Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 4minute. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 4minute. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 stycznia 2015

Przeżyjmy to jeszcze raz: k-pop w 2014 roku. Część II

Tragiczne wypadki, rozstania, kłótnie i pozwy… Spocone torsy, mleko kapiące z brody i nieprzystojne pląsy. Tak można by w skrócie podsumować rok 2014 w k-popie. Zapewne nie był to najbardziej udany rok dla naszych gładkolicych ulubieńców, ale bez wątpienia rok 2014-ty dał nam kilka muzycznych perełek oraz zapoczątkował procesy, które choć bolesne, powinny dobrze przysłużyć się całej branży.

[tragiczny wypadek samochodu Ladies' Code]

Zapraszam na część drugą naszego retrospektywnego przeglądu!
(Nie czytałeś pierwszej części?! Nic straconego! Artykuł jest do nadrobienia tutaj.)






Drugą połowę roku otwiera solowy debiut Yenny z Wornder Girls. Jak dla mnie jest to kolejna pretendentka do tytułu hitu roku z jej rewelacyjnym utworem „Ain’t nobody”. Piosenka pojawiła się w momencie, kiedy zaczynałam już wątpić, czy k-pop będzie w stanie wydać z siebie coś, co będzie mnie w stanie rozruszać. Jakby w odpowiedzi na moje wątpliwości pojawiała się Yenny z całym jej solowym albumem.

[Yenny aka HA:TFELT]

Zarówno muzyka, jak i tekst oraz teledysk do „Ain’t nobody” w liryczny sposób przedstawiają cierpienie kobiety, która nie jest w stanie zapomnieć o swojej miłości. Klip zrobiony jest ze smakiem, gdzie wszystko ma swoje uzasadnienie i sens. Momenty, w których Yenny tańczy, służą pokazaniu intensywności uczuć, jakich doświadcza zdradzona kobieta, a nie tylko uciesze męskiej części widowni.

I jedyne, do czego można by się przyczepić, to do kolejnej przekombinowanej nazwy, która skutecznie utrudnia mi wyszukiwanie nowych dokonań Yenny na Youtube. Co to jest za upodobanie do wciskania jakichś dwukropków, przecinków, apostrofów i innych cyferek do nazw zespołów i pseudonimów artystycznych? Czy ma to wyglądać bardziej cool, a może ma wprowadzać w konsternację takie robaczki ze słabą pamięcią, jak ja? Nie wiem. Oczywiście za tą nazwą jest kolejna uduchowiona historia. Yenny doszła do wniosku, że jej obecne imię kojarzy się z nią, jako piosenkarką, a przez to, że obecnie jest też producentką swojego albumu, potrzebuje nowego scenicznego pseudo. 


Po co wybrać coś normalnego i miło brzmiącego (może w rodzimym języku?), skoro można wziąć słowo z angielskiego i dziwacznie je zapisać? Yenny wybrała sobie heartfelt (płynący z głębi serca), ale ludzie w branży zasugerowali, że nazwa jest zbyt kobieca (ja tylko cytuję, nie oceniajcie mnie!) i że lepiej zmienić sposób pisowni. No to panienka sięgnęła po słownik i zobaczyła, że w amerykańskiej wersji słowo fonologicznie zapisano jako: Ha:rtfelt, a w brytyjskiej: Ha:tfelt. A że w Ameryce słowo hot wymawia się jak ha:t, Yenny umyśliła sobie zatem, że brytyjski zapis fonologiczny zawierać będzie w sobie dwa znaczenia ha:t jako serce i bycie hot.

Studiowałam lingwistykę stosowaną i filologię, ale na ten językowy galimatias nie mam słów.

Lipiec przyniósł nam jeszcze jeden dłuuuuuuuugo oczekiwany come back, ale… Tak jak w przypadku 2NE1, trochę się zawiodłam na f(x). Piosenka nie rzuciła mnie na glebę. Jak dla mnie za dużo się w niej dzieje, przez co trudno wyłapać melodię przewodnią i zlewa się to w chaos. Klip był ciekawy i nieźle zrobiony, ale same obrazki nigdy nie będą w stanie uratować muzyki.

 [f(x)]

Rozczarowujące było również szybkie zniknięcie dziewcząt z f(x) ze sceny, bo dosłownie kilka tygodni po rozpoczęciu promowania ich nowego albumu, Sulli przeżyła załamanie nerwowe i udała się na urlop. Powodem nerwowych kłopotów Sulli były podobno złośliwe plotki na jej temat i niekończące się ataki anty-fanów. Urlop nie przysporzył jej i tak już nadwątlonej popularności, gdyż fani przyłapali ją na spędzeniu czasu ze swoim chłopakiem oraz zabawie w klubach. Ano, jak wiadomo, podczas urlopu na podratowanie nadwątlonego zdrowia psychicznego wskazane jest siedzenie w domu i umartwianie się… Więcej na temat tutaj.

