Połajanki, utyskiwania, złośliwości… Ot, co aż wylewa się z
postów na tym blogu. Nie jeden pewnie zastanawia się, czemu głoszę miłość do
Azji, skoro jedyne o czym piszę, to o ciemnych stronach show biznesu. No cóż…
Miłość bywa przewrotna. Nie moja to wina, że ostatnimi czasy koreański przemysł
(szczególnie muzyczny) nie daje mi zbyt wielu powodów do artystycznych
uniesień.
Dziś jednak nie zamierzam przetrzepywać niczyich portków
(trzepanie spódnic zostawiam sobie na później! hihihi). Dziś powieje optymizmem
i nadzieją, a to z powodu reality show, które niedawno wyemitowała stacja SBS. Pogram nazywa się Back
to my face i daje uczestnikom szansę na dokonanie operacji plastycznej.
Ostatniej operacji, która przywróciłaby im wygląd sprzed czasów, kiedy
podkusiło ich, by za pomocą skalpela wymodelować to i owo. Wszyscy uczestnicy
programu mają na swoim koncie kilka lub nawet kilkanaście przeprowadzonych
ingerencji chirurgicznych, które w ich mniemaniu miały przekształcić ich z
poczwarek w motyle.
Czy potrzebowali tych operacji? W społeczeństwie, gdzie
operacja modelacji oczu traktowana jest jak wyjście do kosmetyczki na wosk
(więcej o operacjach tutaj), a firmy
wybierają sobie pracowników w równej mierze w oparciu o edukację co i wygląd
(obowiązkowe jest dodanie zdjęcia do CV), nie ma co się dziwić, że współczynnik
chirurgicznych ingerencji na głowę jest najwyższy na świecie. Bycie
nieatrakcyjnym to porażka na wszystkich możliwych polach. Marna praca, brak
widoków na ożenek, ograniczone grono przyjaciół… Jeśli coś w życiu się nie
układa, to na pewno wina tego, że nos jest zbyt płaski, a oczy zbyt małe! Nie
daj Boże, na brzuszku pojawi się jakaś fałdka! Katastrofa w sprawach
damsko-męskich jest nieunikniona!
Kilka uczestniczek i ich zdjęcia sprzed i po operacjach:
Back to my face
rzuca wyzwanie utartym schematom i pyta, co jest bardziej wartościowe:
chirurgicznie skrojony ideał, czy naturalne piękno. Czy pogoń za twarzą bez
skazy dała komukolwiek radość i wzmocniła poczucie własnej wartości?
Uczestnicy programu zmuszeni zostali do zastanowienia się,
czy przebyte operacje były im rzeczywiście niezbędne do życia i czy przypadkiem
nie zgubili siebie w pędzie do samoulepszenia. Poproszono ich np. by wyruszyli
na ulice miasta ze swoim zdjęciem sprzed operacji i spytali przechodniów, co
myślą o ich nietkniętej jeszcze twarzy. Jak nie trudno się domyśleć, odzew był
bardzo pozytywny i niemal każdy komplementował ich naturalną urodę. Innym
zadaniem było narysowanie siebie i skonfrontowanie wyobrażeń na własny temat z
rzeczywistością.
Po dyskusjach, spotkaniach z terapeutami i psychologami nadszedł
wielki moment, kiedy to uczestnicy programu mieli podjąć decyzję: czy chcą
zostać ze swoją ulepszoną wersją siebie, czy chcą poddać się ostatniej operacji,
która ma przywrócić ich twarz sprzed romansu z chirurgią plastyczną.
Można się kłócić, czy taki program robi coś dobrego, czy
nie… Siłą rzeczy dzieło jest dość tendencyjne, bo jak widać na zdjęciach, żaden
z uczestników nigdy tak naprawdę nie potrzebował dotknięcia skalpela. To tylko
ich własne (często wydumane) kompleksy pchnęły ich do takich rozwiązań. Ale czy
w 99% przypadków tak właśnie nie jest? Czy zbyt grube kostki albo odstające
uszy zamieniają nas w potwory, na które nawet nikt nie chce spojrzeć? Są gusta
i guściki, każdy ma inne preferencje a piękno to odczucie bardzo subiektywne.
