Wywiad z dyrektorem generalnym jednej z
agencji gwiazd w Korei. Nie zostało podane jego nazwisko ani dla jakiej
konkretnie agencji pracuje, ale przez to można przypuszczać, że wypowiedzi są
szczere i wiarygodne. Dają wiele do myślenia na temat tego, czego w swojej
masie oczekują odbiorcy i do czego to wszystko dąży.
[Girl's Day]
Obecnie
zajmuje się Pan (w wywiadzie nie wiadomo czy to kobieta, czy mężczyzna, ale
znając koreańskie realia, założyłam sobie, że to facet) prowadzeniem agencji, prawda? Czy oznacza to, że pracuje Pan z
idolami?
Obecnie nie pracuję jako manager
ale rzeczywiście, pracuję z idolami. Mam 17 lat doświadczenia w branży.
Czy
widział Pan ostatni teledysk girls bandu, o który pytaliśmy? (w wywiadzie
nie wymieniono, o jaki konkretnie chodzi)
Tak, widziałem.
Co
Pan o nim sądzi?
Myślę, że pokazano każdy centymetr
skóry, jaki tylko można było pokazać. Branża [muzyczna] jest obecnie polem
bitwy i wydaje mi się, że poszli tak daleko jak tylko można było, by wyróżnić
się na tle tej wojny.
Więc
nazywa Pan branżę polem bitwy? Co Pan przez to rozumie?
Każdego miesiąca debiutują setki
zespołów, girls i boys bandów. Szczególnie teraz, kiedy rynek koncentruje się
wokół cyfrowych singli, setki zespołów promują się w tym samym czasie. Grupy
potrzebują czegoś szczególnego, co byłoby w stanie wyróżnić ich na tle innych,
a to czasem prowadzi do desperacji.
Czy
dyskutujecie czasem w grupie managerów o zespołach, które posunęły się zbyt
daleko?
Oczywiście. Ale wszyscy zdajemy
sobie sprawę, że jest to wynikiem okrutnej rzeczywistości i desperacji. [Firmy
są w stanie zrobić wszystko,] by sprawić, żeby nazwa zespołu została
zapamiętana.
Więc
uważa Pan, że rzeczywiście „sexy koncept” gwarantuje szybki odzew [ze strony
odbiorców]?
W ten sposób łatwo jest zyskać
uwagę mediów i publiczności.
Uważa
Pan, że “noise marketing” (strategia, która ma wywołać dużo szumu) można uznać
za formę promocji?
Oczywiście. Dzięki takiej strategii
zostaje się bez trudu zauważonym przez media i nie zależnie od tego czy ludzie
mówią o nas dobrze czy źle, rozmawiają na ten temat i oglądają [klip], żeby
tylko przekonać się „jak bardzo jest zły”.
Czyli
w rezultacie otrzymujecie więcej zaproszeń do programów w telewizji i radiu i
tym samym więcej uwagi mediów?
Dokładnie tak. PR ma ułatwioną
pracę, bo to stacje telewizyjne będą tymi, które będą szukać o nas informacji i
zapraszać nas, skoro nasz zespół jest powszechnie znany.
Na
pewno zdaje Pan sobie sprawę, że w momencie gdy seksowny koncept zostanie
podchwycony przez media, natychmiast pojawia się mnóstwo nienawistnych
komentarzy. Jako człowiek branży, uważa Pan to za sukces?
Są tacy, którzy tak uważają, jednak
idole to w większości jeszcze dzieci, więc często te komentarze są dla nich bolesne
i potrafią ich zranić.
Czy
idole mają jakiekolwiek prawo powiedzieć, “Nie chcę tęgo zrobić. Nie chcę
założyć tych dziurawych pończoch”?
Idole to członkowie zespołu. Zespół musi przetrwać, jeśli cała
grupa i każdy z osobna chce utrzymać się w branży. Ciężko jest mieć inne zdanie
w takiej sytuacji.
Mogę
to zrozumieć, szczególnie gdy idole trenują po 2-3 lata, czasem nawet 5, by
zadebiutować. Jedna stracona szansa może przesądzić o losie
grupy.
Zgadza się. Trudno jest pracować i zachować przyjęty koncept,
jeśli jeden z członków zespołu nie chce współpracować.
Ile
kosztuje wypromowanie nowego zespołu?
To są ogromne pieniądze. Właściwie
to astronomiczne. Od zakwaterowania, poprzez stroje, choreografię, śpiew,
strategię i koncept… To naprawdę astronomiczna kwota.
Może
Pan ją oszacować?
Minimum 200 – 300 tys. dolarów, 500
– 700 tysięcy max.
I
to tylko do dnia debiutu?
Tak. W tym czasie niezbędne
ustalenie strategii, a i sam okres [treningu] wymaga ogromnych wydatków.
Więc
nawet jeśli nowa grupa poradzi sobie z wydatkami i zdoła zadebiutować, tylko
jedna spośród setek ma szansę odnieść sukces. Stąd bierze się ten trend, by
zespoły miały coraz odważniejsze koncepty i odkrywały więcej ciała.
