My, mieszkańcy dalekich krain, możemy nie wiedzieć, jak
wyglądają realia pracy w koreańskim show-biznesie. Koreańczycy zaś powinni najlepiej
orientować się, jak nieludzkie są warunki pracy ich gwiazd i że blichtr i
światło jupiterów ukrywają całkiem mroczne i niepokojące realia (a
jak nie wiedzą, to niech poczytają mój cykl artykułów pt. „Kulisty k-popu”, część I
tutaj). Czy ta smutna prawda jest jednak w stanie odstraszyć przyszłych adeptów
synchronicznych pląsów i chóralnych śpiewów? Bynajmniej!
[koreańskie słodziaki]
W 1983 roku przeprowadzono ogólnokrajową ankietę, gdzie
spytano dzieci w wieku szkolnym, kim chciałaby zostać, gdy dorosną. 23,3%
marzyło o karierze naukowca, 14,1% chciało zostać nauczycielami, 11,5%
sędziami, kolejne 11% lekarzami, a zaledwie 7,8% stwierdziło, że bycie artystą
(czy to plastykiem, czy aktorem albo wiążąc się z branżą muzyczną), to jest
właśnie to.
Dwadzieścia lat później powtórzono badanie i bynajmniej w
czołówce nie znalazły się takie profesje jak lekarz czy policjant. 42% dzieci
chciałoby zostać aktorami, a 8,5% piosenkarzami. Zaledwie 1% marzy, by
dokonywać rewolucji w nauce i technice jako uznany naukowiec. Nie trzeba wyższej
matematyki, by zorientować się, że co drugie dziecko chciałoby zabłysnąć w
blasku fleszy. Jasne, że w szczenięcym wieku lubi się być w centrum uwagi i
pewnie stąd to zainteresowanie światłami jupiterów, jednakowoż…
[wersja mini?]
Biorąc pod uwagę tłumy, jakie nieustająco walą na każdy
casting, każdej możliwej agencji gwiazd czy programów typu K-POP STAR, leciwe
już badanie nie straciło na aktualności. I przesadne zainteresowanie dzieci
show-biznesem powinno niepokoić. Kto będzie dorzucał paliwo jądrowe w
elektrowniach, by zasilić te wszystkie jupitery, jeśli połowa nacji będzie w
pląsać w ich światłach? Jeśli dodać do tego sztab managerów, choreografów,
reżyserów, oświetleniowców, charakteryzatorów, scenarzystów, doradców do spraw
wszelakich, to może być, że i samych Koreańczyków by nie starczyło, by te
wszystkie fuchy obsadzić! Nie mówiąc już, że kto byłby wtedy w stanie choćby z
grubsza ogarnąć, co się dzieje w szoł bizie.
Nie mówię, że młodzi i zdolni powinni wyrzec się swoich
marzeń, ale za coś żyć jednak trzeba. Szansa zostania idolem i wyżycia ze swej
pląsającej profesji jest mniej tak duża, jak wygrana w lotto. Dzieciom i
młodzieży zapewne ciężko obiektywnie spojrzeć na branżę i swoje umiejętności,
więc wydawałoby się, że rodzice powinni stać na straży dobra swoich pociech i
wyperswadować nietrafione pomysły, bądź przynajmniej zasugerować, że
pozostawienie sobie furtki, w postaci studiów czy choćby innego zawodu, na
wypadek niepowodzenia, byłoby wysoce rozsądne. Ktoś jednak podpisuje za
młodocianych ich niewolnicze kontrakty i zazwyczaj za roztrzęsionym z emocji
nastolatkiem, który to właśnie ma zaprezentować się przed mądrymi głowami
wytwórni XYZ, stoi nie mniej rozentuzjazmowana mamusia, która pcha swą latorośl
w macki machiny, jaką jest koreański show-biznes.
Jasne, że parcie na szkło i pchanie swojej córeczki czy
synka ku tzw. „karierze w mediach” nie jest czymś unikatowym w Korei. Gdyby
przyjrzeć się z bliska, światowy show-biznes za pewne nie jest mniej nieludzki
i restrykcyjny, a nadambitnych tatusiów i mam nie brak na każdym kontynencie i
w każdym kraju. Ale czy ja osobiście chciałabym by moje ewentualne potomstwo
przeszło pranie mózgu i zostało fizycznie wyniszczone tak, jak to się dzieje w
Korei? Nie wydaje mi się.
Źródła:
rzecz jasna, nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego, tylko opierałam się na wiarygodnych, anglojęzycznych źródłach. Niestety, w związku z inteligentna inaczej polityką Google, nie mogę zamieścić linków, skąd dokładnie pochodzą przedstawione w artykule informacje. Zainteresowanych zgłębianiem wiedzy proszę o kontakt mailowy! waleriankaa@gmail.com
Podobno MBLAQ wystąpią w Polsce w pażdzierniku !
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że głównym "złem" są tu rodzice. Nie wiem, jak można posłać dziecko do wytwórni, po tych wszystkich skandalach, pozwach i innych niefajnych rzeczach? (nie chodzi mi o konkretną wytwórnię, wydaje mi się, że każda ma coś na sumieniu..) Skoro się wie, że dziecko czeka męczarnia psychiczna i fizyczna, po której zadebiutuje i zacznie świecić przed kamerą wyćwiczonym uśmiechem zwalając rzeszę fanów z nóg.. Jeśli w ogóle zadebiutuje..
OdpowiedzUsuńInna sprawa jeśli dziecko samo się pcha. Niech idzie! Niech próbuje jeśli chce. Ale i tak rodzice powinni trzymać rękę na pulsie i pilnować pewnych granic. No bo bądźmy szczerzy, ilu z tych dzieciaków zadebiutuje? Ilu z nich się utrzyma? Uroda i wigor kiedyś przemija, co wtedy? Ilu z nich dostanie pracę nawet w tych wytwórniach jako nie wiem, kompozytor czy ktoś taki. Nieliczni. A co z resztą?
pssst, pssst: "jak nieludzie są warunki pracy"
OdpowiedzUsuńo nieludzkie chodziło pewnie ^-^
Post mimo, że krótki, to mnie zainteresował, jest ciekawy. Szczerze, to nawet nie wiedzialam że i takie dzieciaki wysyłają. Trochę przesada jak dla mnie, ale z drugiej strony... im szybciej zaczniesz tym szybciej (i łatwiej) się przyzwyczaisz i wybijesz.
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie taką prośbę. Wiem, że to nie ten temat, a już był, ale nie mam siły wracać do tamtego postu 'Chad Future..'. Czy mogłabyś jeszcze coś wyszukać i ew. napisać na temat właśnie takich obcokrajowców w Korei? Jak zauważyłam ostatnio, nawet z Ameryki mają czasem wspólne utwory z gwiazdami kpopu, chyba też o tym kiedyś wspominałaś. Da radę? :)
Z góry dzięki
ciekawy temat. dzieki za sugestie! :)
UsuńPrzeczytałam Twój blog od deski do deski! Strasznie mnie to wciągnęło i dzięki Tobie mogłam dowiedzieć się więcej o k-popie. Masz bardzo fajny styl pisania. Czekam na więcej postów :D
OdpowiedzUsuńKocham Twój blog <3
To ciekawe, ale to chyba nie jest wcale trend typowo koreański.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne posty ! ;)
OdpowiedzUsuń