Może i w Korei istnieje przepis na urodę idealną (więcej tutaj), ale nie znaczy to, że bez podwójnej powieki i wydatnego
nosa, nie można być atrakcyjnym. Przesłanie, jakie śle nam program jest godne
pochwały i potencjalna dyskusja, jaką może wywołać, zdecydowanie może przynieść
tylko dobro. Widziałam już komentarze po obejrzeniu programu, że ktoś tam
postara się bardziej kochać swoją twarz.
Ta dziewczyna zdecydowała się poddać operacji, która miała przywrócić jej naturalne piękno (jeśli można jeszcze mówić o naturalności)
Porównanie z operacjami i po ostatniej operacji
A tu porównanie zdjęć sprzed jakiejkolwiek ingerencji chirurgicznej z ostateczną wersją.
Bo i jest co kochać. Różnorodność jest piękna sama w sobie,
a wizja państwa chodzących klonów, napawa słusznym przerażeniem. Mam niestety
wrażenie, że koreański show-biznes robi wszystko, by urzeczywistnić nasze lęki,
bo z roku na rok coraz ciężej rozróżniać mi nie tyle poszczególnych członków
girls i boys bandów, co same grupy… Wszystkie te chudziutkie panienki o
wielkich oczach i małych dzióbkach, wszystkie te gładziutkie chłopczyki…
Naprawdę… Nie mam pojęcia kto jest kim szczególnie w debiutujących grupach,
wszyscy wyglądają dla mnie tak samo. Ciężko mi zazwyczaj znaleźć choćby jednego
członka zespołu, który byłby na tyle charakterystyczny, by przypisać go do
nazwy zespołu, w którym pląsa. A nikt nie może mi zarzucić, że nie rozróżniam
Azjatów, bo w Azji spędziłam dwa lata swojego życia. Miałam szansę się
napatrzeć.
Innym światełkiem w tunelu jest niszowy (może kiedyś
przestanie być niszowy?) magazyn o modzie 66100,
gdzie najnowsze trendy prezentują modelki w rozmiarze „plus”, co jak na moje
niewprawne oko wygląda po prostu na normalny, dziewczęcy rozmiar. Naczelna
pisma uzależnia kolejne wydania od odzewu na pierwszy, ale z tego co udało mi
się wyczytać, sprzedaż poszła przyzwoicie.
Może powoli w koreańskich umysłach rodzi się sprzeciw wobec
unifikacji i dyktatu mediów?
Tego im życzę.
Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
jak dla mnie to ta pani przed wszystkimi operacjami wyglądała najlepiej
OdpowiedzUsuńnie pojmuję po co to wszystko
Bez kitu, wszyscy niedługo będą identyczni, a to znaczy że nikt nie będzie piękny
OdpowiedzUsuńPost bardzo mi się podobał,ale mam pytanie: Jak w Korei z piłką nożną? Czy skośnoocy panowie już tylko pragną pląsać po scenie?Jakoś nie odnoszę wrażenia żeby to była bardzo popularna rozrywka.Pozdrawiam i byłabym wdzięczna za odpowiedź:-) Yuri#
OdpowiedzUsuńJako, że mnie piłka nożna nie interesuje nawet w najniklejszym stopniu, jakoś nigdy nie wnikałam :P
UsuńAle wydaje mi się, że jest to dość popularna dziedzina sportu, szczególnie po mistrzostwach jakie mieli u siebie w 2002 czy którym to tam było roku. Mogę wypytać moich koleżanek, co by mieć pełniejszy obraz :)
Pozdrawiam!
Jak czasem sobie włączę Kbs World to myślę, że można depresji dostać. To fakt- wszyscy praktycznie po ingerencjach chirurgicznych, chudziutkie dziewczęta, wypacykowani chłopcy. Ale tragiczne jest ten brak indywidualizmu- w sensie: jakby wszyscy wyszli z pod jednej formy.
OdpowiedzUsuńW Polsce kiedy się rozejrzeć ulice obfitują w różne rozmiary, kształty, a piękno nie jest sztywnym zestawem takich czy innych cech. Oby Koreańczycy kiedyś to sobie uzmysłowili...