Nie mniej gorąca, niż ta z piosenki Raina*, nie mniej czarodziejska, niż ta używana przez samego Harrego Pottera. I ta skromna i najzwyklejsza i ta najbardziej udziwniona i kolorowa. Każda tak samo apetyczna i uwielbiana przez tłumy. Przed Wami koreańska magiczna różdżka, czyli Pepero!
Idea jest banalnie prosta. Coś a’la nasz paluszek, ino że bez soli, a za to oblany czekoladą. Słodka przekąska została zainspirowana japońskimi Pocky produkowanymi przez firmę Glico, ale lepiej nie mówić tego głośno w towarzystwie Koreańczyków, bo może skończyć się awanturą. Pepero są rdzennie koreańskie, przepyszne i najlepsze i o żadnych porównaniach z Japończykami mowy być nie może!
Dlaczego ciasteczkowy patyczek zanurzony w czekoladzie zrobił tak zawrotną karierę na półwyspie? No cóż… Bo po prostu jest przepyszny! Do tego jest niewielkich rozmiarów, przez co nie zawiera dużo kalorii i jego smakiem mogą cieszyć się wszystkie owe dbające o figurę koreańskie panienki. Kształt również pozostawia pole do popisu w kwestii kreatywnego wykorzystania słodkich patyczków. Za każdym razem gdy jem Pepero w towarzystwie (może nie zdarza się za często ze względu na to, że ciężko u nas je dostać) to mam chęć stoczyć szybki pojedynek ma Pepero, wymachując nimi jak kataną…
Jakkolwiek, drodzy czytelnicy, pewnie uśmiechacie się z politowaniem w tym miejscu, ale wcale nie jestem osamotniona w moich fantazjach! Koreańczycy tak bardzo lubią Pepero, że 11. listopada świętują Dzień Pepero. Wybrano właśnie ten dzień, ponieważ cztery jedynki w dacie (11.11.) kojarzą się właśnie z czekoladowymi patyczkami. Krążą słuchy, że podobno to główny producent Pepero, firma Lotte, jest odpowiedzialny za wypromowanie święta, by zwiększyć obroty ze sprzedaży. Lotte zarzeka się jednak, iż od dłuższego czasu obserwowali wzrost zainteresowania Pepero 11.11., więc tylko odpowiedzieli na spontaniczny ruch społeczeństwa i zaczęli promować Dzień Pepero.
Za moment powstania święta uznaje się rok 1994. Wszystko zaczęło się podobno od licealistek z Busan, które to obdarowywały się wzajemnie paczuszkami Pepero i życzyły sobie, by były tak wysokie i szczupłe jak czekoladowe patyczki.
A jak się świętuje taki dzień? Rzecz jasna zajadając się aż do zemdlenia Pepero, prowadząc pojedynki na ciasteczkowo-czekoladowe miecze (a nie mówiłam!) i obdarowując swoją drugą połówkę słodkościami. Można powiedzieć, że Dzień Pepero przypomina Walentynki, kiedy to zakochani wymieniają się prezentami i czekoladkami. Jest z czego wybierać. Nie wiem jak to wygląda obecnie, ale w 2007 roku Lotte oferowało aż dziesięć różnych smaków Pepero:
- tradycyjny, ciasteczko oblane ciemną czekoladą
- o smaku truskawkowym
- z kawałkami migdałów (moje ulubione! ^^)
- „nagie” (z ciasteczkiem na zewnątrz i czekoladą w środku)
- „nagie” o smaku sera i cytryny (nie pytać @_@)
- kakaowe
- serowe
- „Kobieta w bieli” i „Mężczyzna w czerni” (opisywane są jako odmiany, które mają odrobinę więcej "klasy" a ich czekoladowa polewa dodatkowo obtoczona jest w kawałkach pokruszonych ciasteczek czekoladowych)
- topic (jak „nagie” Pepero, tylko, że wypełnienia mogą mieć różne smaki)
Warto wiedzieć, że poniekąd jesteśmy spokrewnieni ze sławnym Pepero. Produkująca je firma Lotte jest siostrą naszego Wedla, po tym jak koncern Kraft przejął Lotte w 2010 roku.
Miło by było, gdyby rodzeństwo się jakoś wzajemnie zainspirowało i na naszym rynku pojawiły się moje ukochane zielone paczuszki… Eh… Na razie pozostaje mi mieć tylko ufność w przyszłości i miłych paczkach z zagranicy.
Źródła:
doznania własne
doznania własne
* Mowa, rzecz jasna, o piosence „Rainism” i pamiętnej zwrotce:
„떨리는 네 몸 안에 돌고 있는
나의 magic stick더 이상 넘어갈 수 없는
한계를 느낀 body shake”
나의 magic stick더 이상 넘어갈 수 없는
한계를 느낀 body shake”
co w wolnym tłumaczeniu można ująć następująco: „Widzisz, zaraz zmienię pozycję, chodź i weź moją magiczną różdżkę, zabiorę cię na przejażdżkę, bądź pewna, że twoje ciało zadrży…”
a miałaś mi choć jednego (JEDNEGO) dać na ząb!
OdpowiedzUsuńi co?
bezczelnie zachwalasz!
zwłaszcza jak cycki poszły w odstawkę
Ps.
co to za deprawowanie młodzieży! jeszcze gotowa się koreańskiego uczyć by poznać dalszy ciąg piosenki :P
Ale ja nadal mam dwie nienapoczęte paczki :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam przywieźć ostatnim razem. Żal mi jeść, szczerze mówiąc ;)
A co do Raina, nie chcę burzyć Twoim imaginacji (co tam się roi w tej główce, ja nie wiem... :>) ale to jest najgorętszy moment w piosence. Przykro mi. I zgadni co... Rain zmuszony był wydać "czystą" wersję. "Brudna" musiała zejść do podziemia i po onternecie krąży ;)
jakoś się nie dziwię :P
OdpowiedzUsuńA gdzie je kupiłaś?? W internecie??
OdpowiedzUsuńSą na tej stronie http://www.testerkorea.com/category/korean-food?OrderBy=2&PageSize=20&page=2 jakby ktoś chciał wiedzieć ;)
OdpowiedzUsuń