Dosłownie.
Nie wiem jak Wy, ale operowanie lakierem do paznokci (jak długo nie służy on jako klej uniwersalny) nie jest moją specjalnością. Nie dość, że zawsze wszystko wokół jest ubabrane (ze mną włącznie), to jeszcze z moim nieziemskim wprost poziomem cierpliwości zawsze, ale to zawsze, kończę z innym paznokciem odciśniętym na lakierze, albo wzorkiem koszulki, albo poduszki albo czegokolwiek innego, co akurat znalazło się w zasięgu. Odkrycie takiej niedoskonałości niezmiennie kończy się atakiem szału, latającymi butelkami ze zmywaczem do paznokci i strzępkami płatków kosmetycznych. Po co mi to. Darowałam sobie już dawno temu.
Japończycy kochają detale, schludność i dbałość o higienę, więc wkładają wiele trudu w to, by mieć piękne i zadbane dłonie. To, co czasem Japonki potrafią mieć na swoich paznokciach, zakwalifikować można jako małe dzieła sztuki. Od niedawna kolorowe pazurki nie są już tylko babskim przymiotem! Japończycy także zapragnęli odrobiny wolności w wyrażaniu siebie i wielu młodych biznesmenów zaczęło lansować „bijinesu neiru” czyli biznesowe paznokcie!
Wyjaśnienie genezy tego fenomenu nie jest trudne. Wystarczy spojrzeć na modową sytuację większości mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni. Od przedszkola muszą nosić mundurki, potem mają chwilę luzu na studiach (ale bez szaleństw, bo profesorowie będą krzywo patrzeć, jakby się komuś za bardzo przed szereg chciało wysunąć), a potem praca i obowiązkowy gairek, jak kto woli garnitur, a dla pań zgrabna garsoneczka. Nie ma za bardzo kiedy się wyżyć ani zaakcentować swojej osobowości. Szczególnie panowie są w pożałowania godnej sytuacji, gdyż kultura pracy wymaga nawet od pomniejszych biznesmenów i urzędników, by odziani byli w czarny garnitur, białą koszulę i obwiązani niekrzykliwym krawatem. Jeśli dodać do tego, że każdy Japończyk ma z natury czarne włosy (farbowanie nie wchodzi w grę, olaboga! @__@), czarne oczy i podobną budowę ciała: łatwo rozpłynąć się w tłumie identycznie wyglądających pracowników.
Czemu więc nie dodać odrobiny pieprzyku do swojego nudnego, poprawnego aż do bólu wizerunku? Te kilka maźnięć pędzelkiem i parę niewinnych diamencików dodadzą szyku każdemu pracownikowi biurowemu! Miłośnicy męskiego manicure twierdzą, że od czasu, kiedy ich paznokcie nabrały barw, nie tylko poprawiła się ich sytuacja w pracy (podwyżki, awanse), ale również towarzyska! Przyjaciele walą drzwiami i oknami, kobiety mdleją na sam widok (nie wiem czy z zachwytu), świat jest u ich stóp!
Dobrze, dobrze… Zostawmy w spokoju epickie hiperbole. Coś jednak musi być w kolorowych pazurkach, skoro młodzi Japończycy są w stanie zainwestować grube jeny w profesjonalnie zrobiony manicure. „Ja zmieniam wzory na moich paznokciach dwa, trzy razy w tygodniu, jeśli tylko mogę, zawsze jest to jakiś temat do rozmów z klientami.” wyznał 31-letni Genki Tsuitachi, kierownik działu reklamy jednej z tokijskich firm „Kosztuję to mnóstwo pieniędzy, jasne – czasem połowa mojej wypłaty idzie na serduszka i sztuczne brylanciki – ale warto robić to porządnie, szczególnie, że jest mnóstwo ekskluzywnych salonów, nastawionych na mężczyzn takich jak my, które otwarte są do późna w nocy, ponieważ pracujemy długo i nie moglibyśmy tam pójść w innym czasie.”
Koszt zrobienia paznokci w salonie w Tokio to minimum 100 dolarów! Najwyraźniej warto! Posłuchajmy poruszającej historii Jina, 26-letniego pracownika jednej z czołowych firm zajmujących się mediami.