  



Muzycznie sierpień upłyną pod znakiem Taemina, który wydał swój solowy singiel „Danger”. Bardzo przypadł mi ten utwór do gustu i jak zawsze, nie mogę się napatrzeć na taeminowy talent taneczny. Profesjonalni tancerze w tle wypadają przy nim nad wyraz blado…

 [niezbepieczny Taemin]

Głównym newsem miesiąca była jednak wiadomość o haniebnym zachowaniu aktora i piosenkarza Kim Hyun Joonga, który został pozwany do sądu przez swoją byłą dziewczynę za pobicia i znęcanie się nad nią, w czasie gdy byli jeszcze razem. Wbrew początkowemu niedowierzaniu wielu fanów, sam Hyun Joong przyznał się do winy i przeprosił dziewczynę za swoje czyny. Ta, usatysfakcjonowana publicznymi przeprosinami, odstąpiła od postępowania przeciwko swojemu byłemu chłopakowi. Obie strony zarzekają się, że wycofanie pozwu nastąpiło z dobrej woli ofiary i w grę nie weszły żadne pieniądze, ale wątpliwości pozostają. Więcej na temat tutaj.

 [niezławny Kim Hyun Joong]





Wrzesień bez wątpienia pozostanie jednym z najczarniejszych momentów w historii k-popu. 3 września, o 1:30 nad ranem, samochód, w którym podróżował obiecujący girls’ band Ladies’ Code, wpadł w poślizg i rozbił się na autostradzie. 21-letnia członkini zespołu, EunB, zmarła na miejscu. W cztery dni później, w szpitalu, zmarła 23-letnia RiSe. Pozostałe dziewczęta były w ciężkim stanie i wyszły ze szpitala dopiero w 6 tygodni później. Powodem wypadku była nadmierna prędkość oraz zmęczenie kierowcy. Podobno manager śpieszył się na kolejne spotkanie (spotkania biznesowe o 2 w nocy w k-popowym świecie wcale nie są taką anomalią).

[EunB i RiSe]

Koniec miesiąca przyniósł kolejną szokującą wiadomość. 30 września Jessica przestała być członkiem Girls’ Generation. Powodem wydalenia dziewczyny z zespołu było jej (podobno) zbyt duże zaangażowanie w prywatne sprawy (kilka miesięcy wcześniej otworzyła własną firmę i stworzyła kolekcję dodatków) i zaniedbywanie obowiązków jako członkini GG. Wersja wydarzeń przedstawiona przez Jessicę mocno różni się od tego, czym karmi nas SM Entertainment. Kto ma rację? Więcej szczegółów tutaj.

 [Jessica]





Kilka dni przed wypisem 3 członkiń Ladies’ Code ze szpitala, zdarzył się kolejny tragiczny wypadek. 16-tu fanów zmarło, a 9 innych zostało ciężko rannych podczas koncertu 4Minute, gdy zawaliła się metalowa krata, która zabezpieczała szyb wentylacyjny podziemnego garażu. Fani weszli na kratę, by lepiej widzieć scenę i ta zawaliła się pod ich ciężarem.

[miejsce wypadku]

Organizatorzy koncertu przyznali, że chociaż fani nie powinni byli wchodzić na kratę, bo nie była to część wydzielonej widowni, są oni współwinni wypadkowi, gdyż nie zabezpieczyli terenu wokół sceny.

Oba wypadki, ten z udziałem Ladies’ Code oraz ten podczas koncertu, wywołały dyskusję na temat bezpieczeństwa gwiazd show-biznesu oraz ich fanów. Bardzo często gwiazdy zmuszone są pracować kilkanaście godzin dziennie, większość wolnego czasu spędzając w vanie, podróżując z jednego miejsca nagrań do drugiego. Przemęczenie, brak snu, wieczny pośpiech i stres kosztowały już zdrowie i życie nie jednego idola. (Więcej o życiu gwiazd można przeczytać w mojej serii o kulisach k-popu tutaj.)

 [miejsce koncertu]

A to jeszcze nie koniec październikowych wydarzeń! Luhan z EXO poszedł w ślady swojego chińskiego pobratymca, Krisa, i również wystosował pozew przeciwko SM Entertainment, zarzucając im dokładnie to samo, co Kris: nieludzkie warunki pracy, dyskryminowanie na tle narodowościowym oraz niewolniczy kontrakt. I tak z grupy 12-osobowej zostało 10 chłopa i ciężko orzec, czy w tej kwestii padło już ostatnie słowo. Więcej o Luhanie tutaj.

 [Luhan]

I na osłodę mieliśmy tylko powrót Super Junior, który dla odmiany pozytywnie mnie zaskoczył swoimi piosenkami: „This is Love” i „Evanesce”. Tak między nami, przyznam się nieśmiało, że jakiś czas temu położyłam już na SuJu krzyżyk, bo kolejne „hity” było co najmniej rozczarowujące. Miło było teraz zobaczyć chłopców w tak dobrej kondycji. Byle tak dalej!

