Pamiętacie jeszcze piosenkę Aqua Barbie Girl z lat 90-tych? Właśnie ona przyszła mi na myśl, gdy przeczytałam news na allkpop.com, że KARA jest pierwszym k-popowym girls bandem, który doczekał się swojego odpowiednika w świecie lalek.
[plastikowa KARA]
Wcześniej tylko kilku koreańskich celebrytów dostąpiło podobnego „zaszczytu” i byli to głównie aktorzy. Plastikową wersję KARY można było zakupić w przedsprzedaży w ostatnich dniach marca i teraz to tylko kwestia dni, kiedy lalki trafią do ogólnego obiegu. Specjaliści z firm Hot Toys, DC Comics, Nokia, Enterbay zajęli się produkcją nowego artykułu i planują wypuścić go nie tylko na koreański, ale także na japoński rynek. Lalki mają ok. 30,50 cm i dołożono wszelkich starań, by wyglądały jak najbardziej realistycznie (ciekawe jak bardzo realistycznie…).
Nie przypadkowo lalkowa wersja zespołu KARA ubrana jest w strój doskonale znany z klipu do piosenki Mister. To waśnie w tym klipie dziewczęta wykonują swój słynny „taniec pupą”, który stał się swojego rodzaju archetypem wszelkich innych dziewczęcych tańcy z podtekstem (najmłodsza członkini zespołu miała wtedy 16 lat!). Jeśli jeszcze go nie widzieliście, koniecznie należy nadrobić zaległości, gdyż jest to jeden ze stale przewijających i powtarzających się motywów w koreańskiej, japońskiej (i nie tylko) pop-kulturze.
Być może się starzeję i robię się przewrażliwiona w pewnych kwestiach, ale zaczyna mnie poważnie martwić problem uprzedmiotawiania ludzi, a już celebrytów wszelkiej maści i narodowości w szczególności. Trudno o bardziej wymowny przykład błyskotliwej kariery od dziewczyny z sąsiedztwa do kręcącej pupą plastikowej lalki. Nie wiem jak Wy, ale ja nie chciałabym, by barbie miała moją twarz, glądać się na sklepowej wystawie i patrzeć na krzykliwy podpis z promocyjną ceną, za jaką można kupić moją mniejszą wersję. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co zadowoleni fani będą wyprawiać z tymi lalkami…
Mogę zrozumieć, że jeśli się kogoś podziwia, to chciałoby się któregoś dnia poznać ową osobę, porozmawiać z nią, powiedzieć, jak wiele jej twórczość dla nas znaczy… Nie pierwszy jednak raz odnoszę wrażenie, że uwielbienie fanów niewiele ma wspólnego z podziwem i ludzkim uczuciem sympatii. Obserwując cały ruch sasaeng fanów (więcej tutaj) i anty-fanów (więcej tutaj i tutaj), dochodzę do wniosku, że idol w ich oczach nie jest człowiekiem. Dla tych pierwszych, to bóg wcielony, któremu oddaje się cześć i stawia ołtarzyk w domu. Nie ma takiej ceny, której fani by nie zapłacili, byle tylko wejść w posiadanie świętych relikwii (takich jak sprzęty codziennego użytku, autograf czy podobizny idola), tudzież dotknąć obiektu swego kultu. Ci drudzy zaś traktują aktorów i piosenkarzy jak worki treningowe, chodzące i gadające środki do rozładowania agresji i stresu. W obu przypadkach, oglądany na szklany ekranie celebryta nie jest człowiekiem. To obiekt, który można zawłaszczyć, skopać lub utulić.
Muzea z figurami woskowymi są doskonałym przykładem tego, do czego gwiazdy potrzebne są przeciętnemu zjadaczowi chleba. Bo czy woskowa podobizna znanej osoby nie jest najlepszą wersją tego kogoś? Już na zawsze pozostanie piękna i młoda, zawsze chętnie zapozuje do zdjęcia, nie będzie ględzić, że nie ma ochoty, czy czasu. Pozwoli się nawet klepnąć w pupę, albo wetknąć palec w oko, wciąż z tym samym, zniewalającym uśmiechem na ustach. Czyż nie jest to wspaniałe w swojej prostocie? A potem taką fotkę wrzucimy sobie na facebooka czy naszą klasę, zaraz obok naszego pięknego zdjęcia pod palmami. A niech wszyscy zazdroszczą! A co!
[nie sądzę, by prawdziwy Pattinson był tak samo zachwycony...]
Tak masz wiele racji w kwestii uprzedmiotowienia celebrytów. Niestety wpisuje się to w obecną cenę sławy.
