Mam już szczerą nadzieję nigdy nie powracać do tematu, bo mroczniejszy jest niż nie jedna studnia. Poważnie się to wszystko odbiło na mojej wrażliwej psychice. Dlatego też dzisiaj ostatni już wpis z cyklu o k-popowych kibolach (poprzednie części można znaleźć tutaj: część I, część II), w którym chciałabym zawrzeć końcowe wnioski oraz osobiste spostrzeżenia.
Co prawda nigdy nie rozmawiałam na temat anty-fanów z moimi koreańskimi znajomymi, ale zagadnienie bycia w grupie poruszaliśmy nie raz. To, co mnie zszokowało, to stwierdzenie, że nie przepadają za Japończykami, bo to indywidualiści, a koreańska dusza lubi spotkać się z innym ludźmi i przeżyć z nimi te doniosłe i mniej chwile. Chryste, pomyślałam sobie, jeśli Japończycy to indywidualiści, to czemu oni kumplują się ze mną?! Przy Japończykach każdy Europejczyk czy Amerykanin to indywiduum z gatunku ekstremalnych! Abstrahując już od przyczyn, dla których taki wolny rodnik jak ja daje się jednak lubić, w tym niewinnym (zdaje się) stwierdzeniu kryje ważna cecha koreańskiego społeczeństwa. Ich umiejętność, a może bardziej potrzeba wspólnego świętowania i wspólnego umartwiania się w grupie jest naprawdę duża. Nas, ludzi zachodu, takie uczucie dotyka sporadycznie. Gdy dzieje się coś doniosłego, dopingujemy naszych zawodników na mistrzostwach świata czy olimpiadzie, albo (polska specjalność), gdy wydarza się jakaś tragedia, wtedy uczucia kolektywne budzą się z głębokiego uśpienia. Koreańczycy doświadczają takich doznań bardzo często i lubią cieszyć się wspólnie z byle powodu.
Do tego jeszcze sami Koreańczycy zauważają, że są narodem dość… hm… namiętnym. W uczuciowym tego słowa znaczeniu (o innych aspektach nie mam jak się wypowiadać). Pisałam już o tym, że jak kogoś lubią, to do grobowej dechy, gdy nienawidzą, lepiej nie wchodzić w drogę. Ich czyny potrafią być bardzo podniosłe lub też wyjątkowo bestialskie. Ot, ludzka natura… Dlatego też w filmach i dramach ich uczuciowość jest pokazana w taki „przesadny”, jak na nasze standardy, sposób. Tam zwykle wszystko jest albo białe, albo czarne, bez miejsca na kompromisy.
Jeśli dorzucimy do tego wszystkiego powiązania, jakimi złączeni są Koreańczycy (o których pisałam w części II), czyli znajomości, internet i ograniczoną przestrzeń fizyczną, otrzymujemy laboratoryjne wręcz warunki do hodowli różnych ekstremów w postaci anty-fanów. Nie zrozumcie mnie źle, nijak nie usprawiedliwiam aktów agresji na innych! Nie ważne, czy są to słowne obelgi, złośliwe akcje jak wykupienie biletów na koncert, by fani nie mogli na niego pójść, czy fizyczne ataki. Cokolwiek by to nie było, zasługuje na potępienie i nawet nie chcę znać powodów, jakie pchają ludzi do podesłania komuś butelki wody z wybielaczem.
Czytając o anty-fanach, bardzo często spotykałam się z komentarzami pod artykułami, że gwiazdy, wchodząc w świat show-biznesu, powinny liczyć się z tym zjawiskiem i nie mają prawa marudzić, że ten i owy pluje na nich jadem za pośrednictwem internetu, albo ktoś mu przyłożył po głowie. Jak jestem człowiekiem z natury spokojnym i opanowany, to dym poszedł mi uszami i miałam ochotę wstrząsnąć piszącym, jak wstrząsałam moim biednym monitorem. No ludzie, że co?! Że niby wiedzieli jak jest, więc mają się z uśmiechem na ustach dać pochlastać jakiemuś świrowi, bo przecież takie są konsekwencje bycia gwiazdą? Że jest wolność słowa i każdy może pisać, co chce? Jasne, że mamy wolność słowa i szanuję to, że nie każdy musi lubić każdego. Mi też przecież nie podoba się każdy gatunek muzyki i nie pałam miłością do każdego aktora. Ale czy miotanie inwektywami pod czyimś adresem i wymyślanie wrednych plotek, tylko po to, by komuś zaszkodzić, jest wolnością słowa? To jest chamstwo w najczystszej postaci, a pomówienia popadają już pod prawną jurysdykcję. Poza tym, jak można w ogóle tak gadać? To co, powinniśmy wszyscy potępić lekarzy, policjantów i inne służby mundurowe za to, że strajkują? No bo w końcu wiedzieli na co się piszą, wstępując do policji, czy kształcąc się na lekarza. Nagle im się podwyżek zachciało… Phi, też coś…
[Leeteuk z Super Junior]
Moim zdaniem wielcy koreańskiego świata pop-kultury i tak zbyt słabo potępiają wyskoki anty-fanów i zazwyczaj starają się zatuszować wydarzenia, by nikt się o nich nie dowiedział. Mam wrażenie, że oni rzeczywiście przyjęli do wiadomości, iż anty-fani istnieją i nawet nie próbują z nimi walczyć. Niektórzy nawet, jak lider Super Junior – Leeteuk – otwarcie przyznają, że czytają komentarze anty-fanów, by wiedzieć, co się ludziom nie podoba i jak mogą stać się jeszcze lepsi. I tu wracamy do tego, o czym pisałam na początku – Koreańczycy nie uznają półśrodków. A na pewno nie gwiazdy w swoich dążeniach ku perfekcyjności.