„Jakieś osiem miesięcy temu byłem właściwie tylko robotem, wpisującym dane do systemu. Nikt w mojej firmie mnie nie znał, pracowałem 16 godzin dziennie i zarabiałem niecałe 120 000 jenów brutto miesięcznie (ok. 3700 zł, ale na warunki japońskie, szczególnie tokijskie, nie jest to powalająca kwota) – moje życie było dość nędzne. Raz, kiedy popełniłem ten błąd i wydałem za dużo pieniędzy na moje hobby: gry wideo i mangę, musiałem jeść chińskie zupki (to co u nas uchodzi za chińskie zupki, tak naprawdę zostało wynalezione w Japonii, więc są to japońskie zupki ;) z zimną wodą, bo nie mogłem zapłacić rachunków za gaz. Niemal zadławiłem się na śmierć kawałkiem suszonej krewetki.
Jednak jednego dnia moja dziewczyna, która interesuje się zdobieniem paznokci, zapytała, czy mogłaby poćwiczyć na mnie w domu. Pozwoliłem jej pomalować moje paznokcie i przykleić na nie różne rzeczy i później, jako żart, poprosiłem, żeby zrobiła mi logo firmy, dla której pracuję. Nawet mi się spodobało, więc zostawiłem malunek. Następnego dnia w naszej stołówce wyciągnąłem rękę, by chwycić butelkę Pocari Sweat (przeciekawa nazwa wody… pot Pocariego ^^) kiedy mój szef, który stał w kolejce za mną, zauważył moje paznokcie i zagadnął mnie. Był naprawdę pod wrażeniem tego, co uznał za moje oddania firmie. Dwa miesiące później zostałem jego osobistym asystentem i obecnie zarabiam około 450 000 jenów (niemal 14 tys złoty! @__@) plus wydatki.”
Od tego czasu Jin reguralnie prosi swoją dziewczynę, by zrobiła dla niego manicure a raz na kilka tygodni idzie do profesjonalnego salonu, by machnąć sobie coś naprawdę szałowego. Niektórzy koledzy podśmiechują się z niewinnej pasji młodego asystenta, ale Jina niewiele obchodzą głupkowate żarty. „Mam to gdzieś, zarabiam trzy razy tyle, co niektórzy z nich, więc niech się pier**.”
I słusznie, jeśli Jina to uszczęśliwia i wierzy, że kolorowe paznokcie to klucz do jego sukcesu: z Bogiem. Mniemam, że jest to już pewna oznaka starczego zmurszenia z mojej strony, że nie jestem już tak otwarta na nowości i mnie raczej takie ekstrawagancje by nie skusiły. Pewnie tak kiedyś musieli czuć się nasi pradziadowie, gdzie nasze prababcie nagle zaczęły paradować w spodniach. Do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić a starsza generacja ma ten przywilej się konserwować i nie popierać. Tak więc ja innym nie bronię, ale na wszelkie wypadek schowam jedyny lakier do paznokci, jaki mamy w domu… Strzeżonego… ^^
Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
A to ciekawe, kto by pomyślał że paznokcie tyle znaczą xD ja osobiście ograniczam się do malowania na jednolity kolor bo kiedy zabieram się do wzorków wychodzi tragedia >.< a na wizytę w salonie szkoda mi kasy.
OdpowiedzUsuńFajny post! Hmm,trochę to dziwne,ale z drugiej strony to Japonia(^_^) Po nich wszystkiego spodziewać się można... xd
OdpowiedzUsuńOmo! Jak widzę te paznokcie!o_O
OdpowiedzUsuńGdybym ja takie miała w minutę bym je połamała;-) W moim wykonaniu paznokcie to tragedia...Eh,takie życie...
W sumie za dużo siedzę w kpopie, gdzie wymalowane oczy u facetów to norma, żeby mnie to zdziwiło (tak wiem inny kraj ) Chociaż nie wiem czy to jest dobry pomysł jakoś to mało męskie jak dla mnie...
OdpowiedzUsuńJakom młoda i tolerancyjna (zresztą, po kilku latach w kpopie mało dziwi xD) tak tego nie ogarniam :P Nie, nie, nie. Mam nadzieję, że do europy ta moda nie trafi
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, historie rzeczywiście wzruszające :P
Jak widzę „Japonia” to myślę j-rock, tak z automatu. W ten sposób wzorki i wariactwa na paznokciach jakoś specjalnie mnie nie zdziwiły. Chociaż, no wiadomo, Visual Key na ulice specjalnie nie wychodzi, a mężczyźni z ozdobionymi paznokciami już tak. Tu się można pozastanawiać XD W zasadzie, lakiery, serduszka i inne głupstewka zostawiłabym jednak kobietom, bo to im marzyło się równouprawnienie, a nie mężczyznom, więc ci niech teraz nie żądają tego co kobiece >.<
OdpowiedzUsuńEee, Japonia ma tam swoje różne odiazdy, ale malowania paznokci przez facetów chyba nie zrozumiem, nigdy XD Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane