piątek, 17 kwietnia 2015

W głowie sasaeng fana: zrozumieć obsesję

Od dłuższeg czasu nurtuje mnie pytanie, co takiego mają w sobie idole, że są w stanie doprowadzić tłumy do histerii a jednostki do działań maniakalnych. Może i gwiazdy są nieco bardziej urodziwe i artystycznie uzdolnione od przeciętnego zjadacza chleba lub ryżu, ale czy jest to powód, by mdleć na ich widok, albo rzucać szkołę, by całymi dniami śledzić danego delikwenta?


O tym, kim są sasaeng fani oraz do czego są się w stanie posunąć, pisałam już dość dawno temu tutaj. Dziś zamiast koncentrować się na niechlubnych wybrykach, przyjżymy się z bliska
szaleństwu, jakie siedzi w głowie sasaenga i postaramy się dociec, skąd się ono tam wzięło.

Szaleństwo nie ma narodowości i występuje w każdym mejscu na Ziemi bez wyjątku. Z jakiegoś jednak powodu tylko w Korei prześladowanie idoli urosło do swojego rodzaju fenomenu a prześladowcy nie tylko wciąż utrzymują status fanów, ale jeszcze doczekali się wyróżniającej ich z tłumu nazwy! Nie licha nobilitacja. To nic, że reszta zrównoważonych psychicznie fanów odsądza ich od czci i wiary, a gwiazdy show-biznesu drżą na sam dźwięk słowa "sasaeng". Zła sława bynajmniej ich nie zniechęca.

Show-biznes na całym świecie w bardzo dużym stopniu odczłowiecza swoje gwiazdy i stara się przedstawić je nam jako proddukt gotowy do konsumpcji. Jednak popimo całego estradowego imagu, zachodnim gwiazdom udalo się zachować ludzką twarz: często mocno nietrzeźwą, czasem dość pobijaną, innym razem zapuchniętą i bez makijażu. Nawet przebrana i wyfiołkowana Lady Gaga zaliczyła bliski kontakt z gruntem po przegranej walce ze swoimi absurdalnie wysokimi obcasami. Skośookim gwiazdom, jeśli już zdarzy się jakiś upadek, to powodowany jest on niezmiennie przemęczeniem/ zaangażowaniem/ wczerpaniem/ chorobą/ dramatyzmem (niepotrzebne skreślić). Perfekcja w każdym calu zapisana jest w kontrakcie, bo albo jest się perfekcyjnym, albo się nie jest w k-popie. Najmniejszy błąd  może kosztować karierę, bo potrzebna jest zaledwie chwila, by najwierniejsi fani zamienili się w anty-fanów. Cóż, zaufania fanów nie wolno nadwyrężać!

[Lady Gaga sięga bruku]

Fani doskonale zdają sobie sprawę z władzy, jaką mają nad losami swojego ulubieńca. Powiedzmy, że taki na przykład G-Dragon zrobił coś, co się nie spodobało jego zwolennikom. Jeśli cały fanklub się zaweźmie i w ramach bojkotu nie wyda ani wona na nowy album i oleje zaplanowane koncerty, pan GD może zacząć wysprzedawać swoje używane gacie na Allegro, bo w ojczyźnie nie ma już czego szukać. No, może taki GD jakoś by się dzięki swoim multi-talentom utrzymał w branży, ale dla pomniejszych gwiazdek taki fanklubowy foch może oznaczać koniec kariery.

Wyszystko to sprawia, że poniektórym wydaje się, że skoro kupują płyty, bilety i idolowe bibeloty w postaci poduszki z podobizną tego i owego, to kupują też samego idola. Silne wyidealizowanie oraz uprzedmiotowienie potęgują jeszcze wrażenie, że ten czy inny pląsający chłopaczek (bo to głównie dziewczynom odpala i dostają na głowę) "należy się" najwierniejszym fanom.

 [Baekhyun]

Widać to dokładnie w liście, jaki napisała jedna z dziewcząt, która wdarła się na ślub brata jednego z członków EXO. Baekhyun ośmielil się w dosadny sposób skomentować zachowanie fanów, którzy zakłócili rodzinną ceremonię.

"Baekhyun-ah [dodatek "ah" oznacza spoufałość z rozmówcą], mówiłam ci,
przestań podskakiwać, albo same nie wiemy, co zrobimy następnym razem.
Jak myślisz, dlaczego pojechałyśmy taki kawał drogi i narobiłyśmy zamieszania?
Nasz psiaczek jest taki uroczy, gdy się złości.
Ale nadszedł czas, by utemperować ten charakterek, nie? Jesteś przecież osobą publiczną, hehe
Spróbuj traktować nas jak robaki jeszcze raz, a naprawdę nie wiemy, co się stanie
I przekaż gratulacjej swojemu bratu z okazji ślubu"

[zdjęcie z feralnego wesela]

Krążą też plotki, że po całym zajściu jakaś inna fanka próbowała uderzyć Baekhyuna w krtań, by już nigdy nie mógł śpiewać.

Skąd bierze się całe to szaleństwo? Mam na to kilka teorii.

Teoria Pierwsza: szkoła frustruje

Chodzenie do szkoły, szczególnie na poziomie licealnym, nie należy do największych przyjemności życia. Średnio wydarzeni nauczyciele, nawał nauki, wisząca nad głową matura, porażające (idiotyzmem) przypadki kolegów i koleżanek z klasy... A jeśli by tak przeciętny dzień w szkole zaczynał się o 9-tej i kończył o 6-tej wieczorem? Te same mordle z klasy dzień w dzień, przez 9 godzin? A po szkole krótka przerwa na kolację i kolejna sesja zakówania w prywatnej szkole, przeciętnie do 10-11 w nocy? No i oczywiście nie można zapomnieć, że jak się już ściągnie do domu, to trzeba było by jeszcze odrobić zadania domowe. Jeśli ośmieliło by się porobić w domu coś innego niż ślęczenie nad książkami, jak w banku ma się tyradę matki-zamordyski o tym, jak to ci się w życiu nic nie uda, jeśli będziesz się tak obijać. Brzmi jak koszmar z ulicy Wiązow? Witajcie w koreańskim liceum (więcej o koreańskim systemie nauczania tutaj)!


Trudno ogarnąć myślą rozmiar frustracji, jaka trawi koreańskich nastolatków. Są na samym końcu społecznej hierarchii i generalnie nie mają nic do gadania: mają robić, co starsi i mądrzejsi każą. Korea nastawiona jest na dobro i szczęście ogółu a nie jednostki, więc nikt się nie rozckliwia nad cierpieniem jakiegoś tam ucznia, bo nie może sprostać całym tym oczekiwaniom. Liczy się dobro rodziny (ktoś musi zapewnić godne życie rodzicom, gdy ci przejdą na emeryturę), grupy czy kraju.

Nie dziwi mnie więc szczególnie, że młodzi ludzie uciekają w różnego rodzaju wirtualne światy, byle tylko oderwać się na chwilę od codzienności. Czy są to gry wideo, cybernetyczna przestrzeń, czy skrajny, k-popowy dewotyzm, cel jest jeden: odreagować.

[a to ciekawe...]

Wszystkie te światy mają jeszcze jedną cudowną zaletę: to młodzi ludzie mają w nich władzę. Szczególnie relacja idol-fan daje złudzenie wyższości. Stąd może się brać pomysł "oppa, jestem twoją fanką, więc należysz do mnie". Im dana jednostka jest psychicznie słabsza, bardziej wyalienowana, pod większą presją, tym większe prawdopodobieństwo, że będzie chciała przedłożyć owy wyimaginowany świat ponad prawdziwy. A stąd do sasaengowania już tylko jeden krok.

Teoria Druga: w kupie siła

Jak już wspominałam, Korea jest krajem, w którym liczy się ogół a nie jednostka. Jednym z najdotkliwszych sposobów znęcania się w szkole, albo nawet w pracy, jest wyłączenie danej osoby z życia grupy. Wszyscy zachowują się jakby koleżanka Kim albo kolega Park po prostu nie istnieli. Nikt się do nich nie odzywa, nikt ich nie zauważa, nikt nie wyciągnie ręki, jeśli ktoś ich potrąci i upadną.


Kto więc żyw stara się utrzymywać dobre stosunki z wszystkimi, z którymi tylko można. Z kolegami z klasy, pracy, rodzicami ze szkoły dziecka, znajomymi z kursu ikebany... Nawet sasaengi nie działają w pojedynkę. Były manager jednego z zespołów nazwał sasaengów gangiem i chyba niewiele się pomylił. Podobnie ogarnięte obsesją myślące fanki szybko odnajdują się online na różnych forach i chatach. Jako, że zdecydowana większość społeczeństwa mieszka w Seulu i jego okolicach, nie ma problemu, by szybko się spotkać i wspólnie zaplanować zasadzkę na swojego ulubieńca, który również mieszka gdzieś w Seulu.

Takim grupom przewodzi zazwyczaj najstarszy sasaeng, który pracuje i w ten sposób może wspomóc finansowo nieletnie fanki (sasaengi są zazwyczaj 13-22 letnie). Popularnością cieszą się zawody, w któych ma się dostęp do prywatnych danych klientów, jak np. firma telefoniczna albo bank. Wykradzione w ten sposób informacje służą do szybkiego namierzania pana XYZ i dają pewność, że nie uda mu się wymknąć z rąk sasaengów.


"Zmieniłem mój numer, bo dostawałem mnóstwo uciążliwych telefonów. 5 minut po zmianie numeru dostałem SMSa z wiadomością 'Zmieniłeś swój numer'" –  Changmin z DBSK

Sasaengowe gangi rywalizują pomiędzy sobą, komu uda się zrobić ciekawsze zdjęcie, ukraść więcej gaci, albo wyrwać (i sprzedać) kilka kłaków. Im bardziej pikantne i ekskluzywne materiały umieszczają na swoich blogach, tym więcej mają odwiedzin i czują się bardziej dowartościowani. Niektórzy robią z tego nawet niezły biznes.


[jedna z fanek EXO upiera się, że są to najprawdziwsze (i nie najświeższe), używane gacie D.O
twierdzi, że osobiście wykradła je z dormitorium chłopców i usiłuje je upłynnić na sasaengowym rynku używaną bielizną... Całkiem sporo ludzi lubi ten post, tak na marginesie...]

Teoria Trzecia: pomiędzy popytem a podażą

Jak już wiemy: sasaeng nie jest sam. I to nie tylko w swoim szaleństwie, ale również w działaniu. Niektórzy kierowcy taksówek oferują nieco szerszy niż zazwyczaj wachlarz usług i za kilkaset dodatkowych wonów chętnie zaangażują się w pościg za dowolnym celebrytą. Jako że w przeważającej większości sasaengi są nieletnie i same nie mogą prowadzić samochodu, stalker taxi jest jednym rozwiązaniem. Cena zwyczajowo obejmuje cały dzień śledzenia danego delikwenta, często też kierowcy czatują przed agencjami gwiazd albo ich dormitoriami i dzwonią do swoich najlepszych klientek, gdy tylko zauważą jakiś ruch.


Jeden z kierowców, zapytany o moralność swojego biznesu, odrzekł, że trudno jest przestać, gdyż pokusa szybkiego zysku jest zbyt silna. Dzień pracy dla zwariowanych sasaengów przynosi im zyski od 300 dolarów wzwyż. Jeśli stawka jest godzinna, kierowcy liczą sobie 30 dolarów za 60 min śledzenia celebrytów. W cenę wliczone są pościgi po seulskich ulicach przy prędkości nawet do 200km/h.

Skąd nastolatki mają taką kasę? Zazyczaj z dość wątpliwych źródeł. Z pieniędzy, które powinny pójść na zajęcia pozalekcyjne, z kradzieży albo nawet prostytucji. Niektóre dziewczyny decydują się nawet na rzucenie szkoły, by móc całymi dniami jeździć za swoim idolem i spać na progu jego domu.

Teoria Czwarta: brak straszaka

Czy jest coś, czego lęka się sasaeng? Chyba tylko tego, że pomimo jego wysiłków, jego twarz nie zostanie zapamiętana przez swojego idola. Na zachodzie za podobne zachowanie można nawet trafić za kraty. W Korei przepisy nie chronią cudzej prywatności w konsekwentny sposób, a opinia publiczna zdaje się tolerować takie zachowania, kwitując los celebrytów stwierdzeniem "pchał się do sławy, to teraz ma". A ma się nie mało. Szacuje się, że każdy popularny idol ma ok. 500 - 1000 sasaengów dyszących na karku.


Skoro policja nie za bardzo może pomóc gwiazdom, gwiazdy doszły do wniosku, że same muszą się chronić. Szybko jednak okazało się, że pobicie albo jakikolwiek fizyczny kontakt z kimś z bliskliego otoczenia idola (o nim samym nawet nie wspominając!) jest swojego rodzaju nobilitacją dla takich "fanów" i historie o całym zajściu krążą w ich światku niczym świadectwa religijnych objawień.

Teoria Piąta: syndrom lotniskowy

Co gorsza, trend maniakalny rozprzestrzenia się po woli również na zagranicznych fanów. Szczególnie dramatyczne są sytuacje lotniskowe. Wiele zagranicznych fanek ma świadomość, że to może być pierwsza i ostatnia szansa, by zobaczyć (i wymacać) swojego bożyszcze. Wiele z nich daje się ponieść impulsowi "teraz albo nigdy" i kończy się to zazwyczaj zbiorową histerią i grupowym molestowaniem.


Jak zatem walczyć z sasaengiem? Koreańscy celebryci zapewne obsypaliby złotem i pocałunkami tego, kto wymyśliłby na nich jakiś skuteczny sposób. Osoba, której życiowym celem jest sprawienie, by jej ukochany idol zapamiętał jej twarz, nie cofnie się przed niczym, byle ten cel osiągnąć. Czy to spoliczkować, czy to spowodować wypadek samochodowy, czy zakłócić rodzinną uroczystość... Sasaengowa miłość nie zna granic ani limitów. Tyle tylko, że jak to bywa z każdą, zbyt intensywną i toksyczną miłością, przynosi ona tylko spustoszenie i ból.

Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com

9 komentarzy:

  1. Trochę to przykre, że idole z Japonii i Korei są zmuszeni cali się "sprzedać", żeby coś osiągnąć. I to kreowanie idola-nadczłowieka, zawsze idealnego. To musi być potworne obciążenie psychiczne.
    Jednak Europejskie i Amerykańskie gwiazdy mają lepiej. Chociaż to też ciężka praca.
    A ten list jest creepy, naprawdę pisała go wariatka. Współczuje mu... skoro tak "kochają" swojego idola, to dlaczego zrujnowały tak ważną, rodzinną uroczystość? Są rzeczy których nie rozumiem i nie chcę rozumieć, bo nie powinny mieć miejsca.
    Ale notka jest świetna, chociaż szokująca i smuci troszkę :3

    http://cute-world-by-iris.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem ogólnie otwarty na wszelkie "nowości" kulturowe z krajów azjatyckich a jak wiadomo nie mało ich jest ale tak jak osoba wyżej napisała, tego po prostu nie rozumiem. Skoro tak kogoś wielbisz to dlaczego miałbyś mu uprzykrzać życie?

    Aż przypomniał mi sie motyw z anime zwany "yandere".

    OdpowiedzUsuń
  3. Sasaeng są po prostu chore... Rozumiem, jak to jest naprawdę kogoś wielbić, ale żeby starać się komuś tak naprzykrzać trzeba mieć po prostu nierówno pod sufitem. Takim fankom to chyba mózg zwyczajnie obsesja przeżarła. Jak gdyby nie cieszyły się swoim życiem a jedynie poświęcały go na bezowocny stalking. Ciekawe co myśli o sobie taka sasaeng, która prędzej czy później z tego wyrasta...

