem G.Na i rapera Dok2 oraz „Magic Glasses” z Yong Jun Hyungiem z B2ST, Beenzino, Esna i gościnnym występem Jay Parka. Piosenki może nie są najwspanialszym dokonaniem muzycznym na świecie, ale nie taka ich rola. Są one tylko tłem do wspaniałego układu tanecznego. PREPIX szczyci się tym, że w ich występach została zachowana idealna równowaga pomiędzy wypracowaną choreografią, a freestylem, co doskonale widać zwłaszcza w „Magic Glasses”. Siłą rzeczy, tworząc tańce dla k-popowch grup, nie ma mowy o tym, by pozostawić wykonawcom miejsce na nieskrępowane pląsy. Pewnie dlatego tancerze PREPIXu postanowili dać sobie możliwość pełni artystycznego wyrazu.

 
Choć może się wydawać, że większość tancerzy i choreografów pozostaje w cieniu k-popowych gwiazd, nie da się zanegować ich ogromnego wpływu na ludzkie umysły. Mniemam, że nie tylko ja, oglądając kolejny klip, mam ochotę zerwać się z fotela i zacząć wymachiwać rękoma razem z DBSK czy Big Bang! Czasem nawet pokuszę się o nauczenie się tego i owego ruchu, a co gorsza, nawiedzają mnie okresowe i coraz silniejsze pokusy, by podjąć wyzwanie i nauczyć się danej choreografii w całości. No bo skoro ajumy mogą, to ja mam być gorsza?!


Powyższy klip to nagranie z zajęć tanecznych, jakich wiele w Korei. Na tym konkretnym możemy oglądać efekty wysiłków koreańskich matek. Myślę, że filmik doskonale podsumowuje taneczne szaleństwo, jakie ogarnia miłośników k-popu. Nie ważne ile ma się lat, z jakiego jest się kraju, taniec jest czymś tak uniwersalnym i ponadkulturowym, że przemawia do każdego. Sam Shaun Evaristo powiedział, że „by się zrozumieć, wystarczy tylko taniec. Musimy tylko sobie zaufać.

Ilość naśladowców i „coverów” poszczególnych piosenek, które można znaleźć w internecie, jest onieśmielająca! Tańczą wszyscy: uczniowie podstawówek i liceów, studenci, pracownicy wielkich korporacji, matki karmiące, fani miejscowi i zagraniczni… Niektóre grupy zdołały nawet przebić się do świata show-biznesu i tańczą razem ze swoimi idolami. W Korei odbywają się internetowe oraz tradycyjne konkursy tańca do k-popowych hitów, niezliczona jest ilość warsztatów i szkół tanecznych, które się w tym gatunku specjalizują. Z cyklem warsztatów do Północnego Hollywood w zeszłym roku zawitali m.in. Evaristo i Mari Martin, ucząc chętnych najsłynniejszych k-popowych ruchów (fuksiarze!).

 [B.A.P. "Warrior"]

Na czym polega magia owych układów? Rino Nakasone Razalan chyba najlepiej podsumowała ten fenomen: “Myślę, że k-pop ma w sobie wiele elementów, które były typowe dla przemysłu rozrywkowego minionych lat, z MJ, Janet Jackson, TLC i MC Hammer na czele. Sprawiali, że chcieliśmy robić, to co oni, bo wyglądało to tak wspaniale.”

A teraz chwila prawdy. Kto oprócz mnie pląsa po pokoju, usiłując załapać o co chodzi w tych długich podskokach SHINee z „Sherlocka”? :>


Więcej na temat:Muzyka/Idole

Źródła:

rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

środa, 6 czerwca 2012

K-pop w walce ze stereotypami

Zdaję sobie sprawę, że w świetle tego, co napisałam już na łamach bloga, powyższy tytuł może brzmieć przewrotnie. Szczególnie w odniesieniu do postu o bladych twarzach czy sposobie kreacji girls bandów. Co więcej, nie zamierzam ani wycofywać się z wcześniejszych stwierdzeń, ani napisać, że tytuł to kolejny osobliwy żarcik w moim wykonaniu. Jest pole, na którym zdanie o walce ze stereotypami jest w 100% prawdziwe.