Jeśli czytają po to aby coś zmienić i się przy tym nie denerwują, to gratuluje opanowania. Ale to trzeba naprawdę mieć już wysoce obojętny stosunek do tego aby tak postępować. Nie wierzę że nie skacze im ciśnienie, gdy na okrągło jeżdżą, często bezpodstawnie, po artystach.
OdpowiedzUsuńArtysta też człowiek a nie tylko i wyłącznie dobro publiczne, rozumiem jednak że muszą być twardzi inaczej się nie utrzymają na rynku.
Co do mentalności Koreańczyków i Japończyków, to rzeczywiście są ogromne różnice. Ja kocham w Koreańczykach tą "familiarność"
I mam dla Ciebie następny temat, kiedyś tam w przyszłości: Fenomen koreańskich dram i dlaczego zawojowały świat :D Jak to się stało że zdetronizowali Japończyków w tym względzie? To jest niezwykle ciekawe zagadnienie. Chyba że pisałaś już o tym, bo przyznaje jeszcze nie przeczytałam całego bloga :D
A w ogóle gratuje tekstu, naprawdę niezwykle sprawnie piszesz i miło się to czyta :)
przyznaj się, Ty masz jakiś dostęp do moich prywatnych blogowych notatek, co? A tak na poważnie, znów sprawdza się stara zasada, że genialne umysły myślą podobnie i mam w planach już od dawna zajęcie się tematem koreańskiej fali. Powinnam była w sumie takim wpisem otworzyć mój blog, bo w końcu o dlatego wszystko się zaczęło, no ale jednak... Jakoś nie wyszło ;) Znając życie i moją grafomanię, będzie pewnie z tego kolejna seria wpisów ;) I pewnie w takim razie się tym niebawem zajmę :)
UsuńWracając do anty-fanów, ja podziwiam tych, którzy są w stanie czytać ich komentarze. Nie śmiem się nawet do artysty porównywać, ale zdarzyło mi się napisać to i owo i zawsze super przeżywam, nawet jeśli ktoś powie jedno mniej pochlebne słowo. pewnie brak mi po prostu pewności siebie i dlatego krytyka tak łatwo mnie podkopuje. Tym bardziej podziwiam wszystkich artystów, którzy są w stanie sobie z tym radzić.
W świetle wyżej wyznanego, tym bardziej dziękuję za miłe słowa! Jestem wzruszona! ^^
Po przeczytaniu Twojej serii artykułów doszłam do wniosku,że obawiałabym się bycia gwiazdą w Korei:)
OdpowiedzUsuńAle szczerze mówiąc analizując zachowania anty-fanów, jakie opisałaś wcale się nie dziwię,że agencje zabraniają swoim artystom posiadania dziewczyny bądź chłopaka, przecież te fanki/fani by ich zabiły/li.
A już zupełnie się nie dziwię dlaczego skandale zazwyczaj w Korei są jednoznaczne z końcem kariery...No cóż mam nadzieję,że artyści będą kiedyś mogli wyrazić swoje zdanie na temat anty-fanów i nie zostaną za to rozdeptani...
ano, też chciałabym doczekać takiej chwili. W sumie społeczeństwo w Korei jest jednym z najbardziej dynamicznie zmieniających się w regionie, więc kto wie! Miejmy nadzieję, że zmiany będą na lepsze! :)
Usuńa tak z innej beczki
OdpowiedzUsuńgratuluję 10 skośnookiego obserwatora
jakaś imprezka a propos? :D
a jak proponujesz to uczcić? :D
UsuńBardzo ciekawy post. Nie wiem co ludziom przychodzi do glowy i dlaczego chce im sie poswiecac tyle czasu, zeby komus dokopac zamiast zajac sie swoim zyciem :D
OdpowiedzUsuńA'propos Japończyków - myślę, że niechęć Koreańczyków do nich ma też historyczne uwarunkowania jak choćby ostatnia okupacja Korei przez Japonię ( I poł. XX wieku).
OdpowiedzUsuńZawsze wydawalo mi sie, ze Korea Poludniowa to mily i spokojny kraj. Czego sie dowiaduje... Naprawde, ci antyfani sa nienormalni.
OdpowiedzUsuń