Jakiś czas temu był przegląd tego, co w trawie piszczy w Japonii (tutaj), czas więc rzucić okiem na to, co w ostatnim czasie wyskoczyło z buszu w Korei. A działo się, działo! Tyle się działo, że czasem trudno nadążyć… Wykrusza się Chiński narybek EXO (nieco więcej tutaj i będzie też o tym za chwilę), Jessica rozstała się z Girls’ Generation (więcej tutaj), zespoły się rozpadają, idole randkują, ojcowie odnajdują po latach i pozywają uzurpatorów, zupełnie jak w dramach… Nudno nie jest!
B.A.P. idą na ulop
Zasłużony! Chłopaki pracowali bez przerwy od momenty swojego debiutu, czyli od stycznia 2012 roku, a wiadomo, że i przed debiutem się nie obijali. Przez niecałe 3 lata w Korei wydali 14 singli, 3 mini albumy i jeden long play, w Japonii kolejne 4 single, sumując 18 klipów, nie mówiąc już o ciągłych nagraniach w stacjach telewizyjnych, talk- i variety shows, koncertach i dodatkowych wydarzeniach promocyjnych. Ufff… Grafik wydaje się być dość napięty. Ciekawe kiedy mieli czas iść siku, o spaniu nie wspominając.
TS Entertainment, agencja chłopaków, wydała oficjalne ogłoszenie, w którym stwierdza, że tymczasowe wycofanie się B.A.P w cień spowodowane jest troską firmy o zdrowie swoich podopiecznych. Znając wyrozumiałość koreańskich agencji gwiazd, tłumacząc stwierdzenie na ludzki język, oznacza to mniej więcej tyle, że chłopcy znaleźli się na skraju fizycznego i psychicznego wycieńczenia i nie ma już żadnej możliwości wydusić z nich więcej. Anulowano więc ich trasę koncertową w Ameryce Południowej i wysłano na krótkie (jak się zarzeka TS) wakacje.
Wypoczywajcie chłopaki!
Sulli jako pomiot Szatana
Trudno mi orzec, dlaczego tylu ludzi w Korei nie lubi Sulli z f(x), ale trzeba przyznać, że jej anty-fani są bardzo kreatywni. Nie tylko zdołali wygonić dziewczynę na urlop od show-biznesu (więcej tutaj), ale również przekuć ten fakt na kolejny powód do obrzucania jej błotem.
Tym razem Sulli winna jest tego, że jej koleżanka z zespołu – Krystal – zasłabła 18-tego października podczas koncertu w Szanghaju. Czyżby Sulli posiadała sukkubie zdolności wysysania życiowej energii podczas snu swoich niewinnych ofiar? A może para się innym woo-doo? Otóż nie! Po prostu wstrętnie się obija na urlopie, zmuszając w ten sposób swoje koleżanki do zdwojonej pracy! Oj, paskudna… Co gorsza, Sulli na swoim urlopie nie przywdziała (jak nakazywałaby przyzwoitość) włosiennicy i nie umartwia się 24h na dobę, tylko bezwstydnie umawia się na spotkania z przyjaciółmi, chodzi na basen i czasem do klubu potańczyć! Zgroza i rozpasanie!
Anty-fanom umyka jakoś fakt, że to oni sami, swoim ciągłym pluciem jadem, zmusili dziewczynę do wycofania się ze sceny, a tym, kto bezwzględnie wykorzystuje swoich podopiecznych i wyciska z nich ostatnie poty jest nikt inny a SM Entertainment. Pomimo napiętego grafiku Krystal (dziewczyna występuje obecnie w dramie My lovable Girl) agencja wysłała ją do Chin, by tam pląsała przed szanghaijską publicznością. Obecni na widowni fani zauważyli, że dziewczyna zemdlała, gdy zespół schodził ze sceny. Agencja zapewniła, że jej zdrowiu nic nie zagraża i zapewniono jej solidny odpoczynek. Ciekawe tylko kiedy (chyba w samolocie do Seulu), bo następnego dnia bez żadnych ceregieli wysłali ją na plan dramy.