[oto, co ukazuje się oczom, gdy w google images wpisze się "asian"
P.S. Jest nadzieja! Polski internet zdecydowanie bardziej zna się na rzeczy! :D]

W Polce problem stereotypów na temat mieszkańców Azji nie jest zbyt nasilony ze względu na stosunkową homogeniczność naszego narodu i już na pewno bardziej niż ograniczony kontakt z „żywymi” Azjatami. Czasem gdzieś przewinie się jakiś Wietnamczyk, z rzadka Chińczyk ale już spotkanie Japończyk czy Koreańczyka to prawdziwy wyczyn. W naszej kulturowej świadomości stereotypowy Azjata gdzieś tam sobie egzystuje, ale nie poświęcamy mu zbyt wiele uwagi. Owszem, przebijają się przez kłęby podświadomości szczątkowe informacje o rzekomym spokojnym/uległym usposobieniu, zdolnościach matematycznych i niezbyt imponującym wzroście. Ci bardziej światli obywatele przytoczą nawet imię Konfucjusza, a co bardziej pragmatyczni: Toyoty i Samsunga. No, to by było na tyle.

[no dobra, przystojniacha z tego Konfucjusza to nie była...]

W Stanach, w Australii czy w każdym innym miejscu, gdzie Azjatów jest na pęczki, sprawa wygląda już inaczej. Tak jak my na bezdechu możemy wymienić całą litanię ludowych mądrości a propos Niemców, tak samo Amerykanie poinformują nas, że Azjata to:
  • kujon,
  • introwertyk,
  • geniusz matematyczny,
  • brzydal,
  • ledwo odrośnięty od ziemi knypek, o masie mięśniowej zbliżonej do tej, jaką może pochwalić się ameba (w przypadku dziewczyn: kształty bardzo dosłownie przypominające deskę, z obu stron),
  • doskonały materiał na trybik w jakiejś korporacji, gdzie będzie mógł sobie dzióbać godzinami swoje cyferki,
  • chłopacy to chodząca porażka w dziedzinie podrywu (tak swoją drogą są też jeszcze inne stereotypy dotyczące azjatyckich mężczyzn, których nie przytoczę ze względu na dobro młodocianej publiczności, a które zostawiam Waszej wyobraźni),
  • dziewczęta z kolei to uległe, ciche i płochliwe łanie, seksualna fantazja sporej części męskiej populacji,
  • generalnie sierota, dobry materiał na chłopca/dziewczynkę do bicia.

Tak sobie czytałam owe „mądrości narodów” a przed oczyma galopowały mi te wszystkie Mihonki (Lee Min Ho, dla niewtajemniczonych), Gongi Yoo (a propos, widział ktoś już pierwszy odcinek „Big”? OMO! @_@), JaeJoongi, Lee Joony i inne Kang Ji Hwany. Pewnie powinnam była w tym momencie dojść do jakichś odkrywczych wniosków, ale niestety. Nie doszłam. Jakkolwiek to brzmi. Ale co sobie popatrzyłam, to moje! :D

[wspomniany wcześniej Gong Yoo i "Big".
Indeed, chciałoby się rzec ;)]

Ekhm… Wracając. Przebłysk, by napisać ten post pojawił się w mojej głowie po obejrzeniu filmiku Kevina Wu, Amerykanina chińsko-tajwańskiego pochodzenia. Kevin nie może przeboleć, że bohater jego dzieciństwa, Goku z anime Dragon Ball, w hollywoodzkiej ekranizacji przybrał postać Justina Chatwina, białego gościa, który nawet moim niezaznajomionym z tym kultowym dziełem okiem, niezbyt przypomina głównego bohatera… Jaki cel przyświecał twórcom filmu, obsadzając w roli Goku białego chłopaka a nie Azjatę? Konkluzja Kevina jest prosta: po prostu Azjaci nie są wystarczająco cool. Przeanalizujcie w myślach wszystkie amerykańskie filmy, jakie widzieliście i pomyślcie o grających w nich Azjatach. (Niemal) zawsze są to:
a)      łaaaa-szast-prast-ninja
b)      kujony i inne siermięgi

[Justin Chatwin jako Goku w filmie "Dragon Ball Evolution"]