[Super Junior]





Skoro jesteśmy już w przyjemnych, muzycznych klimatach, nie sposób nie wspomnieć o kolaboracji G-Dragona i Taeyanga, którzy w listopadzie wypuścili singiel „Good Boy”. Ciekawa to odmiana po tych wszystkich groźnych minach i gangsta pozach, gdzie gładkolicy chłopcy usiłują nas przekonać, jacy to są źli i niedobrzy. Chociaż uwzględniając różnorodne wysoki GD z lat młodzieńczych (np. tutaj), nie jestem przekonana na 100%, czy takie z nich dobre chłopaki. No, ale w końcu kim ja jestem by to oceniać :)

[GD i Taeyang]

I to by było na tyle dobrych wieści. W listopadzie BAP ogłosiło, że udaje się na zasłużony urlop po niemal 3 latach pracy non stop. Urlop okazał się być jednak tylko zasłoną dymną dla tarć, jakie miały miejsce między zespołem a ich agencją, TS Entertainment. Po wielu latach okradania ich (firma zarabiała na nich miliony, a sami chłopcy dostawali jakieś marne ochłapy), nie informowania o planach, dostarczania grafików na ostatnią chwilę, odmawiania dnia wolnego, uniemożliwiania kontaktów z rodziną, wyciskania z nich ostatnich soków, czara goryczy się przelała i cały zespół wniósł do sądu pozew, żądając unieważnienia kontraktu i wypłacenia im należnych pieniędzy. Trzymam kciuki za chłopaków z całej siły i nie tracę nadziei, że za jakiś czas do nas powrócą! Zapewne pod skrzydłami innej agencji, ale już z normalnymi warunkami pracy i płacy w kontrakcie! Hwaiting!

 [BAP]

Zainteresowanych tematem odsyłam do artykułu na Glam Paradise





Ostatni miesiąc roku nie wyłamał się ze schematu nienajlepszych wieści. To, o czym mówiło się już od jakiegoś czasu na temat MBLAQ (więcej tutaj), okazało się być prawdą. Joon oraz Thunder nie przedłużyli swoich kontraktów z agencją J.Tune Camp. Joon chce skoncentrować się na swojej aktorskiej karierze, a Thunder postanowił kształcić się w szkole muzycznej. Agencja zapewnia, że nie dojdzie do rozpadu pomimo utraty dwóch członków grupy. Na razie nie wiadomo, czy MBLAQ będzie nagrywać i koncertować jako trio, czy do zespołu dołączą dwie nowe osoby.

 [Joon i Thunder]

Jakkolwiek by się nie stało MBLAQ jakie znamy, odchodzi z rokiem 2014 do historii.

***

Czy 2015 rok okaże się być bardziej łaskawy dla naszych k-popowych ulubieńców? Tego im życzę! Wydaje mi się jednak, że odchodzący rok zapoczątkował zmiany, których obecnie nie da się już zatrzymać. Gwiazdy odważyły się wreszcie walczyć o swoje i miejmy nadzieję, że agencje zrozumieją, że czas bezwzględnego wyciskania z młodych, uzdolnionych ludzi ostatnich soków, dobiegł końca.

A żeby sobie przypomnieć, jak brzmiał rok 2014-ty, zapraszam do odpalenia sobie mojej k-popowejplaylisty! Możliwe, że zabraknie Waszych ulubionych szlagierów, bo wybór tego, co trafiło na listę był ściśle subiektywny! A co! Moja lista, to mi wolno!

Wszystkim moim kochanym Czytelnikom życzę, by Nowy Rok był jeszcze bardziej ekscytujący, niż poprzedni i by przyniósł Wam realizację Waszych najśmielszych marzeń!

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

wtorek, 30 grudnia 2014

Przeżyjmy to jeszcze raz: k-pop w 2014 roku. Część I

Tragiczne wypadki, rozstania, kłótnie i pozwy… Spocone torsy, mleko kapiące z brody i nieprzystojne pląsy. Tak można by w skrócie podsumować rok 2014 w k-popie. Zapewne nie był to najbardziej udany rok dla naszych gładkolicych ulubieńców, ale bez wątpienia rok 2014-ty dał nam kilka muzycznych perełek oraz zapoczątkował procesy, które choć bolesne, powinny dobrze przysłużyć się całej branży.


Bez dodatkowych wstępów zapraszam w małą podróż w czasie, gdzie przypomnimy sobie, co wydarzyło się w mijającym roku!