OdpowiedzUsuńI rzeczywiście sławni ludzie są traktowani jak Bogowie, tu całkowicie się zgodzą. Bo w co mają ludzie wierzyć jeśli wszystkie kanony wiary padają a człowiek ma zakodowany stereotyp czczenia jakiegoś obiektu? Na tym między innymi opierało się wiele religii czy układów podporządkowania osobom rządzącym. Współcześnie to drugie zjawisko jest przez media najczęściej odzierane z całej boskości w przeciwieństwie do celebrytów. A wiara potrzebuje dewocjonalii które będą dawały złudzenie bliskości bóstwa. I stąd już bardzo blisko do plastikowej laleczki.
Czczenie bóstwa charakteryzuje się także tym że jest ono niedostępne, to właśnie ten czynnik ma ogromne znaczenie w tworzeniu aury boskości. I z tego właśnie względu wielu ludzi w tym np. ja,wcale nie chce bezpośrednio spotykać swoich idoli. To jak niszczenie swojego marzenia, sprowadzenie takiego celebryty do roli zwyczajnego człowieka. Ja wiem że jest to złudzenia ale ja chce je utrzymywać, z tym że staram się pamiętać o tym że to są także ludzie z uczuciami, problemami i słabościami.
Poza tym chyba my nie do końca rozumiemy produkcje takich maskotek , lalek czy innych podobizn. To zjawisko mimo wszystko jest nam obce, w przeciwieństwie do Azji. A tym bardziej teraz gdy marketingowo bardzo się to opłaca. Przecież w każdej szanującej się dramie jest taki gadżet. To podkreśla słodkość, a nie oszukujmy się większość gwiazd azjatyckich pragnie być postrzeganych jako niezwykle kawaii :)
Nie wiem czy chodzi tu o uprzedmiotowienie, z którego one zdają sobie sprawę, ale jakby nie było dostaje się za to pieniądze. Ty byś tego nie chciała, ja również, ale do showbiznesu nie dostają się ludzie, którym nie zależy na pieniądzach i uwielbieniu. Trzeba to lubić, żeby czuć się spełnionym. W końcu już zgoda na wyprodukowanie takich laleczek świadczy o tym, że brakuje im skromności.
OdpowiedzUsuńCo do tańca, naoglądałam się tyle dancehallu, że dla mnie to co prezentują dziewczyny na załączonym teledysku jest zupełnie niewinne. :D
coś w tym jest
OdpowiedzUsuńmoże dla fanów posiadanie lalki - idolki jest super (dla anty-fana również) ale jak dla mnie to z lekka przerażające
Niestety masz rację. Niestety, bo ludzie uważają piosenkarzy i aktorów za bóstwa, aczkolwiek - patrząc na to z drugiej strony, gwiazdy same dążą do takiego wizerunku; a agencje jeszcze bardziej pogłębiają ten image. Co zaś się tyczy lalek KARY, cóż... To jest jeden ze sposobów na zarobienie dodatkowej kasy, więc uważam,że jest to norma. Przypomnę, że lalki z podobiznami wydawały nie tyle co KARA, ale także inne znane gwiazdy amerykańskie (o azjatyckich się nie wypowiadam, bo prawdę mówiąc, nie wiem nic na ten temat).
OdpowiedzUsuńCo zaś się tyczy woskowych figur... Cóż... Byłam w Londynie u M.T i przyznam, że mnie to ździebko zaskoczyło to, jak tam jest. Ogólnie sądzę, że gwiazdy trafiają tam nie przez pryzmat popularności, ale tego co robią i jakie akcje podejmują w stosunku do biednych dzieci czy rzeczy, które się z tym wiążą.
Co zaś do KARY, to muszę powiedzieć, że osobiście uważam ten girlsband za coś... Hm... Nie lubię ich. Jak napisałaś w tytule notki, to dla mnie pseudo "plastic - fantastic", bez żadnego głosu, posiadające talent do kręcenia tyłkiem. Wielokrotnie porównywałam KARĘ do Girls' Generation i o ile wcześniej o wiele bardziej nie lubiłam tych drugich, to muszę przyznać, że w podsumowaniu G&G wychodzą lepiej. Też trzęsą tyłkiem, aczkolwiek mają też głos, a przynajmniej dwie z nich :D
Wpadłam poinformować, że napisałam do Ciebie krótkiego maila. :)
OdpowiedzUsuńTe lalki są świetne, mają takie realistyczne twarze. Pewnie dla fanów to coś niesamowitego mieć taką lalkę, ale na miejscu gwiazdy czułabym się troche.. dziwnie, gdyby ktoś miał moją podobiznę w domu.
OdpowiedzUsuń