Jeden z odcinków „Kids React” (coś à la nasze „Dzieci wiedzą lepiej”) poświęcony jest reakcjom dzieci na k-popowe klipy i śmiem twierdzić, że ich szczere wypowiedzi doskonale podsumowują amerykański sposób patrzenia na sprawę:


Ale świat, czy chce czy nie, zmuszony jest coraz intensywniej rewidować swoje poglądy i coraz częściej pojawiają się ku temu sposobności. Całkiem niedawno wstrząsem dla Amerykanów stała się postać koszykarza Jeremiego Lina, który mimo iż jest Azjatą (konkretniej, jego rodzice przybyli z Tajwanu), mierzy 191 cm wzrostu (to w przyrodzie takie rzeczy bywają?! Olaboga!) i dostał się do NBA, jako jeden z bardzo nielicznych Azjatów w historii tej organizacji. Światopogląd naszych zaoceanicznych braci uległ rozchwianiu, gdyż nie wyobrażali sobie, by któryś z tych pokurczy-Azjatów mógłby dostać się do NBA! Zdarzało im się może widywać jakieś małe skośnookie ludki przy stole do ping-ponga, ale koszykówka?! Olaboga! Najwyraźniej umknął im ten szczegół, że swojego czasu najwyższym człowiekiem na świecie był Chińczyk (obecnie zdetronizował go Turek, mierzący, bagatela, 251 cm)…

[Bao Xishun szczęśliwy mąż i ojciec, mierzący 236 cm]

Koreańska pop-kultura, poniekąd nieświadomie, również przyłączył się do tej nierównej walki ze stereotypami. Już sam fakt istnienia takich postaci, jak Won Bin, czy Siwon z Super Junior, co nie co powinien dać do myślenia. Dziewczęta z 2NE1 również pokazują, że azjatyckie kobiety nie zawsze są synonimem niewinności i uległości. Oglądając co drugi ich teledysk mam wrażenie, że lepiej ich nie irytować.

[2NE1 "I'm the best". Nie śmiem wątpić, dziewczęta!]

Nie można zapomnieć również o całej armii programów typu variety-show, które pokazują idoli takimi, jacy naprawdę są (no, przynajmniej w teorii). Obejrzawszy zaledwie jeden odcinek losowego programu można zauważyć kolejną zaskakującą rzecz: nie wszyscy Azjaci są tacy sami! Wow… Dla przykładu wykorzystajmy chłopców z Big Bang (ach, ten język polski i jego wieloznaczność! ^^). Owszem, mamy cichego i opanowanego T.O.P., ale przy tym posiadającego jakiś taki tajemniczy magnetyzm i nieodparty mroczy urok. Dla kontrastu, Daesung to sama radość na dwóch nogach, wiecznie uśmiechnięta postać, robiąca sobie żarty z siebie samego i wszystkiego wokół. Dalej drobniutki lider G-Dragon. Owszem – geniusz, ale bynajmniej nie matematyczny. Taeyang z kolei to pogodny facet, którego nie bez przyczyny częściej można spotkać bez koszulki, niż w. I na koniec najmłodsza latorośl zespołu: Seungri, przepojony aegyo pogromca niewieścich serc (zwłaszcza tych posuniętych już nieco w latach).


Zostawmy kwestię szczerości przybranych przez chłopców ról. Nie da się zaprzeczyć, że prezentują w skali mini wielorakość ludzkich charakterów i pokazują niedowiarkom, że Azjaci, tak samo jak wszyscy inni homo sapiens na ziemi, są różni. Jedni są zamknięci w sobie, inni lgną do ludzi jak muchy do lepu. Jedni są utalentowani matematycznie, a inni to artystyczne dusze. Nic odkrywczego, a jednak kilka amerykańskich serwisów poświęconych k-popowi zamieściło na swoich stronach podobne artykuły.