Początek roku nijak nie zapowiadał obfitości wydarzeń, jaka czekała nas w nadchodzących miesiącach. Muzycznie było dość ciekawie i obiecująco. K-popowe legendy cieszyły ucho i oko swoimi powrotami. Do najbardziej udanych można zaliczyć comeback Raina z 30 sexy” i DBSKSomething”. Jednak to GaIn jest bezsprzeczną bohaterką początku roku i jej poruszająca piosenka „FxxkU” wyznaczyła nowy poziom w k-popie, któremu trudno było sprostać innym wykonawcom. GaIn często porusza temat seksualności w swoich piosenkach (więcej tutaj), ale w jej wykonaniu nie ogranicza się to tylko do sugestywnych pocierań i niewybrednego machania pupą. „Fxxk U” to opowieść o gwałcie i przemocy w związku. Klip oraz słowa mogą szokować, ale był to zamierzony efekt, mający na celu zwrócenie uwagi na przemoc, jakiej doświadcza w domu wiele kobiet. Przemoc domowa jest w Korei dużym problemem, gdyż istnieje na nią swoiste przyzwolenie. Jest to zagadnienie, o którym się nie mówi, traktując je jako osobiste sprawy danej rodziny.


Najbardziej wyrazistym przykładem takiego rozumowania była przerażająca historia z 2012 roku. 28-letnia kobieta zadzwoniła na policję, błagając o pomoc, bo została porwana i oprawca usiłuje ją zgwałcić. Dziewczyna dość dokładnie podała swoją lokalizację, ale policjanci ani drgnęli ze swojego posterunku. W trakcie rozmowy napastnik przyłapał ją na próbie wezwania pomocy. Kobieta nie odłożyła słuchawki, gdy mężczyzna bił ją i katował. Po 8-minutach wysłuchiwania krzyków i odgłosów uderzeń, policjanci wzruszyli ramionami i stwierdzili, że to zwykła sprzeczka między małżonkami. Sąsiedzi mężczyzny również słyszeli krzyki, ale nikt nie zainteresował się losem torturowanej dziewczyny, gdyż oni również orzekli, że to na pewno małżeńska kłótnia. W 13-godzin później policja znalazła ciało dziewczyny, poćwiartowane i zapakowane do 14-tu foliowych toreb.


W tym kontekście odważne „Pier** się” GaIn rzucone w twarz swojemu kochankowi, który kwituje sprzeciwy swojej partnerki: „Nienawidzę tego robić w ten sposób”, stwierdzeniem „Ja tak nie uważam”, nie wydaje się być przesadzone. Koreańczycy są dość ospałym narodem, jeśli chodzi o debatę publiczną i zadzierzgnięcie kulturowych zmian, więc potrzeba mocnego uderzenia, by wywołać jakiś odzew.
 [Bumkey]

Co ciekawe, partnerujący GaIn Bumkey, okazał się być czarnym charakterem nie tylko na ekranie. W październiku tego roku został przyłapany na handlowaniu tabletkami Ecstasy i metamfetaminą w jednym z seulskich klubów. Z tego co ustaliła policja, handel narkotykami był biznesem, którym raper zajmował się od kilku lat. Biorąc pod uwagę to, że w Korei nawet posiadanie jednego skręta może skończyć się odsiadką w więzieniu, zapewne nie prędko zobaczymy Bumkey na wolności… (więcej o gwiazdach i narkotykach tutaj)





Muzycznie k-pop wciąż pląsa i ma się nienajgorzej. Kolejne gwiazdy powracają na scenę: 2NE1 z „Come back home”, MBLAQ z dwoma smętami singlami „Our relationship” i „Be a man”. Czymże byłby rok bez Hyuny pocierającej się tu i ówdzie, więc i 4Minute wróciło z „Whatchs Doin’ Today”. Żadnen z owych comebacków nie rzucił mnie jednak na kolana. Zawiodłam się szczególnie na 2NE1, po których spodziewałam się więcej. Sytuację uratował za to chwytliwy przebój Girls’ GenerationMr Mr” i przeurocza „Catallena” od Orange Caramel.






Kwiecień bez wątpienia należał do Akdong Musician! Rodzeństwo, które zawładnęło sercami jury i publiczności w drugiej edycji programu K-pop Star, wydało swój pierwszy mini album i niemal natychmiast stało się sensacją k-popowej sceny. Promujący album singiel „Melted” jest godnym konkurentem „Fxxk U” GaIn w walce o tytuł najlepszego utworu 2014 roku. Jak dobrze wiecie, moja miłość do ballad jest ograniczona, ale ta piosenka jest tak piękna i poruszająca, że trudno jej nie pokochać.


Muzyka, słowa oraz towarzyszący im klip tworzą przepiękną, dopełniającą się całość i aż trudno uwierzyć, że utwór napisany i wyprodukowany został przez niespełna 18-letniego Lee ChanHyuka i zaśpiewany przez 15-letnią Lee SuHyun. Akdong Musician oraz młoda i utalentowana reżyser, Dee Shin, poruszają problem emocjonalnego zobojętnienia dorosłych na cudzą krzywdę. Pojawia się też wątek różnic kulturowych, niezrozumienia i uprzedzeń rasowych.