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się z Twojego powrotu;)A co do artykułu...
    Sama jestem fanką i jak wiele osób,chciałabym zobaczyć swojego idola na żywo.Mieszkając na innym kontynencie,nie ma na to zbyt wielu sposobów,rozumiem więc pokusę-idealny X za godzinę będzie przejeżdzał obok twojego domu xD.Ale to,co wyprawiają sasaeng nie mieści się głowie!Gdy słyszę słowo sasaeng,przed oczami pojawia mi się stado zombie,goniące SuJu xD.
    Rozumiem,że kochają swoich idoli,ale czy gdy kochasz,nie wspierasz tej osoby i nie pragniesz by była szczęśliwa?Skoro dla koreańskich fanek podkradanie z dormu Exo ich bielizny ma być miłością,boję się jak jest z.nienawiścią(o anty-fanach też słyszałam).Przeraża mnie sytuacja z Sungminem.Gdy "fanki" dowiedziały się o jego ślubie,zmieszały go z błotem,wyzwały do najgorszych i opuściły fandom.A co on im zrobił?Śmiał w wieku 30 lat się ożenić!No skandal po prostu!Ech....Twój artykuł dał mi do myślenia...Smutne to wszystko...
    Pozdrawiam i weny życzę!
    EvilPegasus

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak przeczytałem twój artykuł to smutno mnie się zrobiło :( bo do dziś za mną żadna nie ganiała a nastolatkiem od dawna nie jestem ;D Swoją drogą Ci dorośli goście muszą chyba co dzień ,,walić Niemca po kasku". Tyle samic za nimi lata a strach którąś dotknąć bo na Facebooka fotkę wrzuci.Ci idole też muszą mieć nieźle zryty beret.Normalny facet już by to dawno rzucił i poszedł do normalnej pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panowie z branży najczęściej spotykają sie z paniami z branży + jak ktoś ma talent do śpiewania czy aktorski to byłby bardzo nieszczęśliwy jako np. pracownik biurowy, a tak to mimo wszystko spełnia swoje marzenia.

      Usuń
  6. Myślę, że o sasaengach można napisać spokojnie doktorat na socjologię i zdać świetnie, bo jest to temat-rzeka. To zjawisko według mnie nie tyle powinno być karane co leczone - psychiatrycznie. Ostatnio jestem nawet przerażona postawą polskich kpopowców - wystarczy zobaczyć co działo sie pod sceną na koncercie Block B w Warszawie. Ciesze się jednak, że nasz kraj ma jeszcze w sobie na tyle moralności, że kpopowy na lotniskach nie muszą się niczego bać, a i Warszawę w miarę spokojnie zwiedzą. Oczywiście że mogą sie napatoczyć na osobę, która ich zna, bo fanów kpopu jest u nas coraz więcej, ale naprawdę szczerze wątpię, żeby ktoś tak skandalicznie się tutaj zachował.
    Świetnym przykładem tego jak bardzo idole mają dość sasaengów i natrętnych psycholi jest znowu EXO - w 2013 roku odwiedzili Berlin i napatoczyły się na nich dwie Polki (jedna z nich była w tamtym czasie redaktorką polskiego fc EXO). W swojej relacji opisywała że gdy chłopaki siedzieli w autobusie przed hotelem, ona i jej koleżanka stanęły z boku. Tymczasem te wszystkie Koreanki, które pojechały za EXO aż do Niemiec przylepiały wręcz aparaty i twarze do szyb. Chłopcy starali się nie zwracać na nich uwagi i wyglądali na złych, ale kiedy "nasze" dziewczyny pomachały do Kaia stojąc tak zupełnie z boku i nie zachowując się jak idiotki, ten uśmiechnął się i im odmachał. Myslę, że ten przykład mówi sam za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio posty pojawiają się zdecydoeanie za rzadko, ake cieszę się, że jesteś :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Walerianka natrafiłem przed chwilą na filmik naszego rodaka na YouTube z jakąś rozwrzeszczaną grupą skośnookich dziewczyn na lotnisku.Z tego co zrozumiałem to chyba jakaś gwiazda K-popu przybyła do Chin.Tylko nie wiem kto to. Od razu mnie się twój Blog przypomniał o tych Sasaengach. Mają dziewczyny zryte berety.Szkoda bo ładne i marnują się tylko ha ha :D Filmik pod tytułem ,,Tam się ubóstwia artystów" watch?v=rYBzOaiN-uU

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...