Inna sprawa, że wystarczy nieco głębsze zanurzenie w świecie k-popu, by uświadomić sobie, jak bardzo jest on schematyczny. Zdarzają się postaci, które przeczą wszystkim konwenansom (na myśl od razu przychodzi mi GD), ale jest to zjawisko tak częste, jak trzęsienia ziemi w Polsce. Mimo iż jest całkiem sporo piosenek wykonywanych przez girls bandy, które lubię, to szczerze mówiąc, z punktu widzenia osoby, która nie jest obezwładniona na wstępie walorami urody dziewcząt (nie, żeby były brzydkie! Broń Boże! Po prostu, że się tak wyrażę, chemia nie ta :>), ciężko mi jest zauważyć różnice pomiędzy jednym zespołem a drugim. Cała armia pięknych, długonogich dziewcząt, które na przemian są słodkie jak cukierek i seksowne jak marzenie i tylko zmieniająca się ilość wykonawców każe mi się zreflektować, że to chyba już inny zespół. Tak, wiem. Co nie co przekoloryzowałam. Na szczęście jest 2NE1, które ratują kobiecy honor i SPICA, które zaczęły w całkiem przyzwoitym stylu.

 [SPICA]

Boys Bandy wcale nie są lepsze i mimo całej mojej miłości do Big Bang, nie są oni bardzo oryginalni w kwestii kreowania zespołu. A może to inni wzorują się na nich? Kto wie. Tak jak wypunktowałam w skrócie cechy członków Big Bang, pod wyżej wymienione kryteria można odpowiednio podstawić, np. chłopców z SHINee. Odpowiednikiem T.O.P. jest Minho, GD (w modowym aspekcie) → Key, Daesung → Onew, Taeyang → Jonghyun i Seungri → Taemin. Idąc tym tropem, można by również pokusić się o wpasowanie w te ramy innych zespołów jak B2ST, czy dawne DBSK

[SHINee]

Cóż, najwyraźniej taka konwencja jest najbardziej efektywna, dlatego jest kultywowana. Nie śledzę aż tak bardzo poczynań nowych zespołów, jak np. B.A.P. czy EXO, więc ciężko mi się wypowiadać, czy i tutaj schematy są zachowane, śmiem przypuszczać, że tak. Pewnie wypadałoby pomarudzić, że dobrze by było rozszerzyć gamę tych k-popowych archetypów (o których np. można poczytać na How-gee), ale szczerze… Niewiele mnie to obchodzi, bo niemal w ogóle nie oglądam variety-shows, a w k-popie koncentruję się na muzyce i aktorskich dokonaniach. Moim jedynym życzeniem byłoby to, by k-popowi artyści mieli możliwość swobodnego wyrażania siebie. W jakiejkolwiek formie. A do tego jeszcze długa droga.

Więcej na temat:
Muzyka/Idole

sobota, 4 czerwca 2011

oh, how hot!

Wiem, że powinnam teraz zajmować się innymi, bardziej poważnymi rzeczami, ale… pieprzę. Poniższy artykuł też jest jak najbardziej poważny, a zebranie nań materiału pochłonęło wiele godzin mojej wytężonej i wnikliwej pracy.

Dość dawno temu, oglądając wideoklipy koreańskich boys bendów, zauważyłam pewną ciekawą tendencję. Panowie bardzo lubią się dotykać. A właściwie lekko muskać i pocierać jedno, szczególne miejsce. Mianowicie – mam tu na myśli usta.


Wchodzi na to, że zmysłowe pocieranie swoich ust jest kluczem do serca Koreanek, ponieważ podobnej tendencji nie zaobserwowałam ani w teledyskach tajwańskich, ani japońskich gwiazd. Najwyraźniej w koreańskiej kulturze nie tylko kobiety mają swoje sposoby na wabienie płci przeciwnej, trzepocząc ponętnie rzęskami tudzież czyniąc niedbały rzut grzywą. Nie, nie… Panowie również doskonale radzą sobie w tej dziedzinie. Wystarczy spojrzeć niewieście głęboko, głęboko w oczy, rozchylić usta i powoli, acz niewymuszenie przesunąć palcami (najlepiej kciukiem) wzdłuż dolnej wargi, od kącika ust po środek wargi. Oh yeah… Mrrrauki!


No, przynajmniej tyle byłoby koreańskiej teorii.