Nie twierdzę, że muzyka powinna zawsze zajmować się poważnymi tematami, ale dobrze, gdy raz po raz pojawiają się utwory, które mają ambicje większe niż tylko stać się hitem, bezmyślnie nuconym pod nosem przez tłumy.


Dosłownie w dwa dni po ukazaniu się „Melted”, Korea pogrążyła się w smutku po katastrofie promu Sewon. Najprawdopodobniej w wyniku gwałtownego manewru, ładunek przesunął się na pokładzie, pozbawiając prom stateczności. Kapitan i załoga ewakuowali się jako pierwsi z pokładu, prosząc pozostałych na jednostce pasażerów o zachowanie spokoju. W wyniku katastrofy zginęło 304 ludzi, większość z nich to uczniowie szkoły średniej, którzy wybrali się na wycieczkę szkolną na wyspę Jeju. Haniebne zachowanie załogi i kapitana odnalazło swoje echo w słowach „Melted”:

Dlaczego lód (dorośli) jest (są) tak zimny (nieczuli)?”





Nie łatwo było Koreańczykom otrząsnąć się po tej tragedii. Cały k-popowy światek zamilkł na długie tygodnie, odwołano wiele koncertów i opóźniono daty planowanych powrotów i debiutów. W maju miłośników k-popu czekał kolejny cios: Kris odszedł z EXO i pozwał swoją agencję, zarzucając jej, że jest niesprawiedliwie traktowany, a podpisany przez niego kontrakt stoi w jawnej sprzeczności z podstawowymi prawami człowieka i pracownika (więcej tutaj). Wtedy nikt nie wiedział jeszcze, że Kris swoim wystąpieniem zapoczątkuje lawinę pozwów i rozstań z matkami agencjami. W kilka miesięcy później w jego śladu pójdzie Luhan (więcej tutaj), BAP (więcej w części II przeglądu), a Thunder i Joon z MBLAQ przedłożą własne interesy ponad wierność wytwórni.

[Kris]

Wiadomo, że fanowskie serce cierpi, gdy z ukochanego zespołu odchodzi ulubiony członek, ale mnie cieszy coraz częstszy sprzeciw gwiazd wobec wykorzystywania ich przez agencje. Może wreszcie te molochy zrozumieją, że ich firma nie są fabrykami produkującymi tańczące lalki, tylko miejscem, gdzie pracuje się z żywymi ludźmi, którzy mają takie same potrzeby i bolączki jak każdy z nas. Obawiam się, że owa „trzecia generacja” idoli będzie musiała stoczyć tę nieprzyjemną walkę z bezdusznymi agencjami, by kolejne pokolenie gwiazd mogło pracować i tworzyć w godziwych warunkach. Trzymajmy zatem kciuki za naszych odważnych ulubieńców!

 



Jak wszyscy doskonale wiedzą, czerwiec to miesiąc moich urodzin, więc i tym razem k-popowy świat przygotował dla mnie miły prezent. Taeyang tylko dla niepoznaki wydał swoją balladę „Eyes, Nose, Lips” w przeddzień moich urodzin, by szalone fanki nie skojarzyły faktów. 

 [mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za to, żem ja przyczyną tej zbolałej miny!]

Doceniam starania, drogi Taeyangu. Wiem, że trudno Ci się pogodzić, że moje serce należy do innego, ale wierz mi, zawsze będziesz dla mnie kimś wyjątkowym! Jako, że Taeyang doskonale wie, że balladki to nie jest mój żywioł, szybko dogadał się z Tablo i machnęli przecudny cover piosenki, który słucham nałogowo do dziś!

[Tablo! <3]

I tym urodzinowym akcentem pozwolę sobie zakończyć dzisiejszy przegląd wydarzeń roku 2014. Do zobaczenia w części drugiej, którą można przeczytać TUTAJ!

P.S. Nie zapomnijcie sprawdzić playlisty z moimi ulubionymi k-popowymi hitami 2014 roku! TUTAJ

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

poniedziałek, 23 lipca 2012

WTF (Wielce To Frapujące) momenty w k-popie. Speszyl edyszyn

Kurcze, mój wpływ na k-popowy świat zaczyna mnie coraz bardziej przerażać! Ponabijałam się co nieco z różnych śmiesznych momentów w teledyskach i od tego czasu… posucha! Wszyscy się pilnują, żeby nie dostarczać mi materiału na kolejne wydanie WTF Moments… A tak było pięknie! Co klip to ciekawostka! Eh… Ciężkie życie.

Nie znaczy to jednak, że w ogóle Wielce To Frapujące Momenty nie mają już miejsca w k-popie! Co to, to nie! Dzisiaj będzie coś, na co ostrzyłam ząbki już od dłuższego czasu, czyli nazwy k-popowych zespołów!
 