To wszystko jest wynikiem walki o
przetrwanie. Trzeba jakoś skupić na sobie uwagę publiczności. Powszechnie uważa
się, że „skoro ten zespół nosi pończochy-kabaretki, my też musimy je mieć, ALE
my je dodatkowo podrzemy. Kolejny zespół będzie nosił tylko bieliznę, następny…”
i tak dalej i tak dalej. Nikt z nas nie wie, jak daleko jesteśmy w stanie się
posunąć i na czym to się skończy.
Jako
dyrektor agencji, co Pan sądzi o takich realiach?
Jestem ojcem dwóch córek, więc
martwi mnie komercjalizacja kobiet i jak podobne procesy wpłyną na ich proces
dorastania. Martwi mnie także, że dzieci mogłyby kopiować taki koncept…
Jako
ekspert w branży, sądzi Pan, że ten koncept ma szansę na długowieczność? Są
jakieś przykłady długotrwałego sukcesu?
Jestem pewien, że każdym myśli o
tym samym… Że ten nurt będzie trwał tak długo, jak długo będzie możliwe
wymyślanie konceptów bardziej prowokacyjnych od poprzedniego. To jest
ostateczna granica jego trwania.
Więc
managerowie zdają sobie sprawę, że ich działania są dobre tylko na krótko,
jednak by zdobyć natychmiastową uwagę, decydują się na nie tak czy inaczej?
Tak, robią to, by przetrwać.
Ma
Pan bardzo negatywny obraz tego konceptu. Jestem przekonana, że wielu ludzi z
branży podziela Pana opinię, ale mimo to podąża za trendem, prawda?
Tak. Wypromowanie zespołu wiąże się
z ogromnymi wydatkami i planowaniem, więc wszyscy boimy się, że po debiucie
zostaną zapomniani albo nigdy ich nikt nie zauważy. Pokusa pójścia w „sexy
koncept” jest więc realna.
Jak
dużo więcej zarabiają zatem grupy, które dały się poznać przez ich “sexy
koncept”?
Jedyny zysk w branży uzyskujemy
obecnie ze sprzedaży cyfrowych singli i występów na koncertach; to pomaga stać
się zespołowi bardziej znanym. W zależności od tego, jak często zespół
egzystuje w świadomości odbiorców, tak często jest zapraszany do różnych
programów, i często ta mała różnica może znaczyć setki tysięcy dolarów
przychodu.
Potraktujmy ten wywiad jako wstęp,
ciąg dalszy artykułu nastąpi!
Wywiad znalazłam
tutaj:
Zespół o którym mowa, to pewnie 4L (Four Ladies) - wnioskuję to po "dziurawych pończochach".
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu, można by wyjść z założenia, że każdy nowy girlsband zaczyna z sexy konceptem, a przecież w tym roku w ten sposób chyba debiutowały tylko 4L wlaśnie... Mieliśmy sporo udanych debiutów, np. Mamamoo (świetne głosy), czy Berry Good (słodki koncept).
Myślę podobnie, zarówno o 4L jak i udanych debiutach, bez 'sexy conceptu'.
Usuń4L to już lekka przesada. Jako dziewczyna jestem zażenowana, oglądając ten teledysk.
UsuńSexy koncept.... nie wiem o jaki zespół chodzi. Gdyby poszło na skojarzenia,mogłabym śmiało powiedzieć Hyuna. Jej teksty są.... tandetne! Małpi tyłek jest czerwony, Hyuna jest czerwona.( Niska samoocena,ale zeby tak od razu do małpiego tyłka się porównywać?) Piosenka nawet wpada w ucho,pomimo tekstu,jednak to na sexy koncepcie opiera się jej image.I po co to? Niedługo koreańskie 13 latki zaczną po ulicach latać w takich porwanych pończochach "Bo to seksowne,może oppa z jakiegoś zespołu zwróci na mnie uwagę?" Phi. A czy Hyuna nie śpiewa przypadkiem z 4minute?
OdpowiedzUsuń_________________________________________
Tak na marginesie, oglądałaś dramę Hi! school: Love On ? Woo Hyun z Infinite ma 23 lata,a aktorka grająca Lee Seur Bi ma 14.Pewnie będą mieli całowane sceny,bo tak się drama rozwija. :c
Stawiam na 4L, które zrobiły niezłe zamieszanie konceptem :-).
OdpowiedzUsuńNie tylko żeńskie bandy wykorzystują wyżej wzmiankowany koncept. Najwyrażniej chłopcy też już dorośli vide U-Kiss ze swoim skandalizującym ostatnim klipem Quid Playing ,2PM A.D.T.O.Y., czy wreszcie JYJ z Back Seat. O tempora , o mores...
OdpowiedzUsuńWszyscy zastanawiają się, o jaki zespół chodzi, ja natomiast, który CEO udzielił tego wywiadu(moja najtrwalsza myśl mówi, że to papa Yang, bo w YG nigdy nie przesadzali z sexy konceptem i wgl jakoś tak rzadko występował(jedyne, co ja kojarzę, to gołe klaty BB w Fantastic Baby i goła, ale zasłaniająca się CL w Missing You), ale pewności nie mam, bo wolę słuchać muzyki, a teledyski to są takie jakby "dodatki", które czasem są bez sensu, a czasem pokazują ciekawą historię, więc nie zawsze je oglądam ^^).
OdpowiedzUsuń