Ja tam nie mam nic przeciwko mizianiu swoich ust przez skośnookich przystojniaków, jednak co za dużo to niezdrowo i w pewnym momencie zaczyna być to nawet zabawne. Pewnie nie zwróciłabym w ogóle uwagi na ten fenomen gdyby nie „Ring Ding DongSHINee. Klip zafascynował mnie do tego stopnia, że zaczęłam liczyć, ile razy w ciągu niespełna 4 min chłopcy dotykają się i pocierają to tu to tam. Wyszło mi 8 razy. Osiem! Brnąc dalej w statystyki, wychodzi na to, że przeciętnie każdy członek zespołu mizia się podczas trwania piosenki 1,6 razy, a owo mizianie się możemy obserwować co 28,88 sekundy! To absolutny dotychczasowy rekord. Jeśli ktoś już go pobił, dajcie mi znać!


Zainspirowana własnym odkryciem, postanowiłam zagłębić się w temat. Obejrzałam teledyski najpopularniejszych koreańskich wykonawców i wniosek jest prosty – nie zaistniejesz w show-biznesie, jeśli się nie pogmerasz. Ot, twarde prawa rynku! Są oczywiście zespoły, które szczególnie upodobały sobie tę formę wyrazu (czytaj: SHINee!), a i są tacy, który musną się tylko od niechcenia, z niejakimi oporami.

Niekwestionowanym liderem, jak już podkreślałam, jest SHINee. Oprócz osławionej ósemki w „Ring Ding Dong”, chłopaki nie żałowały sobie i w następnym super hicie. „Lucifer” skusił panów do ponętnego potarcia ust aż 7 razy!


DBSK również plasuje się dość wysoko, jeśli chodzi o użycie tajnej broni ku zdobyciu niewieścich serc. Jednak nie każdy z członków zespołu w tym samym stopniu ukochał sobie ową taktykę. Bezsprzecznym misterem dotykania ust jest Yunho. W „Keep your head down” zdarzyło mu się to dwa razy, w innych teledyskach przynajmniej raz jego ręka musi powędrować w jakże pożądane okolice. 


Yoochun również nie należy do wstydliwych w tym względzie, tak samo z resztą jak i Junsu, który w swoim solowym super hot wystąpieniu „Intoxication” miział się po twarzy tyle razy, że już straciłam rachubę, a niemal książkowych, wystudiowanych potarć warg naliczyłam trzy.


Brnąc dalej w statystyki, w „Mirotic” zdarza się to trzy razy, tak samo jak i w „Wrong Number”. Nurtowi opiera się konsekwentnie nasza wstydnisia Changmin. Mimo moich usilnych poszukiwań, nie udało mi się znaleźć ani jednego momentu, kiedy jego palce spoczęłyby na ustach. Kilka razy miałam już nadzieję, że oto nastąpi ten wielki moment, ale nie… W ostatniej chwili odsuwał jednak dłoń od twarzy, lub decydował się musnąć czoło, bądź policzek… Eh, Changminku! Więcej wiary w siebie! Możesz to zrobić! Odwagi! (mała aktualizacja tutaj)


Innym zaawansowanym w technikach kuszenia niewieściej części publiczności jest Lee Jun Ki, bardziej znany jako delikatny, piękny chłopiec z „The Kind and The Clown”. Mimo, że Jun Ki jest głownie aktorem, ma całkiem niezły głos i zdarzyło mu się nagrać solowy mini album. Promująca go piosenka „J style” plasuje się wysoko w ilości znaczących potarć. Naliczyłam aż 6.


Panowie z Super Junior starają się być bardziej dyskretni, aczkolwiek w „Sorry, Sorry” miźnięcia zdarzają się aż 4 razy (biorąc jednak pod uwagę ilość członków zespołu, nie jest to zbyt imponujący wyczyn). W następnym hicie „Bonamana” wyraźna jest tendencja spadkowa, ot, jedynie dwa miźnięcia. Cóż to jest?


Na podobnym miejscu znajdują się chłopcy z MBLAQ. W pamiętnym teledysku do „Oh yeah” miźnięcia zdarzają się cztery razy. Ale doskonale pamiętamy, że akurat w tym klipie to nie na dotykanie ust się czeka…


Natomiast panowie z 2PM prowadzą się bardzo skromnie i w ich gorącym i studzącym atmosferę jednocześnie klipie „Without you” dojrzałam zaledwie jedno pociągłe potarcie ust. Ale może był to zamierzony zabieg, by nie doprowadzać do wrzenia, i tak już zagotowanej golizną publiki.
Rain również nie rozpieszcza swoich fanek, bo w parująco-gorącym teledysku „Rainism” jego palce zaledwie dwa razy sięgnęły warg. Niby tylko dwa razy, ale jak!! O kochani… W tym przypadku ilość znacząco przeszła w jakość. Oh yeah!