[widać, nie tylko ja się dziwuję. 
Taecyeon z 2PM też nie ogarnia]

Przyznam, że sprawdzanie genezy i znaczeń nazw przeróżnych grup to moje, swego rodzaju, hobby, bo nic nie poprawia humoru tak, jak rozszyfrowywanie skrótów typu U-KISS czy MBLAQ! Jasne, że zdarzają się też normalne i sensowne (tudzież prawie sensowne) nazwy, jak Infinite, Wonder Girls, Big Bang czy Miss A, albo nawet całkiem kreatywne i błyskotliwe (jak 2NE1, EXO, 2PM i 2AM), ale przeważająca większość bawi mnie nieraz do łez! Na potrzeby dzisiejszego wydania WTF Moments podzieliłam nazwy zespołów i pseudonimy solistów na pięć kategorii, z czego pierwszą z nich:  
1. Normalne, albo prawie normalne, nie będę się zajmować, bo i co tu gadać. Bez dalszych wstępów przystąpmy zatem do mojej kolejnej pogłębionej analizy:

2. Mistrzowie skrótów:

Spoglądając na nazwy koreańskich zespołów, można odnieść wrażenie, że to niemal wyłącznie niezidentyfikowane ciągi literek, cyferek i innych szlaczków. Boys bandy szczególnie się w tym specjalizują, bo większość girls bandów, jeśli nie ma sensownych nazw, to chociaż w miarę normalne i nie prowadzające człowieka w stan głębokiej zadumy pt. „co twórca miał na myśli”. Choć i tu zdarzają się wyjątki…

[1/3 B.A.P.: Zelo i Bang Yong Guk]

Wiele zespołów ma nazwy, które wydają się być przypadkowym zlepkiem najbardzie „cool” angielskich słów, jakie przyszły na myśl podstarzałym panom w garniturkach, siedzących za biureczkiem tej czy innej agencji gwiazd. Taki B.A.P. to skrót od Best Absolute Perfect, czyli najlepszy, absolutny, perfekcyjny. Nie wiem jak to wygląda w Korei, ale mnie w szkole zawsze gonili za tautologię, czyli tzw. „masło maślane”. Żeby im tylko takie zagęszczenie doskonałości na 6 członkach zespołu nie wyszło bokiem…

[MBLAQ]

Ale bez dwóch zdań, jedna z najlepszych nazw EVER! to MBLAQ. Jest to skrót od Music Boys Live in Absolute Quality (muzyczni chłopcy żyją w absolutnej jakości). Nie wiem, kto co brał, tworząc ten epicki skrót, ale powinien się był podzielić!

[Całuśny Kevin z jeszcze bardziej całuśnego U-KISS]

Inny, niemniej lichy pomysł miał ktoś, wymyślający nazwę U-KISS. Tym razem oznacza ona Ubiquitous Korean International idol Super Star (wszechobecni koreańscy międzynarodowi idole (i) super gwiazdy). Twórca zapewne uznał za szpanerski plan, by skrót tak ambitnej grupy, układał się w angielskie „ty całuj/całujesz”, czyniąc tym samym z chłopców najbardziej całuśną grupę na świecie. Dodajmy do tego jeszcze nazwę fanklubu „Kiss Me” (odpowiedź na pytanie grupy, kogo mają pocałować), a tworzy nam się wielogodzinna sesja wymiany buziaczków. Czy tylko ja mam w tym momencie jakieś nieprzystojne myśli… :>

[SS501]

Pamiętacie jeszcze zespół SS501, gdzie pląsał Kim Hyun Joong? Chłopcy od dłuższego czasu mają przerwę w działalności. Dzisiaj widziałam na soompi, że Kim Kyu Jonga  na dwa lata porwała armia, a wspomniana wcześniej gwiazda „Boys Over Flowers” poświęca się solowemu wymachiwaniu bioderkami. Zespół się jednak oficjalnie nie rozpadł, bo nazwa do czegoś zobowiązuje! SS to bynajmniej nie jest nawiązanie do Schutzstaffel, ale znaczy tyle co Superstar Singers. Cyferki również nie są przypadkowe, bo mają znaczyć: „pięć członków (zespołu, zespołu!) złączonych (@___@) jako jedność (omo!) na zawsze…”. Myślę, że to już czas dla mnie, by w tym miejscu zamilknąć…

[Wyspa Pięciu Skarbów :>]

FT Island też miało przebłysk nieskrępowanej twórczości, wymyślając nazwę, gdyż FT to „Five Treasure” (ktoś zeżarł „s”, ale nie bądźmy małostkowi), co w całości można odczytać jako Wyspa Pięciu Skarbów. Domyślam się, że ilość chłopców w zespole nie jest przypadkowa… A skromność to ich drugie imię!