I kto jest tutaj pomiotem Szatana?
Chińska rewolta w EXO
Po donośnym trzaśnięciu drzwiami przez Krisa (więcej tutaj), Luhan postanowił wziąć przykład ze swojego ziomka i również opuścił pokład EXO. Pozew, jaki wpłynął na biurko SM Entertainment, jest dokładnie taki sam, jaki odstali już od Krisa, nawet biuro prawnicze jest to samo, różne są tylko nazwiska skarżących się. SM oczywiście uderzyło w ten sam ton, że Luhan jest „zdrajcą”, który zyskał popularność dzięki EXO a teraz chce porzucić swoją matkę-agencję i rozpocząć pracę na własny rachunek. Nawet jeśli wersja SM jest prawdziwa, to nie rozumiem skąd całe to zdziwienie. Toż przecież metoda wyciskania ze swoich podopiecznych wszystkiego co możliwe, by maksymalizować własny zysk wpisana jest w statut SM. Kris i Luhan są po prostu spostrzegawczy i szybko się uczą. Nie jest jednak miło być przedmiotem własnych praktyk, co?
Tym razem reakcja chłopców z EXO była dużo bardziej stonowana. Ciężko powiedzieć, czy ich zrozumienie dla kolegów wzrosło, czy po prostu nauczyli się na własnych błędach (czego o matce-agencji powiedzieć nie można), że nie warto publicznie obrzucać się błotem. Tak czy owak, wszyscy pożyczyli sobie dobrze na przyszłość i rozstali się w pokoju.
G-Dragon jednak nie jest gejem!
Hm, wygląda na to, że wysnuta przez nas (Anulaczkę i Martan) dawno temu teoria, że GD jest gejem, legła w gruzach. Chyba, że ta urocza Japoneczka to tylko przykrywka, wszystko możliwe! Tak czy inaczej, GD umawia się z mieszkanką Kraju Kwitnącej Wiśni – Kiko Mizuhara. YG nie wydało jeszcze oficjalnego potwierdzenia, sami zainteresowani też milczą jak zaklęci, ale raczej mało jest już tu do dodania.
Ciocia Walerianka błogosławi i życzy wielu uroczych, skośnookich dzieci!
MBLAQ się rozpada!
No dobra, nie rozpada się. Jeszcze. Chyba.
Tyle jest niewiadomych i mocno frapujących momentów w całej tej historii, że szczerze śmiem wątpić, by coś się jeszcze urodziło z tej piątki.
Nie stawiam jednak jeszcze krzyżyka. Wszystko zaczęło się od tego, że podpisane przez chłopców kontrakty na początku ich kariery właśnie wygasły i J.Tune Camp negocjuje z nimi nowe warunki umów. Lee Joon i Thunder odmówili odnowienia kontraktu z agencją, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość MBLAQ. Joon chce się podobno skoncentrować na swojej karierze aktorskiej, a Thunder? Hm, kto wie. Widać ma jakiś pomysł na życie.
Nie trudno się dziwić, że w oficjalnym fanklubie MBLAQ wybuchła panika. J.Tune Camp wydało w związku z tym oficjalne oświadczenie, w którym uspokaja, iż wciąż trwają rozmowy z dwoma panami nad kształtem dalszej współpracy i nawet jeśli chłopcy oddadzą się pod inne skrzydła, agencja jest gotowa koordynować działania zespołu jako piątki.
Coś jednak musi być na rzeczy. Sporo zainteresowania i emocji wzbudziła zapowiedź planowanego przez MBLAQ koncertu na 29-30 listopada. Nie tyle sam koncert jest interesujący, co promocyjny plakat zamieszczony na oficjalnym Instagramie przez dyrektora twórczego koncertu (nie mam pojęcia, czy aby tak się nazywa ta fucha, ale coś mniej więcej), Randyego Noh. Umieszczony pod zdjęciem podpis głosi:
„Wydaje się, jakby to było wczoraj, kiedy zobaczyłem MBLAQ drżących przed ich debiutanckim występem 5 lat temu, a teraz szykują się do pójścia do wojska. Zastanawiam się, czy będą w stanie porządnie przygotować się do koncertu […].”
Agencja milczy na temat możliwych wcieleń. Mir uspokajał na oficjalnej stronie fanklubu zespołu, że nie ma powodów do zmartwień, ale osobiście wydaje mi się, że wzmianka o wojsku w tak napiętym okresie nie jest zbiegiem okoliczności. Czas pokaże, jaka będzie przyszłość MBLAQ… Szykowałabym się jednak na najgorsze.
Z dramy do życia: Cha Seung Won
Historia Cha Seung Wona bez problemu mogłaby stanowić trzon jakiejś koreańskiej dramy. W 1992 roku ożenił z kobietą, w której zakochał się bez pamięci i która miała już dziecko z poprzedniego małżeństwa – trzyletniego wówczas Cha No Ah. Para zadecydowała, że skoro biologiczny ojciec nie za bardzo interesuje się swoim potomkiem, najlepiej będzie, jeśli nie będą wspominać synowi o jego prawdziwym tatusiu. Seung Won stał się więc z dnia na dzień ojcem.
Cha No Ah niestety nie wyrósł na wcieleniem cnót wszelakich i wielokrotnie był zatrzymywany przez policję za palenie marihuany, raz nawet został oskarżony o molestowanie seksualne nieletniej. Sprawa została umorzona z powodu braku dowodów a strony konfliktu „wyjaśniły sobie nieporozumienie” i wszystko dobrze się skończyło. Przez cały ten czas Seung Won niezmiennie stał u boku swego syna, przepraszając za to, że nie potrafił wychować swojego dziecka na porządnego obywatela i prosząc o wybaczenie w jego imieniu.
Gdy prasa ogłosiła, że 5-tego października aktor został pozwany przez pana (nazwijmy go) A za podszywanie się za ojca jego syna, mało kto mógł uwierzyć w podobne rewelacje. Pan A doznawał „mentalnych cierpień” z powodu kłamstw rozsiewanych w mediach przez Seung Wona, udając, że Cha No Ah jest jego synem. Jako zadośćuczynienie mężczyzna zażądał 100 milionów wonów (grubo ponad 300 tys. zł), bo i o co przecież mogło chodzić, skoro gościu wyskoczył jak Filip z konopi po 22 latach nie interesowania się losami swojego dziecka.
Cha Seung Won znów przeprosił swoich fanów za nie wyjawienie całej prawdy o swojej rodzinie ale wyraził również nadzieję, że ludzie rozumieją jego decyzję, jako że pragnął jedynie chronić swojego syna, No Ah. Przyznaję, że aktor zaimponował mi swoją dojrzałą reakcją i podejściem do całej sprawy. Nie ma tutaj skomlenia o przebaczenie i łzawych historyjek o ciężkim życiu. Seung Won przyznał, jak wygląda prawda i nie żałuje swoich decyzji, bo dobro jego rodziny stoi dla niego zdecydowanie wyżej w hierarchii ważności, niż służalcze wyflaczanie się przed swoimi fanami.
Pan A ostatecznie wycofał się ze swoich żądań (przeraził się pewnie hejtu, jaki się mu na głowę posypał po podobnym wyskoku) i pojednawczo stwierdził, że nie chciał nikomu wyrządzić krzywdy (a to dobre!). W całej tej historii najgorsze jest to, że dorosły już syn aktora w taki właśnie sposób dowiedział się, że ma innego tatusia. Może dzięki temu nieco bardziej doceni starania Seung Wona, który stworzył mu dom.
To by było na tyle ploteczek i skandali. Rok 2014 obfituje w różniste wydarzenia w k-popie, więc zapewne niebawem znów będę mieć o czym pisać. Mam nadzieję, że jednak będą to bardziej wesołe doniesienia, bo biedni k-popowi fani nie mogą spokojnie spać po nocach, drżąc o los swoich ulubieńców!
Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com