U-Kiss poszli jeszcze o krok dalej. Pocierać własne usta? Jasne, czemu nie… W piosence „Shut up” zdarzyło im się to z trzy, cztery razy, ale nie było to bardzo wstrząsające. Czemu jednak samotnie pocierać wargi, gdy może ci w tym pomóc kolega z zespołu? Efekt murowany!


Dużo uwagi poświęciłam Big Bang, gdyż po gwiazdach takiego formatu spodziewać by się można istnego potoku powłóczystych pociągnięć i nieprzypadkowych dotknięć, ale tutaj? Niemal nic! W współczesnych klipach, gdy ich pozycja jago gwiazd pierwszego formatu się umocniła, w ogóle nie można doczekać się upragnionych momentów. Cóż za rozczarowanie! „Beautiful Hangover”, „Strong Baby”, „Tonight”, „Love Song”… Takie hiciory i nic! Skoro zespołowo nie chcą się miziać, to może uczynili to w solowych występach? Więcej wiary pokładałam w SeungRi, więc zabrałam się do oglądania „V.V.I.P”. Owszem, oczekiwane potarcia nastąpiły, ale nie tak, jak sobie to wyobrażałam. Były usta SeungRi, tyle, że nie jego ręka!


Hmm… Nic to, oglądam dalej. Bingo! Kolejny znaczący dotyk, ale bynajmniej nie uczynił tego SeungRi! Skoro najwyraźniej główny bohater nie zamierza wziąć do roboty, pałeczkę przejął jeden z tancerzy. Full profesjonalizm, trzeba przyznać. Jednakowoż, ciężko orzec, co ten gest miał na celu. Rozpalenie wyobraźni niewiast, czy może przesłonięcie straszliwej prawdy. Ja tam chyba wolałam, jak pan chował się za własną ręką… Creepy! @_@


Nieco rozczarowana postawą SeungRi, włączyłam super hot teledysk TaeyangaI’ll be there”. I co? Znów pudło! Ani razu! Ani razu jego ręka nie zbliżyła się do pożądanych rewirów! Pfff… Chociaż… Bądźmy szczerzy… Kto by mu właściwie na te usta patrzył?


Nie zamierzałam jednak się tak łatwo poddać. Skoro chłopaki stały się mega gwiazdami, może po prostu stali się humorzaści i odmawiają współpracy? Sięgnęłam zatem po starsze klipy i to był strzał w dziesiątkę! Ha! Proszę bardzo „With you” i 3 muśnięcia! Co prawda muśnięcia owe trwały szybciej niż mrugnięcie okiem, ale czy mojemu wnikliwemu spojrzeniu dla dobra nauki może coś umknąć? Dowody poniżej. (Plus jedno ujęcie z "High High" nagrane przez GD&T.O.P. - całkiem świeży klip, wyjątek potwierdzający regułę ;)


Podsumowując powyższe wywody, wydaje się, że częstotliwość potarać, muśnieć i całkiem bezwstydnego miziania się drastycznie wzrasta, gdy piosenka utrzymana jest w gorącym klimacie. Dużo basów, ciężkich westchnięć, wymachiwania biodrami i błysków nagiej skóry. Gdy chłopcy są melancholijni i przeżywający, chętniej dotykają całej twarzy, najlepiej w pełnym rezygnacji i emfazy geście. Zdaje się również, że im bardziej dany zespół/piosenkarz jest popularny, tym mniej pociera usta, być może w trosce o delikatne serca swoich fanek, by nie miały miejsca masowe zgony z powodu nadmiernej ekscytacji. Zastanawiam się też, czy pocieranie ust działa tylko w męskim wykonaniu. Byłoby całkiem użyteczne, gdyby można było to wykorzystać i w codziennym, kobiecym życiu.


Ekhm… Mrauki? :>
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...