I na koniec coś świeższego, czyli NU’EST. Początkowo nawet nie zastanowiła mnie ich nazwa, bo myślałam, że pisownia to po prostu kolejne dziwactwo bez głębszego znaczenia w stylu F.CUZ, ale nie!  NU’EST to skrót od New Established Style and Tempo, co znaczy tyle co: nowo ustanowiony styl i tempo. Biorąc pod uwagę styl… Hmmm… No niech im będzie. Ren bez dwóch zdań wyznacza nowe standardy bycia kkotminamem, ale to tempo? Mam nadzieję, że nie mają na myśli tempa zniknięcia w odmętach niepamięci swoich fanów, bo innych innowacji to ja nie widzę.

[Ren. I tak, to JEST chłopak. Chyba :>]

3. Nazwy, by skomplikować życie:

Są też nazwy, które nie mają jakiegoś głębszego znaczenia, ale zapisane są w taki sposób, by najwyraźniej zamieszać w głowie potencjalnym fanom. Może twórcy wychodzą z założenia, że jeśli zafrapują odbiorcę, to ten będzie chciał poświęcić moment na zastanowienie się, jak należy prawidłowo przeczytać nazwę zespołu i tym samym zakocha się w którymś z wykonawców? Albo uważają, że zamiana literek na cyferki i wrzucenie kilku kropek do środka sprawi, że nazwa będzie wyglądać bardziej szpanersko? Wspomniany wcześniej F.CUZ, choć mnie kojarzy się z kimś, kto właśnie dostał czkawki, to po prostu „cool” wersja słowa „focus”. B2ST również nie czyta się jak „batoost”, jak niektórzy sugerują, ale po prostu „beast”, bo po koreańsku 2 to [i], więc wychodzi, co ma wyjść. 5tion to mniej znany boys band starszej generacji, który dłuuuugo frapował mnie tajemniczością wymowy swojej nazwy. Okazało się, że czyta się to jak angielskie słowo „ocean”, bo 5 po koreańsku to [o], a reszta jakimś magicznym sposobem ma się wymawiać jak „szyn”. Idąc tym tropem, nie dziwota, że Simon z eatyourkimchi.com wykoncypował sobie, że B1A4 powinno czytać się jako „bilasa”. No bo 1 to[il], 4 to [sa], dodać literki i BILASA jak w pysk! Rewelacyjna nazwa, swoją drogą! Tym razem jednak trop okazał się zwieść wszystkich na manowce, bo twórcy mieli na myśli, że w zespole jest jeden chłopak z grupą krwi B i czterech z grupą A i winno się wszystko czytać, jak jest napisane czyli „bi łan ej for”. Ech… Takie rozczarowanie…

[B2ST]

Niekwestionowanymi mistrzami wodzenia na manowce są jednak chłopaki z DBSK, albo Dong Bang Shin Ki, albo TVXQ, albo Tohoshinki. Bo to wszystko jeden zespół! O mamuniu, ile to czasu zajęło mi połapanie się o co w tym wszystkim chodzi! Niezły test inteligencji jak na początek przygody z k-popem! Twórcy zespołu pewnie nie przewidzieli, że chłopaki staną się czołowymi gwiazdami koreańskiej fali i szybko okazało się, że nazwa zespołu Dong Bang Shin Ki (co znaczy tyle, co „wschodzący bogowie wschodu”. Ambitna nazwa, tak na marginesie), skracana często do DBSK, średnio pasuje do międzynarodowych zakusów grupy. Rozwiązaniem okazało się być dokładne przetłumaczenie nazwy na chiński 東方神起 [Tong Vfang Xien Qi], co z kolei zwykło skracać się do TVXQ. W Japonii zaś, jako, że podstawowe znaki kanji mają takie samo znaczenie w kraju kwitnącej wiśni i w Chinach, a różni ich tylko sposób odczytywania, pozostawiono zapis grupy w niezmienionej formie, tyle, że po japońsku czyta się je „Tohoshinki”. Banalnie proste, prawda?

 [DBSK, TVXQ...]

4. Pomysłowe i z sensem:

Trzeba oddać sprawiedliwość, że i agencjom gwiazd zdarzają się kreatywne przebłyski na nazwy swoich zespołów. JJ Project, gdzie dwie litery „J” to po prostu inicjały imion występujących w grupie chłopców, JB (Im Jae Bum) i Jr. (Park Jin Young), albo proste acz zrozumiałe JYJ, utworzone na tej samej zasadzie (JaeJoong, Yoochun, Junsu), nie wprowadzają zamieszania i są na tyle łatwe do zapamiętania, że nie trzeba godzinami medytować, w którym miejscu postawić kropkę albo wmontować cyferkę, żeby wygooglować nowy zespół…

[JJ Project]

JYP Entertainment miało też ciekawy pomysł na zespoły 2PM i 2AM, które pierwotnie były jedną grupą, występującą pod nazwą One Day. Podział na zespoły, gdzie jeden miał być gorący i duszny jak środek dnia, a drugi sączyć senne ballady na dobranoc, jest naprawdę błyskotliwy!

[2PM i ich wyimaginowana kanapka]

Żeby nie było, SM Entertainment również ma swoje momenty twórczego geniuszu. SHINee swoją nazwę wzięło od angielskiego słowa „shine” (błyszczeć, lśnić) oraz koreańskiego sufiksu „ee”, który oznacza osobę, która (w tym przypadku) otrzymuje światło, lub znajduje się w świetle jupiterów. Bardzo odpowiednia i pomysłowa nazwa!

[EXO-K]

EXO też nie jest jakimś głupkowatym zlepkiem przypadkowych superlatyw, ale to skrót od słowa „exoplanet”, czyli planety spoza Układy Słonecznego. Jakkolwiek cała ta historia z drzewem życia i przybyszami z kosmosu, zaprezentowana we wstępie do piosenki „Mama” była dość pokrętna (więcej tutaj)… Całość ma sens i widać, że ktoś chwilkę dłużej zastanowił się nad tym, jak nazwać nową grupę.

5. Mistrzowie pokrętnej logiki:

 [IU]

I na koniec najlepsze, czy odpowiedź na pytanie, co się dzieje, gdy ludzi poniesie fantazja. Niemalże ułańska… Utajone znaczenie niepozornych nazw może onieśmielać swoim głębokim przesłaniem. Weźmy np. taką IU. Jest to skrót od I and You („ja i ty”. Za skromna to panienka nie jest, stawiając siebie na pierwszym miejscu ;), co w teorii ma oznaczać, iż „ja i ty możemy stać się jednością przez muzykę”. Pomijając frapującą tendencję koreańskich gwiazd do łączenia się w jedność, nazwa może sugerować równie dobrze rozdwojenie jaźni albo inną wewnętrzną niespójność. Albo można sobie poczytać dosłownie jako „ijuuuu”, inną wersję poczciwego „fuj”, gdy zobaczy się coś niesmacznego. I to wcale nie ja wymyśliłam tą interpretację! Simon jest dużo bardziej kreatywny niż ja :P

[4minute]

4minute też błysnęły kreatywnością (a dziewczyn w zespole 5, o ironio), gdyż ich nazwa to „cztery minuty, podczas których uwiodą publiczność swoim urokiem” albo (wersja nr 2) z racji tego, że „4” można odczytać literalnie jako cyfrę cztery („four”) albo angielskie „for”, które brzmi dokładnie tak samo, co z kolei tłumaczy się jako „for minute (przez minutę) dziewczyny dadzą z siebie wszystko”. Nie mam pytań… Nie byłam co prawda nigdy na koncercie 4minute, ale średnio zachęcają mnie do zainwestowania kasy w bilet, bo obietnica jednej minuty dobrej zabawy jakoś średnio mnie nie nęci… Chociaż, czy one aby na pewno miały na myśli koncerty?

[f(x)]

To jeszcze nie koniec matematyczno-lingwistyczno-frapujących zagadek. f(x) poszły w swojej filozofii jeszcze krok dalej. Odczytując nazwę wprost, jako matematyczną funkcję, gdzie pod „x” można podstawić dowolną wartości i otrzymać za każdym razem inny wynik, producenci wywiedli teorię, że dziewczęta, analogicznie, potrafią dostosować się i poradzić sobie w każdych warunkach (wow! Głębokie!). Jest jednak i drugie dno! „f” oznacza „flower” a „x” to symbol damskiego chromosomu X, więc nazwa daje nam do zrozumienia, że mamy do czynienia z girls bandem, gdzie niewiasty piękne są i eteryczne niczym polne kwiatuszki… Odnoszę wrażenie, że twórca tej nazwy wciągał to samo, co kreatywny ojciec (matka?) nazwy MBLAQ.

[CN Blue]

Do chłopców z CN Blue najwyraźniej doleciały opary pomysłowości wspomnianych wyżej autorów, bo również się twórczo nie oszczędzali. Zaczyna się niezobowiązująco, bo CN to skrót od Code Name, czyli kryptonim Blue, ale BLUE, to bynajmniej nie niewinny, niebieski kolorek, a kolejny skrót pochodzący od pierwszych liter „indywidualnego wizerunku” każdego z członków. I tak mamy B od „Burining”, a więc płonąco-gorącego Lee Jong Hyuna, potem L od „Lovely”, uroczego Kang Min Hyuka, U od „Untouchable”, nietkniętego (LOL!), albo nie lubiącego, gdy się go dotyka (jeszcze lepiej) Lee Jung Shina oraz E od „Emotional”, uczuciowego lidera Jung Yong Hwa. Jestem pod wrażeniem pomysłowości, chłopaki.

Z resztą, nie tylko waszej…

Pozostałe WTF Moments:

Więcej na temat:
„Ju dzium dzium maj halt lajk e laket”, czyli o angielskim w k-popie
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...